• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[10.08.72] Szaleństwo Windermere. Nie było nas, był las - Atreus/Patrick

[10.08.72] Szaleństwo Windermere. Nie było nas, był las - Atreus/Patrick
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#1
26.05.2024, 22:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:54 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Patrick oparł się plecami o drzewo i przymknął oczy. Jakie szczęście, że udało mu się uwolnić od Brenny Longbottom. Przez chwilę był przekonany, że ta wyda go tu zaraz, za chwilę, w samym sercu Windermere i… właściwie nie wiedział, co powinien zrobić, żeby jej przeszkodzić.
A potem dostrzegł rozlewającą się czerń i ta czerń uderzyła w niego. Boleśnie uświadomiła mu, że to nie Brenna była problemem, ale on. W tym miejscu działo się coś niedobrego. Steward nie wiedział jak uwikłany w to został Owen Bagshot, ale nagle zaczęło mu się wydawać, że Roberts mógł mieć rację. Tu coś tkwiło i ujawniało się…
Zmarszczył brwi.
Dostrzegł fiolet i czerń. Barwy toczyły ze sobą niewidzialną wojnę i w jakiś sposób oddziaływały również na ludzi. Patrick nie miał pojęcia, jak właściwie to robiły, ale… robiły. Z jakiegoś powodu on znalazł się we władaniu czerni a Brennę chronił fiolet. Longbottom okazała się dobra, a on zły. Czy to przez sprawę z Hillami? Czy chodziło o to kim byli jego rodzice?
Nieważne. To wszystko było cholernie nieważne. Trzeba było znaleźć źródło czerni, znaleźć i je jakoś rozbroić zanim naprawdę dojdzie do wojny. Znowu przed oczami stanęło mu pulsowanie, krążące wokół siebie barwy jak wilki badające przeciwnika. Na razie tylko powarkiwały, ale kto wie co zrobią za moment. Steward nie wiedział o klątwach, o biskupie, o paleniu na stosie, ale był dobrym aurowidzem i jeśli coś do niego dotarło, to właśnie to, że fiolet chronił a czerń chciała zniszczyć.
Dobrze, niech Brenna go zdradzi, niech wbije mu nóż w plecy, skoro najwidoczniej uznała, że w sprawie Hillów posunął się za daleko, ale przynajmniej dała mu trochę czasu. Może zanim go wyda, uda mu się zrobić coś dobrego.
Jeszcze raz upewnił się, że brygadzistka zniknęła w ciemnościach, a potem odepchnął się rękami od pnia drzewa i zamrugał koncentrując się na tym, co dostrzegł wcześniej. Świat znowu wypełnił fiolet i czerń, Patrick próbował skupić się na czerni i dostrzec, gdzie mogło tkwić jej źródło. W lesie? W jeziorze? Chyba jednak w lesie.
Otarł wilgotne od potu ręce o spodnie. Nie miał pojęcia, czy uda mu się samodzielnie odnaleźć źródło czerni, ale chyba musiał spróbować. I w chwili, w której uznał, że pójdzie do lasu sam, natknął się na brata Florence. Bulstrode był aurowidzem. Jeśli ktoś mógłby mu pomóc, to chyba właśnie on.
- Dobry wieczór, Atreusie – przywitał się z nim. – Nie masz ochoty na spacer po lesie? Wiem, że dopiero świta, że to nie najlepszy moment i w ogóle, ale… - urwał, dając Bulstrode’owi możliwość domyślenia się całej reszty. Rankiem do lasu pewnie wejdzie tłum, a jemu zależało na przeczesaniu lasu teraz. – Jesteś aurowidzem. Czy twój talent, uaktywnił się tutaj?
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#2
27.05.2024, 17:43  ✶  
Od wieczoru na molo, czuł jak Windermere zwyczajnie go zadręcza. Sielska atmosfera zdawała się tylko potęgować poczucie, że z tym miejscem było coś bardzo nie tak i że byli coraz bliżej jakiegoś kulminacyjnego momentu. Potem odezwał się do niego Orion z informacją zwrotną na temat tego, co znalazł z archiwum Departamentu Przestrzegania Prawa, na temat spraw związanych z ośrodkiem Windermere. Utonięcie Tary Roberts i wątpliwości jej męża co do tego, że było samobójstwo. Trójka zaginiętych mugoli. Mugolak, który też nie wrócił do domu na kolację, a w limbo dołączyła do niego potem jego dziewczyna. Wreszcie też tej nocy nadeszła informacja, jakoby w okolicy ośrodka grasowały żywe trupy.

Jak dobrze, że był na miejscu. Chociaż gdyby miał być szczery, to żałował że nie ewakuował się stąd już wcześniej. Ba, że w ogóle wybrał to miejsce, bo to przecież miały być krótkie wakacje. Miał tu wypoczywać i ogólnie cieszyć się nicnierobieniem, a zamiast tego co jakiś czas spoglądał na aury z roztargnieniem, próbując dojść do tego, gdzie w tej plątaninie może kryć się źródło.

Mimowolnie przypominał mu się statek i wprawiało go to w jeszcze gorszy nastrój. Tak jakby sama obecność Moody, nie była wystarczającym powodem do niepokoju. Drażniło go to, że jego intuicja zdawała mu się wyraźnie podpowiadać, by trzymał się od niej z daleka. Że zamierzała go zdradzić, nawet jeśli nie powinna wiedzieć niczego, co dałoby jej takie możliwości. A mimo tego coś skręcało go w środku. Raz za razem.

- Dobry wieczór - odpowiedział, z roztargnieniem zaciągając się papierosem. - Spacer mówisz? Cóż, lepszej pory chyba nie mogłeś sobie wybrać. Na pewno brzmi lepiej niż bezczynne czekanie, aż to wszystko... nawet nie wiem co - machnął ręką. - Tak. Fiolet i czerń. Pierwsze oblewa ląd, a woda jest cała czarne. Walczą ze sobą, ale to nie jest najgorsze. Zbierają się też dookoła ludzi - mimowolnie zerknął na swoją dłoń. On sam był oblepiony czernią, podczas gdy Millie opiekuńczo otulał fiolet, wyraźnie ją chroniąc. Pytanie tylko, czy miało to jakiś sens. Czy z czegoś wynikało. - Pytasz, więc czy to znaczy że też widziałeś coś podobnego? To samo?
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#3
27.05.2024, 21:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.05.2024, 21:42 przez Patrick Steward.)  
Patrick kiwnął głową. Spacer, bo nie przyznałby się sam przed sobą, że na swój sposób próbował uciec od Brenny Longbottom i jej czujnego wzroku. Lepiej było wmawiać sobie, że tylko szukał śladów, że chciał znaleźć źródło czerni i zlikwidować je. Koniecznie bez brygadzistki za plecami. Tak było prościej.
- Woda jest czarna? – podniósł wzrok na Atreusa, zastanawiając się, czy oznaczało to, że była źródłem czerni, czy że czerń wygrała starcie w jeziorze i dlatego to stało się czarne. Co to właściwie oznaczało?
Steward wskazał Bulstrodeowi ścieżkę prowadzącą do lasu – wcześniej, pewnie to wyglądało trochę paranoicznie, ale jeszcze raz sprawdził czy gdzieś za jego plecami nie zmaterializowała się Brenna, na szczęście jej nie było – a potem ruszył w stronę pierwszych drzew.
- Mniej więcej. Raczej skupiłem się na Ośrodku. Tonie w fiolecie. Czerń tu jest słaba, niby niegroźna, ale faktycznie przyobleka niektórych przebywających tutaj – mnie obleka czerń, dodał w myślach. – Więc ta słabość jest pozorna.
Ściółka chrzęściła im pod butami, gdy weszli na ścieżkę. Patrick wyciągnął różdżkę i wyszeptał lumos, oświetlając ścieżkę i kilka najbliższych drzew. Jak na porę roku te pozostawały bujne i zielone. Korony wysokich drzew trzeszczały, dając nieprzyjemne uczucie bycia obserwowanym.
- Jeśli moja teoria jest prawidłowa – ale wciąż jest tylko teorią – to fiolet był tutaj pierwszy a dopiero później pojawiła się czerń. Może to ona jest odpowiedzialna za to, co przez ostatnie lata zaczęło się tutaj dziać? – zasugerował. Wszystko przez to, jak odbierał obie barwy. Jedna chroniła, druga niszczyła. Gdyby czerń była pierwsza, Ośrodek Windermere i okolice byłby ziemią jałową i nieurodzajną. – Nie mam tylko pojęcia, co jest jej źródłem. Spróbuję z aurowidzeniem. Skoro to miejsce raz ujawniło swoje barwy to może zrobi to jeszcze raz. – A wtedy postaram się przy okazji wyłowić czarne nici. – A jeśli mi się nie uda, może ty będziesz miał więcej szczęścia.

wiadomość pozafabularna
Percepcja, próba wykorzystania genetyki i umiejętności rodzinnej
Rzut PO 1d100 - 10
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 6
Akcja nieudana

Przystanął, próbując wymusić działanie aurowidzenia, ale mu się to nie udało. Las milczał. Patrick nie zobaczył ani fioletu, ani czerni. Pokręcił głową.
- Może będziesz miał więcej szczęścia - zasugerował, przyznając się do porażki.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
27.05.2024, 22:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.05.2024, 22:15 przez Atreus Bulstrode.)  
Szczerze, to Bulstrode pewnie by go nawet nie oceniał, gdyby przyznał się do tego, że wybiera spacer po lesie poniekąd dlatego, że chce uciec. On też wolał zaszyć się w gęstwinie, niż wystawić się znowu na to dziwne, nachalne uczucie, które zdawało się tylko wzbierać na sile, im bliżej Millie się znajdowała. Kiedy nie było jej w zasięgu wzroku, mógł zastosować sprawdzoną metodę out of sight out of mind. Mogłoby co prawda mu to wyjść troszkę lepiej, ale musiał się cieszyć tym co miał.

- Tak. Da się zobaczyć w niej fiolet, ale to pojedyncze, słabe smugi. W sumie to ciekawe, bo samo molo otoczone jest fioletem, nawet jeśli znajduje się na jeziorze. - wcześniej w sumie nie zastanawiał się nad tym bardziej, ale teraz zasępił się na chwilę. Wcześniej trochę zakładał, że granicą fioletu i czerni była sama ziemia i woda, ale najwyraźniej wytwory ludzkich rąk też mogły liczyć na ochronną aurę tego miejsca.

- Zastanawia mnie, czy fakt że niektórych atakuje czerń, jest jakoś powiązana z jakimiś ich do tego predyspozycjami - mogliby sobie zbić z Patrickiem piątki, biorąc pod uwagę że ich obydwu dręczył niepokój o zdradę, oblepiając przy tym ich aury czernią, ale czy na to w ogóle zasłużyli? Tak samo jak potrafił mieć o sobie wysokie mniemanie, tak Bulstrode w tym momencie nie był w stanie się dopatrzyć powodu, dla którego od niego biła akurat taka, a nie inna barwa. Czym Moody zasłużyła sobie na to, żeby zaopiekował się nią fiolet? Szedł w ślad za Stewardem, na jego podobieństwo unosząc różdżkę z lumos, by oświetlić sobie leśną ścieżką, którą podążali.

- Ten fiolet chroni. Nie rzuca się ochronnych zaklęć bez powodu. Myślę, że nawet jeśli tutaj fiolet był pierwszy, to z jakkolwiek się tutaj znalazł, to w celu chronienia przed tą nadchodzącą czernią. W sensie, mam wrażenie że ktoś musiał wiedzieć, że zagraża temu konkretnemu miejscu - rozglądał się po bujnej, wznoszącej się ku górze roślinności, pozwalając Patrickowi prowadzić. - Ewentualnie; tragedia, dużo złej energii, ktoś chciał ratować to miejsce i teraz wisi nad nim ochronna aura, ale wciąż walczy z czernią - wzruszył ramionami, rzucając te słowa chyba z czystej potrzeby przeciwstawienia czegoś do teorii drugiego aurora. - Dobra, w takim razie zobaczymy... - skoncentrował się, mimowolnie przeskakując spojrzeniem do Patricka, ale szybko odrywając je od niego i kierując je na ścieżkę i linię drzewa, szukając w nich charakterystycznych barw, które wcześniej widział na molo.


wiadomość pozafabularna
na aurowidzenie
Rzut Z 1d100 - 33
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 48
Sukces!
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#5
29.05.2024, 01:52  ✶  
Odpowiedź Atreusa wywołała konsternację w Patricku, ale tylko na parę sekund. Odruchowo spojrzał w stronę, gdzie znajdowało się molo. W tej chwili, nawet gdyby się bardzo starał nie mógłby go jednak dostrzec. Las zasłaniał ośrodek przed ich oczami.
- Może chodzi o to, że przynajmniej częściowo trap umieszczony jest na lądzie – podsunął, myśląc o tym, że to tak samo dobra teoria jak każda inna.
Może przez to co pokazało mu aurowidzenie, jakoś odgórnie wyrobił w sobie przekonanie, że epicentrum fioletu było na lądzie, może w samym Ośrodku Windermere albo gdzieś w jego pobliżu. Mógł się, naturalnie, mylić, ale… ale na dłuższą metę to nie fiolet go niepokoił, ale ta przeklęta czerń. Próbowała rozlać się po tym miejscu jak zaraza. W tej chwili był więcej niż pewien, że wszystkie niepokojące wypadki pojawiły się tutaj już po jej pojawieniu się.
Ścieżka, którą szli zrobiła się jeszcze węższa. Miejscami nawet tak bardzo wąska, że żeby nią podążać, musieli się godzić z ocieraniem się nogami o miejscową roślinność. Patrickowi pozostało mieć tylko nadzieję, że była pogrążona we fiolecie a nie w czerni.
- Mogło tak być – zgodził się odruchowo z bratem Florence. Mieliby wtedy jakiegoś dobrego, potężnego czarodzieja, który przewidywał pojawienie się złego. Może się nawet znali? – Albo całkiem odwrotnie. Ktoś wiedział o tym, że to miejsce jest chronione, więc postanowił jakoś skorzystać. – Tylko Steward nie miał pojęcia w jaki sposób.
Czarna Magia pozostawała zła z samej swojej natury. Wynikała ze złych motywacji, z czystego pragnienia skrzywdzenia żywej istoty. Czy rozwiązanie mogło być jeszcze banalniejsze? Jakiś czarnoksiężnik odkrył potężne zaklęcie chroniące i postanowił je rozproszyć za pomocą Czarnej Magii? Chciał zniszczyć byle zniszczyć?
Jak na złość jego talent nie ujawnił się, by pokazać mu czy choć część wygłaszanych teorii ma sens. Uaktywnił się za to Atreusa.
Auror najpierw dostrzegł fiolet. Przenikał ziemię po której szli, otaczał drzewa jak kocyk, unosił się nad krzewami i krzaczkami bzu. Był tutaj silny, podobny do tego jak prezentował się w Ośrodku Windermere.
Odkrył również, że czerń, która go wcześniej owijała nie była już tak mocna jak wcześniej, gdy rozmawiał z Millie. Teraz stała się bardziej rozproszona, przypominała raczej szarawe, delikatne wstążki. Unosiły się kilka centymetrów od jego ciała, ale już nie było ich przy jego stopach – gdzie musiały przegrać starcie z fioletem. Podobnie do niego wyglądał Steward.
Ale były miejsca w lesie, gdzie czerń pozostawała silna. Atreus dostrzegł, że gdzieś dalej, w głębi lasu – ale dokładnie tą ścieżką, którą podążali, narastała chmura czerni. Przypominała grzyb, wypluwający z siebie czarne, nitki.
- Może to kwestia chwili? - wyrwał go z wizji głos Patricka. - Jeśli one toczą ze sobą walkę, pewnie próbują znaleźć sojuszników. Może ludźmi jest łatwiej manipulować? Trafiasz na gorszy dzień i atakujesz... - zaryzykował.
Czy rzeczywiście miał gorszy moment? Może obydwaj mieli. W końcu... w końcu wszystko wskazywało na to, że umierali.
- Powiedziałeś rodzinie? - zapytał, niespodziewanie dla siebie samego.

wiadomość pozafabularna
dalej próbuję z auro/nićmi
Rzut PO 1d100 - 79
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 95
Sukces!
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#6
29.05.2024, 03:00  ✶  
- Wiesz co? - zrobił pauzę, jakby trochę się zastanawiał nad tym co właśnie Patrick powiedział. - W sumie to brzmi bardzo prawdopodobnie - zgodził się wreszcie. Jak tak to ubrać słowa, to miało to sens i może to faktycznie chodziło o bezpośrednie połączenie z ziemią. Domki, nawet jeśli wzniesione ręką człowieka, też otoczone były ochronną barwą, która oblewała cały Ośrodek i w tym było natomiast odrobię pocieszenia. Że nawet kiedy wczasowicze chowali się do swoich chatek, to byli w nich bezpieczni. O tyle o ile.

Gdyby Atreus miał się zabierać za szukanie źródła tego wszystkiego, to próbowałby zacząć od jakiegoś centrum tej turystycznej atrakcji. Aura zdawała się skupiać na nim, więc czemu i nie iść na sam początek za najłatwiejszą myślą i mieć to z głowy? Ale same zabudowania zdawały się nie kryć w sobie zbyt wiele i problem najwyraźniej krył się gdzieś zupełnie indziej.

Bulstrode nie mógł wyzbyć się z głowy myśli, dlaczego ktoś wybrał akurat Windermere. Co też takiego miało w sobie to miejsce, że w ogóle było warte obłożenia go jakąś magiczną barierą, która ścierała się z trującą czernią w nieustannej walce o terytorium? Komuś się widoczki podobały czy może pochował tutaj kogoś sobie drogiego i chciał, żeby już na zawsze wąchał od spodu stokrotki w pełnym rozkwicie, bo to jego ulubione kwiaty były? Bo natura w tym miejscu wydawała się prężnie rozwijać; wszystko zieleniło się soczystą barwą, niestrudzone słońcem czy uciążliwymi turystami i przecieranymi przez nich szlakami.

Mrugnął i wąska ścieżka, którą podążali, zabarwiła się znajomą barwą. Dominował fiolet, tak jak mogli się tego spodziewać, ale Atreus szybko dostrzegł, że nie wszędzie przesycał on otoczenie. Gdzieniegdzie wyzierała czerń, a w szczególności wyraźna była akurat przed nimi. Oczywiście.

Pocieszające było natomiast to, że kiedy spojrzał na siebie, zobaczył w odcieniu zmiany. Ciemna barwa częściowo straciła na wyrazistości, blednąc do szarości i wydając się bardziej rozproszoną. Kiedy spojrzał na swojego towarzysza, zobaczył dokładnie to samo i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem - najwyraźniej to miejsce pokarało ich dokładnie tak samo.

- Widzę, że bardzo dobrze idzie ci czytanie tego miejsca - rzucił, niby to uśmiechając się lekko, ale brzmiał przy tym całkiem poważnie. Stewart znowu bardzo ładnie ubrał w słowa to, co mogło się tutaj dziać. - W sumie ciekawe, czy tylko ludzie. Czy zwierzęta też na tym cierpią - zastanowił się jeszcze, chociaż ta kwestia nie wydawała się aż tak dręcząca. - Chociaż mam wrażenie, że bardziej chodzi tutaj o same emocje.

- Las dookoła w większości pokrywa fioletowa aura, ale ścieżka prowadzi w stronę jakiejś chmury czerni, znaczy się że idziemy w dobrym kierunku. Nasze aury... - zaczął, niby to niezrażony, ale trochę bardziej ostrożnej - Też wydają się mniej atakowane, jakby to co wcześniej działało w kontakcie z innymi, teraz wyraźnie osłabło przez ich nieobecność, widzisz to? - nie wątpił w swoje zdolności, ale mimowolnie ciągnęło go do tego, żeby się upewnić, że nie tylko on widział konkretnie te rzeczy. Bo w dzieleniu tego widoku było coś pokrzepiającego - coś, co na statku zżerało go od środka, kiedy widział cieknącą po ścianach czerń, która dla innych nie istniała.

- Co? - wydukał, wyraźnie nie spodziewając się tego pytania. Nie teraz i nie w środku lasu. - Kontaktowałem się z Orionem, żeby przejrzał archiwum departamentu w poszukiwaniu spraw związanych z Windermere. Zaginięcia, śmierci. Ostatnia była chyba Tara Roberts? Utonęła, ale jej mąż nie wierzy, że było to samobójstwo. - Atreus nie zwykł chwalić się komukolwiek, że miejsce pracy mogło sprawiać mu problemy. Że mogło się coś stać. Wiesz, Florence, siedzę sobie na wakacjach i jest super, ale całe to miejsce śmierdzi czarną magią, postaram się wrócić na obiad. To zwyczajnie nie brzmiało właściwie, ale skoro już Patrick wyciągnął jego rodzinę na wierzch. - W sumie, mam pytanie. Wiesz może kto oświadczył się mojej siostrze?
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#7
03.06.2024, 02:40  ✶  
Patrick wzruszył ramionami. Teorie miały to do siebie, że zazwyczaj idealnie pasowały, bo właściwie wszystko dało się dopasować do odpowiednio postawionej tezy. Nie był pewien, czy teraz właśnie nie popełniał takiego błędu, dostosowując wszystko o czym się dowiadywał tylko do tego, co pokazało mu aurowidzenie. 
- Nie mam pojęcia. Możliwe, że o zwierzętach nic nie wiemy, bo są zwierzętami. – W końcu czy ktoś zgłosiłby, że jeden lis rozerwał drugiego na strzępy? Raczej nie, ale przepołowione ludzkie zwłoki już nikomu nie umknęły. Albo że w lisiej społeczności pojawił się jakiś lisi zdrajca?
Na myśl o zdradzie, w Stewardzie znowu się zagotowało. Ze wszystkich znanych mu ludzi, żeby akurat Brenna Longbottom? Ufał jej. Traktował jak partnera w wielu sprawach. Współpracowali od lat! To było jak cios w plecy.
Westchnął. Świadomość tego, że Atreus dostrzegł spowijającą go czerń była… no cóż, musiał się liczyć, że nie uniknie rozpoznania. Szkoda, że akurat na otaczający go kolor nie miał takiego wyjaśnienia, które mógłby powiedzieć na głos. Inna sprawa, że teraz wcale nie był pewien, czy i to, które miał było prawdziwe.
Bo może faktycznie chodziło o emocje? O gorszy dzień, o zbyt długą chwilę zadumy, o nieprzyjemne myśli trawiące głowę, o to, że barwa musiała znaleźć podatny grunt, że walczyły między sobą o rząd dusz, więc nie miały czasu na logiczny wybór.
Patrick gotów był zaprzeczyć i przypomnieć, że jego talenty teraz jakoś nie zechciały się ujawnić, ale właśnie w tym momencie to zrobiły. Steward rozejrzał się mimowolnie dookoła. Patrzył na bujną, dziką roślinność tonącą w fiolecie. Wyciągnął do przodu rękę, zaskoczony zmianą jaka zaszła w otaczającej go czerni. Zmrużył oczy, dostrzegając coś, jak długą i bardzo cienką nić, która sunęła przez ścieżkę w stronę chmury czerni. Popatrzył na Bulstrode’a sprawdzając, czy u niego także dostrzeże nić.
- Tak – przytaknął odruchowo. – Czerń ze środka lasu na nas wpływa. – Jedna nić. Nie dwie. Oni na nią nie oddziaływali, ale ona nich tak. Dlaczego? – Właściwie nie wiem czy wpływa, tak mi się wydaje. Na pewno jesteśmy z nią połączeni. Możliwe, że teraz to widzę a nie widziałem wcześniej, bo jesteśmy bliżej źródła.
Zrobił parę szybkich kroków do przodu, póki jeszcze wydawało mu się, że dostrzega nici, ale aury, ale talent – choć wywołany wcześniej, teraz zgasł, pozostawiając gdzieś w środku Stewarda niepokój.
Tu przyroda wydawała się jeszcze dziksza, ścieżka węższa i bardziej zarośnięta, ale jeszcze dalej, jeszcze dalej, wszystko ulegało zmianie. Zieleni było mało. Drzewa marniały i czerniały. Ściółka leśna była naga. Zmiany postępowały stopniowo, im bliżej epicentrum, tym były wyraźniejsze.
- To wygląda jak mur – mruknął, wskazując ręką na wyjątkowo bujne i zbite krzaki jagód. Aurowidzenie tam pokazało im fiolet. – Może jesteśmy czarni, bo już byliśmy w krainie śmierci – rzucił ciszej. – Powiedziałem przyjacielowi, nie powiedziałem dziadkom. Chyba nie potrafię się zdobyć na odwagę… - urwał, celowo brnąc w temat, którego Atreus próbował uniknąć. – Oni bardzo przeżyli to, że w ogóle trafiłem do Limbo. Babcia do teraz dzierga mi swetry, bo wydaje jej się, że ten kolejny na pewno sprawi, że przestanę być Zimny. – Ale naturalnie nie przestawał, a Brenna Longbottom powiedziała o tym, czego dowiedziała się z Mavelle od specjalisty zza granicy. – Tara była pierwsza. Pierwsza o której wiemy – sprostował cicho, wracając do tematu Windermere. – Jeśli trzymać się jej śmierci, to wszystko musiało się zacząć trzy lata temu.
Przed nimi, porośnięte zmarniałymi krzakami i drzewami majaczyły ruiny starego kościoła. Steward spodziewał się raczej domku w lesie lub krypty, w której mógłby się skryć jakiś czarnoksiężnik.
Drgnął na pytanie o zaręczyny. Posłał Atreusowi zaskoczone spojrzenie. Ale jak to Florence się zaręczyła? Z kim? Czemu nawet się nie zająknęła, że się z kimś spotyka? Patrick wiedział, że powinien się ucieszyć ze szczęścia przyjaciółki, ale poczuł się rozczarowany.
Do tej pory, całkiem egoistycznie zakładał, że Florence zawsze będzie obok niego. W końcu zawsze była obok niego, przeżywała razem z nim śmierć Clare, chroniła go przed kompromitacją, gdy był pod wpływem amortencji, była przy nim po Beltane, czekała przy drzwiach, gdy wrócił po ataku wampirzycy. Nawet wysłuchiwała tych bzdur o podobieństwie Clare i Alanny, i wszystkich innych bzdur o Clare, chociaż Clare nie żyła od lat a i gdy żyła, ich związek był definitywnie skończony, bo wyszła za mąż za kogoś innego. Florence była chodzącą cierpliwością.
- To wyjaśnia czemu tak się jej śpieszyło z przerwaniem łączącego mnie i ją rytuału z Beltane – rzucił trochę zbyt cierpko. – A dobrze to przemyślała? Zaręczyny to poważna sprawa. Nie powinna przyjmować pierścionka od pierwszego, który jej się oświadczy. – Ale tak naprawdę to Patrick dobrze wiedział, że jeśli Florence Bulstrode przyjęła oświadczyny to musiała być pewna swojej decyzji. I to też go teraz drażniło, bo obawiał się, że przekonanie jej do zerwania ich będzie niemożliwe. Bo właściwie jak miałby to zrobić?
Trzeba było ją ciągnąć do kapłana podczas tamtego Beltane...
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
03.06.2024, 23:18  ✶  
No tak, mało kto przejmował się zwierzętami, szczególnie kiedy jakaś tajemnicza siła tego miejsca albo kompletnie psuła mu cały wyjazd, albo sprawiała że stawiał się najlepszym czasem w całym życiu. Może w ta magia tego miejsca wcale nie była aż taka złożona i potrzebowała zwyczajnie istot żywych, żeby funkcjonować, a może chodziło coś co było zdolne odczuwać złożone emocje. Przydałoby im się w tym momencie jakieś towarzystwo, żeby ich przepytać wszystkich jak leci, tak samo fioletowych jak i czarnych, to może wtedy udałoby im się dojść do jakichś spójnych wniosków, zamiast głowić się nad czymś czemu przyjrzeli się tylko przelotnie.

Bulstrode zamrugał, spoglądając najpierw na Stewarda, a potem wzdłuż ścieżki, do rosnącego przed nimi grzyba czerni, próbując dopatrzeć się czegoś co faktycznie ich łączyło, tak jak mówił towarzyszący mu mężczyzna. Ale nie ważne jak wytężał wzrok, widział dokładnie to samo co wcześniej. Poczuł ukłucie zawodu, trochę nie rozumiejąc początkowo dlaczego akurat Patrick był tutaj specjalny, ale ufał jego słowom. Nie było w tym momencie niczego, co sugerowałoby że mógłby go okłamać, bo przecież nie był tą przewrotną Moody, która tylko czekała, niby to ledwo przytomna od leków, by zbić mu nóż w plecy.

Im dalej w las, tym przyroda zdawała się zmieniać. Tak samo jak otaczająca ośrodek zieleń była świeża i energicznie pięła się ku górze, tak z każdym kolejnym krokiem krzewy i drzewa marniały. Ich sylwetki ciemniały, a podłoże pozbawione było roślinności. Nie zauważył tego od razu, ale kiedy wreszcie zdał sobie z tego sprawę, przyjął tę zmianę z lekkim niepokojem. Chyba zwyczajnie nie spodziewał się, że działająca tutaj siła mogła aż tak wypaczyć to miejsce. Nie kiedy nie tak daleko tętniło życie.

- Ostatnie ostrzeżenie żeby nie iść dalej? - mruknął, patrząc na zbite gałązki jagodowego krzewu. - Może tak to zadziałało w naszym przypadku - zgodził się, bez problemu przystając na tę opcję, nawet jeśli natrętnie ocierała się o niewygodny temat. Westchnął ciężko. - Mam wrażenie, że trafienie do limbo bardziej dotknęło moich bliskich niż mnie. I tym bardziej drażni mnie to, biorąc pod uwagę jak powoli przychodzi nam zbieranie kolejnych informacji - kłamał tylko trochę, bo gdzieś w głębi uważał, że nie ważne jak bardzo martwiła się o niego Florence, Orion czy rodzice, nie byli oni w stanie wyobrazić sobie tego, jak bardzo go to męczyło. Atreus miał wprawę w chowaniu tego, co było dla niego niewygodne. Wiedział, że ich bliskich także dotykała jego tragedia, ale był zbyt egoistyczny by dojść w pełni do porozumienia z faktem, że ich ból był jak najbardziej pełnoprawny i na miejscu. To on był tutaj ofiarą. To był przede wszystkim jego problem, a jednocześnie w koszmarny sposób prześladowały go słowa Laurenta z początku czerwca. Że nie pozwalał sobie pomóc i że robił za mało. - Powiem Florence, żeby wysłała ci eliksiry o które ją poprosiłem. Imituje ciepłotę ciała, ale prawdę powiedziawszy to sztuczka bardziej dla innych, niż dla nas. Nie zmienia to zimna w środku - dłonie świerzbiły go, żeby sięgnąć po papierosy i zapalić, dlatego szybko sięgnął po paczkę. Odpalał tego papierosa, jakby miał cały dostępny pod słońcem czas, aż wreszcie zebrał się w sobie, znowu wypuszczając ciężko powietrze. - Boję się, że cokolwiek nie zrobimy już tacy zostaniemy - jego głos brzmiał pusto, jakby na ten jeden moment odstawił emocje całkowicie na bok. Trochę tak było, bo kiedy o tym myślał zwyczajnie wzbierała w nim złość. A teraz nie mógł pozwolić sobie na tego typu rozterki.

- Trzy lata temu. Hmm... warto by było przejrzeć jakieś tutejsze archiwum.
W oddali zamajaczyła przed nimi sylwetka kościelnych ruin i Bulstrode mimowolnie uśmiechnął się pod nosem na ten widok. Już krypta wydawałaby się bardziej właściwa niż pełnoprawna budowla sakralna. Miejsca kultu miały jakąś dziwną atmosferę zadumy i powagi, która utrzymywała się nawet kiedy niszczały, a to z kolei wprawiało go w dziwny nastrój. Jakby nie wszystko było w tym miejscu właściwe, nawet jeśli rządzące nim bóstwo pewnie już dawno odwróciło spojrzenie w inną stronę.

- Rytuału? - zapytał, unosząc lekko brew i zerkając na Patricka kątem oka. No ładnie. Nie no super, świetnie wręcz. Jakaś jego część nie miała prawa się spodziewał tej rewelacji. Nigdy. No bo kto to widział, żeby jego siostra pozwoliła sobie na tego typu zabawy? Miłosne rytuały, serio Florence? Ale z drugiej strony czy był w jej życiu inny mężczyzna, który był jej tak bliski jak Patrick? Atreus mógł nieszczególnie dbać o to, by Stewarda poznać, ale wiedział o nim wystarczająco dużo by zdawać sobie sprawę z tego jak ważny był dla jego siostry. - Czekaj moment chwileczkę, bo ja chyba nie nadążam - potrząsnął głową. W sumie to bardzo by chciał w tym momencie, żeby jego umysł był zbyt wolny, bo to co rodziło się w jego głowie to było chyba za dużo. - Powiedziała mi jedną rzecz i... czy to ty się jej oświadczyłeś na Beltane? - zapytał, trochę podejrzliwie przyglądając się aurorowi.
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#9
04.06.2024, 00:58  ✶  
Patrick wzruszył ramionami. Zastanawiał się jak to musiało wyglądać dla mugoli. Czy zaskakiwało ich, że wokół ruin kościoła ziemia wydaje się jałowa? Czy dziwili się zmianom zachodzącym w tutejszej przyrodzie? Czy zastanawiało ich, dlaczego w jednym miejscu krzaki są dzikie, jakby od dawna nikt ich nie dotykał a zaledwie kilka metrów dalej drzewo wygląda na półmartwe?
Uśmiechnął się krzywo pod nosem. Gdyby nie to, że właśnie po to tutaj przyszedł, chyba rzeczywiście odwróciłby się i poszedł po wsparcie. Pewnie nawet po Brennę, gdyby nie zrozumiał, że próbowała wbić mu nóż w plecy.
- Wiesz, że tam może być jakiś czarnoksiężnik? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Może nawet nie siedział dokładnie w ruinach, ale samo ich pojawienie się tam… może były jakieś zaklęcia, które rzucił na to miejsce? Ale czy ruiny nie były czasem jednym z atrakcji Windermere? – Albo pułapki?
Patrick po raz kolejny zdał sobie sprawę, że miał rozpaczliwie mało informacji. I próbował z nich spleść spójną historię, która nie miała żadnego sensu. Gdyby tam rzeczywiście był czarnoksiężnik, to dlaczego nie atakowałby mugoli? A może atakował, tylko jego działania jakoś umykały Ministerstwu Magii? Ta ostatnia myśl znowu przypomniała mu o cmentarzu i mauzoleum, w którym rezydował pewien nekromanta, szaleniec który stworzył kryształtową czaszkę i próbował tworzyć armię żywych trupów.
- Brenna powiedziała ci, że możemy umrzeć? Że to jedna z bardziej prawdopodobnych teorii? – zapytał, wracając do przerwanego tematu. O, jak łatwo było porozmawiać o śmierci z kimś, kto chociażby pośrednio przeżywał dosłownie to samo co Steward. – Wyruszyły z Mavelle w podróż po odpowiedzi i... – znowu się uśmiechnął, ale tym razem przepraszająco, choć tak naprawdę nie miał za co Atreusa przepraszać. – Nie przywiozły najlepszych. Wcześniej jakoś odruchowo założyłem, że z czasem wrócimy do normy. – Ale mogli nie wrócić. Jak to leciało? Stracili energię, którą zastąpiła energia z Limbo. Tylko, że ta nie została im dana na stałe. – Inne wersje jakoś mi nie przeszły przez głowę.
Tak naprawdę Patrick wolał odruchowo zakładać, że wszystko się samo ułoży. A potem, gdy się już dowiedział, że wcale nie musiało, nie do końca wiedział, jak właściwie powinien podejść do informacji, które usłyszał. Czuł się dobrze. Nie widział, by pozostali Zimni czuli się gorzej od niego. A przecież, gdyby naprawdę umierali, to chyba zdążyliby coś zauważyć.
- Sebastian szuka informacji. I Brenna. – O ile Steward zrozumiał, Longbottom miała całe trzy powody, by szukać lekarstwa. Przed Windermere uznałby, że sam był tym czwartym powodem, teraz gdy zrozumiał, że miała zamiar go wydać, nie był już tego taki pewien. Ale pozostała Mavelle – siostra; Victoria – przyjaciółka i Atreus – mężczyzna, który jej się spodobał. Wystarczająco wiele, by walczyć o cudze życia. – Jest szansa, że da się to odwrócić w Samhain.
Steward ruszył ścieżką w stronę ruin kościoła. Gdy znalazł się przy krzakach zagradzających przejście, zwolnił i przestąpił je. Nie chciał psuć zapory, którą natura próbowała samodzielnie stworzyć przed sączącą się ku niej czernią.
- Dlaczego wybrałby akurat ruiny kościoła? – pytanie Patricka zabrzmiało tak, jakby jednocześnie mógł je zadawać Atreusowi i samemu sobie. – Bo są w głębi lasu? Bo są miejscem często odwiedzanym przez turystów? – zastanawiał się. Bo chodziło o coś jeszcze, o czym nie wiedział? Nagle pożałował, że nie zapoznał się choćby z przewodnikiem turystycznym, który opisywał to głównie atrakcje leżące dookoła Ośrodka Windermere.
Przytaknął.
- Wrzucanie wianków na pale – wyjaśnił, a potem lekceważąco machnął ręką. – Nie myśl o tym za wiele. Ktoś mi dolał amortencji do herbaty. Florence uratowała mnie przed publiczną kompromitacją. Udała, że przyjmuje ode mnie pierścionek za knuta a potem, żebym przetrzeźwiał od nadmiaru miłości, ofiarowała mi wianek. Dobry ruch, bo gdy wróciłem do niej rozanielony, zaczęło do mnie docierać jak irracjonalnie się zachowywałem – opisał, a potem gwałtownie przystanął. – Czekaj, powiedz mi, że to o moich oświadczynach wspominała Florence.
A nie o jakichś innych od jakiegoś bogatego, przyzwoitego, czystokrwistego czarodzieja, z którego w marcu zdjęła klątwę, a który w maju wysłał jej bukiet kwiatów, w czerwcu poszli razem na pierwszą randkę a teraz pragnęli się pobrać.
Myśl, że Florence jednak nikogo nie miała, choć nie powinna, przyniosła Patrickowi spore zadowolenie.
Znowu przystanął. Uniósł rękę, jakby dając znać Atreusowi, by zamilkł. Weszli już na jałową ziemię. Dookoła nich panowała głucha cisza. Steward obrócił się dookoła własnej osi. Żadnego stukotu dzięcioła, żadnych ptasich treli, żadnego lisa, zająca, jelenia w gęstwinie. To miejsce wydawało się wymarłe.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#10
04.06.2024, 01:49  ✶  
W odpowiedzi na jego wątpliwości, to Bulstrode wzruszył teraz ramionami. Byli aurorami, tak? A pracą aurorów było mierzenie się właśnie z czarnoksiężnikami. Znajdowanie ich i łapanie, ewentualnie upewnienie się że nikogo już nie skrzywdzą, ale to w skrajnych sytuacjach. Pułapki? Cóż, musieli się z tym liczyć, ale Atreus ani trochę nie wyglądał, jakby go w ten sposób przedstawiona sytuacja miała zniechęcać. Może się nawet trochę ucieszył.

- Mam wrażenie, że stara się tak nie myśleć. A przez to tego nie mówić - powiedział ostrożnie. Nie przypominał sobie, żeby Longbottom wypowiedziała do niego podobne słowa i nawet jej się szczególnie nie dziwił. Przewidywanie śmierci swoich przyjaciół nie było czymś, do czego człowiek się garnął, a Atreus miał wrażenie, że Longbottom walczyła o każdy skrawek informacji wręcz rozpaczliwie. Chodziło o jej przyjaciółkę i przyjaciela. Chodziło o Mavelle, którą chyba traktowała jak rodzoną siostrę. Jeśli Bulstrode miałby wskazać z całej czwórki kogoś, kim przejmowała się najmniej, to był to on, a nie Steward, ale pewnie w tym momencie mogliby się o to nawet pobić, a Patrickowi i tak nie przybyłoby rozumu. - Tak, wspominała mi o swojej lipcowej wycieczce - powiedział, mimowolnie odwzajemniając jego uśmiech. Ale auror nie miał go przecież za co przepraszać. Oboje tkwili w tym po uszy i wieści Brenny, nawet jeśli nie były najlepsze, wciąż były... jakieś. Powoli, ale metodycznie przesuwały ich do przodu. - Tak się zastanawiałem; podczas Beltane Voldemort użył kamieni? Tych katalizatorów które świeciły w ziemi. Co jeśli samo spróbowanie odzyskanie tej energii w Samhain nie wystarczy? Co jeśli też potrzebujemy czegoś o podobnej mocy, żeby w ogóle umożliwić tę próbę? Próbowałem w ogóle rozmawiać z Arcykapłanem, po tym jak Isobell Macmillan zamknęli w Lecznicy Dusz, ale niewiele to zmieniło. Wiesz, chodziło o to jak właściwie mnie stamtąd wyciągnęli, bo liczyliśmy na to, że może da to jakieś wskazówki - westchnął, czując jak cała ta sytuacja ciąży mu tym bardziej im dłużej o niej rozmawiają, ale mimo wszystko nie wycofał się. - Zazdroszczę optymizmu.

- Może to zwyczajnie ważne dla niego miejsce? Albo niektóre kościoły posiadają chyba jakieś katakumby, może coś tam łatwiej schować? Zgaduję że cokolwiek wpływa na to miejsce i jest powiązane z przedmiotem, potrzebowało w miarę bezpiecznego miejsca do umieszczenia. Kościół to miejsce święte, mało kto rozbierze je cegła po cegle - równie dobrze mogli w tym momencie rzucać kośćmi, o to który z nich może mieć rację, a i tak pewnie upadłaby na ściance, której żaden z nich nie obstawił. - W sumie... podobno tu żywe trupy miały biegać, a gdzie łatwiej o zwłoki jak na cmentarzu lub katakumbach? - tknęło go nagle, że w sumie mieli w tym lesie nie być sami, a do tej pory chyba nic nie zwróciło ich uwagi między tymi drzewami. Było cicho i spokojnie.

Na wzmiankę o palach i amortencji w herbacie, Atreus zwyczajnie roześmiał się w głos, a w końcu i potarł twarz, ostatecznie przecierając mocniej oczy.
- Ja pierdolę, no tak - podobieństwo ich przypadków było wręcz nieznośne, tyle że wrzucenie wianka na pal w jego przypadku dokonała Brenna, a nie on sam. I póki nie musiał się tym komuś pochwalić, to nawet go to specjalnie nie bolało. - Wiesz, że ona ma cały czas ten pierścionek? - zapytał, jak gdyby nigdy nic, drapiąc się przez moment po policzku. Ale zaraz te dłonie uniósł ku górze jakby w obronnym geście, kiedy Patrick przystanął. - Wiesz... mam nadzieję. Ale imiennie nie wywołała cię do tablicy, ponieważ moja siostra tak samo jak lubi wściubiać swoje trzecie oko w życie innych, tak samo nienawidzi chwalić się swoimi sprawami - rzucił z pewnym przekąsem, właściwym dla nieco urażonego młodszego brata. Florence była świetna w rozwiązywaniu problemów, ale swoimi rzadko kiedy dzieliła się z innymi. Nie dziwił się jej - od dziecka robiła za opiekunkę i rozjemczynię dla młodszego rodzeństwa i kuzynostwa. Musiała naprawiać popsute noski, obdarte kolana i cucić nieprzytomnego Laurenta pod stołem bo jej najmłodszy brat znowu coś zmalował. - Też się tego świństwa napiłem i byłem zdania, że powinni tę ich budkę wyrzucić. Całe szczęście na następnych sabatach już doprawionych napojów nie sprzedawali. O, ale wiesz co? Black na swoim weselu postanowił się bawić w podobny sposób. 'Super' zabawa - sarknął, pstrykając palcami resztkę papierosa gdzieś na ogołoconą ziemię. A potem znieruchomiał, wsłuchując się w otulającą ich ciszę. Przeciągała się nieznośnie, podkreślając tylko upiorną atmosferę otaczającego ich miejsca. Bulstrode rozejrzał się jeszcze, a potem zaciągnął powietrzem. W skali od 1 do 10, jak bardzo waliło tu czarną magią?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (3536), Patrick Steward (4365)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa