• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 10 Dalej »
[29.07.1972] It Takes a Lot to Know a Man | Laurent & Nicholas

[29.07.1972] It Takes a Lot to Know a Man | Laurent & Nicholas
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#1
17.12.2023, 22:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.03.2024, 00:42 przez Laurent Prewett.)  
It takes a lot to know a man
A lot to understand what's humming
The honeybee, the sting
The little boy with wings

Co było w życiu błędem? Jaki z podjętych kroków należałoby cofnąć, żeby żyć życiem, które cię zadowoli? Z którego będziesz zadowolony? Żeby cię rozbawiło, żebyś je pokochał, a wraz z tym samego siebie? Ile trzeba dać, żeby otrzymać coś w zamian? Od siebie jak i od innych. Coś... coś konkretnego. To, czego potrzebujesz. To, czego oczekujesz. Zbudować most nad przepaścią. Postawić deski na jeziorze, żeby nie pękło pod twoimi bucikami. Albo... jeśli nie będziesz wchodził na niebezpieczny teren to nigdzie nie spadniesz. Nie utoniesz, nie potkniesz się, nie rozbijesz sobie kolana. Nie będzie żadnych przykrych niespodzianek, więc i nie będzie żadnych krzywd. Ile człowiek był w stanie wykalkulować z podejmowanych decyzji?

Dom Laurenta stojący przy samej plaży, przylegający krótszą częścią do sosnowego zagajnika New Forest, był niewielki. A przynajmniej niewielki jak na standardy osób takich jak on - bogatych aż do przesady. Wnętrze stanowiło połączoną kuchnię z jadalnią i salonem, a w nim mieściła się jedna duża sypialnia z garderobą, niewielki gabinet, jedna sypialnia gościnna i łazienka. Tyle. Parterowy, z czerwoną dachówką, porośnięty ogrodem z różnymi kwiatami piekącymi się w nim i otoczony płotkiem prezentował się całkowicie niepozornie i nie prezentował sobą majętności osoby, która tu mieszkała. Od strony morza wielkie okna i wyjście na taras przechodziły prosto do salonu z kominkiem, za którym stał ciężki, jadalniany stół. Nad nim specyficzny żyrandol spleciony z wiązanki kwiatów. Kuchnię od jadalni dzieliła wysepka na którym stał piękny, szklany abraksan. Było tu wiele elementów, które mówiły o właścicielu. Gdyby ktoś się znał - nawet o miejscach, w których był. Wielki obraz w złotej ramie na kominku prezentował kobiety wynurzające się z morskich fal z jedną pośród nich wyróżniającą się platyną włosów - jak syreny, czy znawca mógłby powiedzieć - selkie. Przy kuchni wisiał zasuszony bukiet z dziwnym podpisem "Przyszły panna młoda", a dalej w korytarzu wyrwana kartka z dziennika z wierszem zapisanym ołówkiem. Gdzie się nie obejrzało tam coś potrafiło przyciągnąć oko. Biblioteczki przedstawiały literaturę przyrodniczą, atlasy różnego rodzaju, jak i poezje oraz dramaty, aż po dzieła filozoficzne. Wnętrze było przy tym delikatne, jasne, rzeczywiście przypominało raczej miejsce, o którym powiedziałoby się, że było domem kobiety, nie mężczyzny.

Pogoda rzeczywiście sprzyjała. Nie było gorąco - chmury pokrywały w większej części niebo, przez co promienie nie paliły, a jednocześnie nie były gęste. Pewnie będzie padać, może jutro, może pojutrze? Trochę kiepski był z Laurenta wróż, szczególnie co do pogody, ale jakie to miało znaczenie? Sprzyjała pogoda - nie sprzyjał tylko nastrój. Ale nie sprzyjał już kiedy posłał ten list wieczorną porą.

Ubrany w białą koszulę i beżowe spodnie, zwiewne, lekkie, Laurent otworzył drzwi po kilku chwilach od momenty, gdy rozległo się do nich pukanie.

- Dzień dobry, Nicholasie. Miło cię widzieć. - Odsunął się, żeby wpuścić mężczyznę do środka i zamknąć za nim drzwi.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#2
18.12.2023, 13:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.12.2023, 21:57 przez Nicholas Travers.)  

Otrzymanie listu z zaproszeniem na spotkanie, brzmiało nieco biznesowo, ale dawało jasny sygnał, że Laurent chciał się ponownie spotkać. Ile to czasu minęło od ich ostatniego przyjemnego spędzania czasu? Raptem kilka dni. Czarodziej nie spodziewał się otrzymać propozycji tak szybko. Odpisał mu jak tylko spojrzał w terminarz swoich planów na następne dni wybierając najbliżej mu pasujący. Prewettowi odpowiadało.

Jednakże, w przypadku otrzymywania zaproszeń, lub goszcząc kogoś u siebie, Nicholas zarejestrował dziwny nawyk wręczania prezentów. Co nie do końca było dla niego logicznym zrozumieniem. Może na przestrzeni lat skupiania się na swoim samorozwoju, karierze, takie drobnostki umykały mu? Zapominał o szczegółach, istotnych dla innych osób? Czy stać go było na tyle w odwadze, aby przyjść z prezentem do Prewetta? Co miałby mu wręczyć? Roślinę? Chyba prędzej tym nakarmiłby jego Abraksany, żeby nie zostać na dzień dobry przez nich skopanym. Alkohol? Podobno selkie nie piją. Ich organizm jest mocno temu podatny na działania. Choć ostatnim razem, Laurent podbierał mu szklankę. Co innego mógłby mu dać? Nic nie przychodziło mu do głowy. I chyba pozostanie przy jakimś dobrym whisky pochodzącym ze Szkocji. Jego rodzinnego kraju. Coś innego, niepochodzącego z Anglii. Dla odmiany.

Na miejscu zjawił się krótko przed czasem. Teleportował się, gdyż znał już miejsce zamieszkania Laurenta. Prosto z własnego miejsca mieszkania, w godzinach popołudniowych. Tak jak się umawiali. Ubrany w granatową koszulę rozpiętą pod szyją, z krótkim rękawem oraz w czarnych spodniach. Jego mroczny znak został zakryty zaklęciem maskującym. W dłoniach trzymał w papierowej torbie dla niego prezent. Różdżkę miał przy sobie, odpowiednio schowaną. Westchnął, widząc cały teren posiadłości Prewett. Zbliżył się do głównego budynku, gdzie zapukał. Czekał, rozglądając się. A kiedy drzwi się otworzyły, zobaczył jego.

- Dzień dobry.
Odpowiedział z uprzejmością i wszedł do środka. Pozwolił, aby Laurent zamknął drzwi za nimi.
- Podobno, nie przychodzi się z pustymi rękoma. Choć nie ukrywam, że zaskoczyła mnie twoja oferta zaproszenia.
Odezwał się, kierując wzrok w kierunku Prewetta, podając mu zapakowaną butelkę whisky, dość drogą i jedną z najlepszych produkcji szkockiej.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#3
18.12.2023, 14:00  ✶  

Czerń. Zawsze to była czerń. Gdyby się odpowiednio wysilił to byłby w stanie wyobrazić sobie tego człowieka w czymś innym. Bardziej barwnym, ślicznym, może purpura? Ale czerń ostatnio zaczęła mu się bardziej podobać. Tylko nie wiedział nawet z czego to wynikało. Była taka... Pusta. Tajemnicza. Chowała w sobie wszystkie niedopowiedzenia i nie pozostawiała niczego do dodania. To mu się podobało. Więc jego Kai (tak, JEGO Kai, bo nikogo innego by tym bajkowym imieniem nie ochrzcił) wybierał czerń, żeby jego ubiór był takim samym niedopowiedzeniem, jakie on potrafił pozostawić.

- Och, och... Podobno tak jest. - Zgodził się, odbierając pakunek i przez moment spojrzał na niego, nim postąpił wgłąb mieszkania. - Zapraszam. Rozgość się. - A może - czuj się jak u siebie. Korytarz rozchodził się na dwie strony - w prawo do pokoju gościnnego, a w lewo do dużego pomieszczenia stanowiącego połączenie trzech, jak zostało wcześniej opisane. Tak i tam Laurent się skierował i ten kierunek wskazał.

Selkie zsunął torbę z butelki i uśmiechnął się na widok whiskey.

- Jednak chcesz mnie upić. Zaskoczę cię - nie będę przez to łatwiejszy. - Tak, tak, to też był żart. Pół - żart. Wypowiedziane żartem, a w realiach będące goryczą. - Czemu cię zaskoczyła? - Podjął, stawiając butelkę na wysepce, tuż obok pięknego, szklanego abraksana. - Herbaty? Kawy? - Bo bił obydwa, jak mniemał. - Chyba że wolisz tę rozkoszną whiskey. - Uśmiechnął się ulotnie.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#4
18.12.2023, 21:57  ✶  

Czerń była także symbolem ochronnym. Nie tylko symbolizowała pustkę, tajemniczość, dla niektórych nawet miała związek z ciemnością, czarną magią, pechem. W zależności od wierzeń. Ale też pełniła swego ochronę. Jakby chroniła jego ciemną, otaczającą aurę. Nicholas nie widział się w barwach ciepłych.

Wchodząc do środka i przekazując prezent Laurentowi, nie odniósł się do jego odpowiedzi. Dla niego to w sumie dziwny był zwyczaj przychodzenia z prezentem bez okazji. A skoro mógł się rozgościć, postanowił rozejrzeć się po całym obszernym mieszkaniu. Dużo przestrzeni. Trzy pomieszczenia połączone ze sobą w jedną całość, odpowiednio wydzielone. Przeważały tutaj jasne barwy i ciepłe. Zdecydowanie, nie był to styl Nicholasa. Przypomniał sobie to, co przedstawiał mu Laurent w iluzjonistycznych propozycjach. Uwagę Traversowi przykuł obraz na kominku. Syreny. Czy może Selkie. Piękny. Idealne dla niego miejsce. Wtedy usłyszał jego słowa dotyczące prezentu. Czarodziej spojrzał w jego kierunku.

- Nie spodziewałem się, że tak szybko zatęsknisz za moim towarzystwem.
Odpowiedział mu na pytanie, odnośnie listu i zaproszenia. Podszedł do kuchennej części rozglądając się wzrokowo po ścianach, biblioteczkach. Stanął przed wyspą spoglądając na szklanego abraksana.
- Jeżeli nie chcesz, abym Cię upił, to kawa.
Dopiero teraz, w tym momencie wysilił się na lekki uśmiech. Choć żartować nie umiał, podchwycił wcześniejsze słowa Prewetta. Nie odmówiłby whisky, ale też wiedział że Laurent pić nie powinien. W zależności od tego, jaki cel ma dzisiejsze spotkanie. Rozmowa? Oferta Abraksanów z przejażdżką? Czy może pójdą na coś więcej prywatnego?
Wtem Nicholas podążając wzrokiem badania wnętrza, zwrócił uwagę na zasuszony bukiet kwiatów. Ten napis pod nim. Wyglądało na cenny artefakt. Miał kogoś?
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#5
18.12.2023, 22:40  ✶  

Ochrona. Nigdy nie spoglądał na czerń jak na coś, co miało chronić. Jak na coś, co pochłaniało, co zatapiało w objęciach. Coś, w czym mogłeś się zagubić i zatracić. Taki obiekt, który psuł wszystkie filary twojego człowieczeństwa, bo podbierał im grunt. Tak, to była właśnie czerń. Ale potrafiła być kojąca. Czarny był świat pod powiekami, kiedy je zamykałeś. Czarna była rzeczywistość, gdy zapadałeś w sen. Kiedy Laurent spojrzał teraz na rozglądającego się po domu Nicholasa nie widział mrozu. Widział Sen, tego mniejszego brata Śmierci. Tego, do którego chciało się przytulić i pomyśleć o tym, żeby w końcu spać spokojnie. Choć akurat bardzo wątpił, żeby przy obcym człowieku potrafił spać spokojnie.

- Czemu nie? Źle nam było? Bo ja się bardzo dobrze bawiłem. - Może prócz rozmowy, która przeszurała po jego nerwach. Lecz dziś - dziś było znowu inaczej. Dziś panował w nim obłędny spokój, ale to dlatego, że był wyzuty, wyczerpany. Jak szmata, która nasiąkła wodą, więc ktoś wystarczająco mocno ją wykręcił. Wszystko było w tym spokojniejsze. Spojrzenie, cichszy głos, uśmiechy delikatne jak motyle skrzydła. - I co? Bałagan? - Zapytał, kiedy już Nicholas podszedł i zatrzymał się przy nim, najwyraźniej chwilowo kończąc swoje oględziny. Albo kończąc je w ogóle. Zabawna sprawa, bo teraz go badał dokładnie tak samo jak w jego domu. - Zauważyłeś zabawną różnicę? Nie tylko w wystroju wnętrz. Kiedy wszedłem wskazałeś mi miejsce i powiedziałeś "siadaj". Kiedy ty wszedłeś pokazałem ci dom i powiedziałem: "rozgość się". - Tak, Laurent zauważał takie rzeczy, a nawet i mniejsze, nawet drobniejsze. Właściwie nie zrobił tego nawet celowo - swojego zaproszenia. Teraz jakoś to porównał, wyłuskał... przy okazji swojego zastanowienia nad różnicą między mieszkaniami.

- Ooo... jak ładnie. - Powiedział cieplej i nawet uśmiechnął się w ten słodki sposób - dostając kropelkę ciepła od strony Nicholasa w tym uśmiechu. Wymuszonym - ale przecież Laurent w myślach nie czytał, żeby to wiedzieć. - Nie miałbym nic przeciwko, aczkolwiek żaden ze mnie towarzysz do picia... więc może potem. - Ach, Michael będzie zachwycony, więc trzeba będzie zostawić dla niego chociaż trochę... tak jakby była groźba, że ta butelka zostanie opróżniona. Laurent machnął różdżką, żeby naczynia się wysunęły z szafek, porcelana ułożyła na tacy i tak dalej... - Migotku. - Skrzat pojawił się na blacie kuchni, spoglądając jednym okiem na Nicholasa. - Przygotuj nam proszę kawę. - Wskazał przygotowane już naczynia, a sam wrócił spojrzeniem do Nicholasa, który spoglądał na głupiutki bukiecik i zapraszającym gestem wskazał taras, którego drzwi były szeroko otworzone. Prezentując widok na morze. Przy płocie dzielącym ogród od wydm spadających na plażę kołysały się słoneczniki, a pod nimi inne kwiaty. Powykręcane sosny rzucały częściowo cień na budynek. - Więc, Nicholasie... jakie masz hobby? - Uśmiechnął się wesoło, psotliwie, błyskając oczami w kierunku blondyna.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#6
19.12.2023, 01:07  ✶  

Zależy jak na to spojrzeć. Podobno klerycy, wyznawcy nie bez powodu dobierali sobie kolorystykę odzienia szat. Bieli, jako czystości. Brązu, jako stabilności. Czerni, jako ochrony. Znalazłoby się tego wiele. Ale po co szukać? Każdy symbolikę kolorów postrzegał inaczej.

Dziwna zmiana, dostrzeżona przez Laurenta. Brak mrozu. Brak chłodu ze strony Nicholasa. Czy znaczyło to, że wchodząc do ciepłego wnętrza, jego chłód został rozwiany przez ciepło powietrza? Roztopiony, przemianowany w sen wędrowca, badającego czyjeś wnętrze? Co więcej. Nicholas nie czuł się tutaj swobodnie. Dla niego, panował tutaj chaos. Brak harmonii? Nie był to jego styl. Nie jego wnętrze. To należało do Laurenta. JEGO Gerdy.

Czy było im źle? Skądże. Czy Laurent zaczął już prowadzić swoją grę? Nicholas wychwycił to w jego słowach. Nie da się ukryć, że sprytnie go tutaj zwabił, w kwestii biznesowej. To już Travers zdążył przejrzeć. Jednakże, co dalej?
Nicholas nie odniósł się do tych słów. Z kolei „bałaganu” nie mógł zignorować.

Motyl. Gdyby tylko Laurent wiedział, że ma przed sobą Motyla. Czarnego, Motyla.
- Bałagan. Zdecydowanie nie mój gust. Jeżeli chodzi o to wnętrze.
Odpowiedział na jego pytanie. Być może za dużo się tutaj działo. Albo ta ciepłość miejsca, źle na niego działała. Bezpieczniej czuł się na swoim terenie. W końcu podobne odczucia Laurent miał będąc u niego w mieszkaniu. W mieszkaniu mordercy.
Kolejna uwaga, która zaskoczyła Traversa. Laurent okazał się być bardzo pamiętliwy co do szczegółów.
- Bardzo pamiętliwy jesteś.
Odparł krótko. I rzeczywiście, była to spora różnica. Bo widocznie Nicholas, nie zalecał mu rozgoszczenia się, nie chcąc, aby ten poczuł jak u siebie. Nie chcąc, aby zaglądał mu wszędzie. Cenił sobie prywatność. Tutaj było inaczej. Prewett pozwalał mu się rozgościć. W co on grał? I ten komplement? Nicholas spoważniał po usłyszeniu tych słów "jak ładnie". Nicholas ciężko akceptował takie pochwały. Jego lodowa skorupa pękała. Nie umiał jak na razie tego powstrzymać. Dlaczego więc zgodził się tutaj zjawić?

Ostatecznie, została kawa. Nicholas jeszcze przez moment przyglądał się na artefakt wiszący z notatką dość interesującą. Kiedy pojawił się skrzat, przeniósł na niego spojrzenie. Zaraz kierując je na Laurenta, zapraszającego na taras. Zrozumiał przekaz, więc chowając ręce do kieszeni spodni, udał za nim, mając piękny widok na morze. Obserwacja przyrody została przerwana przez Laurenta dość, mocnym i zaskakującym pytaniem. Hobby? Czy on miał.. HOBBY?

Nicholas spojrzał na Laurenta, jakby się przesłyszał, albo nie usłyszał pytania. I jeszcze ten jego uśmiech. Zrobił to specjalnie.
"Jasna cholera… Co mam mu odpowiedzieć?" - przeszło mu przez myśl. Co miał mu odpowiedzieć? Że zabija szlamy i zdrajców? Że praktykuje nekromancję? Że poluje na magiczne stworzenia? Że interesuje się badaniem śmierci i życia pozagrobowego? Że jest… Śmierciożercą!? To byłoby za dużo.
- Hobby…
Powtórzył słowo, przenosząc spojrzenie na morze. "Kurwa…" - przeklął w myślach. Nie przygotował się na jego grę. Udawał zastanawiającego się. Niby proste pytanie, ale trudne do udzielenia odpowiedzi. Choćby w swoim przypadku.
- Nie mam.
Odparł w końcu, patrząc przed siebie. Uciekał od mówienia prawdy. Ale też nie kłamał. Nie miał żadnych innych zainteresowań, którymi chciałby się dzielić. Lub miałby to robić. Bezpieczniej jest, unikać tego tematu. Za szybko się widocznie spotkali, aby zdążył cokolwiek sobie znaleźć. Bowiem wątpił, aby zabawne było mieć hobby w postaci machania prorokiem codziennym Laurentowi przed oczami.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#7
19.12.2023, 01:54  ✶  

Po co szukać znaczeń... Z ciekawości. Z pragnienia poznania. Zrozumienia. Było wiele innych powodów, ale te nazywały się instynktownie komuś takiemu jak Laurent. Barwy, symbolika - kiedy przychodziło do interpretacji dzieł sztuki pewne elementy same się nasuwały, które poddawano umownie przyjętym znaczeniom. Jak to, że słodkie jabłko symbolizować mogło grzech. Ale sztuka nie byłaby też taka piękna, gdyby każdy nie miał swojej interpretacji. Gdyby każdy nie mógł zrozumieć czegoś po swojemu. Skosztować po swojemu.

Zastanawiało go to właśnie - jak się tu czuł. I zakładał, że wcale nie czuł się dobrze. Wręcz zakładał, że czuł się całkowicie niedobrze. Chociaż miał nadzieję, że tak nie jest, bo nie w jego intencji było wprowadzenie go w dyskomfort. Właściwie to chciał po prostu mu pokazać ten... Bałagan. I znów chciał go wykorzystać dla swoich egoistycznych potrzeb. Po to, żeby być koło kogoś, kto, o zgrozo, krytykował jego dom, a jemu wcale nie było przykro. I nawet nie rozumiał, dlaczego, bo normalnie brał takie rzeczy do siebie, przejmował się, a tu... Hmm... I to wcale nie było negatywne. Co to jednak było..?

- Wnętrze. A... Zewnętrze? - Ogród. Że ogród, oczywiście, że chodziło o ogród, o ten las, o to morze i jod w powietrzu. O odmienny od Londynu zgiełk. - Nie jestem, chociaż dziękuję za komplement. Po prostu zwracam uwagę na drobnostki. One bardzo wiele mówią o człowieku. Albo o tym, jaką rolę przyjmuje. - Rola. Maski. Kiedy pisał ten list do Nicholasa zastanawiał się - czy on może być szczery? Czy ten paskudny sekret może być pomostem łączącym uczucie szczerości? Nie. Na pewno nie. Laurent nie był głupi. Dantego nie odwiedzały anioły. Człowiek, który tam wędrował, jeśli nawet nie miał interesów z nim to jakoś do niego trafił... A o tym nie mówili grzeczni chłopcy i dziewczęta. Nie. Ale przecież na niektóre pytania było za wcześnie. Inne nie powinny nigdy paść.

Na przykład tak poważne pytanie jak to o hobby, które było żartem z ich pierwszej kawy w kawiarni, kiedy Nicholas to zapytał, czy teraz będzie go przepytywał o to, co robi w wolnym czasie. Ale TAKIEJ reakcji się nie spodziewał. Nicholas wyglądał, jakby coś się popsuło w jego kodzie. Jakby jego mózg zrobił fikołka, albo trafił go piorun z jasnego nieba. Laurent uniósł brwi w zadziwieniu... A potem wybuchnął śmiechem. Kiedy padło to mądre powtórzenie tego słowa nie wytrzymał i zaczął się szczerze śmiać. Biedny Nicholas! Ofiara trudnych pytań! Och, żeby on widział teraz swoją minę..! Potem padła odpowiedź, a w odpowiedzi do niej zgasł śmiech i nawet uśmiech w oczach Laurenta. Taki mały żart. Który nie miał przynieść niczego złego. Zupełnie niczego złego. Przez moment gościła cisza. Kłamał. Laurent uważał, że Nicholas kłamał. Bo można nie mieć hobby, ale żeby niczym się nie zajmować w wolnym czasie...

- Kazałem przygotować abraksany. Jeśli nadal masz ochotę na przejażdżkę.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#8
20.12.2023, 01:58  ✶  

Obaj mieli to do siebie, że mimo krytykowania wnętrza mieszkania, nie odczuwali czegoś w kontekście negatywnym. Nie przejmowali się tym, przyjęli do wiadomości. Podobnie było u Nicholasa, gdzie Laurenta ta czystość przerażała. Ta pustka i chłód. Jakby wszedł do mieszkania zabójcy. Mimo tego, nie wyszedł. Został. Przyjemnie spędzili ten czas jaki został im dany. Teraz przyszedł moment na rewanż. Laurent zaprosił do siebie Nicholasa, który dostrzegł ten bałagan. Dużo wszystkiego. Ciepło barw jasnych dookoła. Tak jak niekomfortowo mógł czuć się Prewett u niego w mieszkaniu, tak podobne odczucia mógł mieć Travers.
Zewnętrze? Chodziło mi o teren dookoła? Na to Nicholas nie zwracał uwagi szczególnej. Natura, jak natura. Co może być w niej nadzwyczajnego?

- Nie jestem ekspertem od wypowiadania się w takich sprawach. Zewnątrz, wygląda zwyczajnie.
Nawet wzruszył ramionami. Nie umiał się inaczej w tym temacie wysłowić. Wypowiedzieć. Ogród, jak ogród. Teren miał ładnie zagospodarowany, jak wiele posiadłości. U Nicholasa w rodzinnych stronach, też było sporo zieleni, drzew. Lecz nie było tam abraksanów.

O szczerość między nimi było zapewne trudno. Kiedy jeden przez drugiego kłamał. Lecz czy nie powinni może zaryzykować? Nicholas nie wiele o sobie mówi. Nie wiele o sobie zdradza. Drobnostki. Pojedyncze cechy odkrywa przed Laurentem, niczym zakryte karty do losowania. Jeżeli chodzi o znajomości z Dante, Nicholas ich nie posiadał odkąd ”Rose Noire” przestało istnieć. Żadne z nich nie szukało drugiego. Bo i po co? Nie było potrzeby. Rola klienta została już tamtego dnia zakończona.

Przebywając już na tarasie, gdzie podziwiać mogli piękno morza i plażowy piach, padło pytanie o hobby. Nicholas nie był przygotowany na udzielenie odpowiedzi i jednocześnie nie załapał, że zadane było w formie żartu. Kiedy zaś Laurent zaśmiał się, będąc rozbawiony reakcją, Travers uniósł brew ku górze, nie rozumiejąc zachowania. Powiedział coś nie tak? Źle coś odebrał? Nie umiał w żarty. Nie bawiło go to. Kiedy udzielił odpowiedzi, jego towarzysz szybko spoważniał. Dwa słowa zmieniły widocznie bieg rozmowy, tematu, wracając do głównego z listu. Kłamał. Nicholas specjalnie skłamał, aby nie musieć zdradzać swoich tajemnic. Swoich zainteresowań. Laurent, mógłby ich nie pochwalać.

- Skorzystam z oferty.
Zgodził się na przejażdżkę. Ciekaw będąc, którego z abraksanów przyjdzie mu dosiąść. Nie liczył na to, że będzie to Michael, który najchętniej by pewnie chciał zwalić go podczas podróży. Lecz kto wie? Może się mylił.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#9
20.12.2023, 18:20  ✶  

Wniosek z tego był jeden - należało postawić dom pośrodku, tam wypośrodkować prostotę i szarość z elementami ciepła i tadam! Oto otrzymaliśmy połączenie, w którym żaden z panów nie czuł się gorzej. Z drugiej strony też nie było to miejsce, w którym czuliby się najlepiej. O ile Nicholas w ogóle posiadał to specyficzne, przyjemne dla serca uczucie, że w końcu jest w domu. Laurent często tego uczucia szukał. Szczególnie teraz, kiedy własny dom nie był mu domem.

- Nie chodzi o bycie ekspertem. Chodzi o to, co jest tutaj. - Popukał palcem Nicholasa w klatkę piersiową z lekkim uśmiechem. Tak, dokładnie na poziomie serca. - Chociaż ciebie bardziej interesuje to, co tutaj. - Przeniósł palec na swoją skroń, żeby teraz ją dotknąć parę razy. Logika. Kalkulacja. Nicholas prezentował sobą bardzo dziwną cechę - nie do końca interesowało go otoczenie, nie do końca interesowała go strona przeciwna, a jednak potrafił się zainteresować rzeczą taką jak tamten artykuł. I to naprawdę mocno. Czemu. Laurent nie chciał zadawać tego pytania, żeby nie usłyszeć kłamstwa. Niedługo jednak zacznie mieć dość tego, że to kłamstwo może w ogóle usłyszeć. Albo i... długo? Bo przecież czego oczekiwał od tej znajomości? Mogła się zakończyć w każdym momencie, chyba nikomu nie byłoby żal, prawda? - Tak jak nie musisz być znawcą sztuki, żeby powiedzieć, czy obraz ci się podoba czy nie. - Ogrodnictwo było formą sztuki. Niektórzy traktowali je tylko jako hobby i umilacz czasu. Ale dla Laurenta to była forma sztuki. Nie ważne nawet, z jakim zamiarem był tworzony. Przecież to była pielęgnacja, przycinanie, odpowiednie sadzenie, dobieranie kompozycji. To było nawet trudniejsze niż malarstwo - byłeś uzależniony od rodzaju gleby, od pór roku, od... mnóstwa rzeczy. Trzeba było dbać chociażby o to, żeby ustawić kwiaty tak, by jedne kwitły, gdy inne już przekwitają. Mógłby o tym opowiadać. Tak jak o wielu innych rzeczach. Ale co w zasadzie interesowało Nicholasa poza artykułem z gazety?

- Żartowałem z tym pytaniem. Zapytałeś mnie te dwa tygodnie temu czy będę cię teraz pytać o zainteresowania. Więc to był żart. - Uśmiechnął się smutno, trochę żałośnie, choć brońcie bogowie - wcale nie chciał, żeby na żałość wychodziło. - Jesteś uroczy, kiedy nie wyłapujesz dowcipu. - Przynajmniej Laurent tak uważał. I przede wszystkim w ogóle mu to nie przeszkadzało. - Naprawdę... niczym się nie zajmujesz po pracy? Czy może po prostu nie chcesz o tym mówić.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#10
20.12.2023, 22:49  ✶  

Czy to by coś pomogło, zmieniło, gdyby wymieszało się oba gusta w jeden? Doprowadziło do wymieszania barw, aby zadowolić obie strony? Wątpliwe. W rodzinnym domu Nicholasa mieszały się barwy, ale nie styl. Być może gdyby był dawnym sobą, nie przeszkadzałoby mu to, jak urządził się obecnie Prewett. Ale teraz, uważał, że wszystkiego jest za dużo? Albo zbędnego. Im mniej ktoś o Tobie wie, tym bezpieczniej dla obu stron.

Laurent zaczął poetyzować. Mówić jak jakieś przesłanie. Czy on właściwie chciał powiedzieć, że Nicholas powinien słuchać serca a nie rozumu? Że powinien na podstawie swoich odczuć, wypowiadać się na temat ”wnętrza” o jakimkolwiek mówią? Być może powodem były problematyczne uczucia, emocje. Nie bez powodu Nicholas się ich wyrzekł, nie dopuszczał nikogo do swojego wnętrza. Znajomości były tylko znajomościami. Często zawodowe, organizacyjne, rzadko prywatne. Nie przywiązywał się do nikogo i do niczego, wiedząc, że prędzej czy później to straci. Z Laurentem, było coś nie tak. Coś innego. Jakby jego osoba burzyła mu to wszystko. Miało skończyć się na jednym razie. Nie skończyło. Czyżby Nicholas podjął ryzyko?

Czemu zainteresował się tamtym artykułem? Gdyż miał związek z wypowiedziami o śmierciożercach. O ile Prewett zapewniał, że to nie były jego słowa, Travers odpuścił.

Kiedy Laurent dotknął palcem jego klatki piersiowej, Nicholas powędrował wzrokiem za jego czynem, słuchając jego filozoficznego biadolenia. Zaraz jego ten sam palec powędrował na skroń. Czy on chciał mu udzielać jakiejś lekcji?

- Chodzi Ci o wyrażanie się… sercem? Nie w moim przypadku, jak zauważyłeś.
Zgodził się z tym. Serce było mechanizmem do podtrzymywania życia ludzkiego. Otwarte na emocje i uczucia, często prowadziło do błędnych decyzji, niepewności. Rozum prowadził prostą drogą, z której można było ale i nie trzeba zbaczać. Prosto i jasno, idąc w kierunku obranej ścieżki. Bez zbędnych emocji i uczuć, które mogą zasłonić dalsze przejście.

Wszystko o czym mówili, wspominali, było sztuką. Sztuką była także gra aktorska, zakładanie masek. Jakby tak spojrzeć z boku, Nicholasa można było za takiego aktora wziąć. Wciąż kłamał. A Laurent to dostrzegał.

Młody czarodziej przypomniał właśnie, że taki temat mieli podjęty w kawiarni. Nicholas o tym najwidoczniej zapomniał. Oddalił to w swojej głowie jako nic wartego uwagi. Nie spodziewając się, że Laurent do tego wróci. Gratulacje dla niego. Udało mu się wciągnąć gościa w swoją pułapkę słowną.

- Wybacz… Nie rozróżniam, kiedy co jest żartem.
Wyjaśnił mu, że nie jest z tych, co wiedzą kiedy się śmiać, a kiedy nie. Nie posiadał takiego poczucia humoru co Laurent.
Na dziwne, według Nicholasa stwierdzenie, że jest uroczy, uciekł wzrokiem westchnąwszy. To było upierdliwe, słuchać miłe rzeczy. Nadal do nich nie przywykł.

To pytanie znów wróciło, lecz trochę w innej formie. Nicholas ponownie wrócił spojrzeniem na Laurenta. Najłatwiej byłoby powiedzieć, że nie chce o tym rozmawiać. To jednak może sprawić, że będzie dla niego zagadką do rozwiązania i nie spocznie, póki tego sam się nie dowie. Może za głęboko szukać.
Czym on się zajmuje po pracy?

- Nigdy nie szukałem sobie dodatkowego zajęcia. Skupiałem się cały czas na doskonaleniu swoich umiejętności i poszerzania wiedzy potrzebnej do zawodu. Bo raczej nie chciałbyś słuchać o tym, gdzie się udaję odpocząć. Więc uznajmy, że nie będziemy o tym mówić.
W tych słowach było porozumiewawcze spojrzenie. Nicholas nawiązał do miejsc uciech, jak Rose Noire. Od czasu do czasu sobie na to pozwalał. Lecz ostatnio przestał. Skoro miał już obok siebie Laurenta, aby mogli swoje potrzeby wzajemnie zaspokoić w dowolnej chwili. Być może Rose Noire, było jego ostatnim przystankiem tamtego czasu. Nicholas był poważny, kiedy udzielał odpowiedzi. Nie uśmiechał się, nie okazywał emocji. Jego chłód powrócił w oczach, na powrót otaczając się swoją lodową tarczą. 
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Laurent Prewett (18011), Nicholas Travers (15244)


Strony (7): 1 2 3 4 5 … 7 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa