Secrets of London
[6.04.72, wieczór, Dom Longbottomów] Erik, opętał mnie charyzmatyczny kot - Wersja do druku

+- Secrets of London (http://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena poboczna (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=6)
+--- Dział: Dolina Godryka (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=23)
+--- Wątek: [6.04.72, wieczór, Dom Longbottomów] Erik, opętał mnie charyzmatyczny kot (/showthread.php?tid=678)

Strony: 1 2


[6.04.72, wieczór, Dom Longbottomów] Erik, opętał mnie charyzmatyczny kot - Brenna Longbottom - 22.12.2022

adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic

Matka i ojciec odwiedzali dziadków Potterów, dziadek Godryk wybrał się na spotkanie w interesach, Mavelle niedawno wyszła na swój dyżur i w domu nie było przynajmniej jedno z Crawleyów. Idealny moment na robienie wszystkich tych rzeczy, których niekoniecznie chciało się ujawniać reszcie domowników.
Na przykład na rozstawienie kręgu widmowidza na samym środku salonu, który jeszcze niedawno służył za salę balową.
Brenna przestawiła krzesła, odsunęła dywan i ustawiła świecie w okręgu. Nie odpaliła ich jednak. Przez dobrą godzinę siedziała po prostu na kanapie, przypatrując się im - chociaż doskonale wiedziała, o której z pracy wraca dzisiaj Erik.
I chyba właśnie dlatego czekała.
Słowa Salema dręczyły ją, a w jej głowie trwała prawdziwa burza. Kot miał rację, że Mabel pewnego dnia zechce poznać prawdę. Było też wiele innych argumentów, których Salem wprawdzie nie użył, ale które przyszły do głowy Brennie po ich rozmowie. Tyle że na liście "przeciw" znajdowało się niemal tyle samo punktów, co na liście "za". To mogło zranić Norę. Zostać potraktowane jako knucie za jej plecami.
I może wcale, ale to wcale nie było dobrym pomysłem.
Brenna wahała się. Nie przywykła do pytania innych o rady: przyjmowała, że nie może zrzucać na cudze barki własnym problemów, decyzje musi podejmować sama, a potem żyć z ich konsekwencjami. W tym konkretnym przypadku jednak nie chodziło przecież o nią. I chyba trochę celowo ustawiła ten krąg właśnie teraz, wiedząc, kiedy pojawi się Erik, bo jeżeli mogła do kogokolwiek zgłosić się z tym... problemem, to tylko do niego. Nie odważyła się dotąd go wtajemniczyć, i czuła wyrzuty sumienia na samą myśl o tym, że to zrobi, ale sytuacja zaczynała ją przerastać.
Spięła się, kiedy usłyszała trzask drzwi wejściowych. Nie uniosła wzroku, dalej zapatrzona w nierozpalone jeszcze świece. Nasłuchiwała znajomych kroków. Każdy z domowników chodził nieco inaczej, sprawiał, że deski i schody odpowiadały innym rytmem, który już dawno nauczyła się rozpoznawać. Nie musiała patrzeć ani nawet znać grafiku brata, by wiedzieć, że to on. I tym, co zobaczył, były poprzestawiane meble, krąg, znajomy, jasno sugerujący, że Brenna z jakichś powodów chce sięgnąć w przeszłość, oraz siostra, tkwiąc na kanapie, z kolanami podciągniętymi pod brodę, ręką obejmując nogi. Wolną ręką głaskała po łbie Łatka, który przycupnął na kanapie obok. Wciąż robił takie rzeczy nieśmiało, jakby spodziewał się, że zaraz zostanie pogoniony do kąta, ale przynajmniej już nie chował się wciąż pod stołem i nie kulił na każdy ruch czyjejś ręki, jakby spodziewał się, że zaraz zostanie uderzony. Drugi z psów zapewne właśnie rozłożył się na posłaniu albo - co bardziej prawdopodobne - wtargnął do sypialni Mavelle by rozwalić się na jej łóżku.
W kręgu leżało parę przedmiotów. Większość była stosunkowo nowa. I związana z balem. Na wypadek, gdyby samo miejsce nie wystarczyło, miały pomóc Brennie naprowadzić się na... ten konkretny momencie w przeszłości.
- Nie wiem, co robić - poinformowała zamiast przywitania, ledwo Erik stanął na progu. Deklaracja tak rzadka w jej ustach, bo jeżeli nawet Brenna nie zawsze wiedziała, co robić, to przynajmniej zdawało się, że jest inaczej. Zwykle mogło się odnosić nawet wrażenie, że ona nawet się nad tym nie zastanawia – choć było inaczej, robiła to po prostu bardzo szybko – i tylko wpada niby zamieć, realizując swoje plany i zmiatając wszystko na swojej drodze.


RE: [6.03.72, Dom Longbottomów] Erik, opętał mnie charyzmatyczny kot - Erik Longbottom - 23.12.2022

Po całym dniu pracy w Ministerstwie Magii, jedyne czego pragnął Erik, to zatopić się w fotelu z filiżanką dobrej herbaty i kocem na kolanach. Nie wzgardziłby też jakąś smaczną przekąską przyniesioną z kuchni, do której nadal miał kompletny zakaz wstępu. Oby ta jutrzejsza kontrola coś dała, pomyślał, gdy otrząsnął się z teleportacji pod rodzinną posiadłość. Na następny dzień miał umówione spotkanie z Castielem i wiązał z tym wydarzeniem spore nadzieje w kwestii swojego stanu zdrowia. Schował różdżkę do kieszeni i wkroczył do środka, zupełnie nie spodziewając się tego, co miał za chwilę ujrzeć.

Nie zdążył nawet pokonać połowy korytarza, gdy z salonu dobiegł go głos Brenny. Machinalnie uśmiechnął się na jego brzmienie, jednak nieco spochmurniał, gdy zrozumiał znaczenie słów siostry. Zmarszczył brwi. Jeśli była jedna rzecz, która do niej nie pasowała, to było to niezdecydowanie. Ona zazwyczaj chciała ponad miarę, więc szybciej by uwierzył, że zdecydowała się na obie potencjalne opcje przy jakimś dylemacie, niż na wybranie jednej konkretnej.

Może jakieś smażone ziemniaki z mięsem? Jakoś wystarczy mi zup na najbliższe parę dni — rzucił w głąb domu, ściągając zabłocone buty. Uroki życia w Anglii i wczesnej wiosny. Czasami padało. Zawiesił płaszcz na wieszaku. Co się zaś tyczyło jego słów, to sądził, że mówi o jedzeniu. Zbliżała się pora obiadu, więc pomyślał, że chodzi o kwestie kulinarne. — Chyba że nie chcesz siedzieć przy garach, to mogę jeszcze skoczyć do knajpy i coś nam przynie.... Łał.

Zatrzymał się w salonie, stając za kanapą i omiótł wzrokiem całe pomieszczenie. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to brak dywanu, który sprawił, że wnętrze stało się dużo bardziej surowe. Brak krzeseł również wzmacniał to poczucie, a krąg widmowidza... Krąg widzmowidza, powtórzył w myślach, przechylając głowę w bok, aby wbić spojrzenie w siostrę. Czyżby w pracy doszło do jakiegoś nagłego wypadku, że zdecydowała się sięgnąć po tego typu środki?

Nie chodzi o obiad, prawda? — spytał, chociaż odpowiedź zdawała się oczywista.

Przeskoczył przez oparcie i wylądował obok siostry, na szczęście nie przygniatając adoptowanego niedawno psa. Podrapał zwierzaka za uchem, mając nadzieję, że ten od razu nie zwieje, gdzie pieprz rośnie. Chociaż minęło zaledwie parę dni, adopcja zdecydowanie była jedną z lepszych decyzji, jakie wspólnie podjęli w tym roku. Uśmiechnął się pod nosem, chociaż przez widok nierozpalonych świec, ciężko mu było zachować pogodę ducha.

Zazwyczaj nie masz takich rozterek, więc zakładam, że chodzi o coś poważnego lub bardzo niespodziewanego. — Uniósł lekko brew. — Z czym mamy do czynienia?

Wbił wzrok w Bren, starając się wydedukować, czego dotyczy problem, skoro chciała sięgnąć po swój dar. Czyżby z archiwów wyciągnięto jakąś dawną sprawę i teraz walczyła z własną dumą? Ktoś jej wytknął jakiś błąd? A może dalsza rodzina się odezwała i chciała jakiejś drobnej przysługi?




RE: [6.03.72, Dom Longbottomów] Erik, opętał mnie charyzmatyczny kot - Brenna Longbottom - 23.12.2022

- Na podgrzanie czekają kiełbaski i boczek z ziemniakami – odparła automatycznie, kiedy Erik zaczął mówić o obiedzie. No cóż, z tym miał rację. Gdyby bardzo się wahała, co zrobić na obiad, całkiem możliwe, że jedno zrobiłaby sama, a o zrobienie drugiego poprosiła matkę, Dorę, skrzata…
Pies drgnął, skulił się trochę, Gdy Erik przeskoczył przez oparcie. Przez moment sprawiał wrażenie, jakby chciał uciec, ale ostatecznie rozluźnił się pod dotykiem Longbottoma.
Kiedy zaś Erik spytał, o co chodzi… Brenna milczała. Długo. Ale gdy już otworzyła usta, zaczęła wyrzucać z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, prawie nie robiąc przerw na wdechy. Kolejne zdania wylatywały z niej niepowstrzymaną falą, jakby bała się, że nie zdąży przekazać wszystkiego, i mówiła coraz szybciej, aż słowa nieomal zaczęły się ze sobą zlewać.
- Salem poprosił mnie o przysługę - wyrzuciła z siebie, więc cóż, z tą prośbą o przysługę "dalszej rodziny" tak bardzo się nie pomylił. - Chce, żebym znalazła ojca dziecka Nory. Twierdzi, że Mabel pewnego dnia będzie zadawać pytania i lepiej, żeby Nora przyzwyczaiła się do tej myśli, a my sprawdzili, kim ten ktoś jest i jak się do tego przygotować. A najlepiej zaaranżowali spotkanie. Jego i Nory, nie jego i Mabel, oczywiście. I jak o tym myślę, to do licha, ma trochę racji. Zawsze zakładałam, że on albo porzucił Norę, albo jakoś ją skrzywdził, ale Salem nie jest przekonany, a jeżeli nie, to na miejscu Mabel miałabym pretensje, że to przed nią tak długo ukrywano… poza tym to nasz znajomy. To znaczy okazało się, że to jakiś nasz znajomy, bo Nora spotkała go na balu. A jeżeli spotkała go na balu, to go znamy. I dostał wizytówkę z nazwą i adresem jej kawiarni, przecież rozdawałam pudełka z tortem i tymi wizytówkami, poza tym pewnie widział, jak zamienia się w bobra. Co jeżeli przypadkiem zaprosimy ich oboje na twoje urodziny na przykład? Albo przyprowadzę go do kawiarni i on spotka Mabel, bo nie miałam pojęcia, że mój kolega z pracy to ojciec małej? Może naprawdę powinniśmy wiedzieć, kto to, co się stało i jak się zachowywać? Bo jeżeli to jakiś drań, należałoby go wywalić z kręgu naszych znajomych i pilnować, żeby nigdy się więcej nie spotkali. A może to wcale nie drań, może Nora podjęła złą decyzję i ktoś powinien z nią porozmawiać? Albo przynajmniej zadbać, żeby najpierw mogli porozmawiać na spokojnie, zanim wpadną na siebie znowu przypadkiem w naszym salonie? Może on nie wie o dziecku, a chyba powinien móc wiedzieć, bo tak myślę, że gdybyś ty miał dziecko, to chciałbyś usłyszeć o jego istnieniu. Salem mówi, że ona zaprzeczała, jakoby to była szuja, i że po prostu nie chciał przeszkadzać mu w życiu, a nie przeszkadzanie w życiu to chyba nie jest dobry powód, on tak jakby nie miał oporów. Więc sprawdziłam listę wszystkich mężczyzn na balu, wykluczyłam tych, z którymi Nora ma jakiś kontakt i tych, których nie miałaby możliwości spotkać w tamtym czasie, i wszystkich blondynów, i zostało mi dziesięć nazwisk, w tym kilku osób, które na pewno mignęły jej na przyjęciu, bo podbiegła na przykład do Perseusa, a jeżeli użyję kręgu, to pewnie dam radę zobaczyć, których z nich jeszcze widziała na tym balu, ale niewiemczydobrzerobię.
Zamilkła na moment i wzięła głęboki wdech, bo nieomal zabrakło jej powietrza. Czy zrzucała właśnie Erikowi na głowę bombę? Tak, w pewnym sensie. Na swoje usprawiedliwienie miała tylko to, że wcześniej sama taką oberwała. Od kota.
Poza tym gdyby przeprocedowała wszystko sama, albo zdecydowała, że jednak nie będzie niczego robić, a Erik dowiedziałby się o tym później i o tym, że nic mu nie powiedziała, pewnie też wcale nie byłby zadowolony. Zwłaszcza, że tak naprawdę Nora zwykle zwierzała się najpierw jemu. To jemu ufała najbardziej. Po części dlatego Brenna przyszła z tym do brata.
Może wiedział więcej.
Może już znał nazwisko albo przynajmniej wiedział, czy na przykład Nora nie okłamała Salema i nie została okrutnie porzucona ze słowami o bękarcie na ustach na odchodne. W takim wypadku nie było co szukać tego mężczyzny.
Poza tym skoro Erik był najlepszym przyjacielem Nory, czy nie podejmie tu mądrzejszej decyzji niż Brenna?
- Nigdy nie próbowałam szukać, bo uważałam, że nie mam prawa się wtrącać – dodała, już wolniej, ciszej, pozornie spokojnie. – Ale teraz nie wiem. Erik, czy ja powinnam wchodzić do tego kręgu? Czy faktycznie teraz, gdy Nora pracuje na Pokątnej, i jest tam Mabel, i okazuje się, że to ktoś, kogo znamy, powinniśmy wiedzieć? Czy kompletnie oszalałam i pozwoliłam, żeby kot, który jest kochany i zależy mu na Norze najbardziej na świecie, ale jednak nie patrzy na wszystko jak człowiek, pomieszał mi w głowie? Powinnam to zostawić?



RE: [6.04.72, Dom Longbottomów] Erik, opętał mnie charyzmatyczny kot - Erik Longbottom - 23.12.2022

Zamrugał zdziwiony a z każdym kolejnym wydukanym przez Brennę słowem, kiwał głową coraz szybciej, jakby starał się w locie przyswoić te wszystkie informacje. To było dużo. Dla co poniektórych pewnie nawet zbyt dużo. Longbottom miał jednak już sporo doświadczenia w wyłuskiwaniu najważniejszych wiadomości z niekończących się paplanin swojej siostry, więc i w tym przypadku jego uwagę zwróciło kilka słów kluczowych. I żadne z nich nie nastrajało go do tej rozmowy pozytywnie.

Kot faktycznie wydaje się odgrywać kluczową rolę w Twoim dość niecodziennym dylemacie — zgodził się Erik, zaczynając od najprostszego aspektu tej sprawy. — Jak on w ogóle zdołał Cię przekonać, że takie śledztwo to dobry pomysł? Na co dzień przesłuchujesz przestępców, a dałaś się zdominować w rozmowie pierwszemu gadającemu sierściuchowi? Bez urazy, Łatek.

Poklepał psa po grzbiecie, nie spuszczając jednak wzroku z siostry. Rozumiał troskę Salema o swoją właścicielkę i bratnią duszę, jednak osobiście miał wrażenie, że tym razem wpychał swoje łapki tam, gdzie nie powinien. Kwestia ojca Mabel była swoistym tematem tabu od chwili, gdy Nora poinformowała swoich najbliższych o ciąży. Nawet Erik nie miał pojęcia, kim jest ten tajemniczy jegomość. Tu i ówdzie pannie Figg może i wymsknęło się mimochodem kilka słów, jednak nie było to nic, co jakkolwiek wskazywałoby na tożsamość jej wybranka.

Gdyby żyli w idealnym świecie, być może przycisnąłby nieco przyjaciółkę w tej sprawie. W końcu pociągnięcie ojca do odpowiedzialności za jego własne dziecko mogłoby przynajmniej pomóc kobiecie finansowo. O ile ten w ogóle miałby z czego płacić, jednak Longbottom starał się wierzyć, że jego najlepsza przyjaciółka mimo wszystko nie ma aż tak złego gustu, żeby przebierać wśród ludzi z marginesu. Poza tym Mabel mogłaby zyskać faktycznego ojca. Niestety, nie był to perfekcyjny świat, a czas nigdy nie wydawał się odpowiedni, aby poruszyć ten temat.

Wiesz, że Nora nie będzie zadowolona, jak się o tym dowie? — Nie był to otwarty sprzeciw, ani też udzielenie przyzwolenia na użycie kręgu. Wolał jednak przedstawić Brennie możliwe konsekwencje jej działań, zanim cokolwiek zdecydują. — Zawsze chciała być niezależna i wychować Mabel po swojemu. Między innymi dlatego nawet nas ogranicza w kwestii prezentów. — Może nie było to zbyt dobre porównanie, ale raczej trafił w sedno. Chyba. — Szukając ojca bez jej wiedzy, ingerujemy nie tylko w jej sprawy, ale też jej córki. Jeśli okaże się, że grzebiemy w jakimś szambie, to możemy jej tylko przysporzyć kolejnych problemów. Nora ledwo otworzyła kawiarnię, a już wylądowała w gazetach przez tego bobra. Dorzucenie jej jeszcze dawnego partnera do tego równania może się źle skończyć.

Westchnął cicho i przeczesał palcami włosy, wlepiając wzrok w zbiór świec na podłodze. W najlepszym możliwym scenariuszu mogliby przyczynić się do ogólnej poprawy sytuacji ich najbliższej przyjaciółki. W najgorszym doprowadziliby ją do załamania nerwowego i wielkiej kłótni. Jedyne co mu nie pasowało w tym wszystkim to Salem. Nie zacząłby tego tematu, gdyby Nora faktycznie nie dała mu jakiegoś powodu, aby wzbudzić jego podejrzenia. Czyżby za całą historią faktycznie kryło się więcej, niż przypuszczali?

Co prawda, to prawda. Nieprzeszkadzanie w życiu, to niezbyt dobry powód, żeby nie informować kogoś o dziecku. Myślę, że prędzej bała się jego reakcji. Lub tego, że narobi sobie nadziei, a potem ją straci — Skrzywił się. Nie chciał postrzegać zachowania Nory, jako obiektu analizy, ale monolog Brenny poniekąd to na nim wymusił. Było to jednak dosyć sensowne, prawda? Nie było tajemnicą, że Figg pragnęła związku, jak z bajki, swoistego księcia na białym koniu. Czy strach przed tym, że ktoś mógł ją uświadomić, jak złudne są te plany, mogły sprawić, aby zrezygnowała z prób kontaktu z ojcem swojego dziecka? — Załóżmy, że faktycznie znajdziesz tego faceta. Co zamierzasz zrobić? Zamknąć ich w kawiarni, dopóki sobie wszystko nie wyjaśnią? Zrobisz to z zaskoczenia?

Na Merlina, czy w tym domu chociaż jedna rzecz mogłaby być prosta?, pomyślał, masując sobie skronie. Wrócił wzrokiem do siostry, jakby starał się wybadać, czy jej własna decyzja jakoś się wyklarowała pod wpływem jego słów. Nie podobała mu się perspektywa grzebania w prywatnych sprawach Nory bez jej wiedzy, jednak niespodziewane spotkanie kobiety z dawnym partnerem w cukierni i to w towarzystwie Mabel, również nie malowało się w jego głowie, jako szczególnie zachęcająca perspektywa.

Już zrobiłaś listę, więc tak czy siak, już zaczęłaś jakieś prace nad tą sprawą — dorzucił. Skoro ojciec ich chrześnicy faktycznie był na balu, a Bren zdołała ograniczyć listę do dziesięciu nazwisk, to i tak znacznie zawęziła grono potencjalnych kandydatów. A biorąc pod uwagę, jak wielu ludzi z Ministerstwa było na balu, to prędzej czy później ich ścieżki ponownie się przetną. Pytanie, czy Longbottomówna będzie w stanie powstrzymać się wtedy od pytań.




RE: [6.04.72, Dom Longbottomów] Erik, opętał mnie charyzmatyczny kot - Brenna Longbottom - 23.12.2022

- Myślisz, że o tym nie wiem? - spytała Brenna ponurym tonem. Doskonale wiedziała, że Nora nie będzie zadowolona i właśnie dlatego jeszcze nie ciągnęła sprawy dalej. - To z tych powodów, które wymieniłeś, nie siedzę jeszcze w tym cholernym kręgu. A rozważam go, bo tak jak powiedziałam... to nasz znajomy, Erik. A Nora i Mabel mieszkają teraz na Pokątnej przy kawiarni. Mogę pewnego dnia przedstawić go Mab, nie mając zielonego pojęcia, że to jej ojciec. Nie wspominając o tym, że jeśli był na balu, to istnieją ogromne szanse, że na odchodne wetknęłam mu w ręce pudełko z tortem. A wiesz, co do nich wrzucałam? Cholera jasna, reklamę Nory Nory. Z adresem i danymi właścicielki. Poza tym... powiedz, czy uważałbyś to za w porządku, gdyby matka t w o j e g o dziecka postanowiła, że nic nie musisz wiedzieć, bo wychowa je po swojemu?
Salem był przekonujący. Ten kot miał, zdaniem Brenny przynajmniej, więcej charyzmy nawet od jej brata. Kobieta westchnęła, wspominając ich rozmowę i...
- Tak naprawdę? Przekonał mnie, bo Nora o tym z nim rozmawiała. I na podstawie tego, co powiedział, a raczej jak mówił, mam wrażenie... że jej na tym człowieku chyba dalej zależy. Ale to za poważna sprawa, żebym mogła bazować na wrażeniach - oświadczyła, wracając do głaskania psa. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że wszystko mogło skończyć się źle. Niezależnie od tego, co zrobi.
To dlatego naprawdę nie miała pojęcia, co robić. I chociaż zwykle jej to nie powstrzymywało, tym razem się wahała. Miała dokładnie te same wątpliwości, co Erik.
Nie chciała w tym grzebać za plecami Nory, ale bała się, co może się stać, jeżeli tego nie zrobi.
- Właściwie to zależy od tego, o kogo by chodziło. Żonaty, z dziwną rodziną? Zapominam o sprawie, próbuję odwieźć Salema od poszukiwań na własną łapę, pilnuję, by nigdy nie zapraszać go tam, gdzie Norę. Ktoś przyzwoity? Wydaje mi się, że wtedy należałoby porozmawiać z Norą, że być może powinna skontaktować się z ojcem Mabel. Na pewno nie wspominałabym jej o tym śledztwie, bo po prostu... nie chodzi o to, że byłaby na mnie zła. Mogłabym to znieść. Tylko o to, że byłoby jej wstyd. Zwłaszcza jeżeli dowiedziałaby się, że prowodyrem był Salem. Może, podkreślam, może, można wspomnieć, że Salem wygadał się, że był na balu, ale to tylko po rozmowie z nim i wtedy wyjaśnić, że jeżeli tak, są duże szanse na to, że na siebie wpadną i tak. To znaczy... po rozmowie z Salemem, nie ojcem. Jeżeli Nora wciąż się nie zgodzi, pozostanie wykluczyć tę osobę z grona naszych znajomych.
Nie miała zamiaru zadawać żadnych pytań potencjalnemu ojcowi. Salem to planował, ale pod tym względem Brenna ani myślała podążać ścieżką wskazaną przez kota. Jeżeli ten człowiek nie wiedział... nie było mowy, aby dowiedział się od Brenny. Powstrzymanie się przed poruszeniem tego tematu było więc stosunkowo łatwe.
- Zaczęłam, ale nie muszę ich kończyć - mruknęła. Dziesięć potencjalnych nazwisk, ale żadne, którego była pewna. W grę wchodził zresztą jeszcze ktoś, kogo przegapiła. Mogła to pogrzebać i nigdy więcej nie wracać do sprawy. - Nie chcę zranić Nory. Dlatego pytam ciebie. Znasz ją lepiej. Co będzie gorsze? Jeśli pewnego dnia przypadkiem na twoich urodzinach posadzimy ją obok ojca jej dziecka, nie mając pojęcia, że się znają, czy jeżeli będę grzebać w tej sprawie dalej?



RE: [6.04.72, Dom Longbottomów] Erik, opętał mnie charyzmatyczny kot - Erik Longbottom - 25.12.2022

Z obiektywnego punktu widzenia taka postawa jest dosyć krzywdząca. Ojciec bez świadomości tego, że jest ojcem, nie może nawet się skonfrontować z rolą, którą miałby przyjąć, dziecko jest odcinane od rodzica, a matka bierze na głowę wszystkie problemy — stwierdził po dłuższej chwili, starając się podkreślić, jak widzi podobną sytuację, wykluczając personalne odczucia względem Nory i Mabel. — Na marginesie, skoro to ktoś z naszych znajomych, to można z powodzeniem wykreślić wszystkich, z którymi wychodzimy gdzieś na co dzień. Mamy stały kontakt z Norą, nasi znajomi się mieszają, więc gdyby to był, powiedzmy Thomas, to Nora zareagowałaby już wcześniej. Spotkanie na balu aż tak by nią razem nie wstrząsnęło.

Czyli to musiał być ktoś dalszy, pomyślał, pomimo niechęci przed angażowaniem się w to śledztwo. Pierwsze co mu przyszło na myśl to ktoś z wysoko postawionych czarodziejskich rodzin. Ktoś, kto stosunkowo często bywał w towarzystwie Longbottomów z uwagi na ich pozycję społeczną, ale nie na tyle często, aby chodzili razem do pubów lub na sesję degustacyjną win w nowo-otwartej restauracji. Kto w takim razie łapał się do tej katego... Stop. Erik wbił paznokcie w wewnętrzną część dłoni, odcinając się od swoich rozmyślań. Nie powinien wybiegać tak daleko myślami. Rozmawiał z Brenną, więc to na niej powinien się skupić.

Zna ją praktycznie tak dobrze, jak my — zauważył z ociąganiem. — Wprawdzie jest kotem, nawet jeśli inteligentniejszym od reszty, ale chyba potrafi wyłapać jej nastrój. Może faktycznie coś w tym jest. Z drugiej strony, to, że jej dalej zależy, to nie jest jakiś silny argument. Skoro nie miała z nim kontaktu, to po prostu nie udało jej się domknąć pewnych spraw.

Pokiwał powoli głową. Cóż, lata służby w Brygadzie pokazywały swoje owoce. Brenna nawet teoretyczne śledztwo i kolejne jego etapy potrafiła zaplanować z wyprzedzeniem, biorąc pod uwagę różne scenariusze. Tutaj wyjątkowo nie dopatrywał się typowego u niej czarnowidztwa, a pokazu umiejętności nabytych w toku rozwoju osobistego i zdobywania kolejnych doświadczeń w zawodzie.

Przynajmniej masz jakiś plan. To się ceni — westchnął cicho. Miał wrażenie, że przez to, że Salemowi nie zamykał się pyszczek, zostali wplątani w niemałe bagno. I to takie, w którym tkwili od lat, nie do końca będąc świadomymi, że w każdej chwili może ono pochłonąć osoby im bliskie. — Wolałbym tego nie robić za plecami Nory, ale musimy brać poprawkę na to, że nie mamy kontroli nad Salemem. Skoro odezwał się o pomoc do Ciebie, to równie dobrze może się odezwać do kogoś innego, kto zna się z Norą, a nie zna sytuacji tak, jak my. Lub co gorsza, sam zacznie szpiegować, a rudy kot wypytujący przypadkowych facetów na ulicy o Norę, nie wróży dobrze. Jeśli to zrobisz, to przynajmniej będziesz miała kontrolę nad tą informacją i tym do kogo trafi. I może, jakimś cudem, przygotujemy dzięki temu Norę na różne scenariusze.

Cóż, moim zdaniem Nora siedziałaby jak na szpilkach przez całe urodziny i skorzystała z pierwszej okazji, żeby się schować przed tym gościem i nie podała żadnych wyjaśnień, twierdząc, że źle się czuje, pomyślał, jednak nie wygłosił tej koncepcji na głos. Czy była ona trafna? Sądził, iż było to prawdopodobne, jednak nie mógł też zakładać z góry, że jest w stanie przewidzieć każdy odruch swojej przyjaciółki. Poza tym nie wniosłoby to zbyt wiele do ich dyskusji. Na krawędzi jego świadomości pojawiła się jednak inna niepokojąca myśl: co jeśli to ojciec zorientuje się jako pierwszy i wtedy zacznie się rozróba? Ohohoho, to zdecydowanie nie była zachęcająca perspektywa.

Jeśli zgodzisz się, żeby rozegrać to powoli i odpowiedzialnie, bez prób wymierzania sprawiedliwości na własną rękę, to Ci w tym pomogę — powiedział, zamiast dać jej konkretną odpowiedź. Nie mogła też oczekiwać, że po zrzuceniu mu na głowę tych wszystkich informacji, zatwierdzi lub odrzuci jej działania, odwróci się na pięcie i pójdzie jeść obiad. Skoro już się z nim tym podzieliła, to siedzieli w tym razem. Bez względu na to, jak miałoby się to zakończyć. — Nie robimy tego po to, aby jej zaszkodzić. Przynajmniej takie mamy usprawiedliwienie.




RE: [6.04.72, Dom Longbottomów] Erik, opętał mnie charyzmatyczny kot - Brenna Longbottom - 26.12.2022

- Raczej: nikt z Doliny Godryka. Nora przecież nie mieszkała w Londynie. Z wieloma moimi znajomymi nie miała za dużo styczności. Thesa na przykład poznała dopiero na balu – sprostowała. Niekoniecznie w końcu urządzali wielkie imprezy regularnie. A nawet jeżeli, Nora mogła z taką osobą się po prostu minąć.
- Ale tak, wykluczyłam tych, których co jakiś czas widywała, w tym Thomasa.
Zresztą jego Brenna jakoś nie potrafiłaby podejrzewać. Była pewna, że gdyby jakaś dziewczyna zaszła z nim w ciążę, tydzień później staliby na ślubnym kobiercu. Może źle go oceniała, ale Hardwick jawił się jej po prostu jako duży, pluszowy miś. Przynajmniej pod pewnymi względami.
- Też się tego boję - przyznała Brenna, kiedy Erik wspomniał o tym, co Salem mógłby zrobić. - Wydawał mi się bardzo zdeterminowany. Myślę, że Fergus Ollivander byłby kolejny na jego liście, a potem próbowałby może z bratem Nory...
A skoro przekonał ją, by zaczęła rozważać śledztwo, istniała całkiem spora szansa na to, że zdoła przekonać także kogoś innego. Oczywiście, mogli po prostu uprzedzić Norę, co kombinuje jej kot. Ale chociaż Salem był tylko kotem, Brenna i tak czułaby się, jakby zdradziła czyjeś zaufanie. Poza tym niszczenie relacji kogoś z Figgów z jego chowańcem było... po prostu czymś, czego się nie robi.
- Erik, wolałabym wziąć nóż i wbić sobie go w rękę niż działać tu szybko i nieodpowiedzialnie - mruknęła kobieta. Chodziło o Norę. Jej umysł odruchowo układał tysiąc jeden planów działania, ale żadnego z nich nie miała zamiaru realizować w biegu. Nie była nawet pewna, czy którykolwiek powinna realizować. Już nawet to, że zamiast zdecydować samej, pytała brata, co o tym sądzi - i najwyraźniej była gotowa schować świece do szuflady, a listę spalić, gdyby powiedział jej, że kompletnie oszalała - wiele mówiło.
Brenna doskonale wiedziała, że popełnia błędy, myli się i nie wszystko zdoła zrobić dobrze sama. Zwykle jednak całkiem ufała swojemu osądowi. A tym razem absolutnie nie umiała zdecydować, czy i co powinna robić. Może właśnie dlatego, że chodziło o Norę, którą traktowali jak członka rodziny. I która w dodatku miała bardzo trudny w życiu.
– Nie masz pojęcia, jak w tej chwili żałuję, że Salem w ogóle ze mną porozmawiał – westchnęła w końcu. Ostatni raz pogłaskała psa, po czym wstała z kanapy, wyraźnie z pewnym nie pasującym do niej ociąganiem.
Prawie miała nadzieję, że tym razem widmowidzenie nie zadziała. Czasem tak bywało. Przerzucało ją w różne miejsca i czasy, nie dając jasnych odpowiedzi. Wyciągnęła różdżkę i machnęła nią, odpalając świece, a potem weszła do środka kręgu, by usiąść po turecku.
I zanurkować w przeszłość.

[roll=Z]


RE: [6.04.72, Dom Longbottomów] Erik, opętał mnie charyzmatyczny kot - Erik Longbottom - 27.12.2022

Pokiwał powoli głową. Było to ciekawe spostrzeżenie, chociaż byłby w stanie wytknąć tu parę niespójności. Nawet jeśli Figg nie spotkała wszystkich ich przyjaciół i znajomych na żywo, tak mogła o nich słyszeć. Raczej wychwyciliby jakąś ponadprzeciętne dramatyczną reakcję, gdyby nagle opowiedzieli o wspólnym wyjeździe za miasto z jej dawnym partnerem.

Nie wskazywałem bezpośrednio na niego, to był tylko przykład — rzucił dla pewności, chcąc na wszelki wypadek stanąć w obronie przyjaciela.

Akurat co jak co, ale podobieństwo pomiędzy własną chrześnicą a Thomasem raczej wyłapałby dosyć szybko, biorąc pod uwagę, że znali się jeszcze ze szkoły. Poza tym chodziło mu tylko o to, że przedstawienie Hardwicka jako potencjalnego kandydata zasugeruje Brennie, co powinni wziąć pod uwagę przy pracy z opracowaną przez nią listą.

Może tym bardziej warto zaangażować się w to przedsięwzięcie — stwierdził Erik we własnej próżności. Nie miał nic przeciwko Fergusowi czy rodzeństwu Nory, którym zapewne tak samo zależało na dobru kobiety jak im. Czuł jednak, że jeśli ktoś ma załatwić tę sprawę, jak należy, to powinni to być oni. — Może, kiedy się dowie, że oboje nad tym pracujemy, to będziemy mieli nad nim większą kontrolę. Lepiej mieć możliwość mu coś odradzić, niż się męczyć z tym, że lata Merlin jeden wie gdzie, rozmawiając nie wiadomo z kim.

Im dłużej Erik zastanawiał się nad tym, jaka była moralnie poprawna postawa w obliczu czających się na horyzoncie problemów, tym bardziej odnosił wrażenie, że takowa nie istniała. Mogli co najwyżej minimalizować szkody i zadbać o to, aby ewentualny wybuch nastąpił na kontrolowanym obszarze, gdy będzie tam jak najmniej postronnych. Tak będzie lepiej. Chyba, wmawiał sobie, akceptując poniekąd ich rolę w tym wszystkim. Inni mogliby wszystko zepsuć. Czy ta wymówka okaże się wystarczająca, jeśli w ich ręce wpadną niepowołane informacje i będą musieli spojrzeć Norze w oczy?

Nie brak Ci determinacji, Brenno — odburknął, chociaż jej słowa wywołały u niego falę wątpliwości.

Skoro jego rodzona siostra nie wiedziała, czy postępuje odpowiednio, to czy i jego decyzja nie była zbyt pochopna? Może powinni to przemyśleć? Zagryzł dolną wargę. Nie. To nic nie da. Im więcej czasu spędzą na głowieniu się nad tym, czego powinni nie robić, tym większa szansa na to, że nigdy nie dojdą do porozumienia. Zawsze znajdzie się gorszy scenariusz lub wymówka, która zachęci ich do tego, aby nie podejmować żadnych działań. Siedzenie bezczynnie było jednak w tym momencie, jak czekanie na wybuch tykającej pod kanapą bomby, przy której majstrował rudy gadający kot nieznający się na pirotechnice.

Lepiej, że on to wymyślił, niż Ty. Wtedy miałbym więcej obiekcji — powiedział przyciszonym głosem. Westchnął cicho, schodząc z kanapy wraz z psem, aby dać siostrze, jak najwięcej przestrzeni, zanim przeniesie się do swoich wizji przeszłości. — Chociaż nadal nie wierzę, że aż dwójka Longbottomów działa teraz na zlecenie gadającego sierściucha.

Obserwował w milczeniu, jak Brenna zapala kolejne świeczki i wkracza do kręgu, aby na koniec spocząć pośrodku ze skrzyżowanymi nogami. U niego nigdy nie objawiły się podobne talenty i w sumie nawet się z tego cieszył. Każdy dar niósł ze sobą swego rodzaju ciężar, a Erik nosił na swoich barkach wystarczająco wiele. Wilkołactwo, poważna i odpowiedzialna praca, znalezienie równowagi między zachowaniem prywatności a operowaniem wśród fleszy aparatów, pozycja rodowa... Nie potrzebował już więcej, zwłaszcza że każdy z tych czynników zdawał się w ostatnich miesiącach mnożyć, uzyskując zupełnie nowe wymiary skomplikowania.

Chyba jej się udało, pomyślał, zauważając, że siostra nie wstała i nie odetchnęła z ulgą. Gdyby widmowidzenie odmówiło współpracy w tym kluczowym momencie, zapewne spadłby jej kamień z serca. Poniekąd można by to uznać za znak od losu, że nie powinni grzebać w życiu prywatnym Nory lub skupić swoją uwagę na innym rozwiązaniu. Tak się jednak nie stało, więc może postawienie pierwszych kroków na tej ścieżce było im przeznaczone? Ciekawe, co by to na powiedzieli jasnowidze z Londynu.




RE: [6.04.72, Dom Longbottomów] Erik, opętał mnie charyzmatyczny kot - Brenna Longbottom - 27.12.2022

Brenna przychylała się do zdania Erika. Dobre wyjście nie istniało. Było oczywiste, że Nora nie życzyła sobie, aby ktoś w tym grzebał, więc robiąc to, Brenna nie postępowała zgodnie z życzeniem kobiety. Z drugiej strony zostawienie sprawy teraz, gdy obie panny Figg były w Londynie, a Salem zaczął kombinować, mogło równie dobrze skończyć się... pozostaniem przy status quo, jak i zupełną katastrofą.
- Opętał mnie charyzmatyczny kot - podsumowała Brenna, rozkładając ręce bezradnym gestem, nim weszła do środka. - Przeceniasz moją inwencję. Przyznaję, że ja nigdy bym tego nie wymyśliła. To znaczy... przyznaję, chciałam użyć widmowidzenia, ale tylko po to, żeby sprawdzić, czy ktoś zamienił Norę w bobra przypadkiem, czy złośliwie. Nie wpadłabym na szukanie w ten sposób ojca Mabel.
Ostatecznie zresztą i tak tego nie zrobiła, po prostu podpytując znajomych i kelnerów, a gdy okazało się, że wszyscy byli zbyt zafascynowani śpiewem Faye, aby dostrzec, kto rzucił zaklęcie, postanowiła w tym wypadku odpuścić. Uznała, że pewnie lepiej dla Nory, jeśli wszyscy zapomną o sprawie.
Widmowidzenie Brenna nauczyła się traktować jako umiejętność bardzo przydatną w pracy. Erik miał jednak rację - niósł ze sobą swój ciężar. Zwłaszcza, gdy była dzieckiem i nie umiała nad nim panować. Później też jednak zdarzały się sytuacje, gdy wściekała się na siebie, bo nie potrafiłą zobaczyć tego, co chciała. Albo obejrzała nazbyt wiele. Kiedy nagle traciła ostrość widzenia i świat rozmazywał się przed oczyma albo kiedy w snach przychodziły wspomnienia martwych ludzi.
Jeżeli stopień współpracy jej talentu miałby być znakiem, co do tego, czy powinni się w tę sprawę mieszać, czy nie, to w tej chwili wszystkie omeny wyciągnęły transparenty i zaczęły entuzjastycznie zagrzewać ich do boju. Bo zwykle kapryśne widmowidzenie zadziałało tak doskonale, jak rzadko kiedy. Brenna przywykła, że czasem nie działało wcale albo podsyłało jej losowe strzępki rozmów, niekoniecznie te, które sobie życzyła zobaczyć.
Tym razem trafiła dokładnie tam, gdzie chciała. Może dlatego, że zebrała tu przedmioty z balu i wszystko działo się w tym samym pomieszczenie.
A może ot kaprys losu.
Przed jej oczyma przesuwały się obrazy z balu. Nora tańcząca z Theseusem. Zaklęcie trafiające ją w powietrzu. Bieg przez tłum. Ona sama, przepychająca się między ludźmi, by dopaść do bobra...
Po jakichś pięciu - dziesięciu minutach Brenna wzdrygnęła się i spojrzała na brata. Machnęła różdżkę, gasząc świece, jasny znak, że albo nie sądziła, że zobaczy coś więcej, albo na nich innego patrzeć nie chciała.
Tym, co padło z jej ust, nie były jednak najpierw nazwiska potencjalnych kandydatów ojca Mabel.
- Erik? Jakiś pomysł, dla którego mąż Eden Lestrange nagle postanowił zamienić Norę w bobra?
Cieszył się opinią geniusza. Naprawdę zrobiłby coś takiego niechcący? Najlepszej przyjaciółce Erika, o którego chwilę wcześniej biła się cała rodzina jego żony?


RE: [6.04.72, Dom Longbottomów] Erik, opętał mnie charyzmatyczny kot - Erik Longbottom - 27.12.2022

Ciekawe skąd mu się to wzięło — rzucił w przestrzeń, bardziej po to, aby podtrzymać rozmowę, niż otrzymać faktyczną odpowiedź. O magizoologii wiedzieli niewiele, a zwierzęta Figgów były wyjątkowe. Kompletnym laikom ciężko by było określić, skąd biorą się u nich określone cechy charakteru lub ich intensywność.

Frustracja zdecydowanie mogła być jedną z emocji, z którymi dziewczyna zaznajomiła się dosyć dobrze, jeśli często korzystała ze swoich zdolności w miejscu pracy. Bywały takie śledztwa, gdzie liczył się czas i szybkie tempo reakcji, a wtedy dar działający na przekór osobie, która go posiadała, mógł szybko stać się utrapieniem. Zniecierpliwienie przełożonych, komentarze nieprzychylnych współpracowników... Długo by wymieniać. Wielu by się zapewne załamało pod taką presją, jednak Bren musiała już na tym etapie wiedzieć, że tradycyjne techniki detektywistyczne mogły być równie mocno pomocne, co magia.

Każda kolejna minuta dłużyła się w nieskończoność, jednak Erik nie dawał się poddać irytacji czy zniecierpliwieniu. Był przyzwyczajony do tego, że niektórych rzeczy nie dało się przyspieszyć, a widmowidzenie najwidoczniej należało do tego grona. Gdyby nie to, że cały czas bacznie obserwował Brennę, pewnie nawet by nie zauważył, że ta wyrwała się z transu i natychmiast zgasiła świeczki. To go zdziwiło. Zobaczyła wszystko, czego potrzebowała, czy po prostu poczuła, że więcej nie wydusi już z własnego daru?

Czemu pytasz? — rzucił, marszcząc ze zdziwieniem brwi, jakby nie połączył jeszcze ze sobą dwóch dosyć wyraźnie nakreślonych kropek, które miał przed sobą. — On to zrobił?

A to dopiero zwrot akcji. Wydawało mu się, że sprawcą tego niecodziennego incydentu był jakiś podpity, starszy czarodziej, który nie potrafił już odróżnić jednego końca różdżki od drugiego. Osobiście nie rzuciłby od razu oskarżeń w kierunku Lestrange'a, gdyż ten po prostu nie wyglądał na kogoś, kto posunąłby się do takiego niesmacznego żartu. Co mógłby na tym zyskać? Pieniądze miał, sławę w pewnym sensie też, a na znęcanie się nad innymi raczej mógł znaleźć lepszą okazję.

To musiał być przypadek. Ktoś musiał go popchnąć lub na niego wpaść. Różdżka mu się omsknęła lub próbował pokazać coś Eden albo innym gościom. To nie ma sensu... Widziałaś coś jeszcze? — spytał, starając się przywołać z odmętów pamięci wspomnienie odnośnie do tamtego wieczora.

Bal charytatywny był dosyć chaotyczny, toteż nie był w stanie przypomnieć sobie każdej twarzy, która kręciła się wokół, gdy doprowadzali Norę do porządku. Czy William mógł tam być? Wydawało mu się, że Eden była w tym towarzystwie, więc może jej mąż kręcił się gdzieś obok? Zmarszczył brwi, spoglądając wymownie na siostrę. To ona widziała przed chwilą dosyć szczegółowy, magiczny zapis tamtych zdarzeń. Powinna powiedzieć, coś więcej.