• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[31.07.1972] Nie zamykaj oczu II

[31.07.1972] Nie zamykaj oczu II
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#1
06.02.2024, 00:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:52 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

wiadomość pozafabularna
Suma przypadków Oriona: Przez cały dzień czułeś na sobie czyjeś spojrzenie. Nieprzyjemne uczucie towarzyszyło ci od rana, odkąd zwróciłeś uwagę na dziwaczny cień gdzieś w okolicy swojego miejsca zamieszkania... Za każdym razem, kiedy odwracałeś głowę, nie widziałeś za sobą nic niepokojącego. Kiedy wreszcie wróciłeś do domu i położyłeś się spać, śniło ci się, że ktoś stoi nad twoim łóżkiem. Wysoki, chudy mężczyzna w mugolskim stroju, ze strzelbą myśliwską, uśmiechnął się do ciebie i powiedział: „pozbyłem się go, na jakiś czas da ci spokój...”. Kiedy się obudziłeś, jedno z okien było otwarte, chociaż byłeś pewien, że je zamykałeś.
Prompt miłośny Atreuska Chytruska: W następnym poście fabularnym kichasz tak mocno, że dochodzi do niespodziewanej teleportacji... Cały czas wydaje ci się, że ulegniesz rozszczepieniu i myślisz o osobie najbliższej twojemu sercu, po czym cały i zdrowy pojawiasz się naprzeciwko niej. (To musi być osoba - odpadają miejsca, przedmioty i tak dalej.)

Atreus siedział w salonie i spoglądał uważnie na trzymane na ręku karty. Sytuacja wcale nie prezentowała się aż tak kolorowo, jakby sobie tego życzył, a siedząca naprzeciwko niego matka, uśmiechała się do niego uroczo za każdym razem, kiedy podnosił na nią spojrzenie. Zanim tu w ogóle przyszła, uczył domowego skrzata jak grać w pokera, co w sumie zdarzało mu się dość często, chociaż osobiście miał wrażenie, że stworzenie celowo udawało, że zapomniało połowy zasad, chcąc się wymigać od obowiązku słuchania Atreusa. Czasem faktycznie, cierpliwość kończyła mu się szybko i puszczał skrzata do obowiązków, z niezadowoleniem idąc się zająć innymi sprawami. Tego dnia pewnie wszystko skończyłoby się podobnie, gdyby nie Enida, która właśnie położyła karty na stole.
- Przestań mantyczyć, dobrze wiem, że wygrałam - uśmiechnęła się do niego ciepło, unosząc się z krzesła. - A to znaczy, że na następny miesiąc dasz naszemu drogiemu skrzatowi spokój i znajdziesz sobie inne zajęcie - potargała włosy synowi, potem zabierając ze stolika swoją filiżankę z herbatą i udała się po schodach na górę.

Atreus westchnął zrezygnowany, odkładając swoje własne karty i zbierając wszystkie, które były porozrzucane na stoliku, składając je w jedną kupkę i wkładając do drewnianego puzderka, które urzędowało w salonie. W sumie to tego typu elegancko wykonanych szkatułek było tutaj pełno, przynajmniej jedna w każdym pokoju, bo pani Bulstrode lubiła mieć karty pod ręką, ale nie lubiła z nimi po domu chodzić. Wystarczyło wtedy, że przywoływała do siebie takie pudełko z drugiego końca pokoju i już była gotowa do ogrania swojego syna lub męża w karty.

Kiedy skończył, złapał za swoją szklankę z ognistą whisky, opróżniając jej zawartość na raz, jakby chcąc w ten sposób przepłukać gorzki smak porażki. Odetchnął, ale zaraz zakręciło mu się dziwnie w nosie. Próbował jeszcze się jakoś powstrzymać, ale wreszcie kichnął okrutnie, a potem zniknął, teleportując się z trzaskiem.
Holding The Grudge
do dilfs
not drugs
Wysoki na 183 centymetry wzrostu, umięśniony, chociaż nie tak wysportowany jak większość Aurorów. Ubiera się w mundur, który nosi dumnie, lub w proste, kolorowe koszule, marynarki i spodnie od garnituru. Błękitne oczy i ciepły uśmiech sprawiają, że jego spojrzenie stopiło już niejedno serce.

Orion Bulstrode
#2
27.02.2024, 02:28  ✶  
Opuszczając budynek ministerstwa, przeciągnął się niemrawo, usilnie powstrzymując ziewnięcie. Lekko podkrążone oczy, nieco rozwalona fryzura. Zdawać by się mogło, że właśnie wyszedł z solidnych nadgodzin, ale tak po prawdzie to dzisiaj wyszedł idealnie o czasie. Czemu więc zawdzięczał taki wygląd? Zaczęły do niego wracać wszystkie nadgodziny i dodatkowe obowiązki, które brał na siebie przez ostatnie tygodnie. Rzucenie się w wir pracy pomogło mu przetrwać psychicznie wypadek brata i dalsze tego konsekwencje, ale nie przewidział tego, że gdy już zacznie, ciężko będzie mu się od tego oderwać.
Zazwyczaj nie miał raczej problemu z okazywaniem emocji. Cenił sobie relacje rodzinne i starał się o nie dbać, nierzadko wymuszając rozmowy na bracie, ale po Beltane coś w nim pękło. Czuł się cholernie bezużyteczny, niezdolny i najzwyczajniej w świecie winny całemu zajściu. Rozumowanie dość głupie i raczej pozbawione logiki. Jak widać, nawet on podejmował czasem głupie decyzje. Zapewne starczyłoby po prostu z kimś rozmawiać, zwierzyć się ze swoich obaw, a cała ta ponura otoczka by zniknęła, ale jakoś tak wyszło, że nikt się nie napatoczył.
Teraz nawet on sam czuł, że musi nieco przystopować. Ciężko było mu się skupić, zająć pracą, czy w ogóle wstać o konkretnej porze. Na nic z tych rzeczy nie mógł sobie pozwolić, bo przecież jego praca była zbyt ważna na takie słabości. Pierwszym (i prawdopodobnie) jedynym krokiem, który miał mu pomóc w zregenerowaniu utraconych sił, było ograniczenie się do wymaganych godzin. Zresztą, tak czy siak wyrobił już wszelkie dostępne nadgodziny na najbliższy czas i najzwyczajniej w świecie był z biura niemal wyganiany. Nawet współpracownicy widzieli, że popadł w niezdrową pętlę obłędu. Z jednej strony było to miłe, ale z drugiej... Coś było nie tak. Przez przemęczenie zdarzały mu się już lekkie majaki czy halucynacje, ale dzisiejszy dzień był nimi wręcz przesiąknięty. Wszystko zaczęło się od tego dziwnego cienia, który dostrzegł, gdy wyszedł z domu na szybkie zakupy. Potem, w Ministerstwie, ciągle towarzyszyło mu uczucie, jakby był obserwowany. Skupienie się na obowiązkach pomogło nieco uspokoić ewidentnie zepsuty błędnik, ale gdy w końcu znalazł się przed kamienicą, nerwowość wróciła. Chcąc ukrócić ten nieprzyjemny stan, postanowił w ramach wyjątkowo zrobić sobie dłuższą drzemkę, może nawet do wieczora. Nie spodziewał się jednak, że przyniesie ze sobą tak nieprzyjemne sny.
Obudził się nagle, z krzykiem. Czoło miał mokre od potu, a oddech nierówny i płytki. Było ciemno. Przespał zdecydowanie więcej, niż planował. Była już chyba noc, przynajmniej oceniając po ciszy, jaka panowała wokół niego. Zamrugał kilka razy i przetarł oczy, chcąc się niejako wyrwać z tego dziwnego stanu, ale trzymający strzelbę mężczyzna nie chciał uciec z jego głowy. Siedział tak w łóżku przez dłuższą chwilę, analizując, co tutaj zaszło, ale nagle dotarło do niego coś nowego. Chłodny powiew wiatru.
Na plecach momentalnie poczuł nieprzyjemne mrowienie. Zerwał się spod pościeli i szybko zamknął okno. Zdecydowanie go nie otwierał, także kto u diaska to zrobił? Głowa podsuwała dość nieprzyjemne odpowiedzi, ale to przecież był tylko sen, prawda? Może to Atreus albo Flo? Tak, nie było innego wytłumaczenia.
Skupił się na tej myśli, która od razu go poirytowała. Czemu uznali coś takiego za dobry pomysł? To zdecydowanie ten chłodny wiatr sprawił, że tak nagle się obudził, na pewno.
Nałożył na siebie szlafrok, chwycił różdżkę, po czym opuścił sypialnię, kierując się w stronę głównej części budynku. Miał nadzieję, że uda mu się złapać gagatka, który kosztował go tych nieprzyjemnych emocji.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#3
24.04.2024, 03:07  ✶  
Nie mógł nie zauważyć tego, jakie piętno właściwie Beltane pozostawiło na Orionie. Oczywiście, kiedy już przestał interesować się przede wszystkim sobą. Bo przez większość czasu zbyt skoncentrowany był na piętrzących się dookoła niego problemach, by wyjrzeć zza nich na to, co mogło kłopotać rodzeństwo. Upadek do limbo i stan, w jakim się potem znalazł, to był tylko czubek góry lodowej, chociaż on sam nie był pewien, czy przypadkiem ta jego góra nie ma dwóch wierzchołków, bo kłopoty z Brenną przez cały maj, czerwiec i większość lipca wydawały się tak samo uciążliwe jak przenikające go zimno. Do tego dochodziła praca, bo Atreus odmówił dłuższego odpoczynku, do Ministerstwa wracając dwa tygodnie po całym zajściu, a i tak uważał że był to kawał zmarnowanego czasu. A praca piętrzyła się i nawet braterskie przepychanki z dokumentami nie ratowały sytuacji, bo nie zamierzał być aż tak złośliwy, żeby nadmiernie zwalać na Oriona nadmiar papierkowej roboty. Wszyscy mieli pod górkę, a atmosfera tylko zagęściła się, kiedy potwierdzono obecność widm w Kniei, a ich aktywność zmusiła pracowników Departamentu Prawa do kolejnych wycieczek do Doliny. Miał wrażenie że kolejny problem pojawiał się dokładnie pięć minut po tym, kiedy udało im się w tym Ministerstwie zaledwie pobieżnie zaznajomić z poprzednim. Przesłuchania brygadzistów i aurorów ochraniających święto, przesłuchanie Borgina, wysłanie za nim listu gończego... Bolała go od tego cholernie głowa, za każdym razem gdy przyszło mu ocierać się o któryś ze wspomnianych tematów, a pewnie i tak o połowie w tym momencie nie pamiętał.

Pewnie przez to, że tak cholernie bolał go nos.

Orion mógł słyszeć, jak ktoś aportował się w salonie z cichym, charakterystycznym trzaskiem, który się przy teleportacji pojawiał. Potem natomiast usłyszał równie łatwą do rozpoznania manierę swojego brata, objawiającą się wyklinaniem na czym świat stał, ale w ten zduszony, rozzłoszczony sposób, który zlepiał ze sobą dziwacznie słowa, sprawiając że poszczególne były trudne do rozróżnienia.
- Paniczu Atreusie, proszę dać sobie pomóc - do uszu starszego z braci doszedł tym razem błagalny głos domowego skrzata.
- Aaaauaa, spierdalaj powiedziałem - żachnął się 'panicz', wpychając sobie w dziurkę od nosa skręconą chusteczkę, żeby powstrzymać cieknącą z nosa krew. Częściowo i tak zdążył ją już sobie rozmawiać po twarzy, kiedy wycierał ją niedbale na Podziemnych Ścieżkach. Wyglądał koszmarnie z rozmazanymi smugami na twarzy i koszuli, ale z drugiej strony - ten stan wydawał się dla niego niezwykle wręcz naturalny. Za dużo razy dał sobie obić twarz i bił innych.
- To może chociaż obudzę pannę Florence? - zaryzykował skrzat, przestępując z nogi na nogę, niepewien co powinien zrobić.
- Ani mi się kurwa waż - odpowiedział mu grzecznie Atreus, odwrócony do niego plecami i nalewający sobie szklankę whisky. Jej zawartość wychylił praktycznie duszkiem, ale w ostatniej chwili wzdrygnął się z manierą człowieka, który właśnie kątem oka wyłapał niespodziewany ruch. Zakrztusił się, przez moment walcząc żeby nie kaszlnąć, ale w końcu jednak udało mu opanować i zamiast tego odchrząknął, krzywiąc się przy tym lekko, bo mu z tego wszystkiego ognista wleciała nie tam gdzie powinna, paląc w tchawicę.
- Jak matkę kocham, kurwa Orion nie strasz ludzi.
Holding The Grudge
do dilfs
not drugs
Wysoki na 183 centymetry wzrostu, umięśniony, chociaż nie tak wysportowany jak większość Aurorów. Ubiera się w mundur, który nosi dumnie, lub w proste, kolorowe koszule, marynarki i spodnie od garnituru. Błękitne oczy i ciepły uśmiech sprawiają, że jego spojrzenie stopiło już niejedno serce.

Orion Bulstrode
#4
18.05.2024, 02:59  ✶  
Starczyło kilka chwil, żeby zaspanie całkowicie z niego zeszło, a umysł wrócił do względnie pełnej sprawności. Nie wróżyło to szczególnie dobrze powrotowi do snu, chociaż w tej chwili nie był pewien, czy chciał w ogóle znowu zamykać oczy. Bawiąc się w wieczorną drzemkę, niejako złamał własne zasady dotyczące rozsądnego, nocnego odpoczynku i już teraz czuł, że źle zrobił. Wszystko przez te cholerne sny. No i okno, kto je w ogóle otworzył? Zrobiło się już na tyle późno, że większość domowników budynku ukryła się w swoich prywatnych kwaterach. Towarzyszyła mu więc cisza zakłócana tylko jego krokami, przynajmniej do czasu. W przeciągu tych kilku chwil pozornej samotności myśli niemal odruchowo ciągnęło do koszmarów, z których dopiero co się wyrwał. Niby była to tylko fikcja, ale te irracjonalne obrazy nieprzyjemnie dobrze zgrywały się z tym, jak czuł się przez cały dzień.
Ktoś go obserwował? Nie, to nie było przecież możliwe. No i czemu ktoś miały to robić?
Odpowiedź przybyła nieprzyjemnie szybko. Pokłosie Beltane? Całkiem możliwe, w końcu dalej nie odkryli wszystkich zależności powiązanych z atakiem, do którego doszło w trakcie święta. Śledziło go ministerstwo, czy może ludzie powiązani ze śmierciożerami? Ciężko było mu cokolwiek stwierdzić, ale żadna z tych myśli nie napawała go szczególnym optymizmem. W końcu miał otworzone okno. Nie chciał wierzyć w to, że ktoś przełamał domowe zaklęcia i ot tak wkroczył do jego pokoju, a nawet jeśli — czemu zostawił go w spokoju? Nie miało to żadnego sensu, ale nie potrafił też wyrwać się z tego ciągu myśli. Coraz wolniej stawiał kolejne kroki, nieufnie zerkając w każdy kolejny róg. Bo kto wie, gdzie czai się ów żartowniś? Albo wróg.
Na ratunek przyszedł mu Atreus. W pierwszej chwili nawet nie zwrócił na to uwagi, ale po kilkunastu sekundach dźwięki zaczęły się zgrywać w słowa. Dosłownie odetchnął z ulgą, słysząc znajome głosy. Pozwoliły mu wyrwać się z tych mrocznych i coraz bardziej absurdalnych myśli. Naprawdę ucieszyła go obecność brata, nawet jeśli ten właśnie wykłócał się o coś z ich rodowym skrzatem. Bez większego namysłu ruszył w ich stronę. Nie spodziewał się jednak takiego widoku. Jasne, swoim niecodziennym i bezpardonowym podejściem do życia nieraz go już zaskoczył, ale... do pewnych rzeczy nie da się przywyknąć. Jakich? Chociażby twarzy brata okrutnie umorusanej we krwi.
Na krótką chwilę zamarł, przetrawiając te nowe informacje, ale trwało to dość krótko. Głównie za sprawą samego zainteresowanego, który zdawał się bardziej wystraszony niż Orion. — Ja... uch, wybacz. Nie chciałem, po prostu Was usłyszałem i uznałem, że zerkn... — zaczął, lekko unosząc przy tym otwarte dłonie, ale nagle urwał. Zorientował się, że omijał najważniejszy element tej historii. — Co ci się stało? Nie kojarzę, żebyś miał jakieś nocne zadania w pracy, także... Nieudana noc w kasynie? Czy bójka w pubie? Mam nadzieję, że rano nie będę miał na biurku sprawy pobicia z napastnikiem, który ulotnił się z miejsca zdarzenia? — rzucił, wpatrując się przy tym w brata. Czy zdarzyły się im już historie tego pokroju? Być może i naprawdę nie chciał powtórki.
Bez większego namysłu ruszył do szafki, z której wyjął przybory do pierwszej pomocy. Jasne, mogli użyć magii, ale najpierw wolał ocenić, jak źle było.
— Jeśli nie chcesz Flo to musisz zgodzić się na krótkie sprawdzenie z mojej strony — zaczął, podchodząc do brata, chcąc się nieco lepiej przyjrzeć tej wybitnie nieprzyjemnie wyglądającej twarzy. — Koszulę uratuje zwykłe pranie, ale twarz... nieco śladów ci zostanie, przynajmniej na kilka dni. Zdecydowanie mogło być gorzej, te smugi krwi robią strasznie makabryczne wrażenie. Chcesz opowiedzieć, co się stało? Nie naciskam — rzucił jeszcze, kręcąc przy tym nieco głową. Kto wie, może tym razem wyglądało to gorzej, niż faktycznie było?
— Swoją drogą. Nie miałeś ostatnimi czasy wrażenia, jak gdyby ktoś cię śledził? — dodał niby od niechcenia, dolewając przy tym Atreusowi nieco alkoholu.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#5
22.06.2024, 03:33  ✶  
Teoretycznie w domu nigdy nie groziło mu nic złego, ale chyba był już nauczony własnym doświadczeniem, że cokolwiek nie robił, to tak jakby był łapany na gorącym uczynku. Teraz, kiedy Orion zamajaczył na krawędzi widzenia, to był zwyczajny odruch. A kiedy tylko sobie uświadomił że ma do czynienia z bratem, skrzywił się nieznacznie.
- Niespodziewana interwencja - powiedział krótko, jakby licząc na to że to wyjaśni wszystko. Bo co miał mu powiedzieć? Najmocniej przepraszam, ale kurwa nie wiem, bo sobie kichnąłem i mnie teleportowało na Podziemne Ścieżki?

Orion to nie była Florence. Z jakiegoś powodu Atreus to jej o wiele chętniej wykładał co też takiego się popsuło w pracy, albo jak stała mu się krzywda. Po części była to kwestia tego, że to siostra właśnie, kiedy byli dzieciakami, zajmowała się młodszym rodzeństwem i krewnymi na rodzinnych spędach. Ale co ważniejsze - pewne aspekty pracy aurora jej umykały. Atreus szczerze nie chciał wspominać o tych drobnych rzezimieszkach, z bardzo prostego powodu - musiałby wspomnieć o Brennie. I tym, że teleportował się praktycznie przed nią. Nie miał zamiaru tego robić nie tylko dlatego, jak niepewnie czuł się po zerwaniu z nią więzi, ale też z prostego powodu że nie wiedział o co w ogóle chodziło w tej całej utarczce.

A przecież dodatkowo Longbottom prosiła, żeby to zostało między nimi.

- Nie martw się, żadna sprawa. Zwykły wypad do monopolowego za paczką papierosów. Ale ręce, to ty trzymaj przy sobie. Nic mi nie jest, a jak się umyję to nic nie będzie nawet widać - jak na zawołanie, sięgnął znowu po butelkę z ognistą, ale nie wlał jej sobie do szklanki. Zamiast tego złapał za serwetkę czy inną narzutkę na stół i zmoczył ją, zaraz biorąc się za oczyszczanie twarzy. Jakkolwiek doraźne to nie było, jako tako działało, zbierając rozmazaną, nieco skrzepniętą krew z twarzy.

- Żadne przynajmniej kilka dni. Jutro Lammas, potem powiem Florence żeby zrobiła swoją magię i dała mi coś na siniaki, albo założyła ładne zaklęcie ukrywające.

Nie było niczego nadzwyczajnego w tym, że nie chciał iść do siostry. Bo zawsze, kiedy ktoś mu kazał zobaczyć medyka, to wzbraniał się nogami i rękami, póki sam nie uznał za stosowne że to już czas przestać dramatyzować i poprosić o naklejkę dzielnego pacjenta.

- Eee... nie. - zamrugał, nieco zbity z tropu tym pytaniem. Bo poza faktem, że czasem o nim napisali w gazetach to niby nic nadzwyczajnego.
Holding The Grudge
do dilfs
not drugs
Wysoki na 183 centymetry wzrostu, umięśniony, chociaż nie tak wysportowany jak większość Aurorów. Ubiera się w mundur, który nosi dumnie, lub w proste, kolorowe koszule, marynarki i spodnie od garnituru. Błękitne oczy i ciepły uśmiech sprawiają, że jego spojrzenie stopiło już niejedno serce.

Orion Bulstrode
#6
07.07.2024, 03:44  ✶  
Każde z ich trójki miało swoje przywary, ale z jakiegoś powodu to właśnie jego brat najczęściej pakował się w sytuacje, które w większości przypadków kończyły się kłopotami. Odwaga, porywczość i nieco zbyt wielka pewność siebie — osobno cechy te nie były problemem, ale zebrane w jednej osobie stanowiły pewien problem. Najlepszym dowodem na potwierdzenie tych słów był właśnie Atreus. Już od młodości nieustannie pakował się w tarapaty, ale niezależnie od tego, jak źle mogło się to skończyć, zdawał się nie wyciągać odpowiednich lekcji. Nigdy. Początkowo starł się go karcić i nakierowywać na te "właściwe" zachowania, ale dość szybko zrozumiał, że przynosi to więcej szkody niż pożytku. Jego brat wyjątkowo mocno nie lubił, gdy ktoś starał się nim kierować.
— Niespodziewana interwencja mówisz? — powtórzył spokojnie, posyłając mu przy tym uważne spojrzenie. Brzmiało to dość wiarygodnie? W końcu byli aurorami, a ich praca wiązała się z podejmowaniem ryzyka. Wielokrotnie odczuł to na własnej skórze. Przez krótką chwilę lustrował brata spojrzeniem, ale ostatecznie zdecydował się zaakceptować to wytłumaczenie, przynajmniej na ten moment. — Trzymam cię za słowo — rzucił tylko, po czym zamilkł, skupiając się na nieco ważniejszych rzeczach.
Twarz Atreusa naprawdę wyglądała nieprzyjemnie.
— Nie martw się, łatwo ci mówić. To nie ja wparowałem do domu, wyglądając, jakbym dopiero co miał spotkanie pierwszego stopnia z tłuczkiem — odparł, krzywiąc się z irytacją, gdy brat nagle postanowił zgrywać bohatera. — Wiesz, że to nie pierwszy raz, gdy cię opatruje? — zaczął, unosząc przy tym brew ku górze. Czasem szczerze go zastanawiało, ile uporu i dumy może tkwić w jednym człowieku. Pewne przypadki kazały mu myśleć, że aż do przesady. — Niech ci będzie — westchnął, odkładając przybory medyczne na stół. Nie mógł pomóc, wypytywanie pewnie spełzłoby na niczym — najlogiczniejszym wyjściem byłoby zapewne wrócenie do siebie, ale na samą myśl o tym otwartym oknie przechodziłby go ciarki niepokoju. Może jednak warto było jeszcze chwilę tutaj posiedzieć? Towarzystwo drugiej osoby było w tej chwili nad wyraz przyjemne. Nawet jeśli było nim przerośnięte dziecko.
— No dobra, bez grubej warstwy krwi wygląda to dużo lepiej — rzucił, nalewając sobie nieco ognistej, którą zaczął sączyć. — Pewnie warto, żebyś jej to pokazał. Mógłbym spróbować i pewnie by się udało, ale skoro planujesz jutro iść na miasto, to nie ma co ryzykować.
— Może zabrzmi to dziwnie, ale miałem wrażenie, że dzisiaj ktoś mnie śledził. Z rana, a potem w drodze do domu. Normalnie zrzuciłbym to na zmęczenie, ale... sam nie wiem — rzucił po chwili ciszy. Naprawdę nie miał ochoty o tym rozmawiać, ale co, jeśli to nie były tylko wymysły?
— Śniło mi się, że ktoś nade mną stoi, a gdy się obudziłem, okno było otwarte. Nie ruszałem go i nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby je ruszać? Zwłaszcza w nocy? — kontynuował, zerkając przy tym w stronę brata. Po cichu liczył na to, że Atreus po prostu go wyśmieje i nazwie paranoikiem. Bo przecież na pewno tak było, prawda?
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#7
08.07.2024, 00:10  ✶  
Nigdy nie przeszkadzało mu to, że wydawał się najmniej rozsądny z całej trójki ich rodzeństwa, ale czemu niby miałby? Zawsze żył w przeświadczeniu, ze tego typu podejście do życia tylko mu sprzyjało, pozwalając podejmować więcej ryzyka, a jak wiadomo - fortuna sprzyjała odważnym. Rodziło się jednak pytanie, czy ten rytm życia wynikał z jego charakteru, z tego jak kształtowało go jego trzecie oko czy może z samego wychowania, jakie serwowała mu Enida. W końcu to on najczęściej rozgrywał z nią partyjki czy ćwiczył karciane sztuczki, albo to jak wygrać z innymi w nieszczególnie uczciwy sposób.

- Ehe - mruknął na jakieś pokrętne potwierdzenie, że mówił prawdę, samą prawdę i tylko prawdę. Ale w sumie z odpowiedniego kąta to była prawda. Musiał niespodziewanie zainterweniować bo przymusiło go do tego jakieś pokrętne zrządzenie losu. Bił się, ale z mętami które wypłynęły z Podziemnych Ścieżek, więc jakby nie patrzeć to bił ich z ramienia prawa. Wszystko zatem układało się w jedno, bardzo wiarygodne kłamstwo, które na dobrą sprawę było prawdą.

- Jakbyś spał jak człowiek, to byś się nawet nie zorientował - poinformował go sucho, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Było już grubo po dobranocce, więc w sumie to spodziewał się że nikt nie zwróci na niego uwagi kiedy wróci do domu w takim stanie. - Nie mówiąc o tym, że spotkania z tłuczkiem wyglądają gorzej - dorzucił jeszcze, bo co jak co ale on był tutaj w tej kwestii specjalistą.

Zawsze uważał, że ze wszystkim mógł sobie poradzić sam. Z obrażeniami, które przynosił do domu także. Z czasem jednak nauczył się, a może też odrobinę spokorniał, że nie wszystko mógł załatwić zwyczajnie to ignorując. Nie wszystko się samo goiło i zrastało, a też nie wszystkie spojrzenia posyłane w jego stronę, kiedy ktoś widział jego obrażenia, były przychylne. Może dlatego też wreszcie zaczął się łamać i o wiele łatwiej przyjmować pomoc Florence. Była medykiem, więc wiele rzeczy robiła o wiele sprawniej i efektowniej niż na przykład taki Orion. W tym swoim szukaniu pomocy jednak, Atreus wciąż pozostawał tak samo bezczelny, zwyczajnie jej oczekując, a nie prosząc.

Wbrew oczekiwaniom Oriona, brat go nie wyśmiał. Nawet krzywy grymas nie przemknął przez jego twarz, kiedy słuchał jego słów, jednocześnie znowu przecierając twarz, już prawie do czysta i przy okazji uwydatniając zapach alkoholu który miał się teraz za nim ciągnąć.
- Wiesz co? - zapytał, ale nie śpieszył się z dalszą częścią tej wypowiedzi, zamiast tego zapalając papierosa i zaciągając się nim, kiedy opierał się nonszalancko o oparcie jakiegoś fotela. - Było parę takich zgłoszeń, nawet Stanley chyba miał taką przygodę, coś tam chyba wspominał. Eee... na wiosnę? - podrapał się po skroni niespiesznie. - Jakiś psychol co się snuje po snach ludzi. Mają wrażenie że ktoś ich obserwuje, mają potem otwarte okna w pokoju. Niektórzy zgłaszali że pojawiał się jakiś człowiek z mugolską bronią i mówił, ze kogoś odstraszył, a inni że ktoś ich we śnie próbował zamordować.
Holding The Grudge
do dilfs
not drugs
Wysoki na 183 centymetry wzrostu, umięśniony, chociaż nie tak wysportowany jak większość Aurorów. Ubiera się w mundur, który nosi dumnie, lub w proste, kolorowe koszule, marynarki i spodnie od garnituru. Błękitne oczy i ciepły uśmiech sprawiają, że jego spojrzenie stopiło już niejedno serce.

Orion Bulstrode
#8
21.07.2024, 02:03  ✶  
Niby nie powinien się martwić, ale czasem łatwiej coś powiedzieć niż zrobić. Lata mijały, a oni obaj byli już dorosłymi, względnie poważnymi czarodziejami, ale wciąż byli rodzeństwem. Nauczył się już, że Atreus nie lubił, gdy przesadnie interesował się życiem prywatnym, ale czasem po prostu nie mógł przejść obok. Chociażby teraz, gdy spotkał go w kuchni z zakrwawioną twarzą. Jasne, jako aurorzy widzieli już niejedno, ale obita twarz nigdy nie oznaczała czegoś dobrego. Wciąż jednak nie miał zamiaru dyktować bratu tego, w jaki sposób ma żyć. Bo przecież nie robił tego z matką, w którą ten zdecydowanie się wdał. Zamiłowanie do kart i związanego z tym ryzyka zdecydowanie pochodziło od ich rodzicielki. Orion wdał się bardziej w ojca.
— No, skoro to mamy już wyjaśnione — skwitował tylko to mruknięcie, chociaż zarówno ton głosu jak i wyraz na jego twarzy jasno sugerowały, że nie do końca w to uwierzył. Nie miał jednak zamiaru drążyć tematu, skoro ten ewidentnie nie chciał go ciągnąć. Najwyżej do tego wróci, jeśli następnego dnia dostaną w pracy jakiś specyficzny raport o bójkach na mieście. Nie miał wątpliwości względem dobrych intencji brata, ale zdecydowanie zbyt często działał pod wpływem impulsów i emocji.
— Nie, żebym to planował — westchnął, kręcąc przy tym lekko głową. Skrzywił się nieco na wzmiankę o spaniu, bo w jego głowie od razu pojawił się ten mężczyzna. Wyjątkowo nieprzyjemne wspomnienie, które wywołało u niego lekkie wzdrygnięcie. Ten sen naprawdę był cholernie nieprzyjemny. Niby nie mógł być prawdą, bo ich dom chroniło całkiem sporo zabezpieczeń, ale czuł ten nieprzyjemny dreszcz na karku. — No dobra, jest to całkiem solidny argument. Chociażby z tego powodu cieszy mnie, że nigdy nie grałem w quidditcha. Nie podoba mi się wizja uciekania przed spragnioną krwi zaklętą piłką — dodał jeszcze, z pewną ulgą przyjmując zmianę tematu. Nawet jeśli tylko na chwilę.
Zaniepokoiło go to, z jakim spokojem przyjął jego opowieść. Spodziewał się rozbawienia czy chociażby uszczypliwości, ale spotkał się z powagą. To był chyba pierwszy raz, gdy nie ucieszyła go powaga Atreusa.
Naprawdę chciał zrzucić to wszystko na przemęczenie i zwykłą paranoję, ale otrzymane informacje dość skutecznie mu to utrudniały. Parę zgłoszeń, a wśród nich znajdował się również znajomy jego brata. Najbardziej zaniepokoił go fakt, ze wszystko to działo się na wiosnę, od której nieco czasu minęło. Czymkolwiek było to coś, trwało już niepokojąco długo.
— Chyba pierwszy raz w życiu liczyłem na to, że mnie wyśmiejesz — westchnął, upijając solidny łyk ognistej. Ciepło rozlało się po gardle, chociaż na chwilę uspokajając jego nerwy. — Miałem w sumie to samo. Widziałem w snach obcego mężczyznę z mugolską bronią. Mówił, ugh, wspominał coś o tym, że kogoś odstraszył? Chyba. Obudziłem się mniej więcej w tym momencie, nie pamiętam dobrze tego fragmentu — zaczął, nieco niechętnie wracając do tych wspomnień. Widać było zresztą, że nieco pobladł. — W każdym razie. Gdy się obudziłem, okno było otwarte. Wspomnienia tego chłopa zrobiły swoje i postanowiłem sprawdzić, czy nikt się nie włamał. Tak trafiłem na ciebie — zakończył, dolewając sobie nieco więcej alkoholu, a jeśli Atreus chciał, jemu tez nalał kolejkę.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#9
21.07.2024, 07:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.07.2024, 16:55 przez Atreus Bulstrode.)  
W Quidditchu nie chodziło o uciekanie przed tłuczkiem - jeśli ktoś był do tego zmuszony, to coś było definitywnie nie tak, bo gdzie był w takim razie pałkarz? Tłuczka się albo zgrabnie unikało, żeby nie tracić czasu w rozgrywce, albo odbijało jeśli było się pałkarzem. Atreus zawsze uważał to za znakomite ćwiczenie i nie chodziło tutaj tylko o samo rzucanie piłki przez obręcze, a o ogólną świadomość co działo się dookoła człowieka.

- No to masz w takim razie szczęście - podsumował, kiedy Orion wreszcie skończył opowiadać o swoich sennych marach, oczywiście nie odmawiając też alkoholu. - Przynajmniej przyszedł do ciebie ten typek z bronią. Tak jak powiedziałem, alternatywą była próba morderstwa i mam to na myśli dosłownie. Ludzie po wybudzeniu pokazywali obrażenia, które nosiło ich ciało, a które potwierdzały to co opisywali. Powinieneś sobie o tym poczytać, ale do tego chyba trzeba iść do archiwum Brygady Uderzeniowej. Chociaż nie to, żeby to było daleko... - wzruszył ramionami, na raz wypijając wszystko, co mu jeszcze przed chwilą dolał Orion.

- Ja ci w ogóle radzę, żebyś sobie dupnął teraz jakiś eliksir na sen i nie przejmując się tym wszystkim, poszedł dalej spać. Teraz i tak już nic z tym nie zrobisz, no chyba że zamierzasz ubrać się i biec do Ministerstwa, ale też niewiele zmieni - wzruszył ramionami. Może innego dnia postanowiłby faktycznie chociaż odrobinę wyśmiać i podrażnić Oriona, ale dzisiaj? Dzisiaj jakoś nie było mu do śmiechu. Nie po całym dniu i po tym, jak Brenna rozkwasiła mu nos. W sumie to coraz bardziej skłaniał się do tego, żeby zanim pójdzie spać zajrzeć jednak do Florence, a nie robić to rano. Może dzięki temu lepiej się to wszystko podleczy przez noc i będzie jutro wyglądał jak człowiek.
- Śpij dobrze - uśmiechnął się do niego krótko, klepiąc go po ramieniu, a następnie sam udał się po schodach na piętro do pokoju Florence.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (2161), Orion Bulstrode (2170)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa