• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 10 11 12 13 14 Dalej »
[25.11.1970, pub w Dolinie Godryka, Darcy & Trevor] Nastał czas ciemności

[25.11.1970, pub w Dolinie Godryka, Darcy & Trevor] Nastał czas ciemności
Stary Zabójca

Trevor Yaxley
#1
05.12.2022, 01:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.12.2022, 01:52 przez Trevor Yaxley.)  
Trevor przekroczył próg pubu w Dolinie Godryka z zamiarem ogrzania się w cieple kominka, wydania kilkunastu monet na gorący posiłek i kufel ulubionego piwa. Po wejściu do środka, rozejrzeniu się po głównej izbie, mógł stwierdzić trzy rzeczy. Pierwszą z nich była nieobecność Brygadzistów. Drugą natomiast to, że choć sala była praktycznie wypełniona po brzegi i ostało się zaledwie kilka wolnych miejsc. Nie mogąc liczyć na zajęcie odosobnionego stolika, wybrał ten przy którym siedział siwowłosy czarodziej o twarzy poznaczonej zmarszczkami i przygaszonym spojrzeniu, skupionym we wnętrzu stojącego przed nim talerza. Trzecią rzeczą, którą dostrzegł, było to, że w całym pubie zdecydowanie nie panował prawdziwy gwar i pełna beztroski atmosfera, tylko posępna aura niepokoju. Jeśli nieznacznie wychyliłby się ze swojego miejsca to miałby całkiem przyzwoity widok na salę oraz przedsionek z drzwiami wejściowymi.
Zamówił taki sam gulasz oraz kufel grzanego piwa. W oczekiwaniu na podanie tego dania, po upiciu potężnego łyku rozgrzewającego trunku, postanowił zagadnąć do czarodzieja. Może w ten sposób uda mu się dowiedzieć się czegoś więcej o przyczynie tego posępnego nastroju u klientów i nawet u gospodarza.
— Od dawna panuje tak ciężka atmosfera, że można by powiesić topór? Inaczej zapamiętałem to miejsce — Zwrócił się do tego czarodzieja. Nie był w stanie dowiedzieć się o manifeście tego czarnoksiężnika z pewnego źródła, ale może teraz będzie mieć takową możliwość i okazję do wyrobienia sobie poglądów na daną sprawę. Swoje osądy wygłaszał po chwili namysłu, choć zawsze nie przebierając w słowach, nawet jeśli miał kogoś tym urazić.
— Zaczęło źle się dziać na świecie... przedtem też nie było dobrze, ale teraz... Potężny czarnoksiężnik chce zapanować nad światem, wziąć pod buta wszystkich mugoli i mugolaków i zrobić z nich sługusów czystokrwistych. Ludzie boją się o siebie i swoje rodziny, zwłaszcza w świetle tych ataków, o których piszą w Proroku Codziennym. Nie czytał pan gazet? — Czarodziej zareagował na jego pytanie, nachylając się ku niemu zaczął opowiadać ściszonym, pełnym powagi głosem o przyczynie takiej atmosfery. Zdecydowanie powinien być bardziej poinformowany w tej materii. Sprawy tego typu nie były mu obojętne, tak samo jak niedola dotykająca drugiego człowieka. Pomimo czystej krwi płynącej w jego żyłach nie czuł się lepszy od mugoli i mugolaków.
— Nie miałem ostatnio okazji, jednak na podstawie tego, co pan mi przekazał jestem przekonany o tym, że to fanatyk... łagodnie mówiąc, a tacy zawsze przyciągają do siebie podobnych popaprańców. I zawsze marnie kończą — Wyraził niecałą swoją opinię na temat tego czarnoksiężnika. Traktował poważnie słowa tego czarodzieja, tak samo jak zagrożenie. To go niepokoiło. Gdyby stał się świadkiem napaści na kogokolwiek to by zareagował chcą powstrzymać sprawcę. Zdaniem Trevora fanatycy różnego rodzaju powinni iść powinni być trzymani z dala od społeczeństwa albo nawet eliminowani, jeśli posuwają się za daleko.

Słowa: 443
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#2
05.12.2022, 18:57  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.12.2022, 19:01 przez Darcy Lockhart.)  
Mroczni czarnoksiężnicy ogłaszający swoje manifesty i pogarda wobec wszelkich mugolaków tego świata, tudzież plany przejęcia władzy nad światem mugoli były niczym, powiadam wam niczym, wobec tego, że Darcy’ego wystawiła dziewczyna.
Ktoś mógłby się z tym nie zgodzić. Prawdę powiedziawszy, pewnie większość by się z tym nie zgodziła. Ale Darcy miał dwadzieścia lat, w ostatnich dniach dryfował w oparach uczucia, mniej niż zwykle uwagi poświęcając prasie, i zakładał, że „no, to taka banda pajaców w maskach, szybko ich aresztują, nie?” (Jak bardzo się mylił, miał przekonać się dopiero wkrótce.)
Romantyczna schadzka w Dolinie Godryka, na którą się wystroił i teleportował aż z Londynu, nie doszła jednak do skutku. Do baru wszedł więc obraz nędzy i rozpaczy: człowiek załamany obrotem spraw, przygarbiony, z wzrokiem spuszczonym, pragnący utopić swoje smutki w morzu alkoholu. Oczywiście, ten stan rzeczy nie miał jednak trwać długo. Już w drodze pomiędzy wejściem, a jedynym stolikiem, przy którym wypatrzył wolne miejsca, Darcy Fitzwilliam Lockhart zaczął się powoli prostować, a w jego głowie już cichy głosik szeptał, że dziewczyna po prostu nie była go warta. A poza tym tego świata jest półświata i na pewno umówi się z jakąś lepszą dziewczyną, ba, prawdziwą kobietą, taką starszą, nie gówniarą, damą z klasą i w dodatku blondynką, nie brunetką, bo przecież wolał blondynki. I w ogóle, to umówił się z tą Puchoneczką tylko dlatego, że było jej go żal.
Poza tym zastanawiał się, czy wypada obsmarować ją w jego kolejnej książce. Zaraz doszedł jednak do wniosku, że nie, nie była tego godna: przecież to by znaczyło, że się nią przejął, a absolutnie – ani trochę – nawet ociupinkę się nie przejmował.
- Przepraszam? – spytał Darcy, przystając przy stoliku Trevora i drugiego mężczyzny. Raz, jak już wspomniano: przy nim były jeszcze wolne miejsca. Dwa: do jego uszu, bardzo czułych, jak przystało na nieodrodnego syna panny z domu Skeeter, dotarło coś o atakach. Umysł, otrząsający się już i z różowego zamroczenia, i z rozpaczy wywołanej okrutnym porzuceniem, nieco się skoncentrował i Darcy poczuł lekki niepokój. Bo jakie ataki? Czyżby ten manifest Lorda – Jak – Mu – Tam – Nie – Zapamiętałem – Jego – Imienia jednak był na poważnie? – Można się do panów przysiąść? Nie będę przeszkadzał, wypiłbym sobie jedno piwo.
Lockhart był od nich młodszy i to sporo młodszy. Koło dwudziestki. Średniego wzrostu, o jasnobrązowych włosach, jasnych oczach oraz sympatycznej twarzy. Ładny chłopiec, chociaż i nie taki, który w tłumie natychmiast sprowadziłby na siebie wszystkie spojrzenia i został zapamiętany na długo. (Choć sam, rzecz jasna, wolał wierzyć w coś przeciwnego.)
Stary Zabójca

Trevor Yaxley
#3
11.12.2022, 03:08  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.12.2022, 03:09 przez Trevor Yaxley.)  
Wchodzący przez drzwi wejściowe do pubu kolejni klienci prześlizgiwali się przed oczami Trevora, jednak nie wzbudzali w nim uzasadnionej potrzeby ucieczki. Żaden z nich nie był Brygadzistą. Przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo margines błędu zakładał ich obecność w tym miejscu po cywilnemu. W takiej sytuacji musiałby liczyć na łut szczęścia, że nie trafiłby na jakiegoś służbistę. Byłoby to wielce niefortunne, gdyż straciłby możliwość spędzenia kilku chwil w tym ciepłym pomieszczeniu nad kuflem przyzwoitego piwa i miską gulaszu.
— Dobrze pan prawi. Też jestem tego samego zdania co do cechującego ich fanatyzmu. Muszę jednak panu powiedzieć, że chciałbym podzielać pański powiedzmy... optymizm. Dotąd marnie skończyli wszystkie ofiary tych ataków, te biedne dusze. Moi znajomi mugolskiego pochodzenia rozważają tymczasowe zamknięcie swoich sklepów na Ulicy Pokątnej. Opowiadali mi, że z pobliskiego sklepu zostały jedynie zgliszcza, wśród których znaleziono ciała zamordowanych. Przerażające, doprawdy przerażające — Nieznany z imienia czarodziej najwyraźniej zignorował fakt, że jego rozmówca niekoniecznie sięgał po najnowsze gazety. Nie przeszkadzało mu to w snuciu tej ponurej opowieści, okraszonej wygłaszanymi komentarzami. Pozostawał przy tym autentyczny, także obawiając się o tych wspomnianych znajomych. Było to zrozumiałe. Nikt nie powinien podzielić takiego losu. Czarodziej napił się piwa. Trevor uczynił to samo, a gdy chciał odnieść się do następnych słów swojego towarzysza, obaj usłyszeli głos trzeciej osoby, która zdawała się wyrosnąć, jak spod ziemi przy tym stoliku.
— Mówże, chłopcze — Zwrócił się do tego młodziaka w ramach zachęty, ze spokojem w głębokim głosie. Wolał konkretne podejście. Z racji swojego wieku mógłby uchodzić za jego ojca. — Ja nie mam nic przeciwko temu, jeśli tylko masz pieniądze na to jedno piwo i ukończone siedemnaście lat. A pan ma? — Przez chwilę nie spuszczał z Darcy'ego oka, ostatecznie spoglądając pytająco na tamtego czarodzieja.
— Proszę siadać. Właśnie rozmawialiśmy o ostatnich wydarzeniach, które wstrząsnęły światem czarodziejów. Może i panicz się wypowie? — Starszy czarodziej wskazał Darcy'emu jedno z wolnych krzeseł przy tym stoliku. Mogło się okazać, że nawet taki młodziak miał coś mądrego do powiedzenia w tak ważnej kwestii. Tym samym dużo wniesie w ich rozmowę.

Słowa: 331
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#4
12.12.2022, 11:59  ✶  
- Oczywiście, że tak! – oburzył się Darcy, a od tego oburzenia jego policzki aż pokryły się czerwienią. Siedemnaście lat! Siedemnaście! Co za wstyd! Jak można w ogóle wziąć statecznego już – prawie – że – dziewiętnastolatka za siedemnastoletniego gówniarza? To wszystko przez ten przeklęty wzrost, był pewien. Podczas gdy wśród mugoli i większości kolegów ze szkoły wzrostowo klasyfikował się całkiem normalnie, tak na Pokątnej i w Dolinie jakoś zawsze trafiał na każdym kroku na olbrzymów. Miał ochotę nawet sięgnąć po różdżkę, by udowodnić, że i owszem, żaden Namiar już na nim nie ciąży, ale na szczęście przypomniał sobie w ostatniej chwili, że nie są w magicznym Londynie, kto wie, czy nie zaplątał się tutaj jakiś mugol… A pieniądze? No naprawdę, nie wyglądał chyba na biedaka! Nie był może bogaty jak Malfoyowie i Crouchowie, ale jego rodzice prowadzili bardzo popularną księgarnię, on też już zaczął zarabiać w Czarownicy. Ukradkiem nawet zerknął na swoją szatę, ale całkiem była porządna, czysta, ani trochę zniszczona.
Chętnie odszedłby do innego stolika, ale przy jednym pobliskim obejmowała się jakaś para, przypominając mu boleśnie o nieudanej randce, a kolejny był okupowany przez całą grupę czarodziejów. Wyjście z dumnie uniesioną głową zaś pozbawiłoby go tej szansy na piwo, Lockhart opadł więc w końcu na krzesło.
- Trzy duże piwa poproszę! – zawołał do kelnerki, wyciągając pieniądze. Normalnie nie byłby chętny do stawiania napitków komukolwiek (no dobrze, chyba że tym kimkolwiek była ładna blondynka, ewentualnie bardzo ładna i bardzo mądra brunetka, bo by zainteresował się brunetką, miał trochę wyższe wymagania…), ale teraz musiał udowodnić, że Wcale Nie Jest Wagarowiczem Z Hogwartu Bez Knuta Przy Duszy.
Darcy zmieszał się trochę, gdy nazwano go paniczem, i gdy spytano go o wydarzenia, które wstrząsnęły światem czarodziejów. W duchy zrobił bardzo szybki przegląd nagłówków, czytanych ostatnio mniej uważnie niż zwykle, wszak był zakochany (a przynajmniej tak mu się wydawało). Chodziło o sensacyjną wygraną Srok w meczu z Harpiami? Ogłoszenie powstania nowego zespołu muzycznego? A może… Ach, tak!
- Ten Volde coś tam? – spytał, spoglądając to na jednego, to na drugiego. Jego mózg uruchomił się wreszcie i chłopak starał się przewidzieć, jaką opinię mają siedzący przy stole mężczyźni. Swoje własne owszem, posiadał. Ale wyrażał je dosadnie głównie przy siostrze. Albo kimś, o kim był pewny, że je podzieli. Wypowiadając się, zniżył na wszelki wypadek głos. – No nie wiem, jak się tak ogłasza publicznie, w prasie, to trochę jakby się prosił, żeby go szybko złapali, prawda? Te wszystkie ich znaki, maski, przecież to jak wiecie, narysowanie sobie tarczy na plecach dla Brygady i Aurorów. Ja tam się wcale nie dziwię, że za bardzo nie lubią mugoli, przez nich musimy się ukrywać, ale taki radykalizm to zawsze kończy się w jeden sposób, nie? W areszcie. Jak ten poprzedni, Grindelwald. Tylko zanim jego aresztowano, to trochę minęło, bo tamten to się trochę krył z tym, co zamierza, więc tu pewnie będzie szybciej.
Stary Zabójca

Trevor Yaxley
#5
23.12.2022, 04:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.01.2023, 03:11 przez Trevor Yaxley.)  
Wymalowane na młodej twarzy tego młodzieńca oburzenie zdawało się bawić Trevora, jak i siedzącego przy stole nieznanego z imienia jegomościa. Nie pozostawiało złudzeń, że mieli do czynienia z gołowąsem. Niektórzy byli jeszcze za młodzi aby iść na wojnę. I zarazem dobrze, bo młodzież miała przed sobą całe życie. Twierdził tak, jako ktoś kto przeżył już jedną trzecią albo nawet połowę swojego życia. W zależności od perspektywy. Temu szczeniakowi mógł wydawać się stary. W pewnym wieku zaczynało się tęsknić za utraconą młodością.
— Słyszałem to już nie pierwszy raz — Zwrócił się do chłopaka z wywołanym przez niego chwilowym rozbawieniem. Jest ojcem. Może od trzech lat nie ma co liczyć na medal dla ojca roku, ale pewne rzeczy się nie zmieniają. Nadal zależało mu na swojej rodzinie. Ale będąc ojcem zna większość, jeśli nie wszystkie zagrywki stosowane przez swoich potomków.
— Młodość rządzi się swoimi prawami — Westchnął lekko uśmiechnięty staruszek. On, podobnie jak Trevor przyglądali się nowoprzybyłemu, jakby czekając na rozwój sytuacji. Okazało się, że ten młodzieniec zamierzał dotrzymać im towarzystwa oraz miał gest, decydując się postawić im po dużym kuflu piwa. Pod tym względem Trevor nie mógł wymarzyć sobie lepszego towarzysza, który z powodu własnej dumy nieświadomie sprzyjał jego alkoholizmowi. Zapewne ta nadzwyczajna hojność ze strony tego czarodzieja zakończy się na tym jednym kuflu.
— Myślę, że od teraz możemy rozmawiać jak dorośli — Skwitował niemalże żartobliwie, uznając ten pierwszy (i oby nie ostatni) kufel za przyzwoite wkupne. Staruszek również wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu sprawy, zyskując kolejnego kompana do picia, ale również towarzysza do rozmowy i to z najmłodszego pokolenia. Zdawać by się mogło, że najbardziej postępowego na tle pozostałych. Także tych reprezentowanych przez nich.
— Nie inaczej, paniczu...? — Odparł już poważniejąc staruszek. Zapytał Darcy'ego o jego personalia. Samo wspomnienie tego czarnoksiężnika wystarczyło, aby splunął z pogardą na podłogę. Pozostało mu jeszcze zareagować na słowa najmłodszego czarodzieja w ich gronie i być może powiedzieć to i owo najstarszemu czarodziejowi.
— To nie takie proste, paniczu. Wygłaszanie takich manifestów jest obrazoburcze w promugolskich środowiskach, ale trudno tak wywrotowe treści uznać za niezgodne z prawem i trudno było je traktować poważnie. Do czasu pierwszych ataków dokonanych przez tych zamaskowanych czarodziejów. Czy czytałeś o tym, aby choć jeden z nich został ujęty? Można nie lubić mugoli, choć w tym przypadku to zbyt łagodnie powiedziane względem popełnionych przez tych czarodziejów zbrodni. Czas pokaże. Mam nadzieję... — Staruszek zabrał głos, przedstawiając swój wyważony punkt widzenia. Nie pierwszy raz jakiś oszołom wchodzi ze swoimi wynurzeniami w przestrzeń publiczną, przez co trudno go traktować poważnie. Ale po tych wszystkich zbrodniczych czynach już trzeba. Przez cały czas drżał o życie i zdrowie swoich przyjaciół mugolskiego pochodzenia.
— To fanatyk stojący na czele podobnych mu popaprańców i aresztowanie ich to zbyt łagodne rozwiązanie, choć pobyt w Azkabanie to nie wczasy nad morzem. Rozprawienie się z nimi nie powinno spoczywać wyłącznie na barkach tych służb. Dobrzy i zdolni do walki ludzie powinni reagować na wszelkie przejawy niegodziwości z ich strony, zamiast stać z boku. Powinni sami zadbać o swoje bezpieczeństwo. I swoich bliskich. Zamiast czekać na Brygadzistów i Aurorów. Mugole i mugolaki chcą żyć tylko w spokoju — Trevor postanowił nie wchodzić tak bardzo staruszkowi w słowo. Wyrażając swoje zdanie wypowiadał się z jawną pogardą wobec tych wszystkich czarodziejów podążających za tym całym Czarnym Panem, ale również z pewną determinacją przy czym żywo gestykulując. Zwalczając takie szumowiny zależy nie przebierać w środkach w myśl zasady, że ogień należało zwalczać ogniem. Dla terrorystów nie miał litości. Przemoc czasami była konieczna. Nie doświadczając oporu ze strony prostych ludzi złoczyńcy pozostawali bezkarni. Występowanie przeciwko nim było niebezpieczne, ale było w jego mniemaniu konieczne do ich powstrzymania.

Słowa: 595
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#6
23.12.2022, 16:05  ✶  
Darcy pozostawał beztrosko nieświadomy nadmiernym skłonnościom Trevora do alkoholu. A gdyby nawet o nich wiedział… nie przejąłby się ani trochę. Nie jego problem, prawda? Poza tym jeżeli nie chciał tego piwa, nie musiał go pić, ot to było podejście paniczna Lokharta. Ten, gdy postawiono przed nim piwo, upił łyk, trochę podejrzliwie, bo do tej pory nie odwiedzał tego lokalu. Cóż… nie był to niestety specyfik taki jak w Trzech Miotłach czy jego ulubionej, londyńskiej knajpie, ale dało się wypić. Zresztą, nie miał zamiaru się delektować, a leczyć ból istnienia po tym, jak potraktowała go Ta Wredna Dziewczyna.
Trochę się zdumiał, kiedy starzec zaczął mówić o treściach obrazoburczych, wywrotowych, zdemaskowaniach. Nie chodziło o to, że Darcy nie był w stanie go zrozumieć. Czytał gazety od zawsze, wychowywał się w księgarni, sam posługiwał się nim pisząc artykuły czy opowiadania, więc takie słownictwo nie było mu obce, ale rzadko słyszał je na co dzień. Ach, ci starzy ludzie. W pierwszej chwili Lockhart zresztą skupił się bardziej na tym, w jaki sposób mężczyzna mówił, niż co mówił – ataki, ujęcia…?
- Eeee – powiedział Darcy bardzo inteligentnie. – To znaczy, no, na razie to czytałem ten cały manifest. Bo to było parę dni temu, nie? – stwierdził, obiecując sobie, że jutro w księgarni bardzo uważnie przestudiuje prasę. – Jak nawet coś zaczęli robić, to dopiero teraz. Jakby już kogoś aurorzy albo Brygada złapali, to by byli szybszy niż błyskawica – podsumował, trochę lekceważąco, unosząc znów kufel do ust. Tak, na razie bagatelizował sytuację. Owszem, niepokoił się odrobinę, ale nie jakoś specjalnie. Zakładał, że wszystko szybko wróci do normy, a siły porządkowe wezmą się do pracy.
Przysłuchując się Trevorowi, nie tylko odnotował, jakie ma poglądy sam Yaxley, ale też przy okazji szybko dokonał rewizji tego, co sam będzie mówić. Darcy Lockhart już od najmłodszych lat przywykł do dostosowywania się do sytuacji. Gdyby siedział przy stoliku z fanatykami czystej krwi, zapewniałby, że właściwie mugolaki nie są jedynymi z nich, ale przecież półkrwi są ważnym elementem społeczności. Będąc z wyraźnie przeciwnikami Voldemorta, uważał na słowa w drugą stronę.
- Pewnie, że to popaprańcy, ale czy przypadkiem jak ludzie nie zaczną „brać sprawy w swoje ręce”, nie przeszkodzą tylko Brygadzistom i Aurorom? – spytał znad swojego kufla. – Oni są wyszkoleni. W procedurach, w zaklęciach i tak dalej. Ten Volde coś tam nie bierze chyba takich, co są słabi w magii. OWUTEMy z OPCM zdaje może dwadzieścia procent Hogwartu. Jak zwykli ludzie zaczną z nimi walczyć, to będzie tylko więcej ofiar. Nigdy nie pozwoliłbym mojej siostrze na coś takiego – prychnął, trochę oburzony na samą sugestię, że jego mała siostrzyczka miałaby brać różdżkę i walczyć w imię mugolaków, bo tak się godzi! Przecież zaraz zrobiliby jej krzywdę! – Nie bierze się prawa w swoje ręce i służby też cały czas to powtarzają. Wepchasz się pod nogi takiemu Brygadziście i tylko będzie cię musiał ratować, zamiast złapać tego czarnego maga i aresztować.
Darcy nie nadawał się do walki. Oczywiście, sam sobie powtarzał, że gdyby c h c i a ł radziłby sobie doskonale, a po prostu ma inne obowiązki – pisanie artykułów, opowiadań, praca w księgarni, opieka nad rodziną. Prawda była jednak taka, że w pojedynkach był zaledwie przeciętny. I pewnie faktycznie, gdyby ruszył do walki ze śmierciożercami, plątałby się tylko pod nogami tym bardziej doświadczonym czy utalentowanym czarodziejom.
Stary Zabójca

Trevor Yaxley
#7
16.01.2023, 14:29  ✶  
Darowanemu abraksanowi nie zagląda się w zęby. Szczególnie w jego sytuacji. I gdyby siedział przy tym stole to zawartość tego kufla okazałaby się bardziej interesująca od zasiadających razem z nim dwóch pokoleń czarodziejów. Najstarszego i najmłodszego. Należący do tego pierwszego siwowłosy mężczyzna głośno pociągnął łyk piwa i postawił przed sobą kufel. Zdumienie na twarzy młodzieńca nie uszło jego uwadze, podobnie jak Trevorowi. Tak samo nie sposób było zignorować tej jakże inteligentnej wypowiedzi Darcy'ego, po której z jego ust padły znacznie bardziej adekwatne do sytuacji słowa.
— Parę dni temu, a i owszem. Nie można jednak zignorować tych odrażających czynów, o których już mówiłem. Od tego przecież są, aby reagować w takich sytuacjach — Żachnął się starszy mężczyzna. Pierwsze ataki miały już miejsce, czytał o zamaskowanych czarodziejach i czarownicach. Część tych doniesień mogła nie mieć pokrycia z rzeczywistością, ale jego zdaniem świadkowie nie kłamali. Na ich miejscu, gdyby widział jakiekolwiek napady na lokale to by sam wezwał służby mundurowe. Będąc członkiem magicznego świata chciałby się czuć bezpiecznie w pracy czy w domu. Tak jak każdy powinien powinien się czuć niezależnie od pochodzenia.
— To nie jest zadanie dla nieprawionych w pojedynkowaniu się na różdżki cywilów. Nie mam tu na myśli reprezentacyjnych pojedynków jak w Srebrnych Różdżkach. Prawdziwe życie i prawdziwa walka ze zaszczanymi zwolennikami tego czarnoksiężnika to poklepywanie się po plecach podczas bankietów i corocznych pokazów pojedynków. Tacy ludzie faktycznie byliby w stanie im przeszkodzić, bo trzeba by ich ratować — W odpowiedzi na słowa chłopaka rozwinął swoją myśl. Czysto subiektywnie w oparciu o swoje umiejętności i zyskaną nową perspektywę. Do niedawna sam był członkiem tego klubu, pajacem paradującym na pokazach i bankietach w czarno-srebrnym dublecie z peleryną z dwoma skrzyżowanymi ze sobą różdżkami. Niosło to ze sobą wyraźny prestiż i pozwalało w jakimś stopniu na ćwiczenie umiejętności pojedynkowania się, ale bądźmy realistami. Prawdziwy wróg nie będzie stosować się tego tego całego ceremoniału, tylko dążyć do wygranej wszelkimi sposobami. — Moim zdaniem te procedury nie mają też znaczenia. Po to uczymy się magii aby móc się obronić przed zagrożeniem — Dodał poważnie. Przestępcy nie trzymali się żadnych procedur, co działało na ich korzyść. W myśl zasady, że cel uświęca środki. Po raz kolejny miał powód aby wyrazić swoją irytację z tytułu nie tyle żałosnego poziomu edukacji w Hogwarcie, co poważnych brakach absolwentów tej uczelni.
— To, że tak mało uczniów zalicza OWUTEMy z OPCM to efekt tego, że zwyczajnie nie przykładają do praktycznej nauki czarów mogących uratować im czy komuś życie. Ofiar nie da się uniknąć, tak czy inaczej... pytanie, czy będą nimi ci, którzy oddali życie podczas ratowania innych czy będzie to rzeź bezbronnych ludzi. A obroniłbyś ją w takim razie, gdyby znalazła się w niebezpieczeństwie? — W pierwszej chwili zagrzmiał w irytacji, wywołanej takim stanem rzeczy. Na próżno szukać w nim obiektywizmu w tej materii, gdyż to jak został wychowany i wyszkolony poważnie wpływało na jego światopogląd. Nawet od swoich dzieci wymagał zdanych OWUTEMów z OPCM, tak aby umiały się obronić w razie potrzeby. Dla niego było to oczywiste. Zrobiłby wszystko, aby nie doszło do takiej rzezi i to nawet za cenę swojego życia. Nie byłby sobą, gdyby nie zadał temu szczeniakowi takiego pytania. W oczekiwaniu na odpowiedź na nie, zaczął mu się aż nazbyt poważnie przyglądać z zaczepnym uśmiechem na ustach. Póki co miał pewne podstawy do tego, aby nie traktować go poważnie.
— Przypomniałem sobie... przypałętałem się na marsz praw charłaków, mam jak zawsze pecha... ale nie o tym teraz. Trafiłem na zamieszki, to była masakra... zauważyłem w tłumie młodą dziewczynę z aparatem. Reporterzy Proroka szukają sensacji, jak zawsze. Niewiele brakowało, aby została trafiona zaklęciem. Gdy zdecydowałem się jej pomóc i kazałem jej wyciągnąć różdżkę, nawet nie była w stanie jej użyć. Równie dobrze mogłaby trzymać patyk i na to samo by wyszło, bo nie była w stanie rzucić prostego zaklęcia ochronnego i prawdopodobnie zginęłaby — Jakby na potwierdzenie swoich słów i swojego stanowiska wobec istoty posiadania takich umiejętności przytoczył sytuację z tego wydarzenia, na którym przypadkiem poznał... siostrę tego młodego czarodzieja, czego nie był świadomy. To samo nazwisko jedynie sugerowało mu bliższe lub dalsze pokrewieństwo.
— Pierwsze słyszę. Potrafię o siebie zadbać — Może z oczywistych względów wolał nie wchodzić Brygadzistom w paradę, ale uważał, że czasami wzięcie prawa w swoje ręce było uzasadnione i nawet wskazane. W walce ze złem nie było miejsca na sentymenty. Walka była jedną z rzeczy na których akurat się znał.

Słowa: 718
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#8
17.01.2023, 01:55  ✶  
- A kto mówi, że ignorują… - mruknął Darcy. Mógłby tłumaczyć, jak działają procedury i że właściwie to w świecie czarów ciężko złapać przestępcę, który może się teleportować z jednego krańca kraju na drugi, ale uznał, że nie warto. Co go obchodziło, że ktoś miał złą opinię o Brygadzie? Sam w niej nie pracował. Zamiast tego skupił się więc na piciu swojego piwa, jednym uchem przysługując rozmowie, która toczyła się przy stole.
Nie wytrzymał jednak, kiedy Trevor wspomniał o tym, „po co się uczą magii”.
- Eee… nie? Uczymy się magii, bo jest… no przydatna, a jak jej nie umiesz, to zrobisz sobie krzywdę? – odparł wyraźnie zaskoczony. Nigdy nie przykładał się jakoś szczególnie do OPCM mocami, bo ani nie miał do tego talentu, ani nie był zainteresowany pojedynkowaniem się. Poza tym należał do ludzi raczej unikających niebezpiecznych sytuacji.
Nie wspominając o tym, że kiedy te parę lat temu był w szkole, zdawało się, że nastał okres spokoju. Skąd czarodzieje mogli wiedzieć, że to po prostu przerwa między dwiema wojnami, prowadzonymi przez różnych, czarnych panów?
- Umiesz uszyć szatę? Zrobić różdżkę? Napisać rzetelny artykuł? – wytknął Trevorowi, w duchu oburzony. Czuł, że ten się wywyższa, bo sam potrafił się bronić, a Darcy lubił się wywyższać, za to bardzo nie lubił, kiedy ktoś wywyższał się ponad niego. A on nie był zainteresowany magią defensywną i ofensywną, bo był skupiony na czymś innym. – Zaczarować zabawki dla dzieci? Wyleczyć rany i tak dalej? Każdy ma talent do czegoś innego, nie da się włożyć w czasu we wszystko i ja nie wiem, jakby ten świat smutno wyglądał, jakby każdy miał się uczyć walczyć, bo zaraz coś wyskoczy zza rogu i go zabije… I pewnie, że bym jej bronił, ale jak wyskoczy na mnie czarnoksiężnik, co się szkoli tylko w zabijaniu ludzi, to mi zdany OWUTem nic nie pomoże – burknął opryskliwie. Trevora irytowało to, jak wyglądał świat, a Darcyego irytowało podchodzenie do sprawy tak, że każdy miał obowiązek ćwiczyć się w walce.
Nie był człowiekiem biorącym prawo w swoje ręce. I bardzo lubił myśl, że inni też powinni tego prawa przestrzegać, bo jego zdaniem jak zaczynali sami kombinować, mogli tylko zaszkodzić.
- Może ta czarownica nie ma do tego talentu? Młoda dziewczyna wcale nie musi być gotowa do walki w każdej sytuacji i… i… - urwał nagle. Gdzieś do jego głowy wpadła pewna myśl.
Aparat, młoda dziewczyna, reporterzy Proroka… Zaraz… czy Daisy nie robiła zdjęć na tym Marszu?
To było już dość dawno i Darcy oczywiście wiedział, że Daisy jest teraz w domu, cała i zdrowa. Mimo to przełknął piwo, wpatrując się przed siebie, z zupełnie inną miną niż przed chwilą. Czy jego mała siostrzyczka znalazła się w aż tak dużym niebezpieczeństwie? I w dodatku ratował ją taki opryskliwy gość, co tutaj gadał – zdaniem Darcyego – same kłopoty? No nie, Lockhart po prostu nie mógł tego przeżyć!
Musiał teraz, już, natychmiast wrócić do siostry, spytać, co dokładnie stało się na marszu, a i jeszcze najlepiej dostać opis mężczyzny, który jej pomógł. Zerknął jeszcze na Trevora, ot tak, żeby dobrze zapamiętać jego wizerunek i móc w razie potrzeby porównać do ewentualnych słów siostry.
Darcy nie pamiętał już nawet o dziewczynie, która go wystawiła.
Chłopak podniósł się gwałtownie, prawie przewracając krzesło. Pozostawił po sobie kufel, z resztką piwa na dnie. Prawie wybiegł z gospody, nie żegnając się – zwykle by to pewnie zrobił, bo starał się trzymać pozorów dobrych manier, ale był nazbyt wzburzony – i gdy tylko znalazł miejsce, w którym nie mógł zauważyć go żaden mugol, teleportował się do Londynu, przed księgarnią Lockhartów.
Stary Zabójca

Trevor Yaxley
#9
21.01.2023, 00:16  ✶  
Staruszek był prostym człowiekiem i miał swoje poglądy na wiele kwestii, ale nie można oczekiwać od niego rozeznania w tych wszystkich procedurach. Wymagał jedynie tego, aby jego poczuciu bezpieczeństwa nic nie zagrażało. Trevor a to posiadał pewne pojęcie o procedurach. Pracował w Ministerstwie Magii oraz jak dotąd starał się uniknąć kontaktu z wymiarem sprawiedliwości świata czarodziejów. Dotąd mu się to udawało i to całkiem dobrze.
— Jest przydatna, z tym się zgadzam. A to oznacza, że czemuś musi służyć. W zależności od dziedziny magii. Uczymy się po to, aby nie zrobić sobie krzywdy i jeśli uczymy się zaklęć pojedynkowych to właśnie po to, aby nie stała się nam krzywda z rąk złego człowieka — O ile zgadzał się co do przydatności magii, tak właśnie ta przydatność nie była w jego opinii głównym powodem przemawiającym na korzyść nauki magii. Przydatne były zaklęcia typowo gospodarskie, ale tak samo pyszny posiłek można było przyrządzić własnymi rękami, nie używając przy tym różdżki. W Hogwarcie uczyli ich doświadczeni czarodzieje, zatem uczniowie nie praktykowali magii na własną rękę. Doświadczenie nauczyło go, że złe rzeczy po prostu przytrafiały się prostym ludziom. Nagłaśniane przez czarodziejską prasę tych kilka ostatnich wydarzenia zdają się to tylko potwierdzać. Takie sytuacje doskonale pokazują wagę posiadania nawet podstawowej znajomości zaklęć pojedynkowych i choćby odrobiny praktycznych umiejętności z zakresu ich rzucania.
— A ty umiesz zrobić to wszystko? — Pozwolił sobie na odbicie piłeczki ze strony oburzonego czarodzieja, któremu posłał lekko kpiący uśmiech. Jest wystarczająco zaradnym człowiekiem w stosunkowo trudnej sytuacji życiowej, że byłby w stanie opanować posługiwanie się igłą i nicią gdyby tego potrzebował. Nie byłby to estetyczny wytwór jego rąk, ale za to odpowiednio praktyczny. Może różdżki nie zrobiłby, ale na pewno byłby w stanie napisać artykuł na temat, o którym ma pojęcie. Jedynie jego forma mogłaby pozostawiać wiele do życzenia. Nie mógł powiedzieć o sobie, że ma lekkie pióro.
— To nie jest kwestia talentu, tylko wyuczonych umiejętności i zdobytego doświadczenia. Jak już wspominałem, nadal obstając przy swoim... każdy powinien wynieść ze szkoły magii choćby podstawową znajomość zaklęć pojedynkowych i umiejętność praktycznego ich wykorzystania. Byłby znacznie bezpieczniejszym miejscem. Chłopcze, to twoim zdaniem lepiej czekać bezbronnym na śmierć z ręki takiego czarnoksiężnika czy próbować uciec, bo a nuż się uda? — Jego zdaniem jeszcze nie urodził się taki czarodziej lub jeszcze nie przyszła na świat czarownica z tak wybitnym talentem. Nikt nie ominie etapu nauki. Krawiec, różdżkarz, dziennikarz, zabawkarz i lekarz. Nawet on nie urodził się z talentem do myślistwa ani do walki wręcz. Od swoich pierwszych dni na świecie nie potrafił skonstruować pułapek. Po prostu tego wszystkiego musiał się wyuczyć. Tacy ludzie, jak czarnoksiężnicy nie okażą litości bezbronnej ofierze. A jeśli ona spróbuje uciec to i tak ją dopadną. Samoobrona była jedynym wyjściem.
— Raczej nie ma podstawowych umiejętności i zawsze będzie zdana na innych. Jeśli kiedyś zostanie zaatakowana i nikt nie rzuci się jej na pomoc to zginie — Stwierdził wprost, przedstawiając temu młodzieńcowi jedną z tych prawd, których tacy ludzie nie dopuszczają do siebie na co dzień. Zazwyczaj uświadamiają sobie to, gdy grozi im śmierć i jest dla nich już za późno. Jak zawsze. Trevor, tak jak starszy czarodziej, spojrzeli na Darcy'ego spod uniesionych brwi, gdy ten gwałtownie wstał i praktycznie wybiegł z gospody, nawet się nie żegnając. Było to dziwne zachowanie.
— A w tego co wstąpiło? — Zapytał staruszek, na co sam Trevor rzucił ramionami i zajrzał do swojego kufla..

Słowa: 553
Słowa łącznie: 2640

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Trevor Yaxley (3320), Darcy Lockhart (2039)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa