31.12.2023, 15:38 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.03.2024, 02:06 przez The Lightbringer.)
Scenariusz sumy przypadków: ciasteczko z wróżbą
coniedzielny festyn na ulicy Pokątnej
coniedzielny festyn na ulicy Pokątnej
– Uważaj może, jak leziesz, co – zirytował się Jim, kiedy jakiś zwalisty mężczyzna przepchnął się gwałtownie między nim a Flynnem, wytrącając im z rąk drwa pochodni i plastikową butlę z rozpuszczalnikiem. Cham nawet nie przeprosił, tylko pobiegł dalej!
Jim podchwycił natychmiast porozumiewawcze spojrzenie posłane mu przez brata… Ale przecież nie byli już tymi gówniarzami, którzy gotowi byli nawalać się na pięści z jakimiś obdartymi ulicznikami, bo ubzdurali sobie, że ci krzywo na nich spojrzeli, prawda? PRAWDA?!
Westchnął, i poszedł po butlę z rozpuszczalnikiem, która potoczyła się pod stoisko obok. Zanim jednak zdążył poprosić sprzedawczynię o pomoc, ta usłużnie podała mu zgubę. Musiała widzieć całe zajście… Razem z Flynnem udali się na niedzielny jarmark dla rozrywki, ale i tak wzięli ze sobą swoje cyrkowe atrybuty, gdyby przyszła im ochota na szybki pokaz i publiczną promocję cyrku – to bardziej działało na wyobraźnię niż plakaty! – Edge miał gdzieś za pazuchą kilka swoich ulubionych noży, a Jim – nie do końca ufając ciążącej nad nim klątwie żywiołów, która potrafiła być dość nieprzewidywalna, choć zwykle dobrze ją kontrolował – wziął standardowe wyposażenie połykacza ognia, zdeterminowany przyzywać ogień tylko prostymi zaklęciami i reakcjami chemicznymi. Obrzucił teraz kobietę ze stoiska uważnym spojrzeniem: miała typowo azjatycką urodę, dookoła niej rozłożone były ciasteczka z wróżbą, ale obok stał też szyld, na którym oferowała wróżenie z magicznej kuli i czytanie z dłoni. Dopiero po chwili zrozumiał, że mężczyzna, który wpadł na niego i na Edge’a, musiał odejść właśnie od tego stoiska; być może silnie wzburzyła go nieprzychylna przepowiednia?
– Nawet nie zapłacił za wróżby – poskarżyła się kobieta. Mówiła z silnym, obcym akcentem, ale w jej głosie Jim usłyszał przede wszystkim smutek, więc, oczywiście, obudził się w nim ten cholerny instynkt rycerzyka na białym koniu… Co ten święty Graal robi z mężczyznami.
– Nie martw się, zostawił swój portfel. Myślę, że można to potraktować jako zadośćuczynienie – uspokoił kobietę Jim, wyjmując zręcznie portfel z lepkich od cukierków rączek Flynna… Skradziony portfel, który jeszcze kilka chwil temu przekazał bratu niepostrzeżenie, tuż po tym, jak jednym zwinnym ruchem wyciągnął go z kieszeni nieznajomego, kiedy ten się z nimi zderzył.
Bóg Bogiem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie, powiedział kiedyś Flynnowi, i do tej pory wiernie trzymał się tej zasady.
– Pal to licho, nie ma tu za wiele… – wysypał monety – same sykle i knuty, drobnica!, pokręcił głową – na dłonie Flynna, żeby wygodniej było policzyć, ile w ogóle pieniędzy mieli do dyspozycji, a potem podzielić się z chińską wróżbitką; sam dalej wybebeszał portfel, zastanawiając się, czy może jeszcze uda się trafić na jakiś mugolskie banknoty, które będą mogli wymienić potem w Gringottcie… Niestety, nic z tego. Zajął się więc wyciąganiem kolejnych wizytówek, którymi wypełniony był portfel, choć słowo „wizytówki” było zdecydowanie na wyrost w stosunku do stosu makulatury, jaki zgromadził nieznajomy: było tam pełno losowych karteluszek papieru, serwetek poplamionych kawą, świstków z odciskami kobiecej szminki i zapisanymi numerami… Ze zgromadzonych skarbów zaczął wyłaniać się pewien portret psychologiczny.
– „Andrzej Panele”… „Dom pełen miłości”, pod spodem jakiś numer, i imię… „Orientalny Ogród”… Nic dziwnego, że nie ma przy sobie złamanego knuta. Wygląda na to, że mam tu jakiegoś fanatyka renowacji wnętrz, który właśnie odnawia dom. Może to jakiś agent nieruchomości?
Teraz skupił się na portfelu. Poruszył brwiami brwi, patrząc to na Edge’a, to na zgubę, jakby mówił, „fajny jest, nie?”. Był w końcu wykonany z dobrej jakości czarnej skóry, całkiem poręcznie leżał w ręce, a na wierzchu miał czerwony napis „BAD MOTHERFUCKER”.
– Chyba na rekompensatę za ciasteczka i nasze znaleźne wystarczy. Mnie też kup – rzucił, zerkając na podliczone pieniądze. Uśmiechnął się ciepło do sprzedawczyni, która wydawała się raczej udobruchana tym nagłym obrotem spraw. Tylko nie zeżryj od razu całego, w środku jest wróżba, powinien ostrzec go, żeby od razu nie wpakował dwóch do buzi, bo też chciał spróbować, ale jakoś o tym nie pomyślał. – Hmmm… W ogóle, mówiłeś wcześniej o jakichś wróżbach, które dostałeś na Lithcie? O co chodziło?
gniew mój wybuchnie
jak ogień będzie płonął
i nikt nie zdoła go zgasić
jak ogień będzie płonął
i nikt nie zdoła go zgasić