Spodziewał się czegoś więcej po tej nie-przygodzie jaką odbyli w zeszłym miesiącu. Pulsowała mu już głowa od tego przeglądania ksiąg i szukania nazwisk osób, które mogłyby cokolwiek wiedzieć na temat tego, co się tutaj działo. To jest - na terenie Kniei Godryka, a nie dokładnie przy tej kamienicy. Nawet teraz, kiedy szedł w stronę mieszkania Geraldine miał nos utkwiony w swoim notatniku. Czy coś im nie umknęło? Czy coś powinien poprawić? A może środowisko Artemis miałoby coś na ten temat do powiedzenia, może Geraldine udało się skontaktować z bratem, może, może... bardzo wiele niepewnych i Laurent mógł te wszystkie zapytania posłać pocztą, ale skoro już i tak był w pobliżu na Horyzontalnej, to zdecydował, że równie dobrze może też tam podejść. Zatrzymał się przed jednym z domów, rozglądając po okolicy. Niekoniecznie był kiedykolwiek u samej Geraldine, więc oceniał, czy czasem nie zaszedł za daleko. I tak - zaszedł. Przekonała go o tym numeracja domostw. Cofnął się więc dwa budynki, przestając wpatrywać się w zapisane drobnym pismem strony, żeby już skupić się na miejscu, do którego miał trafić. Ściągnął okulary z nosa i wsunął je do futerału, a futerał razem z notesem zostały wepchnięte do torby-teczki, którą zazwyczaj nosił, kiedy załatwiał sprawy w Ministerstwie czy jakiekolwiek biznesowe.
Pochmurna pogoda zwiastowała przejaśnienie - jeśli wierzyć zapowiedziom to czerwiec zapowiadał się nam piękny. Pełen słońca, ciepły. Tak samo zapowiadał się ten dzień, jeśli tylko chmury poranka rozejdą się na boki. Prewett zatrzymał się przed odpowiednimi drzwiami, ubrany elegancko i jak na dżentelmena przystało - w garnitur w barwach granatu, szytego na modłę świata czarodziei. Bo chociaż moda ze świata mugoli przenikała się z tą ich to samemu Laurentowi blisko do świata mugoli było dopiero przez łącznik, jakim był napisany przez jednego młodzieńca wiersz. Nie miało to jednak tutaj znaczenia, bo przecież stukał do drzwi osoby, która z poezją nie była raczej za pan brat. Właściwie to stukał do drzwi osoby, która była bardziej męska od niego samego mimo niewątpliwego faktu bycia kobietą.