• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 10 Dalej »
[17.06.1972r.] Wrobiła mnie! - Terrance i Renigald

[17.06.1972r.] Wrobiła mnie! - Terrance i Renigald
Arystokratyczny Dupek
Kłamstwo jest najprostszą formą samoobrony.
187cm wzrostu. Blondyn. Szczupły. Nosi się w markowych drogich ubraniach. Najczęściej uszytych przez Rosssierów

Renigald Malfoy
#1
05.03.2024, 13:11  ✶  

17 czerwca 1972r.
Skrzyżowanie Alei Horyzontalnej i Nocturnu, Sklep "Zaczarowane Różności"


To co wydarzyło się na randce, było nie do pomyślenia. Jak ona mogła to zrobić? Nie mieściło mu się to w głowie. Rodzice suszyli mu ją o tę całą sprawę. On sam musiał nieźle ściemniać, tłumaczyć się i tak dalej. Sam nie wiedział co jej strzeliło do głowy by TO powiedzieć. Nie ustalali tego w harmonogramie całego przyjęcia. Nie było tego w planie. Jak dotrze to do Aidana, to… Nawet nie chciał wyobrażać sobie zakończenia. Weasleyowa musi to odkręcić. Natychmiast! Tutaj ważyły się losy jego reputacji! Jeżeli w ten sposób chciała przyciągnąć klientów to się pomyliła.

Przez to wydarzenie, nie mógł spać w nocy. Najgorsze, że musiał do końca przyjęcia cały czas udawać jej wspaniałego, kochanego partnera. Inne słowo nie przechodziło mu przez szlachetnie arystokratyczny język. Może popełnił błąd, sypiąc ją komplementami na przyjęciu? Paranoja!

Tego samego dnia wieczorem, kiedy ją odprowadził pod dom, on sam wybył nawet do klubu się zabawić, ale to w niczym nie pomogło. Bo Ci co go znali, byli na przyjęciu, wypytywali. Czy to prawda. Dało mu to do zrozumienia, że plotka poszła za daleko. Za szybko? Zirytowany wrócił do siebie i zdecydował, że następnego dnia musi z nią to wyjaśnić. 

Nie był zbyt wcześnie. Nie był też w godzinę otwarcia ich sklepu. Pojawił się nieco później. Ubrany w ciemno zieloną markową koszulę, jasne beżowe spodnie i tego samego kapelusz. Było lato, ciepło. Elegancki panicz wszedł do środka. Rozejrzał się, dostrzegając tylko Terry’ego za ladą, rozmawiającego z klientem. A może raczej, próbującego mu coś wyjaśnić? Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i czekał. Zirytowany, ale czekał. Minuta chyba nie minęła, więc przeszkodził im podchodząc do lady.

- Jest Penny?
Zapytał wprost, ignorując klienta. Kimkolwiek był i czegokolwiek tutaj chciał. Patrząc wprost na Trelawneya. Miał ważniejszą i ważącą losy życia jego reputacji sprawę do rudej cwanej wiewióry.
Widmo
Mniej więcej jeden metr i osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, szczupłej budowy ciała. Włosy brązowe, zazwyczaj nieco zbyt długie i pozostawione w stanie mniej lub bardziej artystycznego nieładu. Niebieskie oczy, ze spojrzeniem najczęściej rozbawionym; często ze znaczącymi się pod nimi cieniami, zdradzającymi ewidentny niedostatek snu.

Terrance Trelawney
#2
05.03.2024, 14:49  ✶  
Wyglądałoby to na pewno dobrze, gdyby można było na wstępie powiedzieć, że Terry był cierpliwym człowiekiem. Ale nie. Nie był. Użeranie się z mniej lub bardziej problematycznymi klientami na pewno mogłoby być dobrym treningiem cierpliwości, ale... też nie. Nie było. A klient, którego zastał w sklepie Malfoy, mógłby niewątpliwie znaleźć się w czołówce tych bardziej problematycznych. Gorzej. Był to klient niezadowolony, a to z marszu dawało mu przewagę w tym rankingu. Dodatkowe punkty za brak umiejętności słuchania i chęci jakiejkolwiek współpracy. Tkwił przy ladzie już od dłuższego czasu, a jedyne, co udało im się osiągnąć to fakt, że zarówno on, jak i Terry mówili coraz bardziej podniesionymi i poirytowanymi głosami.
Malfoya w pierwszej chwili nawet nie zauważył. W kolejnej zaś, kiedy ten odezwał się, Trelawney... uśmiechnął się. I to już powinno zaalarmować gościa lub w jakiś sposób przygotować na to, że już za moment zostanie wciągnięty w coś, co niekoniecznie miało się mu spodobać. Bo przecież Terry nie miał w zwyczaju uśmiechać się na widok Malfoya. Owszem, zdarzało mu się znacząco odkaszlnąć - co zwykle brzmiało łudząco podobnie do "Regina" - mimochodem wysnuć przypuszczenie, że któryś z eliksirów musiał się popsuć i to za jego sprawą w sklepie zaczynało pachnieć niczym w perfumerii, ewentualnie po prostu wymownie wywrócić oczami. Ale na pewno nie zdarzało mu się uśmiechać.
Co gorsza, nie powinno być wątpliwości, że owszem, uśmiechał się właśnie na widok Malfoya - a nie czegoś, co mogłoby znajdować się na przykład za plecami blondyna. Wyszedł nawet zza lady, podchodząc do Renigalda i bezceremonialne podprowadził go bliżej niezadowolonego klienta.
- Świetnie, że jesteś, pan chciał z tobą porozmawiać - czy właśnie kompletnie zignorował kierowane do niego pytanie? Oczywiście. Czy klient faktycznie chciał rozmawiać właśnie z Malfoyem? Absolutnie nie. Ale Terry nie chciał rozmawiać z nim, a jemu samemu chyba nie robiło już większej różnicy, z kim właściwie miałby rozmawiać.
- Ten idiota wcisnął mi w zeszłym tygodniu jakiś cholerny bubel - na potwierdzenie swoich słów, mężczyzna pomachał Malfoyowi przed nosem jakimś wisiorkiem. W tym samym czasie ze strony Terry'ego, który właśnie taktycznie kierował się ku zapleczu, można było usłyszeć mruknięcie, które zabrzmiało mniej więcej jak stwierdzenie, że facet sam był idiotą.
- Podobno miało pomagać na... na różne takie dolegliwości. Gówno prawda, nie pomaga na nic. Chcę dostać z powrotem swoje pieniądze! - wisiorek wciąż dyndał przed nosem blondyna, a klient ewidentnie był już na skraju swojej cierpliwości. Nic zresztą dziwnego, wcześniej spędził dłuższą chwilę na sprzeczce z Terrym...
Arystokratyczny Dupek
Kłamstwo jest najprostszą formą samoobrony.
187cm wzrostu. Blondyn. Szczupły. Nosi się w markowych drogich ubraniach. Najczęściej uszytych przez Rosssierów

Renigald Malfoy
#3
05.03.2024, 15:45  ✶  

Wymiana zdań między tą dwójką mogła być nawet słyszalna na zewnątrz, gdyby te skrzypiące drzwi mieli otwarte. Nawet nie potrzebowali żadnego sygnalizatora, że ktokolwiek wchodzi do środka. A może to Malfoy nie zarejestrował, że ów drzwi ogarnęli? Nie to było teraz istotne. Nie miał też pojęcia, jak długo Ci dwaj próbowali cokolwiek osiągnąć. Nie interesowało go. Interesowała go Ruda, której tutaj nie widział. Dlatego też podszedł bliżej. Być może swoją arystokratyczną wyniosłością, czuć było woń jego perfum w tym pomieszczeniu, a mocniejszą jak się było blisko niego, mógł także zwrócić na siebie uwagę.

Zamiast pytać, przecież Renigald mógł dobrowolnie przejść na zaplecze i samemu sprawdzić, czy tam jest poszukiwana przez niego osoba. Dotarło to do niego, zaraz po tym, jak rzucił pytanie. Ale zarejestrował wcześniej ten dziwny uśmiech na twarzy Terry’ego. ”Co on kombinuje?” – pomyślał, nie otrzymując odpowiedzi od niego na swoje pytanie. Specjalnie także Malfoy stanął prawie u końca lady, aby nie być zbyt blisko nich i ewentualnie przejść dalej w głąb ukrytej części sklepu. Ale nie. Trelawney musiał wyjść i podejść do niego, przestawić jego ciało w kierunku klienta. I te słowa. ”ZDURNIAŁ?” – od razu w głowie miał to słowo. Przeniósł na niego zaskoczone i mordercze spojrzenie.

- Co proszę?
Wymusił z siebie to grzecznościowe pytanie, ale zaraz podążył wzrokiem za uciekającym najpewniej kolegą.
- Terry!
Krzyknął za nim, ale ten sobie chyba nic z tego nie zrobił.
”Kurwa…” – przeszło mu przez myśl, siląc się aby nie powiedzieć przekleństwa na głos. Jednocześnie przecierając twarz dłonią. W tym samym czasie też klient zaczął z uwagami się pruć na tego, co przed chwilą zwiał.

Renigald ze znudzeniem, spojrzał na te wisiorek. Wziął go nawet od niego aby się przyjrzeć. Kompletnie się na tym nie znał. Nie miał pojęcia jak miał działać. Jaki dawać efekt. Po za tym, że był co prawda dobrze wykonany technicznie. Ale nie wiadomo, jak magicznie.

- Różne jakie dolegliwości? Co Pan konkretnie potrzebował? Nie ma przedmiotu działającego na wszystko. Jeżeli Pan się nie określił, to co kolega mógł Panu sprzedać? A może przedmiot został źle użyty? Dostał Pan odpowiednią instrukcję?
Renigald potrafił mieć znacznie więcej cierpliwości od kolegi z zaplecza. Potrafił trzaskać pytaniami w drugą osobę, aby odpuściła sobie. Aby zmęczyć mówieniem. Mógł także powołać się na swoje nazwisko i przepędzić go pod mianem zastraszenia. Miał nad nim przewagę. Na razie oczekiwał od niego wyjaśnienia o co mu kurwa chodzi. Trzymał w dłoniach ten wisiorek. Ale wzrok dość poważny, przenikliwy miał utkwiony w kliencie.
- Pana godność?
Zapytał po chwili z uprzejmością. Aby zakodować sobie w głowie, kim on jest. Może nazwisko coś mu będzie mówiło? Coś wymyśli. Zawsze coś wymyślał.
Widmo
Mniej więcej jeden metr i osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, szczupłej budowy ciała. Włosy brązowe, zazwyczaj nieco zbyt długie i pozostawione w stanie mniej lub bardziej artystycznego nieładu. Niebieskie oczy, ze spojrzeniem najczęściej rozbawionym; często ze znaczącymi się pod nimi cieniami, zdradzającymi ewidentny niedostatek snu.

Terrance Trelawney
#4
05.03.2024, 18:02  ✶  
Działanie z zaskoczenia było więc najlepszą możliwą opcją, na jaką Terry mógł się zdecydować. Gdyby Malfoy tych kilka sekund wcześniej zorientował się, że lepiej byłoby ominąć całą tę kłótnię szerokim łukiem i w poszukiwaniu Penny udać się na zaplecze, podsunięcie go pod nos niezadowolonemu klientowi byłoby znacznie trudniejsze. Choć prawdopodobnie też nie niemożliwe.
- Poradzisz sobie - stwierdził jeszcze, na krótko odwracając się w stronę Malfoya przed wycofaniem się w kierunku zaplecza.
Mimo wszystko Trelawney nie był aż tak podły, żeby zostawić Renigalda zupełnie samego z mężczyzną. Nie zniknął tak całkowicie z pola widzenia, nie mogąc sobie odpuścić tego przedstawienia. Zatrzymał się jednak w wejściu na zaplecze, przyglądając się sytuacji z bezpiecznej odległości. Oraz z uśmiechem, którego i tak nie sposób byłoby w tym momencie powstrzymać.
Zaskakujące, jak szybko można było zastąpić poirytowanie szczerym rozbawieniem.
Tymczasem niezadowolonemu klientowi do śmiechu zdecydowanie nie było. Speszył się za to wyraźnie - choć nie na długo - kiedy z ust Malfoya padło pytanie o to, jakie dokładnie dolegliwości miał na myśli.
- Różne... tego... no takie... Różne - wymruczał, stosunkowo szybko odzyskując jednak rezon. - Co to właściwie za różnica? I czy wyście wszyscy już tu do reszty podurnieli? Jakie, cholera, instrukcje? To wisiorek, nie? Co się robi z wisiorkiem? Nosi się. Tak normalnie, na szyi. I on powinien działać. A to cholerstwo nie działa!
Póki co najwyraźniej mężczyzna nie miał pojęcia, kogo właściwie podsunął mu Terrance. Niewykluczone, że był wręcz przekonany, że ma do czynienia z kolejnym całkowicie niekompetentnym sprzedawcą, do którego najwyraźniej nie docierało, że chciał zwyczajnie odzyskać swoje pieniądze. Fakt, przez moment przeszło mu przez myśl, że nie do końca pasował do tego elegancki strój blondyna, ale... kto by się przejmował takimi szczegółami? Zwłaszcza w tym konkretnym momencie. Otaczali go idioci, oszuści i - co gorsza - nikt najwyraźniej nie zamierzał zwrócić mu pieniędzy wydanych na bezużyteczny wisiorek.
Kolejne pytanie zaskoczyło go jednak. Nie spodziewał się widocznie, że jego nazwisko miałoby być w tej sytuacji komukolwiek potrzebne. O ile więc na krótką chwilę faktycznie zamilkł, po prostu wpatrując się ze zdziwieniem w twarz w rozmówcy, o tyle jednak - po raz kolejny - szybko przypomniał sobie, po co tak właściwie tutaj przyszedł. Oraz o tym, że dookoła znajdowali się sami idioci. I oszuści. Twarz poczerwieniała mu jeszcze bardziej niż dotychczas, a on wycelował palcem w Malfoya.
- A co to ma do rzeczy?! - wydarł się, nie zamierzając dostosowywać się do całkiem spokojnego tonu rozmówcy. - Wydałem na ten szmelc pieniądze i chcę je z powrotem! Nie będę się nikomu przedstawiać! Za to na pewno wspomnę gdzie się da, że oszukujecie i okradacie tutaj porządnych czarodziejów!
Co ciekawe, wraz z rosnącym zdenerwowaniem klienta, rosło najwyraźniej rozbawienie Terry'ego. Już przynajmniej raz lub dwa parsknął stłumionym śmiechem, którego nie udało mu się w porę powstrzymać. Bo jednak... trzeba było przyznać, że sytuacja nabierała komediowego wydźwięku, kiedy już nie musiał w niej sam uczestniczyć. Co więcej - kiedy miał świadomość, że to za jego zasługą jednym z głównym aktorów tego przedstawienia stał się Malfoy.
Arystokratyczny Dupek
Kłamstwo jest najprostszą formą samoobrony.
187cm wzrostu. Blondyn. Szczupły. Nosi się w markowych drogich ubraniach. Najczęściej uszytych przez Rosssierów

Renigald Malfoy
#5
05.03.2024, 23:18  ✶  

Gnojek. Jeszcze mu się odegra za wykorzystywanie jego osoby do celów rozmowy z upierdliwymi klientami. Może i miał nazwisko budzące niekiedy grozę na ulicach Nocturnu, to jednak ten ich lokal chronił pod innymi względami. Ale nie przed klientami, z którymi to oni powinni umieć sobie radzić.

Miał wyjście? Miał. Mógł zostawić ten problem Terre’mu. Olać jego prośbę. Był takim samym kretynem jak Penny. Znów został wrobiony w coś, czego nie mógł zignorować. To mogło naruszyć jego reputację. Nie można było do tego dopuścić.

Wisiorek położył na ladę sklepu. Klient najwyraźniej nie potrafił się w jego obecności wysłowić. Renigalda nie ruszało nic, cokolwiek do niego mówił. Stał prosto. Oparł ręce o biodra. Patrzył na mężczyznę jak na człowieka od siedmiuset boleści. Kupił coś, o czym nie miał pojęcia. Brawo dla właścicieli sklepu. Albo dla idiotyzmu tego człowieka, posiadającego chyba problemy ze zrozumieniem i pamięcią.

- Radzę zważać na słowa. Rozmawiam z Panem na poziomie kulturalnym. Nie życzę sobie takiego wywyższania się. Inaczej będę z Panem zmuszony rozmawiać inaczej.
Ostrzegł, na razie łagodnym tonem. Ale spojrzenie Renigald miał bardzo poważne. Jeszcze wstrzymywał się od tego, aby klienta przegonić morderczym spojrzeniem. Nie na tym polega interes. Takiego człowieka trzeba ugłaskać.

Prośba o podanie swojego nazwiska, wprawiła mężczyznę w chwilowe zakłopotanie. Malfoy zmarszczył brwi, zauważając ten aspekt. ”Więc to tak.” – pomyślał. Wiedział już jak z nim rozmawiać. Nawet, jeżeli ten zaciął się jak stara płyta z zardzewiałego gramofonu.

- Bardzo dużo ma do rzeczy.
Renigald też nie przestawał. I w przeciwieństwie do niego, nadal był opanowany i spokojny. Nie gotował się jak starszy od niego czarodziej. Aż śmierdziało od niego wściekłością.
- Proszę bardzo.
Renigald w tym momencie zdjął swój kapelusz i położył na ladzie. Zerknął w kierunku Trelawneya, mając dziwne wrażenie, że chyba coś z jego strony słyszał. Rozbawienie? Jego później sprowadzi do ziemi. Ponownie spojrzał na mężczyznę, tym razem dając mu możliwość przyjrzenia uważnie. Blond włosy, arystokratyczna twarz. Jechało od niego bogactwem. Ale przecież, każdy, kto śpi na galeonach może sobie na to pozwolić.
- Porządny czarodziej posiadałby wysoką kulturę osobistą. Umiejętności komunikacyjne, szukając wspólnego rozwiązania problemu i osiągnięcia kompromisu. Pan w tej chwili jest poniżej tych możliwości, zarzucając oszustwo, krytykując dzieło stworzone własnymi rękoma. Porządny czarodziej, nie miałby oporu przedstawić się chyba, że boi się o własne interesy, samemu prowadząc coś nielegalnego? Pragnę zwrócić uwagę, że ten lokal jest finansowany przeze mnie. Renigalda Malfoya. Myślę, że dogadamy się, bo przecież nie chcemy ściągać Brygadzistów w celu rozwiązywania sporu i zabierania im czasu?
Uniósł brew ku górze, czekając na to, czy ów mężczyzna zrozumiał to, co do niego mówił Renigald. Mógł go zastraszyć także Departamentem Skarbu, zastraszając zwiększeniem podatków za jego udziały, jeżeli jakiekolwiek posiadał. Coś prowadził. Część rodziny Malfoy pracowała właśnie w Departamencie Skarbu. W tym jego ojciec i kuzynostwo. Mieli znajomości w półświatku. Renigald z Terrance mieli także znajomych ze szkoły w Brygadzie Uderzeniowej. Czy naprawdę, klientowi tak bardzo zależało na większym konflikcie niż wywołał obecny? Chciał rozgłosu, aby pisano o nim w Proroku Codziennym? Chciał mieć później aurorów na głowie?

Renigald rzadko kiedy przedstawiał się swoim prawdziwym imieniem. Lecz w takich dość poważnych sytuacjach musiał. Bo wtedy drogą komunikacji, gdzieś ta wieść się rozejdzie. Choć by na Nocturnie.

Czasami żeby coś osiągnąć, trzeba było posunąć się do oszustwa i kłamstwa. Nikt prawdy znać nie musiał. Nawet jeżeli to się rozejdzie po kościach. Teraz być może palnął taką ściemę, że sam się nie wykręci. Wszystko przez to, w co wpakowała go Penny.

Widmo
Mniej więcej jeden metr i osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, szczupłej budowy ciała. Włosy brązowe, zazwyczaj nieco zbyt długie i pozostawione w stanie mniej lub bardziej artystycznego nieładu. Niebieskie oczy, ze spojrzeniem najczęściej rozbawionym; często ze znaczącymi się pod nimi cieniami, zdradzającymi ewidentny niedostatek snu.

Terrance Trelawney
#6
06.03.2024, 09:17  ✶  
– A wsadź pan sobie gdzieś ten swój kulturalny poziom! – najwyraźniej ten konkretny klient wcale nie zaliczał się do grona tych, których łatwo dałoby się ugłaskać. A już na pewno nie poprzez opanowany ton, który zdawał się rozjuszać go jeszcze bardziej. Nie zamierzał zwracać większej uwagi na swoje słowa, na podniesiony głos i zdecydowanie nie zamierzał wkładać choćby minimum wysiłku w to, by jakkolwiek się uspokoić i załatwić całą tę sprawę bez niepotrzebnych nerwów. Te zresztą i tak miał już całkiem poważnie nadszarpnięte. Najpierw przez tego cholernego sprzedawcę, który nie potrafił zrozumieć, że należał mu się zwrot pieniędzy, a teraz przez tego drugiego. Który najwyraźniej miał dokładnie takie same problemy ze zrozumieniem najprostszych kwestii.
I owszem, raz jeszcze przemknęło mu przez myśl, że coś tutaj nie do końca pasowało. Człowiek, z którym przyszło mu rozmawiać, zdecydowanie nie wyglądał jak zwykły sprzedawca, nie do końca też zachowywał się w sposób, jakiego można byłoby się po takim spodziewać. Zwłaszcza przy założeniu, że miałby on należeć do szemranego grona idiotów i oszustów. Tak szybko jednak, jak ta myśl pojawiła się w głowie rozeźlonego klienta, tak szybko ulotniła się – całkiem skutecznie wyparta przez wciąż wzbierającą złość. Nawet jeśli coś tutaj nie grało, to nie było to w tym momencie istotne. I już nawet miał po raz kolejny przypomnieć rozmówcy, że domagał się natychmiastowego zwrotu swoich pieniędzy – zdążył w tym celu otworzyć usta – kiedy jednak jako pierwszy odezwał się tamten. Usta mężczyzny mimo wszystko pozostały otwarte przez dłuższą chwilę. Zamknęły się na moment, po to tylko, żeby następnie znów się otworzyć. I jeszcze raz. Trochę jak ryba niespodziewanie wyciągnięta z wody, a trochę jak – co bardziej adekwatne do sytuacji – człowiek, który ewidentnie został zbity z tropu i naprawdę bardzo chciał coś powiedzieć, ale niespecjalnie wiedział co. Ostatecznie zdecydował się na chyba całkiem rozsądne wyjście. Mianowicie – nie mówić nic.
To znaczy… mniej więcej. Bo jednak kiedy już na moment zawahał się, nie do końca potrafiąc się zdecydować, czy powinien zgarnąć z lady wisiorek (po krótkiej chwili doszedł do wniosku, że lepiej będzie go zostawić tam gdzie był) i zdecydował się odwrócić na pięcie, a następnie pomaszerować w kierunku wyjścia, można było usłyszeć jednak kilka niewyraźnych, wymruczanych pod nosem zdań. Coś o tym, że na pewno nie zamierzał tak tego zostawiać. Możliwe, że przewinęło się również po raz kolejny coś na temat oszustów, złodziei i im podobnych. W dalszą otwartą dyskusję nie zamierzał jednak wchodzić, swoją wizytę w sklepie kończąc efektownym trzaśnięciem drzwiami.
– Może przynajmniej następnym razem wróci, kiedy już Penny sama będzie mogła wytłumaczyć się z tego swojego wisiorka – zauważył chwilę później Terry, z przechyloną na bok głową przyglądając się przez moment drzwiom. – Bo nie, nie ma jej. Wyszła, właściwie nie tak dawno temu. Pewnie niewiele brakowało, żebyście minęli się w drzwiach.
W kolejnej chwili, wciąż niespecjalnie starając się ukryć rozbawienie sytuacją, zwrócił się w stronę Malfoya. I fakt, trochę mijał się z prawdą twierdząc, że Weasley miałaby wyjść ze sklepu ledwie chwilę przed przyjściem Renigalda – bo przecież zdążyła ją ominąć cała, wcale nie tak  krótka, sprzeczka z niezadowolonym klientem. Ale jednak istniał przecież cień szansy na to, że Malfoy zechce na przykład wyjść i rozejrzeć się za nią po okolicy. A dzięki temu Terry mógłby mieć z głowy i jego, i upierdliwego klienta. Byłby to bilans zdecydowanie całkiem korzystny, choć najpewniej – niestety – dość mało prawdopodobny.
Arystokratyczny Dupek
Kłamstwo jest najprostszą formą samoobrony.
187cm wzrostu. Blondyn. Szczupły. Nosi się w markowych drogich ubraniach. Najczęściej uszytych przez Rosssierów

Renigald Malfoy
#7
06.03.2024, 12:21  ✶  

Mężczyzna nie umiał się wysłowić, kiedy Renigald do niego mówił prostym językiem z kulturą, opanowaniem, przedstawiając się między słowami i uprzedzając o możliwych problemach, które mogliby nie chcieć pogłębiać w tej chwili. Z tego wynikało, że Malfoy widocznie miał więcej znajomości niż tutejszy klient, nie wiadomo ile starszy od niego i kolegi zarządzającego tym lokalem. Renigalda tylko nieliczni byli wstanie wyprowadzić z równowagi. A najczęściej to była grupa osób, z którymi się zadawał. Dlaczego to robił? Znajomości szkolne do dziś przetrwały.

Klient nie odezwał się ostatecznie już ani słowem. Odpuścił nawet zabranie przedmiotu i skierował się do wyjścia. Nie szanował ich drzwi wejściowych, opuszczając sklep z trzaskiem. Malfoy westchnął.

- Wróci. Nie wyglądał na takiego co odpuści.
Stwierdził nieco przekonany. Będzie musiał i tak udać się do kuzynki omówić ten problem z gościem, tylko potrzebował nazwiska.

Spojrzał na Terry’ego, który dopiero teraz udzielił mu odpowiedzi w sprawie Wesleywej. Uniósł brew i tym razem odwrócił się w jego stronę, opierając ręką o blat lady sklepowej.

- Kręcisz? Idąc tutaj, nie widziałem jej, aby wychodziła. Inaczej nie wchodziłbym tutaj a szedł za nią. Podejrzewam, że długo negocjowałeś z klientem. A ona nie chciała brać w tym udziału?
Strzelał. Ale co go w sumie to obchodziło? To nie był jego problem.
- Mniejsza z tym. Jest mi winna wyjaśnienia. Zrobiła coś… Co musi natychmiast odkręcić.
Wypalił w końcu. Nie wyglądał nawet na zadowolonego. Chętnie by coś rozwalił. Kopnął jakieś krzesło. Kopnąłby w nogę Terryego. I właśnie. Terry. Utkwił na nim swój wzrok. Przecież on przed chwilą wrobił go w użeranie się z panem złośliwości od wisiorka.
- Ty… Co Ci kurwa przyszło do głowy wykorzystywać mnie do rozmowy z waszymi klientami?
Zapytał go dość poważnie. Za brakło mu umiejętności rozwiązywania trudnych spraw? Przecież to nie było jego zdanie tutaj. Nie pracował dla nich. U nich. Z nimi? Chronił ich tylko przed jakimiś chuliganami, haraczem. Poważniejszymi problemami niż klienci. Czy może coś się zmieniło?
Widmo
Mniej więcej jeden metr i osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, szczupłej budowy ciała. Włosy brązowe, zazwyczaj nieco zbyt długie i pozostawione w stanie mniej lub bardziej artystycznego nieładu. Niebieskie oczy, ze spojrzeniem najczęściej rozbawionym; często ze znaczącymi się pod nimi cieniami, zdradzającymi ewidentny niedostatek snu.

Terrance Trelawney
#8
06.03.2024, 14:48  ✶  
Nie wątpił w to, że mężczyzna prędzej czy później wróci do sklepu. Ale też nie zamierzał w tej konkretnej chwili przejmować się tym jakoś szczególnie. Bo przecież zawsze można było liczyć na to, że tym razem to jego nie będzie akurat na miejscu. Albo że pod rękę nawinie się inna osoba, którą można byłoby wysłużyć się podczas ewentualnej sprzeczki. Nie było sensu, by przejmować się tym na zapas. W końcu – jak okazywało się choćby w tej sytuacji – jakieś niespodziewane wyjście zawsze mogło się znaleźć. Co więcej, mogło się przy tym nawet obejść bez ofiar w ludziach i wyposażeniu sklepu.
– Tak, możliwe, że wyszła jednak trochę wcześniej – bez większego przejęcia wzruszył ramionami, dając tym samym do zrozumienia, że w zasadzie nie było to jakoś szczególnie istotne. Nie udało się, Malfoy nie ruszył natychmiast ku drzwiom i nie wypadł na zewnątrz w poszukiwaniu Penny. Trudno, nie ma co załamywać rąk nad tym drobnym niepowodzeniem i tracić energii na dalsze trwanie przy informacji, że owszem, Weasley na pewno wciąż jeszcze była gdzieś całkiem niedaleko.
Z dwojga złego… lepszy jednak Malfoy od poirytowanego klienta.
– Dość… enigmatycznie – skwitował kolejne słowa blondyna, parskając przy tym krótkim śmiechem. Penny zrobiła coś, co powinna natychmiast odkręcić? A więc dzień jak co dzień, nic specjalnego ani nawet szczególnie zaskakującego. Tymczasem patrząc na Renigalda można było odnieść wrażenie, że tym razem rzeczywiście dziewczyna przeszła samą siebie i że chodziło o coś całkiem poważnego. Albo – co było znacznie bardziej prawdopodobne – że Malfoy dramatyzował. Najpewniej zupełnie niepotrzebnie, ale trudno było go o to winić, skoro dzięki temu udało się wykorzystać go do pozbycia się ze sklepu jakiegoś natręta.
– A tyle się przed chwilą nagadałeś o kulturalnym podejściu do sprawy… Nie dajesz najlepszego przykładu… – z udawaną dezaprobatą zacmokał i pokręcił głową w odpowiedzi na postawione pytanie. I nie, nadal nie zamierzał nawet próbować udawać, że ani trochę go to nie rozbawiło. – Zwyczajnie… byłeś pod ręką. I widocznie całkiem nieźle się dogadaliście, nie ma co robić z tego jakiejś wielkiej sprawy.
Raz jeszcze wzruszył ramionami, póki co gryząc się jeszcze w język, by nie wytknąć mu kolejnych – być może dość nierozsądnie wypowiedzianych – słów. Bo cóż to tam było o finansowaniu ich sklepu? Rzecz na pewno warta zapamiętania. I wykorzystania w stosownym czasie – choćby po to, by móc zagrać Malfoyowi na nerwach. Tak w ramach rozrywki.
Arystokratyczny Dupek
Kłamstwo jest najprostszą formą samoobrony.
187cm wzrostu. Blondyn. Szczupły. Nosi się w markowych drogich ubraniach. Najczęściej uszytych przez Rosssierów

Renigald Malfoy
#9
06.03.2024, 17:34  ✶  

Jakoś Renigald wątpił w takie możliwości klienta, jaki przed chwilą opuścił sklep, żeby dopuścił się do naruszania granicy bezpieczeństwa jednego z nich, albo ich obu, lub doprowadzenia sklepu do ruiny. W najgorszym wypadku, może to zrobić, sprowadzając ze sobą ludzi. Albo i swoich ziomków w służbach prawa. Czy byli na to gotowy? W niefortunnym miejscu zakupili lokal, że teraz będą częściej prosić się o problemy.

Trelawney nie wyglądał w ogóle na przejętego, jakimkolwiek tematem i zajściem w tym miejscu. O ile wcześniej męczył się z klientem, tak teraz po nim wszystko spłynęło i ciągle miał ten dziwny zaciesz na twarzy.

Nie no kurde, kręcił jak karuzela. Raz, że Penny wyszła przed chwilą, a teraz że może jeszcze wcześniej. Malfoy westchnął, widząc że nie dogada się z nim w taki sposób. On potrzebował Penny tu i teraz. Gdzie ją wywiało?

Zauważył, że kolegę wciąż cała chyba wcześniejsza sytuacja bawiła. Albo to, że Ruda coś odwaliła. Bo on sam nie był dzisiaj w nastroju do żartów. A bardzo by chciał, że te zaręczyny były jednym przeogromnym żartem.

- To nie jest śmieszne.
Zapierał się tym, czując rosnącą irytację zachowania Terry’ego. I jeszcze mu wypomniał jego słowa odnośnie kultury. Renigald opuścił ręce i przeszedł się po pomieszczeniu. Nieco nerwowo. Zaraz to on będzie tym upierdliwym gościem w sklepie.
- Zamknij się.
Spojrzał na niego wkurzony, kiedy wypomniał mu o kulturze. Tak, wiedział że lubili go drażnić. Że wzajemnie lubili sobie docinać. Mówić przepiękne złośliwości, w ten sposób budując swoje lubię, nie lubię.

Był już tak tym zrezygnowany, że olał już sprawę z tym upierdliwym klientem. Przetarł twarz i podszedł do okna. Znów układając dłonie na bokach bioder. Pochylił głowę i myślał intensywnie. Nie chciał problemu poruszać z Terrym. Nie był to jego problem.

- Mówiła Ci coś o... wczoraj?
Zapytał tak ni stąd ni zowąd. Odwracając opanowany już w miarę możliwości wyraz twarzy, nie wkurzając się tak jak chwilę wcześniej. Chciał wiedzieć, czy o czymkolwiek z nim rozmawiała. Co odwaliła wczoraj. Gdzie była?
Widmo
Mniej więcej jeden metr i osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, szczupłej budowy ciała. Włosy brązowe, zazwyczaj nieco zbyt długie i pozostawione w stanie mniej lub bardziej artystycznego nieładu. Niebieskie oczy, ze spojrzeniem najczęściej rozbawionym; często ze znaczącymi się pod nimi cieniami, zdradzającymi ewidentny niedostatek snu.

Terrance Trelawney
#10
06.03.2024, 18:56  ✶  
Oczywiście nie mógłby się zgodzić z Malfoyem. Cała ta sytuacja była w jego mniemaniu jak najbardziej śmieszna – a poziom komizmu rósł wprost proporcjonalnie do irytacji blondyna. Choć nie tylko. Wraz z rozbawieniem rosła również ciekawość, bo jednak nie sposób byłoby nie zauważyć dość interesującego faktu – najwyraźniej to nie utarczka z klientem drażniła w tym wszystkim Renigalda najbardziej. Przeciwnie, ten temat stosunkowo szybko został zepchnięty na dalszy plan. Zbyt szybko, jeśli chodziło o zdanie Terry’ego. W jakiś przewrotny sposób liczył bowiem być może na to, że Malfoy zdenerwuje się sytuacją nieco bardziej. Choć może… nie było wcale czego żałować, skoro wyglądało na to, że powód, dla którego ten usiłował znaleźć Penny, mógł okazać się znacznie bardziej interesujący.
A Terrance nie mógł przecież tak po prostu dojść do wniosku, że nie była to jego sprawa.
Zresztą… nawet gdyby do takiego doszedł, to i tak mało prawdopodobnym wydawało się, by w związku z tym miał sobie podarować wetknięcie nosa w tę sprawę.
– A co właściwie miałaby mi powiedzieć o wczoraj? – uniósł lekko brwi, przyglądając się Malfoyowi z zainteresowaniem. Podszedł ponownie do lady, z której zgarnął porzucony wisiorek. Ten natomiast, po krótkiej chwili namysłu, odłożył na jedną z półek znajdujących się pod ladą. Na ten moment powinno to być dla niego odpowiednie miejsce – do czasu, gdy kiedyś albo on, albo Penny zajrzą w to miejsce i zdecydują się, co dalej z nim zrobić. Albo gdy ponownie pojawi się jego niezadowolony nabywca, tym razem domagając się być może zwrotu zakupionego towaru.
– Coś cię ewidentnie gryzie i naprawdę mam szczerą nadzieję, że nie chcesz o tym rozmawiać przy herbacie i ciasteczkach – kolejna wypowiedź kierowana do Renigalda wciąż utrzymana była w tonacji raczej żartobliwej, podszytej drobną złośliwością. Gdzieś pomiędzy poszczególnymi słowami czaiło się również zainteresowanie kwestią nurtującą Malfoya, jednak to być może dało się dość łatwo przeoczyć. – Ale jeżeli chodzi o to, że po prostu bardzo chcesz umówić się z Penny, ale boisz się zapytać, to nie ma sprawy, mogę jej to przekazać. Albo po prostu wyślij jej sowę, będzie łatwiej niż pytać tak bezpośrednio.
Nie miał pojęcia, że jego żart w zasadzie trafiał dość blisko problemu, jaki gryzł blondyna. Penny bowiem rzeczywiście nie miała jeszcze okazji opowiedzieć mu o niczym interesującym, co miałoby się wydarzyć poprzedniego dnia, a on sam najwyraźniej nie zdążył zapoznać się z całkiem jeszcze świeżymi plotkami. Gdyby jednak wiedział… pewnie i tak ani przez sekundę nie zawahałby się przed wypowiedzeniem swoich słów. Wręcz przeciwnie – zapewne uznałby je za jeszcze zabawniejsze i tym bardziej warte wypowiedzenia na głos. Niezależnie od tego, że najpewniej również w tym temacie opinia Malfoya mogła być skrajnie różna od jego własnej.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Renigald Malfoy (3827), Terrance Trelawney (4302)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa