Światy żywych i umarłych nie powinny się ze sobą stykać.
Brenna nie była pewna, czy przeczytała to zdanie w jednej z książek, w których grzebała w poszukiwaniu odpowiedzi, co spotkało Mavelle, Patricka, Victorię i Atreusa, czy powstało gdzieś w jej niespokojnym umyśle. Prześladowało ją, kiedy szykowały się do wyjścia z domu i kiedy już dotarły do punktu aportacyjnego New Forest. Przeczuwała, że nie powinni zakłócać spokoju wuja - i że próba przywołania jego ducha przyniesie tylko cierpienie.
Myślała o baśni o trzech braciach, o kamieniu wskrzeszeń i o tym, że kontakt ze zmarłą ukochaną przyniósł Pavarellowi tylko cierpienie. To była historia, którą opowiadała jej matka, część dziedzictwa Potterów. Bajka, owszem, ale też wskazówka i przestroga.
A jednocześnie Limbo i świat żywych zdawały się zbliżać do siebie tak bardzo, tak wiele granic naruszono, że Brenna ostatecznie nie odrzuciła propozycji Laurenta. Cienie poruszające się po Kniei, mugole zapatrzeni w niebo, widma przemierzające Dolinę...
Musieli szukać różnych dróg.
Uprzedziła Mavelle, by wcześniej przemyślała pytania, jeżeli chciała jakieś zadać. I że powinny uważać, bo chociaż Brenna miała słabość do Prewetta od dziesięciu lat, i widziała w nim dobre serce, musiały zachować ostrożność. Stała czujność, jak mawiał Moody. Prowadziła teraz Bones, zaciskając palce na jej zimnej dłoni, przez New Forest, które o tej porze zaczynało już tonąć w ciemnościach, tak że w pewnej chwili wyjęła różdżkę, by oświetlić sobie drogę lumos.
Gdzieś w oddali nawoływały ptaki, drzewa szumiały im nad głowami. To było piękne miejsce - i może miło byłoby wpaść tutaj w innej sprawie niż próby morderstw albo przywoływanie duchów.
To był długi dzień. Wczoraj wstała przed świtem, a leśna przygoda z Victorią pozostawiła po sobie sporo roboty papierkowej, przesłuchań, kilka siniaków, teraz blednących pod ubraniem po wypiciu eliksiru i rozcięcie na twarzy, powoli się zaleczające, skryte całkiem skutecznie pod pudrem podkradzionym matce. Jutro też czekała ją pobudka na długo przed tym, jak wstanie słońce. Powinna odczuwać zmęczenie, a jednak to rozpływało się, może pod wpływem myśli o tym, co planowali zrobić.
- Jeżeli zmieniłaś zdanie, możesz zawrócić - powiedziała jeszcze do Mavelle, bardzo spokojnie. Całe zdenerwowanie i wszystkie swoje obawy Brenna bardzo starannie spakowała i ukryła gdzieś głęboko, by Bones przypadkiem ich nie dostrzegła. Bo dla niej to, co planowały, miało bez wątpienia być trudniejsze.
Kierowała się tam, gdzie miał czekać Laurent Prewett.