• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[15.06.72] Epping Forest | Tajemniczy golem

[15.06.72] Epping Forest | Tajemniczy golem
Ćma
So here we are reinventing the wheel
Ambition tearing out the heart of you,
Carving lines into you
Smukła, dość wysoka jak na kobietę (172cm), niewyróżniająca się z tłumu. To co zapamiętasz po kilkusekundowej migawce, to jej ciemne włosy i jasne oczy. Jakiego koloru? Tutaj już poeci i ewentualni adoratorzy mogą się popisać, my sobie nie będziemy tym głowy zawracać. Włosy, naturalnie przypominające puchową szopę, ujarzmia zaklęciami wygładzającymi. Niewielu wie, że jest pół-człowiekiem pół-pudlem, bo ten rytuał pielęgnacyjny odprawia już od 10 roku życia (dziękuję ci, świętej pamięci mamo!!) W półmroku całkiem ładna, ale dużo traci w starciu z bezlitosnym słońcem. Ujawni sińce pod oczyma i bladą, nawet trochę szarą cerę. Czasami nakreślą się na licu jakieś inne kolory, ale musiałbyś kazać jej się przebiegnąć, albo porobić kilka pajacyków (może też wtedy zemdleć, więc to ryzykowna gra). Nie potrafi ubrać się stosownie do okazji. Jeżeli widzisz ją paradującą w drogiej, czarodziejskiej szacie i długich kolczykach, to całkiem prawdopodobne, że nie idzie na randkę, ale po ziemniaki na ryneczku. Głos ma raczej niższy, niż wysoki, ale wyjątkowo młody, trochę nawet dziecinny. Uśmiecha się często, ale raczej nie do ludzi. Trochę ekscentryczna, może nawet dziwna, ale JESZCZE nie świr, którego omija się okrągłym łukiem. Zawsze pachnie wiśnią. Prawdziwą czy jakimś syntetykiem magicznym, nikt nie jest w stanie stwierdzić.

Septima Ollivander
#1
08.11.2023, 22:36  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.11.2023, 01:51 przez Septima Ollivander.)  
O Epping Forest słyszał każdy londyńczyk, ale zapewne nie każdy londyńczyk w tymże lesie swoją stópkę postawił, co zdaniem Septimy, było niebywałą stratą. Dlatego też, gdy tylko usłyszała, iż Olivia w te rejony zazwyczaj się nie zapuszczała, wysunęła propozycję spotkania "kawowego" właśnie tutaj. 
Las dębowy, w którym właśnie się przechadzała, stanowił istotną część obszaru Epping Forest, ale najprawdopodobniej nie najważniejszą, choć na ten temat kobieta mogłaby żarliwie dyskutować. Dęby tworzyły gęsty baldachim nad głowami spacerowiczów, a ich potężne korony zapewniały cień i ulgę w gorące dni - ale to nie tak, że w angielskich lasach z trudem unikało się upałów, to upały unikały człowieka.
Dzisiejszego jak i każdego poprzedniego spaceru, chadzała znanymi sobie ścieżkami. Podejrzewała, że ktoś kiedyś rzucił na upodobane przez nią drogi odpowiednie zaklęcia, bowiem nigdy podczas którejkolwiek ze swoich wypraw, nie spotkała na niej jakiegokolwiek mugola. Nie żeby uprawiała w tych okolicach cokolwiek nieprzyzwoicie magicznego, ale nie przepadała za ich towarzystwem, na pewno nie, kiedy starcie z nimi miała przeprowadzać sama samiuteńka.
Powietrze tego dnia zdawało się płynąć wolniej, wielu nazwałoby je rześkim, ale dla niej wydawało się gęste, ciężkie i niemalże oleiste. Przytłaczało ją, trochę jak worek z grochem, ale chyba tego właśnie sobie życzyła. Żeby ktoś takim workiem ją przygniótł, dał jej się wtopić w wilgotny dywan mchu i dać się złączyć w jedność z matką naturą.
Tego dnia serce wydawało jej się wyjątkowo kruche i łamliwe; z rozrzewnieniem wspominała ostatnie lata swojego życia, cofając się do pamiętnych wycinków, zarówno tych dobrych, jak i złych. Myślała też o Levim, trochę więcej niż powinna, trochę smutniejsze refleksje dodając do umysłowych folderów niż sobie obiecała. 
Stąpając po wydeptanej ścieżce, zza jednego z potężnych dębów, ukazała jej się statua, a przynajmniej tak jej oko pierwotnie oceniło. Skamieniała postać wyglądała niczym obumarła w krewkim ruchu, ucieczce, a na jej obliczu ktoś wykuł emocję przerażenia. Septima przystanęła nieopodal posągu i rozejrzała się w panice, czując jak opatulają ją sidła podstępu. Czy miała udać się jak najprędzej w umówione z Olivią miejsce, poczekać na jej przybycie i pokazać jej to? Został jej niemalże kwadrans czasu. Czy może miała zbadać sprawę sama?
Była w mugolskim lesie, więc z czym do jasnej ciasnej miała do czynienia i co najważniejsze - kto był stwórcą tej piekielnej rzeźby?!
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#2
09.11.2023, 00:03  ✶  
To nie tak, że nie lubiła lasów. Po prostu nie za często miała okazję, by po tych lasach chodzić. Gdy miała wolne, to bardziej szlajała się po Londynie, mugolskim i tym magicznym, zahaczając o bary, sklepy i jeszcze raz bary. Owszem, chadzała po parkach i lasach, ale tu nie miała jeszcze okazji być. A może miała, tylko tego nie pamięta? Nie, nie dało się zapomnieć szumu w koronach drzew, tak ciasno splecionych, by zasłaniać sklepienie. Nie dało się zapomnieć tych leśnych ścieżek, które wyglądały jakby były wydeptane specjalnie dla niej. Nie mogłaby zapomnieć tego zapachu, bowiem każdy las emanował swoją własną wonią, unikalną dla siebie.

Szła pewnym krokiem na spotkanie z Septimą, poprawiając rękawy żółtego swetra. Był już trochę znoszony, ale bardzo go lubiła. Był ciepły, nawet jeśli nie zakładała nic pod spód. Tym razem jednak pod nim miała koszulkę, bo mimo iż był czerwiec, to w lesie było chłodno. Zaczynała żałować, że ubrała się tak lekko. Mogła chociaż założyć kurtkę. Ale nie, po co.
- Jak zwykle musiałaś być mądrzejsza od samej siebie, Quirke, więc masz za swoje - będziesz chora - mruknęła do siebie, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Kochała ten nałóg i uczucie, gdy płuca napełniały się dymem. Wiedziała, że jest to bardzo szkodliwe dla jej zdrowia, ale nie potrafiła rzucić. Mimo że próbowała wielokrotnie - tu nawet nie chodziło już o to, że jej organizm domagał się nikotyny. Ona kochała cały rytuał: wyciągania ćmika z paczki, rolowania go w palcach i w końcu wkładania do ust, by podpalić zwykłą, tanią mugolską zapalniczką. To miało w sobie tyle magii i uroku, że nic więcej nie było jej do szczęścia potrzebne.

Odpaliła papierosa i zaciągnęła się, ostrożnie stawiając kroki. Jeden za drugim, żeby przypadkiem nie potknąć się o wystający korzeń. Szła prosto w miejsce, w którym umówiła się z Septimą - od drugiej strony. Gdy dotarła do rozdroża dróg, zatrzymała się. Tu miały się spotkać, ale przyszła odrobinę za wcześnie, jak zwykle. Trudno, poczeka. Usiadła sobie na głazie, który znajdował się przy drewnianym znaku, informującym o odległości do najbliższych miast, i paliła papierosa, wpatrując się w prześwit w koronach drzew. Nie wyglądało, jakby miało padać, doskonale. Jakby jeszcze spadł deszcz, to jak bum cyk cyk by wróciła chora.
hedera
how i delight
in serene melancholy
Wysoki (185 cm) i szczupły mężczyzna o urodziwej, choć zmęczonej twarzy w odcieniu porcelany. Spojrzenie mętne, włosy potargane, odzienie pomięte i niepasujące do siebie.

Laurence Selwyn
#3
13.11.2023, 23:04  ✶  
Mimo, że zszedł ze sceny, nie rozstał się z teatrem. Pracował nad scenariuszem do sztuki, która miała rozgrywać się w niemalże tej samej scenerii na przestrzeni lat.
Wyobrażał sobie wiekowe drzewo i młodzieńca pod girlandą z kwitnących na biało gałęzi, naiwnie wycinającego w korze inicjały jego miłości obok swych własnych. Widzowie będą oglądać tę scenę z rozczuleniem, wspominając swą własną młodość, lecz gdy zjawi się wspomniany obiekt uczuć przez widownie przemkną westchnienia, a część oburzonych czarodziejów wyjdzie z sali. Parą kochanką będą bowiem dwaj młodzieńcy, żarliwi w swych uczuciach, łapczywie spijając nektar zakazanego owocu ze swoich ust. Później sceneria by się zmieniła i gałęzie drzewa skryłyby się za gęstym zielonym listowiem, a pole w tle za nim porastałoby złote morze kwitnących słoneczników. Kochankowie znów spotkaliby się pod drzewem - teraz byliby dojrzałymi mężczyznami ze ślubnymi obrączkami lśniącymi na palcach; pełni wstydu i żalu, a gdy jeden z nich przerażony jest swoimi uczuciami i wizją kary, jeśli ich romans wyjdzie na jaw, zaś drugi nie chce na to baczyć, ich drogi rozchodzą się w atmosferze konfliktu. Po raz ostatni spotkają się pod drzewem w mgliste jesienne popołudnie, gdy ostatnie liście będą drżały na wietrze, nim dołączą do złotego dywanu pod ich stopami.  Mężczyźni będą już starcami, zbyt zmęczonymi, by nadal ciągnąć swe kłamstwa, zbyt zrozpaczonymi i rozdartymi tęsknotą, by obawiać się konsekwencji, a ten, który przed laty uciekł, miał wreszcie być szczery.
Nieśmiało pomyślał, że mógłby zadedykować tę sztukę Garrickowi. I zaprosić go razem z jego córką na premierę, dyskretnie trzymać jego dłoń w półmroku loży i wyznawać mu swe uczucia przez usta aktorów.

Krążył więc po Epping Forest w poszukiwaniu drzewa idealnego z notesem pod pachą i zapisywał w nim pomysły swym koślawym, trudnym do rozszyfrowania pismem. Zatrzymał się wreszcie przed jednym z dębów i studiował go uważnie, obchodził dookoła i dotykał porośniętej mchem kory, aż nagle dostrzegł na polance istotę podobną tej, której fotografie miał Garrick. Była wprawdzie nieco starsza niż dziewczynka uśmiechająca się z ramek, lecz to musiała być ona. Chciał, żeby była to właśnie ona i równocześnie się tego obawiał.

— Septimo? — zapytał drżącym głosem, jakby w tej samej chwili pożałował, że w ogóle ośmielił się odezwać. Ostrożnie zbliżył się do dziewczyny, jakby chciał się jej przyjrzeć i upewnić się, że jest ona rzeczywiście tym, za kogo ją wziął. W porę jednak zatrzymał się na odległość kilku kroków, aby jej nie przestraszyć. — Och, ależ wyrosłaś! To... ja... To znaczy, Laurence. To znaczy ja... — byłem gwiazdą czarodziejskiego kina i na pewno o mnie słyszałaś, a poza tym wpadałem na herbatki do twojego ojca i chyba coś do niego czuję — Ostatni raz widziałem cię tak dawno, że nie zdziwię się, jeśli zapomniałaś.
Zaraz potem dostrzegł za nią osobliwą rzeźbę, lecz nie miał czasu, by się nad tym zastanowić. Jego myśli pochłaniała teraz ona - Septima o spojrzeniu tak bardzo przypominającym spojrzenie Garricka - i poczuł, jak coś ciepłego rozlewa mu się na sercu, sprawiając jednocześnie ból.


the others say
that i’m just good enough to cut the cats’ throats
but i never killed a cat
Ćma
So here we are reinventing the wheel
Ambition tearing out the heart of you,
Carving lines into you
Smukła, dość wysoka jak na kobietę (172cm), niewyróżniająca się z tłumu. To co zapamiętasz po kilkusekundowej migawce, to jej ciemne włosy i jasne oczy. Jakiego koloru? Tutaj już poeci i ewentualni adoratorzy mogą się popisać, my sobie nie będziemy tym głowy zawracać. Włosy, naturalnie przypominające puchową szopę, ujarzmia zaklęciami wygładzającymi. Niewielu wie, że jest pół-człowiekiem pół-pudlem, bo ten rytuał pielęgnacyjny odprawia już od 10 roku życia (dziękuję ci, świętej pamięci mamo!!) W półmroku całkiem ładna, ale dużo traci w starciu z bezlitosnym słońcem. Ujawni sińce pod oczyma i bladą, nawet trochę szarą cerę. Czasami nakreślą się na licu jakieś inne kolory, ale musiałbyś kazać jej się przebiegnąć, albo porobić kilka pajacyków (może też wtedy zemdleć, więc to ryzykowna gra). Nie potrafi ubrać się stosownie do okazji. Jeżeli widzisz ją paradującą w drogiej, czarodziejskiej szacie i długich kolczykach, to całkiem prawdopodobne, że nie idzie na randkę, ale po ziemniaki na ryneczku. Głos ma raczej niższy, niż wysoki, ale wyjątkowo młody, trochę nawet dziecinny. Uśmiecha się często, ale raczej nie do ludzi. Trochę ekscentryczna, może nawet dziwna, ale JESZCZE nie świr, którego omija się okrągłym łukiem. Zawsze pachnie wiśnią. Prawdziwą czy jakimś syntetykiem magicznym, nikt nie jest w stanie stwierdzić.

Septima Ollivander
#4
17.11.2023, 02:51  ✶  
Nie rozpoznała go od razu. Był starszy i dojrzalszy, gdyby chciała mu dokopać, dodałaby również, że niezbyt łaskawie nadgryzł go ząb czasu, ale na męskiej urodzie nie znała się przecież aż tak dobrze.
Wspomnienia zaś dopadły ją chwilę później.
Pamiętała słońce, dużo słońca, które wysypało się na meble zza mlecznego okna. Śmiech ciążył na wargach ojca, gdy przeżuwał bajgla w ich kuchni – swobodnie opierał się o blat, w dłoni trzymając kubek z parującą jak kipiejący wulkan kawą; ten śmiech zdawał się być związany głęboko w gardle, bo nie ustępował pod gradobiciem kolejnych słów wypływających z ust Laurence’a. Nigdy nie zanotowała w głowie o czym rozmawiali, bo treść rozmowy jakoś ważna nigdy nie była, a może po prostu nie rozumiała obcego żargonu i hermetycznych docinek. Selwyn stał po przeciwnej stronie kuchni, obiema dłońmi trzymając oparcie krzesła, którego równie dobrze mogło tam nie być. Gdy weszła do środka, błękit spojrzenia Garricka zajaśniał jakby płochliwym przejęciem, ale grymas, który zaraz potem się gdzieś nieśmiało przełknął, daleki był od wstydu.
Nie było wiele tych momentów, a przynajmniej niewiele takich, których mogła by być świadkiem. Ale w międzyczasie działo się wszystko inne. Gra spojrzeń. Takich ciężko ociosanych, grubych jak bale drewna, ale i subtelnych, wyrywkowych, może i ulotnych jak zagadkowy słup światła, którego przecina cień. Potem Selwyn zniknął, nie wiedziała kiedy i jak, ale już nie widziała śmiechów, półszeptów i niejednoznacznych wymian spojrzeń. Ojcowskie oblicze przygasło, a coś zostawiło drzazgę w jego sercu.
— Dzień dobry panie Selwyn— przywitała go bezosobowo, bo tak naprawdę nie wiedziała jakiej barwy nadać głoskom. 
— Pamiętam pana.
Zmarszczyła czoło, taksując go spojrzeniem od stóp do głowy. Surowa ekspresja samoistnie wdarła się na wargi, ale nie miała zamiaru wdrażać w grę żadnych niepotrzebnych komentarzy. Zresztą, była na to zbyt niezręczna towarzysko, a nie na tyle zdenerwowana, aby oddać emocjom lejce panowania nad sobą.
— Widział pan to?— wskazała palcem na posąg, stojąc nieruchomo w obranym sobie miejscu.
— Wydaje mi się, że powinniśmy rozproszyć zaklęcie, ale — zawahała się — czy to nie wygląda dosyć podejrzanie?
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#5
17.11.2023, 09:22  ✶  
Olivia czekała, siedząc sobie na kamieniu w spokoju i paląc papierosa. Było jej dobrze - mogła podziwiać szumiące korony drzew, cienie przesuwające się po ziemi, blask promieni słonecznych tańczących w gęstwinie. Nie miała problemu, by spędzać czas tylko w swoim towarzystwie. Ba, doceniała takie momenty, teraz nawet bardziej niż kiedykolwiek. Mogła zebrać myśli, skupić się i zatopić w rozważaniach. Coś jej jednak nie dawało spokoju. Uparty głosik w głowie ciągle ja upominał, że to nie jest normalne, żeby tyle czekała na koleżankę. Olivia postanowiła zapalić kolejnego papierosa, ale przy trzecim zdążyła się mocno zaniepokoić. Wstała z kamienia i otrzepała portki. Na wszelki wypadek rozejrzała się, zanim wyciągnęła różdżkę, i wyszeptała zaklęcie pozwalające na odnalezienie w okolicy ludzi. Ruszyła w stronę przeciwną, do której przyszła, bo chyba stamtąd miała przyjść Septima.

Krążyła dobrych kilka minut, zanim zaklęcie nie poinformowało jej, że w pobliżu są ludzie. Ludzie... Olivię ogarnął strach. Miała być tylko Septima. Rudowłosa opuściła różdżkę i rzuciła się pędem w stronę, z której dochodziły wibracje zaklęcia. Biegła, nie zważając na raniące jej policzki gałązki, na rwące jej spodnie korzenie. Zdążyła się potknąć ze dwa razy, zanim nie wypadła na polanę, z której dobiegały odgłosy rozmowy. Znalazła ją. Ich?

Potrzebowała zaledwie kilku sekund, by wyciągnąć błędne wnioski. Uniosła różdżkę, gotowa cisnąć w nieznajomego mężczyznę zaklęciem, jeśli ten tylko by się poruszył.
- Odejdź od niej - chciała brzmieć groźnie, ale głos jej drżał ze zdenerwowania. Miała w pamięci wydarzenia sprzed roku i bardzo nie chciała powtórki, lecz nie mogła zostawić Septimy w potrzebie tylko dlatego, że się bała. - Septimo, nic ci nie jest?
Zerknęła kątem oka na kobietę, a potem na dziwną rzeźbę, również w postaci kobiecej. Czy istniało zaklęcie transmutujące ciało w kamień? Nie wiedziała, nie potrafiła odszukać tej informacji w pamięci, ale wnioski nasuwały się same.
hedera
how i delight
in serene melancholy
Wysoki (185 cm) i szczupły mężczyzna o urodziwej, choć zmęczonej twarzy w odcieniu porcelany. Spojrzenie mętne, włosy potargane, odzienie pomięte i niepasujące do siebie.

Laurence Selwyn
#6
17.11.2023, 20:21  ✶  
Z meandrów pamięci wyłaniały się mgliste obrazy. Pachnące lakierem do drewna zaplecze sklepu z różdżkami i przytulne mieszkanie nad nim. Ciepła filiżanka herbaty w jego dłoniach i zmarszczki robiące się wokół oczu Garricka, kiedy się uśmiechał. Była też kobieta o łagodnym spojrzeniu i dwójka dzieci - chłopiec i dziewczynka - ze względu na których trzymał swe pragnienia na wozy, kontrolował swe poczynania tak, jakby odgrywał kolejną rolę. Wiedział zanadto, że niszczy wszystko, co wpadnie mu w ręce, więc nie chciał porwać w nie spolegliwej sylwetki różdżkarza. A później zabrakło kobiety i chłopca i w mieszkaniu nad sklepem zapanowała żałoba. Chciał ulżyć im obojgu, lecz nie był w stanie, bał się, że jeśli zbliży się do niego zanadto, splami pamięć jego żony. A później było za późno, stoczył się na dno i stał się jednym z najbardziej znienawidzonych ludzi w Wielkiej Brytanii.
— Cieszę się — odpowiedział z łagodnym uśmiechem, lecz bez entuzjazmu. Nie był bowiem pewien, czy nie lepiej byłoby, gdyby o nim zapomniała i o ciągnącej się za nim wstędze wstydu i potępienia. Nie miał jednak czasu zanadto się nad tym zastanawiać, podążając wzrokiem w kierunku, który wskazała Septima.

Posąg. Ale czy naprawdę był tylko posągiem? Poczuł, jak zimny dreszcz przebiega mu przez plecy. Było w nim coś nietypowego, niepokojącego, jakby...
— Sądzisz, że to nie jest zwykła rzeźba? — zapytał ściszonym głosem.

I wtedy zjawiła się ona.

Odziana była w żółty sweter. Któryś z mugolskich pisarzy - nie był już pewien, czy był to Nabokov, czy Bułhakow - pisał, że to niedobry kolor. Był niczym ostrzeżenie, które Laurence wziął na poważnie i posłusznie postąpił o krok do tyłu. Nie szukał kłopotów; na swą obronę miał tylko notes ma którym tak kurczowo zaciskał dłonie, jakby ten był najcenniejszym, co posiadał. W pewnym sensie tak właśnie było - zapisał w nim wszystkie swoje rozedrgane myśli, subtelne wyznania tęsknoty zawoalowane w szkic scenariusza. A pomiędzy stronami przypięte spinaczem do papieru ostatnie trzy listy, jakie otrzymał od niego sześć lat temu; pomięte i poplamione zdawały się przeżyć równie wiele, co ich adresat.


the others say
that i’m just good enough to cut the cats’ throats
but i never killed a cat
Ćma
So here we are reinventing the wheel
Ambition tearing out the heart of you,
Carving lines into you
Smukła, dość wysoka jak na kobietę (172cm), niewyróżniająca się z tłumu. To co zapamiętasz po kilkusekundowej migawce, to jej ciemne włosy i jasne oczy. Jakiego koloru? Tutaj już poeci i ewentualni adoratorzy mogą się popisać, my sobie nie będziemy tym głowy zawracać. Włosy, naturalnie przypominające puchową szopę, ujarzmia zaklęciami wygładzającymi. Niewielu wie, że jest pół-człowiekiem pół-pudlem, bo ten rytuał pielęgnacyjny odprawia już od 10 roku życia (dziękuję ci, świętej pamięci mamo!!) W półmroku całkiem ładna, ale dużo traci w starciu z bezlitosnym słońcem. Ujawni sińce pod oczyma i bladą, nawet trochę szarą cerę. Czasami nakreślą się na licu jakieś inne kolory, ale musiałbyś kazać jej się przebiegnąć, albo porobić kilka pajacyków (może też wtedy zemdleć, więc to ryzykowna gra). Nie potrafi ubrać się stosownie do okazji. Jeżeli widzisz ją paradującą w drogiej, czarodziejskiej szacie i długich kolczykach, to całkiem prawdopodobne, że nie idzie na randkę, ale po ziemniaki na ryneczku. Głos ma raczej niższy, niż wysoki, ale wyjątkowo młody, trochę nawet dziecinny. Uśmiecha się często, ale raczej nie do ludzi. Trochę ekscentryczna, może nawet dziwna, ale JESZCZE nie świr, którego omija się okrągłym łukiem. Zawsze pachnie wiśnią. Prawdziwą czy jakimś syntetykiem magicznym, nikt nie jest w stanie stwierdzić.

Septima Ollivander
#7
02.12.2023, 03:56  ✶  
— Nie sądzę... wydaje mi się, że powinniśmy wezwać odpowiednie służby.
Liczyła na to, że wniosek ten zostanie wysunięty przez samego mężczyznę, ale coś jej podpowiadało, że potrzebował chwili na oswojenie się z tym niecodziennym widokiem (zarówno jej osoby jak i dziwnej statuy). Oboje byli skonsternowani, była w stanie to wyczuć pomimo swojej wrodzonej, niewyuczonej towarzyskiej...wadliwości.
Niemniej, ku uciesze Ollivanderówny, odziana na żółto Olivia wyłoniła się zza drzewnej kory — miała tylko nadzieję, że stary Selwyn nie zemrze na zawał serca, bo przewidywała, że wyskakujący na nich pstrokaty rudzielec, to szczyt emocjonalnych uniesień w życiu faceta. 
Mało o życiu po czterdziestce, kryzysach tożsamości, lekach na depresję, nowiutkich, czerwonych miotłach i klubach ze striptizem wiedziała, bo przecież Garrick wydawał się mieć te lata za sobą jeszcze zanim Septima przyszła na świat. Zawsze zachowywał się jak pocieszny, acz dostojny, dziadek i do takiego obrazu dojrzałego mężczyzny przywykła.
Pomachała Livce nad wyraz entuzjastycznie, ewidentnie zadowolona, że dziewczynie udało się znaleźć akurat to miejsce, zaklęcia przecież nie były do końca precyzyjne, zwłaszcza w wysokich terenach zalesionych. Timmy nie była pewna jak długo czekała i ten fakt ciążył jej na sumieniu — wyjątkowo nienawidziła się spóźniać i plamić swojego nieskazitelnego wizerunku.
— Cześć! Żyję, jeszcze — uśmiechnęła, wygładzając nieistniejące paprochy ze swojej sukienki, bo tak nakazał jej jakiś nieznany, umysłowy impuls — przepraszam za spóźnienie, ale natrafiłam na to coś. Miałam już posyłać ci wiadomość.
Gdyby nie była Septimą, to zażartowałaby, że nieznajomy pan wyciągał do niej łapska i próbował ją perwersyjnie zmacać, ale jako że była sobą, to nie wiedziała jak elokwentnie zażartować z sytuacji. Tak żeby wszyscy, a przynajmniej Livka, się zaśmiali, a nie opadli na kolana targani dreszczami żenady. Albo obrazy. Przypominając, Selwyn mógł im paść na zawał. Zamiast tego, zagaiła zupełnie inaczej.
— Znasz go? Podobno jest znanym aktorem— kiwnęła głową w kierunku Laurence'a, znacząco pulsując brwiami.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#8
04.12.2023, 21:05  ✶  
Wzrok, podobnie jak różdżkę, miała wycelowaną w mężczyznę. Nie spuszczała z niego wzroku, lecz zwątpiła, gdy się cofnął. Nie ściskał różdżki, a jakąś książkę - nie, notes. Olivia zmarszczyła brwi, lekko opuszczając rękę.
- Mówisz o rzeźbie, która wygląda jak kobieta? Czyli to nie jego sprawka? - trochę jej się zrobiło głupio, ale skąd miała wiedzieć? Sytuacja była przecież dość jednoznaczna. Opuściła różdżkę, ale nie chowała jej jednak. Tak na wszelki wypadek. - Przepraszam. I nie, nie znam go, bo gdybym znała i gdyby był aktorem którego kojarzę, to nie groziłabym mu przed chwilą, prawda? Wybacz mi.
Nie uśmiechnęła się jednak do Laurence'a. Wciąż wlepiała w niego te niebieskie ślepia, które mimo że odrobinę się ociepliły, to wciąż wysyłały sygnały "obserwuję cię i spalę, jak jej coś zrobisz". Albo po prostu taką miała twarz, cholera wie.

- Rzeźba jak rzeźba, chociaż dziwne miejsce na to, by ją tu ulokować - powiedziała w końcu, dając Laurencowi spokój. Przeniosła spojrzenie na Septimę i przekrzywiła głowę z zastanowieniem. - Na początku, z daleka jak was widziałam, wzięłam ją za kobietę zaklętą w kamień. Ktokolwiek ją stworzył, był niezwykle dokładny, z talentem, a takie osoby raczej nie porzucają swoich dzieł w lesie.
Zauważyła przytomnie, chowając różdżkę. Machnęła ręką na znak, że nie ma zamiaru suszyć głowy Septimie o to, że ta się spóźniła. Grunt, że była cała i zdrowa. Chociaż właśnie złapała ją przy kobiecie z kamienia, naprzeciwko starszego faceta. Kto by się nie pomylił?
hedera
how i delight
in serene melancholy
Wysoki (185 cm) i szczupły mężczyzna o urodziwej, choć zmęczonej twarzy w odcieniu porcelany. Spojrzenie mętne, włosy potargane, odzienie pomięte i niepasujące do siebie.

Laurence Selwyn
#9
10.12.2023, 20:40  ✶  
Laurence Selwyn miał w sobie dwa wilki. Pierwszy był małym puchatym szczenięciem, który pojawił się niedawno i był rad z tego, że nowoprzybyła koleżanka Septimy nie rozpoznała w nim upadłej gwiazdy. Drugi z wilków z kolei ujadał, rozdrażniony tym, że nie po to w kwiecie wieku paradował ze swoim nagim torsem (a trzeba przyznać, że w tamtych czasach naprawdę dbał o kondycję fizyczną), by nikt go teraz nie pamiętał! A może to miłe dziewczę tylko droczyło się ze staruszkiem i chciało utrzeć mu nosa? No, już mniejsza o to - najważniejsze, że nie będzie musiał dawać nikomu autografów. Miał względem nich bardzo ambiwalentny stosunek, odkąd na jednej gali nieco się z nimi zapędził i złożył podpis na karcie dań przyniesionej przez kelnera...

Rzucił Septimie przelotne spojrzenie.
— Raz zagrałem krzak numer trzy i od razu sławny aktor — mruknął w odpowiedzi, machając przy ręką, jakby chciał odgonić swoją przeszłość niczym natrętną muchę, a potem podrapał się po brodzie i spojrzał na posąg — Gdyby to była jedna z moich byłych żon, pewnie bym się o to pokusił, ale... — urwał, wyciągając z tylnej kieszeni spodni pękniętą na pół różdżkę. Dlaczego miał ją przy sobie? Chyba z przyzwyczajenia. A może wracając chciał zajrzeć do Garricka i potrzebował argumentu? — Usiadłem na niej i obrywam rykoszetem każdym rzuconym przez siebie zaklęciem. To znaczy, na różdżce usiadłem, nie na żonie, zanim zostanę posądzony o Merlin-wie-jakie zberezeństwa — wypowiadając ostatnie zdanie spojrzał jeszcze na Olivię, której imienia wciąż nie znał, więc nazywał ją w myślach Serem od koloru swetra.

— Ciekawe, czy dałoby się w nią tchnąć życie? — zapytał, znów wodząc spojrzeniem po detalach posągu, ale nie widział ich z tej odległości, przez co musiał podejść bliżej i pochylić się nad osobliwą rzeźbą w taki sposób, że gdyby była żywą kobietą, z pewnością oskarżyłaby go o napaść (głupia baba, on myślał tylko o Garricku i jego paliku.... znaczy różdżce... znaczy sklepie z różdżkami...). Że też nie wziął ze sobą okularów!


the others say
that i’m just good enough to cut the cats’ throats
but i never killed a cat
Ćma
So here we are reinventing the wheel
Ambition tearing out the heart of you,
Carving lines into you
Smukła, dość wysoka jak na kobietę (172cm), niewyróżniająca się z tłumu. To co zapamiętasz po kilkusekundowej migawce, to jej ciemne włosy i jasne oczy. Jakiego koloru? Tutaj już poeci i ewentualni adoratorzy mogą się popisać, my sobie nie będziemy tym głowy zawracać. Włosy, naturalnie przypominające puchową szopę, ujarzmia zaklęciami wygładzającymi. Niewielu wie, że jest pół-człowiekiem pół-pudlem, bo ten rytuał pielęgnacyjny odprawia już od 10 roku życia (dziękuję ci, świętej pamięci mamo!!) W półmroku całkiem ładna, ale dużo traci w starciu z bezlitosnym słońcem. Ujawni sińce pod oczyma i bladą, nawet trochę szarą cerę. Czasami nakreślą się na licu jakieś inne kolory, ale musiałbyś kazać jej się przebiegnąć, albo porobić kilka pajacyków (może też wtedy zemdleć, więc to ryzykowna gra). Nie potrafi ubrać się stosownie do okazji. Jeżeli widzisz ją paradującą w drogiej, czarodziejskiej szacie i długich kolczykach, to całkiem prawdopodobne, że nie idzie na randkę, ale po ziemniaki na ryneczku. Głos ma raczej niższy, niż wysoki, ale wyjątkowo młody, trochę nawet dziecinny. Uśmiecha się często, ale raczej nie do ludzi. Trochę ekscentryczna, może nawet dziwna, ale JESZCZE nie świr, którego omija się okrągłym łukiem. Zawsze pachnie wiśnią. Prawdziwą czy jakimś syntetykiem magicznym, nikt nie jest w stanie stwierdzić.

Septima Ollivander
#10
04.01.2024, 03:44  ✶  
Septima zastanowiła się dłużej nad słowami Livki - gdyby go znała, to nie groziłaby mu różdżką... trochę kłóciło się to ze spostrzeżeniami Timmy, która przez całe życie spotykała się ze zgoła innymi zachowaniami zarówno pośród dziewcząt jak i chłopców. Płochliwe spojrzenia, pąsowe policzki i to zakłamanie w tonie głosu, którego nigdy nie potrafiła do końca odczytać. Gra pozorów, słówek i rozczłonkowanych w zagmatwaniu zdań kalibru "och nie zauważyłem cię nigdy wcześniej i wcale cię nie znam, chociaż chodzimy ze sobą od siedmiu lat do jednej klasy." Klasyk.
Ale widocznie Quirke była inna niż większość i z tym Timmy nie zamierzała się kłócić.
Odbijała spojrzenie między koleżanką a Selwynem, który ewidentnie nie potrafił odnaleźć się w towarzystwie dwóch młodych kobiet — i uwaga, nawet Ollivanderówna była w stanie do dostrzec.
Jak również i flak, który wyciągnął nagle z kieszeni. Jej buźka aż zapłonęła i to barwą krwistego buraka. A może befsztyka.
—  Rety, no jak tak można?! — ręce poleciały ku górze, niczym na ołtarzu boskiej skargi, po czym szybko chlupnęły w starciu z udami. Nie było to eleganckie posunięcie, ale przecież nie mogła się patyczkować w starciu z takim afrontem!
—  To powinno być karalne! — kontynuowała nakręcona jak plastikowy bąk krążący po płycie, dorzucając do oburzenia jeszcze kilka zdań o potencjalnym niebezpieczeństwu jakie może spowodować sobie, innym, dzieciom, zwierzątkom, o braku szacunku do rzemiosła, drewna, zawodu, pasji. Zaczynała również kolejne zdanie z prześwitem myśli o własnym ojcu, ale w ostatnią porę się opamiętała, usta zostawiając w niezręcznym rozwarciu. 
— Chyba miałaś rację, żeby mu nie ufać, Liv — dodała już na końcu, wieńcząc atak ciemiężnym westchnieniem.
Czy dałoby się w nią tchnąć życie?
Po już ostatnim ciśniętym w Selwyna spojrzeniu z cyklu napraw to, zastanowiła się w końcu nad jego słowami. Nie tymi o żonie, tudzież o siadaniu na niej, ale o zaklęciach i o życiu, które można by w figurę tchnąć...
Zmrużyła konspiracyjnie oczy, wyciągając z kieszeni sukienki różdżkę.


wiem, że za cienki bolek jestem, ale rzucam na rozproszenie


Rzut O 1d100 - 1
Krytyczna porazka
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Laurence Selwyn (1759), Septima Ollivander (1619), Olivia Quirke (1516)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa