• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[ 01.07.1972 ] – The Show Must Go On

[ 01.07.1972 ] – The Show Must Go On
Kobieta Guma
I won't go down you're blushing bride
Under the water I'll be sharpening my knife
Na pierwszy rzut oka widzisz ogrom rudych i niesfornych włosów. Potem dostrzegasz, że dziewczyna ma jasną, bladą cerę i niebieskie oczy. Jest dosyć niska (154 cm) i to pomaga jej w wykonywaniu większości zadań związanych z jej elastycznością. Na co dzień ubiera się w zwiewne, lekkie i dziewczęce sukienki, a podczas występów ubiera obcisły kostium, w którym łatwiej jej pracować.

The Little Fox
#1
19.10.2023, 21:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.07.2024, 18:42 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono osiągnięcie - The Edge - Piszę więc jestem
Okolice Charing Cross Street,
cyrk Bellów, godziny wieczorne
Elaine Bell i Laurent Prewett

Elaine czekała na swoją kolej z niecierpliwością. Widownia była pełna osób, ludzie bili brawa, krzyczeli i śmiali się. Było cudownie, a rudowłosa dziewczyna była fantastycznie uradowana. Gdy nadeszła jej kolej na scenę wniesiono niewielkie pudełko, z którego po chwili wyszła Elaine w obcisłym stroju, który eksponował jej mięśnie i ciało żądne wyginania się. Z pudełka nie wyszła jak normalny człowiek, a wręcz wygięła się w tył i zrobiła kilka salt do tyłu. Zaczęła wyginać się w sposób nienaturalny w rytm muzyki, tworzyła różne piruety i akrobacje, które wyzwalały w człowieku naprawdę silne emocje. Dziewczyna pod wpływem adrenaliny i samego występu nie przestawała się uśmiechać, włosy miała spięte ciasno nad karkiem, aby jej nie przeszkadzały. Później uczestniczyła podczas rzucania noży do celu jako asystentka swojego brata. Każdy z nich miał kolorowe stroje i makijaże sceniczna, które w drobnym stopniu ukrywały ich tożsamość. W końcu występ się skończył, a ona wróciła za kurtynę, która prowadziła do miejsc, gdzie mogli się na szybko ogarnąć przed powrotem do swoich przyczep. Narzuciła na siebie jedynie szatę, bo ogarnąć się chciała u siebie. Nie lubiła tego robić tutaj.

W samym stroju, który ciasno się na niej opinał i rozpiętej szacie wyszła z namiotu. Czuła się szczęśliwa, bo nic nie schrzaniła, wszystko wyszło perfekcyjnie, a ona czuła się idealnie. Nie przegrała dzisiaj i to sprawiało, że jej serce się radowało. Był późny wieczór, bo gwiazdy już świeciły na niebie, ale nie sprawdzała godziny. Występy jeszcze trwały, a ona czekała przed namiotem na Laurenta. Nie wiedziała, czy już był gdzieś na widowni, czy dopiero dotrze, ale miała nadzieję, że jeśli był tam w środku to wyjdzie do niej po jej występie. Tak kazała napisać Alexowi do Laurenta, bo sama w końcu nie potrafiła pisać, prawda? Czuła się bardziej podekscytowana tym, że go zobaczy niż samym występem, który chwile temu pokazała. Gdzieś w głowie zastanawiała się, czy mu się podobało? Czy się nie zawiódł na jej występie, czy był zadowolony i czy czuł tą samą ekscytację, co ona? Nie sądziła, że będzie tak bardzo czekać na zobaczenie go ponownie. Czuła jak jej serduszko ze stresu chciało fiknąć koziołka i uciec daleko za horyzont.

Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#2
20.10.2023, 10:33  ✶  

Nigdy nie był w cyrku. Edward uwielbiał chyba wszystko, co związane było ze sztuką - na ile się na niej znał, a na ile po prostu chciał jej doznawać. Sięgać po wszystko, co to życie miało do zaoferowania. Laurent sam wielkim znawcą nie był, co nie przeszkadzało mu czerpać przyjemności z wybrania się do teatru, opery, ale jedna rzecz nie miała się zaliczyć do tych rozrywek, na które miał wracać chętnie.

I nie chodziło o to, że cyrkowcy nie byli niesamowici w swoich sztuczkach, nie. Laurent jednak niemal drżał na tej widowni przy niektórych elementach scenografii, nie mogąc nawet na to patrzeć, co się działo. Niebezpieczne elementy, bo tak łatwo spaść, poparzyć się, bo wystarczy, że jedna rzecz wyjdzie źle i stanie się coś strasznego. Wszystko to składało się na to, że w zasadzie było mu niedobrze, kiedy Elaine w końcu pokazała się na scenie. Co jednak trzeba przyznać jej występ był wspaniały. I znów - DO CZASU. Do czasu, kiedy podejrzanie znajoma twarz, choć schowana za makijażem, pokazała się na scenie i zaczęła rzucać w nią... nożami. Och nie, zupełnie nie mógł na to patrzeć. Gdyby nie to, że nie chciał robić zamieszania i zwracać na siebie uwagi to już by wyszedł, ale każde trzaśnięcie noża w drewno czy o inną powierzchnię powodowało u niego salta żołądka niczym te, które Elaine jeszcze nie tak dawno tutaj uprawiała.

Kiedy występ się skończył, zgodnie z tym, jak się umówili, w przerwie między jedną a drugą atrakcją, wyszedł na zewnątrz. Chyba wyszedłby i tak, nawet jeśli nie mieliby się spotkać między namiotami. Zatrzymał się przy namiocie, wachlując się dłonią i ćwicząc oddychanie. Nie było zimno, lipiec naprawdę zapowiadał się aż nazbyt gorąco, ale wieczór i tak zawsze sycił różnicą temperatur. Skierował się powoli do umówionego miejsca. Ach, zupełnie jak tajemna schadzka...

- Kogóż moje oczy widzą? Mój wygimnastykowany Aniołek. - Uśmiechnął się czule, przymykając oczy i podchodząc do kobiety, żeby ją objąć, delikatnie i z uczuciem. To jej mocno bijące serduszko, wielkie jak dzwon kościelny, choć wciśnięte było w tak drobne i delikatne ciałko. - Wyglądałaś wspaniale na scenie. Niesamowite, co potrafisz robić. - Ze swoim ciałem. Tak, zdecydowanie każdy miał dar w tym życiu. Niektórzy po prostu musieli się tych darów naszukać bardziej od innych.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Kobieta Guma
I won't go down you're blushing bride
Under the water I'll be sharpening my knife
Na pierwszy rzut oka widzisz ogrom rudych i niesfornych włosów. Potem dostrzegasz, że dziewczyna ma jasną, bladą cerę i niebieskie oczy. Jest dosyć niska (154 cm) i to pomaga jej w wykonywaniu większości zadań związanych z jej elastycznością. Na co dzień ubiera się w zwiewne, lekkie i dziewczęce sukienki, a podczas występów ubiera obcisły kostium, w którym łatwiej jej pracować.

The Little Fox
#3
20.10.2023, 16:04  ✶  

Gdy usłyszała jego głos, wręcz podskoczyła z radości. Podeszła do niego i odwzajemniła uścisk z szerokim uśmiechem. Mimo wyczerpującego występu nadal była pełna energii i prostej radości, a obecność Laurenta wręcz to pogłębiała. Nie wiedziała czym to jest spowodowane – radość jaką w niej budował była wręcz nie do opisania, a w brzuchu biegało jej tysiąc buchorożców. Jego oczy sprawiały, że jej usta nie mogły przestać się uśmiechać. Elaine czuła dreszczyk emocji, gdy myślała o tym spotkaniu, bo faktycznie nie chciała, aby większość jej rodziny wiedziała o Laurencie, a Alex już sam wiedział, że pisze z kimś listy. Starała się zawsze zamazać jego imię, aby nie wiedział o kogo chodzi. Nie chciała pakować Laurenta w sam środek Bellowych spisków i nieuczciwych zagrywek. Miała też nadzieję, że go nie okradziono i nikt nie dobrał się do jego kieszeni, co nie raz zdarzało się podczas występów.

– Ale się cieszę, że przyszedłeś. Chodź pójdziemy do mnie, przebiorę się – powiedziała odsuwając się od niego i bez krępacji złapała jego dłoń, aby poprowadzić go do jej przyczepy. Elaine odrobine tęskniła za jego obecnością. Niewiele mieli spotkań, ale przez to chciałaby się nauczyć pisać i czytać, aby móc mu słać listy, a nie tylko informacje spod ręki Ala. Mogłaby mu pisać o tych wszystkich ludziach, których spotkała, albo stworzeniach, które zobaczyła. Pewnie by wiedział o nich więcej od niej. Mogłaby mu słać jakieś ususzone kwiatki, które by się jej z nim skojarzyły, albo zadawać ogrom pytań na różne tematy. – Kwestia praktyki – dodała jeszcze idąc z nim między namiotami, starała się obrać takie ścieżki,  aby nie było zbyt wielu ludzi, a w tym miejscu było to lekko nie możliwe. W końcu dotarli do przyczep mieszkalnych i poprowadziła go do swojej.

Przyczepa była biała, sama ją tak pomalowała, przed nią stał okrągły stolik z dwoma krzesłami i złożonym parasolem – nie pytaj lepiej skąd to ma – i kilka donic z kwiatami i ziołami, które były proste w uprawie.

– Wchodzisz? – otworzyła drzwi i wprowadziła go do środka.

Środek był zdecydowanie większy niż mówił rozmiar z zewnątrz. Był tu aneks kuchenny, z totalnie urokliwym rozgardiaszem, gdy tylko weszli do środka czajnik z wodą zaczął się gotować na rytualną herbatkę po występową dla Elaine, oraz włączył się palnik z zupą z pomidorów, aby mogła się pożywić i nabrać sił. Po wejściu niewielkie radio zaczęło grać jakąś miłą dla ucha muzykę. Większość rzeczy, która się tu znajdowała była kradziona, albo znaleziona, gdzieś w różnych miejscach, które zwiedziła.

Wskazała mu okrągły stolik z trzema krzesłami, na środku stał wazon ze stokrotkami. W jedna część była odgrodzona od reszty pomieszczenia, a znajdowała się tam jej sypialnia z łóżkiem i ogromnym kufrem na jej niewielki dobytek. Za kuchnią, w najdalszej części sypialni była rura, która sięgała od ziemi do sufitu. Na niej Elaine robi różne akrobacje i ćwiczy siłę rąk. Robi to dla siebie, gdy się zdenerwuje czymś tak się odpręża.

Dziewczyna weszła za kotarę, która nie do końca została zasłonięta. Poinformowała go wcześniej, że szybko się odświeży, zajęło jej to jakieś dziesięć minut. Po tym czasie Laurent mógł widzieć jak dziewczyna się krząta za kotarą i co jakiś czas zobaczyć jej rękę lub włosy. Przebrała się w niebieską sukienkę w drobne kwiaty.

– Czego się napijesz?

Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#4
20.10.2023, 23:15  ✶  

Aniołek o płomiennych włosach, chyba córka samego Michała anioła zesłana mu tu na zgubę. Tylko kto miał się gubić? On? Czy ona? Laurent zastanawiał się, czy ona nie jest naiwna, ale na prawdziwego naiwniaka wychodził on. Nie pomyślał nawet, że ta kobieta może być złodziejką, że żyła w rodzinie, która była co najmniej patologiczna, że robiła wiele rzeczy poza wyginaniem swojego ciała i chociaż wspominała o tych nożach to zobaczenie tego... ale to małe ziółko. Nie uwierzy, jeśli by mu powiedziała, że nie zdarzały się im wypadku w pracy. W to nie. Ale w jej życie..? Wydawało mu się piękne, barwne, choć niebezpieczne. Cygańskie życie objazdowe, gdzie kochają cię w jednym miejscu, żeby na drugi dzień pokochać w innym. Raz byli w Hangleton, może innym razem gdzieś w Szkocji? Albo rozkładali się pod Londynem. Musiała widzieć wiele pięknych miejsc. Całe wyobrażenie, jakie o cyrku miał, było dokładnie takie, jakim Bellowie chcieli je przedstawić. Barwną zabawą. A to, czy coś mu zniknęło z kieszeni czy też nie okaże się dopiero potem, bo gdy Bellowie występowali po prostu nie sposób było oderwać od nich oka. Teraz zaś nie mógł oderwać oczu od tego drobnego anioła w jego ramionach, który wysmyknął się z całego show. A on dla niej.

Być może gdyby był większym dżentelmenem to właśnie zaprzeczyłby i zapierał się, że jemu nie wypada, że skądże... być może, gdyby sądził, że Elaine to naprawdę taki aniołek i że jest tak niewinna. Ale nie była niewinna. Zdążyła mu już pokazać swoje kolorki, które zresztą całkiem mu się podobały. Nie, nie "całkiem". BARDZO mu się podobały. Tak jak cała ona. Radosna, szczęśliwa, prawdziwa trzpiotka, dla której wstyd i skrępowanie istniały jako słowo w książkach, którego i tak nie mogła przeczytać. Blondyn obejrzał się tylko, żeby się upewnić, że nikt ich za bardzo nie widzi - tego tylko by brakowało, żeby poszły jakieś ploty, że chowa się z cyrkówką po wozach. Więc i doceniał, że ona ewidentnie też chciała się poskradać... i nawet raz ją zatrzymał, pociągnął do siebie robiąc "ciii!", kiedy prawie wyszli na kogoś, kto mógł im przeciąć drogę. Całkowicie rozbawione, rzecz jasna. Spojrzał wtedy na nią, kiedy trzymał ją w ramionach i konspiracyjnie pokiwał głową, że mogą zakradać się dalej. Niemal jak dzieci, których głównym celem było dotrzeć do miejsca niezauważonym.

- To na pewno, chociaż nie każdy może sobie na taką praktykę pozwolić. - Ludzie chorowali, niestety. Niektórym doskwierały choroby genetyczne, inni mieli słabe zdrowie, czy kiepską budowę ciała podatną na urazy - jak on w tym wypadku. Już słyszał od paru osób, że wystarczyłoby, żeby zaczął ćwiczyć - ale on ćwiczył. Jazda konna niektórym wydawała się przejażdżką na miotle, która przy normalnej jeździe nie wymaga wielkiego wysiłku. Tymczasem na koniu pracowały wszystkie mięśnie i naprawdę był to ogromny wysiłek. Dawało to tyle, że można było na nim żebra liczyć i niektóre inne kostki. Oczywiście, że wszedł do środka i zamknął za nimi drzwi, nim rozejrzał się po wnętrzu.

Było tu dokładnie tak, jak sobie to wyobrażał. Wcale nie zupełnie ciasno, ale tak bardzo... domowo? Jakby każdy kąt mówił o tym, że toczyło się tutaj życie Elaine pełne pasji i ciepła. Usiadł na wskazanym miejscu, choć jego wędrówka do niego była wolna, gdy chłonął otoczenie. Radio, zapach herbaty mieszający się z podgrzewaną zupą, zapachy Elaine - jej perfum, jej mydła, pewnie jakichś maści, którymi czasem smarowała obolałe mięśnie. I nawet nie udawał, że nie spogląda na kotarkę. W końcu gdyby nie chciała, żeby na nią spoglądał, to przecież by go tutaj nie zaprosiła, prawda?

- Herbaty bardzo chętnie. - Jak na Anglika przystało. Przez moment przypatrywał się jej ruchom, przesuwającym się między palcami włosom, jej delikatnym dłoniom. - Jesteś jak wróżka zrodzona w ogniu, pełna ciepła, pasji i energii... im częściej się spotykamy tym częściej mam wrażenie, że te spotkania to strony bajki na kartkach mojego życia.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Kobieta Guma
I won't go down you're blushing bride
Under the water I'll be sharpening my knife
Na pierwszy rzut oka widzisz ogrom rudych i niesfornych włosów. Potem dostrzegasz, że dziewczyna ma jasną, bladą cerę i niebieskie oczy. Jest dosyć niska (154 cm) i to pomaga jej w wykonywaniu większości zadań związanych z jej elastycznością. Na co dzień ubiera się w zwiewne, lekkie i dziewczęce sukienki, a podczas występów ubiera obcisły kostium, w którym łatwiej jej pracować.

The Little Fox
#5
21.10.2023, 20:06  ✶  

Laurent też miał ciekawe życie. Elaine takiego nigdy nie zaznała, nawet nie pamiętała, że kiedykolwiek mogła żyć statycznie, dlatego zawsze mówi, że lubi to jak teraz dane jest jej egzystować. Prewett ma swój dom, swój rezerwat. Pracuje dla siebie, na swoje, dla swojego imienia. Posiada swoje zwierzęta, cel w życiu, który był tak wspaniały i wielki, nikogo nie krzywdził i nikogo nie okradał, a ona? Ona pracuje dla rodziny, jest masą, ładną dziewczynką, która zrobi tak wiele ze swoim ciałem. Słyszała wiele o tym, co mężczyźni o niej mówili, dostała mnóstwo nieodpowiednich propozycji, które skrzętnie ignorowała i spławiała, ale wiedziała, że im więcej lat miała tym więcej nachalnych mężczyzn spotka. Tym bardziej będą patrzeć na nią w podły sposób, będą chcieli zmusić do rzeczy, których nie chciała robić. Dlatego tak kurczowo trzymała się Alexa, bo wiedziała, że ten ją obroni, że da jej azyl, gdy ktoś jej zagrozi, gdy ktoś ją skrzywdzi w sposób, w który nie chciała być krzywdzona.

Z Laurentem czuła się dobrze, przyjemnie, błogo i sielankowo. Był czymś czego nigdy nie będzie mogła mieć dla siebie. Elaine nigdy nie zmusi go do tego, aby z nią uciekł, a on nigdy nie przekona jej, aby zamieszkała w jego życiu. Byli duszami przeciwnymi, przyciągała ich inność w pozytywnym znaczeniu. Fascynowali się swoim życiem, podejściem do niego tak różnym, a Elaine czuła, że była dla niego czymś wspaniałym, w podświadomości podsuwała sobie myśli o tym, że była dla niego ozdobą, czymś ładnym, kolekcją w jego nudnym, bogatym życiu. Figurka aniołka na wystawie, który można było podziwiać, ale nie dotykać. Nie przeszkadzało jej to póki Laurent był wobec niej dobry, troskliwy i tak przyjemnie zadziorny.

Skradała się, aby Alex nie dostał wiadomości o tym, że sprowadza nieznanych chłopaków do wozów. Nigdy tego nie robiła, więc nie chciała mieć z tego tytułu kłopotów. Wiedziała też, że Al bardzo bronił swojej rodziny, więc nie chciała, aby wpadł do nich ze swoją maczetą i przeszkodził w miłym, kameralnym spotkaniu jakie zorganizowała dla Laurenta. Oczywiście nic nie organizowała. Nie wiedziała, co Laurent chciał robić, więc albo wybiorą się na spacer, albo zjedzą coś wspólnie, albo pograją, albo porobią coś, na co on miał ochotę. Dla Elaine było szkoda czasu na to, aby planować. Planowanie nie miało sensu, gdy nie wiedziało się, co wydarzy się za parę sekund. Gdy tak ukrywali się brnąc twardo do jej domu czuła nawet niewielkie podniecenie tym, że to było takie tajemnicze i bliskie. Jego bliskość sprawiała, że coś w niej tańczyło, śpiewało i unosiło się do gwiazd, więc nic dziwnego, że podczas drogi miała wypieki na twarzy, ale nie były one spowodowane zawstydzeniem. Elaine Bell nigdy się nie wstydzi.

Tak, Elaine zdawała sobie sprawę, że nie każdy był w stanie zrobić takie cuda jak ona robiła na scenie, ale jak każdy coś takiego by potrafił to wtedy nie byłoby sensu robić takich występów, prawda? Bez publiczności nie ma akrobacji Elaine, bo ona robiła to dla ludzi, aby zazdrościli, aby podziwiali, aby bali się tego, że coś może się jej stać, a nie stanie, bo wszystko ma pod kontrolą. Była tego święcie przekonana. Pokiwała, więc w odpowiedzi, że jak najbardziej to rozumie.

Z uśmiechem na twarzy przygotowała mu herbaty, którą od razu mu podała. Chciała zapytać, czy chce zupy, ale powiedział jej coś tak miłego, że zatrzymała się na chwilę, aby na niego spojrzeć. Nigdy nie słyszała takich słów od mężczyzn, a raczej wolała nie słuchać tego, co mężczyźni mieli na jej temat do powiedzenia.

– Oh, Laurent – podeszła do niego i złożyła na jego czole delikatnego całusa, położyła dłoń blisko jego szyi i uśmiechając się do niego kontynuowała. – Dziękuję za takie miłe słowa. Też lubię być w twoim towarzystwie. Nie jestem w stanie powiedzieć tego w ten sposób, bo nie jestem tak oczytana jak ty. Ja pokazuję swoje uczucia podczas występów – musnęła delikatnie jego usta w podzięce, a potem odsunęła się z zadziornym uśmiechem i nałożyła im zupy. Jedną dała Laurentowi, a drugą sobie. Usiadła do stołu.

Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#6
23.10.2023, 12:51  ✶  

Gdyby wpadł tutaj Alex ze strzelbą to Laurent przewartościowałby na drugi raz przynajmniej dwa razy spotkanie z Elaine. Owszem, rodziny się nie wybiera - za to druga osoba może wybierać, czy chce żyć, albo zostać nafaszerowaną ołowiem. Była w sumie też duże prawdopodobieństwo, że ten by tu wpadł ze strzelbą i zaczął blondynowi grozić, że do niego strzeli, a Laurent by zaproponował herbatkę, bo nie rozumiałby o jakim strzelaniu mowa i co to za dziwna, gruba różdżka i czemu z metalu. W każdym razie nie zerwałby kontaktu z Bell, ale na pewno potrzebowałby całkiem sporo czasu, żeby się ogarnąć po takim spotkaniu z nadopiekuńczym mężczyzną. Skądś to znał. Z autopsji. Nie potrafił normalnie rozmawiać ze swoim ojcem, nawet jak próbował to często kończyło się to na kłótniach. Nadopiekuńczość była jednym z mankamentów. Choć jednocześnie kochał to, że ojciec tak o niego dbał. Alexander chyba był takim zastępstwem ojca dla Elaine.

Miłość, wspólne życie i ucieczka - piękna zawartość książek romantycznych, kiedy stykają się osoby z dwóch różnych rzeczywistości. Laurent był romantykiem i wyobrażał sobie takie scenerie nie raz i nie dwa. Że z kimś ucieka, rzuca całe doczesne życie, tylko po to, żeby być z tą osobą. Tak samo jak marzył o tej wielkiej miłości i wielkim zakochaniu, które by do tego doprowadziły. Stety czy niestety ludzi weryfikowało życie. Przychodziło mu to stwierdzenie z goryczą, ale nie było też nad czym za bardzo płakać. Taki los. Próby wygięcia, wypaczenia otaczającej cię rzeczywistości były rzucaniem wyzwania doczesności i ludziom cię otaczającym. Za wiele trzeba było zniszczyć tylko dla spełnienia jakiejś tam swojej fantazji. Co by zrobił z Elaine, czy mówilibyśmy o tej miłości, o byciu kanarkiem na złotym sznurku, o... kto wie. Ona nie zamierzała zamykać go w klatce i prosić, by z nią odszedł. On nie zamierzał tego również robić. Nie było tutaj miejsca na rzeczy brzydkie. Była zbyt słodka dla niego, zbyt urocza, zbyt kochana, zbyt dobra. Przynajmniej na razie. Spadła mu naprawdę jak ten anioł w nieba w jednej z najbardziej ponurych godzin jego życia, kiedy to życie uciekało i było takie kruche, takie łatwe do zniszczenia.

- Nie musisz być poetką. Widzę, jak się uśmiechasz, jak na mnie patrzysz. To najpiękniejsza z poezji. - Czy piękne słowa były potrzebne? Były miłe. Na pewno. W końcu i jemu było niezwykle przyjemnie, kiedy szeptano mu do uszu słodkości, dzięki którym czuł się piękny, mądry, wyjątkowy. Natomiast słodkie słówka łatwo prawić. Czuć to, o czym się mówi to już co innego. A ona... może była świetną aktorką, ale wydawała się dokładnie robić to, o czym mówiła - może nie potrafiła tego ująć w słowa, ale czuła. I te uczucia pokazywała gestem.

- Smacznego. - Z wielką przyjemnością zjadł zupę, którą mu podała. - Naprawdę masz talent do gotowania, nie tylko do występów. Ale... - Dobrze, słodzenie słodzeniem, ALE. - Mam nadzieję, że te występy z... nożami... - nieco się zawahał przy mówieniu słowa "nóż" - nie zdarza się wam, mam nadzieję, zbyt wiele wypadków?



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Kobieta Guma
I won't go down you're blushing bride
Under the water I'll be sharpening my knife
Na pierwszy rzut oka widzisz ogrom rudych i niesfornych włosów. Potem dostrzegasz, że dziewczyna ma jasną, bladą cerę i niebieskie oczy. Jest dosyć niska (154 cm) i to pomaga jej w wykonywaniu większości zadań związanych z jej elastycznością. Na co dzień ubiera się w zwiewne, lekkie i dziewczęce sukienki, a podczas występów ubiera obcisły kostium, w którym łatwiej jej pracować.

The Little Fox
#7
27.10.2023, 18:16  ✶  

Elaine nigdy nie myślała o tym, że się w kimś zakocha. Wiele słyszała o tej wielkiej miłości, o motylach w brzuchu, o tym, że chce się wtedy śpiewać i żyć dla drugiej osoby. Bell miała ochotę śpiewać, gdy na horyzoncie jej myśli pojawiał się Laurent, ale czy była w nim zakochana? Na pewno zauroczona, ale o miłości możemy w ich przypadku opowiedzieć później, prawda? Czy to nie jest za szybko, aby Elaine mogła w swojej głowie określić, co czuje do Laurenta Prewetta? Na pewno był dla niej ważny, na pewno nie chciała tracić z nim kontaktu. Czuła się tak dobrze w jego towarzystwie. Miłość dla Elaine do tej pory była tylko słowem, kwiatem, uczuciem, którego nie poznała ze strony drugiego chłopca. Nie czytała książek o miłości, ale wiedziała, że jeśli ktoś się jej podobał to przyjemniej jej się gotowało, podawało jedzenie i patrzyło jak dana osoba zajadała się ze smakiem. Tak, Elaine musiała dbać o linie, musiała utrzymać swoje ciało w odpowiedniej kondycji i sprawności, aby móc tworzyć te wszystkie akrobacje, ale to nie zmieniało faktu, że kochała gotować i karmić i to właśnie przez takie drobne rzeczy przekazywała swoje uczucia. Było to gotowanie i tańczenie. Na miłość w ich przypadku jest zapewne za szybko, to uczucie powinno kiełkować powoli, dbać o niej i starać się, aby wyrosło z niego drzewo, a potem można mówić o szalonych ucieczkach zakochanych par, o wielkiej żarliwej miłości okraszonej zapewne pożądaniem.

– A jak na ciebie patrzę? – zapytała z ciekawości roziskrzonym z emocji spojrzeniem. To miejsce tak pasowało do obecności Laurenta, że nie mogła w to uwierzyć. Czuła, że jej dom go zaakceptował, że było im tu dobrze i miała nadzieję, że chłopak też tak czuł. Chciałaby, aby chłopak ją odwiedzał częściej, aby zawitał do jej chaty bez zapowiedzi, żeby ją tu zaskakiwał, bo w jej głowie rodziło się uczucie, które określało te myśli jako przyjemne.

– Nieee, Flynn jest świetny w tym co robi – odparła machając ręką i powoli kończąc swoją porcję zupy. – Nie bój się tego, ale jeśli będziesz chciał to kiedyś mogę dla ciebie wystąpić bez innych. Samemu, nawet tutaj – wskazała swoje miejsce do ćwiczeń – Zobaczysz, że to nie jest takie niebezpieczne. Na występach w cyrku wszystko musi być dramatycznie podkręcone, aby ludzie cokolwiek czuli, gdy na to patrzyli – wyjaśniła wpatrując się w niego z uśmiechem. Naprawdę lubiła na niego patrzeć, jego wygląd był przyjemnie magnetyzujący.

Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#8
29.10.2023, 19:59  ✶  

Laurent nie myślał o tym, że się w kimś zakocha. Wiele słyszał o wielkich miłościach, a jeszcze więcej czytał. Oglądał na deskach teatrów albo spijał z ust śpiewaków operowych. Wsłuchiwał się w nią. Badał między wierszami i wersetami piosenek. Miała bardzo egzotyczny wyraz. Przypominała arabskie tancerki między zachodzącym słońcem a blaskiem słońca na morskich piaskach. Morze... bo morze musiało być przecież szczególne, prawda? Przecież zrodziło samą Afrodytę. Te miłości były piękne, poetyckie, wywożono ją ponad zgniłą, ludzką codzienność i pod wielkie spojrzenie Sol podstawiali, a jeszcze inni sławili ją tylko przed Luną. Chyba była opętana, wiesz? Ta miłość, to kochanie. Elaine nie zdołała poznać smaku zakochania, a Laurent zdołał zwiedzić chyba zbyt wiele objęć, żeby w ogóle mieć prawo mówić o tym wyniesionym, "wyższym", jak to lubiano określać, odczuciu. Łatwo coś tak wygórowanego wymienić na miłość jednorazową, szybką, niezobowiązującą. Hedonizm w końcu zobowiązywał - nie musisz sięgać po wymyślne rozrywki, skoro szczęście prawie pałęta ci się pod nogami i samo pcha, żeby je podnieść. Takie wrażenie Laurent czasami odbierał względem tych ludzi bogatych, ułożonych, tych uważanych za ludzi sukcesu. A potem przychodziła szara rzeczywistość i okazywała się wcale nie tak bajeczna, na jaką z wierzchu wyglądała. Ta kolorowa rzeczywistość Elaine też nie była na pewno taka urocza, kolorowa i jednowymiarowa bez odcieni czerni. Przecież w każdej palecie barw znajdziesz szarości i jej odłamy. Biel i czerń.

- Tak, jakbym był małym słońcem w twoim kolorowym świecie, który mi pokazujesz. - Było w tym coś egoistycznego, ale w końcu relacje powinni polegać na tym, żeby dawać i brać. Wyjawił ten mały sekret Victorii, trochę niechlubny, że większość jego relacji budował na bajkach. Na ślicznych opowieściach, myślach o rycerzach, księżniczkach, kwiatach i słońcu. Elaine była jedną z baśni, która sama chciał być przeczytaną. Chciała poznawać i dać się poznać, choć na swoich warunkach. Zbliżyć się i sprawić, żeby ktoś chciał zbliżać ją do siebie, ale na bezpiecznej dla niej płaszczyźnie. Prawdę mówiąc... niewiele kobiet interesowało Laurenta tak, by chciał budować relację i powierzać im swój czas na dłuższy dystans. Kiedy żądza zostawała zaspokojona to cała ta piękna ulotna magia pierwszych spotkań i zauroczeń po prostu przemijała. Ach, ale to nawet nie tylko z kobietami, przecież z mężczyznami wcale nie prezentowało się to milion razy lepiej. Z Elaine było inaczej. Każde kolejne spotkania było jak kartą z tej bajki, którą wspólnie chcieli czytać. Bawić się ja dzieci nowymi kredkami i przekonywać się, jak bardzo różnią się te kredowe od woskowych i pastelowych.

- Jeśli nie będzie to zawierało noży ani niczego niebezpiecznego to bardzo chętnie. - Szczególnie, kiedy wspominała, że to przez emocje wyrażała siebie, gdy tylko mogła zaprezentować je fizycznie. Mowa ciała potrafiła przedstawić równie wiele co słowa, tylko trzeba było jeszcze chcieć ją zrozumieć. I musiała zostać przekazana w przystępny dla odbiorcy sposób. To w końcu nie było ze sobą tożsame. Imię "Flynn" powiedziało mu tyle, co nic. Nie znał Flynna. Znał za to doskonale Crowa. Ale to był inny czas i inna rzeczywistość, której nie spodziewał się spotkać między tymi bajecznie kolorowymi namiotami. Wymiótł ze swojej głowy obraz tego lateksowego stroju, który przez więcej niż kilka chwil omamił go na tamtej scenie. - Ach, sztuka w końcu wymaga eskalacji uczuć, aby widza zachwycić. - Zgodził się, odpowiadając uśmiechem na uśmiech. Przez moment zamilknął, kiedy tak wpatrywała się w niego jak w laleczkę z saskiej porcelany. - Podoba ci się to, co widzą twoje piękne oczęta? - Zapytał w końcu, odrobinę zaczepnie. Odrobinę prowokacyjnie, choć jego ton wybrzmiewał oczarowaniem wobec tej kobiety.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Kobieta Guma
I won't go down you're blushing bride
Under the water I'll be sharpening my knife
Na pierwszy rzut oka widzisz ogrom rudych i niesfornych włosów. Potem dostrzegasz, że dziewczyna ma jasną, bladą cerę i niebieskie oczy. Jest dosyć niska (154 cm) i to pomaga jej w wykonywaniu większości zadań związanych z jej elastycznością. Na co dzień ubiera się w zwiewne, lekkie i dziewczęce sukienki, a podczas występów ubiera obcisły kostium, w którym łatwiej jej pracować.

The Little Fox
#9
31.10.2023, 19:48  ✶  

Elaine była kobietą – jednorazowe miłości mogłby się zmienić w jej przypadku w niewielki błąd, dziewięć miesięcy bez występów i całe lata wskazywania palcami. Zdawała sobie sprawę, że seks, miłość ta jednorazowa dla mężczyzn była czymś innym niż dla kobiet. One wiele ryzykowały pozwalając sobie na drobne uniesienia, na zapraszanie nicponi do swoich mieszkań, czy przyczep – dlatego Elaine nie ryzykowała, chowała swoje serce i pożądanie przez mężczyznami. Obserwowała ich z daleka, nie dotykała, nie pozwalała sobie na angażowanie się. Laurent jednak zbił tę cienką ścianę, która miała ją chronić przed błędem, przed potępieniem, wkradł się w zakamarki jej serca, życia, zagarnął jej swoją uwagę i pozwolił na egzystowanie wokół jego własnej orbity. A może to ona pozwoliła jemu na to? Nie wiadomo, ciężka zagwozdka. W tym momencie oni w piękny sposób przedstawiali proces oswajania emocji, relacji, przyjaźni, miłości. Po prostu byli jak dwa dzikie stworzonka, które próbowały się do siebie zbliżyć bez zabijania siebie nawzajem i szło im to naprawdę pięknie, przyjemnie i prosto.

– Moje słoneczko – szepnęła cicho i subtelnie wpatrując się nadal w ten sam sposób. Miała  ochotę wyciągnąć do niego dłoń, dotknąć je twarzy, a potem znowu poczuć jego usta na swoich. To powodowało, że na jej policzkach pojawiały się urokliwe rumieńce, że pragnęła takich niestosownych rzeczy. Dla niej one takie nie były, ale wiedziała, że w świecie Laurenta bliskość z drugą osobą nie była codziennością, była zarezerwowana dla osób, które łączyło coś więcej niż przelotna znajomość zrodzona z przypadku.

Ten egoizm i pewność siebie, którą wykazywał się Prewett; Elaine naprawdę polubiła. Przyjemnie się jej robiło, gdy mówił do niej w ten sposób, gdy próbował być tym łowcą pakującym ją w swoje dłonie, niczym myśliwy z Królewny Snieżki, który ratował ją przed śmiercią. Nie chciała być przez niego wypuszczana, nie chciała być porzucona, pogrzebana, ale wiedziała, że nie mogli siebie nawzajem blokować i ograniczać. Chciała być zagarnięta, chciała, aby pokazał jej jaki świat jest naprawdę. Gdzieś w sercu chciała, aby pokazał jej brutalność świata ludzi nie z cyrku. Kredki, którymi Elaine malowała świat były kolorowe, nie było w nich miejsca na szarość, a gdy się takowa pojawiała Bell szybko zamalowywała ją na kolorowy. Nie chciała zalewać świata innych bezbarwność, nie chciała też malować go na czerwoną krwistą i nienawistną, a także tą morderczą, demona, którego w sobie chowała nie chciała przed nikim odkrywać, ale wiedziała, że kiedyś będzie musiała to zrobić przed Laurentem.

– Nożami zajmuje się Flynn. Ja tańczę, występuję i pokazuję wszystko, co czuję. Mam tutaj swoje miejsce do ćwiczeń i zazwyczaj z tego korzystam, gdy chcę dać upust jakimś emocjom. Wiem, że niektórzy piszą pamiętniki, ale niestety ja nie mogę – uśmiechnęła się czując się odrobinę uradowana, że będzie mogła zatańczyć tylko dla niego. Czasami czuła się źle, gdy patrzyli na nią obcy mężczyźni, ale Laurent nie był obcy, był odpowiedni. Uśmiech się poszerzył – Gdyby mi się nie podobało nie patrzyłabym się. Cieszę się, że mogłam cię poznać. Wprowadziłeś w moje życie przyjemne wyczekiwanie na nasze spotkania – odpowiedziała mu.

– Na co masz ochotę? Na spacer? Taniec? A może rozmowę? – zapytała. Nie pytała go, czy ona mu się podobała. Widziała to w jego oczach, że była przyjemnością w jego życiu, a poza tym miała na tyle pewności siebie, aby wiedzieć, że jest ładną osobą.

Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#10
02.11.2023, 12:07  ✶  

Spotkał naprawdę wiele wartościowych kobiet w swoim życiu, które prezentowały sobą zbiór wyjątkowych cech. Podziwiał je - każdą z osobna i wszystkie razem. Tak jak podziwiał Elaine. Prezentowały sobą siłę oraz mądrość. Nie musiały być przy tym wybitnie rozsądne, czasem przykrywała to wszystko odwaga albo jakaś potrzeba chronienia tego, co kochały najbardziej. I to w końcu kobiety w bólu i z poświęceniem sprowadzały dzieci na ten świat. Tak, dla mężczyzny chwila uniesienia była zupełnie czymś innym w tym równaniu. Wrażliwość kobiet i ich przystosowanie do tego, by zajmować się dzieckiem, kiedy nikt inny nie mógł, bo mężczyźni je zostawiali. Chociażby. Nora Figg, która była wspaniałą kobietą, została opuszczona przez osobę, na której miała polegać, którą miała kochać, która miała się o nią troszczyć i kochać ją z wzajemnością. To tylko jeden z przykładów taki bardzo mu bliski. Zbiór osób w tym cyrku przecież też nie kwitł na kochanym rodzicielstwie i wielce udanym życiu. Cienie przeszłości kryły się między nogami i czasem wpychaliśmy je pod łóżko byle kopnięciem, żeby ukryć je przed kimś. Przed sobą samym na ten przykład. Podziwiał kobiety bo miały to coś, czego brakowało mężczyznom. A jednak niezależnie od tego, jak wzdychał do ich piękna, siły i uczuciowości nie potrafił przemienić kochania w miłość.

W świecie Laurenta te zbliżenia były większą codziennością niż sam chciał przyznać. Ludzie nie byli jednak naiwni, pewnych rzeczy nie dało się w pełni ukryć. Jakże się więc myliła sądząc, że ten dotyk był tak bardzo unikatowy. Że był oszczędny. Dotyk ludzkich dłoni pozwalał spajać elementy w Laurencie całkowicie zburzone. Ale jakoś... ten miesiąc i poprzedni przyniósł ze sobą oddalenie. Od poszukiwania bliskości. Komplikacja emocji i... chyba nawet tacy jak oni w końcu szukali jakiejś ostoi. Ulokowania emocji, by wpadać z rąk do rąk. Przecież to wstyd. Momentami nie dawał rady zasnąć z nieprzyjemnych myśli i tych cieni, które wydłużały się nad nim, zamiast tkwić schowane pod łóżkiem. Niby trupy wypadające z szafy napastowała go przeszłość i w to wszystko wbijała codzienność. Kiedy przeglądał się w odbiciu lustra był o trzy czwarte mniej atrakcyjny niż kiedy przeglądał się w oczach Elaine. Jedno jej słowo i supernova zabłysnęła pod sufitem tej przyczepy. Lauren ujął jej dłonie i ucałował wierzch jednej, potem drugą, gładząc jej skórę kciukiem. Jak artysta zachwycony swoją muzą, dla której mógłby tworzyć i dla której mógłby śpiewać tak on zatapiał się w magii rzucanej na niego przez Elaine Bell. I wcale nie potrzebowała do tego żadnych występów.

- Nigdy nie jest za późno na naukę, gdybyś tylko chciała. A książki pełne są magicznych miejsc, wydarzeń, osób i uczuć. - O magii zupełnie innej niż ta, która otaczała ich wokół. Cieszył się, że miała swój sposób wyrażania siebie i że przede wszystkim potrafiła dać upust emocjom, które w innym wypadku byłyby trudne do opanowania. - Wzajemnie, Elaine. Jesteś ciepłym, jasnym punktem w tych trudnych czasach. - W tym trudnym życiu, wśród tych trudnych decyzji... Och, Elaine... Gdybyś tylko wiedziała, jaki ten świat jest brudny, szary i czarny nie chciałabyś go widzieć. A on niekoniecznie chciał ci go pokazywać. Wśród migotliwych świec, w tym wagoniku, przy zapachu mieszających się perfum, herbaty i pysznych wypieków i potraw w twoim wykonaniu lepiej się żyło niż tam, gdzie witał nawet smród śmierci.

- Nigdy nie byłem w cyrku... może wrócimy jeszcze na występ albo dwa? O ile zdążymy. - Zaproponował. A potem... potem jeszcze się okaże.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: The Edge (1516), Laurent Prewett (5855), The Little Fox (5267)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa