• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[01.08.72] Matczyna troska

[01.08.72] Matczyna troska
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#1
23.06.2024, 10:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:55 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

– Mam tylko nadzieję, że nie planujesz udekorować salonu za pomocą swojego nowego nabytku z Lammas?
Florence czuła się zmęczona: bardziej niż nawet po długim dyżurze w szpitalu. Zgiełk, tłum i ruch sabatu, te wszystkie bodźce przeciążały zmysły kogoś, kto zawsze odpoczywał raczej w samotności czy na herbacie z jedną osobą niż w wesołych grupach ludzi. A sytuacja z Nottem nawet kogoś tak spokojnego jak Florence wyprowadziła z równowagi. Bójka Mulcibera i McKinnona, niedorzeczne zachowania Philipa, który ignorował wszystko, co działo się wokół, zbyt skupiony na samym sobie, obawa o Atreusa po tej nieudanej teleportacji… Nie próbowała powstrzymać brata, sama unosząc się złością, i teraz tego żałowała – występ hogwarckich dzieci został popsuty, Laurent z pewnością przejmie się całą sytuacją, doszło do rozszczepienia, a Atreus zapewne mógł spodziewać się przynajmniej mandatu albo upomnienia.
Nie była to katastrofa Beltane ani przedziwna Litha, ale jarmark z okazji Lammas też wyczerpał Florence psychicznie i fizycznie, i już obawiała się, co przyniosą ze sobą jesienne sabaty.
Wróciła więc do domu jako pierwsza i czekała na powrót Laurenta oraz Atreusa w salonie na parterze, siedząc w fotelu z książką w rękach. Rodzice też nie zdążyli jeszcze się pojawić, za to skrzat, niezbyt szczęśliwy, usiłował udekorować salon na przyjście wieczorem gości matki. Joker chyba niezbyt zrozumiał, o co w tym całym święcie żniw chodzi, bo z jakichś powodów w kącie salonu pojawił się strach na wróble i jego obecność drażniła teraz poczucie estetyki Florence. Posłała go w końcu do kuchni, by zrobił kolację i przez moment zostawił te wszystkie… nieco nietypowe dekoracje.
Zamknęła książkę i odłożyła ją na stolik, gdy pojawił się brat i zmierzyła go uważnym spojrzeniem. Nie wyglądało na to, aby cierpiał dalej na skutek efektów ubocznych rozszczepienia, ale on miał skłonności do bagatelizowania obrażeń, a Florence miała w związku z tym skłonności do upewniania się trzy razy, że na pewno nic mu nie dolega.
– Wiedziałeś Laurenta? – spytała, bo nie zdołała znaleźć go na Święcie Żniw, i trochę się martwiła, jakie plotki mogły dobiec jego uszu.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#2
25.06.2024, 04:53  ✶  
- Eee... myślałem o schowaniu tego w piwnicy - przyznał całkiem szczerze, bo żarty żartami, ale przecież sobie nie porozstawia tych wszystkich świeczek po ich domu. Aż tak niepoważny nie był.

W pierwszej chwili chciał zwyczajnie podejść do kanapy i się na niej uwalić, ciesząc wreszcie chwilą prawdziwego odpoczynku. Lubił spędzać czas z ludźmi, ale czasem potrzebował chociaż odrobiny wyciszenia w rodzinnym gronie. Szczególnie, kiedy podczas tego Lammas tyle się działo.

Zastanawiał się, sam nie wiedząc czemu, czy Hadesowi uda się znaleźć te buty co je zgubił. Czy Bones weźmie pod uwagę jego próbę chociaż częściowego załagodzenia sprawy i czy Nott w końcu znalazł kogoś kto mu to zgłoszenie przyjął. Jeśli nie, to żałował że nie było go gdzieś w pobliżu, żeby mógł się z tego pośmiać, albo lepiej - żeby Philip musiał jemu zgłosić sprawę na niego samego. To by dopiero było złote.

Zamiast przy kanapie, zatrzymał się przy strachu na wróble, co to go Joker rozstawił w kącie, wyraźnie niepewien jak powinien na niego zareagować. W końcu jednak poprawił mu kapelusz i wygładził kubraczek.
- Nie, nie widziałem - przekręcił głowę, mierząc się ze słomianym wojownikiem wzrokiem. - Myślisz, że to jakiś znak, żebyśmy sobie ogarnęli przydomowy ogródek? - zapytał, wreszcie zwracając spojrzenie na siostrę. - Można by na przykład na poddaszu. Zrobiłoby się wtedy ładne świetliki, żeby było dużo słońca czy czego tam rośliny potrzebują.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#3
25.06.2024, 14:58  ✶  

Dekorowanie własnego domu jakoś nie było mu w głowie. Bliżej mu było do niszczenia tego domu - gdzieś na pograniczy własnego zdrowia psychicznego drzemały myśli, żeby rozlać wszędzie oliwę, zapalić zapałkę i przekonać się, jak szybko to miejsce mogło spłonąć. Tylko myśl - bo przecież nie zrobiłby tego... prawda? Sam sobie tłumaczył, że to tylko straszne obrazy przywodzone do głowy przez zmęczenie i serię nieszczęśliwych porażek, których nie potrafił unikać. Dopowiadał: sam żeś sobie winien. Niektórych ludzi należało unikać, tak jak nie przechodziłeś przez pole bitwy nad którym krążyły kruki i wrony. Sęk w tym, że jedna Wrona kręciła się koło niego, a jemu topornie przychodziła myśl, żeby się od niej odsunąć i zniknąć jej z pola widzenia. W końcu nie potrafił też odsunąć od siebie Philipa.

W głowie więc nie było mu też wracanie do tego domu po felernym sabacie. Towarzystwo Florence i kto wie, może i Atreusa i Oriona, jeśli Matka pozwoli, było znacznie bardziej kuszące od ścian, gdzie czekał na niego tylko Duma i Migotek. Chociaż i tak nastawiał się na to, że będzie musiał tam wrócić. W końcu niósł w koszyku prawdziwą damę, długowłosą kotkę o wdzięcznym imieniu Diva. Potrzebowała odpowiedniego miejsca i przestrzeni, a wcale nie był chętny puszczać ją na dwór, żeby spacerowała sobie po ulicach. Poza tym już widział Florence, kiedy Diva będzie zostawiać gdzieś swoje długie kłaki.

- Ciągnie cię do ogrodnictwa? - Zapytał wkraczając do salonu, a koło jego nóg wspomniana kotka ocierająca się o jego beżowe spodnie. Zabawnie było pierwsze co to usłyszeć o tym, że Atreusowi marzy się przydomowy ogród. Zaraz miał zobaczyć, że po prostu mają w salonie znak prosto z Niebios, że tylko tego tutaj brakuje. Postawił koszyk z boku, żeby nie przeszkadzał - ze zdobyczami z Lammas. Jego wzrok zamiast błądzić od Atreusa do Florence to spoczął na... strachu na wróble. I chociaż zmęczenie okrywało właśnie płachtą całą tę trójkę, to z Laurenta wybiło mocniej zaskoczenie - bo co on tu robił? Strach na Wróble? Jasne, Lammas, święto zbiorów... - Czy to zdobycz Oriona? - Bo chyba nie Florence? Tym bardziej nie Atreusa? Nie musiał pokazywać palcem (zresztą to niekulturalne), bo chyba wiadome było, o co pyta. - Mam mały kawałek terenu, myślę, że dałoby się stamtąd wygospodarować metr kwadratowy na ogród twoich marzeń, Atreusie. - Zażartował i nawet spróbował się uśmiechnąć wesoło do tego, ale ten uśmiech wyszedł taki... po prostu zmęczony. - Dobry wieczór. - Przywitał się w końcu, jakoś zapominając się przez to wspaniałe hasło, jakie usłyszał na wejściu.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#4
25.06.2024, 19:40  ✶  
– Zły pomysł, Atri. Mama prawdopodobnie je znajdzie i jeszcze gotowa zacząć grać o nie w karty – powiedziała Florence, modląc się, aby ograniczyła się do tego, a nie rozpaliła je przypadkiem w salonie. Enida była w końcu damą… Niestety też taką, którą na wiele było stać. Dobrze, że uzdrowicielka nie była świadoma nasycenia tych świeczek afrodyzjakiem, bo chyba załamałaby ręce nad tym zakupem, nad samą sobą i nad tym okropnym dniem.
– Prędzej chyba na dachu, ale mam nadzieję, że nie liczysz, że ja będę go pielęgnować – oświadczyła. Jej stosunek z naturą można by określić jako „to skomplikowane”: lubiła czasem wypocząć w domku letniskowym rodziców i mogła wybrać się na spacer po parku, ale nie była osobą, która założyłaby kalosze oraz ogrodowe rękawice i ruszyła radośnie plewić.
Jej uwagę od przydomowych ogródków szybko przyciągnęło jednak pojawienie się Laurenta. Skierowała na niego spojrzenie, już układając sobie w głowie przebieg rozmowy, gdy jej uwagę odciągnął kot. Brwi Florence powędrowały w górę, ale nie wydawała się zła: co najwyżej odrobinę zaskoczona. Prewetta jednak ostatecznie zawsze otaczały zwierzęta, a Bulstrode chociaż sama ich poza sową nie trzymała, to raczej z powodu braku czasu na dbanie o nie i dokładne sprzątanie niż ze względu na jakąś antypatię.
– Nowy podopieczny? – spytała, śledząc kociaka spojrzeniem. Nie zamierzała ganić Laurenta za sprowadzenie go tutaj, bo przecież sprawę postawili już jasno: ich dom był jego domem, nie musiał więc dopraszać się o zgodę na przyniesienie do kamienicy kota. O ile Atreusa czy Oriona upomniałaby, że mają sami o takiego zwierzaka dbać, bo chociaż w budynku mnóstwo było miejsca, to wciąż wymagał dopilnowania, o tyle Prewett na pewno doskonale to wiedział. – Ten strach na wróble to autorski wytwór Jokera. Obawiam się, że matka zażyczyła sobie dekoracji na Lammas, a on nie był pewny, jak powinny wyglądać. Jeżeli macie lepszą ideę, jak udekorować salon, nie krępujcie się – zachęciła ich, chociaż sama nie ruszyła się z miejsca. – Dobry wieczór, mój drogi. Czy chcecie czegoś się napić?
Zanim przejdą do rozmowy na poważniejsze tematy: napaści fizycznej za pomocą świeczki o zdecydowanie nietypowym kształcie. Florence martwiła się, jak Laurent na tę opowieść zareaguje, tak samo jak martwiło ją, czy Atreus przypadkiem nie zostanie za to zawieszony w pracy. Miała obawy, że wtedy jego agresja i brawura tylko by eskalowały, szukając innych źródeł ujścia. Zwłaszcza, gdy nie musiałby już martwić się o to, jak wypadnie w Biurze.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#5
25.06.2024, 22:51  ✶  
- A niech się o nie zakłada. Z kimkolwiek grywa, mam wrażenie że docenił by taki... souvenir - wzruszył ramionami. Ludzie zakładali się o różne rzeczy, a już widział Enidę, która z pewnym siebie uśmieszkiem reklamowała te świeczki jako wersję kolekcjonerską, od dawna niedostępną na rynku. W sumie to chyba trochę racja, bo Mulciberowie nie wyglądali jakby mieli wznowić produkcję. Przynajmniej nie to starsze pokolenie. - Nie no, ty nie. Ale może Joker? - nie był pewien, czy skrzat był w stanie podołać temu wyzwaniu, ale wierzył w niego w całego serca.

Kiedy Laurent pojawił się w drzwiach, spojrzał na niego, na moment marszcząc brwi. Może i zdał te swoje egzaminy do Ministerstwa i na aurora, ale do roślin czy eliksirów to on nigdy nie miał za specjalnie ręki. Nie to, żeby mu to jakoś wybitnie przeszkadzało. A potem, kiedy Prewett wspomniał o Orionie, uśmiechnął się zachwycony.
- Tak! To nowa dziewczyna Oriona. Wreszcie udało mu się jakąś przyprowadzić do domu - rzucił, jeszcze zanim Florence zdążyła się odezwać ze swoim nudnym wytłumaczeniem. Objął stracha na wróble ramieniem, klepiąc go w pierś. Ale szczęście nie trwało długo. - I co ja ci zrobię z plackiem metr na metr? Co najwyżej nową wybrankę Oriona tam mogę postawić - puścił straszydło.

- A jakie właściwie się wieszało ozdoby na Lammas? Wiązankę z plonów na drzwi?
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#6
26.06.2024, 10:42  ✶  

Laurent mógłby szukać słów co do Enidy, że z każdym Prewettem coś było nie tak. Tylko co? Potem jednak dochodziłeś do wniosku, że to wcale nie chodzi o Prewettów - nie o nazwisko i chociaż krew była gęstsza niż woda to to, co siedziało w ludziach, było ultymatywną częścią ich zachowań. Przewidywalny? Szalony? Narwany? Nastawiony na zysk i pieniądze? Spoglądając na Edwarda jakoś nie miało się wątpliwości, czym oddychała ich rodzina. A jednak troska o siebie wzajem przecież nie przemijała. Troska o rodzinę i przeświadczenie, że pieniądz był ważny, ale rodziny za pieniądze nie byłeś w stanie kupić. Jedno tylko stało na przeszkodzie sielanki (zgoda, nie jedno, chyba że ująć to jako: charakterek Edwarda) - odwieczny spór tytanów między Edwardem a Florence.

Gdyby Florence zdecydowała się na założenie ogrodu bardzo by się zdziwił. Miała mnóstwo zajęć, którym się poświęcała, a mnóstwo też czasu zawsze okienkowała niemal na wszelkie wydarzenia, w których musiała reagować. Nie pojmował tylko zawsze tego, skąd ona brała na to energię. Byli do siebie podobni - Edward i Florence. Pod względem tego charakteru i tego, jak nosili swoje korony. Król i Królowa, z tą różnicą, że ta druga wcale korony nie chciała, złota nie potrzebowała i za żadną królową siebie nie uważała. I to sprawiało, że czyniło ją najlepszą z władców. Ci, którzy najbardziej władzy pragnęli najmniej się do niej nadawali. Wiedział o tym najlepiej - w końcu sam w pewnym momencie płomiennie pragnął być godnym następcą swojego ojca.

- Chyba bratnia dusza, która nie toleruje fałszu w śpiewaniu i rozkochała się w biżuterii i perłach. - Podobno to koty wybierały sobie właściciela, a nie na odwrót, ale chyba nie było o to trudno - Laurent zawsze miał na sobie biżuterię - subtelną i delikatną, ale miał. Najbardziej charakterystyczna była ta jedna perła, która zwisała z jego ucha. A teraz instynktownie bawił się nowym pierścionkiem na palcu - miał ich jednak tyle, że nowy to on był raczej tylko dla niego. Z bratnią duszą jednak żartował. Kochał wszystkie stworzenia, ale był zdecydowanie bardziej miłośnikiem psów niż kotów. - Schronisko Figgów rozdawało koty, które ucierpiały w wyniku nieudanych zaklęć i innych... - Pewnie, że mógłby przejść obojętnie bo jakoś nie wątpił, że ktoś by tę piękną kicię zabrał. A jednocześnie... co jeśli by rzeczywiście NIE zabrał? - Ma na imię Diva. - Zakończył przedstawianie orientując się, że w sumie to peplał swoim zwyczajem, a nie powiedział tego, co chyba mogło być względnie najbardziej interesujące.

Cicho się zaśmiał, kiedy usłyszał o nowej dziewczynie Oriona - rzeczywiście, godna dama... Przebiegło mu to przez myśl, zanim Florence odpowiedziała z... z kim?

- Jokera? - Może jego mózg był już za bardzo przyćmiony tym całym syfem, ale jakoś nie potrafił dopasować tego imienia, czy też pseudonimu, do żadnej twarzy ani osobistości. - Dekoracja salonu strachem na wróble..? - Mruknął prawie sam do siebie, pełen wątpliwości. Chociaż przynajmniej ten strach wniósł trochę skonfundowania i kroplę radości..? Zawsze coś..? I ewidentnie pasował do Atreusa, więc może to jednak nie Oriona dziewczyna..? - Ładnie razem wyglądacie. - Pochwalił na głos, stojąc ciągle z boku salonu. - Herbatę poproszę. Dziękuję. - Odpowiedział na pytanie Florence. I przez moment się wahał, kiedy ci tak nie wiedzieli ewidentnie za co się zabrać jeśli o dekorowanie chodzi. Chyba był po prostu... zniechęcony.

- Zdobione koszyki z warzywami i owocami, wiązanki z suszonych roślin, głównie z motywem zboża, teraz jest sezon na słoneczniki, które są doskonałym symbolem Lammas... Są różne dynie ozdobne, które same w sobie ładnie wyglądają...



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#7
26.06.2024, 11:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.06.2024, 11:55 przez Florence Bulstrode.)  
- Jestem pewna, że ten strach na wróble ma więcej rozsądku niż niejedna z twoich dziewcząt, Atreusie - powiedziała Florence odrobinę cierpko, czując się w obowiązku stanąć w obronie Oriona. Oczywiście, w głębi ducha uważała, że to najwyższy czas, aby starszy z braci znalazł narzeczoną, ale biorąc pod uwagę, że sama skupiała się na pracy, nie mogła rzucać w niego kamieniem.
Naiwnie wierzyła też, że jeśli Orion kiedyś przyprowadzi kogoś do domu, to będzie odpowiednia dziewczyna, że nie spieszył się, bo po prostu nie chciał tracić czasu na przelotne znajomości, a prorocze wizje niestety albo stety nie wyprowadziły jej z tego błędu. Florence bardzo rzadko komentowała towarzystwo, w którym bracia się obracali, ich przyjaciół czy partnerki nieodmiennie traktowała z jednakową uprzejmością, podszytą odrobiną dystansu, nigdy nie zrobiła niczego, aby na jakąkolwiek relację wpłynąć, ale w głębi ducha uważała, że Orion trochę lepiej wybiera osoby, z którymi przebywa (być może i dlatego, że część z nich sama pamiętała i lubiła z Hogwartu, a nigdy nie próbowała nawet udawać osoby obiektywnej).
Prawdą było jednak, że sama wciąż utrzymywała kontakty z Geraldine, której było bardzo daleko do dobrej dziewczynki z dobrego domu.
– Laurent ma racje, ładnie wam razem. Może pomożesz mu odstraszać kruki i wrony?
Florence tak naprawdę ambicji miała całkiem sporo: chciała zajść wysoko i chciała królować, ale jedynie w Mungu, na swoim wydziale. Widziała nieodciągnięcia i uważała, że mogłaby na nie zaradzić, a pewności siebie miała dostatecznie, aby wierzyć, że byłaby odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku.
Spojrzenie jasnych oczu Florence śledziło Divę: musiała być jednym z tych magicznych kotów, skoro miała aż tak wysublimowane gusta.
– Sądzisz, że uda się jej porozumieć z Dumą? – spytała, bo ciężko było jej sobie wyobrazić janczura w jednym pomieszczeniu z tą damą. – Skrzat matki. Obawiam się, że mamy wiele szczęścia, że nie spróbowała żadnego z nas nazwać Waletem lub Stritem. Być może ojciec ją przed tym powstrzymał, więc popuściła wodze wyobraźni tutaj – przypomniała, podnosząc się z miejsca. I jeszcze raz zmierzyła stracha spojrzeniem pełnym dezaprobaty, ponieważ Lammas, nie Lammas, to nie była dekoracja pasująca do gustów Florence.
Znikła na moment w kuchni: chwilę później wymaszerował z niej najpierw skrzat, niosąc wprawnie tacę z herbatą i filiżankami, a także z jakiegoś powodu z piwem – może uznał, że panicz Atreus będzie miał na to ochotę – a potem wróciła i Florence. Faktycznie przyniosła trochę wiązanek, a poza tym i świece, zakupione tego dnia na Lammas. Te całkowicie normalne w kształcie, służące do rytuałów ochronnych, bo jakoś przyszło jej do głowy, że po tym wszystkim, co dzieje się w kraju… to nie zaszkodzi.
– Myślę, że musimy ci opowiedzieć, co stało się dziś na Lammas, Laurencie – powiedziała. O ile już o tym nie usłyszał, bo zdawał się zmartwiony, a Florence obawiała się, że mogło to wynikać z plotek na temat bójki Atreusa i Notta.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
30.06.2024, 20:17  ✶  
- A skąd wiesz, że też rozkochana w biżuterii i perłach? Przecież poznaliście się dopiero dzisiaj - prychnął, rozbawiony, przez moment patrząc na kręcącego się między nogami Laurenta kota. Nie miał nic do zwierząt. Ba, przecież sam miał swojego abraskana, chociaż było to raczej dzieło przypadku, a może raczej - wspaniałomyślności rodziny. Sam chyba nigdy by się na coś takiego nie zdecydował, ale prezent urodzinowy to prezent urodzinowy. Łożył na niego pieniądze, czasem zapytał Laurenta jak tam się sprawuje i jak idą treningi, ale oprócz tego nie wykazywał nim większego zainteresowania. Pałkarz, jak to go ładnie nazwał, był dla niego jednym z wielu aspektów tego, co faktycznie kochał - hazardu. Patrzył na niego o wiele uważniej dopiero wtedy, kiedy mógł go oglądać na hipodromie.

- Tak myślisz? No nie wiem. Mam wrażenie, że to trochę nie mój typ - wzruszył ramionami, znowu przyglądając się koszmarnej twarzy stracha na wróble, tak jakby faktycznie rozważał to jak mogliby się razem prezentować. - Ale czy pomogę? Chyba nie jestem zbytnim specjalistą w tym temacie. O, ale wiesz co mogę zrobić? Drugiego stracha. Wtedy pierwszy będzie miał towarzystwo, a razem przepędzą wszystkie kruki i wrony z okolicy - pokiwał głową, absolutnie przekonany, że to plan niemalże idealny. W końcu w kupie siła. Przytyk Florence odnośnie jego dziewczyn, bez mrugnięcia okiem zignorował. Nie pierwszy raz przecież słyszał od niej tego typu słowa, bo to że siostra miała pewne zdanie na ten temat było wiadome odkąd przyprowadził do domu pierwszą dziewczynę. Ale czy mógł ją winić? Nawet jeśli niektóre z jego związków były poważne, to kiedy przychodziło do przelotnych relacji szedł po najmniejszej linii oporu - a przez to partnerki, które przynajmniej w jego oczach nie były przesadnie problematyczne.

Niby chciał herbatę, ale kiedy Joker wkroczył do salonu z piciem, w którego zestawie znalazło się także piwo, Atreus wcale nie zamierzał narzekać. Zostawił wreszcie słomianą kukłę w spokoju i zaraz podszedł do stolika, gdzie skrzat rozstawił napoje, w pierwszej kolejności łapiąc właśnie za szklanicę z piwem i pociągając z niego parę łyków.
- No dobra, to skoro tak, bierzmy się do roboty - mruknął, bardziej do siebie jak do nich, po tym jak Laurent wyłożył mu w jakie dekoracje powinien celować. Wyciągnął też różdżkę i podszedł do znajdującego się w salonie kominka, machając różdżką, żeby wyczarować jakiś koszyk z warzywami.

- Musimy? - skrzywił się, nie oglądając się jednak na Florence czy Laurenta. Niezbyt mu się widziało poruszać te tematy, ale może siostra miała trochę racji. Tylko czemu akurat teraz? Nie mogli na przykład poczekać do jutra?
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#9
01.07.2024, 13:03  ✶  

- Nora mi powiedziała. Odebrałem ją z jej rąk. To wynik jakiegoś nieudanego zaklęcia. Efekt uboczny po znęcaniu się nad kicią. - Wyjaśnił. Mimo tego nawet, jak kotka była zainteresowana jego biżuterią to chyba w innym wypadku nie zwróciłby na to uwagi.

Był tutaj ostatnią osobą do komentowania czy wdrażania się w dyskusję o partnerach i ich odpowiednim doborze, a jednocześnie byłby pierwszym do mówienia: nie, ona cię skrzywdzi! Nie idź do niej, nie chciej niczego od niego! Albo do niej. Łatwo się komentowało i łatwo oceniało. Kiedy przychodziło do podejmowania własnych wyborów i bycia klarownym umysłowo i emocjonalnie wobec osoby, z którą chciało się być? Oooch! Ha... Cóż, Laurent bardzo lubił ten poetycki cytat, że morze pochłonęło wiele serc - a ciągle należy tylko do siebie.

Było coś tak personalnego w tych krukach i wronach, że Laurent się aż stroszył, aż mu to przeszkadzało. I przy tym starał się udawać, że wcale nie był wielce nieszczęśliwy i że chyba nie przyjdzie na żadne więcej święto tego typu. Uświadomiło mu tylko, że to, że nie lubił ich wcześniej, nie było wymysłem - fact statement. Bardzo więc mocno zajął się nagle butelką postawioną właśnie przed Atreusem, przesunął wzrokiem po skrzacie, spojrzał na Divę, która wygramoliła się z koszyka i przeciągnęła, wystawiając swoje pazury. Nawet przez moment go to wyrwało - te wystawione pazurzyska. Bardzo nie chciał, żeby cokolwiek tutaj porysowała czy podarła, uszkodziła obicie kanapy. Nie to, że nie miał pieniędzy, żeby potem wymienić kuzynostwu całą podłogę albo załatwić nowe obicie kanapy. Czasem się za bardzo przejmował takimi rzeczami, szczególnie, że Florence powtarzała - to tylko rzeczy nabyte.

- Duma jest przyzwyczajony do obcowania z różnymi stworzeniami magicznymi. - Odpowiedź nie wprost, zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego postanowił po chwili się trochę poprawić. - Jestem pewien, że się uda. - Nawet jeśli brzmiało to mało prawdopodobnie. Ale dla Laurenta takie rzeczy nie były kwestią CZY się uda. Były kwestią tego JAK DŁUGO minie czasu, zanim się uda. Nie wiedział, jakie podejście będzie miała do tego sama Diva, ale jak na razie nie zachowywała się nawet do końca jak na kota przystało. Albo po prostu jej ciekawość była na tyle silniejsza od strachu, że niekoniecznie brała go aż tak pod uwagę. - Na całe szczęście ją powstrzymał. - Dodał z uśmiechem. Zostawił na razie kotkę, żeby pójść do szafy, gdzie Florence trzymała różne ozdóbki i wyciągnął z niej karton... albo chciał wyciągnąć, bo z roztargnieniem się zatrzymał. - Atreusie, już mam zadanie dla ciebie wymagające męskiej ręki. - W którym mógł pomóc. Jemu zostawił zatarganie kartonu do pokoju. A sam wziął kilka lżejszych rzeczy. - Przyniosę jutro jeszcze kilka świeżych kwiatów... o ile się wyrobię. - Bo miał jutro trochę do pozałatwiania... bo był umówiony na zrobienie tatuażu, a potem miał spotkanie z Victorią i randkę. Tyle do pozałatwiania...

Usiadł przy tych rzeczach, otworzył karton, żeby zacząć zaplatać z pomocą różdżki wstążki i rzeczywiście stworzyć z tego coś, co będzie ozdobą... a nie strachem na wróble. Chociaż ten był całkiem uroczy!

- Ten dzień może być jeszcze gorszy, więc proszę - zaskoczcie mnie. - Przerwał zaplatanie wianka i podniósł wzrok najpierw na Florence, a potem na Atreusa. - Słyszałem, że była bójka. Pobiłeś się z kimś? - Brzmiał na zmartwionego.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#10
02.07.2024, 09:18  ✶  
Spojrzenie Florence złagodniało nieco, kiedy Laurent wspomniał o tym, że nad kotką się znęcano i to za pomocą magii. Nie było to nic zaskakującego dla Bulstrode, czary dawały nowe możliwości niestety także tym, którzy nigdy magii czy zwierząt w swoje ręce nie powinni dostać, ale wciąż było… przykre. Niesprawiedliwe. I nie drgnęła więc nawet, kiedy kicia wyciągnęła pazury. Oczywiście, Florence nie ścierpiałaby, gdyby w salonie długo stały uszkodzone meble, ale znów - magia dawała duże możliwości naprawcze, a Laurenta, matkę czy Atreusa stać było na kupno nowej kanapy.
Była kobietą dość surową w swoich osądach, zdystansowaną, którą łatwo można było określić mianem sztywnej, ale wobec krewnych i nielicznych przyjaciół miała morze empatii i całkiem sporo wyrozumiałości. Jej sympatii nie było łatwo zyskać, ale raz nabyta sprawiała, że podchodziła do człowieka w zupełnie inny sposób niż do innych. Kotka mogła zasiać w domu popłoch, a Florence jakoś by to zniosła.
– Nie musimy przesadzać, zresztą, może matka uzna tego stracha na wróble za… oryginalnego – zapewniła Laurenta. Młody Prewett był w końcu zajętym człowiekiem. Co Florence napawało pewnym niepokojem, ale zwalczała iście edwardowy odruch zamknięcia go w wieży i postawienia smoka na straży.
Nie mogła żadnego z nich ochronić przed nimi samymi.
– Musimy – przytaknęła bez wahania, sama zabierając się nie za wakacje, a szykowanie ziół i kupionych na Lammas świec do rytuału. – Czy sądzisz, że jutro rozmowa byłaby łatwiejsza?
Ale dla Atreusa zawsze liczyło się tylko tu i teraz.
Florence uniosła znad ziół spojrzenie na Laurenta. Miała ochotę go objąć, kiedy przyznał, że ten dzień był tak dla niego zły, ale to nie były już czasy, w których jej uścisk mógłby być lekarstwem na całe zło tego świata. A ona chciała dorzucić mu zmartwień. Ale przecież jutro wcale nie będzie prościej, a gdyby wyszedł rano z domu, zanim zdążyliby z nim porozmawiać, mógłby usłyszeć opowieść od kogoś innego.
– Na Lammas natknęliśmy się na Philipa Notta. Obawiam się, że Atreusa odrobinę poniosło i uderzył go świeczką ze stoiska Mulciberów – powiedziała wprost. - Przykro mi, Laurencie, przyznaję, ja też byłam zagniewana i nawet nie próbowałam powstrzymać Atreusa.
Prawdopodobnie powinna. Na pewno powinna. Ta przemoc nie pomagała. Florence zwykle miała chłodną głowę, ale słowa wypowiedziane - niewypowiedziane przez Prewetta wciąż wtedy dzwoniły jej w uszach.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (459), Atreus Bulstrode (1646), Florence Bulstrode (2768), Laurent Prewett (3059)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa