• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[31.07.72, ranek. Warownia] Łap za miotłę albo skończymy pod mostem

[31.07.72, ranek. Warownia] Łap za miotłę albo skończymy pod mostem
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
30.05.2024, 10:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.07.2025, 15:54 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic V
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III


– Jeśli to zaraz stąd nie zniknie, mama nas zamorduje – oświadczyła Brenna, kiedy zeszła do salonu z plikiem papierów w ręku (były to jej notatki na temat Tymoteusa Salta, jego wierszy i wyspy, wszystkie zaklęte tak, by dla postronnych wyglądały jak poszarpany pergamin, bo nawet w Warowni lepiej być ostrożnym) i pierwszym, co dostrzegła, było błoto. Całe mnóstwo błota, na podłodze ogromnego salonu Longbottomów. Ślad błota wiódł od strony korytarza, jak zakładała od drzwi wejściowych, a kształt plam oraz to, że biegły prosto do kanapy, na której właśnie ułożył się jeden z winowajców (Gałgan konkretnie), sprawiały, że jej detektywistyczny zmysł podpowiadał, że…
– Byliście na spacerze nad rzeką? – spytała, pochylając się, by pogłaskać Ponuraka, który podszedł się przywitać. Pies postanowił, że fajnie będzie stanąć na dwóch łapach i dać jej całusa prosto w nos: i przy okazji usmarował jej piachem także ubranie.
Nie umiała się na niego gniewać, zwłaszcza że Ponurak akurat był… trochę zdystansowany i bodaj pierwszy raz postanowił obdarzyć ją taką pieszczotą.
– Jak tego nie zamieciemy, zaraz będziemy oboje iść nad tę rzekę razem z psami, żeby znaleźć jakiś ładny most, pod którym moglibyśmy wszyscy razem zamieszkać – powiedziała, zwijając pergaminy. – Na święto żniw salon ma być przecież idealny.
Matka nie należała do tych osób, które dostawały szału na widok najmniejszej plamki, zresztą w domu Longbottomów już dawno by oszalała, gdyby patrzyła na to w ten sposób. Ale wraz z Malwą ledwo co wysprzątały salon, na stole i na komodach stanęły wysokie wazony z rżniętego szkła wypełnione dekoracyjnymi słonecznikami i kłosami zbóż, firanki wymieniły na takie również we wzór z haftowanych słoneczników, pojawił się nowy, zielony obrus… Wszystko z myślą o święcie żniw. Pani Potter lubiła Lammas i może właśnie przez wzgląd na to, jak ponura atmosfera panowała w domu w maju, i jak zajęci byli wszyscy w czerwcu i lipcu, bardzo chciała, aby Lammas upłynęło przyjemnie.
Albo był to jej sposób na nerwy.
W każdym razie, jeżeli faktycznie chcieli, by było przyjemnie, musieli tu posprzątać. Teraz.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#2
06.06.2024, 21:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.06.2024, 21:22 przez Erik Longbottom.)  
Ostatnie dni upłynęły Erikowi pod znakiem niepewności i dosyć nagłego ciągu zmian, jaki został zapoczątkowany przez całonocną popijawę w towarzystwie Nory i wuja Morfeusza. Konsekwencje tej nocy dalej odciskały na nim swoje piętno, znacznie pogarszając jego kondycję zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Trudno mu było rozeznać się w tym, co się właściwie wokół niego dzieje. Dodać do tego spotkanie z Laurencem i Anthonym tego samego dnia, a odnosił wrażenie, że zupełnie nie miał kontroli nad własnym życiem, a los i przeznaczenie ciągnęły go w różne strony w zależności od swojego widzimisię.

W najmniejszym stopniu mu się to nie podobało. Potrzebował chwili odpoczynku, ale nie chciał wzbudzać nadmiernych podejrzeń, biorąc wolne w pracy; miał zamiar zjawić się tam na poranną zmianę, jednak pokusił się na wyjście z psami na spacer. Żeby odreagować. Żeby myśleć o czymś innym niż tournée po lokalach swoich byłych i mętlik w głowie, który skutecznie uniemożliwiał mu poukładanie sobie wszystkich spraw. Czworonogi... dokazywały. Bardziej niż zwykle. W przeciwieństwie do Longbottoma rozpierała je energia, której nie wyzbyły się nawet po wizycie nad rzeką i wytaplaniu się w co najmniej połowie kałuż na trasie do domu.

A teraz ktoś musiał to posprzątać. W sumie Malwie na pewno przypadłby ten pomysł do gustu, pomyślał przelotnie, stojąc na środku salonu, przyglądając się tego burdelowi. Już miał ulotnić się do kuchni celem sprowadzenia bohaterskiej skrzatki, dla której znalazł bojowe zadanie, gdy doszły do niego słowa Brenny, która postanowiła uświetnić ten poranek swoją obecnością. Erik skrzywił się na wzmiankę o morderstwie.

— Nie mają nikogo na nasze zastępstwo — skomentował, unosząc teatralnie nogę, aby przejść nad śladem z błota. — Jesteśmy w stu procentach bezpieczni. Przynajmniej ja. Moje zniknięcie trudniej by było zatuszować ,odkąd co rusz jestem wypychany do mediów. Widzisz? Gdybyś nie była na to taka oporna, to też byś mogła przeżyć konfrontację z matulą.

Naprawdę rozważał zrzucenie wszystkich obowiązków na ich skrzatkę. Chociaż mieli w zwyczaju wyręczać ją w sporej części obowiązków, tak teraz Longbottom niezbyt czuł na siłach, żeby przejmować się czymś tak prozaicznym, jak porządki. Dopiero wzmianka o Lammas sprawiła, że zaczął wycofywać się z tego pomysłu. Co jak co, ale tradycje związane z przygotowaniami do sabatu nadal były kultywowane w Warowni. A z uwagi na liczbę domowników, jaka tu przebywała w obecnych czasach, dobrze by było, gdyby rezydencja faktycznie została uprzątnięta na wspólny obiad. Czy kolację.

— To, co... Ja się wezmę za odkurzenie?

Machnął krótko różdżką, przywołując do siebie zwykłą miotłę do sprzątania. Parę zaklęć czyszczących, a większe grudki błota w mig odkleją się od parkietu i będzie można je bez problemu zamieść do szufelki i wywalić do ogrodu. Jak Longbottom pomyślał, tak też zrobił i najpierw rzucił kilka zaklęć, co by ułatwić sobie robotę, po czym zaczął dosyć energicznie machać miotłą na prawo i lewo, starając się uprzątnąć ten syf.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
07.06.2024, 17:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.06.2024, 18:06 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna próbowała po prostu o wielu sprawach nie myśleć i nie analizować za wiele. Wojna trwała od dawna, ale Beltane jakby wszystko podkręciło, i przy okazji w życiu prywatnym jej bliskich (bo o swoim to w ogóle nie chciał myśleć) też zapanował zamęt. Śmierć Derwina, śmierć Jasona, wydarcie mocy z Zaświatów, Zimni, statek widmo, łamanie rytuału i widowisko randkowe, Samuel poza Knieją, coraz pochmurniejszy brat, rozmowa z Dumbledorem, wyznanie Morpheusa i tak dalej, i tak dalej… Pozostawało jednak jak zwykle przeć do przodu i teraz poza pracą usiłowała skupić się na sprawie Salta, szykowanej potańcówce i rychłej wycieczce do Afryki.
A poza tym na sprzątaniu.
– Nie bądź taki pewny siebie, Frank za dwa lata będzie pełnoletni i przestaniesz być jedynym potencjalnym dziedzicem… – zakpiła lekko, wyciągając różdżkę i wyczarowując drugą miotłę wprost z powietrza. – Chociaż teraz tak, te plamy to pewnie byłaby moja wina, jestem łatwiej zastępowalna.
A poza tym dziadek jej za bardzo nie lubił. Inna sprawa, że Mavelle chyba nie lubił jeszcze bardziej.
Patrzyła na brata przez chwilę, bardzo uważnie. Na końcu języka miała pytanie, czy wszystko w porządku – ale była praktycznie pewna, że zapewniłby, że tak i że prawdopodobnie byłoby to kłamstwo. Nie lubił się zwierzać prawie równie mocno, jak ona.
– Sam wiesz, że nie wypadam tak dobrze na zdjęciach, jak ty. Poza tym sprzedaż Czarownicy podobno zawsze rośnie, kiedy publikują twoje zdjęcie, mam taką teorię, że niektórzy wycinają sobie twoją podobiznę i wieszają nad łóżkiem. Może powinnam uderzyć do redakcji z propozycją zrobienia kalendarza charytatywnego, na przykład ze zdjęciami tych najbardziej pożądanych kawalerów w Wielkiej Brytanii? Jestem pewna, że większość z nich by się rzuciła na tę propozycję… Chociaż nie, zaraz, współpraca z Lestrangem i Borginem to byłoby chyba jednak dla mnie trochę za dużo – paplała Brenna po swojemu, ruchem różdżki kopiując miotły i rozsyłając je po całym salonie. Sama jedną też złapała, ale po prostu posługując się magią było znacznie szybciej, a ona naprawdę nie chciała, żeby mama zobaczyła, jak wyglądał teraz ten jej wypieszczony salon, udekorowany z myślą o święcie żniw. – Czy psor of zaklęć też opowiadał wam jako przestrogę tę historię o uczniu Merlina? Żeby wiesz, nie nadużywać magii, bo to się może źle skończyć, tamten zamiast uczciwie zamiatać całą, wielką wieżę, zaklął miotły, by zrobiły to samo i zalał wszystko… – plotła sobie dalej, zamiatając podłogę, gdy obok dwie inne, wyczarowane miotły robiły dokładnie to samo, co ona. Najwyraźniej Brenna nie przyswoiła tej lekcji profesora za dobrze i nie zamierzała się ograniczać.
Gałgan najwyraźniej uznał to za wyzwanie, bo zaczął skakać wokół jednej miotły i co rusz trącać ją łapą – i Brenna zerknęła na to, jakby rozważając, czy coś z tym zrobić – ale ostatecznie nie przerwała psiakowi zabawy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#4
11.06.2024, 00:01  ✶  
Nachmurzył się, gdy Brenna wytknęła mu, jak niewiele czasu dzieliło go od czasu, gdy faktycznie w rodzinie pojawi się nowy pretendent do tytułu dziedzica. Wątpił, aby ledwie siedemnastoletni Frank rościł sobie prawa do rozporządzania majątkiem i działalnością rodu, jednak fakt, że mały Franeczek miał niedługo stać się pełnoletnim czarodziejem... Eh, to tylko pokazywało mu, że sam wcale nie stawał się młody z każdym kolejnym wschodem słońca. Jeszcze trochę, a skończy się na tym, że trzy pokolenia będą pić razem: Morfeusz, Erik i Frank. To dopiero będzie widok.

— Myślisz, że poradzą sobie przez dwa lata beze mnie? — rzucił, siląc się na żartobliwy ton głosu.

Ugh, nie powinien był tego mówić. Nie znosił rozmów o tym, że kogoś mogłoby w ich rodzinie zabraknąć. Wystarczy, że dalej dochodzili do siebie po stracie Derwina, a i nie wiadomo było, kiedy Danielle czy Lucy faktycznie znowu wrócą do rodzinnych szeregów. W takich czasach rodzina nie powinna się rozdzielać, a wszystko wskazywało na to, że nie będą w stanie uniknąć takich sytuacji. Tak długo, jak wszyscy będą na siebie uważać, powinno być dobrze, pomyślał z nadzieją, biorąc się za dalsze odkurzanie.

Brenna nie dawała mu jednak chwili wytchnienia. Zwiększona sprzedaż? Kalendarz charytatywny? Momentalnie pokraśniał, woląc sobie nie wyobrażać, jaki koncept kalendarza przypadłby do gustu pracownikom Czarownicy. ... Za późno. Oczywiście, że poszliby w tę stronę. Jak można było nie wykorzystać sali pełnej młodych, przystojnych i bogatych mężczyzn? Przecież to był najłatwiejszy sposób zarobku. Niektórzy powiedzieliby, że nawet łatwiejszy od zrobienia takiego kalendarza z czarownicami.

— Cierpliwość jest cnotą, czyż nie? — Uniósł wymownie brew. — Ja, Lestrange i Borgin w tym samym miejscu... Dodać do tego jeszcze paru Blacków czy Rookwoodów, a miałabyś darmowe warsztaty z tego, jak nie dać się wyprowadzić z równowagi. Pomyśl, jak by ci to pomogło w pracy z petentami w biurze Brygady Uderzeniowej.

Czy był przeciwnikiem takiego pomysłu? Cóż, zdecydowanie nie chciał robić czegoś takiego od razu. Na dobrą sprawę dopiero przed paroma tygodniami ''wybił się'' w mediach czarodziejów. Owszem, wcześniej miał ugruntowaną pozycję w gronie rozpoznawalnych person w socjecie, jednak po Beltane wszedł na zupełnie nowy poziom. A biorąc pod uwagę obietnice, jakie złożył siostrze, nie chciał tego zmarnować na kontrowersyjną akcję promocyjną. Zdecydowanie wypadałoby poczekać aż znajdzie jakieś wtyki w mediach i przyzwyczai się do tego, jak głośno o nim mówiono w różnych środowiskach.

— Niee... Ale pamiętam, jak mama urządziła nam awanturę, jak ścięliśmy słoneczniki sąsiada za pomocą Diffendo zamiast nożyc. Pamiętasz, jak wtedy przylecieli z okolicznego podwórza? — Skrzywił się na to wspomnienie. W Warowni panowało wówczas wyjątkowo mało zasad, a większości z nich było dosyć łatwo przestrzegać. Może dlatego to wspomnienie wybijało się teraz ponad inne? — Chyba nawet chcieli, żebyśmy zapłacili z kieszonkowego za szkody. Kto by pomyślał, że zaklęcie okaże się takie niedokładne. To dopiero była przestroga, żeby nie polegać na czarach przy pracach manualnych.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
12.06.2024, 09:23  ✶  
– Myślę, że jesteś absolutnie nie zastępowalny, ale mama może o tym zapomnieć, jeśli zobaczy ten bałagan – powiedziała. Lekko. Jakby wszystko było dobrze, chociaż faktycznie nie było: Derwin zginął, Jason zginął, Danielle i Lucy raczej nie wrócą już do Anglii, a Mavelle najwyraźniej przez te wszystkie wspomnienia wuja w głowie nie czuła się na siłach ani do pracy, ani do działalności na rzecz Zakonu.
Miejsca przy stole pustoszały, a Brenna mogła jedynie próbować się z tym pogodzić, i chociaż to bolało, i żadnego z nich nikt nie mógł zastąpić, to świat szedł do przodu, uparcie nie chciał się skończyć, i okazywało, że nawet jeśli ktoś był niezastępowalny, to dało się żyć bez niego. Tej myśli towarzyszyły gorycz, jakaś dziwna zaciętość, ale i pewna ulga, że człowiek uczył się w nowych warunkach żyć.
– Żartowałam – uspokoiła go, a potem, gdy wszystkie miotły zgarnęły błoto i psią sierść w jedno miejsce, otworzyła okno na oścież i ruchem różdżki posłała na zewnątrz cały brud. – Nie mam zamiaru wrabiać cię w żadne kalendarze, i obawiam się, że gdybyś kazał mi współpracować przy takim projekcie z jakimś Borginem, skoczyłabym z najwyższego mostu w Londynie.
Niby żarty, a coś w tym jednak tkwiło, bo po ostatniej swojej rozmowie z Anthonym Brenna naprawdę, naprawdę chciała trzymać się całe mile od niego. Poczucie winy tkwiło w niej jak zadra, bo chociaż odpowiedź mogła być tam tylko jedna, i Borginowi wyszło to na dobre, coś tam nawet słyszała o jakichś zaręczynach, to być może gdyby rozegrała to rozsądniej, mogłaby mu przynajmniej pomóc.
Tylko czy on naprawdę chciał pomocy w wyplątaniu się z tych rodzinnych zależności?
– Rookwood? Przepraszam, który, Chester? Bo jedyny, który nadałby się na te kalendarze, tak jakby nigdzie nie może pokazać swojej twarzy… – Ulysses niezbyt nadawał się na kalendarze, Augustus był po prostu mężem i ojcem, do którego nie wzdychały tabuny fanek, Sauriel raczej nie cieszył się dobrą opinią, a Charlie… cóż, on by przeszedł, ale nawet nie miał już swojej własnej twarzy. – Wśród Blacków chyba też brak odpowiednich kandydatów, chyba że mówiłbyś o Syriuszu, ale on w tej chwili łamie głównie serca piętnastolatek. A może to powinien być kalendarz chłopców z BUMu i aurorów? Tommy wziąłby lipiec, a ty sierpień, moglibyście wystąpić bez koszulek – zażartowała, przewieszając się przez parapet i spoglądając ku drzewu czereśni. – Strach na wróble. Znaczy się… nie że wy bez koszulek strachy, ptaki znowu wyżerają owoce, chyba potrzebujemy posadzić na gałęzi magicznego stracha albo co – powiedziała, odbijając się od parapetu. – Bez przesady, ścięłam tylko jeden krzak przy okazji, jestem pewna, że jakbym ogarniała to wszystko sekatorem, to efekt byłby dużo gorszy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
15.06.2024, 18:25  ✶  
Otworzył usta, jakby chciał od razu zaprzeczyć słowom siostry, jednak zaraz znowu je zamknął, gdy dłużej pomyślał nad tym, jakie mogą czekać ich konsekwencje. Może tak naprawdę nie zostaliby wytargani za uszy, bo w końcu nie byli już dziećmi, ale faktycznie mogło im się dostać za... zaburzenie wspólnej przestrzeni jaką był salon. Poza tym, chociaż stado adoptowanych psów szybko zostało zaakceptowane przez resztę domowników, tak obowiązek sprzątania po nich zazwyczaj spadał na ich właścicieli. Ach, ta nauka odpowiedzialności w życiu dorosłym.

W sumie nie powinien się dziwić: dni graniczące w kalendarzu ze świętem żniw zawsze były nieco intensywne. Trzeba było więcej robić, bardziej się przykładać, a czasem nawet dopełnić paru rytuałów. Gdy jeszcze uczęszczał do Hogwartu, Lammas wyznaczało też u niego poniekąd półmetek wakacji: ostatnie kilka tygodni spędzonych w domu, pośród przyjaciół i krewnych. Teraz przypominał mu tylko o tym, że jesień mogła okazać się bardzo nerwowym okresem. Jakby na to nie patrzeć lato nie okazało się czasem, gdy Śmierciożercy zaatakowali ze zdwojoną siłą. Przynajmniej jeszcze nie.

Erik mimowolnie pomyślał o nadchodzącym kiermaszu. Na szczęście udało mu się załatwić wolne na ten dzień, toteż nie martwił się zbytnio tym, że będzie musiał paradować po magicznym Londynie w służbowych ciuchach. Nie wiedział, czy tak po prostu chciał przypadek, że dostał taki, a nie inny grafik, czy to Bones dał nieco odpocząć osobom, które brały udział w obronie Polany Ognisk. Tak czy siak, chciał wykorzystać tę okazję. Zwłaszcza że z samego rana miał jeszcze widzieć się z Anthonym.


— Obawiam się, że już mnie wrobiłaś. Nie możesz rzucać pomysłami, a potem oczekiwać, że je zignoruje! — Uniósł wyprostowane dłonie na wysokość twarzy. — Poza tym, sesja zdjęciowa do kalendarza nie brzmi tak źle w porównaniu z sama-wiesz-czym (wystawieniem na licytację), w co wpakowałaś mnie podczas sama-wiesz-czego (balu Longbottomów) w marcu.

Jasne, nie zamierzał od razu pójść do pierwszej lepszej redakcji z tym pomysłem. Tutaj trzeba było trochę po planować. Znaleźć odpowiednią, najlepiej zaprzyjaźnioną ekipę, tak żeby wszyscy czuli się komfortowo z całym projektem. I znaleźć cel, na jaki pójdą pieniądze sprzedaży kalendarzy. Nie zamierzał brać udział w takim przedsięwzięciu tylko po to, żeby cała kasa poszła do kieszeni Proroka Codziennego albo Czarownicy. Te galeony musiały pójść na szczytny cel.

— Oczywiście, że miałem na myśli Chestera — przyznał niewzruszony, starając się pohamować krzywy uśmiech pragnący wedrzeć się na jego przystojną twarz. — Wprawdzie wówczas drastycznie wzrasta ryzyko incydentu podobnego do tego sprzed Beltane, jednak... Wyobraź sobie tę sprzedaż! Mugolacy, półkrwi, czystej krwi - wszyscy razem w jednym kalendarzu. Ostateczny pokaz jedności w naszym cudownym społeczeństwie.

Wprawdzie porozwieszane po Londynie ulotki sugerowały, że wystarczył incydent z arcykapłanką kowenu w Stonehenge, aby zrzeszyć co ważniejsze instytucje i organizacje czarodziejskiego świata pod jednym sztandarem na czas Lammas, jednak... Miło by było stać się częścią większej inicjatywy. Pokazu tego, że pomimo problemów trawiących obecnie świat czarodziejów, społeczność dalej potrafiła się zjednoczyć. Może i Rookwoodowie nie byli zbyt dobrym wyborem, ale byli też inni, którzy na pewno byliby aż nader chętni.

— Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale nie wszyscy przystojni czarodzieje pracą w naszym departamencie. — Ach, jakże nad tym ubolewał. — Dobrze by było nieco wyjść poza schemat. Nie, żebym nie dostrzegał, czemu kalendarz ''chłopcy BUM-u'' mógłby hmm wzbudzić zainteresowanie!

Ponownie się zaczerwienił. Jeśli miał być szczery, bardziej widział się jako Pana Października niż Pana Sierpnia, głównie z uwagi na termin swoich urodzin, jednak... Kto wie, do jakiej karty kalendarza zostanie przydzielony, jeśli projekt faktycznie stanie się faktem, a nie jedynie zbiorem drobnych żartów i docinków rodzeństwa?

— Strachy na wróble wsadza się na drzewa?

Przekrzywił głowę, stając za plecami siostry i wyglądając za okno. Nie kojarzył takich praktyk, jednak z drugiej strony... Nie licząc tego, że rodzina posiadała sady, to nie wiedział też zbyt wiele o pracy na roli i dbaniu o rośliny na szeroką skalę. A Brenna miała wiele zainteresowań. Może nagle zainteresowała się ogrodnictwem? Może Dora ją w coś wciągnęła?

— Myślałem, że zazwyczaj stawia się je na polu, żeby ptaki nie wydziobywały nasion. Na drzewa to już chyba lepiej by było rzucić jakieś delikatne zaklęcie odpędzające. — Pstryknął parokrotnie palcami. — Coś w rodzaju zaklęć zwodzących?


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
16.06.2024, 10:15  ✶  
Myśl o święcie żniw napawała Brennę trochę większym niepokojem niż chciałaby przyznać. Ostatnie dwa sabaty poszły bardzo nie tak i teraz wciąż zastanawiała się, co sknoci się tym razem. Nawet jeśli od wycieczki do eksperta z północnej Europy zastanawiała się wciąż, czy Voldemort nie wymyśli czegoś w Samhain, to czy Lammas nie było potencjalnie atrakcyjnym celem?
Nauczyła się już, że dni sabatów były naprawdę pełne mocy. Chyba tylko absolutni głupcy mogli tego nie zauważyć.
Chwilowo jednak próbowała robić dobrą minę do złej gry. Nie mieli żadnych informacji, a działo się w ostatnich miesiącach naprawdę bardzo, bardzo wiele, nie mogła więc przygotować się lepiej niż po prostu próbując mieć oko na wszystko… i kombinować, co dalej.
– Wrobiłam? – roześmiała się, odwracając od okna. – Przypominam: dwadzieścia tysięcy galeonów. Jedna kolacja z tobą była warta więcej niż wszystkie inne fanty wystawione na loterię. Za co niby moglibyśmy zebrać równie wiele pieniędzy? Chcesz mi powiedzieć, że to, że dwójka dzieci otrzyma sfinansowanie wszystkiego, co potrzebuje w Hogwarcie, a dwóch utalentowanych absolwentów może studiować magimedycynę, nie było warte jednej kolacji, hm? – spytała, celując w niego palcem, jak z mugolskiego rewolweru. Może miała trochę wyrzutów sumienia wcześniej, ale teraz to już dawno pierzchły. – A nawet jeśli nie… skąd wiesz czy bez tego byłbyś drugim najbardziej pożądanym kawalerem w Wielkiej Brytanii? Hm… słuchaj, może ten kalendarz pozwoli ci się przebić na pierwsze miejsce. Chyba że zaprosimy do niego Vespera. Masz ogólnie mocną konkurencję, mój kochany braciszku, faktycznie, musisz zadbać o to, by jakoś ją wykosić... – powiedziała, a potem zaklęciem zlikwidowała wyczarowaną miotłę i drugą odesłała z powrotem do kuchni, ku wielkiemu rozczarowaniu psa, który usiadł na podłodze zdumiony, że znikła jego zabawka.
Brenna przeszła przez pomieszczenie i opadła na fotel, a Gałgan natychmiast znalazł się przy niej i podparł łapy o kolana, domagając się pieszczot.
Chyba trochę za bardzo te psy rozpieszczali, pomyślała, ale oczywiście podrapała go za uchem.
– No dobrze, masz rację. Morpheus na przykład pewnie mógłby pomóc trafić do tej nieco starszej grupy docelowej. I na pewno zgodziłby się wziąć udział, jeśli tylko pozwolimy mu założyć tiarę do zdjęcia – stwierdziła, takim tonem, że ciężko było powiedzieć, czy faktycznie to wszystko już planuje, czy tylko sobie żartuje.
Budowanie rozpoznawalności w istocie było… swego rodzaju grą. Elementem większej strategii. Także w wojnie. Im jesteś popularniejszy, tym bardziej wystawiasz się na cel – ale też masz większe wpływy i ci w potrzebie mogą cię znaleźć.
Kiedyś Erik miał być tym rozpoznawalnym, ona tą kojarzoną z „pomogę”, Mavelle, Patrick i Alastor tymi w cieniu.
Teraz wszystko się zachwiało, i Brenna próbowała trochę zniknąć.
Cholerna Czarownica tego nie ułatwiła.
– A kto nam zabroni? – zdziwiła się. Jeśli stały w polu, dlaczego nie miałby jakiś stać na drzewie. – Możemy też rozwiesić konfetti. Miles by się to spodobało. Zaklęcia chyba będą nietrwałe. A te małe dranie zlatują się tutaj chyba z całej Doliny Godryka, wyżarły nam połowę czereśni, zanim zdążyliśmy je zebrać, zaraz ten sam los spotka inne owoce. Masz jakieś plany na Lammas?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#8
16.06.2024, 18:10  ✶  
— Faktycznie, muszę — przyznał jej rację z kwaśną miną. — Najdroższy czarodziej Wielkiej Brytanii będzie brzmiał lepiej, gdy będzie mu towarzyszył tytuł Najbardziej pożądanego kawalera w Wielkiej Brytanii, a nie ''drugiego najbardziej pożądanego''. Jak już mam grać w tę grę, to wolałbym wygrać całą pulę nagród.

Ach... Po raz kolejny przemawiała przez niego ambicja. Niektórych genów czystej krwi nie potrafiło wypłukać nawet wychowanie pośród Longbottomów. Chociaż nie miał najlepszej opinii o mediach i chmarach reporterów biegających po całym Londynie, tak, kiedy już machina wizerunkowa zaczynała się rozkręcać... Chciał wypaść jak najlepiej. Dla swojego własnego dobra. I w bardzo małej części dla swojego ego.

— Faktycznie! Kapka tradycji w kalendarzu na pewno przyciągnie konserwatywne starsze czarownice.

Szykowne tiary czarodziejów sprzed kilku dekad nie były obecnie najpopularniejszym ubiorem, chociaż dalej można było napotkać sporo czarodziejów z takimi nakryciami głowy. Wpływ nowych trendów w modzie czarodziejów? A może mugolskie trendy odzieżowe powoli przesiąkały do magicznego Londynu przez Dziurawy Kocioł?

— Większość dnia pewnie spędzę na oficjalnych obchodach w magicznej dzielnicy — przyznał bez najmniejszego zająknięcia się, kiwając powoli głową, jakby w ten sposób utwierdzał się w przekonaniu, że jego plany faktycznie wejdą w życie w niezmienionej formie. — Wieczorem planuję wyskoczyć do naszej rodzinnej chaty w górach szkockich.

Biorąc pod uwagę, że Longbottomowie byli dosyć prominentnym rodem w czarodziejskiej społeczności raczej nikogo nie dziwiło, że pod ich nazwiskiem funkcjonowało w kraju parę budynków poza Warownią. Większość z nich znajdowała się pod opieką kuzynostwa, które po prostu tam pomieszkiwała, jednak chata na wyżynach była...

Cóż, niczym w porównaniu do rezydencji w Dolinie Godryka. Minimalne zabezpieczenia, które pewnie i tak zdążył osłabnąć przez brak ludzkiej obecności w okolicy; budynek był wykorzystywany podczas nielicznych w ostatnich latach wyjazdach rodzinnych na urlopy w trakcie kalendarzowej zimy.

— A ty? Mam nadzieję, że nie spędzisz święta nad jakimś śledztwem? — Zerknął na siostrę podejrzliwie, mrużąc przy tym oczy. — Wiesz, że nawet ty zasługujesz na odpoczynek i chwilę oddechu od tego, co się dzieje w Ministerstwie, prawda?

Nie chciał wdawać się z Brenną w kolejną utarczkę słowną. Chociaż nie mógł jej karać za posiadanie dobrego serca, tak wolałby, żeby faktycznie trochę wypoczęła skoro była ku temu okazja, niż spędzała kolejny dzień w biurach Brygady Uderzeniowej. Wbrew pozorom Longbottomowie nie byli jedynymi pracownikami Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Czasem można było nieco zwolnić.

— Dobrze, to w takim razie, jak tutaj skończymy, to załatwię tego całego stracha na wróble.

Westchnął przeciągle, przysiadając na podłokietniku fotela zajętego przez Brennę. Osobiście wydawało mu się, że było to nieco dziwne posunięcie, ale podobno, póki coś działa, to nie powinno się uznawać tego za głupie, więc... Kim był, żeby sprzeciwiać się swojej rodzonej siostrze? W jakiejś kanciapie na pewno się zachował jakiś nieużywany egzemplarz. W najgorszym razie poprosi Samuela, żeby jakiegoś przygotował.

— Myślisz, że powinniśmy się pomodlić? — spytał po dłuższej chwili. — Wiesz, poprosić o powodzenie w nadchodzących tygodniach, święty spokój podczas obchodów, brak apokaliptycznej katastrofy, która rozerwie świat na strzępy...


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
17.06.2024, 10:56  ✶  
Uśmiechnęła się półgębkiem. Erik ostatecznie miał jednak dużo więcej ambicji od niej. I tam gdzie ona wdała się w Potterów głównie z zamiłowania do wpadania w kłopoty (i ewentualnie umiejętności dobierania sukienek dla kuzynek i koleżanek, i namawiania je, by te założyły), tam on wziął od nich pewien szyk i pewne medialne skłonności. Nawet jeżeli zapewniał, że jest inaczej.
– Musisz uważać, konkurencja depcze ci po piętach. Na pewno chcesz podbijać popularność młodszych panów, którzy byli na liście tuż za tobą? Wiesz, niektórzy są całkiem przystojni i mają wiele fanek… – spytała, zadzierając głowę, by na niego spojrzeć. Słowa były oczywiście kolejnym z przejawów typowo siostrzanej złośliwości.
Oczywiście, jeśli te żarty o kalendarzu, zamieniłyby się w prawdę, to chyba by umarła, gdyby zaprosili Borgina, i to nie tylko przez jej własne, bardzo nieprzyjemne obecnie z nim stosunki, a w dużej mierze dlatego, że nomen omen – historia Stanleya Borgina potwierdziła, że służyli Voldemortowi.

– Och… – powiedziała, przekrzywiając lekko głowę, a pod tymi rozczochranymi włosami już odbywały się różne skomplikowane kalkulacje, na przykład: z kim Erik się tam wybierał. Bo przecież nie sam. I nie z Norą, Nora podczas Lammas miała całą masę pracy. – Postanowiliście wyrwać się na chwilę odpoczynku? Zostaniecie tam dłużej?
To był tylko mały podstęp. Nie żadne wścibstwo, przecież rozmawiali, by uprzedzać, kto gdzie znika i na jak długo – by wiedzieli, że nic się nie stało i w ramach uważania na eliksiry takie jak wielosokowy albo metamorfomagów, prawda? Nic dziwnego, że pytała, i przecież nie wnikała… za głęboko.

– Mam zamiar iść na kiermasz – odparła wymijająco. Że chciała się tam kręcić na wszelki wypadek, i że potem miała nockę w pracy, i w sumie że pewnie zostanie też na większość dnia, już nie zamierzała dodawać. Ani że pójdzie na kiermasz, jeśli wieczorem ona i Heather nie oberwą na Nokturnie, szukając Tymoteusa Salta. – Rozejrzę się, kupię może jakieś prezenty. Nie wiem, o co wam wszystkim chodzi, przecież odpoczywam. Patrz, teraz na przykład, siedzę w fotelu, tak? – zaznaczyła, stukając palcem w ten podłokietnik, którego nie zaanektował jej brat. Oni wszyscy przesadzali. Aż zabrała matce jeden cudowny puder, bo zaczęła mieć wrażenie, że może ma podkrążone oczy albo jest zbyt blada, skoro wszyscy ciągle plotą o tym odpoczynku, jakby naprawdę się przemęczała.

– Jeśli masz ochotę – zgodziła się, powstrzymując wzruszenie ramion. Nie była pewna na ile wierzy w siłę modlitwy. Chyba mało. Te były pocieszeniem dla modlących się, nie chodziło o rezultat, a ona nie musiała szukać pocieszenia w słowach i rytuałach. Ale… za pewnymi stała stara magia, więc cóż, może i nie zaszkodzi. Dźwignęła się więc z fotela, by ruszyć w stronę komody i z jednej z szuflad wyłowić pudełko świec.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#10
18.06.2024, 00:35  ✶  
— Mogę też zadbać o to, żeby znaleźli się w kalendarzu jak najpóźniej — rzucił przyciszonym głosem, siląc się na groźny ton, który kontrastował z uśmieszkiem na jego ustach. — Powiedzmy, że kalendarz wejdzie do sprzedaży na przełomie grudnia i stycznia... Jak ktoś wyląduje w listopadzie czy grudniu '73, to minie plus minus przynajmniej trzysta dni.

Oczywiście, nie brał pod uwagi tego, że ktoś przekartkuje kalendarz i zapadnie mu w pamięć sylwetka Atreusa Bulstrode'a czy Vakela Dolohova. Nie wybiegał w tym czysto teoretycznym planie zbyt daleko. Wychodził po prostu z założenia, że kluczowe będą pierwsze miesiące, a zwłaszcza styczeń i lity, kiedy ludzie będą przyzwyczajać się do nowego kalendarza wiszącego w kuchni czy gabinecie. Ludzie rzadko kiedy pamiętali to, co było pośrodku: skupiali się na początku i końcu.

— Postanowiłem — poprawił Brennę, bo na dobrą sprawę nie zamierzał nikogo ze sobą tam zabierać. — Dobrze by było zobaczyć w jakim jest stanie. Może się nam przydać w nadchodzących miesiącach. Jeśli jest tragedia, to porozmawiam z Samuelem. Skoro pomaga w Warowni, to może będzie chętny do zobaczenia, czy tam nie potrzeba remontu.

I tak wątpił, aby ktokolwiek był zainteresowany wypadem w góry późnym wieczorem, gdy spora ilość jego znajomych, którzy planowali odwiedzić Lammas, pewnie skończy z kilkoma drinkami na karku i zmulonym od zmęczenia spojrzeniem. Nie było sensu namawiać Nory, Geraldine czy Thomasa na wyprawę górską w takim stanie. Zwłaszcza że każde z nich mogło mieć inne plany na późny wieczór. A że Erik takowych oficjalnie nie miał, to mógł robić, co mu się żywnie podobało.

— I co? Mam uwierzyć, że nie rozpiera cię energia? Nie czujesz zewu przygody, przez który parzy cię siedzenie? Nie masz problemów z wyciszeniem się? — Uniósł wysoko brwi. — ...Może powinienem wezwać jakiegoś specjalistę? Jeśli dobrze liczę, to w ciągu najbliższych trzydziestu sekund powinnaś zerwać się z miejsca i zająć czymś ręce, bo inaczej wyjdziesz z siebie i staniesz obok.

Uniósł palec, wlepiając wymowne spojrzenie w sufit.

— Owszem — odpowiedział aż nazbyt entuzjastycznym głosem. — Mam taką zachciankę.

Chociaż sam wątpił, aby rozpalenie jednej świeczki pomodlenie się o spokojne życie faktycznie usunęłoby im z głowy wszelkie przeciwności losu, tak... Wychodził z założenia, że nic im nie szkodziło spróbować. Beltane dość dosadnie pokazało czarodziejom i czarownicom, że ze starą magią nie ma żartów. Wspinanie się na majowe pale też miało być niewinną zabawą, a skończyło się udręczającym rytuałem miłosnym. Kto wie, jaki dar mogła nieść ze sobą prosta modlitwa?

W trakcie, gdy Brenna rozsuwała szuflady w poszukiwaniu zdatnych do użytku świeczek, Erik rozejrzał się za domowym lichtarzykiem. Skoro już udało im się doprowadzić salon do porządku, to szkoda by było zachlapać dywan czy meble woskiem. Kiedy przygotowali stolik i rozpalili świecę, Longbottom wydął dolną wargę, nie wiedząc, czy powinien klęknąć, usiąść na ziemi czy jednak pozostać w pozycji stojącej. Koniec końców zdecydował się na to ostatnie, pochylając lekko czoło w geście szacunku dla tego eee obrządku.

— Ekhm — chrząknął znacząco, biorąc na swoje barki ciężar rozpoczęcia tego małego ''rytuału''. — Nie mam pojęcia, czy to coś nam da, ale jeśli faktycznie ktoś nas teraz słucha w przeddzień Lammas, to chciałbym, żeby ten... byt... wiedział, że bezpieczeństwo bliskich zawsze było, jest i będzie moim głównym priorytetem. Jeśli zostało mi jeszcze jakieś życzenie, to chciałbym, aby wszyscy moi krewni i przyjaciele mogli spędzić to święto spokojnie. — Rozchylił usta, jednak zawahał się na dłuższą chwilę. — A jeśli słyszą nas jacyś zmarli, to... Chciałbym, żeby nie musieli się o nas martwić. Ich czas spokoju już... już nastał.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3023), Erik Longbottom (3239)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa