• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
[16.03.1972] Posiadłość Longbottomów | Erik & Menodora

[16.03.1972] Posiadłość Longbottomów | Erik & Menodora
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#1
01.11.2022, 23:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.07.2025, 16:56 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Dora Crawford - osiągnięcie Piszę, więc jestem


[16.03.1972]
Posiadłość Longbottomów, Dolina Godryka

Erik A. Longbottom & Menodora Crawley



Bal Longbottomów zbliżał się wielkimi krokami i z każdym kolejnym dniem, prace dziejące się na terenie posiadłości, zdawały się tylko zyskiwać na tempie. Sama Dora nie zamierzała siedzieć z założonymi rękoma, znajdując samo wydarzenie jako raczej ekscytujące i będące obietnicą miłego urozmaicenia spokojnego dnia codziennego, jakie wiodła w domu Erika i Brenny.
W kuchni panował zaduch, nawet pomimo faktu, że jedno z okien zostało otwarte na oścież, by zapewnić przepływ powietrza. Parę garnków pyrkało wesoło na rozgrzanych paleniskach, mieszane powoli zaczarowanymi łyżkami. Brudne naczynia unosiły się nad zlewem, szorowane z zapałem przez szczotkę i zmywak, by mogły zostać doprowadzone do czystości i ponownie użyte. Sama Menodora stała przy blacie stojącego w kuchni stołu i zagniatała ciasto. Ubrana w kuchenny fartuch i tak nie uchroniła się przed brudzącymi właściwościami mąki, przez co wystające spod niego fragmenty brązowej spódnicy w kratę i kremowej bluzki, nosiły na sobie białe plamy. Po drugiej stronie blatu na którym pracowało, znajdowały się przygotowane już tacki z tartaletkami, które czekały na włożenie do pieca.
Tworzone przez nią ciasto nie powstało z myślą o samym balu. Znaczy, może trochę, ale przede wszystkim dedykowane było dla Dandelion. W niedawnej rozpowie odnośnie balu, Brenna dała Dorze do zrozumienia, że przygotowywane przez nie wydarzenie towarzyskie było idealnym momentem dla Cedrica, by ten wreszcie wziął się w garść i zrobił to co powinien już dawno. Może i wiadomość wystosowana przez Longbottom nie była tak bezpośrednia, ale Crawley wyjątkowo szybko połączyła kropki, tworząc cały obraz potencjalnych oświadczyn. Nie ukrywała też, że nawet jej się ta perspektywa podobała. Taka wydarzenia jak zaręczyny, rodzinne spędy czy śluby były wyjątkowo przyjemnymi, wesołymi okazjami, które należało celebrować. Dziewczyna pośpiewywała więc pod nosem najnowsze hity czarodziejskiego świata muzycznego, niekoniecznie zważając na to, co działo się dookoła.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#2
02.11.2022, 23:56  ✶  

Młody Longbottom szczerze uwielbiał stan swojego umysłu tuż po opuszczeniu krainy Morfeusza, gdy dopiero orientował się, że nadszedł kolejny dzień, a wraz z nim cała góra obowiązków i zobowiązań, które należało wypełnić. Przez tę magiczną minutę lub dwie, nie musiał przejmować się wątpliwościami, które obijały się o siebie nawzajem w jego głowie, a zamiast tego mógł po prostu cieszyć się błogością wynikającą ze zdrowego snu.

Tak i było tego dnia, z tą różnicą, że gdy tylko dotarło do niego, jaki jest dzień, niemalże od razu wydał z siebie głębokie westchnienie, a serce zaczęło bić mu nieco szybciej. Nie dało się ukryć, że termin licytacji, do której szykowała się cała rodzina, a także całkiem spora część ich siatki znajomych, był coraz bliżej i opóźnienie go nawet w najmniejszym stopniu nie wchodziło w grę.

Gdyby ktoś spytał go pod koniec lutego, jakie ma plany na najbliższy miesiąc, najprawdopodobniej powiedziałby, że takie jak zwykle. Praca, okazjonalna rozrywka, praca. Nic wyjątkowego. Raczej nie odparłby, że będzie biegał wte i we wte, jak kurczak dopiero co pozbawiony głowy, starając się dopiąć zapowiedziane wydarzenie niemalże na ostatnią chwilę.

— Trochę przesadzasz, kolego — mruknął do siebie mężczyzna, przyglądając się sobie w lustrze i poprawiając poły szarej marynarki w kratę, którą zdecydował się dzisiaj dobrać do reszty garniturowego odzienia.

Nie było aż tak źle. Nie wyprawiali w końcu balu z dnia na dzień. Mimo to Erik miał wrażenie, że ledwo się ze wszystkim wyrabia, zwłaszcza że zaangażował się jeszcze w ostatnich dniach w pomoc Norze przy otwarciu klubokawiarni. Dobrze, że chociaż to już minęło, pomyślał, wracając myślami do wydarzeń poprzedniego wieczora.

Po przygotowaniu się na nowy i na pewno pełen wspaniałych doświadczeń dzień, młody Longbottom opuścił swój pokój, zamykając za sobą ostrożnie drzwi i ruszył w drogę. Przemykał przez korytarze rodzinnej posiadłości niczym duch, nie chcąc zbudzić przedwcześnie innych domowników. Wprawdzie większość z nich pewnie była już na nogach, ale wolałby się nie narazić, chociażby swojej matce, która być może chciała zażyć kilku dodatkowych godzin snu.

Wiedziony instynktem, zawędrował koniec końców do kuchni, licząc, że znajdzie tam skrzata domowego, który przygotuje mu coś ciepłego do picia. Był to chyba jedyny mieszkaniec tej posiadłości, który nie miał nawet najmniejszych oporów przed tym, aby go wpuszczać do środka. Biedaka nie interesowało niebezpieczeństwo z tym się wiążące.

Erik zagwizdał cicho na widok Dory, która już krzątała się po kuchni. Zatrzymał się na progu i zajrzał do środka z mieszanką podziwu i strachu o to, jak jego obecność tutaj wpłynie na sprzęty kuchenne. Jego wzrok przeskakiwał z jednego kąta do drugiego.

— Oooo, hej. Co takiego tutaj pichcisz? — spytał na dzień dobry. — Widzę, że zagoniłaś do roboty przybory kuchenne...

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy tylko jego dźwięczny głos rozbrzmiał w kuchni, garnki wiszące nad zlewem zaczęły się trząść, jakby ktoś próbował ćwiczyć na nich grę na bębnach, a szczotka czyszcząca jeden z talerzy nagle oderwała się od jego powierzchni i upadła z cichym łoskotem na podłogę. Zamknął oczy, powstrzymując się przed ciężkim westchnięciem, a następnie potarł lekko nasadę nosa.

— Naprawdę chciałbym dożyć dnia, w którym to przestanie się dziać — rzucił w przestrzeń ostrym tonem. — To przestało być zabawne jakieś... Pół tuzina incydentów temu.

Czyżby dom dawał mu znać, że najwyższy czas wynieść się na swoje? O, tej możliwości jeszcze nie przedyskutował z Brenną. Będzie musiał jej przedstawić to wytłumaczenie przedziwnych wypadków, do jakich dochodziło w jego obecności w tej części posiadłości.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#3
03.11.2022, 02:51  ✶  
Panna Crawley często śniła. Lubiła ten stan, między pójściem spać, a wstaniem. Pełen przeciwnych obrazów i zawoalowanych fantazji własnego umysłu. Jej głowa była też całkiem skłonna do przedziwnych obrazów, które nie raz zaskakiwały ją, ale bardzo szybko rozmywały się po przebudzeniu. Dlatego też prowadziła więc dzienniczek. Dzienniczek, który to leżał na szafce obok jej łóżka, a w którym zapisywała wszelkie sny, które wydały jej się albo ciekawe, albo w jakiś sposób znaczące.
Ostatniej nocy przyszły do niej owocowe tartaletki, które stanowczo nalegały na to, by znaleźć się na zbliżającym balu, jednak nieważne jak Dora się starała, nie mogła napalić w piecu, a wskazówki zegara nieubłaganie tykały, aż w końcu zaczęły w zastraszającym tempie poruszać się po tarczy. Godziny mijały jak minuty, dni jak godziny, aż wreszcie do kuchni wpadł wałek z pretensjami, że bal się już skończył, a same zaręczyny okazały się okropną klapą, bo pierścionek miał zostać schowany w jednej z tartaletek, których nie upiekła. Wtedy się obudziła.
Teraz za każdym razem, kiedy spoglądała na zegar, miała dziwne, nieprzyjemne wrażenie, które na moment gnieździło jej się w żołądku. Na szczęście jednak to szybko znikało, kiedy znowu pochylała się nad ciastem lub podsypywała mąki, by lepiej się jej ugniatało. Wszystko było w najlepszym porządku, póki do jej uszu nie doszedł odgłos kroków. Przez chwilę wsłuchiwała się w miarowy dźwięk, który zbliżał się w kierunku kuchni, niefrasobliwie zajmując się dalej tym, co do tej pory robiła. Przynajmniej do momentu, w którym zrozumiała, do kogo te kroki należą.
Było jednak już za późno. Erik stanął w drzwiach, niczym omen wiszący nad wszystkim co się w kuchni znajdowało. Przez moment dziewczyna miała jeszcze nadzieję, że tym razem nic się nie wydarzy, ale kiedy tylko mężczyzna się odezwał, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, samomyjące się naczynia zaczęły szwankować.
Parsknęła cicho pod nosem, próbując przy tym powstrzymać chichot. Nawet jeśli w pewien sposób wszystko to było tragiczne i w pewien sposób niewygodne, biorąc pod uwagę cały pośpiech, z jakim się uwijała, tego typu sytuacje niezmiennie ją bawiły.
- Na pewno już o to pytałam, ale jesteś pewien, że nikt nie obłożył cię jakąś okropną, anty-kuchenną klątwą? - zapytała, a brwi ściągnęły się jej w niedowierzaniu. - Może powinnam cię okadzić jakimś dymem? Albo nafaszerować nasionami dyni - odpędzają złe duchy i niechcianych w życiu ludzi - zostawiła ciasto w spokoju, chyba tylko dlatego że bała się, iż obecność Erika tylko mu zaszkodzi. - Będę piec ciasto. Jedno na sam bal, ale drugie dla Dandelion i Cedrica - uśmiechnęła się lekko, jakby zaraz miała mu zdradzić największy sekret na świecie i to taki, którego nie sposób zatrzymać dla siebie - Brenna powiedziała mi, że Cedric ma zamiar się oświadczyć. Wyobrażasz to sobie?! - bo ona niekoniecznie. Nawet jeśli ten był jej drogi, to zdawało jej się że nigdy nie przyjdzie jej być świadkiem tego, jak klęka na jedno kolano. - Znaczy, może nie dosłownie, ale rozumiesz o co chodzi - prawda?


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#4
04.11.2022, 00:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.11.2022, 18:15 przez Erik Longbottom.)  

Zamrugał zdziwiony. Wprawdzie przeszło mu kiedyś przez myśl, że ktoś mógł maczać palce w tej przedziwnej przypadłości, z którą przyszło mu się zmagać, jednak do tej pory nikt nie próbował wyjaśnić tego w ten sposób. Może było w tym jakieś ziarnko prawdy?

— Ostatnio próbowałem przedstawić zbłąkanego poltergeista jako źródło tych wszystkich problemów — mruknął, wzdychając ciężko. — Chociaż ta klątwa zaczyna brzmieć coraz bardziej realnie.

Może, gdy przeminie ten jakże intensywny miesiąc, to faktycznie wybierze się do jakiegoś specjalisty? Wypadałoby zbadać sprawę, bo jak tak dalej pójdzie, to te incydenty mogą się przenieść wraz z nim na teren Ministerstwa Magii. A tam już nie będzie tak kolorowo. Współpracownicy by go zjedli żywcem, gdyby nagle się okazało, że stołówka eksplodowała w reakcji na jego obecność.

— Tylko komu mogłem aż tak bardzo nacisnąć na odcisk? — Zamyślił się na dłuższą chwilę. Wlepił w trakcie swojej kariery całą masę mandatów, w tym także w okolicy Doliny Godryka, gdyż i tutaj niekiedy były wysyłane patrole Brygady Uderzeniowej. Czy możliwe było, że to któryś z sąsiadów postanowił się zemścić za ubytek parunastu galeonów z konta za nieprawidłowy lot miotłą wśród przestworzy?

A może głupi żart dzieciaków?, pomyślał, starając się przypomnieć okres ostatnich ferii. W tych okolicach mieszkało sporo dzieciaków z rodzin czarodziejów, więc może narzucili na niego jakieś podstępne zaklęcie? Wątpił, aby to kuchnia w domu została przeklęta przez kogoś z zewnątrz. Skrzaty od razu by coś zauważyły, a magiczne zabezpieczenia poinformowałyby domowników, że nastąpiło wtargnięcie.

Wszystko wskazywało na to, że Erik musiał przyciągnąć to tałatajstwo z zewnątrz.

— Zastawmy okadzanie na termin po tym nieszczęsnym balu, dobrze? — Uśmiechnął się przymilnie, ostrożnie przekraczając próg i wchodząc do kuchni. — Nie chce martwić ludzi, że może ciążyć na mnie jakaś starożytna klątwa rzucona przez Merlin-jeden-wie-kogo. Kiedy już wszystko się uspokoi. to wrócimy do tego tematu. Przysięgam.

Poklepał się lekko w okolicy serca, jakby w ten sposób podpisał niematerialną umowę z panną Crawley. Na wzmiankę o niespodziewanych zaręczynach, do jakich miało dojść na balu, zamrugał z lekkim przestrachem. Przez jego głowę w ciągu sekundy przeleciało setki możliwych scenariuszy, w których coś mogło pójść nie tak. Funkcjonowali na niedoczasie, w jego oczach dopinali wszystko na ostatnią chwilę, a teraz jeszcze zaręczyny? Czy będą musieli przygotować jakąś przemowę gratulacyjną? Dobry Merlinie, całe szczęście, że nie wszystko było na jego głowie.

— Ciężko uwierzyć, ale w sumie dobrze dla nich. Jeśli się nie mylę, to trochę już trwają te ich podchody — parsknął cichym śmiechem. — W końcu ciężar organizacji wielkich wydarzeń kulturowych spadnie jeszcze na czyjeś barki. Możemy urządzać bale i bankiety co drugi tydzień, ale wesele, to jednak wesele. Podać ci coś do tego ciasta, czy wszystko masz?

Nie chciał stać, jak kołek, gdy dziewczyna urabiała sobie ręce po łokcie, jednak miał tę świadomość, że jeśli jego własne dłonie wejdą w kontakt z ciastem, może obrócić plany Dory w perzynę. W końcu kto wie, do jakiego incydentu mogłoby wtedy dojść?



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#5
11.11.2022, 05:04  ✶  
Uśmiechnęła się lekko, słysząc czymże to próbował tłumaczyć tego swojego pecha. Musiała przyznać, że opcja z poltergeistem nie była wcale taka głupia. Większość ludzi nigdy nie miało z nimi do czynienia, słysząc tylko historie, które powtórzone milion razy zmieniały nieco wydźwięk i charakter, nawet w świecie czarodziejskim. Nie wątpiła, że wielu mogłoby w to uwierzyć. Ba! Pewnie i ona byłaby ku temu skłonna, gdyby nie fakt, że wiedziała iż to nie wizytujący z zaświatów byli tutaj problemem.
- Na prawdę? - zapytała, unosząc lekko jedną brew, jakby z lekkim politowaniem nad naiwnością jego słów. Czasem w takich sytuacjach zastanawiała się czy był poważny, czy tylko ją podpuszczał. Zbyt często nie mogła tego rozgryźć, a uwierzyć w to że czasem był tak naiwny, jak ona sama, nie chciała absolutnie uwierzyć. Głowę już zalewały jej myśli co do tego, co takiego mógł przeskrobać, że ktoś postanowił zesłać na niego różdżkę. Po pierwsze i chyba najbardziej oczywiste, był brygadzistą, a czasem miała wrażenie, że zwykli ludzie nie lubili tych bardziej jak czarnoksiężnicy aurorów. W końcu największą prawdą było to, że o większy ból głowy przyprawiał wystawiony mandat niż wymierzona w serce różdżka. Głównie dlatego, że to pierwsze świadczyło o własnej nieudolności umknięcia przed sprawiedliwością. - Może wylałeś komuś kawę na spodnie? Albo zająłeś czyjeś miejsce na pierwszej stronie gazet? Słyszałam, że niektórzy potrafią być o to bardzo zazdrośni - nie mogła niestety podzielić się własnym doświadczeniem w tejże kwestii, bo nikt nigdy nie chciał z nią robić wywiadów. Nie rozumiała w sumie czemu, bo przecież było mnóstwo rzeczy, o których mogłaby opowiadać. Na przykład o rodzajach roślin doniczkowych, kwasowości gleby lub odpowiednim nawozie. To już były przynajmniej trzy, a jakby się postarała to znalazłaby tyle tematów, że nie starczyłoby jej palców u obu rąk, żeby je wyliczyć.
- Dobrze. Trzymam za słowo - uśmiechnęła się do niego wesoło, przyklepując w serduszku jego obietnicę, jako absolutnie i nieskończenie wiążącą. Co prawda jeśli jej nie spełni, to będzie co najwyżej okrutnie rozczarowana, jednak nie było chyba większej kary, jaką mogłaby mu wymierzyć.
- Mam wrażenie, że od zawsze - odparła po chwili zastanowienia. Czy oni przypadkiem nie byli ze sobą już w szkole? Sama nie mogła powiedzieć, mając wrażenie, że związek Cedrica i Dandelion trwa od kiedy tylko pamięta. Nie do końca jednak rozumiała czy było coś złego w tym, że żadne z nich nie oświadczyło się drugiemu. Nie kwestionowała tego jednak bo miała wrażenie, że dużo rodzin, które żyły w dużych domach, zdawały się czuć w obowiązku by szybko się żenić i wychodzić za mąż. Może to kwestia kulturowa.
Już miała powiedzieć coś na temat wesel, szczególnie o tym, jak to mama i tata opowiadali jej o swoim własnym, albo jak raz zabrali ją i jej rodzeństwo na uroczystość ciotki od strony ojca, jednak Erik postanowił być pomocny. Dora chyba nigdy w życiu nie sięgnęła po różdżkę tak szybko, jak teraz po drewnianą łyżkę, która znajdowała się na stole na którym urabiała ciasto. Rączka leżała w jej dłoni pewnie, jak najznamienitsza broń, której używała nie raz, nie dwa. Po prawdzie tak było, a najczęściej korzystała z niej do walki z rodzeństwem, które grzebało jej w garnkach by jeść surowe ciasto.
- O nie, nie nie. - jakby na potwierdzenie jej obaw, których nawet nie zdążyła w pełni wyartykułować, szczotka która do tej pory myła naczynia, upadła do zlewu, a w ślad za nią poszła żeliwna patelnia. Na całe szczęście nie zrobiła zbyt dużego rabanu, bo resztki szwankującej magii zdawały się rozpaczliwie wręcz ciągnąc ją ku górze do ostatniej chwili. - Wszystkie wejścia zaraz solą obsypię, żeby ten poltergeist nie chodził razem z tobą - w żarcie kryła się trwoga. Prawdę powiedziawszy, to nawet się przez moment zaśmiała, ale szybko obejrzała się przez ramię, czy garnki na kuchence mają się dobrze. W sumie Crawley nie była pewna, czy bardziej absurd tej sytuacji ją aktualnie bawi, czy może martwi co może się jeszcze wydarzyć.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
12.11.2022, 18:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.03.2023, 00:01 przez Erik Longbottom.)  

Cóż, Erik był na swój sposób naiwny. Odmówił porzucenia tego ostatniego strzępka nadziei, który pozwolił zachować mu młodzieńczy idealizm w podejściu do świata. Nie zawsze działało to na jego korzyść, ale ciężko było mu sobie wyobrazić, aby funkcjonować w obecnym świecie inaczej. Ktoś musiał zachować optymizm, zwłaszcza gdy inni potrafili roztaczać ciemne scenariusze dotyczące tego, co może im się przydarzyć w nadchodzących dniach.

— To możliwe — potwierdził na ostatnią opcję prezentowaną przez Dorę. Wprawdzie wątpił, aby oberwał klątwą za oblanie kogoś ciepłym napojem w pracy, ale zazdrość potrafiło daleko człowieka popchnąć. A kiedy w grę wchodziła popularność, jakże ważne w obecnych czasach w pewnych kręgach, ciężko było skreślić ten scenariusz jako kompletnie nieprawdopodobny. — Mam nadzieję, że cokolwiek sprawia, że kuchnia tak na mnie reaguje, nie ma powiązania z tym, jak często ludzie o mnie mówią. Jakby piekarnik stanął w płomieniach podczas balu, bo ludzie akurat plotkowali na mój temat, to byłoby ciężko. Zresztą, nieważne!

Wolał urwać te rozważania, zanim sprowadzą na niego kolejne irracjonalne lęki. Wystarczyły mu zmartwienia związane z tym, jak do tyłu byli z pewnymi aspektami przygotowawczymi. Nie potrzebował jeszcze prywatnych trosk związanych z incydentami kuchennymi. Całe szczęście, że będziemy mieli skrzata i kelnerów, pomyślał, ciesząc się, że uda się rozdzielić obowiązki mające na celu doprowadzić wydarzenie do perfekcji na więcej osób. Najgorsza będzie sama licytacja, potem pójdzie z górki. Na sto procent.

— W takim razie lepiej, że decydują się na kolejny krok. Skoro tyle ze sobą wytrwali, to narzeczeństwo raczej tego nie zburzy. Co najwyżej wzmocni — odparł, wyrażając swoją opinię na temat wejścia związku Cedrica i Dandelion na zupełnie nowy, wyższy poziom. Życzył im jak najlepiej, chociaż miał wrażenie, że nie potrzebowali zbytnio szczęścia, a bardziej drobnego popchnięcia od losu, aby przyspieszyć pewne sprawy.

Skrzywił się, gdy patelnia upadła niespodziewanie na podłogę. Uniósł automatycznie ręce w górę, gdy została w niego wycelowana ta jakże wyszukana i wysublimowana broń, jaką była drewniana łyżka. Cofnął się asekuracyjnie o krok, chociaż zauważył, że w tle już doszło do zapowiedzi kolejnego incydentu. Eh, nawet zwykłej pomocy nie mógł udzielić. Jego złote serce niemalże pękało z tego powodu. Przecież do tego był stworzony, do niesienie wsparcia innym, gdy tego potrzebowali, a teraz jego tajemnicza przypadłość tudzież byt zamieszkujący to skrzydło domu, skutecznie mu to utrudniało.

— Okej! Niech będzie, wszystko będzie w porządku, nic nie obiecywałem! — wyjaśnił dobitnym głosem, aby w razie czego uspokoić siły, które w każdej chwili mogły wziąć w swe władanie kuchenne sprzęty. Skrzyżował swe spojrzenie ze wzrokiem Menodory. — Będę w takim razie tylko cichym obserwatorem. Nawet nie zauważysz, że tutaj jestem. Nawet nie przejdę obok ciebie!

Jakby dla podkreślenia tych słów, opuścił kuchnię. Oczywiście nie zostawił Dory samej po wsze czasy. Po prostu wyszedł do salonu, aby po chwili wrócić z krzesłem, które stanęło przy jednym z kuchennych regałów. Erik zajął takie miejsce, aby móc prowadzić komfortową wymianę zdań z kobietą, a przy tym mieć pod kontrolę sytuację w kuchni. W razie, gdyby domniemany poltergeist postanowił raz jeszcze zwrócić na siebie uwagę.

— Widzisz? Teraz na pewno nic się nie stanie — powiedział, przyglądając się, nad czym też pracowała Crawley. Liczył, że podczas balu uda mu się znaleźć chwilę czasu, aby zawitać do bufetu. Jeśli będą tam takie pyszności, jak sobie wyobrażał, to nawet jako gospodarz nie powinien przegapić takie okazji. — Wracaj jednak do balu. Jakieś konkretne plany? Ciuchy wybrane? Biżuteria dobrana?

Z racji tego, że całkiem sporą część jego kręgu znajomych stanowiły przedstawicielki płci pięknej, przyzwyczaił się do tego, że w jego obecności toczyły się najróżniejsze konwersacje. Musiałby się mocno postarać, aby zliczyć wszystkie sytuacje, gdy na pozór prosta rozmowa nagle zrobiła zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, ponieważ dwie kobiety musiały zacząć wymieniać się swoimi opiniami na temat kosmetykach. W takich chwilach Erik po prostu siedział i się uśmiechał, starając się wyłapać jak najwięcej z kontekstu. A przy tych okolicznościach niezobowiązująca rozmowa o personalnych przygotowaniach do licytacji zdawała się całkiem dobrym tematem do rozmowy.

— Ja wciąż się waham nad tym, jakie spinki do koszuli wziąć — Wbił wzrok w bliżej nieokreślony punkt w przestrzeni. Na twarzy Erika odbiło się zwątpienie, jakby właśnie w tej chwili przeglądał w głowie wszystkie spinki, jakie miał ukryte w szufladzie.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#7
23.11.2022, 05:06  ✶  
Jak na jej gust, to piekarnik mógł sobie stawać w środku balu w płomieniach. Znaczy... byłoby to wydarzenie niewątpliwie nieoczekiwane i niepożądane, jednak przynajmniej wtedy na pewno nic by się w nim nie znajdowało. Wszystko wtedy powinno być już na stołach, wystawione do użytku gości, a skrzaty na pewno by sobie dały radę w razie ewentualnego zaprószenia ognia. Wiadomo, Dora nikomu źle nie życzyła, szczególnie Longbottomom, ale o wiele bardziej w tym momencie zależało jej na sukcesie jej tartaletek.
- Zawsze zastanawiało mnie nieco... - zapauzowała na chwilę, zastanawiajac się jakich słów użyć - Skąd ludzie wiedzą, że będzie im ze sobą dobrze. W sensie... po ślubie. Razem w domu. Nie wszyscy mają tak długi staż jak Cedric i Danny - cofnęła łyżkę. Nigdy do końca nie rozumiała meandrów szeroko pojętej miłości i związków. Koncept czystokrwistych małżeństw natomiast, często podszytych chęcią zysku, zwiększenia wpływów lub umocnienia pozycji, była dla niej tym bardziej abstrakcyjna. Oczywiście, te kwestie nie dotyczyły Lupina i Bagshot, ale im więcej o nich myślała, tym bardziej zbaczała nieco na inny tor, ten bardziej jej odległy i tajemniczy. - A ty? Nie myślałeś o małżeństwie? - zapytała, zupełnie niewinnie, uznając to za naturalną kolej rzeczy w tej rozmowie. Nigdy się nad tym poważnie nie zastanawiała, bo Erika bardzo często traktowała jak starszego brata, podobnie jak Brennę jako starszą siostrę, ale odnosiła wrażenie, że powinien być uważany raczej za dobrą partię, jeśli chodzi o Angielską społeczność czarodziejów. Bogaty, dobrze urodzony, brygadzista z okładki.
Wytarła ręce w ścierkę, odwracając się w kierunku piekarnika, i łapiąc za tacki nieupieczonych jeszcze tartaletek, by zapakować je do środka. Czujnym spojrzeniem wróciła do Longbottoma, przez moment oceniając odległość w którym ustawił krzesło. - Jeszcze z pięć centymetrów do tyłu - stwierdziła niby to poważnie, ale z przekorą czającą się w kącikach ust. Oczywiście, nie mówiła poważnie, bo też nie sądziła, że te pięć centymetrów mogłoby ich uchronić od jakiejkolwiek katastrofy, którą 'poltergeist' mógłby mieć dla nich zaplanowaną.
- Tak! Brenna pomogła mi wybrać taką ładną sukienkę. Ma taki głęboki, niebieski kolor i jest z takiego mięciutkiego materiału, który tak przyjemnie się dotyka - odparła wyraźnie podekscytowana, oczyma wyobraźni widząc już rzeczoną kreację. Oczywiście, miała wybraną też biżuterię, ale była ona raczej skromna i niebędąca gwoździem programu. A przynajmniej nie dla niej. - A jakie masz do wyboru? Może ci pomogę, co? Po pierwsze - co na siebie założysz? Dobrze by było, gdyby pasowały do reszty - wręcz zatarła ręce, gotowa w pełni oddać się zadaniu odpowiedniego odziania Erika na zbliżający się bal.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#8
24.11.2022, 18:24  ✶  

Zawiesił na dłuższą chwilę wzrok na pannie Crawley. Nie chciał rzucić tylko jakimś niezobowiązującym półsłówkiem, więc postanowił poddać jej słowa krótkiej analizie. Zmarszczył lekko brwi, aż w końcu wypuścił głośno powietrze z płuc.

— Hormony szczęścia? Upojenia miłością? Brak perspektywicznego myślenia? Pełna wiara w partnera? — rzucił powoli w przestrzeń, bo jakby się tak nad tym zastanowić, to każda z tych opcji była dosyć prawdopodobna. — Na tym świecie są i realiści i romantycy, ale wszyscy mamy w sobie taką małą iskierkę nadziei, że wszystko wypali, pójdzie zgodnie z planem i będzie jak w bajce. Oczywiście, czasami ludzie po prostu się tak dobrze rozumieją. Wiedzą dokładnie czego oczekują od życia i są pewni tego, że będą w stanie to wyegzekwować. Lub pójść na kompromis, aby osiągnąć cel, który chcą osiągnąć.

Wzruszył lekko ramionami. Może z racji na swój dojrzały wiek powinien być w stanie udzielić nieco bardziej podbudowującej odpowiedzi, jednak nie chciał też rzucać byle jakimi frazesami. Poza tym liczył się z tym, że Menodora może dodać do dyskusji coś od siebie, a jej perspektywa niebywale go ciekawiła.

— Chyba każdy, kto nie jest w związku, czasami rozmyśla, jak by to było, gdyby jednak nie był samotny i wylądował lata wcześniej przed ołtarzem — przyznał neutralnie, chociaż wiedział, że nie odpowiada na pytanie Dory, tak jak by sobie tego życzyła. Westchnął cicho, bijąc się przez chwilę z myślami. W końcu jednak odpuścił, postanawiając uchylić rąbka tajemnicy. — Wykluczając jednak marzenia tego typu i skupiając się na samej rzeczywistości, to nie, nie myślałem. Byłem przez ostatnie... parę lat w kilku krótkich związkach, ale nie zaiskrzyło na tyle, abym w ogóle zaczął rozważać przejście na wyższy poziom. Nie ma jednak tego, co by na dobre nie wyszło. Nie narzekam na to, jak wygląda mój stan cywilny.

Uśmiechnął się półgębkiem. Czasami się zastanawiał, czy sam nie był sobie winny. Miał całkiem spore grono przyjaciół, jednak na palcach jednej ręki mógłby wyliczyć osoby, które obdarzył kiedykolwiek prawdziwym uczuciem. Może część potencjalnych zainteresowanych wystraszył tym, jak przyjacielski był w stosunku do praktycznie każdej osoby, z jaką zetknął się w swoim życiu? Może przyjazne usposobienie w oczach co poniektórych równało się flirtowi, przez co automatycznie był skreślany z listy kandydatów? A może po prostu szukał, póki co w nieodpowiednich miejscach i nie trafił na osobę, która szczerze by go zafascynowała, a ona byłaby zafascynowana nim.

— Tylko pamiętaj ani słowa Brennie. Wprawdzie to, że jestem sam, to żadna tajemnica, ale lepiej nie podsuwać jej sugestii. Wolałbym, żeby nie próbowała mnie z nikim zeswatać na balu wbrew mojej woli. — Wzdrygnął się na samą myśl. Raczej byłaby do tego zdolna.

Znał swoją siostrę na tyle dobrze, że był w stanie zwizualizować sobie w głowie przebieg rozmowy, w ramach której przedstawia się mu przyszłą narzeczoną. ”No wiesz braciszku, to jest moja stara znajoma XYZ. Wróciła niedawno z zagranicy, nieco wypadła z towarzystwa i przydałby się jej ktoś, kto by z nią wyskoczył w parę miejsc. Na pewno przypadniecie sobie do gustu!”, pomyślał Erik, przedrzeźniając w myślach głos dziewczyny. Aż go ciarki przeszły. Taka pomoc przyjaciółce zapewne uchodziłaby w jej oczach za zwykłą przysługę, jednak znaczenie takiej propozycji można było rozumieć dwojako.

— A ty? Będziesz wypatrywać kogoś szczególnego na balu? — spytał gładko, nie zamierzając w razie czego naciskać. Każdy miał prawo do prywatności.

Na komentarz dziewczyny wykonał dramatyczny młynek oczami, ale postanowił zastosować się do jej poleceń. Skoro wzięła sobie tego poranka w posiadanie domową kuchnię, to musiał się dostosować. To pomieszczenie i tak niezbyt za nim przepadało, więc przynajmniej będzie mógł poobserwować, jak ktoś inny zagania je do roboty i potrafi w pełni opanować.

— Dobrze wiedzieć, że jednak posiada jakieś wyczucie stylu. Czasami mam wrażenie, że specjalnie temu zaprzecza, żeby mieć wymówkę i zwozić do domu kolejne partie mugolskich ciuchów. — Pokręcił z rozbawieniem głową, jednak na powrót spoważniał, kiedy przeszli do tematu spinek. — Mam takie z herbem Gryffindoru, w kształcie liścia, psich łap i kostek do gry. A no i takie tradycyjne bardziej, podłużne i takie okrągłe z czarnymi elementami.

Mogło się wydawać, że trochę przesadzał z tą kolekcją, jednak w okresie nieco bardziej intensywnych spotkań towarzyskich dobrze było mieć jakiś wybór, aby móc sięgnąć po alternatywę.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#9
30.11.2022, 02:17  ✶  
Delikatna zmarszczka pojawiła się na jej czole, kiedy słuchała wyjaśnień Erika. Wypowiadane przez niego słowa, nawet jeśli wydawać by się mogło, ze reprezentujące luźną interpretację tematu, a nie jego własne doświadczenia, robiły nawet nieco sensu. Dora mogła sobie wyobrazić, że wszystkie te podane przez niego powody były dla kogoś wystarczające by całkowicie poświęcić swoje życie drugiej osobie i absolutnie jej w tym wszystkim zaufać. Jakkolwiek jednak nie próbowała się podejść do tematu entuzjastycznie, tak nie mogła przemóc się i w pełni zrozumieć i pojąć cały ten koncept.
Czasem gdy patrzyła na ludzi, którzy wydawali się wręcz przepełnieni miłością do swojego partnera, odnosiła wrażenie że podobne doświadczenia nigdy nie stanął na jej drodze. Że zwyczajnie nie były jej pisane. Uczucie kochania kogoś tak mocno, że rozsadzało jej serce było jej absolutnie obce, chociaż jednocześnie nie mogłaby się przyznać nawet sama przed sobą, że rzeczy które robiła pozbawione były tego uczucia.
- Obiecuję, że nie pisnę jej nawet słówkiem - uśmiechnęła się wesoło na moment, w myślach jednak obracając powoli słowa, które cisnęły jej się na usta w odpowiedzi na całe jego poprzednie wywody.
- Nie - rzuciła krótko, jakby miało być to pełne zdanie, pozbawione jakichkolwiek wytłumaczeń. Na moment też przygryzła lewy policzek, ustawiając słowa w odpowiedniej kolejności - Czasem mam wrażenie, że nie byłabym w stanie obdarzyć jednej osoby tak wielkim ogromem uczucia. Że nie jest mi coś takiego pisane - wyglądała przez moment, jakby wypowiedziane słowa nieco ją przestraszyły. Teraz, kiedy ujrzały światło dzienne wydawały jej się okropnie bzdurne i absurdalne. - Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale chociażby to co sam przytoczyłeś... niekoniecznie do mnie przemawia? Nie w pełnej krasie - teraz to ona wzruszyła ramionami, bardziej wyglądając na zwyczajnie zawstydzoną podobnym tokiem myślenia, jak przejętą tym w jakikolwiek inny sposób.
- W sumie jakby nie patrzeć, to jest to bal charytatywny na sierociniec i schronisko, prawda? - podjęła temat spinek do mankietów, przez moment przykładając dłoń do policzka - Chyba te w psie łapki będą najlepsze. Rozumiesz, tematyczne.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#10
01.12.2022, 21:05  ✶  

Odetchnął z ulgą.na dźwięk jedynej słusznej odpowiedzi w wykonaniu madame Crawley.

— Kamień spadł mi z serca! — odrzekł Erik, klepiąc się parokrotnie po klatce piersiowej. — Nie zapomnę Twojej dyskrecj.

Wysłuchał z uwagą kierowanych do niego słów. Nie był przygotowany na takie wyznanie, jednak poniekąd nie był też nią zbytnio zaskoczony. Dziewczyna była jeszcze młoda, musiała się ukrywać, co zapewne znacznie utrudniało jej funkcjonowanie w społeczeństwie czarodziejów tak, jak by sobie tego życzyła. Nic dziwnego, że czuła się nieco niepewnie.

— Czasem to nie intensywność uczucia się liczy, a jego stałość. Tylko dlatego, że czytamy o dzikiej, samozwańczej miłości w książkach i widzimy sztuki o niej na deskach teatru, nie znaczy, że tak zawsze wygląda. — Wykrzywił usta w słabym uśmiechu. — Na każdego przychodzi odpowiedni czas. A jeśli druga połowa się nie pojawia, to przynajmniej jest to czas, który można przeznaczyć na siebie, rozwijanie się, poszerzanie horyzontów i tak dalej.

Niełatwo było mu się wczuć w sytuację Dory, jednak miał wrażenie, że po części rozumie, co starała się przekazać. Bądź co bądź, zaangażowanie się w trwały związek wiązało się poniekąd z ujawnieniem części siebie, która zazwyczaj była szczelnie skryta przed światem. Drobne tajemnice, drobne marzenia, drobne obawy, które człowiek na co dzień zachowywał dla siebie, mogły zostać pokazane drugiej osobie. Taka postawa wymagała nie tylko odwagi, ale też chęci zaufania drugiej osobie.

A w tych czasach o pełne zaufanie nie było łatwo, nie mówiąc już o szczerości. Nic dziwnego, że rozmyślania na temat tego, czy byłoby się w stanie oddać część siebie drugiej osobie prowadziło do wątpliwości, a nawet swego rodzaju strachu. Widząc, że panna Crawley wydaje się nieco... skonfundowana własnym wyzwaniem, Erik podświadomie zaczął z nią sympatyzować, co by wszystko ułożyło się dziewczynie jak najlepiej w najbliższej przyszłości. Jej rodzina już wystarczająco wycierpiała, więc zasługiwali na sporą dawkę szczęścia i spokoju.

— Każdy jest inny i każdy osiąga szczęście w życiu na zupełnie inny sposób. Czasami jest łatwiej, czasami trudniej. Niektórzy osiągają je szybciej, inni wolniej. Może Ci się jeszcze coś odmieni w tej kwestii, a może nie. Ważne jednak, aby dbać też o siebie. — Obdarzył ją przyjaznym spojrzeniem. — Poza tym jesteś jeszcze młoda i masz masę czasu, żeby sprawdzić. co pasuje do Twojego stylu bycia. Wbrew pozorom życie nie kończy się po dwudziestym piątym roku życia. Uwierz mi, wiele może się zmienić.

Pokręcił lekko głową. Może nie był najbardziej przebojową osobą pod słońcem, ale i jego obecne życie znacząco różniło się od tego, jak wyglądało te parę lat temu. Chociaż wiele elementów jego charakteru pozostało niezmienionych, tak pewne szczegóły ulegały przekształceniu. Niektóre wierzenia stawały się głębsze, inne były odstawiane na boczny tor. Priorytety zmieniały swoje miejsce, starając się dopasować do zmieniających się wokół niego warunków. Nigdy nie można było być niczego pewnym.

Zamyślił się na dłuższą chwilę, analizując bezgłośnie sugestie Menodory względem spinek. W gruncie rzeczy miała sporo racji. To musiało być coś przystępnego, coś, co z jednej strony pokazałoby gościom, że nawet w przypadku drobnych detali potrafi zadbać o to, aby prezentowały się one estetycznie, ale także zachować swego rodzaju świadomość, czemu całe wydarzenie doszło do skutku.

— Wiesz co, to jest bardzo dobry pomysł — stwierdził po dłuższej chwili, kiwając potakująco głową. — Kurczę, mam nadzieję, że dalej mam obie sztuki, bo jak się okaże, że jedną gdzieś wcięło, to jej nie znajdę. Skrzaty mają swoje sposoby na szukanie zgub, ale całej posiadłości nie przetrząsną za takim drobiazgiem...

Zerknął w stronę drzwi prowadzących do części mieszkalnej. Teraz gdy udało mu się już osiągnąć konsensus względem swojego ubioru, to po prostu musiał zadbać o to, aby wszystko się zgadzało. Bardzo konkretna wizja zagościła w jego głowie i już tak łatwo jej raczej nie opuści.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Dora Crawford (2533), Erik Longbottom (3057)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa