Secrets of London
[Maj,1972r.] Rosja, Wielka Brytania - Witaj, Anglio - Wersja do druku

+- Secrets of London (http://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Poza schematem (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=29)
+--- Dział: Reszta świata i wszechświata (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=26)
+--- Wątek: [Maj,1972r.] Rosja, Wielka Brytania - Witaj, Anglio (/showthread.php?tid=2914)



[Maj,1972r.] Rosja, Wielka Brytania - Witaj, Anglio - Nikolai Petrov - 17.03.2024

Nie spał całą noc. Przez całą długą noc, powolne osiem godzin, kręcił się na wszystkie możliwe strony, zmieniał pozycję miliony razy i okrywał się kołdrą po same uszy tylko po to, by zaraz z grymasem zrzucić ją na podłogę, a po kolejnych długich sekundach sięgnąć po nią i znów na siebie naciągnąć. Bezsenność była uciążliwym schorzeniem, Eliksir Słodkiego Snu podawany był mu w ograniczonych, kontrolowanych dawkach, aby uniknąć uzależnienia, ale coś podpowiadało mu, że ta noc nie przyniosła mu sennego ukojenia z powodów zdrowotnych. Zacisnął usta, wpatrując się w niewielką plamkę na idealnie białym suficie, gdy szept w jego głowie mruczał jego jaźni prawdę, której wciąż usilnie nie chciał do siebie dopuścić - nie mógł zasnąć, ponieważ nie chciał, by noc się zakończyła i ustąpiła swojego miejsca dniowi. Nie chciał, aby wschodziło słońce, a kalendarz wskazał kolejny dzień. Bał się? Może trochę… Był rozgoryczony? I to jak!

W tej samej pozycji spędził przeciągające się minuty, a może godziny, aż pierwsze promienie wschodzącego dnia rozjaśniły horyzont i zaczęły wdzierać się do pokoju przez przerwę między ciężkimi, szmaragdowymi zasłonami. Słabe jeszcze światło rozjaśniło delikatnie pokój, w którym spędził tyle lat, który był jego więzieniem i azylem, w którym mógł schować się przed światem, gdy ten obnażał na niego swoje kły, lub eksponować swoje brudne sekrety tym, których imion zapominał wraz z nastaniem jutrzenki. I to właśnie te sekrety, którymi podzielił się z nieodpowiednimi osobami, sprawiły, że nastał ten dzień. Dzień, w którym ojciec przestał mu już “pobłażać” i przestał “wierzyć, że był to jednorazowy, głupi wybryk” i postanowił po prostu pozbyć się problemu, którym był niereformowalny syn.

Niechętnie podniósł się z łóżka jeszcze zanim skrzat domowy zapukał do drzwi i wsunął się do pokoju, kłaniając tak nisko, aż jego długi nos przesunął się po ciemnych panelach, którymi wyłożona była podłoga. Młody czarodziej zignorował skrzata. Chwycił ubrania, leżące na krześle i wszedł do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Ciepły prysznic pozwolił mu odprężyć się po kolejnej nieprzespanej nocy, ale ta chwila relaksu nie trwała długo, bo wkrótce skrzat domowy swoim piskliwym głosikiem przekrzyczał szum wody i powiadomił go, że jego matka i młodszego rodzeństwo czekali na niego na dole, w jadalni. Z cichym westchnieniem zakręcił wodę, osuszył się ręcznikiem, naciągnął bieliznę i spodnie i wyszedł z łazienki, ręcznik nakładając na włosy. Skrzat podał mu przygotowaną koszulę, złożoną w schludną kostkę. Przebrał się z ociąganiem, sięgnął po różdżkę, zaklęciem wysuszył włosy i wreszcie wyszedł z pokoju, różdżkę wsuwając za szlufkę spodni. W posiadłości było aż przeraźliwie cicho. Portrety wciąż były pogrążone w słodkim śnie.

Jego matka podniosła głowę w tym samym momencie, w którym zszedł z ostatniego stopnia schodów i podążała za nim wzrokiem, dopóki nie zajął miejsca na krześle obok niej. Chwyciła delikatnie dłoń Nikolaia, ścisnęła ją i uśmiechnęła się do syna ciepło. Grigorij i Galina siedzieli po drugiej stronie stołu ze spuszczonymi głowami i drżącymi wargami, ułożonymi w podkówkę. Ich oczy błyszczały od zbierających się w nich łez. Nikolai uśmiechnął się na ten widok i byłby podniósł się z krzesła, by potargać ciemnobrązowe główki bliźniąt, gdyby na ich talerzach nie pojawiło się oczekiwane śniadanie. Jedli w ciszy, przerywanej jedynie stukaniem sztućców i krzątaniną skrzatów za drzwiami do kuchni. Ojca i Pyotra, oczywiście, nie było i nie trzeba było być Wróżbitą, by domyślić się, że obaj siedzieli obecnie w swoich biurach w Ministerstwie Magii, wielce zajęci swoją pracą. Wielcy bohaterowie. Aurorzy za knuta.

Nikolai był absolutnie pewien, że to Pyotr podsunął ich ojcu pomysł, by jego młodszego brata odesłać za ocean, do Wielkiej Brytanii, gdzie mieszkał ich stryj. W końcu czym był dla niego młodszy brat, który nie podzielał ambicji ojca, a łaził po jakichś hodowlach, karmił hipogryfy i lunaballe, i sprowadzał do domu kobiety i mężczyzn, by zabawić się z nimi w nocy a w dzień zapomnieć ich imion, jak nie hańbą? Czym był taki syn jak nie bijącą po oczach plamą na nieskazitelnie czystej do tej pory reputacji czystokrwistej rodziny? Na co był im niereformowalny dzieciak, do którego nie docierały prośby matki, ani groźby starszego brata? Na co był im dziedzic, który nie chciał podążać za swoim ojcem?

Odesłanie go na inny kontynent było więc dla nich idealnym rozwiązaniem problemu, który nie pozwalał się rozwiązać w żaden inny sposób. Oczywiście, nikt nie znał prawdziwego powodu, przez który Vitalii Petrov, Szef Biura Aurorów, wysyłał swojego drugiego syna do Wielkiej Brytanii zaledwie rok po ukończeniu przez niego szkoły, jeszcze zanim zdążył podejść do szkolenia na aurora, jak się po nim spodziewano. Według oficjalnej wersji młodszy brat Vitaliiego, Vladimir, podupadł na zdrowiu i jego ulubiony bratanek postanowił przenieść się do Anglii, by otoczyć stryja opieką. Co za biedactwo… Nikt nie mógł wiedzieć o schadzkach Nikolaia. Nikt nie mógł wiedzieć o jego braku ambicji. Nikt nie mógł wiedzieć o jego uzależnieniach. Reputacja rodziny musiała pozostać czysta jak łza.
Do ich planowego wyjścia zostało jeszcze trochę czasu. Nikolai wrócił do pokoju, z którego zniknęły już wszystkie rzeczy, które chciał bądź musiał zabrać ze sobą, i pokój zrobił się tak dziwnie pusty. Kol usiadł przy biurku, przyzwał pergamin, pióro i kałamarz i napisał listy. W końcu jego wyjazd nie miał trwać jedynie kilku dni, więc powinien powiadomić wszystkich hodowców, którym regularnie do tej pory pomagał, że więcej nie będzie mógł składać im wizyt. Cztery nazwiska, które stały mu się tak bliskie, i cztery domy, do których często wracał o wiele chętniej, niż do swojego własnego. Cztery nazwiska, którym biała płomykówka niosła zapieczętowane listy.

-Wydziedziczenie mnie zwróciłoby w stronę ojca nieprzychylne spojrzenia - powiedział, przesuwając powoli palcami po swoim imieniu na rodzinnym gobelinie. - Ludzie zaczęliby zadawać pytania. To cud, że do tej pory ich nie zadawali, prawda? Nas wszystkich obowiązywała Przysięga Milczenia, bo nikt z nas nie chciał wywołać skandalu. Gdyby ktokolwiek się dowiedział, Ojciec w pewnym momencie by pękł i wszystko by się wydało - odwrócił się powoli, unosząc kącik ust w cynicznym uśmiechu. - Najstarszy syn poszedł w ślady ojca i został znanym w całym państwie Aurorem, a drugi syn sprowadza do swojej sypialni mężczyzn. Ujma na honorze, czego nie zniosłaby nasza familia. Wszystko i wszystkich chcą kontrolować, więc odesłanie mnie za ocean jest dla ojca o wiele wygodniejsze. I dla Pyotra. Mylę się?

Wargi Kateriny zacisnęły się w wąską linię, gdy na sekundę przesunęła wzrok na rodzinny gobelin. Uniosła wyżej podbródek.

-To nie była dla nas łatwa decyzja, synu. Nie była łatwa dla niego.

-Nie wyglądał na zakłopotanego.

-Robi to również dla twojego dobra. Jesteś pełnoletni, więc rodzina nie miałaby skrupułów, by zniszczyć ci życie, jeśli splamiłbyś dobre imię rodu.

-...Nasza rodzina potrafi być okrutna, nieprawdaż? Chcą kontrolować i kontrolują każdego. Nawet, jeśli osiągnął pełnoletność.

-Zapytaj o to swojego stryja.

Kochany stryj, Vladimir Petrov, którego dziadek Nikolaia również odesłał za ocean, gdy Kol był jeszcze małym chłopcem. Vladimir miał to nieszczęście zakochać się w mugolskiej dziewczynie. Planował z nią uciec, lecz krewni dowiedzieli się o ich romansie. Po dziewczynie i jej rodzinie słuch wszelki zaginął i familia zadbała, by Vladimir pozostał posłuszny.

Katerina uśmiechnęła się delikatnie, zbliżając się do syna i kładąc dłoń na jego policzku.

-Powinniśmy się zbierać. Niedługo musimy wychodzić.

Nie było już nic ani nikogo, na kogo mieli czekać, więc bez zbędnego ociągania się nałożyli płaszcze (Katerina próbowała jeszcze przekonać bliźniaki, by zostały w domu, ale Grigorij i Galina zdecydowanie odmówili), skrzat domowy zniósł magicznie zmniejszoną walizkę Nikolaia, Kol wsunął jeszcze dokumenty do wewnętrznej kieszeni płaszcza, i mogli za pomocą sieci Fiuu przenieśc się do portu, gdzie czekał już statek, mający zabrać Nikolaia do Wielkiej Brytanii.

I w tym momencie Vitalii i Piotr również się nie pojawili, chociaż Katerina przejawiała nadzieję, że jej małżonek oraz najstarszy syn jednak znajdą chwilę przerwy od pracy i jednak się pojawią, by pożegnać Kola. Nie pojawili się jednak. Najwidoczniej praca była dla nich o wiele ważniejsza. Nikolai uśmiechnął się pocieszająco do matki - on nie pozwolił sobie nawet przez sekundę wierzyć, że ojciec lub brat poświęcą dla niego choćby niewielką cząstkę swojego czasu.

-Opiekuj się dobrze stryjem - powiedziała matka, żegnając się z nim czule. - Pamiętaj, by nie pakować się w kłopoty i wyślij co jakiś czas list.

Oczywiście, ona również musiała wpasować się w rolę. Co za szopka… Bliźniaki zawyły żałośnie, wtulając się w brata, przez co kilkoro przechodniów odwróciło w ich stronę głowy. Nikolai zaśmiał się cicho, tuląc do siebie swoje młodsze rodzeństwo. Urocze szkraby.

-Bądźcie grzeczni - powiedział, kucając przed bratem i siostrą i ocierając ich łzy. - Nie sprawiajcie mamie problemów i schowajcie czasami odznakę Pyotra - mrugnął do bliźniąt porozumiewawczo. - Tylko tak, żeby jej za szybko nie znalazł.

-Nikolai! - Katerina aż tupnęła nogą.

Nikolai znów się zaśmiał, podniósł z klęczek i poczochrał gęste czupryny bliźniaków, nim chwycił rączkę walizki i wspiął się po trapie na pokład statku.

Rejs był długi. Niezliczone godziny, podczas których Nikolai na przemian przysypiał, wpatrywał się w morze, zajmował myśli lekturą jednej z licznych książek, lub przechadzał się po okręcie i wdawał się w krótsze bądź dłuższe konwersacje z innymi pasażerami, którzy utknęli na statku na równie długie godziny, co on. Słońce było już wysoko na niebie, gdy dobili do angielskiego portu i wszyscy pasażerowie zeszli ze statku, dziękując załodze za bezpieczną podróż. W tłumie niełatwo udało mu się odnaleźć stryja.

-Witaj, Nikki - powiedział Vladimir, zamykając bratanka w niedźwiedzim uścisku. - Znowu nabroiłeś?

Reszta była już formalnością. Załatwienie Nikolaiowi karty pobytu na szczęście nie zajęło im tak dużo czasu, jak spodziewał się Vladimir, i wreszcie mogli przenieść się do Doliny Godryka, gdzie Vladimir mieszkał w swoim niemałym, przytulnym domu. Nikolaia nie zdziwiła obecność dwóch puchatych kugucharów - Vladimir uwielbiał zwierzęta, a poza tym wielokrotnie chwalił się swoimi pupilami w listach. Kuguchary obwąchały Nikolaia i przebiegły kilka razy między jego nogami, gdy wchodził i stawiał swoją walizkę w przestronnym salonie.

-Twój pokój jest na górze - powiedział Vladimir, wieszając ich płaszcze na wieszaku. - Wszyscy jest już gotowe.

Pokój, który przygotował dla niego stryj, był mniejszy, niż ten w ich rodzinnej posiadłości w Moskwie, ale był o wiele cieplejszy. Zamknięta walizka trafiła pod ścianę, a Nikolai wyciągnął się na miękkim łóżku, zdejmując wcześniej buty.

Od teraz to miał być jego dom.