adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV
– Gdyby nie to, że strażnicy i ich rodziny tutaj mieszkają, kusiłoby mnie, żeby po prostu teleportować się tu nocą i rozejrzeć na własną rękę… – mruknęła Brenna cicho do Olivii, zadzierając głowę, by spojrzeć na Tower of London.
W najwyższym miejscu budowla, otoczona kilkoma rzędami murów, miała jakieś trzydzieści metrów. Nad White Tower górowały cztery niewielkie wieżyczki oraz brytyjska flaga. Brenna Longbottom widziała w życiu wiele bardziej imponujących konstrukcji – z Hogwartem na czele (do którego, w jej opinii przynajmniej, nie umywał się nawet pałac Buckingham). Nie przywykła jednak narzekać ani doszukiwać się rzeczy w rodzaju „bo gdzie indziej będzie fajniej”, uśmiechała się więc sama do siebie, gdy zbliżały się do Wieży, kiedy kupowała bilety (zabójczo drogie, ale na całe szczęście to co zabójczo drogie dla większości turystów, dla niej było drobnymi) i kiedy obserwowała strażników w charakterystycznych uniformach.
Tym, co je tutaj sprowadziło, był właściwie kaprys.
Chodźmy obejrzeć Tower, podobno siedzi tam duch Anny Boleyn, bo była wiedźmą, oświadczyła Brenna radośnie, pokazując na kamienną konstrukcję, widoczną w oddali, majestatycznie górującą nad Tamizą. Nie miała zamiaru tak kończyć tego dnia, ale wyjątkowo nie czekało jej nic bardzo ważnego do zrobienia – a kiedy miała trochę czasu wolnego, lubiła ulegać tego typu kaprysom. Pracowały obie w Londynie, a jakoś żadna z nich dotąd nie wpadła do jednej z najsłynniejszych atrakcji turystycznych niemagicznego świata…
– Podobno z Tower nie dało się uciec. Najbardziej strzeżone i niedostępne więzienie w Anglii albo i na świecie. Do licha, ci, którzy tak mówią, powinni obejrzeć sobie Azkaban… Swoją drogą, to dość dziwne, że to miejsce było jednocześnie więzieniem i pałacem, prawda? Myślisz, że trafimy na porę karmienia kruków? Sądzisz, że człowiek, który ostrzegł Karola II, że jeśli kruki opuszczą Tower, monarchia upadnie, naprawdę był wróżbitą, czy to tylko bajka? – plotła Brenna po swojemu, gdy przekraczały rząd murów, otaczających główny dziedziniec. Tyle że zniżała teraz głos do szeptu, bo wprawdzie gdyby jakiś mugol ich posłyszał, najwyżej uznałby, że gadają głupoty albo są turystkami z bardzo daleka, ale jako Brygadzistka powinna przykładać większą uwagę do przestrzegania Kodeksu Tajności. A teraz krążyły pomiędzy chmarą niemagicznych turystów. – Chyba nie trafimy na ducha Anny Boleyn. Gdyby była wiedźmą, nawet bez teleportacji mogę wymyślić masę sposobów na zwianie stąd. Chyba że hm… w sumie pewnie gdyby była wiedźmą, nie nosiłaby ze sobą różdżki na dworze w czasach, kiedy na takie się polowało…
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.