Secrets of London
[25.05.1972] Atreus & Sebastian & Geraldine. I ja. | Polowanie na widma - Wersja do druku

+- Secrets of London (http://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena poboczna (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=6)
+--- Dział: Dolina Godryka (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=23)
+---- Dział: Knieja Godryka (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=31)
+---- Wątek: [25.05.1972] Atreus & Sebastian & Geraldine. I ja. | Polowanie na widma (/showthread.php?tid=1940)

Strony: 1 2 3


[25.05.1972] Atreus & Sebastian & Geraldine. I ja. | Polowanie na widma - Laurent Prewett - 22.09.2023

adnotacja moderatora
Rozliczono - Sebastian Macmillan - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Laurent poświęcił trochę czasu na wywiad. Na dowiedzenie się, jak wiele razy doszło do kontaktu z widmami, czy doszło i ktoś przeżył, oprócz Mildret, siedział nad mapą i próbował pozaznaczać, gdzie ataki miały miejsce, a gdzie ich nie było. Popytał trochę ludzi z okolicy, starał się też dowiedzieć czegokolwiek w samym Ministerstwie, pomijając wymienioną pocztę z panem Lazarusem Rowlem, która niewiele wniosła do jego życia. Poza wrażeniem, że dział magicznych stworzeń w zasadzie nie był zainteresowany faktem, że jakieś **** niebezpieczne istoty postanowiły po Beltane zrobić sobie z tego lasu swój dom. Lasu, który był zamieszkały, koło którego żyli ludzie, gdzie biegały dzieciaki, gdzie... ach. Świat raz po raz szokował Prewetta. Dzięki bogom, że Lazarus dał mu wolną rękę w działaniu. Co było dość zabawne, bo w zasadzie brzmiał wręcz tak, jakby to badanie puszczał mimo oczu. Mimo wystawionego zakazu.

Polana wydawała się cicha, przynajmniej teraz. Laurent skradał się tutaj prawie jakby był jakimś złodziejem, albo przestępcą, który przemyka pod czujnym okiem władzy. Ewentualnie pod czujnym okiem Florence jak za czasów, kiedy był dzieckiem, Florence smokiem, a zadaniem dzieciaków było skradanie się koło smoka tak, żeby ten niczego nie zobaczył. Z tym, że tutaj żadnego smoka nie było. Jeszcze. Słowo "jeszcze" było niezwykle kluczowe, bo biorąc pod uwagę, jak wiele niepokojących rzeczy działo się ostatnimi czasy w Kniei to pojawienie się tutaj smoka, czy jakiegoś dziwnego stworzenia wyciągniętego z odmętów dżungli amazońskiej już nie było wielkim szokiem. Najlepiej od razu całe stado pająków i węży rodem z Australii. Na szczęście na ten pomysł nikt jeszcze nie wpadł, a Prewett wolał też nikomu takowego nie podpowiadać. Skradanie się (niedosłowne) zaś miało miejsce ze względu na pewną igłę tkwiącą w głowie. Igła ta miała nawet swoją nazwę: mugole. W maju nie brakowało tutaj tych niemądrych stworzeń pozbawionych magii i o małej zdolności do samoobrony, które kręciły się niebezpiecznie blisko Kniei. Na szczęście teraz wydawało się, że nie było... nikogo.

Wokół dominowały wręcz pustka i cisza. Tylko wiatr szumiał między gałęziami, strącał igliwie i poruszał liśćmi.

Laurent zatrzymał abraksana w umówionym miejscu, nie przysuwając się bezpośrednio do linii drzew. Spoglądał na ten las inaczej niż kiedyś, gdy był miejscem zabaw, gdzie chodził między drzewami z notatkiem, szukając magicznych stworzeń albo książką, starając się rozróżnić pojedyncze okazy po śladach, jakie zostawiały. To nie było to samo miejsce, w którym można było gonić się z kijkami i udawać, że jest się wielkimi magami walczącymi o Camelot. Ale i żadna z osób, która miała się tutaj stawić, nie była już dzieckiem. Jak to Geraldine określiła... to był czas, by zaistnieć. Zidentyfikowanie w pełni nowego gatunku było jak postawienie gwiazdki przy swoim imieniu. Możliwość zabłyśnięcia w świecie. Co prawda to był list, a pergamin słabo przyjmował emocje, ale prawie widział błysk oczu Geraldine, kiedy pisała te słowa.

Zsunął się z grzbietu konia i czekał. Na całą resztę tej drużyny, na którą składała się całkiem dziwaczna mieszanka czarodziei, bo auror, egzorcysta i łowczyni bestii. I on. A on był tutaj, bo... booo on tych ludzi zebrał. I był przy tym całkowicie zbędny w całej tej wyprawie, tak, był tego świadom, bo docierało do niego, że jego zdolności się tutaj praktycznie na nic nie zdadzą. Mógł co najwyżej kibicować? Podobno wsparcie moralne było istotne. Taaak... w przypadku spotkania tych bestii na pewno było.

- Dziękuję za przybycie. Jak poinformowałem was w listach szukałem osób gotowych zagłębić się w Knieję w celu zbadania zarówno terenu, który został zamieszkały przez nowy gatunek, jak i samego gatunku. Informacji o nich mamy tak niewiele jak i sporo. Jest to istota na pograniczu dementora i śmierciotuli, jednak z obecnych obserwacji wynika, że dużo groźniejsze. Są praktycznie niewidzialne, poruszają się niemal bezszelestnie, bardzo szybko. Nie wykazały zdolności przenikania przez obiekty stałe, ale nie można tego zupełnie wykluczyć. Wątpliwa inteligencja, natomiast wykazują zainteresowanie światem i jego... badaniem. Słowem się z nimi porozumieć nie da, ale być może jest na to inny sposób - przejdę do tego zaraz. - Starał się przekazać te informacje w sposób skondensowany, bo nie wiedział, ile tak naprawdę wszyscy wiedzą - Geraldine wiedziała sporo, ale z nią korespondował. - Wykazują nieustający głód. W przeciągu paru sekund są w stanie pozbawić człowieka energii życiowej, a pożywiają się zarówno na żywych jak i martwych. Ich obecność można odczuć poprzez aurę zimna, poczuciu utraty nadziei, smutku - jak przy dementorach. Adekwatnie - chroni przed nimi Patronus. - Och, kto bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem. To był ten moment, w którym Atreus mógł już szykować kajdanki, chociaż Laurentowi by się to spodobało pewnie żadnych przy sobie nie miał. - Przemieszczają się stadami, ale są płochliwe względem większych grup, dlatego... oto jesteśmy. Poprosiłem pana Sebastian Macmillana o obecność ze względu na to, że zaliczyłbym aktualnie klasyfikację tych stworzeń do duchów, albo przynajmniej do nich zbliżoną. - Odetchnął. Brakowało mu tylko mównicy, doprawdy. - Prawdopodobnie mają one związek z Limbo. Jedna Zimna - zerknął na Atreusa na moment - powiedziała, że w ich obecności miała podobne odczucie co podczas wizyty w zaświatach. - No, to chyba... tyle. Teraz jak w szkole, rączki do góry, pytania... nie, tak naprawdę to nie. To znaczy - nie że rączki do góry. Bo rozwiewać wątpliwości dotyczące swojego monologu był gotów. - Co bym chciał osiągnąć - ustalić, czy tę istotę da się złapać. Czy da się ją egzorcyzmować. Priorytet: czy te stworzenia wychodzą teraz dalej poza miejsca, w których były widziane. Innymi słowy - czy grozi nam to, że opuszczą Knieję w poszukiwaniu ofiar.



Ogłoszenia ministranta parafialne:
1. Jest nas paczuszka osób, chciałabym sprawnie poprowadzić ten wątek, więc prosiłabym żeby te kolejki co 3-4 dni przechodziły. Będę dawała deadline pod swoim postem, jak ktoś nie odpisze to go pominiemy i idzie z nami na autopilocie. Chyba że będzie jakaś niebezpieczna sytuacja. Nie masz czasu odpisać to daj po prostu znać. Możesz mrugnąć dwa razy. Wtedy poczekamy!
2. Nie mam pojęcia, czy mamy tu pozwolenie na łażenie czy też nie - skontaktowałam się z MG Norvelem i dostałam informację, że wystarczy mieć aurora bądź brygadzistę. Mam więc too cool Atreusa, brawa dla niego! Oficjalne pozwolenie (prośba o nie) poszła fabularnie, ale nie będę czekać na odpowiedź.
3. Morgana le Fay nadzoruje ten wątek, więc jak są pytania dotyczące fabuły wątku to idziemy do konsultacji do niej.
4. Jak coś jest nie tak, coś komuś nie pasuje, ktoś ma jakąś potrzebę, albo ma uwagę to pisać od razu, dogadamy się, a fajnie kiedy jakiś błąd/problem wychodzi od razu, bo i od razu można go rozwiązać. Pozwoliłam sobie akcję trochę przesunąć w pierwszym poście.
5. Ostatecznie możecie się dobrze bawić na tej sesji. Ale to jeśli musicie.

Kolejka do: 26.09.2023



RE: [25.06.1972] Atreus & Sebastian & Geraldine. I ja. | Polowanie na widma - Sebastian Macmillan - 22.09.2023

List od Prewetta bez dwóch zdań wzbudził zainteresowanie Sebastiana. Nie każdego dnia zostaje się poleconym do zlecenia przez Szefa Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Lazarus był specyficznym człowiekiem, jednak był też jego przełożonym. Woląc nie podpaść nikomu, kto stał wyżej od niego w hierarchii władzy Ministerstwa Magii, Macmillan zgodził się na udzielenie wsparcia Laurentowi.

Mam wrażenie, że Dolina Godryka jest obecnie na ustach wszystkich, pomyślał Sebastian, drepcząc po trawie, zmierzając w stronę miejsca zbiórki. Przez swój brak talentu w kwestii zaklęć translokacyjnych, do wioski przybył za pomocą Błędnego Rycerza. Może było z tym nieco więcej zachodu, niż przy zwykłej teleportacji, jednak na pewno było dużo bezpieczniej. A bezpieczeństwo Sebastian sobie cenił jak mało kto.

Sprawa Widm była Sebastianowi znana, chociaż nie do końca bezpośrednio. Próbował rozpytać rodziny o kwestię Zimnych, zanim ci w ogóle zostali tak nazwani przez prasę, jednak nie wynikło z tego zbyt wiele. Czyżby były to pierwsze oznaki tego, że nawet kowen trzymał pewny rzeczy w sekrecie przed krewniakami, którzy nie działali w jego strukturach? A może po prostu pytał nieodpowiednich osób?

Po dotarciu na skraj Kniei, Sebastian powitał każdego członka grupy mocnym uściskiem ręki. Gdy zorientował się, że grupa ta była większa niż trzy osoby, nieco się speszył, jednak wiedział, że nie ma już od tego odwrotu. Jakoś będzie musiał przeboleć przebywanie wśród ludzi. W gruncie rzeczy, cel był szczytny, prawda? Nauka! O nieznanym dotąd gatunku... Może nawet z innego świata!

Czy ktokolwiek z Państ... z was... widział te istoty na własne oczy? — spytał z zaciekawieniem Sebastian. Zerknął kątem oka na Atreusa i Geraldine. On sam nie był nawet na Polanie Ognisk podczas ataku, toteż nie miał wiedzy z pierwszej ręki. Ba, nie brał nawet udziału w akcjach wolontariuszy, bo w tym momencie był zajęty opieką nad swoim kuzynem i buszowaniem w siedzibie głównej kowenu. — Podczas lub tuż po Beltane mam na myśli.

Na wspomnienie o Limbo, Sebastian zaczął pocierać jedną dłonią o drugą. A więc ci nowi dementorzy imitowali wpływ zaświatów? Niedobrze, bardzo niedobrze... Mężczyzna momentalnie się zestresował. Rodzinna przypadłość sprawiała, że mógł zajrzeć na drugą stronę w okamgnieniu, jednak nie miał nad tym żadnej kontroli. Czy poszukiwanie tych stworzeń coś rozbudzi w jego darach po rodzinie Trelawney?

Nigdy nie egzorcyzmowałem dementora — skomentował niespodziewanie, wpychając ręce do kieszeni cienkiej kurtki. — To będzie... doświadczenie. Jakieś. — Wbił wzrok w ziemię, jednak zaraz znów go uniósł. — Lokalni mieszkańcy coś słyszeli? Gdyby to coś wyszło z lasu, to warto by było rozpytać w okolicznych domostwach.




RE: [25.06.1972] Atreus & Sebastian & Geraldine. I ja. | Polowanie na widma - Atreus Bulstrode - 22.09.2023

Sprawa widm, nie byłą Atreusowi tak obca, jak mogłoby się wydawać. Bo pewnie niezbyt by się nimi interesował, gdyby nie fakt że sam miał okazję jeszcze w maju pochylić się nad sprawą, która się z nimi łączyła. Potem zwyczajnie zaczął rozpytywać, tyle ile mógł, zbierając te nieliczne, lakoniczne informacje w głowie, żeby nie przyjść na polanę z pustymi rękoma. Chociaż może nikt nie miałby mu tego za złe? W końcu był tutaj głównie dlatego, że Prewett potrzebował kogoś z ładną, błyszczącą odznaką Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów i po prawdzie to Atreusowi wcale to nie przeszkadzało.
Na polanę w Dolinie zwyczajnie się teleportował, stawiając na miejscu o czasie i witając ze wszystkimi uściskiem dłoni. Cierpliwie wysłuchał co miał do powiedzenia Laurent, a że szybko uświadomił sobie, że tych słów może być bardzo, ale to bardzo dużo, wyciągnął papierosy, odpalając sobie jednego i z grzeczności oferując reszcie towarzyszy, gdyby tylko mieli ochotę.
- Ja nie. Nie po Beltane, a podczas święta, przynajmniej na polanie, nie dało się wyczuć niczego, o czym wspomina Laurent - odpowiedział na pytanie Sebastiana, wydmuchując dym gdzieś w bok. Podobnie jak on, nie miał okazji brać udziału w akcjach wolontariuszy, głównie dlatego, że był wtedy przykuty do łóżka w kowenie. Zamiast tego jednak, czytał raporty i wiedział, że możliwie przynajmniej jedna osoba została znaleziona jako ofiara tych stworów.
- A w co w ogóle chcemy ją łapać? Na sznurek? - zapytał, spoglądając to na Laurenta, to na Geraldine bo to oni zdawali się dysponować największymi pokładami wiedzy w zakresie magicznych stworzeń i pochwytywania. Bulstrode zwyczajnie chciał wiedzieć czy mają na to jakiś plan, albo przynajmniej szkic tego planu, zanim jeszcze zagłębią się w las.


RE: [25.06.1972] Atreus & Sebastian & Geraldine. I ja. | Polowanie na widma - Geraldine Yaxley - 24.09.2023

Temat widm bardzo nurtował Geraldine Yaxley. Zaczęło się od tego, że sama na jedno wpadła, kiedy przeszukiwała las po tym, co wydarzyło się podczas Beltane. Spotkanie należało do jednego z tych, o którym nie dało się zapomnieć. Chłód, który wtedy ogarnął jej ciało i strach, który je przeszywał było czymś, co nie spotkało jej jeszcze nigdy dotąd. Udało im się zwiać przed tymi stworami, jednak nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Między innymi chłopiec, którego szukała w lesie. Udało mu się przeżyć, jednak jakim kosztem? Znaleźli go starszego o wiele lat. Tyle, że dusza, dusza się nie zmieniła, tylko ciało. Zastanawiała się dlaczego. W tym wszystkim było bardzo wiele niewiadomych, co jedynie zachęcało ją do tego, żeby wziąć udział w ekspedycji, którą organizował Laurent.

Wiedziała, że jest to niebezpieczne, bo spotkała ofiarę tych stworów, nie powodowało to jednak, że uważała, że wyjście do lasu to zły pomysł. Szczególnie, że każdy z nich był profesjonalistą. Czuła, że to idealny moment, aby się zaangażować. W końcu mogła zaistnieć, może zostanie zapamiętana jako ktoś więcej niż morderca niewinnych stworzeń, bo często słyszała, że właśnie tym jest.

Yaxley teleportowała się na miejsce o umówionej godzinie. Wsadziła sobie papierosa w usta i go odpaliła, kiedy Laurent zaczął swoją mowę powitalną. Ona nie należała do dobrych mówców, zdecydowanie wolała słuchać i po prostu działać, ale dobrze było, że ktoś zamierzał to zrobić, mimo, że ten pompatyczny ton uważała nawet za trochę zbędny.

Przywitała również Sebastiana całkiem silnym uściskiem ręki wcześniej gasząc peta. Yaxley wyglądała na osobę gotową na wycieczkę w sam środek lasu. Była ubrana w lekką kurtkę, skórzaną, buty, które miała na stopach wydawały się ważyć sporo za dużo, jak na taką wycieczkę, jednak potrzebowała mieć pewność, że żaden stwór nie upierdoli jej w nogę. Do tego spodnie - sztruksowe. Na ramię miała narzucony plecak, w którym znajdowały się kanapki, woda i broń, cały zestaw noży, z którego korzystała. Przy pasie mężczyźni mogli dostrzec srebrny sztylet. Nie sądziła, że taka broń może jej pomóc z tym, z czym przyjdzie im walczyć, jednak czuła się bezpieczniej, kiedy miała ją obok. Włosy zaplotła w długi warkocz, żeby jej nie przeszkadzały.

- Ja widziałam. - Powiedziała krótko, zastanawiała się, czy to trochę nie za dużo powiedziane, ale chyba nie. - Pojawiły się w lesie po Beltane, kiedy przeszukiwałam Knieję. Wtedy nie miałam pojęcia, co to jest. Momentalnie ogarnęło mnie i mojego towarzysza uczucie zimna, chłód, który można było poczuć w każdej części ciała. - Próbowała im opowiedzieć o tym, co przeżyła, wcale nie było to takie proste. - Uciekliśmy, bo robiło się niebezpiecznie. - Chwilę wcześniej próbował ich zeżreć wielki pająk, więc pozostawało im tylko spierdalać, gdzie pieprz rośnie, aby nie zostać posiłkiem dla tych stworzeń.

- Znalazłam też w lesie chłopca. Ofiarę tych stworzeń. Powinniście o tym wiedzieć. On się postarzał, o jakieś pięćdziesiąt lat, jego ciało. Dusza została nietknięta, nadal był dzieckiem. - Jeśli by ich spotkało coś podobnego to pewnie byliby już dziadkami, albo zamienili się w proch.

Przeniosła spojrzenie na Atreusa zadał bardzo konkretne pytanie, na które niestety nie umiała odpowiedzieć. - Wydaje mi się, że najlepiej by było, gdybyśmy jednego odizolowali od reszty i wtedy metodą prób i błędów po prostu sprawdzili, co działa. - Nie mieli pewności, co może okazać się trafnym rozwiązaniem.




RE: [25.06.1972] Atreus & Sebastian & Geraldine. I ja. | Polowanie na widma - Laurent Prewett - 24.09.2023

Nie czuł się w pełni komfortowo w tej sytuacji, w jakiej, uwaga, postawił samego siebie. Zbierało się na to kilka zapewne nikogo nieinteresujących powodów, ale skoro takie prawo narratora - to i można się rozwlekać nad tematem. Była tutaj, no właśnie, osoba z Ministerstwa, polecona przez samego szefa departamentu (!!!), była łowczyni o niemałym charakterku i w końcu on - Atreus. Laurent nie bardzo wiedział, czy ma udawać, że się nic nie stało (a stało), czy jego "żarcik" był odpowiedni, czy... czy wszystko było na swoim miejscu. Chciał tym listem głównie pokazać, że może i stało się co stało, ale ciągle na niego liczy, że go potrzebuje, że mu ufa. Że Atreus może tutaj zaistnieć, być tego częścią. Mógł chociażby z Brenną, Patrickiem czy Victorią się jakoś tutaj ustawić i z którąś z tych osób podjąć te poszukiwania. A jednak nie było tak samo do końca, bo przynajmniej w sercu Laurenta tamta sytuacja się ciągle telepała zarówno poczuciem winy, jak i smutkiem... że Atreus to zrobił. Spoglądał przez moment na kuzyna, uśmiechnął się krótko, ciepło. Tak jakby ktokolwiek miał wątpliwości, czy akurat z tą osobą znali się bliżej, to raczej nie mogło być do tego wątpliwości. Jak zostało powiedziany, abstrahując od prywatnych koligacji, Laurent urodzonym liderem zdecydowanie nie był. Nawet jeśli miał charyzmę.

- Mam nadzieję, że przejście na "ty" się nam przysłuży, jeśli nie ma przeciwskazań. - Zwrócił się tutaj konkretnie do Sebastiana, bo z pozostałymi się po prostu znał. - Nie do końca można je "widzieć". - Tutaj ostrzegł od razu, żeby nie było wątpliwości. - Wszedłem z nimi w bezpośredni kontakt, co niekoniecznie było dość zdrowe. Ale przynajmniej potwierdziłem, że zaklęcie Patronusa działa. - Uśmiechnął się tutaj, przymykając na moment oczy, tak trochę... świadom, jak bardzo ryzykowne to było. Właściwie to bardziej ryzykowne niż stało się naprawdę. Bo poszedł tam wcale nie wiedząc, że to zadziała "naprawdę". - Prawdę mówiąc będę tutaj głównie polegał na Sebastianie. My będziemy. - Tak gdyby Sebatian na przykład zastanawiał się nad swoją rolą... tadaaam! Ta główna należała do niego. - Czy są rytuały odpędzające duchy, z czym się wiążą egzorcyzmy, czego potrzebujesz... ale przede wszystkim czy byłbyś w stanie dostrzec, czy rzeczywiście wywodzą się z Limbo, albo czy jest jakieś przejście, przez które na przykład nadal mogą przychodzić, albo które je z nim łączy? - Laurent może i wiedział, jak nawiązywać kontakt z duchami, ale cała ta reszta to... dla niego była niedostępna. - Tak, również chciałbym w pełni zebrać te informacje, przydałoby się też popytać o to dziennikarzy, są w końcu czuli na takie... - Nie dokończył, pokiwał głową na boki. Chyba było wiadomo, o co mu chodzi.

- Specjalistą od ujarzmiana stworzeń jest Geraldine. Natomiast podkreślę jeszcze raz niebezpieczeństwo tych stworzeń - nie jesteśmy w stanie z nimi walczyć. Szczególnie, że poruszają się w grupach. Wystarczy im chwila, żeby pochłonąć siły życiowe. Najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo. - Bo naprawdę igranie z nimi, żeby je łapać... Laurent zakładał to, dlatego o tym wspomniał, ale to była raczej "opcja" niż faktycznie coś do pełnego osiągnięcia na tej wyprawie. - Ta wyprawa może być mniej ekscytująca, niż zakładacie. - Uśmiechnął się przepraszająco, bo nie to, że planował ich zanudzić, ale Laurent nie chciał pchać sie w sam środek lasu, żeby komuś się stało coś bardzo złego. - Mam nadzieję, że każdy z was ma gotowy sposób na ucieczkę. Gdyby było ich za dużo, nie próbujcie walczyć. Uciekajcie od razu. - Upewnił się, że to było zrozumiałe i ruszył w stronę, gdzie ponoć widma miały wyleźć. Sławetne miejsce, gdzie leżeli Zimni*. Laurent wyciągnął mapę, gdzie Brenna zaznaczyła mu wszystkie informacje - trupy, miejsca, gdzie widma były widziane, ale to nie były w większości dokładne dane. Tak i zaczął to pokazywać i tłumaczyć reszcie.

- Chciałbym zacząć od tego miejsca, skąd one... mogły wyjść. Zostawię to już w twoich rękach. - Zwrócił się do egzorcysty. Bo może osoba odpowiednia widziała więcej niż inni? Jeśli nie znalazłby nic - trudno. Przecież świat się nie zawali. Abraksan szedł przy boku Laurenta, kiedy ten podał mapę dalej, żeby każdy mógł wygodnie na nią spojrzeć. - Z tego, co wiem, to nie mają żadnej konkretnej trasy, poruszają się w różnych grupach... choć może mają, tylko jeszcze tej prawidłowości nie widzimy.


*jeśli dobrze jako gracz zrozumiałam z opisów

Tura do 28, 23:00 (chociaż mnie zachwyciliście ♥)



RE: [25.06.1972] Atreus & Sebastian & Geraldine. I ja. | Polowanie na widma - Sebastian Macmillan - 25.09.2023

Im dłużej słuchał opowieści Geraldine i łączył je z coraz to kolejnymi informacjami dotyczącymi wydarzeń na Beltane, tym był bardziej zdziwiony. I nie tym, że taki stwór w ogóle zawitał w ich świecie. Poruszyło go to, że Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami nie podjął żadnych oficjalnych działań. Przez pierwsze kilka dni maja głośno było o akcjach Brygady i Biura Aurorów, ale tutaj się wręcz rysował kryzys! Kto wie, jak te widma mogły wpłynąć na lokalną faunę i florę?

Sebastian nie należał do grona zagorzałych obrońców magicznych stworzeń pokroju hipogryfów czy innych stworów, z którymi obchodzili się nastolatkowie w Hogwarcie, jednak nawet on był w stanie wywnioskować, że wizyta tych dziwnych widm mogła wywołać lawinę szkód, z której Knieja, a może i cała Dolina Godryka będzie się podnosiła całe lata. Jeden wielki kryzys. A Ministra Magii pewnie siedziała zamknięta w biurze i popijała kawusie. Ministerstwo w pełnej okazałości.

To coś kompletnie nowego w hmm magicznym ekosystemie. Ciężko będzie jednoznacznie sklasyfikować pochodzenie tego stworzenia bez jakichkolwiek badań czy testów. — Zamilkł na dłuższą chwilę, co by upewnić się, czy ta odpowiedź usatysfakcjonuje jego towarzyszy. — Teoretycznie możliwe, że te widma pozostawiają po sobie jakiś ślad, który może wskazywać na to, że wywodzą się z Limbo. Chociaż w tym konkretnym przypadku za większą wskazówkę uznałbym doniesienia ocalałych z Beltane. W gazetach pisano dosyć konkretnie o wizycie w zaświatach. — Skrzywił się na samą myśl. Wystarczyło mu, że mógł zaglądać na drugą stronę, nie czuł najmniejszych chęci, aby przenosić się tam osobiście. — To że reagują na zaklęcie Patronusa i objawiają cechy podobne do dementorów, jest szalenie interesujące. Ah, no i potwierdza, że istnieje sposób na odpędzenie ich. To powinno was... nas... cieszyć.

Pochodzenie zwykłych dementorów owiane było tajemnicą i Sebastian wątpił, aby nawet szefostwo departamentu, w którym pracował, miało jakieś konkretne informacje na temat tego, jak właściwie zostali powołani do życia. Ale te nowe zjawy? To była jeszcze ciekawsza sprawa. Gdyby miał postawić najbardziej wiarygodną hipotezę, to stwierdziłby, że w ramach wydarzeń na Beltane doszło do uchylenia bram do Limbo. Coś się przez nie przemknęło, złączyło z demontorem i bum, świat czarodziejów ma nowe tałatajstwo do ubicia. Problemem było to, że Sebastian w życiu nie słyszał o tym, aby w Dolinie Godryka była jakakolwiek kolonia strażników Azkabanu. To bardzo komplikowało sprawę i uformowanie jakichkolwiek precyzyjnych wniosków.

Jeśli gdzieś w Kniei jest wejście do Limbo, to je wyczuję — powiedział, niemalże parskając śmiechem. — To zaświaty, a one mają swoją energię, inną od tutejszej. — Może był nieco zbyt pewny siebie, ale zbyt dobrze znał swoje umiejętności, jak i rodzinne dziedzictwo. Drzwi na drugą stronę nie dało się łatwo przeoczyć. Chyba że zostało zakopane kilka metrów pod ziemią. — Duchy można wyegzorcyzmować i zamknąć ich esencję w małych pojemnikach. Ja stosuję do tego modlitwy kowenu. Gdy granica między światem żywych a umarłych staje się cieńsza podczas sabatów, odprawiamy wtedy duchy na drugą stronę. W nagłych przypadkach możliwe jest uchylenie drzwi do Limbo. Ale to w naprawdę naglących przypadkach. — Zrobił to ostatnio w podziemiach Ministerstwa Magii, jednak wtedy miał pomoc drugiego specjalisty. — Jeśli to widmo jest tej samej natury, co zwykłe duchy, to może da się i je zamknąć. Jeśli nie... — Rozłożył ręce. — Ciężko stwierdzić. Może osłabi je na tyle, aby je spacyfikować? Utrudni ruch? Pokaże prawdziwą formę?

Gdy skończyli omawiać jego rolę na czas misji, Sebastian w ciszy wysłuchał słów :Laurenta skierowanych do Geraldine. W międzyczasie starał się ułożyć w głowie jakiś plan. To nie było standardowe zlecenie, ale on też nie był standardowym egzorcystą. Może w jakiś sposób te dwa aspekty tego przedziwnego dnia dojdą do porozumienia?

Czyli centrum Polany Ognisk? — upewnił się Sebastian, zerkając przez ramię ich liderowi, co by przyjrzeć się mapie. — Cóż, jeśli faktycznie to tam się objawiły po raz pierwszy, to musiały zostawić po sobie jakiś odcisk... Jeśli nie to będę bardzo zaskoczony.

Sebastian nie lubił być zaskakiwany. I chyba właśnie z obawy przed tym, że do takiego scenariusza może jednak dojść, nie ruszył od razu przed siebie, a zamiast tego pozwolił, aby to reszta grupy najpierw doszła do porozumienia, a potem dała jasny sygnał do wyruszenia w dalszą drogę.




RE: [25.06.1972] Atreus & Sebastian & Geraldine. I ja. | Polowanie na widma - Atreus Bulstrode - 29.09.2023

Nie był pewien jak Laurent, ale on sam miał absolutnie zamiar udawać, że nic się nie stało. Zwyczajnie przejść nad tym do porządku dziennego, tym bardziej jeśli tego dnia mieli eksplorować pełną widm knieję. Bo tak zwyczajnie powinno być w tym momencie łatwiej, zamiast roztrząsać swoje błędy i konflikty z początku miesiąca.
- Co to znaczy nie do końca? - zapytał podejrzliwie, spoglądając na Prewetta. To w końcu były widoczne, czy nie, bo ta niepewność absolutnie go nie przekonywała, szczególnie że z bliska widział, co takiego potrafią zrobić.
W kwestii duchów i związanych z nimi rytuałów nie miał co się wypowiadać, bo oprócz wycieczki do Limbo, nie wiedział o tym absolutnie nic. Duchy były, przynajmniej w jego głowie, jak szkodniki. Czasem przydatne, bo można było z nimi porozmawiać o różnych rzeczach, ale z drugiej strony zdarzało się, że nawiedzały dane domostwa i sprawiały tylko problemy. A sam pomysł rozmowy z przedstawicielami prasy był dla niego raczej średni. Prasa miała to do siebie, że chętnie łapała za słówka i nieodpowiednio przeprowadzona z nimi rozmowa mogła się skończyć zwyczajnie źle. Zasiać niepotrzebną panikę, sprawić że ludzie uwierzą w przeinaczone fakty i temu podobne rzeczy, które nie były potrzebne Ministerstwu.
- A jaki jest twój sposób na ucieczkę, Laurencie? - zapytał, przenosząc spojrzenie na kuzyna. Kiedy ostatni raz sprawdzał, nie posiadał on zdanego egzaminu z teleportacji i jeśli miał w planie biec ile sił w nogach, to mogło się to dla niego średnio skończyć. - Ratowanie siebie samego to bardzo dobra taktyka, ale jeśli przynajmniej jedno z nas nie jest w stanie się teleportować, proponuję trzymać się razem nie ważne co się będzie działo - wyjaśnił, rozglądając się po wszystkich, żeby mieć pewność że go rozumieją. - Jeśli coś się stanie, a widma są wrażliwe na zaklęcie patronusa, wtedy mamy większe szanse, że któreś się powiedzie i uchroni całą grupę przed atakiem. Jeśli jednak wszyscy mamy pewny sposób na ucieczkę, proponuję żebyśmy w razie czego wyznaczyli sobie miejsce zbiórki. Na przykład w samym mieście, gdzie powinniśmy być bezpieczni.


RE: [25.05.1972] Atreus & Sebastian & Geraldine. I ja. | Polowanie na widma - Geraldine Yaxley - 30.09.2023

Ta dyskusja była całkiem burzliwa. Szkoda tylko, że odbywała się w tym miejscu i czasie, a nie wcześniej. Skoro się tutaj zebrali, to powinni być pewni tego, że chcą wejść do lasu, a nie teraz rozważać za i przeciw. Yaxley wyciągnęła fajkę i wsadziła ją sobie w zęby, kiedy mężczyźni dyskutowali. Ona wiedziała, czego powinna się spodziewać, potrafiła uciec, więc też to nie było dla niej obawą.

Z ciekawością słuchała tego, co mówi Sebsatian. W temacie duchów ona była zupełnym laikiem. Od zawsze bardziej interesowało ją to, co materialne, jednak nie ukrywała że mówił na tyle ciekawie, że słuchała go uważnie. Wydawało jej się, że on był najbardziej istotną osobą z wszystkich tutaj zgromadzonych. W końcu mieli do czynienia ze stworami z innego świata.

- Myślisz, że udałoby ci się zamknąć jedno z tych widm w kartonie? - Niesamowicie ją bawiła ta wizja, jednak mówiła naprawdę poważnie. Może to był jakiś pomysł, jakaś droga. Nie sądziła, że uda jej się ujarzmić widmo, skoro był one niematerialne, jak niby miała to zrobić. Związać je sznurkiem? Pomysł Sebastiana wydawał jej się być zdecydowanie bardziej konkretny. Będą musieli tego spróbować.

Po raz kolejny wtrąciła się do dyskusji, kiedy Lauren powiedział o tej ucieczce. Nie podobało jej się to podejście. Nie należała do osób, które zostawiały kompanów samym sobie, tym bardziej w starciu z takimi stworzeniami. - One się boją większych skupisk ludzi. Nie możemy się rozdzielać, nie możemy nikogo zostawić, wtedy mogą zaatakować tę osobę, a zdecydowanie nie chciałabym mieć żadnego z was na sumieniu. - Ona pewnie by uciekła, ale jaką miałaby pewność, że reszcie również się to udało? Żadną. Kto, jak kto, ale Geraldine Yaxley nie zostawiała nikogo, tym razem nie mogło być inaczej. Najwyraźniej Atreus miał podobne zdanie.




RE: [25.05.1972] Atreus & Sebastian & Geraldine. I ja. | Polowanie na widma - Laurent Prewett - 30.09.2023

- To znaczy, że są niewidzialne, ale można dostrzec ich ruch. Przepraszam, Atreusie, ale nie potrafię tego dobrze opisać. - Wyjątkowo, jak na siebie, brakowało mu słów do opisywania rzeczywistości. Ale wrażenie z obserwacji tych stworzeń było tak specyficzne, że niepodobne do niczego innego.

Wszystko to było teorią. Cóż, może nie dokładnie "wszystko", bo niektóre rzeczy były wiadome - jak to, że nie zostawiały po sobie fizycznych śladów, że działał na nie patronus i kilka innych czynników. Kiedy jednak mówimy o ich związku z Limbo to tak - to było "teoretycznie". Aby przeszło na "w praktyce" potrzebne były dowody, badania i wiele innych elementów. Laurent nie miał pojęcia, co Departament Tajemnic ma z widmami wspólnego, że Brenna pisała o ich zainteresowaniu tematem. Nie znał nikogo z tego towarzystwa, albo przynajmniej teraz nikt mu nie przychodził do głowy, kto na takie pytania mógłby odpowiedzieć. Zostawało więc dopasowanie się do tego, co mieli i granie pod to komando. Może się okazać, że to wszystko jest zbędne, niepotrzebne, że osoby odpowiedzialne za to - czyli wspomniany Departament Magicznych Stworzeń był tu zupełnie zbędny, bo ta sprawa wykraczała ponad głowy takich, jak oni. Dlatego kontaktował się z Lazarusem Rowlem. Ku swojemu zaskoczeniu nie dostał odpowiedzi, że już się tym zajmują, nie. Lazarus zabrzmiał wręcz na osobę zaskoczoną faktem, że zajął się tym ktokolwiek i jeszcze z nim skontaktował.

- Rozmawiałem z Victorią Lestrange, która powiedziała, że odczuwa przy tych istotach to samo, co czuła w Limbo. - Odparł na słowa Sebastiana, ale spoglądał przy tym na Atreusa. Będzie miał okazję sam się przekonać, o ile natrafią na któreś z tych stworzeń w dalszej wędrówce. - Cieszy mnie to. Właśnie ilość tych teorii chciałbym albo ograniczyć, albo zamienić je w twierdzenia, jeśli wszystko by się udało. - Czyli jeśli rzeczywiście Sebastian wyczułby to Limbo, jeśli wyczułby je od tych stworów, jeśli udałoby się zamknąć jakiegoś stwora w... pudełko. W co? Blondyn uniósł brwi w zdziwieniu, spoglądając z zainteresowaniem na egzorcystę, bo pierwszy raz w sumie o tym słyszał. - Chciałbym się o tym przekonać. Jeśli jest taka możliwość i jeśli czujesz się na to gotowy. - Nie wiedział, czy to wymagało specjalnych przygotowań, rytuałów, czy egzorcysta musiał przygotować krąg, czy może zawczasu potrzebował tygodnia modlitw nad pojemnikiem, w którym duch miałby zostać zamknięty.

- Owszem, najpierw tam. Potem proponuję przejść nieopodal miejsc, w których widziane były. Przede wszystkim sprawdzić, czy mają skłonność do wychodzenia z Kniei, czy nadal gnieżdżą się w jej głębinach. - Bo to było dla samego Laurenta najbardziej niepokojące - że zaczną się wylewać z lasu.

- Gwarantuję, że zabiorę Laurenta w bezpieczne miejsce. - Odezwał się abraksan idący obok Laurenta, spoglądając czerwonym okiem na Atreusa. Ach, tak... odwaga. W przypadku tych stworzeń Laurent miał wrażenie, że odwaga to było stanowczo za mało, ale jednocześnie właśnie jej potrzebował. Pewności Geraldine i Atreusa, że poradzą sobie ze wszystkim. Tylko to "wszystko" to czasami za wiele. Oczywiście, że musieli trzymać się razem, dlatego też zebrał tę drużynę pierścienia...

- Mówiłem o sytuacji, w której widma nas przytłoczą, nie przy pierwszym lepszym spotkaniu z nimi. - Uściślił. - Geraldine - jeśli mówimy o pojemnikach udało ci się zorganizować coś, co byłoby w stanie poskromić takie widmo? - Nawiązując do ich rozmowy, że miała skontaktować się z osobą, która zna się na nekromacji oraz do tego, że była odpowiedzialna za organizację sprzętu, który uzna za stosownie pomocny przy tej eskapadzie.

Zbliżali się do polany, ale tego nie do końca się Laurent spodziewał. Tego - to znaczy Departamentu Tajemnic na miejscu uwijającego się jak mróweczki. Może i rzeczywiście trzeba było ustalić wszystko wcześniej - ale wcześniej to znaczy kiedy? Podróż przez las to czas sam w sobie - wystarczający na ustalenia, tak w mniemaniu Laurenta. Blondyn nie sądził, że obecność Atreusa i jego odznaki będzie faktycznie potrzebna. A przynajmniej nie tak szybko.


4.10, do godziny 23.



RE: [25.05.1972] Atreus & Sebastian & Geraldine. I ja. | Polowanie na widma - Sebastian Macmillan - 02.10.2023

Znajome nazwisko, pomyślał, przyjmując do wiadomości informacje od Prewetta. Nie miał powodu, aby próbować zaprzeczać temu, że Lestrange faktycznie mogła doznać podobnych wrażeń. Mimo to nieco go to martwiło. Do tej pory wszelkie kontakty z Limbo były przeznaczone dla osób, które faktycznie wiedziały, co robią i znały niebezpieczeństwo. Sam fakt, że jeszcze przed kilkoma tygodniami grupa niedoświadczonych w tych arkanach czarodziejów i czarownic zaczęła grzebać przy wymiarze zmarłych, był szalenie niepokojący.

Kartony są mało ekonomiczne — odparł, postanawiając jednak nie wdawać się w szczegóły. — Preferuję małe szkatułki i medaliki.

Na samą myśl, że miałby zamykać duchy w kartonach lub pudełkach po butach, zaczynał go boleć portfel. Biorąc pod uwagę, że jako egzorcysta podróżował od czasu do czasu za granicę, to pewnie w życiu by się nie wypłacił, gdyby miał transportować wyklętych w tak wielkich opakowaniach. A tak? Kilka modlitw, zatrzaśnięcie wieczka i mógł wrócić do Londynu z puzderkiem w kieszeni.

Przynajmniej mamy jasną sytuację. — Pokiwał głową na prośbę Laurenta. Nie przychodziłby tutaj, gdyby nie brał pod uwagę tego, że będzie musiał odprawić z Kniei jakiegoś ducha – bez względu na to, z jakiego zakątka Limbo by się nie wygrzebał. — Macie jakąś ozdobę, którą chcecie przekazać na tymczasowe lokum dla tego Widma? — Otaksował nieobecnym wzrokiem resztę zebranych. — Jeśli nie, to użyję swojego, ale wystawię wam za to fakturę.

Kąciki ust Sebastiana uniosły się delikatnie. W żadnym stopniu nie był to żart. Ile to razy rodzina opętanego czy inni zleceniodawcy odmówili zaopatrzenia Sebastiana w coś, co mógł wykorzystać podczas rytuału? Jak tak patrzył na Atreusa, Geraldine i Laurenta, to cała trójka wyglądała na całkiem majętnych. Odkupienie wisiorka nie powinno być dla nich problemem.

Umiesz robić sidła na duchy? — Uniósł z zainteresowaniem brwi, gdy uwaga wszystkich skupiła się na pannie Yaxley.

Na widok pracowników Departamentu Tajemnic, Sebastian momentalnie zaczął się krzywić. Zaraz z krzaków wyskoczy Brygada Uderzeniowa i Biuro Aurorów, skomentował w myślach. Była to swego rodzaju niespodzianka. Sądził, że to służby bezpieczeństwa miały się opiekować Knieją z uwagi na dziwne zdarzenia, które ostatnimi czasy nękały Dolinę Godryka.

Sugeruję, żeby Auror poszedł przodem — zaproponował, momentalnie zwalniając kroku. Jak Atreus wyląduje na czele ich pochodu, to mieli większe szanse na to, że ktoś faktycznie zdoła na czas wyczarować magiczną tarczę. W swoje umiejętności pod tym względem Macmillan zbytnio nie wierzył.