Secrets of London
[4 kwietnia 1972] Perseus & Cynthia | Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów - Wersja do druku

+- Secrets of London (http://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena główna (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5)
+--- Dział: Ministerstwo magii (http://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=17)
+--- Wątek: [4 kwietnia 1972] Perseus & Cynthia | Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów (/showthread.php?tid=973)



[4 kwietnia 1972] Perseus & Cynthia | Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów - Perseus Black - 17.02.2023

— 4 kwietnia 1972 —
Ministerstwo Magii, Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów
Perseus Black & Cynthia Flint


Dzień dobry, Cynthio — łagodny baryton odbił się od bieli kafelkowych ścian prosektorium, zwracając uwagę na smukłą sylwetkę odzianego w czerń jegomościa, który zjawił się w progu wsparty na mahoniu laski. Twarz mężczyzny była bledsza niż zwykle, policzki bardziej zapadnięte, zaś błękitne cienie pod oczami czyniły jego obraz jeszcze bardziej wynędzniałym. Mimo wszystko wysilił się na uśmiech, rachityczne uniesienie kącików spierzchniętych ust, a onyks tęczówek świdrował stojącą przed nim kobietę z charakterystyczną dla siebie intensywnością. Nie utracił dawnej czujności, podobnej do ostrożności dzikiego lisa, lecz wyglądało na to, że drzemiące w nim zwierzę jest ranne i opada z sił. — Czy zastałem Williama?
Przeczesał ciemne włosy palcami, strząsając z nich chłodne krople kwietniowego deszczu, który złapał go w drodze do Ministerstwa. Dłoń zamarła w połowie ruchu, gdy zdał sobie sprawę z tego, że nie znajduje się na niej obrączka; ledwo zdążył się przyzwyczaić do złocistego więzienia okalającego jego serdeczny palec, a już musiał go zdjąć. Tak jest lepiej, powtarzał sobie w myślach, odkąd dwa dni wcześniej drzwi wspólnego mieszkania zatrzasnęły się za (byłą już) żoną. Dwa dni! Zaledwie tyle wystarczyło, by upewnić się, że nie chce spędzić reszty życia z tą kobietą.
Miałem do załatwienia kilka spraw w okolicy i doszedłem do wniosku, że mogę... Że chciałem... — urwał, gdy zrozumiał, że po raz kolejny wpadł w spiralę tłumaczenia się przed ludźmi, których zapewne nawet nie interesowało, co Perseus miał do powiedzenia. — Chciałem oddać książkę, którą mi pożyczył.
Jakby na potwierdzenie swych słów, wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza średniej grubości wolumin poświęcony budowie ludzkiego mózgu i ostrożnie - jak czarnoksiężnik, który poddaje się Brygadzie Uderzeniowej - położył go na najbliższym blacie i delikatnie pchnął w stronę Cynthii.
Nie będę przeszkadzać w pracy — lecz chciał przeszkadzać jej w pracy. Wprawdzie panna Flint nie była mu szczególnie bliska; wiedział o niej tylko tyle, że jest czystokrwistą czarownicą młodszą od niego o kilka lat, nie miała męża oraz że najprawdopodobniej data rozpoczęcia przez nią pracy w Biurze Koronera zbiegła się z jego powrotem do Francji. Niewiele, ale stanowiło jakiś punkt zaczepienia.


RE: [4 kwietnia 1972] Perseus & Cynthia | Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów - Cynthia Flint - 17.02.2023

Pracowała nad Panią Morgan, zszywając odpowiednio jej klatkę piersiową po badaniach na narządach wewnętrznych — o dziwo jej serce było odrobinę zbyt małe, a lewa komora zdawała się mieć uszkodzoną aortę, która nie była jednak przyczyną zgonu. Jasnowłosa pochylała się nad trupem w milczeniu, skupiona na tym, aby jak najlepiej i najmniej widocznie przywrócić ją do pierwotnego stanu, aby później rodzina mogła ją przygotować do pochówku, o ile oczywiście Ministerstwo uzna ich raport za stosowny. Odłożyła narzędzie, zsuwając z rąk rękawiczki i kierując się do zlewu, gdy ciszę przerwał łagodny głos o znajomym brzmieniu. Wyprostowała się i odwróciła twarz w stronę jegomościa, lustrując go spojrzeniem najpierw z nutą zaskoczenia, a później jedynie wypuszczając bezgłośnie powietrze spomiędzy warg, przywdziała odpowiednią maskę i uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi.
- Dzień dobry, Perseusie. - zaczęła równie łagodnie, odszukując jego ciemnych oczu tak, aby stalowy błękit jej własnych wyszedł mu naprzeciw. Lubiła rozmawiać twarzą w twarz, jeśli już jakaś konwersacja zostawała podjęta, chociaż los chciał, że Cyna nie była mistrzynią tak popularnych w Londynie pogawędek. - Obawiam się, że wyszedł. Niewiele się spóźniłeś, raptem piętnaście minut. Czy mogę w czymś pomóc?
Zapytała uprzejmie i jeszcze kilka sekund utrzymywała kontakt wzrokowy, zanim dotarła do wcześniej wyznaczonego sobie celu, jakim był zlew. Umyła dłonie, przetarła o ciemny ręcznik i znów odwróciła się w jego stronę, poświęcając mu uwagę. Ona absolutnie na jego dłoń uwagi nie zwróciła, bo nie w głowie były jej romanse i przeżycia natury intymnej. Pozostawała raczej kobietą nieufną, oddaną swojej pracy, która nie potrzebowała w życiu sensacji dodatkowych, już te fundowane przez Castiela były wystarczające. Ojciec też odpuścił temat jej zamążpójścia, skupiając się w ostatnich miesiącach bardziej na jej bliźniaku. Stanęła naprzeciw niego w rozpiętym fartuchu, spod którego wystawała biała koszula z perłowymi guzikami i spódnica. Cynthia zawsze była pedantyczna, miała absolutną obsesję na temat własnej prezencji. Była też bezczelna i zdystansowana na tyle, aby czasem z aparycji robić użytek. Może nie zniżała się do poziomu pięcia się po szczeblach kariery poprzez odwiedzanie poszczególnych łóżek, ale umiała złapać rękoma to, czego aktualnie chciała. Słuchała go, obserwowała i śledziła jego poczynania ze spokojem i elegancja, nie chcąc mu przerywać.
- Rozumiem. Jeśli masz ochotę, możesz na niego zaczekać. - zaczęła, wskazując dłonią na jeden z foteli, który stał nieopodal stojącego w rogu biurka, a następnie zerknęła pod biały rękaw fartucha, wprost na tarczę zegarka. - Powinien wrócić niebawem, może trzydzieści minut?
Wiedziała, że jej współpracownik go lubił i warto było czasem poświęcić odrobinę czasu na uzyskanie tych maleńkich plusów, które mogłyby pozytywnie wpłynąć na rozwój jej kariery. Wyprostowała rękę, ruchem dłoni zgarniając kosmyk włosów za ucho, bo uciekł z ciasno spiętego koka. Zsunęła z ramion fartuch, odwieszając go na haczyku i sama zajęła miejsce za biurkiem, podnosząc z niego różdżkę. Machnęła w stronę nieboszczki, a czarny worek utrzymujący właściwą temperaturę zakrył trupa. Podniosła na niego spojrzenie spod oszukanych, czarnych rzęs. - Masz ochotę na kawę lub herbatę?
A następnie otworzyła szufladę, wyjmując teczkę z odpowiednim nazwiskiem, aby dopisać swoje spostrzeżenia na temat serca oraz jego wagę do raportu. Miała podzielność uwagi, niezapowiedziany gość nie musiał wcale stanowić przeszkody w pracy. Cynthia była z natury chłodną kobietą o naturalnym, pozbawionym uśmiechu wyrazie twarzy i zaraz on do niej wracał, gdy tylko przestawała się starać.


RE: [4 kwietnia 1972] Perseus & Cynthia | Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów - Perseus Black - 11.03.2023

Zazwyczaj nie bał się trupów. Widok kobiety na stole sekcyjnym sprawił jednak, że z torfowiska pamięci niezgrabnie wygrzebywały się wspomnienia; ociekające obmierzłością brudu reminiscencje, zepchnięte niegdyś na dno otchłani plugastw, jakich kiedykolwiek dopuścił się Perseus, teraz wypływały na powierzchnię, mącąc na nowo kruchą taflę ledwo odzyskanego spokoju. Przed oczami zamajaczył znów list, który ojciec otrzymał od dawnego kochanka; pragnął móc szczerze zaprotestować parszywości akapitów, lecz nie mógł - prawda jątrzyła się z otwartej rany, napełniając go poczuciem bezsilności. Zaraz potem inna retrospekcja zasnuła jego wizę - nieruchome ciało kochanka leżące na podłodze jego paryskiego mieszkania, sine wargi mężczyzny, który jeszcze kilka chwil wcześniej rozpaczliwie walczył o życie.
Z jakiegoś powodu w zapadniętych policzkach i bezwładnych dłoniach zmarłej ujrzał tamtego człowieka, a wtedy żołądek boleśnie się skurczył, oddech gwałtownie przyśpieszył, zaś nogi ugięły się bezwładnie pod ciężarem przerażonego Perseusa. W poszukiwaniu dodatkowego oparcia zacisnął dłoń na pobliskim blacie tak mocno, aż zbladły mu knykcie.
Słowa Cynthii docierały do niego z pewnym opóźnieniem, jakby zwracała się do niego w obcym języku, a on potrzebował chwili, aby przeprocesować ich znaczenie.
Ach tak... — mruknął, z całych sił powstrzymując się przed odruchowym pytaniem dokąd udał się William. Nie miało to wszakże znaczenia, czy kuzyn właśnie jadł obiad, przekazywał komuś ważne dokumenty, szpiegował dla Czarnego Pana, czy spędzał czas w ramionach swej kochanki (którą niewątpliwie była nauka, ponieważ obawiał się, że Eden zabiłaby wywłokę, która ośmieliłaby się położyć ręce na jej mężu).
Chciał odejść, lecz nie potrafił, zupełnie tak, jakby całkowicie stracił władzę w obu nogach; choć wciąż stał (z małą pomocą blatu), to nie potrafił nimi poruszyć. Nie spodziewał się, że nagła fala wspomnień obedrze go z inicjatywy.
Dziękuję, z wielką chęcią, ale... — urwał, przenosząc niespokojne spojrzenie na denatkę ukrytą pod czarnym workiem. Czy po swojej śmierci również trafi na ten stół? Czy otworzą jego klatkę piersiową, aby poznać przyczynę zgonu? Jak zareagują, gdyby okazało się, że jego serce - podobnie jak krew Blacków - jest czarniejsze niż najciemniejsza noc? Och, cóż za niemądre myśli o śmierci nachodziły go ostatnio; być może nie był już młodzieńcem, lecz zdecydowanie był zbyt młody, by składać go do grobu. — ...nie tutaj. Nieopodal jest przytulna kawiarnia. Czy zechciałabyś mi towarzyszyć? Jeśli nie musisz oczywiście robić niczego niczego ważnego.
Gwar, tłok i obecność żywych ludzi - tak, to z pewnością dobrze zrobi jego kołatającemu sercu.


RE: [4 kwietnia 1972] Perseus & Cynthia | Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów - Cynthia Flint - 17.03.2023

Ludzie różnie reagowali na śmierć. Większość paniką i zgorszeniem, nie mogąc poradzić sobie z myślą o tym, że oni również znajdą się w worku prędzej czy później, w prosektorium Ministerstwa lub zwykłej kostnicy domu pogrzebowego. Niewielki procent był śmiercią zafascynowany, obsesyjnie wręcz spoglądając na blade lico i sine usta, podniecając się chłodem oraz rozkładem bijącym od nieboszczyka. Byli też ludzie po przejściach, tacy, którzy mieli pożerające ich od środka demony związane ze zwłokami lub stratą. Przyglądając się twarzy Perseusa, Cynthia nawet nie próbowała zgadywać, który z tych powodów wywołał bladość na jego licach i co wywołało ten niepokój w spojrzeniu, który nijak do jego osoby pasował. Mimowolnie i ona zerknęła w stronę trupa, a jednak nie umiała już wykrzesać z siebie absolutnie niczego, co można by nazwać emocją. Nie chciała go skrępować, gdy opierał się blat i utrzymywał równowagę, tocząc wewnętrzny pojedynek z pamięcią lub ze strachem, więc spoglądając wszędzie, byle nie na niego.
- Przykro mi. - odpowiedziała jedynie krótko, nie ciągnąc go za język. Uwolnione z fartucha ciało przeciągnęło się dyskretnie. Lycoris będzie zadowolona, uwinęła się z organem szybciej, niż zakładała. Zerkając na mężczyznę podczas mycia rąk, wciąż widziała atak paniki. Westchnęła bezgłośnie nieco zaskoczona, bo przecież nie raz odwiedzał tutaj swojego kuzyna. Nie widział nigdy sekcji, trupa na stole? Zajęła miejsce za biurkiem, proponując mu rzecz jasną herbatę lub kawę, chociaż jego twarz sugerowała, że może lepszym wyborem byłaby szklaneczką whisky, która tkwiła bezpiecznie w jednej z szuflad biurka. Kobieta skrobała szybko piórem, uzupełniając raport i dopiero gdy zaczął mówić, podniosła na niego ponownie spojrzenie. Zaproszenia się zupełnie nie spodziewała, bo umówmy się, Cyna nie była kobietą specjalnie towarzyską czy popularną, uczestniczyła w wydarzeniach tylko wtedy, gdy było to absolutnie konieczne i uważała śmietankę czystokrwistych Czarodziejów w większości za zadufane w sobie bałwany. Jej palce przemknęły po pergaminie, wzrok na ułamek sekundy uciekł na tarczę zegarka, która wystawała spod rękawa. - Myślę, że mogę zacząć przerwę kilka minut wcześniej. Oczywiście.
Odłożyła teczkę, wsuwając ją do szuflady starannie, aby dopasowała się do poprzednich. Równo odłożyła pióro, wsunęła po sobie krzesło. Pedantyzm był naprawdę okropną cechą, której nie dało się ot tak wyciszyć. Zarzuciła płaszcz na ramiona — miał jasnoszary kolor, zapinany był na dwa rzędy guzików i przewiązywany w pasie. Płynnym ruchem zsunęła z włosów frotkę, pozwalając długim pasmom rozsypać się po plecach i ramionach. Złapała za torebkę i spojrzała na niego, pozwalając sobie na krótki uśmiech, lustrując jego twarz wzrokiem. Wciąż był blady, wyjście z prosektorium było dobrym pomysłem, bo w innym wypadku mógłby tu zemdleć. Oczywiście znała się na uzdrawianiu czy cuceniu, ale czy chciałby się obudzić na jednym z tych stołów? Wątpiła. - Masz na myśli tą w Ministerstwie, czy tą na zewnątrz, zaraz za rogiem? Mają tam doskonały wybór.
Zapytała jeszcze, gdy kierowali się do podwójnych drzwi prowadzących na korytarz.


RE: [4 kwietnia 1972] Perseus & Cynthia | Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów - Perseus Black - 07.04.2023

Brwi uniosły się w stuporze, jakby w pierwszej chwili w ogóle nie docierał do niego sens jej słów. W rzeczywistości zdumiony był tym, jak łatwo dał się przejrzeć tej filigranowej istocie i poczuł żałośnie bezsilny wobec przenikliwego spojrzenia jej jadnych oczu. Przecież Lycoris też ma takie oczy,  stwierdził, w rozgorączkowaniu przeczesując heban włosów palcami; nie mógł bowiem w nieskończoność podpierać się blatu i prędko musiał czymś zająć drugą rozedrganą dłoń. William także patrzy na ciebie w ten sposób, dodał cichy głos z tyłu głowy. Tak, niewątpliwie było coś osobliwego we wszystkich, którzy spotykali się ze śmiercią na co dzień. Jakby skrywali pradawną mądrość, która niedostępna była dla innych ludzi.
Pomiędzy jednym uderzeniem serca a drugim przemknęło mój przez myśl, że Cynthia wie o zawiniętym w dywan ciele wrzuconym nocą do Sekwany. Przez krótką chwilę miało to sens; pomagała mu wszak młodsza siostra, z którą współpracowała. Zaraz jednak doszedł do wniosku, że popada w paranoję, bo przecież jego sekrety są bezpieczne z Lycoris. Och, od powrotu z Francji rzeczywiście nie było z nim najlepiej. Demony przeszłości bowiem nie znały pojęcia czasu, ani granic - zjawiały się nieproszone w najmniej spodziewanym momencie, boleśnie przypominając, że nigdy nie będzie się wolnym od ciężaru win zalegającego na barkach oraz że powinno mieć się stale na baczności.
Nic się nie stało — posłał jej blady uśmiech, nie spuszczając wzroku z jej sylwetki, niemalże zlewającej się w jedność z otaczającą ich bielą prosektorium. Tak krucha, oniryczna niemalże, aż w Perseusie zatliła się nadzieja, że wszystko to jest wytworem jego wyobraźni, umysłu z wolna pogrążającego się w obłędzie. Wkrótce obudzi się z tego bladego snu, a Raphael wciąż będzie obok niego. Albo lepiej, on też nigdy nie będzie istniał, a Black przestanie przeklinać dzień, w którym ten mężczyzna stanął na jego drodze.
Ale przebudzenie nie nadeszło.
Obserwował zatem w milczeniu, jak młoda czarownica wykonuje swoją pracę, jak skrupulatnie wypełnia powierzone jej dokumenty i z pewnym zdziwieniem okrył, że lubi dźwięk pióra kreślącego słowa na atramencie. Skupił się więc na nim z szybko bijącym sercem, jakby to skrobanie było jedynym mostem łączącym go z rzeczywistością. Wzdrygnął się, gdy kobieta przestała pisać i przemówiła do niego.
Doskonale — uśmiechnął się ponownie, tym razem szerzej i szerzej, nieświadom tego, jak wielka ulga maluje się na jego twarzy. Spokojnie poczekał, aż Cynthia się przygotuje, po czym otworzył przed nią drzwi prosektorium - i wszystkie inne, przez jakie przyszło im przechodzić.
Myślę, że ta za rogiem będzie najlepszym wyborem — odpowiedział, lecz nie wyjaśnił czego. Nie musiał zresztą, doskonale po nim widać było, że potrzebuje zaczerpnięcia świeżego powietrza.


RE: [4 kwietnia 1972] Perseus & Cynthia | Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów - Cynthia Flint - 07.04.2023

Matka Cynthii zmarła młodo, a Lycoris Black była chyba jedyną kobietą w jej życiu, którą uznała za pewien wzorzec. Inspirowała ją swoim podejściem do pracy i od momentu, gdy tylko wybrała sobie Flintównę na swoją podopieczną, wiele rzeczy od niej otrzymała. Nie były to tylko umiejętności związane z pracą, tajniki zszywania czy wypełniania raportów, ale również spojrzenia, niekiedy gesty, czy sposób myślenia. Była czymś ważniejszym, niż tylko szefową, a rozmawiały w gruncie rzeczy nie tylko o swoich przypadkach w czarnych workach, ale również o życiu. I chociaż Cynthii wiele brakowało do prawidłowego funkcjonowania emocjonalnego, wiele rzeczy postrzegała błędnie lub nie widziała ich wcale, to uważnie słuchała się tego, co kobieta jej mówiła i sugerowała.
Oswojenie się ze śmiercią było czasochłonne, ale pozwalało na osiągnięcie pewnej przewagi nad większością ludzi, zyskaniem tego rodzaju odwagi, która umożliwiała czynienie rzeczy odważnych i wielkich, łapanie w ręce tego, co się ścigało. Nie było przecież dla społeczeństwa nic groźniejszego niż widmo śmierci, utrata oddechu. Kobieta zerkała w stronę Perseusa znacznie przychylniej niż w stronę większości ludzi — właśnie przez siostrę. I może trochę z obawy, że zemdleje. Był blady, wyglądał, jakby błądził myślami w odległe miejsce, analizował i szukał odpowiedzi. Nie miała pojęcia o dywanie i rzece, o trupie, a z pewnością zafascynowałby ją ten temat. Nie musiał się jednak martwić, ona nie była wścibska z natury. Posłała mu wyuczony uśmiech, szykując się do wyjścia. Jakby się wywrócił i rozbił sobie głowę, szefowa by się wściekła i ewentualnie śmiała.
- Dziękuje. - obdarzyła go pociągłym spojrzeniem jasnych tęczówek, opuszczając miejsce swojej pracy, a następnie ruszyli korytarzami Ministerstwa, chcąc dostać się na zewnątrz. Dawno nie wychodziła podczas przerwy, szkoda było jej czasu, który mogła poświęcić na rzeczy ważne. Zmrużyła oczy pod wpływem słońca nieśmiało wyglądającego zza szarych chmur i pod wpływem chłodnego, wciąż muśniętego zimową nutą wiatru, który zakołysał jej blond włosami. Odwróciła twarz w stronę towarzyszącego jej mężczyzny, lustrując go wzrokiem z zaciekawieniem. Wyglądał lepiej, odrobina różu pojawiła się na bladych licach i odzyskał błysk w oczach, pozostawiając mętne spojrzenie w prosektorium. Może to i lepiej, że nie będą rozmawiać w Ministerstwie, gdzie wszystko dookoła miało uszy? Wciąż nie była przyzwyczajona, aby mówić do niego po imieniu.
- Słyszałam, że mają tam doskonałe rogaliki i nową herbatę — białą z dodatkiem rozgrzewającego hibiskusa i eliksiru pieprzowego. - przerwała ciszę, decydując się na spokojny, chociaż odrobinę cieplejszy niż zwykle ton głosu, dłonią zgarniając zagubione pasmo za ucho. Nie chciała pytać, jak się czuł i czy było mu lepiej, jednak mógł z łatwością dostrzec, jak uważnie mu się przyglądała. - Preferujesz kawę, czy może herbatę?
Poza tym, że był bratem jej mentorki oraz Blackiem, znała jedynie kilka plotek na jego temat, które krążyły w socjecie magicznej czy Ministerstwie. Nigdy w sumie się nim nie interesowała, a być może mógł okazać się cennym kontaktem.
Perseus okazał się towarzyszem rozmowy intrygującym, dużo wiedział i zdawało się Cynthii, że zna ludzi. Wybrana przez nich herbata w kawiarni była naprawdę pyszna, szczególnie w akompaniamencie czegoś słodkiego do przegryzienia. Przerwa na lunch minęła niczym mrugnięcie okiem i rozmowa całkiem się im kleiła. Po pożegnaniu sie, wrócili do Ministerstwa, gdzie każde ruszyło w swoją stronę, chociaż Persi jeszcze spojrzał, czy William przypadkiem nie wrócił, aby oddać książkę.
Postać opuszcza sesję



RE: [4 kwietnia 1972] Perseus & Cynthia | Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów - Perseus Black - 03.09.2023

Nie miał pojęcia, jak bliskie relacje łączyły jego siostrę ze stojącą przed nim jasnowłosą zjawą, jak określał w myślach Cynthię ze względu na jej eteryczną aparycję. Wiedział jedynie, że obie kobiety ze sobą współpracują w szczególny sposób, ale do głowy by mu nie przyszło, że ich stosunki przekraczały ramy chłodnej zawodowej uprzejmości, albo, że pojawiły się w nich odczucia, jakich podwładny nie powinien odczuwać względem swojego przełożonego. W gruncie rzeczy, gdyby dowiedział się, że Lycoris jest dla kogoś czymś w rodzaju matczynej figury, najpierw roześmiałby się szczerze i serdecznie, sądząc, że to jakiś żart, później jego twarz ściągnęłoby zaskoczenie, by na koniec musiał koniecznie napić się najmocniejszego trunku, jaki oferował najbliższy pub, aby jakoś przetrawić tę informację. Lycoris jako mentorka! Po młodszej siostrze spodziewałby się prędzej, że zostałaby czyimś boginem (musiał szczerze przyznać, że niekiedy niewiele brakowało, aby została jego, ale w ostatecznym rachunku wizja choroby i nieodwracalnego kalectwa przerażała go jednak bardziej, niż śmierć ze wstydu pod ciężarem jej przenikliwego spojrzenia). Chyba, że właśnie w tym mentorowałaby pannie Flint...?
A może był o nią zwyczajnie zazdrosny? Kochał ją przecież, najbardziej na świecie, odkrywał przed nią fragmenty swej duszy, o których istnieniu przez lata nawet nie miał pojęcia, znała wszystkie jego grzechy i służyła wsparciem, gdy zdawało mu się, że świat walił mu się na głowę i drżał - z osobliwej mieszanki gniewu i lęku, niczym ranne zwierzę zapędzone przez myśliwego w ślepy zaułek - na myśl, że mógłby ją stracić.
Z wdzięcznością pomyślał o tym, że zaraz opuści sterylną biel prosektorium i nie będzie musiał dłużej przypominać sobie koszmaru własnego afektu. Czuł się niejako upokorzony swoimi słabościami - lekarz, który boi się zwłok! - jednakże o pewnych rzeczach nie dało się od tak zapomnieć, czaiły się w kątach psyche, by wypełznąć w najmniej odpowiednim momencie. Tych demonów nie dało się utopić, bo wiedziały jak pływać, czy jakoś tak. Być może ukojenie mogłoby przynieść mu zaklęcie usuwające pamięć, lecz jedyną osobą, która mogłaby je rzucić, była Lycoris, a tego jej zrobić nie mógł, nie mógł zrzucić na nią ciężaru pamięci za jego własne grzechy. Poza tym, niepamięć uczyniłaby go nieostrożnym, a na to pozwolić sobie nie mógł. Zbyt wiele błędów popełnił pod wpływem swej lekkomyślności, butnego przekonania o tym, że jest nietykalny, nieśmiertelny i wolny od wszelkich konsekwencji swoich czynów.
Dawno nie piłem białej herbaty — przyznał wreszcie, niejako zdumiony faktem, że od miesięcy nie siedział w kawiarni i nie wpatrywał się przez okno w ludzi przemykających ulicami Londynu. Tak po prostu, bez większego celu. Ostatnio skupiał się na pracy, pracy, jeszcze więcej pracy, sprawie Simone - przeklętej Simone! - i farsy, którą nazywał swoim małżeństwem. Ale teraz już koniec, już po wszystkim, już może odpocząć i usiąść w pachnącym parzonymi ziołami lokalu.
Uważam, że kawa jest napojem dla ciała, by postawić je na nogi. Za to herbata to napój dla duszy, rozgrzewa lub koi zmysły w zależności od tego, z czego jest zaparzona. Och, czy to ma w ogóle sens? — uśmiechnął się, podążając za kobietą znanymi mu (choć, należy przyznać, że wolałby, aby tak nie było) korytarzami Ministerstwa.

Koniec sesji