• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
« Wstecz 1 2 3 4 Dalej »
[07.06.1972r.] Boginowy Zakątek - Przetasowanie Kart

[07.06.1972r.] Boginowy Zakątek - Przetasowanie Kart
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#1
03.11.2023, 01:57  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.01.2024, 21:14 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Nicholas Travers - osiągnięcie Piszę, więc jestem

7 lipca 1972r.
Little Hangleton, Chata zwana Boginowym Zakątkiem
Rachunek Sumienia - Przetasowanie Kart


Little Hangleton nie było Nicholasowi obce. Zakupiwszy dom dla siebie w tym miasteczku i mieszkając już dobre kilka lat, zdążył poznać okolice tego miejsca. Gdzie jest w miarę bezpiecznie, a gdzie wręcz przeciwnie. Całe Little Hangleton skrywało wiele tajemnic, niektóre będące legendami inne faktami. Nie każdy wiedział, co jest prawdą. Ale opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie, sprawiają, że to miasteczko ma swoją historię i legendy.

Kiedy Nicholas został wezwany przed oblicze Czarnego Pana z początkiem czerwca, nie spodziewał się otrzymać osobistego zadania. Klęcząc, z pochyloną głową wysłuchał co dla niego przygotował Lord Voldemort. A kiedy usłyszał o Boginowym Zakątku, uniósł głowę. Miejsce, które obawiali się wszyscy, nie potrafiący poradzić sobie ze strachem. Ale on mógł. Opanował sztukę ochrony umysłu - Oklumencję. W jego żyłach płynie krew czysta czarodziei. Znał Little Hangleton bardzo dobrze, a wskazówka od Czarnego Pana, jak bez tracenia czasu odnaleźć konkretną chatę, okazała się być bardzo pomocna. Co więc może pójść nie tak? Bez wahania Yaxley przyjął powierzone mu zadanie, odbierając także listę i drewnianą szkatułę, w której miał umieścić trzy Boginy. Jak zamknąć w tym coś, czego nie widać gołym okiem? Nie zna się jego prawdziwego wyglądu? Nad tym będzie myślał później.  To zadanie zdecydowanie wymagało sporej odwagi. Chciał udowodnić, że potrafi coś więcej.

Miał określony czas, aby wykonać zadanie. Musiał dobrze przemyśleć działanie, przygotować się. Przypomnieć sobie zajęcia z boginem, które miał w czasach szkolnych w Hogwarcie. Że te zjawy przegonić mógł śmiech. Co nie leżało w jego naturze, aby być wobec nich zabawnym. Miał je schwytać, nie przepędzić. Mógł także wziąć kogoś do pomocy. Jednak postanowił zaryzykować i udać tam samodzielnie. Istniało ryzyko, że mogłoby mu się nie powieść, jeżeli straci czujność i otworzy umysł. Zmuszony będzie stanąć przed własnymi lękami. Zmierzyć z nimi i walczyć o to, aby wyjść z chaty z ”pełną szkatułą”.

W noc siódmego czerwca, postanowił udać się samotnie do miejsca zwanego Boginowym Zakątkiem. Odziany w czerń, nie rzucał się w oczy. Czarna koszula, spodnie, obuwie, rękawice i szata z głębokim kapturem. Torba, w której znajdowała się drewniana szkatułka od Czarnego Pana. Część twarzy zakrył czarną chustą. Nie chciał, aby przez przypadek został rozpoznany, gdyby na miejscu pojawiła się niespodziewanie ludzka żywa dusza. Wtedy musiałby ją pozbawić życia. A co za tym idzie, usunąć wszelkie ślady swojej i jej obecności w tamtym rejonie. Im mniej problemów, tym lepiej.

Zgodnie z podanymi mu wskazówkami, odnalazł miejsce docelowe. Chata, zamieszkana prawdopodobnie przez boginy. Nicholas wziął głęboki wdech, wydech. W lewej dłoni trzymał różdżkę. Przemieszczał się ostrożnie, wchodząc do środka pomieszczenia. Teren był zapewne zakazany. A może i nie? Jego obecność możliwe, że przez zjawy została dostrzeżona. One go widziały. On ich nie. Jeszcze. Stawiał powolne kroki na drewnianej i najpewniej spróchniałej podłodze, oświetlając sobie wnętrze zaklęciem Lumos. Nie okazywał strachu. Chronił swój umysł. W tym miejscu musiał wsłuchiwać się w dźwięki. Jeżeli bogin był w czymś zamknięty, aby wyjść musiał się szamotać. Narobić hałasu. Zwrócić na siebie uwagę. Cokolwiek. Czy zjawy tak nie działają? Czy może to rzadkość?
Było zbyt cicho.
Yaxley skierował się do schodów i wtedy coś usłyszał z sąsiedniego pomieszczenia, gdzie automatycznie tam skierował różdżkę z aktywnym oświetleniem. Coś się gdzieś poruszyło. Zachowywał zimną krew. Inni by pewnie ze strachu się posrali. Wyjął z torby szkatułkę, aby mieć w dłoni na wypadek spotkania bogina i móc przenieść go do jej wnętrza.

Pomieszczenie w jakim się znalazł, był to mały salonik. Meble w nim były w opłakanym stanie, stanowiące pokarm dla korników i innego robactwa. A może miały też zastosowanie swoje dla innych zwierzęcych lokatorów. Dźwięk dochodził ze starej komody. Szuflada wyglądała na nienaruszaną, choć niedomykającą się w pełni. Farba z niej odpadała. Podszedł bliżej w jej stronę, a dźwięk był głośniejszy. W końcu ucichło. Według przypuszczenia Yaxleya, bogin musiał w niej być. Nicholas postawił szkatułkę na podłodze i otworzył. Wyprostował się i skierował ponownie różdżkę w kierunku mebla. Machnięciem różdżki otworzył bardziej szufladę. Jednak nic się nie zadziało. Jakby nic nie wyskoczyło. Nie objawiło się. Było przecież niematerialne. Zadanie jakie otrzymał, miało widocznie też pomóc mu samodzielnie zwalczyć lęki. Może w tym był także cel? Jeżeli bogin potrafił odczytywać strach, poprzez wejście w umysł, mógł odnaleźć to, czego obawiał się Nicholas. Musiał go mieć. Dlatego uwolnił swój umysł, ale zachowywał czujność i koncentrację. Musiał panować nad sytuacją. Nad sobą. I wtedy, zaczęło się dziać. Rozglądając się, oświetlając sobie otoczenie zauważył, że pojawiły się... kraty? ”Co do cholery?” - pomyślał. Był nimi otoczony z każdej strony. Te kraty nawet nie posiadały swoich ”drzwi”. Był uwięziony. To był jego jeden z największych lęków. Droga bez ucieczki. Zamknięcie. Świadomość jednak wciąż podpowiadała mu, że nie jest to prawda. Że to bogin karmiący się jego lękiem. Kraty można zniszczyć. ”Pomyśl o czymś wesołym. Silnym…” O czym mógł myśleć, kiedy był chłodnym z charakteru człowiekiem? To głupie… - skomentował w myślach, tak jak miało to miejsce w szkole. Musiał jednak to zrobić, albo zdechnie. Zamknął oczy i przypomniał sobie siostrę, Geraldine, która podkradała mu miotłę i ćwiczyła latanie. To było zabawne wspomnienie i aż nie do zapomnienia.  Zachowując trzeźwość umysłu, otworzył oczy i użył zaklęcia ”Riddikulus”. Z nadzieją na przemienienie krat w roślinne, kwitnące pnącza.


Na zaklęcie w kierunku bogina
Rzut Z 1d100 - 100
Krytyczny sukces!


Zaklęcie wystrzeliło sukcesem z różdżki trafiając na jedną z kratowych ścian i niczym pajęczyna magii, oplotła każdą z pozostałych przemieniając w pnącza roślinne. Nie zastanawiając się dłużej, Nicholas użył kolejnego zaklęcia przenoszącego widzialną formę bogina do szkatuły, mając nadzieję, że w środku jest naprawdę magicznie głęboka. W końcu sama zjawa, będąc w niej uwięziona, powinna wrócić do swojej postaci. Gdy tego dokonał, zamknął szkatułę i odetchnął cicho z ulgą. Jednego bogina już miał. Pozostało dwóch. Na nowo zabezpieczył swój umysł. Musiał trochę odetchnąć i uspokoić swoje wnętrze. Różdżką oświetlał sobie nadal teren. Na co on się porywał? Być może zaczyna być powoli szaleńcem jak inni. Bezsenność dzisiejszej nocy była mu na rękę.
Czas naglił. Nicholas zabrał szkatułę i ruszył dalej, wychodząc z korytarza i kierując się w stronę schodów. Często na górze w szafach można było spotkać zjawy i inne zabłąkane dusze. Ulubione ich miejsca. Wszedł do jednego z pokoi, będącego jakąś garderobą. Czas spróbować ponownie ową taktykę. Jego umysł to wytrzyma. Najwyżej zwymiotuje.

Uwolnił swoje myśli. O ile to faktycznie tak działało. Lecz w tym pokoju nic się nie zadziało. Odczekał moment, ale była cisza. Wyszedł na korytarz a tam już czekała na niego niespodzianka. Szczur. Ohydny średniej wielkości. Omal nie podskoczył ze strachu, upuszczając szkatułę. Ale cofnęło go mocno, jak nakierował koniec oświetlonej różdżki na pysk gryzonia. Na Merlina… Ja tu zawału dostanę. - stwierdził w myślach, nie żartując sobie z tego. Chorował na serce, więc o zawał nie było dla niego trudno. Zaskoczeniem mogło być to, że nie tylko więzienie było jego zmorą, ale i stworzenia, które go odrzucały. Jak większość ludzi. Podobnie jak poprzednim razem, postawił szkatułę, otworzył, wyprostował się, pomyślał nad tym samym radosnym wspomnieniem i rzucił ”Riddikulus” na bogina. Tutaj powinien przekształcić się częściowo w czarnego kota z różową kokardą.


Na zaklęcie w kierunku bogina
Rzut Z 1d100 - 75
Sukces!


Udało się. Paskudny szczur dorobił się kocich uszu, ogona i łapek z różową kokardą. Nie tracąc czasu, Nicholas używając odpowiedniego zaklęcia, przeniósł stworzenie do szkatuły, kucnąwszy przy niej otwierając i zamykając w niej kolejnego bogina. Zabezpieczając dodatkowym zaklęciem. Miał już dwa. Lecz czuł zmęczenie, to ponownie włączył ochronę swojego umysłu. ”Jeszcze jeden…” - rzekł do siebie. Okazywało się, że co zjawa to lepsza. Albo jego ochrona słabła? Boginy potrafiły naprawdę sięgnąć głęboko we wnętrze człowieka. Jak głęboko mogą jeszcze sięgnąć do jego wnętrza? Przecież niczego się bał. Miał jeden słuszny lęk, którym było ograniczenie jego wolności. A ten szczur? Najpewniej pozostałości z dzieciństwa, przy którym udawał, że nie boi się kanałowych gryzoni.

Musiał ruszać dalej na upolowanie kolejnego bogina. Pozbierał się z podłogi, zabierając szkatułę. Ruszył korytarzem przed siebie. Po prawej stronie miał jakieś zamknięte drzwi. Być może schowek? Otworzył pomieszczenie i tym razem wystraszył się nie przez bogina ale kota, który wyskoczył mu pod nogi znienacka i pognał gdzie pieprz rośnie. ”Kurwa…” - przeklął w myślach, opierając się plecami o ścianę, gdyż wylądował na niej, kiedy kudłaty czworonóg mu przeleciał obok. Zdekoncentrował go i przez to Nicholas nie skupił się na utrzymaniu ochrony swojego umysłu. Serce mu zabiło mocniej, jakby nie bogin a żywe stworzenie go bardziej wystraszyło. Odwrócił wzrok w stronę niedomkniętych drzwi do pokoju u końca korytarza. Zdawało mu się, że coś widział. Ruszył tam, celując różdżką przed siebie, na skrzypiącą podłogę jak i sufit. Drzwi otworzył z nogi szerzej.
Nikogo jednak nie było.
Na razie.
Odwrócił się w stronę wyjścia z pokoju. Dostrzegł postać. Siebie, trzymającego niemowlę. Zastygł w bezruchu. Ten bogin był chyba mistrzem. To co widział przed sobą, było oznaką ojcostwa, przed którym uciekał. Skrywał głęboko w sobie. Uciekał od odpowiedzialności, która go czekała. Postawił szkatułę na podłodze, ostrożnie się podniósł celując różdżką w bogina. Zamknął oczy i skoncentrował się mocno na tej samej wizji szczęśliwej siostry na jego miotle. Rzucił ponownie na bogina ”Riddikulus” otwierając oczy.


Na zaklęcie w kierunku bogina
Rzut Z 1d100 - 77
Sukces!


Zaklęciem zaatakował samego siebie, sprawiając że przemienił w dużego motyla. Od razu padł na kolana i otworzył szkatułę, skierował bogina do jej wnętrza, zamykając od razu. Miał już trzy. Oddychał głęboko. Na nowo aktywował na sobie oklumencję. Wynoszę się stąd… - stwierdził w myślach. Mając dość już tego miejsca. Wstałby od razu, ale na moment nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Musiał dać sobie jeszcze trochę czasu aby dojść do siebie. Utrzymując na sobie oklumencję. To musi działać. Może gdyby był jeszcze ktoś z nim, byłoby prościej. Nie mogło tak być. Chciał osobiście udowodnić, że takie zadania jest wstanie wykonać nawet sam. Niezależnie od tego, czy przeżyje, ale próbowałby.

Uspokoiwszy się odrobinę, schował szkatułę do torby. Wstał i oświetlając sobie drogę, opuszczał piętro a później chatę. Oddalił się na tyle bezpiecznie, żeby schronić pod drzewem. Nie spoglądał na zegarek, aby ocenić czas ile mu zeszło. Noc trwała nadal. Zdążył przed świtem. Nie zastanawiając się dłużej, teleportował się w okolice Kromlechu, gdzie postanowił od razu dostarczyć zdobycze. Będąc  środku, pamiętał o założeniu maski. I jeżeli nie było dane mu od razu spotkać się z Czarnym Panem, spędził resztę nocy w Kromlechu, oczekując przyjęcia nawet z samego poranka. Pokazywanie się prosto z misji, mogło być nawet dowodem poświęcenia. Zrobił co mu zlecono. Jeżeli Czarny Pan od razu go w nocy przyjął, Nicholas zwrócił mu szkatułę z oczekiwaną zawartością. Yaxley starał się nie okazywać po sobie zmęczenia. Nieprzespana noc i psychiczne zmagania się z boginami zrobiły swoje. Podołał temu jednak, że nie zszedł na zawał. Jeżeli więc Czarny Pan przyjął go z samego rana, odbyło się z dostarczeniem ”towaru” tak samo. Za pozwoleniem, Nicholas wrócił do siebie, aby odpocząć. Do Ministerstwa wysłał jedynie list z informacją, że nie czuje się najlepiej i bierze wolne. I tak miewał nadgodziny, więc miał do tego prawo.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Nicholas Travers (1824)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa