Secrets of London
[26.03.72, Nokturn] Brenna i Sophie - Wersja do druku

+- Secrets of London (http://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena główna (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5)
+--- Dział: Ulica Śmiertelnego Nokturnu (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=21)
+--- Wątek: [26.03.72, Nokturn] Brenna i Sophie (/showthread.php?tid=582)



[26.03.72, Nokturn] Brenna i Sophie - Brenna Longbottom - 29.11.2022

adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - Badacz Tajemnic


Ulica Śmiertelnego Nokturna znajdowała się zaledwie rzut kamieniem od Pokątnej, a mogłoby się wydawać, że obie aleje należą do zupełnie różnych światów. Na Nokturnie straszyły odrapane fasady budynków, okna często były pozabijane deskami, a wejście do ciemnego zaułka mogło być ostatnią rzeczą, jaką zrobisz. Zakapturzone, podejrzane indywidua, spotykało się tu na każdym rogu, a w sklepach i lokalach rzadko oferowano takie towary, jakie znajdowało się na Pokątnej.
Brenna Longbottom  pochodziła z innego świata niż większość bywalców Nokturna. Ulica nie była jej jednak obca, a ona czasem zapuszczała się w niektóre jej zakątki - choć rzadko w głąb i nigdy aż do podziemnych ścieżek, a przynajmniej nie sama. Tego dnia zaprowadziły ją tutaj na wpół służbowe, na wpół prywatne próby namierzenia czarodzieja, u którego ponoć pewien mag kupił naszyjnik, który z kolei potem wpadł w ręce Brenny... i okazał się przeklęty. Służbowe - bo dochodzenie prowadzono oficjalnie. Prywatne - bo Brenna aż za dobrze wiedziała, że jeżeli zgodnie z wolą przełożonego pojawią się tu jutro, w grupie, to nagle wszyscy potencjalni świadkowie oślepną, ogłuchną i dostaną zbiorowej utraty pamięci.
Prędzej porozmawiają z kobietą ubraną w nijaki strój, oferującą srebrną monetę niż z Brygadzistką na służbie.
Oczywiście, istniała też szansa na to, że taką kobietę spróbują napaść albo przynajmniej okraść. Na szczęście Bren bywała już tutaj, wiedziała więc mniej więcej co na siebie założyć, jak iść i w jaki sposób się zachowywać (a właściwie jak się nie zachowywać: na przykład nie przyglądać się nikomu nadmiernie, nie wyglądać na zagubioną, zdenerwowaną albo niepewną), by do tego nie zachęcać. Bywała tu na patrolach w parę osób, i w większych grupach, gdy przeprowadzali jakiś nalot, a niekiedy musiała chodzić icognito - jak teraz. Zdążyła nauczyć się, w których miejscach szczególnie uważać, jakie budynki omijać szerokim łukiem, kto tu "rządzi"... oraz, przede wszystkim, że wszystkie te lekcje są na nic, jeżeli nie zachowasz czujności. Dlatego Brenna próbowała mieć oczy dookoła głowy, a dłoń trzymała też tuż przy kieszeni tak, by w razie potrzeby szybko sięgnąć po różdżkę.
Dzień chylił się już powoli ku końcowi, cienie się wydłużały, niebo ciemniało. Brenna przyspieszyła kroku, bo też była część wiedzy o tym miejscu: absolutnie - nie - wychodź - tu - po - zmroku, jeżeli nie masz ochoty na mały pojedynek. Najczęściej toczony przeciwko paru osobom. Nie zdążyła jednak dojść do Alei Horyzontalnej. Przystanęła, dostrzegając dwóch bywalców. Którzy z kolei obserwowali kogoś, kto nie tylko najwyraźniej pochodził z innego świata niż ludzie Nokturna, ale chyba też nie do końca wiedział, jak to zamaskować... Zarówno stroje, jak i język ciała tej dwójki wskazywał Brennie na to, że niekoniecznie mają przyjazne zamiary.


RE: [26.03.72] Brenna i Sophie - Sophie Flint - 21.01.2023

Ktoś, kto nie orientował się w kształcie tutejszego magicznego świata, mógł mieć nie małe problemy z tym, aby sprawnie się po nim poruszać. Pozornie wszelkie drogi prowadziły do dziurawego kotła, co w praktyce nie sprawdzało się najlepiej i niewiele miało wspólnego z rzeczywistością. Sophie przekonała się o tym na własnej skórze już w pierwszych dniach swojego pobytu w Londynie. Jako auror w USA miała obowiązek dobrze orientować się w terenie. Zapamiętywać ścieżki, które w normalnych okolicznościach nie byłyby kompletnie zapamiętane. Merlin jej świadkiem że usilnie starała się stosować te same metody w Wielkiej Brytanii aby szybciej nauczyć się tego, jak powinna poruszać się w tym mieście. Niestety, zadanie okazało się niebywale trudne i szybko poległa.
Sądziła, że jeśli skręci w tę uliczkę, to dotrze do sklepu gdzie będzie mogła kupić składniki magiczne potrzebne do jednego eliksiru. Okazało się, że ta droga kompletnie nie prowadziła tam, gdzie Sophie sądziła. Dlatego wylądowała w uliczce, która prawdopodobnie nie była zbyt często odwiedzana przez normalnych obywateli magicznej społeczności, o czym dziewczyna szybko się przekonała.
Od razu spostrzegła, że wyróżniała się z tłumu choćby swoim ubiorem, który był nadzwyczajnie nijaki a jednak właśnie to stanowiło o fakcie, że rzucała się w oczy. Wokół niej pełno było lumpów, których spojrzenia czuła na swoich plecach. I których wolała unikać, a jednak los pragnął inaczej. Mimo, że jej różdżka znajdowała się w kieszeni kurtki, to ona sama była bardzo skupiona i gotowa zaatakować, jeśli tylko zaszła by taka konieczność. Otóż Sophie doskonale rozumiała, że jest w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie.
Nim się obejrzała dwóch mężczyzn podeszło zbyt blisko. Niewiele myśląc, bezróżdżkowo wypaliła w ich kierunku zaklęciem pełnego porażenia ciała, jedynie delikatnie manewrując przy tym nadgarstkiem. Nie mieli prawa zauważyć skąd nadszedł atak, ruch był praktycznie niewidoczny. Za to inni doskonale widzieli dwa padające na ziemię ciała. Serce Sophie zabiło mocniej. Chciała się stąd wydostać, byle szybciej.


RE: [26.03.72] Brenna i Sophie - Brenna Longbottom - 22.01.2023

Zagubiona dziewczynka, za jaką Longbottom w pierwszej chwili wzięła kobietę, najwyraźniej nie była tak bezbronna, jak mogłoby się wydawać, skoro bez większego trudu poradziła sobie z dwoma napastnikami. Brenna wprawdzie nie dostrzegła ruchu różdżki (nie wiedziała zresztą, że gesty Sophie wykonała ręką, nie drewnianym patykiem), ale już samo zaklęcie owszem, to wszak nie było niewidzialne. To był ten przypadek, w którym pozory myliły: Brenna zakładała ze względu na strój i wzrost, że ma do czynienia z jakąś zagubioną turystką albo młodą dziewczyną z dobrego domu, która pierwszy raz wyszła sama na ulicę. Tymczasem kobieta najwyraźniej potrafiła sobie doskonale dawać.
Problem w tym, że jeżeli nie wiedziałeś, jak poruszać się i jak zachowywać na Nokturnie, to pozbycie się dwóch męt niewiele dawało. Ta ulica zdawała się ich wypluwać nieskończone ilości. Brenna nawet kiedyś z dużym zapałem przedstawiała Erikowi i Mavelle teorię, że menele na Nokturnie powstają przez dzieło magii, tak że popchniesz jednego, i od tego popchnięcia on się rozdawaja, i idzie dwóch meneli, i to dlatego aresztowanie dowolnej ich ilości nic nie daje, bo skądś biorą się następni…
Wyciągnęła jedną ręką różdżkę, a drugą odznakę Brygady Uderzeniowej. Nie chciała dotąd nią błyskać, ale w tej chwili był to lepszy pomysł niż alternatywa. Nie pokazała jednak odznaki pannie Flint, choć to na niej koncentrowała spojrzenie, a machnęła dłonią w stronę zaułka, gdzie czaiły się kolejne postacie.
Była więcej niż pewna, że zaraz pognają po posiłki. Ale zanim wrócą wykurzyć Brygadzistkę, przy odrobinie szczęścia one dwie będą już daleko. Brenna nie była na tyle pewna siebie, aby zakładać, że zdołałaby sobie poradzić z całą grupą mieszkańców Nokturna.
- Jeszcze trzy minuty tą drogą i dojdziesz do wejścia na Podziemne Ścieżki! – zawołała Brenna już z daleka, lekko podnosząc głos. Różdżkę trzymała gotowa w razie potrzeby wyczarować tarczę, widząc błysk zaklęcia, ale drugą dłoń uniosła, tym razem demonstrując odznakę Sophie. Wolała dać znać, że nie planuje jej zaatakować, zanim się zbliży, by nie skończyło się to widowiskowym pojedynkiem na środku Nokturna. Po którym obie miałyby tylko wielkie, wielkie kłopoty. – A tam, obawiam się, nie pomoże nawet najlepszy refleks.
O swoim na przykład miała całkiem niezłe mniemanie, a na Podziemne Ścieżki raczej nie zapuściłaby się w pojedynkę za żadne skarby. Mimo tego, że zdaniem niektórych krewnych czy członków rodziny stała w kolejce po drugi żołądek wtedy, kiedy powinna odbierać instynkt samozachowawczy.
– Mam ci pokazać drogę? Właśnie wybieram się w stronę Dziurawego Kotła – oświadczyła Brenna, przystając parę kroków od obalonych mężczyzn. Gdyby doszło do tego na Pokątnej, powinna zasadniczo zatrzymać do wyjaśnienia całą trójkę, ale Nokturn… rządził się swoimi prawami. Próba aresztowania tych dwóch zabrałaby za dużo czasu. Nie mogła pozwolić, aby zastał je tutaj zmrok. Albo koledzy pokonanej dwójki.
Nie rozpoznała Sophii. Nie miałaby na to szans, mimo tego, że nieźle znała jej kuzynostwo, wszak Flintówna pochodziła z Ameryki...


RE: [26.03.72, Nokturn] Brenna i Sophie - Sophie Flint - 29.01.2023

Kompletnie nie wiedziała, na co się pisała, wchodząc na tę ulicę. Mogła się spodziewać, że w każdym kraju jest przynajmniej jedna ulica pełna lumpów i wyrzutków społecznych, tyle że nigdy by nie podejrzewała, że uda jej się trafić w to miejsce w Wielkiej Brytanii tak szybko. Pewnie gdyby chciała je znaleźć na własną rękę w późniejszym czasie, to zajęło by jej to minimum ze dwa miesiące. Ironia losu, co? Jeszcze bardziej ironicznym był fakt, że od razu zwróciła na siebie uwagę innych ludzi, których uwagi raczej wolała nie zwracać. Merlin jej świadkiem, że nie szukała kłopotów. Tylko jakoś tak się zdarzyło, że to kłopoty bez problemu odnalazły ją.
Nie myślała, po prostu od razu przeszła do działania. Dlatego też bezróżdżkowo rzuciła dwa oszałamiacze, które na chwilę zapewniły jej bezpieczeństwo. Sophie szybko się przekonała, że była to raczej błędna decyzja, bo już widziała inne, nieprzychylne spojrzenia, skierowane w jej stronę. W myślach zaklęła siarczyście, próbując nie dać nic po sobie poznać. Nie tego się spodziewała.
Nagle za sobą usłyszała głos jakiejś nieznanej jej dotąd kobiety. Sophie zatrzymała się w pół kroku, ten jeden raz słuchając rozsądku. Obróciła się a tym, co jako pierwsze rzuciło się jej w oczy, była jakaś odznaka, którą tamta dzierżyła.
- Podziemna Ścieżka? Skąd wniosek, że właśnie tam nie zmierzałam? - Nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytania, tym samym udowadniając samej sobie, że zdrowo rozsądkowe zachowanie już poszło w siną dal. Szybko pożałowała swoich słów, kiedy w końcu dostrzegła, że kobieta wyglądała... normalnie, jakkolwiek nienormlanie brzmiało to w tym miejscu.
- Przepraszam - powiedziała, masując swój kark nieco zakłopotana. - Nic nie mogę na to poradzić, że w podobny sposób reaguję w stresie - dodała, jakby miało ją to w jakikolwiek sposób usprawiedliwić. Niemniej wiedziała, że tak nie jest.
Przyglądała się jej jeszcze przez chwilę, w myślach rozważając propozycję kobiety. W sumie podróż z kimś innym w stronę Dziurawego Kotła, nie wydawała się takim głupim pomysłem. A Sophie naprawdę nie chciała od razu atakować wszystkie spotkane tutaj osoby, do czego wiedziała że by w końcu doszło, gdyby została dłużej na tej ulicy.
- Tak, towarzysz zawsze się przyda - powiedziała w końcu, podchodząc do kobiety. Uśmiechnęła się delikatnie, próbują w ten sposób zatrzeć pierwsze negatywne wrażenie, jakie za pewne na niej wywarła. - Sophie - przedstawiła się krótko. Niemniej nie podała jej dłoni. Nie to, że chciała być gburem, tylko że była jej ona cholernie potrzebna, aby w razie czego od razu rzucić odpowiednie zaklęcie obronne.


RE: [26.03.72, Nokturn] Brenna i Sophie - Brenna Longbottom - 30.01.2023

- Bo tak na pierwszy rzut oka nie wyglądałaś mi na samobójczynię, szukającą najbardziej widowiskowej drogi na odejście z tego świata, a wchodzenie ot tak na Podziemne Ścieżki to trochę jest opóźnione samobójstwo, ale jeśli się myliłam w ocenie, to mój błąd – odparła Brenna lekkim tonem. Samotna wyprawa na Podziemne Ścieżki, kiedy nie byłeś odpowiednio zakamuflowany i nie znałeś okolicy jak własnej kieszeni, była w jej oczach samobójstwem. Nawet Brenna, już nieraz oskarżana o samobójcze skłonności, nie tylko nigdy na taką samotną wycieczkę się nie wybrała, ale nawet nie musiała szczególnie zwalczać chęci ku niej. Już sam Nokturn był niebezpieczny, ale to, co kryło się pod tą ulicą... Brenna czasem myślała, że aby oczyścić to miejsce, musieliby chyba Podziemne Ścieżki po prostu zawalić. (Nie to, że poparłaby taki pomysł. Rozum podpowiadał, że to najlepsze rozwiązanie, ale nie była jeszcze na tyle zepsuta, aby serce się przeciwko niemu nie buntowało.)
Brenna schowała odznakę z powrotem do kieszeni. Różdżkę wciąż trzymała w pogotowiu, chociaż opuściła ją nieco, bo nie wyglądało na to, aby Sophie była czarnoksiężnikiem, planującym ją zaatakować. Tak, to też musiała brać pod uwagę, w końcu kto wie, może Noktur przyciągnął jakąś osobę nie znającą okolicy, owszem, ale całkiem nieźle zaznajomioną z czarną magią?
Trochę ją zaskoczyło, że dziewczyna świetnie mówi po angielsku. Nie rozpoznała amerykańskiego akcentu, wszak w wielu obszarach Wysp był on bardzo różny. Może jednak nie miała do czynienia z żadną turystką ani kimś, kto dopiero się tutaj przeprowadził? Z drugiej strony, zdawała się jednak nie wiedzieć, czym jest Nokturn... Może po prostu na co dzień mieszkała gdzieś w Walii albo Irlandii i rzadko odwiedzała Londyn?
- Żaden problem – stwierdziła, oglądając się na dwójkę oszołomionych mężczyzn, przez chwilę walcząc sama ze sobą, pomiędzy opcjami „odoszołomić i puścić w cholerę”, a „zaciągnąć do Biura do wyjaśnień”. Problem w tym, że puszczeni w cholerę mogli próbować się mścić, a z aresztu i tak by wyszli, bo nic nie zdążyli zrobić. W końcu Brenna podeszła bliżej i odkopała ich różdżki w ciemny zaułek w pobliżu. – Brenna, Brygada Uderzeniowa. Tą uliczką w lewo – poinformowała. Ruszyła we wskazaną stronę i przystanęła, czekając, aż Sophie ruszy za nią, a potem, na moment za nim sama znikła w uliczce w ślad za kobietą, zdjęła czary z leżących.
Inaczej nie byłaby zdziwiona, gdyby nie doczekali jutra. To był Nokturn. Nawet jeśli ludzie z zaułka byli ich kumplami, ktoś mógł skorzystać z takiej okazji...
- Co sprowadza cię na tę jakże piękną ulicę, którą jest Nokturn? Poszukiwanie skutecznego środka na wielkie ślimaki, zabójcy do wynajęcia, tanich artefaktów podejrzanego pochodzenia, czy może po prostu przyciągnął cię ogólny koloryt okolicy? – spytała kobieta niemalże wesoło, jakby dopiero co omal nie doszło tutaj do napaści. Jednocześnie ruszyła uliczką i narzuciła dość szybkie tempo marszu. Wolała nie ryzykować, że koledzy tej dwójki zaraz wrócą z posiłkami. I tak szła jednak trochę wolniej niż zwykle, bo ze względu na różnicę wzrostu stawiała dłuższe kroki. Brenna rozglądała się przez cały czas dość czujnie, czy przypadkiem nie natkną się na kolejnych oportunistów szukających okazji, ale minęły ich tylko dwie osoby, przemykające pośpiesznie, we własnych interesach. - Co, jak co, ale Śmiertelny Nokturn potrafi dostarczyć człowiekowi niezapomnianych wrażeń. Swoją drogą, to była magia bezróżdżkowa? Przydatna sztuczka, expelliarmus ci nie straszny.

EDIT 11.06.
Sophie najwyraźniej nie była najbardziej rozmowną osobą na świecie - a może tylko przytłoczył ją specyficzny styl wyrażania Brenny lub była zdenerwowana całą sytuacją? Brenna wprawdzie, jak to Brenna, niezbyt się tym przejęła i co jakiś czas dalej rzucała jakąś uwagę, nawet jeżeli nie doczekała się odpowiedzi na większość ze swoich pytań oraz stwierdzeń.
Po jakichś pięciu minutach marszu ulica stała się jakby odrobinę... mniej obskórna. Tu stały już budynki, które z drugiej strony wychodziły na znacznie porządniejszą okolicę: mianowicie aleję Horyzontalną. W nią też po chwili skręciły, tu mijając już zwykłe kamienice, w większości na parterach mających sklepy. Z oddali dochodziły śmiechy oraz dźwięki muzyki - najwyraźniej w Fontannie Szczęśliwego Losu jak zwykle nie brakowało gości. Dotarły tu zresztą w samą porę, bo słońce znikło już za budynkami, w bocznych zaułkach królowały cienie, niebo na wschodzie zrobiło się niemal całkiem czarne i dało się dostrzec na niebie księżyc. Rozbłyskiwały już pierwsze, uliczne latarnie, rozpraszając ciemności, w niektórych oknach zaczynały pojawiać się światła. Brenna mogła się stąd aportować, zdecydowała jednak, że tak na wszelki wypadek, odprowadzi swoją towarzyszkę aż pod samego Dziurawego Kotła – w końcu czasy były niebezpieczne, a ta zdawała się nie znać okolicy i mogłaby dalej źle skręcić.
- Jeśli nie znasz niemagicznego Londynu, najlepiej trzymać się Pokątnej – wyjaśniła Brenna, kiedy wyszły na tę i wskazała przy okazji jedną z tabliczek, na których wypisano nazwę ulicy. – Horyzontalna jest całkiem w porządku, ale bardzo łatwo skręcić stamtąd na Nokturn, a Nokturn… sama widziałaś – podsumowała. Brud, smród i ubóstwo, a także przestępczość mniej i bardziej zorganizowana. Nie trzeba było tego opisywać komuś, kto dopiero co stamtąd wyszedł... a to nie była jeszcze ta najgorsza część Nokturna... – Tam lepiej się nie zapuszczać. A podziemne ścieżki to już absolutne królestwo przestępców. Jeśli byś potrzebowała, w księgarni Esy i Floresy sprzedają mapy magicznego Londynu – paplała jeszcze, kiedy wędrowały dalej, tym razem ulicą Pokątną do Dziurawego Kotła. Tam znajdował się punkt sieci Fiuu, którego Sophie mogła użyć, aby przemieścić się gdziekolwiek by chciała.
Zatrzymała się przed ścianą, przed którą dało się przedostać do Dziurawego Kotła i obdarzyła pannę Flint szerokim uśmiechem. Brenna stuknęła w nie różdżką, ot tak na wszelki wypadek, niepewna czy Sophie, która użyła na Nokturnie magii bezróżdkowej, w ogóle taką przy sobie ma. Podejrzewała, że ta nie umiała się deportować, skoro nie znikła z Nokturnu, gdy pojawiły się kłopoty.
- Miło było poznać. Mam nadzieję, że reszta magicznego Londynu spodoba ci się dużo bardziej niż Nokturn. Dobrego wieczoru - oświadczyła na pożegnanie. Chwilę później Brenna deportowała się, z zamiarem udania do Doliny Godryka.

Koniec sesji