Zmierzający do kuchni z zamiarem przygotowania sobie śniadania albo zjedzenia przygotowanego przez Błyska posiłku Philip spostrzegł siedzącą na parapecie kuchennego okna Nieve. Trzymała w dzióbku zaadresowaną przez swojego pana kopertę. Uśmiechnął kącikami ust i podszedł do okna aby je otworzyć i wpuścić sowę do środka. Odebrał od niej list i wysypał na kuchenny stół odrobinę przysmaku dla swój w nagrodę za przekazanie mu listu od Laurenta. Nie powinien rozpieszczać w ten sposób nienależącej do niego sowy. W czasie, w którym Nieve szamała przysmak dla sów, on oparł się pośladkami o jedną z szafek i czytał przysłany mu list.
Zaproszenie na przechadzkę po New Forest uznał za wyjątkowo miłe i postanowił je przyjąć. Po spożyciu ostatecznie przygotowanego przez Błyska posiłku, spacerze z psidwakami, ćwiczeniach fizycznych i prysznicu, założył do białej koszuli i czarnych spodni ciemną szatę uszytą na wzór tych przeznaczonych do gry w Quidditcha. Dzisiaj miała zastąpić mu noszoną codziennie marynarkę. Po opuszczeniu swojego domu wsiadł zaraz na swojego Nimbusa 1972 i odbijając się mocno od ziemi poleciał w stronę New Forest.
Po długim locie w końcu wylądował przed domem swojego przyjaciela i wspierając się na miotle zapukał do jego drzwi. Postanowił poczekać aż mu Laurent otworzy. Mogło być tak, że pojawi się zamiast Laurenta Migotek, który powie mu, gdzie ma szukać jego pana. Czasem się tak zdarzało. Laurent miał tutaj wiele obowiązków, tak samo jak był czasem wzywany do nagłych przypadków z udziałem magicznych zwierząt. A te nie mogły czekać. Skoro jednak zapraszał go na przechadzkę po tym zakątku Anglii to widocznie się ze wszystkim uporał albo postanowił sobie zrobić dzień wolny, którego potrzebował jak każdy człowiek.