Secrets of London
[19/20 marca 1972] Dom Elliotta Malfoy | Elliott & MG - Wersja do druku

+- Secrets of London (http://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena główna (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5)
+--- Dział: Niemagiczny Londyn (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=22)
+--- Wątek: [19/20 marca 1972] Dom Elliotta Malfoy | Elliott & MG (/showthread.php?tid=701)



[19/20 marca 1972] Dom Elliotta Malfoy | Elliott & MG - Rowena Ravenclaw - 29.12.2022

Spomiędzy warg Simone wyrwało się stłumione westchnienie, gdy dawne małżeńskie łoże nie ugięło się pod ciężarem jej ciała. Choć od jej śmierci minęły blisko dwa tygodnie, to wciąż niematerialność własnego bytu na każdym kroku wprawiała ją w zdumienie. Zamarła w bezruchu, gdy przez twarz Elliotta prześlizgnął się dobrze znany jej grymas, a zaraz potem srebrzysta dłoń powędrowała na czoło mężczyzny, w atawistycznym odruchu starając się odgarnąć jasny kosmyk z jego czoła, jednak na wpół przezroczyste palce przeniknęły jedynie przez włosy. Choć nie należała do świata żywych, jej dotyk pozostawał wciąż wyczuwalny; był niczym muśnięcie skrzydeł motyla lub kojący powiew wiatru w upalne letnie popołudnie.
Już dobrze, najdroższy — wyszeptała zjawa, pochylając się nad mężem, by złożyć chłodny pocałunek na jego skroni. — To tylko ja.
Posłała mu osjaniczny uśmiech. Tylko tyle mogła zrobić.
Wyglądała niemalże tak samo, jak w momencie, w którym znaleziono ją ciało; na sobie miała odświętną sukienkę — najlepszą, jaką zabrała ze sobą do Munga, jej rozpuszczone włosy opadały kaskadami na proste plecy, zaś na serdecznych palcach obu dłoni znajdowały się pierścienie; na lewym obrączka, na prawym pierścionek zaręczynowy. Tylko jej szyja wyglądała inaczej, bowiem brakowało na niej charakterystycznego zasinienia, które powstaje od zaciskającej się wokół niej pętli.
wiadomość pozafabularna
Elliott, pierwszym co zobaczysz po przebudzeniu, będzie siedząca nad tobą Simone. Przez pierwsze sekundy nie będziesz jednak pewien, czy jest to jeden z nawiedzających cię koszmarów, czy być może rzeczywiście duch (byłej) żony złożył ci wizytę.



RE: [19/20 marca 1972] Dom Elliotta Malfoy | Elliott & MG - Elliott Malfoy - 04.01.2023

Udało mu się zasnąć.
Pierwszy raz od wielu dni nie musiał nawet zażywać eliksiru czy znieczulać się szczypiącymi w podniebienie łykami alkoholu. To drugie nie było dobrym nawykiem, więc uciekał się do podjęcia tej akcji tylko w momencie, gdy smak płynnego snu w butelce, uważonego przez alchemika, szczelnie zakorkowanego, przysparzał skórę o gęsia skórkę, a resztę ciała o odruch wymiotny. Była to prawdopodobnie psychologiczna reakcja spowodowana nienawiścią do własnej słabości, do braku idealności w każdym aspekcie istnienia - cały był pokraczny, nieodpowiednio użyteczny, takie właśnie sygnały i słowa dostawał w domu, po wyniesieniu się z niego nieprzyjemne myśli gasły, z roku na rok stawały się tylko odległym krzykiem, odbijającym się echem od chłodnych ścian umysłu i przechodzących dreszczem po jeszcze chłodniejszej skórze.
Pomimo swoich niedoskonałości chciał mieć wszystko i chciał mieć to szybko, po swojemu. Płacił za przyjemności, te materialne, bo mimo satysfakcji w posiadaniu kogoś, nigdy nie chciałby zmuszać drugiego istnienia do fizycznego obnażenia się przed sobą. W krainie obfitości nieznane jest słowo 'nie', jeżeli czegoś chciał, to musiało się to ziścić, inaczej głosik w głowie krzyczący 'daj' stawał się nieznośnie głośny, zagłuszał wszystkie inne myśli. Tak samo postępował z problemami na swojej drodze, z niespodziewanymi okolicznościami, które mogły zasabotować równowagę jego małego wszechświata. To wszystko, jednak, jest tylko przedstawieniem, gdzie kukiełki stają się emocjami i uczuciami, sztucznymi na tyle, aby być w stanie przebrnąć przez kolejny dzień bez szwanku. Niestety, opinie i zachowania Simone mogły stać się nożyczkami, które przecięłyby linki wprawiające w ruch postacie w teatrzyku, Elliott nie mógł na to pozwolić, więc pozbył się jej jedynym sposobem, jaki znał, zamiótł jej istnienie pod dywan i sprawił, że prawda nigdy nie wyjdzie na jaw. Zgasił światło, ale nie spodziewał się, że będzie musiał funkcjonować w tej ciemności, nie wiedząc czy ktoś nie stoi z nożem za jego plecami. Ale czy była to aż tak nieznajoma sytuacja? Na pewno bardziej intensywna, ale nie całkowicie obca.
Otworzył oczy, gwałtownie. Był pewien, ze wyczuwa czyjąś obecność, a sam jego sen podszyty był niepokojem - jak każdy jeden we wcześniejszych nocach, gdy udało mu się zmrużyć oczy chociaż na chwilę. Czuł nieprzyjemny powiew na czole, a raczej jego  echo, jakby ktoś dopiero przed chwilą uszczelnił okna w sypialni, a przed oczyma miał żonę. Bladą, prawie że zlewającą się z tłem ciemnego pomieszczenia. Poczuł jak jego ciało paraliżuje niepokój, jak serce przyspiesza. Przerabiał to już którą noc z kolei, widział ją nad sobą, po przebudzeniu prawie każdej nocy, ale za każdym razem była tylko wytworem wyobraźni, paraliżem. Tym razem było jednak inaczej, mógł się ruszyć, więc mimo zimnego potu sięgnął pod poduszkę, gdzie trzymał różdżkę.
- Nie jesteś prawdziwa. Zaraz mi przejdzie i będę w stanie zamknąć oczy, a jak je otworzę to ciebie nie będzie. - powiedział bardziej do siebie i choć jego twarz była wygięta w grymasie niezadowolenia, to niebieskie oczy wpatrywały się w półprzezroczystą kobietę tak, jakby była ostatnią rzeczą, jaką miał zobaczyć przed śmiercią. Mimo logiki, która podpowiadała, że jest to tylko mara senna, nieprawdziwa iluzja, było w Simone coś znajomego, innego niż we wszystkich tych obrazach, jakie widział w poprzednich nocach.


RE: [19/20 marca 1972] Dom Elliotta Malfoy | Elliott & MG - Rowena Ravenclaw - 16.01.2023

Na bladym licu zjawy pojawiło się zdumienie; prędko jednak zostało zastąpione enigmatycznym uśmiechem. Przywarła do niego bliżej, choć bez ciała poczuć mógł jedynie przenikające zimno. Różdżka trzymana przez Elliotta okazała się całkowicie zbędna, bowiem żadne znane mu zaklęcie nie mogło zaszkodzić kobiecie, która nie należała już do świata żywych.
Znów miewasz koszmary, najdroższy? — zapytała z charakterystyczną dla siebie łagodnością, tylko po to, by w następnej sekundzie jej twarz ściągnął gniew — Czyżbyś miał wyrzuty sumienia? Nie... — pokręciła głową — Oczywiście, że nie. Musiałbyś najpierw mieć serce.
Usiadła na mężu, zatapiając paznokcie w jego klatce piersiowej.
Bez obaw, najdroższy, wybaczam ci. To nie twoja wina, że jesteś taki podobny do swojego ojca. Powiedz mi tylko... — zniżyła głos do szeptu, zbliżając wargi do jego ucha — ...jak to jest stać się czymś, z czym przez całe życie się walczyło?


RE: [19/20 marca 1972] Dom Elliotta Malfoy | Elliott & MG - Elliott Malfoy - 18.01.2023

Mylił się - była prawdziwa. Bardzo szybko uświadomił mu to chłód, jaki czuł od jej prześwitującego światłem księżyca ciała. Włoski zjeżyły mu się na karku, bo choć nie była pierwszą zjawą, którą w życiu widział, tak nie był przyzwyczajony do konwersacji ze zmarłymi, zwłaszcza jeżeli ci mogli być zagrożeniem dla jego przyszłego życia. Duch nie mógł go opętać, nie było to Beltane, nikt nie odprawił tez obrządków, aby mogło się to stać poza świętem, więc Elliott po prostu patrzył jak dłonie martwej żony zatapiają się w jego ciele. Dreszcze, jakie przy tym czuł były conajmniej nieprzyjemne, ale chłód zawsze był dla niego drugą naturą, zziębnięty, przesiąknięty podręcznikową sztywnością odmawiał porywania się emocjom.
Chciał położyć dłoń na jej policzku, a na twarzy wykwitł mu najbardziej fałszywy wyraz współczucia, jaki tylko można było zobaczyć. Nawet nie starał się, aby być wiarygodnym. Dłoń nie zatrzymała się na twarzy zjawy, przeszła przez jej głowę, więc Malfoy wodził nią w jedną i drugą stronę jakby sprawdzający czy Simone na pewno nie może się zmaterializować. Kolejne, chłodne impulsy przyzwyczaiły go do zimna, jakie opanowało cały pokój. Automatycznie spojrzał w kierunku drzwi, te były uchylone - pomyślał o Nicholasie i czy mógłby się obudzić z powodu wiejącego chłodu. Czy matka jego też postanowiła odwiedzić?
- Zaskakująco satysfakcjonująco - skłamał gładko, a na jego twarz wkradł się pobłażliwy uśmiech, zupełnie jakby musiał tłumaczyć małej dziewczynce jak działają zasady świata, w którym funkcjonują - Aż się zastanawiam dlaczego zrobiłem to tak późno, jakbym wszystkich traktował w ten sposób moje sumienie pogrzebałbym dawno temu, a nie z twoim martwym ciałem. - oczywiście, że czuł się winny, okropnie. Łzy, wbrew temu, na co sobie pozwalał w towarzystwie innych, popłynęły z jego oczu, gdy siedział w gabinecie Perseusa i nie były one fałszywe, nie tak, jak słowa, którymi teraz karmił niedawno zmarłą żonę.
- Nie uważam jednak, że to coś, do czego się ludzi powinno zmuszać. Nicholas powinien mieć normalne życie, nie polegające na ambicji, sukcesie i wyścigu po to, kto jest największym psychopatą w rodzinie - stwierdził, a rysy jego twarzy poniekąd zelżały. Mimo wszystko, zanim żona wbiła mu nóż prosto w plecy nie akceptując tego, jakim człowiekiem był, wczesniej ją kochał, snuł plany w jaki sposób wychowają przyszłe dziecko.
- Gdybyś tylko nie była tak zapatrzona w idiotyczne przekonania i ideały, które sprzedało ci podobne wychowanie do tego, jakie ja odebrałem, prawdopodobnie moglibyśmy w spokoju wychować go na najszczęśliwszego człowieka w tej rodzinie. - wyrzucił jej w twarz to, że nie zaakceptowała tego, w jaki sposób kochał, mimo że przyrzekł jej, że ona była jedyną osobą w jego życiu. Nie wiedział na ile rozmowa z duchem miała sens, co jeżeli był przepełniony taką ilością złości i negatywnymi emocjami, że nic, z tego, co mówił miało do niej nie dotrzeć?
Odmawiał brania winy za to, co sie stało jedynie na swoje barki, ślepo wierzył w to, że Simone sama sobie była winna takiemu losowi.


RE: [19/20 marca 1972] Dom Elliotta Malfoy | Elliott & MG - Rowena Ravenclaw - 16.03.2023

Patrzyła na niego zza woalu jasnych rzęs rzucających cienie na jej policzki. Zaraz potem księżyc, którego światło dotychczas wpadało do środka przez rozszczelnienia zasłonę, schował swe oblicze za ciemnym woalem chmur i sypialnia Elliotta stała się jeszcze mroczniejsza; wówczas sylwetka Simone stała się pełniejsza, bardziej materialna. Prawie tak, jakby była tu obok niego żywa, lecz niesamowicie chłodna.
Na jej twarzy ponownie zagościł smutek. Zbliżyła się do męża i wsparła swe czoło o jego własne, patrząc mu przy tym w oczy.
Och najmilszy — wyszeptała — Jesteś taki rozdarty, taki rozbity... Możesz próbować karmić mnie kłamstwami o swym wyrachowaniu, ale twe słowa już mnie ranią. Nie należę bowiem już do świata żywych i nie czuję niczego, poza smutkiem z twojego powodu. Ale ty? Och, ty jak nikt inny powinieneś wiedzieć, że najwięcej kosztuje oszukiwanie samego siebie.
Odsunęła się nieco od niego i pogładziła jego jasne włosy. Na dźwięk imienia syna poruszyła się niespokojnie, a zaraz potem zeszła z łoża i stanęła obok niego, a właściwie to zawisła - jej stopy unosiły się bowiem kilka centymetrów nad ziemią.
Nie kłam, że zrobiłeś to dla niego — ramiona kobiety uniosły się i opadły w ciężkim westchnieniu — To nie jego dobrem kierowałeś się w pierwszej kolejności, a swoim własnym lękiem. Sądziłeś, że bym ci zaszkodziła? Naprawdę uważałaś, że mogłabym wystąpić przeciwko tobie.
Odwróciła się do niego plecami i podleciała do drzwi.
Brzydziłam się ciebie, owszem. Ale nie ze względu na twoje chore skłonności, a przynajmniej to nie był główny powód. Nie, Elliocie... — głos jej drżał, gdy wyrzucała swój żal, wciąż stojąc do niego odwrócona plecami — Brzydziłam się ciebie, bo mnie oszukałeś. W cyniczny sposób wykorzystałeś jako argument za tym, że jesteś normalny. Upokorzyłeś mnie i zraniłeś. Być może gdybyś był ze mną od początku szczery i dał mi czas na oswojenie się z myślą, że jesteś dewiantem, który nigdy mnie nie pokocha... Ale ty... ty pozwoliłeś mi uwierzyć, że jest między nami uczucie, podobne do tego, które zdrowy mężczyzna żywi do kobiety.
Umilkła, kładąc dłoń na klamce. Na moment zapadła nieprzyjemna cisza.
Nicholas jest u siebie? — zapytała, ale nie czekała na odpowiedź. Zamiast tego wyszła z sypialni, przypominając sobie w ostatniej chwili, że w obecnej sytuacji nie musi kłopotać się z otwieraniem drzwi, przez które najzwyczajniej w świecie przeniknęła.


RE: [19/20 marca 1972] Dom Elliotta Malfoy | Elliott & MG - Elliott Malfoy - 02.04.2023

Odsunął się od niej i zmarszczył brwi.
Usta wciąż miał wykrzywione w lekko ironicznym uśmieszku.
- To, że umarłaś nie znaczy jeszcze, że czytasz w myślach, emocjach czy aurach - odparł pewnie - Pochówek raczej nie sprawił, że pozjadałaś wszystkie rozumy, co najwyżej w końcu zrozumiałaś jak to jest nie oddychać, a wciąż istnieć - skoro miała zamiar prawić mu mądrości, to nie pozostawał jej dłużny. Na ostatnie swoje słowa aż przymrużył oczy, poczuł, ze użyta przenośnia jest być może za mało oczywista, ale chodziło mu o to, że on sam żył, a nie był w stanie oddychać, mimo że nikt go jeszcze nie zabił.
Z samego początku był zdezorientowany, być może wystraszony, wybudzony ze snu widząc denatkę. Teraz, gdy wszystkie emocje przepłynęły przez niego jednocześnie, a na sypialnie opadła ciemność, czuł jedynie zirytowanie, ogromną złość, jaką w mgnieniu oka podsycały kolejne słowa zjawy.
Bardzo szybko przypomniała mu dlaczego się jej pozbył. Nie zniósłby tych bzdur ani chwili dłużej. Oddanie jej do Lecznicy Dusz wydało się teraz najlepszą decyzją, jaką mógł podjąć, zupełnie jak wtedy, gdy dowiedziała się o jego inności, gdy wyraziła swoje dobitne, raniące zdanie na ten temat.
- Oczywiście, że zrobiłem do dla siebie, dla swojego własnego spokoju - wyznał, bez skrupułów i spoglądał na jej unoszącą się pare minimetrów nad podłogą sylwetkę. Duchy były dziwnymi stworzeniami, cieniami istnień, wspomnieniami, które były prawie tak samo żywe jak ich bliźniacze ciała. Mówiły, myślały i, jeżeli Jęcząca Marta byłą dobrym przykładem, również czuły, więc słowa Simone o jej odczuwaniu wydawały się nagiętą prawdą, tak samo jak cała reszta wypowiedzi.
- Oszczędź mi dalszej części tego steku bzdur i nie pogarszaj sytuacji, sprawiłaś, że jest i tak wystarczająco skomplikowana dla wszystkich. Miałaś być żoną, a nie problemem, stałaś się tym drugim, a problemów z życia się pozbywa. Jeżeli mnie nie zostawisz też w tej postaci, dołożę wszystkich starań, aby każda część ciebie zniknęła z tego świata, Simone. - wstał z łóżka jeszcze, gdy zjawa była przed drzwiami i wsunął na siebie leżący na krześle szlafrok. Zawiązał pasek na biodrach i dopiero wtedy sięgnął po rożdżkę, wsuwając ją do rękawa, gdzie było jej miejsce, akurat w tej podomce.
Podążył za duchem kobiety, nie chcąc zostawiać jej nawet na sekundę. Wcześniej otworzył drzwi na korytarz i zobaczył ją, jak przenika do pokoju dziecka.
Wszedł do pokoiku, w którym syn spał spokojnie w łóżeczku. Zasłony były zaciągnięte, a na suficie tańczyły gwiazdy, sprawiając, że sypialnia była pogrążona w żółtawym półmroku gwiazdozbiorów. 
Rzucił zaklęcie wyciszające na kojec dziecka, aby w spokoju móc się komunikować ze zjawą.
- Ty jesteś w tym wszystkim winna i tylko ty. Nie byłem zobowiązany do mówienia ci niczego, kochałem cię, Simone. Moja miłośc do kogokolwiek jest taka sama, ale swoimi słowami i opiniami przekreśliłaś wszystko. Łącznie ze swoją przyszłością, naszą przyszłością, w której nie było dla takiej ciebie miejsca. - faktycznie tak uważał, ale czy dlatego, bo sobie tak wmówił, czy dlatego, ze faktycznie tak czuł, trudno było stwierdzić. On sam był w tym jeszcze zagubiony, a wolał, aby uczucia i emocje z tym związane nie wychodziły na jaw, zamykał je na klucz, głęboko w sobie, tak samo jak wszystko inne.
- Zostaw nas - dodał jeszcze, bo temat dotyczył również dziecka - Odejdź stąd i zostaw nas. - doprecyzował.


RE: [19/20 marca 1972] Dom Elliotta Malfoy | Elliott & MG - Rowena Ravenclaw - 05.04.2023

Wbiła w niego spojrzenie błękitnych oczu, lecz w żaden sposób nie skomentowała jego słów; im dłużej jednak Elliott mówił, tym wyraźniejszy stawał się smutek na jej twarzy.
Nigdy nie zależało mi na twojej krzywdzie, najdroższy. Ja również cię kochałam cię, Merlin jeden wie jak mocno. Ale nie potrafiłam tego zrozumieć — powiedziała wreszcie ze smutnym uśmiechem, a następnie zniknęła za drzwiami pokoju dziecięcego. Gdy Elliott podążył w ślad za Simone, ujrzał ją pochyloną nad maleńkim łóżeczkiem, lecz nie bezpośrednio nad śpiącym Nicholasem, jakby w obawie, że chłód bijący od jej postaci mógłby wyrwać go z objęć snu.
Nie mogę. Jeszcze nie — pokręciła przecząco głową — Muszę wiedzieć, że jest bezpieczny.


RE: [19/20 marca 1972] Dom Elliotta Malfoy | Elliott & MG - Elliott Malfoy - 24.04.2023

Nie był pewien czy smutek na jej bladej, w połowie przenikającej przez meble pokoju dziecięcego, twarzy bardziej go irytował czy wywoływał wyrzuty sumienia. Przed tymi drugimi bronił się jak umorusany błotem pies przed kąpielą - zażarcie blokował jakąkolwiek możliwość pojawienia się żalu czy obwiniania samego siebie. Ostatnio, gdy takowe do siebie dopuścił skończył pijany, zmoczony deszczem na kanapie swojej bliźniaczki, wolałby tego nie powtarzać.
Popełnił decyzję, musiał teraz radzić sobie z jej konsekwencjami.
Zrobiło mu się niedobrze, gdy usłyszał słowo 'miłość' wychodzące z ust martwej żony. Wcześniej naprawdę obdarzał ją pozytywnymi uczuciami, ale gdy tylko pierwsze obelgi na temat 'jego natury', tego jak kochał, wyszły z jej ust, miłość bardzo szybko zmieniła się w nienawiść podszytą strachem, nieprzyjemną, niezaleczoną traumą z dzieciństwa.
- To przede wszystkim mój syn - dziedzic, którego obecność odciąża moje barki od czynności, których nie chce wykonywać z kobietami, przeszło mu przez myśl, ale przecież to nie był jedyny powód, dla którego kochał to dziecko. Chciał dla niego lepszego życia, niż sam prowadził, niż wiodły jego siostry. Bez rodzicielskiej tyranii, bez strachu przed bliskimi i presji wykonywania każdej czynności idealnie.
Zamiast skupić się na duchu żony, spoglądał na śpiącego chłopca, co sprawiło, że wyraz jego twarzy złagodniał, nałożony nań chłód zgubił się, roztopił, sprawiając, że alabastrowa miękkość wnętrza Malfoya, które mimo wszystko nie było jeszcze do końca zepsute i stracone, wypływało na zewnątrz.
- Nie chce dla niego niczego innego jak bezpiecznego i dostatniego życia, w którym będzie mógł być sobą, rozwijać się i być szczęśliwy - odparł, trochę ciszej - I nie pozwolę nikomu zepsuć tej perspektywy - ostatnie słowa wypowiedział z taką samą determinacją, jaką włożył w kwestię 'pozbycia się problemu', gdy mówił o zamknięciu Simone w Lecznicy, a potem jej śmierci.


RE: [19/20 marca 1972] Dom Elliotta Malfoy | Elliott & MG - Rowena Ravenclaw - 16.05.2023

Niechętnie odsunęła się od dziecięcego łóżeczka i popłynęła w powietrzu w kierunku męża. Kiedy ponownie się przy nim znalazła, ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała mu prosto w oczy. Najwidoczniej jego słowa ją ukontentowały.
Przecież i mnie na tym zależy — rzekła, wodząc opuszkami kciuków wzdłuż jego kości policzkowych — Ale nie może się to odbywać w ten sposób, Elliocie. Nie możesz go skazić tym, co zasiał w tobie twój ojciec. Musisz skończyć z jego wyrachowanymi metodami, zanim... zanim będzie za późno i naprawdę staniesz się młodszą wersją Fortinbrasa.
Opuściła dłonie i uśmiechnęła się przepraszająco, spuszczając przy tym na moment wzrok.
Wiem, że w przeszłości przysporzyłam ci mnóstwo cierpień, ale bez względu na to, jak bardzo mną pogardzasz, błagam cię, nigdy nie daj Nicolasowi zwątpić w moją miłość do niego — głos jej się łamał, lecz dzielnie się trzymała, powstrzymując się od łez — Dbaj o naszego chłopczyka. Kochaj go za nas obojga.
Dniało. Miękki promyk wschodzącego słońca wdarły się przez niedokładnie zasunięte zasłony do sypialni. Gdy doszedł to stóp Simone, te zdawały się rozpłynąć w powietrzu. Nie miała wiele czasu i wyglądało na to, że go nie potrzebowała. Im wyżej znajdowała się słoneczna tarcza, tym mniej pozostawało ze zjawy.
Bądźcie szczęśliwi. Obaj — wyszeptała na pożegnanie.
Zniknęła, zostawiając po sobie jedynie gęsią skórę na ciele Elliotta oraz dojmującą ciszę. Pewien rozdział w życiu Malfoya został zamknięty, zdmuchnięty niczym płomień świecy. W tej samej chwili Nicholas poruszył się niespokojnie, a zaraz potem otworzył swe jasne, po dziecięcemu niczego nierozumiejące oczy i zwrócił swą krągłą buzię w stronę ojca. Nie płakał jeszcze, ale wygięte w podkowę usteczka świadczyły o tym, że wkrótce uderzy w krzyk, jeśli nie zostanie zaraz utulony. Za oknem rozległy się ptaszęce trele, a codzienność bezlitośnie wkradła się do domu Elliotta, zupełnie tak, jakby miniona noc w ogóle się nie wydarzyła.
Życie toczyło się dalej.

wiadomość pozafabularna
Duch Simone odszedł w zaświaty; nie będzie już w żaden sposób niepokoić Elliotta, nie opęta nikogo podczas sabatu, ani nie będzie ukazywać się żywym. W dalszym ciągu może zostać wywołana przez medium, ale nie będzie skora do rozmów.



RE: [19/20 marca 1972] Dom Elliotta Malfoy | Elliott & MG - Elliott Malfoy - 23.05.2023

Dotyk był chłodny, jak muśnięcie delikatnego wiatru, który zwiastował dopiero co zbliżającą się małymi krokami wiosnę.
Czuł się trywialnie przyziemnie, gdy jego umysł błądził meandrami po panicznych stopniach traumy, podjętych decyzji i konsekwencji, które sam usadowił sobie na barkach.
Poczuł to. W końcu dobitnie zrozumiał, dlaczego pozwolił tej kobiecie zostać w swoim życiu tak długo, dlaczego wplótł w jej świadomość swój największy sekret, który w tak bestialski sposób odrzuciła. Nie rozumiał skąd w tak delikatnej i ciepłej istocie tyle nienawiści i niezrozumienia. Wprawiało go to w konsternacje, która spowodowała, że Simone spędziła w Lecznicy Dusz o wiele dłuższy czas niż faktycznie miała. Wahał się nad podjęciem decyzji, próbował przekonywać, że przecież ostatecznie go zaakceptuje, że wszystkie dobre i ciepłe cechy, jakie z nią wiązał na pewno przezwyciężą wpojone przez sztywne ramy konserwatywnego wychowania obrzydzenie.
Była mu bliska; jego sercu, jego duszy, nawet umysłowi.
A on był zdezorientowany. Tak bardzo zagubiony. W swoich własnych myślach, decyzjach. W skrusze, którą poniekąd odczuwał i w kalejdoskopie odczuć, które raziły swoją intensywnością. Po stokroć ich nienawidził, całe życie zwalczał.
Nie uraczył jej już ani jednym słowem, obserwując jak chłodna, transparentna sylwetka kobiety, którą jeszcze niedawno nazywał żoną rozpływa się w cieple dnia, pierwszych promieniach kolejnej kartki w kalendarzu.
Przedstawienie musi trwać.
Oczy go zapiekły, a w piersi zabrakło tchu. W niemej ciszy kolorowe zdobienia dziecięcego pokoju pławiły się w pierwszych promieniach słonecznych. Chłód poranka osiadał na londyńskich oknach niemym pożegnaniem nocy. Rozsiewał nieuronione łzy po źdźbłach trawy Hyde Parku i kielichach przebiśniegów.
Opadające na czoło blond włosy łaskotały, a nieprzyjemne echo chłodnego dotyku pozostawało na kościach policzkowych. Powoli wykrzywiająca się w rosnącym zdezorientowaniu twarz dopiero co przebudzonego Nicholasa otrzeźwiła go wystarczająco. Bardziej niż jutrzenka, bardziej niż gęsia skórka czy prawie że bezsenna noc. Podniósł syna w naturalnie czułym geście i utuliwszy go, pozwolił sobie na powolne pobujanie, coby chociaż dziecko zaznało odrobinę więcej snu i spokoju, a mniej konsternacji i łez. Na te ostatnie miało jeszcze przecież całe życie.
Wyszeptał pod nosem pare czułych słów, tak, że tylko zbliżona, młoda istota mogła go usłyszeć.
Nie pozwolił sobie na dalszy smutek. W żadnym stopniu mu się on przecież nie należał.

Koniec sesji