Secrets of London
Tibur — Sowa Philomeny - Wersja do druku

+- Secrets of London (http://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Wademekum (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Spis powszechny (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=28)
+---- Dział: Korespondencja (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=36)
+---- Wątek: Tibur — Sowa Philomeny (/showthread.php?tid=3877)



Tibur — Sowa Philomeny - Philomena Mulciber - 12.09.2024

Korespondencja Philomeny
listy dostarcza wam Tibur
Sowa hodowlana, są papiery na jej szlachetny rodowód. Pierwszej klasy mieszanka genetyczna, sowa niezawodna, lojalna, poddana profesjonalnej tresurze u topowych sowich behawiorystów.



RE: Tibur — Sowa Philomeny - Scarlett Mulciber - 22.10.2024

24.08.1972

Najdroższa Prababciu,

Oczywiście, że znane mi jest twe imię.
Aczkolwiek studiowanie rodzinnych annałów, choćby najbardziej szczegółowe, jest niczym w obliczu możliwości spotkania się z tobą - zapełnienia pewnej luki, która powstała.
Nie posiadam się z radości - i nie są to puste słowa, gdyż na takowe mam alergię.
Cieszę się na nasze spotkanie i pokładam nadzieję, że nie zawiedziesz się, a nasze spotkanie będzie początkiem pięknej nowej więzi, którą mam zamiar należycie pielęgnować.



Z wyrazami szacunku i miłości
Twoja wnuczka
Scarlett Mulciber



RE: Tibur — Sowa Philomeny - Lorien Mulciber - 02.11.2024

List dotarł do Philomeny 31.08. późnym wieczorem. Napisany na pięknej papeterii, nieco mniej pięknym charakterem pisma Lorien.
31.08.1972, Little Hangleton

Droga Philomeno,

W pierwszych słowach chciałam Ci podziękować - zapewniam Cię, że wśród licznych kwiatów, kondolencji, łzawych listów, obietnic i życzeń - Twoja wiadomość pozostawała jedną z najszczerszych jakie otrzymałam.

Jestem Ci winna jednak przeprosiny - domyślam się bowiem, że informacja o śmierci mojego męża nie została Ci należycie przekazana. W sposób odpowiedni dla kogoś Twojej pozycji w rodzie i społeczności. Wybacz mi to proszę - zdaję sobie sprawę z urazy jaką było ci dane odczuć. Nie zasłużyłaś na nią.
Wiedz jednak, że nie ja ponoszę za to winę. Nie obarczaj ów winą proszę również Alexandra - był mi jedyną pomocą i pociechą w ostatnich dniach jaką otrzymałam od tej rodziny.

Informację o śmierci męża otrzymałam od zaniepokojonej właścicielki zakładu pogrzebowego do którego udał się mój szwagier. Zaniepokojonej, że nie wykonałam swoich powinności, przekazując je w ręce brata denata. Wiedz, że ich nie przekazałam. Trzymano mnie w niewiedzy, próbowano załatwić wszelkie formalności bez mojej ingerencji - zapewne za moje pieniądze, ale na to wybacz pozwolić nie mogłam.
To spod mojej dłoni wyszedł nekrolog. To ja zadbałam, by rodzina została jakkolwiek poinformowana, choć szwagier odciął mnie od podjęcia jakichkolwiek decyzji na temat tego gdzie, kiedy i z jakimi honorami powinien zostać pochowany mój mąż. To zniewaga, której przemilczeć nie mogę. Obdarto mnie z praw, które mi się należą jako wdowie. Uderzono w społeczną pozycję. Zostało mi odebrane miejsce, które od miesięcy nazywałam domem, gdy przeszło pod jurysdykcję Richarda.
W chwilach, gdy potrzebowałam pocieszenia i zrozumienia - zostałam pozostawiona bez opieki i w poczuciu chronicznego zagrożenia, przez członków rodu Mulciber. Matka jedna wie jak bardzo jestem wdzięczna Alexandrowi (nie mów mu tego proszę), że mnie tamtej nocy nie zostawił i zabrał do siebie. Nie uważam, żeby mój szwagier był niebezpiecznym człowiekiem, ale uważam go za zawziętego, niechętnego mi głupca, który w obliczu tragedii jaka go spotkała - mógłby popełnić błąd. W całej swojej karierze zbyt wielu takich poznałam, by ryzykować swoim zdrowiem i życiem.

Wolą mojego męża było… Niepozostawienie mi niczego w testamencie. Nawet wdowiego knuta, bym mogła się nim udławić.
Potraktował mnie jak obcą, jak intruza. Szkodnika, dla którego nie ma miejsca w rodzinie. Jeśli o zmarłych wolno pisać dobrze lub wcale - w tym miejscu powinnam zamilknąć. Ale nie mogę.
Nie popełniłam żadnego błędu - przysiąc Ci mogę, że byłam mu dobrą, wierną żoną. Chciałam spełniać swoje obowiązki małżeńskie, ale powiedz mi jak je spełniać, gdy mąż każdą noc spędza poza własną sypialnią? Zapewne doszły Cię plotki o przyczynie mojego wyjazdu parę miesięcy wcześniej - są prawdą. Moja choroba doprowadziła do tragedii - straciłam dziecko, ale przyczyn tego zrozumieć nadal nie mogę. Nie próbuję. Wiedz jednak, że to nie mój strach, a jego zaniedbania w spełnianiu małżeńskiej powinności sprawiały, że jedynym prawowitym spadkobiercą pozostaje Sophie Mulciber. Bękarty… To temat, który chciałabym poruszyć z Tobą osobiście. Nie są to rzeczy, o których winno się pisać.

Nie wiem co zrobić powinnam, ale wiem co zrobić zamierzam.
Nie porzucę swojego nazwiska, choćby mi przyszło w dalszej przyszłości porzucić stan wdowieństwa.
Nie porzucę przynależności do rodziny i rodu, bo owa przynależność mi się należy.
Nie porzucę mojej pasierbicy, którą pozostawiono bez żadnego wsparcia na łasce mężczyzny, któremu zależy tylko na jej wianie.

Ale w tym wszystkim potrzebuję właśnie Ciebie - nie miłej sercu, wieloletniej opiekunki i mentorki, ale prawnika. Nie będę kłamać - chcę kompensacji za wyrządzone mi krzywdy i zamierzam rozszarpać zgniłe truchło tej gałęzi rodziny, choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię.
Wiesz, że jestem jedyną szansą, żeby dziedzictwo Francisa nie poszło na zmarnowanie.

Z wyrazami szacunku i miłości
Lorien Mulciber



RE: Tibur — Sowa Philomeny - Alexander Mulciber - 10.02.2025

Odpowiedź na ten list Philomeny, nadesłana 4 IX 1972 roku na oficjalnej papeterii Departamentu Tajemnic, była krótka, acz treściwa.

Owszem, dlatego nazwałem tę fundację na cześć Donalda.

Z wyrazami szacunku i miłości,
Alexander