• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[15/07/1972, Wieczór] Mój brat niedźwiedź| Nikolai & Samuel

[15/07/1972, Wieczór] Mój brat niedźwiedź| Nikolai & Samuel
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#1
17.05.2024, 10:06  ✶  

Świat wirował tylko chwilę i zatrzymał się w momencie, gdy głowa opadła na glebę. Pięć sekund, trzy minuty, może godzina i pojawił się cień, pojawił się głos, pojawił się dotyk. Głos go wołał. Wołał ich, ale nie był to głos donośny, przecinający powietrze, a delikatniejszy, choć przepełniony zmartwieniem. Głos, który prowadził ich do siebie, który się troszczył.

Świat zatrzymał się w miejscu, pozwolił otworzyć oczy, podnieść się, stanąć na nogi i zobaczyć, jak wysoka postać stryja ostrożnie podnosi z ziemi majaczącego Samuela. Do jego uszu nie dotarło słowo, wypowiedziane w majakach, ale na twarzy Vladimira pojawił się smutek, pojawiła się troska, gdy opierał głowę drugiego animaga o swój bark, gdy przyciskał go do siebie, jakby chciał przekazać nieprzytomnemu mężczyźnie, że nie miał powodu, by przepraszać, i miał na wyciągnięcie ręki osoby, które mógł prosić o pomoc. O wsparcie. O dobre słowo, jeżeli tego akurat by potrzebował.

Nie rozmawiali, gdy wracali do domu, w którym Vladimir osiedlił się przed laty i do którego przyjął swojego bratanka. Nie było to dobre miejsce ani dobry czas na rozmowę, gdy rany wołały o opatrunek, a Nikolai chwiał się czasami, wciąż przytomny, ale jednak ranny, z utraconą krwią na koszuli. Nie rozmawiali, gdy Nikolai otwierał drzwi i wnosił Samuela do niewielkiego salonu, gdzie położył go na kanapie, skąd grzał go pomarańczowy ogień, tańczący w kamiennym kominku. Wciąż nie rozmawiali, gdy Nikolai siedział w miękkim fotelu, podczas gdy Vladimir zdejmował koszulę Samuela, by opatrzeć jego rany na karku i ramieniu, gdy machnięciem różdżki nastawił w garnku mleko i czekoladę, by przygotować kakao. Nie pamiętał, czy Samuel wolał herbatę, ale o tym już powie, gdy odzyska przytomność.

Vladimir delikatnie oczyścił skórę Samuela, obejrzał rany, nałożył maść i osłonił zranienia opatrunkiem. Szklanka z wodą stała na stoliku obok, na wyciągnięcie ręki, koc okrył odpoczywającego animaga i Vladimir mógł zająć się bratankiem.

-Mówiłem ci tyle razy, że przemienianie się tu nie jest najlepszym pomysłem - Vlad mówił niegłośno, choć głos zdradzał irytację. -To nie jest Rosja.

-Wiem - Nikolai mówił równie cicho, w swoim ojczystym języku, zdejmując koszulę.

-Co ty sobie, na brodę Merlina, myślałeś? Mówiłem ci, że Knieja nie jest bezpieczna. Brenna też ci o tym mówiła.

-Wiem.

Vladimir westchnął, opatrując rany bratanka, który w tym momencie wcale nie potrzebował kazania. Nikolai cały czas patrzył w kierunku salonu, na kanapę, na której leżał Samuel.

Samuel pytał, czy mogliby zostać braćmi? Naprawdę mogli? Samuel naprawdę tego chciał? A może tylko majaczył? Co Nikolai powinien zrobić? Spytać o to? A jeśli faktycznie Samuel tylko majaczył i wcale tego nie chciał? A jeśli pytanie wprowadzi niezręczną atmosferę?

Co robić?

Vladimir wrócił do salonu. Dołożył drewna do kominka i opadł na fotel, na którym wcześniej siedział Nikolai. Czekał, aż Samuel da jakiś znak, że potrzebuje pomocy, albo odzyskuje świadomość.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#2
18.05.2024, 21:54  ✶  
Nie miał kompletnie pojęcia gdzie jest. Zapach był obcy, kiedy powoli zaczął wracać "do siebie", ale wciąż jeszcze nie był tak kompletnie "u siebie". Nos przyszedł pierwszy. Inne miejsce. Nieznane. I zioła. Dużo ziół. Maść? Drugie wrażenie to tępy ból w ranie, to władowało się w niego z siłą lokomotywy. Skrzywił się i sapnął boleśnie, spróbował poruszyć się, jakby ciało chciało się upewnić, że nie umarło. Poruszył palcami w dłoniach, poruszył palcami u nóg. Z piersi wysmyknęło mu się stęknięcie.

Jego pamięć była w strzępkach, poza raną na szyi czuł się obolały i słaby. Zęby. Brunatne ciemne futro. Uderzenie łapy. Smak krwi.

Wspomnienia walki przychodziły falą. Mimo bolesności obrócił się i skulił, czując przechodzące dreszcze po całym ciele. Ból był dobry. Ból oznaczał, że żył. Twarz ukrył w dłoniach, ochronnie. Poczuł że pod twarzą znajduje się materiał, to by się zgadzało, zapach, zapach był dziwny, musiał być u kogoś w domu, ale to też nie był Lysander, który przecież mieszkał niedaleko wrzosowisk. Umysł powoli ruszał się, ale było to bardzo, bardzo wolne rozruszanie. Dźwięki nie dochodziły do niego wcale, a sam bał się odezwać...
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#3
18.05.2024, 22:15  ✶  

Czekolada rozpuściła się w ciepłym mleku, wypełniając kuchnię słodkim zapachem, który wkrótce dotarł również do salonu, do Vladimira i Samuela, mieszając się z zapachem ziół. Nikolai narzucił na siebie koszulę, nie przejmując się plamą od krwi, rozdarciami, czy samym zapinaniem jej, i przeszedł do kuchni, by ciepły napój rozlać do trzech kubków i wraz z nimi wrócić do salonu. Ledwo wyszedł z kuchni, gdy Samuel wydał z siebie pierwsze dźwięki i jego ciało zaczęło się poruszać, kręcąc na kanapie. Vladimir zaraz znalazł się obok niego, na tyle blisko, by udzielić wsparcia, ale nie na tyle, by Samuel poczuł się osaczony. Kucnął przy kanapie i powoli położył dłoń na ramieniu Samuela, w miejscu, gdzie wciąż okrywał go koc.

-Sam...- odezwał się powoli, spokojnym głosem, by nie wystraszyć animaga.-To ja, Vlad. Jesteś w moim... - zerknął na czekającego bratanka.-...Jesteś w naszym domu. Jesteś bezpieczny.

-Budzi się? - spytał Nikolai, podchodząc bliżej.

-Tak mi się wydaje. Powinieneś usiąść, Nikki. Jeszcze tego brakowało, żebyś ty też padł - Vladimir skinął głową na fotel.

Nikolai zacisnął usta, ale nie kłócił się ze stryjem. Odstawił tacę z kubkami na stolik i usiadł na fotelu, który wcześniej zajmował Vladimir. Stąd miał też dobrym widok na Samuela.

Jego palce drgnęły.

-...Nie chciałem go zranić... Nie wiedziałem, że to on.

Vladimir nawet na niego nie spojrzał.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#4
19.05.2024, 22:42  ✶  
Głos dochodził jak przez mgłę, ale w końcu świadomość ułożyła fakty obok siebie. Głos. Nie jeden. Dwa. Przełknął ślinę, a sam tak prosty akt zdawał mu się bolesnym obecnie wyzwaniem. Dziwnym. Nienaturalnym. Gdyby mógł, zmieniłby się teraz, łatwiej mu przychodziło radzenie sobie z bólem i chorobami w zwierzęcej formie. Zdecydowanie łatwiej radził sobie też z poczuciem winy. Wspomnienia przychodziły falą, ale każde uderzenie serca, każda fala mrowiącego bólu przynosiła coraz więcej odsuniętych od niego przed momentem informacji.

– Przepraszam... – wydukał w końcu. – To moja wina. Nie wiedziałem. – spróbował się odwrócić do głosu, do Vlada, z którym przecież się znał, chociaż nie jakoś mocno. Oddał mu pod opiekę znalezionego hipogryfa, pomagał od czasu do czasu, zwłaszcza latem, podczas jarmarków gdy i tak był w okolicy. Wiedział, że ten jest dobry dla zwierząt, że szanuje życie. Teraz był jego dłużnikiem za ocalenie jego życia. Za zranienie jego krewniaka. W końcu krzywiąc się obrócił się i otworzył oczy, zaczerwienione, lodowo błękitne z wąskimi źrenicami – Ja... odpracuje to Vlad. Zrobię co zechcesz nie chciałem. Nie zrobiłbym tego... gdybym wiedział. – Mało było w Dolinie osób mu prawdziwie życzliwych ale wuj Niko należał do tego wąskiego grona i Samuel ze wszech miar nie chciał tego utracić.

Drugi głos. Tam był jeszcze drugi głos.
– Niko?– powiedział, bezskutecznie próbując dźwignąć się na łokcie. Próbował się rozejrzeć, choć nie widział go, a bez różdżki jego nos też nie działał tak, jak powinien.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#5
20.05.2024, 09:02  ✶  

Ogień trzaskał wesoło w kominku, roztaczając w salonie ciepło, mieszające się ze słodkim zapachem rozpuszczonej w mleku czekolady, zupełnie przeciwny do smutku, strachu i poczucia winy, ciążących na barkach dwóch animagów. Samuel zdecydowanie odczuwał to mocniej.

-Nikki, wyjdź na chwilę. Chciałbym porozmawiać z Samem i obaj musicie trochę ochłonąć.

Nikolai zmarszczył brwi, patrząc na stryja ze zdziwieniem. Miał wyjść? Akurat, teraz kiedy Samuel w końcu odzyskał przytomność na tyle, by można było się z nim porozumieć? Czy nie powinien zostać? Nie powinni wytłumaczyć sobie tego nieporozumienia?

Zaraz jednak dotarło do niego, dlaczego Vladimir zdecydował w ten sposób. Tak samo, jak Nikolai obwiniał się o zranienie Sama, tak Samuel obwiniał się o zranienie Kola. Obaj musieli ochłonąć, a Samuel musiał odpocząć.

-Może zostać w moim pokoju - powiedział w końcu Kol, podnosząc się z fotela. -I tak dziś raczej nie zasnę.

Spojrzał jeszcze na Samuela, wziął jeden z kubków i wyszedł z salonu na werandę, zabierając jeszcze z kuchni papierośnicę i zapalniczę. Vladimir nie skomentował również tego, chociaż nie lubił, kiedy jego bratanek palił.

-Sammy, chłopcze - ciepła dłoń mężczyzny znalazła swoje miejsce na jasnych włosach animaga-Nie zrobiłeś nic, za co miałbyś mnie przepraszać. Nie zrobiłeś nic, za co miałbyś cokolwiek odpracowywać - Vladimir mówił spokojnie, podszeptem, gladząc powoli włosy animaga.-I wiem, że nie skrzywdziłbyś go świadomie. Nikogo nie skrzywdziłbyś świadomie, Sammy. Nie musisz się o nic martwić. Po prostu odpocznij.

Vladimir zdążył odsunąć rękę, gdy Samuel zaczął się wiercić, próbował się podnieść i szukał drugiego chłopaka.

-Spokojnie, niedługo wróci - Vladimir pomógł Samuelowi usiąść wygodnie i wsunął mu w dłonie kubek z ciepłym kakao.-Wyszedł się przewietrzyć... Sammy, chciałbym, żebyś mi powiedział, co dokładnie tam się stało. Czy gdzie cię boli?... Czy Nikolai zrobił ci krzywdę?

Opatrzył rany, które widział, ale nie wiedział, czy jakieś nie kryły się jeszcze pod ubraniem, albo pod skorą animaga.

Oczywiście, nie wierzył, żeby Nikolai celowo skrzywdził kogokolwiek na tyle, by zagrażało to życiu, ale...

Kiedy transmitowany ptaszek zaprowadził go na wrzosowisko, to Nikolai był przytomny. Obaj byli ranni, ale to Samuel leżał omdlały na ziemi. Vladimir nie wierzył, ale musiał się upewnić.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#6
22.05.2024, 13:51  ✶  
Było mu źle, bardzo źle, ale też wiedział, że absolutnie i totalnie nie ma sił. Na szczęście. Klątwa nie miała szans się tu wedrzeć, znał, potrafił rozpoznać jej pierwsze objawy, energetyczne wibracje przechodzące przez żyły. Teraz był spokój i smutek. Poczucie winy dociążające go bardziej niż cielsko oponenta, z którym przed momentem toczyli bój.

– Ja... jestem animagiem i jestem tym niedźwiedziem o którym gadają. Nie wiedziałem, że w Dolinie jest nas dwóch– mówił szczerze, bo i tak nie potrafił kłamać, jedynie zatajać lecz tu nie było nic do zatajenia. – Chciałem przepłoszyć go, bałem się, że... że mógłby coś zrobić tym, którzy mnie znają i wiedzą, że nigdy nie zrobiłbym krzywdy. – Mabel, mała słodka Mabel mogłaby się pomylić. Mogłaby myśleć, że to Pan Sam i ufnie podejść prosząc o kolejną przejażdżkę. Wzdrygnął się na myśl o przegryzionej dziewczyneczce, o smudze krwi rozlanej po fioletowych wrzosach. To nie byłaby prawda. To nie był dziki niedźwiedź. To był Nikolai, ten który troszczył się o Suzie. Który zajął tutaj jego miejsce, w domu Vlada. A Vlad zawsze był dobry dla Sama. Troszczył się o swoje stado, ale tolerował go na swoim terenie.

Samuel odetchnął próbując odtworzyć walkę, zrozumieć czemu w ustach pamiętał wciąż metaliczny posmak krwi.
– Chyba... chyba w połowie zapomnieliśmy, ciało... ciało przejęło kontrolę. Pogryźliśmy się bardzo. Czy nic mu nie jest? Ja... ja nie pamiętam dobrze, ale...– wciąż czuje jego krew na ustach. To nie było prawdziwe, twarz miał czystą, też zdał sobie sprawę, że jest w innych ubraniach. Czystych ubraniach. – W końcu on pierwszy przemienił się w człowieka – bo przecież nie powrócił do ludzkiej formy. Każda forma była ich wyjściową, prawda? – I chciał mnie spętać magiczną liną, a wtedy ja... ja też się przemieniłem i kłóciliśmy się jeszcze a potem, a potem... – umilkł gdy odtwarzany ciąg wydarzeń poprowadził go do uścisku, do kojących dłoni na swoich plecach, do zapachu, którego uczył się, by nigdy nie popełnić tego samego błędu. Krwi miał mało a jednak policzki go zapiekły od tego wspomnienia. Dziwnego poczucia przynależności, choć przecież obaj urodzili się tak daleko od siebie. – To nie była wina Niko, to ja... to moja wina. To ja go sprowokowałem, widząc że w Kniei jest niedźwiedź przywołałem go do starcia i szarżowałem. Vlad proszę, nie odsyłaj go. Suzie go lubi, ona nie polubiłaby kogoś, kto nie ma czystego i szlachetnego serca. – prosił starszego mężczyznę, nie mogąc przebić się przez jego intencje, bojąc się, że ów incydent sprawi, że wuj przestanie ufać swojemu krewniakowi.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#7
22.05.2024, 17:15  ✶  

Vlad westchnął cicho i sięgnął po trzeci kubek, stojący na tacy, żeby samemu pociągnąć duży łyk kakao. Oczywiście, że słyszał o niedźwiedziu, który grasował w tych okolicach, ale nie wiedział, że pod tym dzikim futrem krył się właśnie Sam. I może bardziej by go to zdziwiło, gdyby Nikolai nie wspomniał o tym wcześniej. O tym, że Sam również był animagiem, i tak jak młody Petrov, jego animagiczną formą był właśnie niedźwiedź. Cóż to był za zbieg okoliczności.

-Rozumiem, Sammy - Vlad poklepał Samuela delikatnie po ramieniu i przesunął dłoń wyżej, na jego jasne włosy, by je poczochrać. Jak dziecku. -Nie mogłeś wiedzieć. Tak samo o tobie nie wiedział Nikki. Działaliście według instynktu - a ten podpowiadał im, by odciągnąć potencjalnie niebezpiecznego nieznajomego od wioski. Żeby go przepłoszyć, jak to określił Samuel.

Vladimir słuchał, gdy młodszy mężczyzna wypluwał z siebie słowa, gdy opowiadał, jak doszło do tego, że gdy dotarł do polany, Nikolai i Samuel byli ranni, a McGonagall jeszcze nieprzytomny.

-Oddychaj, Sammy - Vlad wykorzystał chwilę, w której Samuel umilkł, gdy w słowach odtwarzał ich walkę.

Kolejne słowa Samuela trochę go zaskoczyły, bo czy kiedykolwiek wspominał, chociażby słowem, że mógłby odesłać bratanka, gdyby ten przekroczył pewne granice, których przekroczyć nie powinien? Owszem, nie zawsze się ze sobą zgadzali i Vladimir czasami traktował Nikolaia, jak niesforne dziecko, chociaż Kol był już pełnoletni. Czasami się kłócili o drobnostki i w głowie Vlada nieraz pojawiła się już myśl, że Nikolai, świadomie bądź nie, stara się popełni jak najwięcej błędów, które popełnić powinien jeszcze we wczesnych czasach szkoły, ale przez twarde wychowanie nie miał ku temu okazji i możliwości. Jakby coś go pchało ku kłopotom, z których miałby wyciągnąć konsekwencje, niezbędne, by stać się wartościowym dorosłym.

Nigdy jednak nieważne, jak źli na siebie byli, Vladimirowi nie przyszło do głowy, by odsyłać bratanka. Bo niby gdzie miałby go odesłać?

A może Nikolai robił z niego potwora za jego plecami?

-Sammy, chłopcze... Nikt nic nie mówił o odsyłaniu kogokolwiek gdziekolwiek - Vladimir uśmiechnął się do niego pocieszająco. -Nasza Suzie by mnie zadziobała, gdybym go jej zabrał - tu pozwolił sobie na śmiech. -Nie obwiniaj się o to, Sammy. Nikki też nie powinien tak po prostu łazić w formie niedźwiedzia, gdzie tylko mu się spodoba... Stało się... Na szczęście powstrzymaliście się w porę.

Dopił swoje kakao, odetchnął z ulga i odwrócił głowę w stronę otwartych drzwi, prowadzących na werandę.

-Wiem, że podsłuchujesz! - zawołał i pokręcił głową.

Z zewnątrz dotarł do nich niski, nieokreślony dźwięk. Nikolai wszedł do środka, zostawił papierośnicę wraz z kubkiem w kuchni i wrócił do salonu, a po jego ciele przebiegł dreszcz, wywołany różnicą temperatur.

-Nie podsłuchiwałem - powiedział i odwrócił się do Sama, a na jego twarzy pojawił się wyraz zmartwienia. -Jak się czujesz?

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#8
25.05.2024, 00:04  ✶  
Kiwał głową na słowa Vlada i uspokajał się jakoś od nich. Vlad wiedział co mówił, Vlad znał się na hipogryfach, a te zwierzęta nie tolerują ludzi pozbawionych rozumu i szacunku do sił natury. Jego oddech uspokoił się już zupełnie, choć wciąż był słabowity i blady. Choć wciąż czuł tępy ból w barku. W gruncie rzeczy bardzo cieszył się, że jego przeciwnik okazał się Nikolaiem, jakiekolwiek zagrożenie ze strony drugiego niedźwiedzia, gdyby ten był niedźwiedziem znikneło, a z Niko... czuł, że połączyła go z nim nić zrozumienia, którą nieczęsto mógł dzielić z kimkolwiek. Nawet jesli ostatnie wymiany zdań między nimi pamiętał jak przez mgłę.

– Niko... – uśmiechnął się gdy zobaczył chłopaka. Cieszył się, że pokiereszował go zdecydowanie mniej niż on jego, bo widać że spokojnie mógł przemieszczać się o własnych siłach. To było kojące, nawet jeśli kuło mocno w ego McGonagalla. To nigdy nie czuło się jakoś dobrze, więc był nawykły do tego kłucia bardziej nawet niż do ataku roślin podlegających prawom klątwy, którą nosił w sercu.

– Dobrze, ja... przepraszam Niko. Nie myślałem, że tak będzie wyglądać nasze kolejne spotkanie. Miałem przecież wpaść za dzień dwa przejrzeć zagrody i pognębić wasze korniki, a tu taki no... klops. – próbował się podnieść, ale od razu poczuł rwanie, więc opadł na poduszki uśmiechając się blado. – Masz świetny zgryz. Duże... duże szczęki, nigdy nie widziałem niedźwiedzia z tak bliska – przyznał w końcu. – W Anglii wszystkie wybito wiele lat temu i moja matka, żebym mógł przyjmować tę formę specjalnie musiała jechać ze mną do cyrku. – konkretniej lecieć ale była to nikomu niepotrzebna wiedza. – Mm... czy mógłbym się czegoś napić?– zapytał, nie precyzując czego, bo i tak przecież nadużywał ich gościnności.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#9
25.05.2024, 21:53  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.05.2024, 23:10 przez Nikolai Petrov.)  

Vlad może nie znał dokładnie historii Samuela, którą z pewnością znali jego najbliżsi przyjaciele, ale znał go na tyle, by wiedzieć, że świadomie krzywdy nie wyrządziłby nikomu. Nieważne, czy w formie animagicznej, czy ludzkiej. To był dobry dzieciak, choć trochę zagubiony.

Każdy popełniał błędy. Mniejsze lub większe, ale nie było na tym świecie człowieka, który wszystko robił idealnie, zgodnie ze wszystkimi zasadami, perfekcyjnie... Błędem Nikolaia i Samuela było właśnie zbliżenie się do siebie w swojej zwierzęcej formie, kiedy nie wiedzieli o sobie nawzajem i nie znali swoich zapachów. Zwierzęca natura dała o sobie znać i kazała walczyć z nieznajomym, który bez pozwolenia pojawił się na ich terytorium. Na szczęście skończyło się tylko na pogryzieniach. Może szczęśliwym zbiegiem wydarzeń było właśnie to, że wpadli akurat na siebie? Co by było, gdyby Nikolai znów spotkał tę łowczynię, która strzeliła do niego zaledwie dwa dni temu? Co by było, gdyby to Samuel wpadł na tę łowczynię?

-Powinniśmy mieć jakieś eliksiry, żeby cię pistawić na nogi. Nie przemęczaj się - Vlad kolejny raz poklepał Samuela po ramieniu, podniósł się i przeszedł do kuchni.

Nikolai zbliżył się do Samuela, podał mu kubek z wodą, który stał na stoliku obok, i usiadł na podłodze, opierając się bokiem o brzeg kanapy. Woda była najlepsza na nawilżenie gardła, jako pierwszy napój po odzyskaniu przytomności. I zaraz po wodzie, Samuel mógł napić się kakao, o ile będzie chciał, które Vlad w którymś momencie zaczarował, by nie ostygło i nie tworzył się ten ochydny kożuch.

-Ja też powinienem cię przeprosić... - opuścił głowę, bawiąc się swoimi palcami. -Vlad mówił mi, żebym trzymał się z dala od Kniei... Brenna też o tym mówiła i... Przepraszam... Mogłem zrobić ci o wiele większą krzywdę - to przez uścisk szczęk Samuela Nikolai wrócił do swojego człowieczego ciała. Nie chciał nawet myśleć, co mógłby zrobić, gdyby w tamtym momencie ich rolę się odwróciły.

-Masz rację... Niezły klops - tu pozwolił sobie na krótki, nieśmiały śmiech.

W międzyczasie do salonu wrócił Vlad, z trzema fiolkami eliksirów w dłoniach.

-Na krew - postawił pierwszą fiolkę. -i na sen, gdybyście potrzebowali - dwie fiołki identycznego eliksiru również pojawiły się na stoliku. -Będę na górze. Jeśli będziecie mnie potrzebować, wołajcie - pogłaskał ich obu po głowach, uśmiechając się ciepło, i zostawił ich, wchodząc schodami na piętro.

Nikolai zerknął na dwie fiolki, wypełnione dobrze znanym mu eliksirem. Mikstura o tak ślicznym kolorze była idealnym miejscem, by skupić na nim wzrok.

-...Widziałem niedźwiedzie w Rosji... Dwa samce walczyły ze sobą... Podejrzewam, że o samicę... Podszedłem najbliżej, jak mogłem, żeby mnie nie zauważyły... To był jedyny moment, kiedy widziałem niedźwiedzie z bliska.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#10
27.05.2024, 18:25  ✶  
Zgodnie z prośbą nie przemęczał się i nie mówił już zbyt wiele. Poczucie winy zelżało tylko trochę, czuł cały czas bolesność w sercu, choć może to było tylko wspomnienie minionej walki, bardziej fizyczna udręka rany i organizmu, który niespiesznie podjął teraz proces regeneracji. Szczęśliwie dla obu lekkomyślnych animagów, żyli w świecie eliksirów i maści wspieranych magią, a więc już wkrótce mieli być znów sprawni, będą mogli znów szczęśliwi cieszyć się pełnią zdrowia. Tymczasem jednak lizali swe rany, te fizyczne, ale też psychiczne. Z drugiej strony, czy byłaby rzeczywiście inna i lepsza okazja, aby móc utkać między zagubionymi chłopcami girlandy rozmów, jak babie lato rosą obwieszone?

Samuel napił się wody i z chęcią też przyjął ciepłe kakao. Płyn rozlał się po języku, a potem otulił aksamitem przełyk i rozgrzał żołądek, rozluźniając zaciśnięte wciąż trzewia. Było lepiej, tego potrzebował, to było ważne. Ale prócz napitku, spoglądał też na siedzącego obok Nikolaia, zdając sobie sprawę być może pierwszy raz, że jest on młodszy od niego. Chociaż nie... Sam rzadko kiedy patrzył na lata, sugerując się raczej doświadczeniem życiowym. Samiec opuszczał stado, zakładał rodzinę, a póki obaj byli bezdzietni (choć tego przecież nie mógł być pewien w przypadku nieznajomego-coraz bardziej bliskiego chłopaka), obaj więc w myśl tej zasady podlegali tej samej grupie wiekowej. Z drugiej strony Pan Morpheus, którego skroń oprószona była siwizną, też przecież nikogo nie miał. Czy zatem we troje byli rówieśnikami? Świat ludzki wydawał się tak skomplikowany, dziwny, a jednak teraz, mimo że nie we wrzosach, a na czyimś posłaniu leżąc, czuł się dziwnie spokojny. Bezpieczny w cudzym, ale dobrze pachnącym gnieździe.

– Teraz będziesz mógł zobaczyć bliżej. Bez walki już... chętnie poszarpię się z Tobą jak wydobrzejemy, ale bez zębów proszę. – odkaszlnął, lękając się pytać jak mocno w Nikolaia się wgryzł. Metaliczny posmak w zębach, metaliczny posmak ludzkiej krwi, będzie do niego powracał w koszmarach, tego był pewien. – Mnie też tam ciągnie, słyszę zew. Mieszkałem tam całe moje życie, znam to miejsce jak własną kieszeń, a teraz jestem o.. taki wypluty tutaj... – zsunął dłoń z sofy, szukając jakby kubka, choć tak na prawdę, chciał sięgnąć do Nikolaia. Normalnie głaskał by Białkę lub Miłkę, lub klacz Lizzy, która przeżuwała sobie zwykle pod wieczór świeżo ściętą trawę. Dotyk leczył czasem bardziej niż słowa, szukał opuszkami skóry, żałując, że nie są niedźwiedziami.

– A Ty? Czemu opuściłeś Rosję. Czy Rosja teraz też jest pełna upiorów? To jest... kraj czy kontynent? – zwątpił marszcząc czoło, bo choć wiedział jakie gatunki zwierząt się tam hoduje, wiedział jakie rośliny tam rosną, jaki klimat tam panuje, to nie miał absolutnie pojęcia o kraju, jako kraju. Krainie. O ludziach. Zwyczajach. Nic. Z trudem adaptował się do tych zastanych w Dolinie.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Samuel McGonagall (2614), Nikolai Petrov (3749)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa