- Marzec 1971 -
- Nastał czas ciemności -
- Stanley & Ezechiel -
- Nastał czas ciemności -
- Stanley & Ezechiel -
To co zostało ogłoszone w listopadzie 1970 roku było nie do uniknięcia. Nieporadne rządy Nobby'ego Leach'a, który miał chyba więcej afer niż sukcesów przez całą swoją kadencję. Później ten cały Marsz Praw Charłaków - manifestacja, która zamiast przynieść oczekiwane skutki, podzieliła jeszcze bardziej i tak już zwaśnione grupy czarodziei. Brakowało tylko osoby, która zebrałaby pod swoją egidą, tych wszystkich, którym idea czystości była bliska sercu. I tak oto na główną scenę wyszedł nie kto inny jak sam Tom Marvolo Riddle zwany również w niektórych kręgach jako Czarny Pan - ten którego imienia nie wolno wymawiać. Ale przede wszystkim ten, który miał zamiar zaprowadzić porządek na tym świecie.
Z biegiem czasu, Stanley zaczął się przekonywać, a nawet utożsamiać z tymi ideami. Postanowił stać się częścią grupy, która walczyła o lepsze jutro. Jutro, które było wolne od tego plugastwa zwanego mugolakami. W końcu kto to widział aby ci gorsi ludzie mieli w ogóle prawo odzywać się do czarodziei czystej krwi?
Za namową bliskich mu osób - członków rodziny Borgin - wziął sprawę w swoje ręce. Dzięki ich pomocy miał zostać jednym z nich - tych, którzy mieli szerzyć nowy ład na świecie. I za to był im wdzięczny, ponieważ nadal był lekko zagubiony po śmierci swojej matki i bez ich wsparcia zapewne nigdy by się nie przemógł aby to zrobić.
Młody brygadzista musiał się czymś wykazać, aby dostąpić "wyniesienia" w szeregach tej organizacji. Korzystając z faktu, że nadal był na zwolnieniu lekarskim ze swojej pracy, wymyślił plan, który udowodniłby jego pożyteczność i tym samym zapewnił mu wstęp w szeregi Czarnego Pana. Stanley zamierzał napaść na pewnego lekarza, który dokonuje wizyt domowych wśród mugolaków. To był idealny cel jako, że przy sobie zazwyczaj nosił pełną torbę wszelakich dokumentów i kart dotyczących swoich pacjentów - czyli bardzo cennych informacji o osobach na które można by przeprowadzić w przyszłości atak. Za odniesiony sukces w tejże misji miał otrzymać to na czym mu tak bardzo zależało - mroczny znak i tym samym stać się jednym z nich. Borgin zdawał sobie sprawę, że po tym nie będzie już odwrotu, a podjęta właśnie decyzja na zawsze wpłynie na jego życie.
Jeden z kuzynów skontaktował go z człowiekiem, który wywodził się z tego całego medycznego środowiska. Jego "wspólnik" - bo tak należałoby go w tym momencie nazwać - miał robić za swego rodzaju wtykę lub czujkę. Jego zadanie było bardzie proste - musiał po prostu wskazać Borginowi ich dzisiejszą ofiarę oraz dostarczyć truciznę, która pozbawiłaby tego medyka życia.
Został umówiony na spotkanie o godzinie 18 pod starą gruszą przy zniszczonej fabryce - miejscu, którego nie szło pominąć, ponieważ było widoczne z kilometra. Dodatkowo przekazano mu, że osoba, której poszukują będzie już w tym czasie odbywać wizyty w okolicy domków jednorodzinnych pośrodku większego ośrodka leśnego. Złapanie go w ciemnym lesie byłoby dla nich idealnym momentem na uzyskanie tych jakże cennych papierów. Tym samym mogliby się w całkiem prosty sposób pozbyć ciała, które zostałoby zapewne odnalezione dopiero jakimś czasie, jeżeli w ogóle.
Na miejsce przybył około dziesięciu minut przed czasem. Oparł się o drzewo, a następnie wyciągnął papierosa ze świeżo rozpieczętowanej paczki. Włożył sobie nikotynowego przyjaciela do ust i odpalił go. Mimo, że na co dzień nie sięgał po tego typu używki, teraz tego potrzebował - czuł, że potrzebuje się odstresować w zaistniałej sytuacji.
Nie musiał za długo czekać na swojego kompana, który pojawił się idealnie o czasie na miejscu. Na to wskazywał również zegarek Stanleya - na tarczce wybiła szósta, a stojąca przed nim osoba pasowała do opisu jaki został mu przedstawiony - A więc to Ty musisz być moim dzisiejszym kompanem - odezwał się do niego pierwszy - Jestem Vult. Lepiej abyśmy nie znali swoich imion jakby coś poszło nie tak - uprzedził go, a następnie skierował otwartą paczkę w jego stronę - Zapalisz przed akcją? - zaciągnął się by po chwili wypuścić dym z ust - Mam nadzieję, że masz to co miałeś zabrać. Bo ja swoje wziąłem - odsunął kawałek płaszcza, aby ukazać mu swoją różdżkę. Podział był prosty. Stanley miał mieć różdżkę, aby w razie czego obezwładnić medyka, a jego kompan, truciznę, która pozbawi go życia.
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972