• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[11.07.72] Bez namysłu i bez biletu

[11.07.72] Bez namysłu i bez biletu
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
08.11.2023, 20:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.08.2024, 17:01 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Olivia Quirke - osiągnięcie Piszę, więc jestem
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic V

Lato nałożyło się na lato. Promp: Wsiąść do pociągu byle jakiego

– Tak się zastanawiam… dokąd właściwie jedzie ten pociąg – powiedziała Brenna Longbottom z pewnym zamyśleniem, spoglądając na krajobraz, skąpany w słonecznych promieniach, przemykający za szybami pociągu. A chociaż nie miała pojęcia, dokąd się właściwie z Olivią Quirke wybierały, i w żadnej z jej licznych kieszeni nie krył się bilet na ten pociąg, kąciki jej ust drżały. Jakby z trudem powstrzymywała uśmiech.
*

Aby zrozumieć, jakim cudem Brenna i Olivia trafiły do wypełnionego mugolami pociągu, który wywoził je w niewiadomym kierunku, należało nieco się cofnąć w czasie. Konkretnie: o jakieś piętnaście minut, kiedy obie znalazły się na dworcu King’s Cross. Brenna odprowadzała na pociąg znajomą charłaczkę, dla której pobyt w Londynie stał się w ostatnim czasie nieco zbyt niebezpieczny – wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że znalazła się na celowniku śmierciożerców. Kobieta trafiła więc do pociągu, ze zmienioną twarzą i fałszywymi dokumentami, i ten miał wywieźć ją do zapadłej dziury gdzieś na samych krańcach Wielkiej Brytanii. Nigdzie nie miał ostać się żaden ślad po celu jej podróży – nawet sama Brenna wręczyła jej gotówkę, ale nie pytała, na której stacji ta wysiądzie.
Pociąg odjechał, a Brenna – czując, że z jej serca spada wielki ciężar – obróciła się, chcąc odejść i wypatrzyła na stacji Olivię. Pomachała do niej radośnie i zaczęła przedzierać się przez tłum, podtrzymując na rozczochranych włosach kapelusz. Była odziana tak mugolsko, jak tylko się dało i zrezygnowała też ze swojego dolinowego wizerunku mugolskiej bezdomnej, na rzecz zwykłej koszuli i spódnicy. Gdy dopadła panny Quirke, swoim zwyczajem zaczęła paplać – na temat mugolskich pociągów, King’s Cross, i dopytywać, co tutaj robi Olivia…
…by jakieś pięć minut później, kiedy Olivia dość nagle rzuciła się do pociągu, który podjechał na peron, ruszyć za nią. To był swojego rodzaju odruch. Może zrobiła to bez zastanowienia, może chodziło o to, że zachowanie Olivii ją zaniepokoiło, bo wydawało się, że ta próbuje kogoś złapać w tłumie, może uwarunkowanie pracowe, że ktoś uciekał, to goniła. W każdym razie wpakowała się po schodach do wnętrza pociągu zaraz za Olivią.
– Livia? Wszystko w porządku? Kogoś tutaj zobaczyłaś, czy… – Tu Brenna zacięła się na moment i obróciła, słysząc gwizd, a chwilę później huk ruszającego pociągu. - …czy bałaś się, że się spóźnisz na ten pociąg? Oby chodziło o to drugie, bo tak jakby chyba właśnie ruszamy, to przynajmniej tylko jedna z nas wyląduje w jakimś miejscu, do którego absolutnie się nie wybierała…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#2
08.11.2023, 22:03  ✶  
Olivia fascynowała się mugolami. Nie uważała ich za zarazę czy coś złego, ale też i nie była mugolubem w takim tego słowa znaczeniu, że kochała wszystko, co oni robili. Po prostu kochała ich obserwować, szczególnie w miejscach takich jak to. Uwielbiała ten pośpiech, tę technologię, to jak mugole się zachowywali jak wszystko było dla nich oczywiste - gdzie wsiąść, jak wsiąść, z którego peronu odjechać... Wbrew pozorom to nie było takie łatwe, a przecież radzili sobie bez magii! To naprawdę było fascynujące.

Gdy więc spotkała Brennę, jej serce aż wywinęło fikołka ze szczęścia. Brenna wydawała się tak ciepłą i miłą osobą - kobietą, z którą można pogadać o wszystkim i o niczym. Plotkowały w najlepsze, śmiejąc się i komentując to, w jaki sposób mugole radzą sobie w życiu. Robiły to cicho, żeby nie ściągnąć na siebie niepotrzebnej uwagi: mogły ubrać się jak mugolki, ale gdyby ktoś postanowił podsłuchać o czym rozmawiają, to mógłby wyjść z tego naprawdę ogromny kwas. Pomna pozycji Brenny w Ministerstwie Magii Olivia postanowiła, że najlepiej będzie zaprosić ją na kawę. I wtedy zobaczyła ją.

Zadziałał instynkt - widząc swoją siostrę, wchodzącą do pociągu, rzuciła się w pogoń, nawet nie myśląc o tym, że wypadałoby powiedzieć Brennie chociaż słowo o tym, co się działo. Na pewno nie spodziewała się, że ta za nią pobiegnie: w zasadzie to nie wiedziała sama, na co liczyła, ale na pewno nie na to, że Longbottom po prostu wparuje za nią do pociągu. Olivia pędziła, przeciskając się przez tłum ludzi z walizkami. Już za chwilę miała zobaczyć swoją siostrę i srogo ją opierdolić za to, że nie raczyła jej powiedzieć o swojej wizycie w Londynie. Pochwyciła ramię kobiety i szarpnęła nią.
- Co ty tu... och - nie, to nie była ona.

...

Siedziały więc teraz we dwie, z Brenną, na niezbyt miękkich siedziskach w czerwono-niebieską kratę, nie mając pojęcia dokąd jadą. Olivia czuła się potwornie winna tej sytuacji. Było jej głupio jak jasna cholera, przecież to ona wpakowała Brennę w tę kabałę. I to wyłącznie dlatego, że się pomyliła. I to tak tragicznie!
- Przepraszam - skubnęła nerwowo rękaw żółtego swetra. Nie była przygotowana do takiej podróży, po prostu miała coś do załatwienia w niemagicznym Londynie i jakoś tak wyszło, że zaszła na peron. I o. - Nie mam pojęcia, ale boję się o coś innego. Brenna, nie mamy pieniędzy żeby zapłacić za bilet.
Nie miały mugolskich pieniędzy, a z miarodajnego stukotu pociągu pędzącego po szynach dało się wychwycić także dźwięki rozsuwanych i zatrzaskiwanych przedziałów. Oraz "poproszę bilety do kontroli".
- I co teraz? Nie mam pomysłu, co robić - zbladła nieco. Rżnąć głupa? Rozpłakać się? Nawet spojrzała za okno, żeby zastanowić się, czy będą mogły wyskoczyć z pędzącego pociągu i się nie zabić.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
08.11.2023, 22:27  ✶  
Brenna nie była zła. Była raczej rozbawiona.
Tak. Myślała o tym, że jutro skoro świt ma stawić się w Ministerstwie i powinna dziś wieczorem wyprowadzić psy, dokończyć raport i napisać parę listów. Przeszło jej i przez głowę, że najdalej za trzy godziny jej nieobecność w Warowni – w myśl nowych zasad bezpieczeństwa, które sama wprowadziła – zaalarmuje domowników i że ledwo wysiądą, będzie musiała poszukać jakiejś sowy. Zastanawiała się, czy Anna bezpiecznie dotrze do celu swojej podróży i wyśle obiecaną wiadomość (nie zdradzającą miejsca pobytu).
Ale te wszystkie przemyślenia zdawały się tracić na znaczeniu, gdy wsłuchiwała się w turkot pociągu, sunącego po szynach, oddalając się od Londynu coraz bardziej i bardziej. Od pracy, od skomplikowanej sytuacji rodzinnej, od Kniei, nad którą wciąż wisiało widmo Beltane, od głównej areny działań śmierciożerców, a nawet od ludzi, których kochała, o których się troszczyła, ale którym tak wielu rzeczy nie chciała pokazać. I przez moment czuła się wolna. Prawie jak ta Brenna, którą mogła być dwa lata temu, a którą teraz tylko bywała. Wiedziała, że to tylko złudzenie, że te wszystkie problemy i zmartwienia dogonią ją, ledwo pociąg się zatrzyma, ale pozwoliła sobie na to, by mu ulec. Chociaż na krótką chwilę. Niemalże przykleiła nos do szyby, kiedy mijali pastwiska.
Mogłaby się stąd teleportować, bo zdołały znaleźć pusty przedział. Ale było dość oczywiste, że nie zostawi Quirke, która teleportować się nie potrafiła, samej na pastwę losu.
– Za co mnie przepraszasz, Livy? Jeśli w pewnym momencie złapałaś mnie za rękę i wciągnęłaś do tego pociągu, wrzeszczącą i opierającą się, to absolutnie wyparłam to z pamięci – powiedziała, odwracając wzrok od szyby i zwracając na Olivię spojrzenie brązowych oczu, w których iskrzyło rozbawienie. A potem pochyliła się ku niej, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu.
– Mam taki szalony pomysł… – powiedziała cicho, a na jej ustach zaigrał szelmowski uśmieszek. - …użyjemy magii – dokończyła, po czym wyprostowała się i wydobyła z kieszeni dwa kawałki pergaminu, by stuknąć w nie różdżką i wyszeptać zaklęcie transmutacyjne. Na całe szczęście: kupowała już bilety na pociągi i zdołała sprokurować coś podobnego. Oczywiście, zaklęcie za jakiś czas straci moc, ale powinno utrzymać się dostatecznie długo, aby przeszły kontrolę. Gorzej, jeśli pojawią się prawowicie właściciele tych miejsc, ale coś wtedy wymyślą.
– Bilety proszę – powiedział konduktor, a Brenna wyciągnęła ku niemu oba papierki. Kiedy ten zaczął się im przyglądać z pewnym namysłem, ukradkiem wycelowała w niego różdżką, używając confundusa.
Jasne, nie powinna. Ale też tak naprawdę w przepisach było tyle dziur, że dopóki użyta magia nie ujawniała istnienia czarodziejów, to wcale nie była zakazana.
– Mogę odzyskać bilety, proszę pana? – spytała niewinnym tonem, kiedy konduktor rozejrzał się po przedziale, jakby przez moment nie był pewien, gdzie się znajduje i co wokół niego się dzieje.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#4
08.11.2023, 23:47  ✶  
Olivia odwróciła głowę od okna i westchnęła. No tak, nie zmusiła Brenny fizycznie, ale była prowodyrką tej całej sytuacji. Wiedziała, że kobieta ma rację, że to w teorii nie była jej wina, ale ciężko jej było to przyswoić. Martwiła się - nie sobą i tym, co się z nią stanie, bo nie miała tak naprawdę wiele do roboty. Mogła przychodzić do pracy kiedy chciała, mogła ją opuszczać wtedy, gdy chciała, i nikt nie miał do niej większych pretensji. Martwiła się trochę o Brennę, która miała dużo więcej obowiązków - i ważniejszą pracę. Ale skoro jej to nie przeszkadzało... To może i jej samej nie powinno? Gdy Brenna się nachyliła, Olivia również pochyliła głowę. Niebieskie oczy rozszerzyły się w wyrazie zdumienia, gdy brygadzistka zaoferowała użycie magii.

No bo z jednej strony to było oczywiste, że powinny stąd wiać wszelkimi możliwymi sposobami. Ale nie powinny używać magii w pociągu pełnym mugoli! To było niebezpieczne. Jak Brenna mogła w ogóle wpaść na taki pomysł?
- Przecież nam nie wolno - powiedziała, jednak przerwała od razu, gdy Brenna wyciągnęła kartoniki. - Nie wiemy doką... Dzień dobry!
Mało brakowało, a Olivia by zerwała się na równe nogi i zasalutowała konduktorowi. Zesztywniała cała, gdy zobaczyła, że Brenna wyciąga różdżkę i używa na mężczyźnie zaklęcia. Brygadzistka! Pracownica Ministerstwa Magii! Osoba, która powinna być najbardziej prawą osobą ze wszystkich! Szczęka Olivii opadła tak nagle, że aż ją zabolała żuchwa.
- Nie, wszystko w porządku. Miłej podroży do Maidstone, moje panie - konduktor uśmiechnął się do Brenny i oddał jej bilety. A potem wyszedł z przedziału i ostrożnie zasunął za sobą drzwi.
- Brenno!- czy można było krzyczeć szeptem? Chyba nie, ale Olivii zdaje się ta sztuka wyszła. Zaraz jednak zaczęła się śmiać. Najpierw cicho, by potem jej głos zniknął w ferworze stukającego o szyny pociągu i sygnału dźwiękowego. Pojedyncza łza skropliła się w kąciku oka dziewczyny. - Siła wyższa, tak to chyba nazywacie? Czy tam wyższa konieczność... Nieważne. Maidstone - słyszałaś o tym miejscu?
Odprężyła się nieco. Lubiła pociągi, chociaż nie miała zbyt wielu okazji do podróży nimi. Lubiła ten stukot kół, te migające za oknem pastwiska i lasy. Teraz też spojrzała za okno, próbując wygrzebać z pamięci informacje na temat ich punktu docelowego.
- Patrz, krowy! - zerwała się naraz z miejsca i przykleiła nos do szyby. To była jedna z najlepszych części podróży - krzyczenie, że widzi się krowy czy jelenie. - Podobno są tam piękne ogrody i zamki. I chyba winiarnia? Ale mogę mylić nazwy miast.
Krowy przeminęły, ustępując pola leśnym terenom. Ruda spojrzała na Brennę wielkimi, błyszczącymi oczami.
- Co dalej? Jedziemy do stacji docelowej? Stamtąd będziemy mogły wrócić do Londynu tą samą drogą.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
09.11.2023, 00:11  ✶  
– Nie wolno nam zrobić niczego, co mogłoby zdradzić mugolom istnienie magii. Nie jest zabronione samo używanie magii – stwierdziła Brenna, uśmiechając się tylko do Olivii, bo co jak co, ale te przepisy miała doskonale wykute. Podobnie jak każdą drobną lukę, którą można było wykorzystać. W końcu żaden mugol nie widział, jak transmutowała te papierki. A confundus też został rzucony z zaskoczenia, prawda?
Nie była pewna, czy powinna czuć rozbawienie czy raczej wyrzuty sumienia na zaskoczenie Olivii. Bo przecież chciała za taką uchodzić: za nadmiernie wręcz prawą, ściśle trzymającą się litery prawa. Nie by mieć dobrą opinię, a by nikt nie podejrzewał, jak daleko potrafiła się posunąć w imię większego dobra. Nosiła w sobie wiarę w sprawiedliwość, ale już niekoniecznie w prawo i Ministerstwo i prawda była taka, że to, co zrobiła teraz, było niewinną igraszką wobec tego, ile przepisów złamała.
Naprawdę dobrze było uchodzić za nudną porządnicką.
– Nazywamy to „nikt nie ucierpiał i nie ucierpi, jeżeli nikt się nie dowie, co się tutaj stało, więc wszyscy będziemy udawać, że niczego nie widzieliśmy” – oświadczyła z udawaną powagą, ale zaraz mrugnęła do Olivii i wsunęła fałszywe bilety z powrotem do kieszeni. – Nie, nigdy, ale chyba w takim razie przyjdzie nam je obejrzeć, prawda? Można to potraktować jako takie miniaturowe wakacje. Moje drugie w tym roku – roześmiała się. Poprzednie trwały czterdzieści osiem godzin i nie były żadnymi wakacjami, a poszukiwaniami odpowiedzi na zagadkę, co spotkało Zimnych w Limbo i w jaki sposób odwrócić ich stan, ale kto by się czepiał szczegółów?
– I to całe stado. Dawno takiego nie widziałam. Czy one są brązowo białe? Zawsze sądziłam, że krowy są tylko czarno białe. Może to jakieś podrabiane krowy – stwierdziła Brenna, również zwracając spojrzenie ku szybom. W Dolinie Godryka istniało gospodarstwo, w którym trzymano krowy, ale żadna z nich nie miała takiego ubarwienia, jak te tutaj. – Maidstone leży chyba gdzieś w Kent? Może mają tam jakiś punkt Fiuu… chociaż pewnie go nie znajdziemy, trochę głupio byłoby zacząć chodzić po okolicy i pytać przypadkowe osoby, czy nie wiedzą, gdzie tutaj znajdziemy najbliższy kominek. To znaczy, mugole i tak wzięliby nas po prostu za wariatki, więc niby żadna różnica, ale pewnie ciężko będzie złapać jakiegoś czarodzieja… więc chyba faktycznie wrócimy pociągiem.
Miała nadzieję, że nikt w domu nie będzie się o nią za bardzo martwił. No, chyba że teleportuje się z Maidstone na moment pod dom, da znać, że wszystko z nią w porządku, a potem wróci z powrotem do Olivii. Pomyślała, że tym pomartwi się później – na razie skupiła spojrzenie na krajobrazach za oknem. Pastwiska zamieniły się we wzgórza, a te po chwili w lasy.
– A jeśli mają tam piękne ogrody, możemy je sobie pooglądać. Skoro już los tak nas popchnął ku Maidstone… Jak sądzisz, kiedy tam dotrzemy? – spytała, zerkając na zegarek. Jak na razie były w podróży niespełna pół godziny.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#6
09.11.2023, 10:14  ✶  
- Dopiero drugie? Nie pracujesz czasem za dużo i ciężko? - odniosła wrażenie, że Brenna kochała swoją pracę, jednak nawet miłość miała swoje ograniczenia i limity. Podobnie jak ciało i umysł - zwykle pojawiały się one w chwili, gdy człowiek się przepracowywał. Ale z drugiej strony było dopiero lato. Wakacje w umyśle Olivii trwały trochę dłużej niż dwa czy trzy dni, więc Brenna miała jeszcze czas, by wykorzystać swoje dni wolne.- Z tego co wiem, to krowy mogą mieć różne umaszczenie. Brązowe są na mięso, a czarno-białe dają mleko. Brązowe są też byki.
To nie tak, że pasjonowała się hodowlą bydła, ale lubiła wiedzieć rzeczy. Jej umysł był śmietnikiem tego typu bezużytecznych ciekawostek, ale przynajmniej dzięki temu miała jak rozmawiać z innymi. Usiadła z powrotem na siedzisku i wyciągnęła nogi. Kent... Nie miała pojęcia, ile im zajmie podróż. Godzinę? Dwie? Nie wiedziała też czy jadą prosto do celu, czy może zatrzymują się na stacjach pośrednich. Ale skoro sprawę biletów miały załatwioną, to mogła się rozluźnić.
- Też mi się tak wydaje. Czarodzieje, którzy mieszkają wśród mugoli, dobrze się ukrywają. Mieszkają jak oni, zachowują się jak oni. Nie odróżnisz, nie ma szans. A jako że my też musimy się zachowywać jak oni... To będzie gorsze niż zabawa w chowanego - mruknęła, pocierając z zamyśleniem rudą czuprynę. Spojrzała na Brennę bacznie. - Nie wiem. Kilka godzin chyba. Mogłybyśmy zapytać, ale nie chcę niepotrzebnie się wychylać, skoro udała się sprawa z biletami.
Olivia zapatrzyła się z powrotem na krajobraz za oknem. Zamyśliła się na krótką chwilę. Zaczęła się zastanawiać, dlaczego tak zareagowała, gdy myślała, że na peronie dostrzegła siostrę. Przecież ona była teraz we Francji, a nawet jeżeli przyleciałaby do Londynu, to nie użyłaby mugolskiego środka transportu. Ale gdzieś w jej sercu tliła się nadzieja, że może...
- Co jest? - pociągiem szarpnęło i zaczął się zatrzymywać. Olivia spojrzała przez okno - byli w szczerym polu - to znaczy lesie - a maszyna sukcesywnie traciła na prędkości. Z niepokojem zerknęła na Brennę. - To normalne?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
09.11.2023, 10:35  ✶  
- Wiesz, po Beltane wszyscy w Ministerstwie mieli urwanie głowy, każdy rozsądny pracownik robił nadgodziny, więc to nie tylko ja. Poza tym bez przesady, nie siedzę w pracy cały czas. Zajmuję się też... innymi rzeczami - powiedziała Brenna, obserwując widoki za oknem. Te "inne rzeczy" to był w dużej mierze Zakon Feniksa i śledztwa półlegalne, jak sprawa wampirzycy z Marunween, ale też to nie tak, że Brenna poświęcała sto procent czasu na tego typu rzeczy. Miała w końcu rodzinę i przyjaciół, z którymi też starała się spędzić parę chwil, zdarzało się więc, że zaglądała do kawiarni Nory, brała Mabel na spacer, spotykała się na trening szermierczy z Geraldine, wpadała pogadać do Dory i tak dalej.
Przynajmniej starała się nie upuścić żadnej z wielu piłeczek, którymi żonglowała. Poza tym Brenna po prostu lubiła swoją pracę i życie w ciągłym pędzie do przodu. Miała charakter kogoś, kto nie potrafił usiedzieć w miejscu i ciągnęło ją do działania. W pewnym sensie nawet do niebezpieczeństwa.
- ...i teraz jak popatrzyłam na te brązowo białe krowy, poczułam się trochę winna, że tak lubię mięso - podsumowała wywód Olivii. - Nie wiedziałam, że znasz się też na mugolskich zwierzętach.
Wiedza Brenny na temat zwierzaków ograniczała się do umiejętności opieki nad stadem psów oraz rozpoznania tych najpopularniejszych magicznych istot. Stała pod tym kątem na poziomie przeciętnie utalentowanego absolwenta Hogwartu. O mugolskich zwierzętach nie wiedziała już niczego, ale nagle jakoś zrobiło się jej szkoda tych krów, które potem trafiały na jej talerz.
- Wiesz co? Mam pomysł. Możemy chodzić z tabliczką, że szukamy kogoś, kto wie, jak trafić stąd na Pokątną. Żaden mugol nie ogarnie, a czarodzieje od razu się zorientują - stwierdziła, rzucając Olivii poważne spojrzenie. Czy naprawdę miała takie plany? Mógł to być po prostu kolejny z jej nieco dziwacznych żartów.
Hamowanie było gwałtowne. Na tyle gwałtowne, że Brenna chwyciła się podłokietnika, żeby nie zlecieć z fotela. Kiedy pociąg wyhamował zupełnie, wstała i wyjrzała przez okno, ale wyglądało na to, że nie zatrzymali się na żadnej stacji. I w tym momencie zaczątki jej paranoi natychmiast zaczęły podsuwać różne czarne scenariusze, z: śmierciożercy postanowili zaatakować pociąg – na czele. Odetchnęła jednak raz, drugi, trzeci, sama siebie przekonując, że to byłby za duży przypadek. Tak, miała niesamowity talent do pakowania się w tarapaty, ale przecież nie aż tak wielki, aby ta przygoda skończyła się w ten sposób. Prawda?
– Wydaje mi się, że nie, a przynajmniej pociąg do Hogwartu nigdy nie zrobił takiego numeru... I kiedy ostatnio jechałam pociągiem z Ave do jej dziadków to też trochę inaczej wyglądało. Trzeba spróbować zapytać konduktora. Może coś zablokowało tory? – zastanowiła się na głos i szarpnęła drzwi przedziału, wychylając się na korytarz. Z sąsiednich przedziałów także wyglądali ludzie, niepewni, co się działo.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#8
10.11.2023, 09:47  ✶  
- Czasem też tak się czuję, podobnie ze świniami - odpowiedziała Brennie, lecz nie wyglądała jakby jej było wybitnie przykro. Przepracowała ten temat wiele lat temu, gdy rozmawiała z ojcem. Wieczny życia krąg, czy jak to szło. Olivia uśmiechnęła się lekko na wspomnienie rozmów z ojcem na temat zwierząt: i magicznych, i niemagicznych. Więc gdy Brenna wspomniała o tym, że się zna na zwierzętach, roześmiała się. - Nie powiedziałabym, że się znam. Dużo rozmawiam z ojcem, a on kocha wszystkie zwierzęta. I te magiczne, i niemagiczne. Poza tym mój umysł to śmietnik - potrafię zapomnieć o ważnych datach czy podstawowych informacjach, ale wiem jak odróżnić krowę mięsną od mlecznych.
Roześmiała się. Tak już funkcjonowała i w zasadzie jej to niezbyt przeszkadzało. Do ważnych spraw miała mały notesik, który nosiła ze sobą wszędzie, i ołówek, bo był mniejszy niż pióro. Dzięki temu mogła mieć wszystko pod ręką, łącznie z wiedzą co gdzie i jak ma zrobić. To było cholernie przydatne.
- A z czego zrobisz tabliczkę? - odpowiedziała, uśmiechając się. Olivia pokręciła głową - to nie był dobry pomysł. Wydawał się być nierozsądny, ale... W sumie to był jakiś pomysł. W zamyśleniu skubnęła suchą skórkę, których miała pełno na ustach. - Ale to nie jest taki głupi pomysł, wiesz?

Olivia wstała i wyjrzała za Brenną na korytarz. Podobnie jak wiele innych osób, które wydawały się mocno zdezorientowane całą sytuacją. Ruda zmarszczyła brwi, widząc postać konduktora, z którym rozmawiali wcześniej. Tłumaczył coś innym spokojnym głosem.
- Opóźnienie... tory... przyślemy kogoś - tyle udało im się wyłapać ze strzępków rozmów. Czyli w zasadzie nic konkretnego.
- Coś zablokowało tory? - zapytała Olivia uprzejmie, gdy konduktor się do nich zbliżył. Mężczyzna w odpowiedzi pokręcił głową. - Trakcja jest uszkodzona, nie pojedziemy dalej - widać było, że czuł lekką irytację, ale w gruncie rzeczy nie była to niczyja wina. Ani jego, ani ludzi, którzy pytali. Ale powtarzanie w kółko tego samego było męczące. A jeszcze musiał poinformować pozostałych w składzie. - Przyślą kogoś po nas wszystkich, ale to kilka godzin czekania. Niedaleko jest niewielkie miasteczko, góra godzina drogi pieszo, część pasażerów idzie tam, to nasza najbliższa stacja.
Poinformował, a potem grzecznie przeprosił kobiety i poszedł dalej. Olivia zaklęła brzydko. Cudownie, po prostu cudownie.
- I co teraz? - zapytala, niezbyt chętna do spędzenia kilku godzin w pociągu. Część ludzi zaczęła ściągać swoje bagaże - przejdą się, i tak mieli jechać do tego właśnie miasteczka. One zaś... Nie miały jechać w żadnym konkretnym kierunku. - Nie umiem się teleportować.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
10.11.2023, 10:06  ✶  
– W takim razie możesz przybić mi piątkę, bo mój umysł to takie totalne śmietnisko, ale nie ma w nim przydatnych informacji w rodzaju „tak odróżnisz od siebie krowy”, za to jest lista ośmiuset kart z czekoladowych żab, które trzymam w swoim pokoju – oświadczyła Brenna z udawaną powagą. – Och… wygrzebiemy jakiś karton ze śmieci, skoro już o śmieciach mowa, mogę tutaj być szopem praczem, bo podobno szopy grzebią w śmietnikach, chociaż nigdy żadnego w takim nie widziałam. Tak będzie bardzo dramatycznie, jaki czarodziej odmówiłby nam pomocy widząc, jak strasznie jesteśmy zdesperowane? No i… mogę też zawsze taką wyczarować, z godzinę powinna się utrzymać, jak się postaram.
*
Szybko okazało się, że dotarcie do Maidstone jednak nie będzie aż tak proste, i jednak podróż nie pójdzie im tak sprawnie, jak miały nadzieję. Większość pasażerów nie przyjęła tego z zachwytem – złość zdawała się wręcz wisieć w powietrzu, ktoś gdzieś przeklinał, jakaś kobieta nawet wybuchła płaczem. Brenna tylko westchnęła, bo miały ten komfort, że żadna z nich nie musiała koniecznie dotrzeć do celu podróży o konkretnej minucie. Detektyw nagle jakby bardziej doceniła to, że jest czarodziejką i w dodatku może się teleportować – dzięki temu nie była skazana na tego typu atrakcje podczas podróży. Przez ułamek sekundy rozważała szaleńczy pomysł naprawienia tych torów, bo nawet jeśli magia była zwykle nietrwała, to jeśli należało na przykład coś z nich usunąć albo je z powrotem przywrócić na miejsce, nie byłoby problemu… Ale nie była aż tak nieodpowiedzialna i szybko tę ideę odrzuciła. Za duże ryzyko, że ktoś by to zobaczył.
– Idziemy na mały spacer – oświadczyła zdecydowanie, spoglądając na Olivię z uśmiechem. – Mam nadzieję, że założyłaś wygodne buty? – spytała, odruchowo spoglądając w dół. Za żadne skarby nie zamierzała siedzieć kilku godzin w pociągu, oszalałaby, gdyby miała tak… nic nie robić i jeszcze prawie się nie ruszać, aż tory zostaną naprawione. Nie wspominając o tym, że pewnie Mavelle uznałaby, że Brennę i Annę gdzieś po drodze ukatrupiono. Ale i nie było mowy, żeby po prostu zostawiła Quirke samą na jakimś pustkowiu.
Na szczęście nie miały żadnych bagaży. Brenna zaczęła więc po prostu przepychać się do najbliższych drzwi, a potem schwyciła poły spódnicy, zeskoczyła ze stopni i będąc już na dole wyciągnęła rękę do Olivii, by jej pomóc. Schodki pociągów miały to do siebie, że były przystosowane do schodzenia na dość wysoki peron, nie na ziemię w szczerym polu.
Brenna rozejrzała się, spoglądając na tych kilku pasażerów, którzy wytaczali się z pociągu z bagażami, zdecydowani piechotą dotrzeć do najbliższego miasteczka.
– Mój niezawodny, brygadowy zmysł podpowiada, że powinnyśmy iść w tę stronę… a no i tam widzę idą ci panowie, i tam biegną tory, ale oczywiście to nic nie znacząca obserwacja, bo wiem to dzięki moim policyjnym super mocom – powiedziała, uśmiechając się do Olivii pocieszająco. O ile dla niej godzinny spacer nie był niczym nadzwyczajnym, bo i codziennie spacerowała z psami, nie była pewna, jak bardzo Olivia złości się na tę całą „przygodę” i niespodziewane wędrówki przez pola i lasy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#10
10.11.2023, 11:37  ✶  
Olivia odruchowo spojrzała na swoje buty. Czy były wygodne? Zwykłe adidasy, mocno już wysłużone ale nie dziurawe. Ich ogromnym plusem było to, że zdążyły dopasować się do stopy Olivii, więc spacer nie powinien im nic zrobić. Stopom, w sensie.
- W sumie to lepiej niż siedzieć tu przez kilka godzin - wstała i ruszyła za Brenną. Osiwiałaby, gdyby miała tu czekać aż mugole naprawią trakcję, a magia nie wchodziła w grę. Problem w tym, że nie potrafiła się teleportować - gdyby zdała ten cholerny kurs, to by po prostu schowały się za drzewem i po problemie. Ale nie: Olivia była leserem, zdolnym ale leniwym uczniem, który nie robił więcej niż trzeba było, by zdać. I teraz, w dorosłym świecie, to podejście się na niej mściło.

Przepychanie się przez tłum ludzi nie należało do najprzyjemniejszych, zwłaszcza że z dwa razy dostała z łokcia - z czego raz to mogłaby przysiąc, że oberwała celowo. Ludzie byli źli i zamiast wrócić do przedziałów, próbowali kłócić się z konduktorem. A co on tu zawinił? Przecież to nie jego wina, nie on zepsuł pociąg. Olivia zerknęła za siebie, na wkurzonych pasażerów, i westchnęła ciężko. Niezbyt zgrabnie zaczęła gramolić się po metalowych stopniach, z wdzięcznością przyjmując pomoc od Brenny. Dobrze, że miała spodnie, bo w spódnicy czy sukience niechybnie by zleciała, zaplątana w materiał.

Olivia nie wyglądała na złą. W zasadzie od momentu, w którym Brenna powiedziała, że da radę wrócić na czas, to się uspokoiła i wyglądało na to, że traktuje tę sytuację jako przygodę. Mało zabawną, ale jednak ciekawą. A przecież do miasteczka wcale nie było daleko, więc tak w zasadzie denerwowanie się tak, jak robili to pasażerowie w pociągu, było głupie. Ruda dziarsko wzięła się pod boki, z uśmiechem patrząc na Brenn.
- Mam nadzieję, że twoje moce pozwolą nam uniknąć krwiożerczych saren i żądnych ludzkiego mięsa jeleni, gdy będziemy sobie tak szli - odpowiedziała, ruszając za niewielkim tłumem, który poruszał się znacznie wolniej od nich samych. Walizki i torby były bardzo nieporęczne, gdy szło się zboczem pełnym kamieni, wysokich traw i korzeni. Musiały uważać, ale przynajmniej one miały dwie wolne ręce. Mogły więc skupić się jednocześnie na podziwianiu okolicy, chociaż krajobraz był całkiem zwyczajny. Wszyscy szli skrajem lasu, który kończył się gdzieś w oddali. W końcu przeszli na pola, gdzie teren był zdecydowanie lepszy do pieszych wędrówek. I były krowy! Olivia złapała Brennę za rękę.
- Patrz! Myślisz, że one gryzą? - zapytała, pokazując czarno-białą mućkę, która patrzyła na ten dziwny konwój niewzruszona, żując trawę. - I skoro one tu są, to gdzieś powinno być gospodarstwo?
Nie widziała jednak żadnego domu. Zmarszczyła brwi w zastanowieniu - no bo przecież krowy do kogoś musiały należeć, gdzieś spać i coś pić. Nie mogły chyba pochodzić z miasteczka oddalonego o pół godziny drogi pieszo? Komu by się chciało co ranek i wieczór je przeganiać z miejsca na miejsce? Krowa zamuczała głośno i machnęła ogonem, jakby chciała im coś powiedzieć. Albo przegnać ze swojego terenu. Czy krowy w ogóle były terytorialne?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3536), Olivia Quirke (3104)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa