• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [05.06.1972] Candy is dandy, but liquor is quicker. | Olivia & Geraldine

[05.06.1972] Candy is dandy, but liquor is quicker. | Olivia & Geraldine
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#1
11.10.2023, 19:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.08.2024, 19:04 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Olivia Quirke - osiągnięcie Piszę, więc jestem
adnotacja moderatora
Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Badacz Tajemnic


Początek czerwca okazał się być całkiem przyjemny. Pogoda dopisywała, była doskonała nie można było się przyczepić do tego, że na niebie pojawiła się choć jedna, drobna chmurka. W powietrzu było czuć zbliżające się lato, wszak astrologiczne jeszcze nie nadeszło. Zachęcało to do opuszczenia czterech ścian (tak właściwie to Geraldine bez względu na pogodę musiała eksplorować dzikie tereny, ale nie o pracę w tym momencie chodziło). Nie zamierzała marnować tego dnia na siedzenie na dupie, czuła, że ma chęć trochę poplątać się po uliczkach Londynu. Nie miała towarzystwa, chciała napisać do Gio, ale wspominał coś o jakimś wyjeździe, Mellvyn pewnie siedział w swojej piwnicy, także zdana była na siebie. Nie przeszkadzało to zbytnio pannie Yaxley. Od czasu do czasu lubiła pójść gdzieś zupełnie sama, miała wtedy możliwość przy kieliszku poznać różne, ciekawe osobowości - bo akurat za piciem samej nie przepadała. Miała wrażenie, że to powoduje, że blisko jest do przekroczenia pewnej granicy, bezpiecznej granicy, która oddzielała od nadużywania alkoholu - bo w towarzystwie przecież się nie liczy, dlatego też starała się sobie zawsze jakieś znaleźć, żeby przypadkiem nie szukać w sobie problemu; bo przecież żadnego nie miała.

Kiedy więc tak sobie spacerowała po urokliwych uliczkach jej nogi same przyprowadziły ją pod Dziurawego Kotła. Cóż za zbieg okoliczności, nie mogła uwierzyć, jak do tego doszło. (Zwierzęta ciągnie do wodopoju)

Nie mogła nie skorzystać z okazji, aby wstąpić do środka. Choć na chwilkę, ukoić pragnienie, najlepiej zimnym piwem, albo jakimś zimnym drinkiem. Należało jej się to dzisiaj jak psu buda, połowę dnia spędziła w Dolinie Godryka pomagając pewnym ludziom na zawsze pozbyć się gnomów ogrodowych. Nie było to zajęcie, którym mogłaby się pochwalić, ba nawet uważała je za nieco uwłaczające, ale ktoś to musiał zrobić, a tamto małżeństwo nie najgorzej płaciło skorzystała więc z okazji łatwego zarobku. Trwało to kilka godzin, bo te małe, parszywe stwory całkiem dzielnie walczyły, słońce wcale temu nie sprzyjało, no ale jakoś udało jej się ich pozbyć. Oby na zawsze - bo nie zamierzała przyjmować żadnych reklamacji. Czuła, że spiekła sobie uszy i ręce i twarz, nie wróżyło to nic dobrego. Cerę miała delikatną i zapewne zapłaci za ten chwilowy moment niedyspozycji cierpieniem. Taka już kolej rzeczy.

Dopaliła papierosa i wreszcie weszła do środka. Przemierzyła wzrokiem pomieszczenie, chciała zobaczyć, czy widzi gdzieś znajomą twarz. Miejsce było pełne czarodziejów, którzy pewnie jak i ona chcieli odpocząć po dniu w pracy. Nie dostrzegła nikogo znajomego, co ją trochę rozczarowało, mimo wszystko udała się w stronę lady. Nie dostrzegła za barem nikogo, także podejrzewała, że właściciel Finn pewnie dzisiaj za nim stoi. Jako, że był karłem, to raczej trudno go było zauważyć z daleka. Geraldine oparła się o drewniany blat i wychyliła trochę do przodu, żeby sprawdzić czy ma rację. Nie zawiodła się, mężczyzna polerował szkło, bardzo zawzięcie. Przywitała się całkiem grzecznie i poprosiła o gin z tonikiem. Całkiem sprawnie przygotował jej drinka, kiedy postawił przed nią szklankę uśmiechnęła się błogo, nie mogła się doczekać, aż zanurzy usta w alkoholu.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#2
11.10.2023, 21:29  ✶  
Zadziwiające było to, jak bardzo pogoda wpływała na jej zachowanie. Niektórym podczas deszczu dolegały bóle stawów i mięśni, a inni potrafili dostawać tak silnej migreny, że nie potrafili zwlec się z łóżka. A gdy świeciło słońce, nagle dopisywał im humor. Olivia co prawda nie była aż tak wrażliwa na pogodę, jednak już jakiś czas temu zdążyła zauważyć, że piękne słońce w połączeniu z lekkim wietrzykiem sprzyjały wychodzeniu na zewnątrz i włóczeniu się po całym Londynie. Miała wtedy wrażenie, że mogłaby przenosić góry za pomocą zwykłego pstryknięcia palcem, podczas gdy jesienna pogoda sprawiała, że kurczyła się w sobie i wolałaby pozostać niewidzialną dla otoczenia.

Sama nie wiedziała, którą porę roku wolała. Jesień i zima zdecydowanie sprzyjały sprzedaży w Pękatej Fiolce, która w tych okresach nie mogła narzekać na brak eliksirów. Olivia wtedy chowała się w pracowni i nierzadko zapominała o całym świecie, a nawet o jedzeniu. A późną wiosną i latem? Miała wrażenie, że budzi się do życia, jak przyroda.
- Och, przepraszam - wymamrotała, gdy jej rozmyślania z samą sobą przerwało nadepnięcie komuś na stopę. Nie zatrzymała się - pomna tego, co dzieje się wokół niej ruda szybko spuściła głowę i wyminęła nieznajomą jej osobę. Byle nie dać się zauważyć. To był jej stały, niezwykle skuteczny sposób. Nerwowo obciągnęła sweter, który narzuciła na jasną bluzkę. Nie musiała wtapiać się w tłum czarodziejów i czarownic, którzy nosili szaty przy każdej okazji - i tak jej nie zauważali. Może któryś z nich czasem rzucił w stronę rudej ciekawe spojrzenie, lecz gdy widział, że zbliża się do Dziurawego Kotła, od razu zapominał o tym, co zobaczył. Nic specjalnego - ubrana po mugolsku czarownica idzie do Kotła, by przejść do świata mugoli w sobie tylko znanym celu. Takich jak ona było mnóstwo.

Quirke przeszła przez łuk, korzystając z okazji, że ktoś przedostawał się na Pokątną, zgrabnie wymijając dwójkę czarodziejów. Bąknęła pod nosem krótkie "dzięki" i już była w środku. Dziurawy Kocioł zawsze był jej małą ostoją. Mimo iż lokal cieszył się dużą popularnością, to jednak Olivii zawsze udawało się znaleźć wolne miejsce. Jeśli nie przy ladzie, to chociażby gdzieś z boku, nawet przy innych ludziach, którzy byli zbyt pochłonięci swoimi trunkami, by zaprotestować, gdy siadała na długiej ławie przy stolikach na środku. I dopóki rozmawiali ze sobą i poili się alkoholem, tak nie zwracali na nią większej uwagi.

W zasadzie alkohol był niezwykle fascynującą substancją, której nie potrafiła rozgryźć mimo tylu lat parania się wytwarzaniem eliksirów. Wpływał na umysły w niezwykle tajemniczy sposób, zmieniał percepcję i postrzeganie świata. Uzależniał, rozluźniając spięte mózgi i kojąc gonitwę myśli. Niektórzy widzieli w nim wybawienie i nie myśleli wcale o tym, że była to trucizna. Podobno to dawka była trucizną, ale Olivia miała na ten temat inne zdanie.
- Napój z dzikich jagód poproszę - wypaliła zanim jeszcze zdążyła oprzeć dłonie o kontuar. Oczywiście wiedziała, że mówiąc napój wcale nie sprawi, że dostanie coś, co nie wpłynie na jej trzeźwość. Ale czuła się lepiej, gdy nie mówiła wino jagodowe. Hipokryzja Quirke w czystej postaci. Zerknęła na postać, obok której przyszło jej stanąć, a jej niebieskie oczy rozjaśniły się ciepło. - Geraldine, masz zamiar marnować tak piękną pogodę w pubie?
Zupełnie jakby ona nie miała dokładnie takich samych planów.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#3
16.10.2023, 14:23  ✶  

Kiedy dostała swojego wymarzonego drinka wpatrywała się w niego dłuższą chwilę. Była tak zafacynowana szklanką, że zignorowała to, że ktoś pojawił się przy barze. Dopiero, gdy usłyszała swoje imię podniosła wzrok i spojrzała na postać, która znajdowała się obok. Oczy jej się zaświeciły, a na ustach wymalował ogromny uśmiech. Została uratowana! Nie będzie musiała rozmyślać nad tym, że pije w samotności. Jednak był to nie najgorszy dzień. - Olivia, jak się cieszę, że cię widzę. - Była szczera, kobieta mogła wyczuć entuzjazm w jej tonie głosu.

- Uwierz mi, że wystarczy mi na dzisiaj słońca. - Miała wrażenie, że po tym czasie spędzonym na świeżym powietrzu nie prześpi nocy z powodu niezbyt przyjemnych poparzeń słonecznych. Powinna poprosić Mellvyna, żeby przygotował jej jakieś środki na takie momenty. W końcu to on się na tym znał.

- Za to ty wyszłaś ze swojej jaskini, żeby posiedzieć w kolejnej? - Nie uważała, że było to coś złego, zresztą, kto po ciężkim dniu w pracy nie marzył o szklaneczce alkoholu? Każdy normalny czarodziej postępował właśnie w ten sposób.

- Może pójdziemy do stolika, chyba, że na kogoś czekasz? - Nie miała pojęcia, jakie kobieta ma plany, zawsze grzeniej było zapytać, niżeli na siłę próbować się integrować. Miała nadzieję, że jest jedną z osób jej podobnych - trochę by to też podniosło ją na duchu jeśli chodzi o to picie w samotności. Zawsze dobrze jest mieć świadomość, że nie jest się jedyną osobą, która lubi spędzać w ten sposób wolny czas.

Yaxley jeszcze nachyliła się nad ladą i poprosiła grzecznie Finna o popielniczkę. Wiedziała, że jeśli pojawia się alkohol, to na pewno będzie chciała zapalić, zresztą wcale nie potrzebowała do tego alkoholu. Tytoń był akurat tym uzależenieniem do którego się przyznawała. Barman bardzo szybko postawił na blacie szklaną popielniczkę. - To co, idziemy? - Upewniła się jeszcze, że Olivia zamierza ruszyć za nią.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#4
17.10.2023, 14:02  ✶  
Ruda rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu. Z jednej jaskini do drugiej - jakie to było adekwatne do tego, jak potrafiła żyć w ciemniejsze, zimniejsze miesiące.
- Nie czekam, przyszłam się odprężyć i pogapić w ścianę, a w najlepszym przypadku gadać do siebie. Z tą różnicą, że przy czymś przyjemnym, a nie oparach kolejnego eliksiru na sen czy ból… stopy - stuknęła paznokciem w kielich, który się przed nią pojawił tak szybko, że obie nieomal przeoczyły znikające w zamian monety. - Moja jaskinia zaczęła mnie przytłaczać, bo picie alkoholu tam i palenie papierosów jest ogromnym ryzykiem. Wystarczy zbliżyć się do nieodpowiedniego kociołka i bum, nieszczęście gotowe.
Zanim wzięła wino - to znaczy napój z jagód - przeciągnęła się, jakby potwierdzając swoje słowa o przytłoczeniu. Coś strzeliło jej w plecach, ale ulga która pojawiła się na twarzy rudej, sugerowała że nic złego się nie stało. Wręcz przeciwnie.
- Idziemy. Tamten jest chyba wolny - powiedziała, wskazując palcem na okrągły stolik przy ścianie. Miał trzy krzesła, z czego jedno wyglądało na podejrzane. Lepiej chyba na nim nie siadać, jedna z czterech nóg była widocznie krótsza.

Olivia zdecydowanie była typem osoby, która lubiła przesiadywać samotnie w takich miejscach. Nie gardziła jednak dobrym towarzystwem - pewnie dlatego, że w dużej mierze większość czasu spędzała sama. Yaxley mogła zobaczyć malującą się na twarzy rudej ulgę w chwili, gdy zaproponowała wspólne przycupnięcie przy stoliku.
- Też przyszłaś sama? - nie kojarzyła, by Geraldine stroniła od towarzystwa, ale… W zasadzie każdy potrzebował odpoczynku, prawda? A czasem, paradoksalnie, najlepiej było się odprężyć właśnie wśród gwaru, panującego w Kotle. Olivia miała wrażenie, że Dziurawy Kocioł miał niepowtarzalną, przyjemną atmosferę, przetykaną rozleniwieniem i jakimś takimś spokojem. Dobrze się tu czuła, i to nawet nie chodziło o alkohol, o który było tu łatwo.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#5
18.10.2023, 11:21  ✶  

Najwyraźniej każda praca wiązała się z pewną monotonnością. Nie dało się ciągle tworzyć czegoś spektakularnego, jeśli chciało się mieć regularne źródło dochodu. Przypominało jej to te niezbyt atrakcyjne zlecenia ze szkodnikami. Powinny do tego przywyknąć. - Ból stopy brzmi porywająco. - Uśmiechnęła się do Olivii ze zrozumieniem, bo naprawdę bardzo dobrze wiedziała, o co jej chodzi.

- Czy ja wiem, czy nieszczęście, zawsze to jakaś rozrywka, mogłabyś o tym opowiadać. - Słyszała opowieści o czarodziejach, którzy stracili życie tworząc różne eliksiry, nie przez palenie, czy picie nad kociołkiem, co widać mogło być równie ryzykowne, jak mieszanie nieodpowiednich składników.

Pomimo tego, że w Kotle było dosyć tłoczno i głośno nie umknął jej dźwięk strzelania pleców jej towarzyszki. Spoglądała na nią przez chwilę niepewnie, jakby zastanawiała się, czy nic poważnego jej się nie stało. Szybko rozwiała jej wątpliwości. - Kto wstaje, ten traci miejsce. - Dodała jeszcze na rozwianie obaw Quirke, czy aby na pewno tamten stolik jest wolny, bo założyła, że trochę się waha przez użyte chyba.

Gerry również wiele czasu spędzała w samotności, w przeciwieństwie do Olivii jednak bardzo lubiła towarzystwo. Chetnie nadrabiała popołudniami te braki osobowe w pracy. Stawała się dużo bardziej energiczna, kiedy mogła z kimś przebywać.

- Tak, nogi mnie tu przyniosły prosto po pracy, nie zdążyłam się z nikim umówić. - Zresztą ostatnio wszyscy jej najbliżsi byli bardzo zapracowani, ciągle gdzieś pędzili, naprawdę trudno było ich gdzieś wyciągnąć. Miała świadomość, że w głównej mierze jest to zasługa konfliktu, który stawał się coraz bardziej jawny.

Wzięła swojego drinka i przeniosła się do stolika wskazanego przez Olivię, zabrała ze sobą jeszcze popielniczkę. Usiadła na krześle, wyciągnęła z kieszeni paczkę fajek, którą rzuciła na stolik. Sięgnęła do niej i wyciągnęła z niej jednego papierosa, którego wsadziła sobie w usta, odpaliła go mugolską zapalniczką Zippo i zaciągnęła się dymem. To było całkiem przyjemne zakończenie dnia. - Dużo masz pracy? - Ciekawa była, czy ona również odczuwa to, co działo się na świecie poprzez zwiększoną ilość zamówień.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#6
18.10.2023, 14:22  ✶  
- Och tak, pewnie każdy byłby pod wrażeniem historii o tym, jak Olivia Quirke wysadziła w powietrze pół sklepu. Albo nie, cały! - zachichotała, chociaż jakoś tak bez przekonania. - Kiedyś mi się to prawie zdarzyło. Na szczęście skończyło się tylko na małym wybuchu, ale brwi odrastały mi przez kilka miesięcy, zanim matka nie uwarzyła czegoś na porost.
Olivia potarła brwi, jakby chciała upewnić się, że wciąż były one na swoim miejscu. Zaraz jednak siadła przy stoliku i przysunęła popielniczkę na środek. Wyciągnęła z kieszeni pomiętą paczkę papierosów, ale na razie nie sięgnęła po żadnego. Wypiła za to swoje wino - to znaczy napój z dzikich jagód i potargała włosy. Znowu będzie musiała je umyć, jak zawsze po wizycie w Kotle.
- Nie za bardzo. Mamy spore zapasy, no i mam pomoc matki. Ale możliwe, że niedługo stanę w końcu o własnych nogach, krąży mi to po głowie od dłuższego czasu, więc pewnie dopiero wtedy odczuję brak wolnego czasu - nic nie było jeszcze dopięte na ostatni guzik, więc wolała nie zapeszać, paplając ile wlezie. - Ale za to mogę teraz cieszyć się wolnym czasem póki mogę. Szukanie odpowiedniego lokalu czy dostawców to coś, czym zajmie się Olivia z przyszłości. Teraźniejsza Olivia woli po prostu się odprężyć, póki może.
Dopiero teraz wyciągnęła z paczki papierosa i włożyła go do ust. Odpaliła go zwykłą zapalniczką, wierząc że nie powinno się odpalać petów od świeczek. A machanie różdżką do tak prozaicznej czynności wydawało jej się trochę głupie.
- A ty? Pewnie ciągle gdzieś pędzisz, ostatnio jest… Nieciekawie - eufemizm, ale w zasadzie nigdy nie było wiadomo, kto siedzi w niedalekiej odległości i podsłuchuje.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#7
19.10.2023, 10:47  ✶  

- Oczywiście, że cały! Nie ma się co rozdrabniać moja droga. Wszystko, albo nic. - Tą złotą zasadą kierowała się w swoim życiu. Uważała, że jest to jedyne słuszne rozwiązanie. Nie znosiła półśrodków, w żadnej dziedzinie życia. - Dobrze, że to były tylko brwi, zawsze mogłaś stracić rękę, czy nogę. - Yaxley szukała pozytywów w każdym nieszczęściu. Przyglądała się przez dłuższą chwilę Olivii, jakby chciała wyobrazić ją sobie bez brwi, szło jej to jednak trudno, najwyraźniej brakowało jej wyobraźni. No nic.

Słuchała z zainteresowaniem tego, co miała jej do powiedzenia znajoma. Papieros co chwilę lądował przy popielniczce, aby strzepać z niego popiół. - Uważam, że to rozsądne odciąć się od rodziców. - Wydawało jej się, że taka zależność może ograniczać i nie pozwalała do końca rozwinąć skrzydeł. Samodzielność była ważna, wtedy tak naprawdę człowiek uczył się życia, z dala od dobrych rad rodziców. - Na pewno będziesz musiała się przyzwyczaić do zmiany, z czasem jednak wyjdzie ci to na dobre. - Jakby nie patrzeć zachęcała ją do takiego rozwiązania, chociaż gówno wiedziała o tym, jak wygląda jej życie.

Upiła łyk ginu ze szklanki. Smak goryczy został na jej ustach. Uwielbiała tę gorzkość, zapach jałowca, kojarzył jej się z lasem, w którym tak często bywała. Kiedy wspomniała o tym, że będzie szukała dostawców Gerry na moment zamilkła, czyż nie jest to idealna okazja? Nie mogła z niej nie skorzystać. - Pamiętasz o tym, że jestem w stanie załatwić wszystkie zwierzęce komponenty? - Chętnie nawiązałaby dłuższą współpracę z kimś jeszcze. Zależało jej na tym, aby mieć jak najwięcej kontaktów. Być może dostarczała już produkty do kilku osób, ale tego nigdy za wiele. Dobrze było mieć więcej możliwości na pozbycie się wszystkich elementów zwierzyny na którą polowała.

- Cóż, jeśli teraźniejsza Olivia woli się odprężyć, to możemy wrócić do tego tematu później, z Olivią z przyszłości. - Dodała jeszcze, bo właściwie znajoma sama dała znać, że nie jest to odpowiedni moment. Powinna to uszanować, chociaż nie mogła nie wspomnieć o tym, że mogłaby zostać jej dostawcą, takie okazje nie zdarzały się często.

- Tak, mam sporo zleceń, wszyscy uzupełniają spiżarnie, na wszelki wypadek, żeby zawsze mieć pod ręką najważniejsze składniki. - Nie, żeby jej to jakoś specjalnie przeszkadzało. Lubiła pieniądze, więc chętnie więcej pracowała.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#8
19.10.2023, 12:13  ✶  
- To prawda - powiedziała, chociaż zdawała sobie sprawę, że odrastanie kości nie było aż takim problemem. Chociaż z tego co słyszała, było cholernie nieprzyjemne, a cała kończyna… Aż się wzdrygnęła na wyobrażenie bólu, jaki się wtedy musiało czuć. Absolutnie okropne. - Albo po prostu wylecieć w powietrze tak, żeby mnie nie znaleźli.

Olivia zaciągnęła się papierosem, sięgając wolną ręką po kieliszek. Zanim upiła łyk wina, wypuściła gryzący, szary dym nosem. Uniosła niebieskie spojrzenie na Geraldine i mruknęła coś, co brzmiało jak “yhm”. Odezwała się dopiero, gdy wino przemknęło przez jej przełyk.
- Też tak uważam. Co prawda jest wygodnie, a gdybym zdecydowała się na takie rozwiązanie od początku, nie dałabym rady nic odłożyć do skrytki. Więc akurat oszczędność to same plusy, ale powoli zaczyna się kontrola i pytania, które są dla mnie po prostu niewygodne.
Wzruszyła ramionami. Matka nie wiedziała o niej wszystkiego, a naciskała. Ojciec tylko przytakiwał, ale Olivia miała wrażenie, że nigdy nie słuchał dokładnie ich wymiany zdań i gdy tylko zaczynały rozmawiać, to odpływał myślami gdzieś daleko. W sumie tę umiejętność odziedziczyła po nim - wybiórcze słuchanie nierzadko ratowało jej dupę, chociażby w Hogwarcie.
- Oczywiście, że pamiętam - roześmiała się. Lubiła ją właśnie dlatego, że nie owijała w bawełnę. A to, że się spotkały, to naprawdę musiało być jakieś zrządzenie losu. - Jesteś moim pierwszym strzałem, jeśli chodzi o składniki. I tak, mam listę, a ty jesteś na jej samym szczycie.
Mrugnęła do Geraldine z rozbawieniem, obracając powoli papierosa między palcami.
- Na razie to muszę rozejrzeć się za lokalem i ustalić kilka rzeczy, ale przyjdę do ciebie z górą złotych galeonów. I ginem - spojrzała na jej szklankę i rozluźniła się. Wino zaczynało działać, a kojący - chociaż brzydki - zapach papierosów w połączeniu z wonią, unoszącą się w Kotle, sprawił że mięśnie Olivii w końcu się rozluźniły. - Nie dziwię im się. Sama od jakiegoś czasu chomikuję nie tylko składniki, ale i eliksiry na czarną godzinę. Podobnie pieniądze, chociaż one nie dają mi takiego poczucia bezpieczeństwa, bo co mi po nich, jak Gringott zostanie oblężony?
Przezornie nie wspomniała o tym, że część skromnego dobytku trzyma pod łóżkiem i w skarpetach. Ot, tak na wszelki wypadek. Quirke utkwiła spojrzenie w papierosie, który zdążył wypalić się już do połowy.
- Trochę się odcięłam od świata, ale ponoć nie jest dobrze? Słyszałam o Beltane, ponoć nieźle się porobiło. Podobno mugole widzą coś w Dolinie Godryka, czego nie powinni widzieć. Ale słyszałam tylko plotki, nawet nie wiem o co dokładnie chodzi. Jakieś wizje mają?
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#9
19.10.2023, 12:48  ✶  

- Wylecenie w powietrze stawiałoby pytania. Czy zniknęłaś, przepadłaś, czy faktycznie umarłaś. To trochę słabe. Nikt nie byłby pewny. - Pewnie znaleźliby się jacyś specjaliści, którzy potrafiliby dowiedzieć się, co wydarzyło się naprawdę, jednak na świecie nie brakowało sceptyków, którzy byliby skłonni podważać ich opinię, a chodziło o to, żeby Olivia była znana ze swojego wyczynu.

Yaxley przygasiła swojego fajka w popielniczce, chwilę walczyła z tym, żeby żar przestał się tlić, jednak w końcu jej się udało. Po chwili podniosła wzrok i ponownie spojrzała na swoją towarzyszkę. Rozumiała o czym mówi. Ona sama oddalała się powoli od działalności swojej rodziny i pracowała na własną rękę. Mimo wszystko miała dostęp do rodzinnego majątku, nie potrafiła sobie wyobrazić, że nagle mogą ją odetnąć, jednak starała się przygotować sobie jakąś awaryjną opcję, gdyby nie daj Merlinie doszło do czegoś takiego. - Rozumiem, dobrze jest mieć wsparcie na początku. - Każdy jakoś zaczynał, jeśli miała w tym wsparcie rodziny to była szczęśliwcem, tak jak Gerry, bo zdawała sobie sprawę, że nie wszyscy mieli takie możliwości finansowe. - To jest najgorsze, ciągłe pytania. - Yaxley nie chodziło nawet o pracę, miała ze swoją matką podobny problem, tyle, że związany z jej stabilizacją życiową. Jennifer oczekiwała, że założy ona niedługo rodzinę, bo przecież była starą panną i przynosiła im wstyd. Powinna mieć już stado kaszojadów, z którymi spędzi resztę życia, tyle, że zupełnie nie tego pragnęła od życia Geraldine. Na samą myśl o tym, że mogłaby zostać matką dostawała torsji.

Gerry od zawsze miała bliższą relację z Gerardem. To on był jej wzorem do naśladowania od najmłodszych lat. To przez niego została wiedźminką łowcą. Gdyby nie to, że wziął ją pod swoje skrzydła nie mogłaby spełniać swoich marzeń. Na całe szczęście jemu nie przeszkadzało to, że była jedyną córką wśród całego rodzeństwa.

Uśmiechnęła się od ucha do ucha gdy usłyszała kolejne słowa Olivii. Dobrze było wiedzieć, że jest na szczycie czyjejś listy. - To miód na moje serce. - Nie zamierzała wcale ukrywać, że jest inaczej.

- Wspaniale, jak znajdziesz lokal, to daj znać, kupię ci coś ładnego na parapetówkę. - Chyba wypadało, czy coś. Pewnie przyniesie jakieś znalezisko z lasu, ale o tym wolała nie mówić, bo jeszcze jej nie zaprosi.

- Zdecydowanie lepiej inwestować w eliksiry, one mogą się przydać, gdy będzie źle. - Rozumiała jej tok myślenia, bo sama robiła podobnie. Może i sama nie angażowała się specjalnie w konflikt, ale wiedziała, że prędzej, czy później zacznie to dotyczyć również jej. Jej rodzina należała do przydupasów Czarnego Dzbana, sama Geraldine nie zamierzała opowiadać się po żadnej ze stron, chociaż rozmawiała już z Erikiem, że pomoże mu ze składnikami, a wiedziała, że Longbottom nie należy raczej do tych ślepo podążających za tradycją.

- Byłam w lesie dzień po tej masakrze. Knieja nie jest już bezpieczna, mieszkają w niej takie istoty, których nikt wcześniej nie widział. - Zmieniła ton głosu na zdecydowanie bardziej poważny. To, co zastała w Dolinie nawet ją nieco przeraziło, pewnie dlatego, że było czymś nowym. O mugolach nie słyszała, tym tematem nieszczególnie się interesowała.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#10
19.10.2023, 15:11  ✶  
- To dobry sposób na to, by zniknąć, faktycznie - powiedziała po chwili wahania, przeciągając ostatnie sylaby. Ruda uśmiechnęła się kącikiem ust, lecz uśmiech ten niemal natychmiast zniknął, zmącony pojawieniem się papierosa. Olivia zaciągnęła się ostatni raz, a potem zgniotła peta w popielniczce. Chwilę patrzyła, czy żar się dogasił, bo nienawidziła z całego serca smrodu palonego filtra. Pomarańczowe szaleństwo nie było dla niej - zawsze zostawiała sobie pewien zapas tytoniu, by nie poczuć tego paskudnego smaku.

Olivia również cierpiała na zrzędzenie matki o dzieciach. Sęk w tym, że Olivia dzieci mieć chciała, jednak tragedia z przeszłości, którą głęboko pogrzebała we wspomnieniach, odbiła się na niej tak mocno, że do teraz albo była sama, albo nie była w poważnym związku na tyle, by przedstawić wybranka rodzinie. Wśród gderania najbliższych była jak ta latarnia morska, przyjmując na siebie ciosy nie w postaci wzburzonych fal a słów, które nieintencjonalnie ją raniły, pozostawiając trwałe ślady w psychice. Coś na dnie pamięci drgnęło niebezpiecznie, lecz ruda szybko uspokoiła to poprzez wzięcie ogromnego łyka wina. Aż kilka kropelek czerwonej cieczy spłynęło jej z kącika ust.

Miała coś jeszcze powiedzieć na temat lokalu i tego, z kim ma zamiar go otworzyć, ale gdy Geraldine wspomniała o masakrze, jej dłoń odruchowo zatrzymała się w połowie drogi po alkohol.
- Jakie istoty? Czy ministerstwo się tym zajęło? - zmarszczyła brwi. W jej oczach błysnął niepokój. Ojciec nic jej nie mówił na ten temat. Owszem, wspominał o interwencjach, mówił o jakichś problemach, ale nigdy nie dał im odczuć, że ma to związek z tym, co się stało w kniei. Geraldine mogła kojarzyć, że ojciec Olivii zajmował się magicznymi stworzeniami w Ministerstwie Magii. Nic dziwnego, że ruda wyglądała na zaniepokojoną. A nawet trochę złą. - Jak zwykle się dowiaduję ostatnia… Jeśli ich tam wyślą, nie chcę być w jego skórze. Matka przypnie go łańcuchem do stołu i tyle będzie.
Mruknęła, marszcząc brwi.
- Możesz opowiedzieć coś więcej o tym, co się działo?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (4210), Olivia Quirke (3324)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa