• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[12/13.07.1972] Wise enough

[12/13.07.1972] Wise enough
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#1
21.07.2024, 04:37  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.07.2025, 16:57 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI
Rozliczono - Dora Crawford - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Zostawiła Jessiego w szpitalu, doskonale wiedząc, że nie była już tam potrzebna, bo otaczali go magomedycy, zdolni sobie poradzić z każdym rodzajem obrażeń. A oprócz tego zwyczajnie nie chciała już tam być. Szpital stał się przykrym miejscem, odkąd nosił na sobie znamiona Stanleya Borgina. Przypominał o groźbach i ciążącym nad nią odwiecznym widmem. No i pewnie Brenna nie chciałaby, żeby tam zbyt długo zabawiła. Może też dlatego nie ruszyła do Ministerstwa, nie chcąc zanadto się pokazywać, a zamiast tego znalazła się od razu w Warowni.

Miała plan, żeby zaczepić kogoś o to przy śniadaniu. Kogokolwiek, tak naprawdę, bo miała przecież pod ręką tak samo Brennę, jak i Erika, a oprócz tego przez posiadłość co chwilę przewijali się wszyscy ich znajomi z Departamentu Przestrzegania Prawa. Ale kiedy przeszła przez przedpokój zdała sobie sprawę, że ktoś wciąż siedział na parterze, zamiast w swoim pokoju, i była to Brenna. Dora przystanęła w drzwiach prowadzących do pokoju, zastanawiając się nie wiedzieć nad czym. Nagle chyba poczuła, jak cała ta wcześniejsza sytuacja na Pokątnej była dziwna i że nie była tam z kimś, kto gotowy był narażać życie, a z osobą całkowicie postronną. Gdyby coś jej się stało to nawet by się specjalnie nie przejęła. Wolała to, niż cały czas widzieć oczami wyobraźni obraz gryzionego przez wampira Jessiego.

- Brenna...? - rzuciła, tonem głosu nieśmiało przymierzając się do dalszego podjęcia tematu, kiedy ta tylko zwróci na nią uwagę. - Wiesz, byłam na Pokątnej z kolegą. Wiem, wiem nie powinnam tak po prostu, bez przebrania... - westchnęła, ale trochę drżąco. - Wracaliśmy z kawiarni i w jednej z bocznych uliczek... Cóż, zobaczyliśmy wampira, który pił z kogoś - ostatnie słowa wyrzuciła z siebie szybko, chcąc jak najszybciej pozbyć się ich z głowy i podzielić. Była poruszona, ale mimo tego trzymała się nad wyraz dobrze. Już zdążyła tego wieczoru zapytać siebie parę razy dlaczego w ogóle wydaje się taka roztrzęsiona, ale w końcu doszła do wniosku ze właśnie dlatego, że był to zwyczajny spacer po Pokątnej. łatwo było zachować spokój, kiedy szło się na zadanie zakonne, wiedząc że stanie się coś złego. Że komuś może stać się krzywda. A tutaj? Z jakiegoś powodu czuła się winna, bo zgodziła się na ten spacer.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
21.07.2024, 10:01  ✶  
Dora złapała Brennę między zmierzchem – który spędziła na spacerze z psami i Olivią, a świtem – gdy wybierała się sprawdzić pewne doniesienia nad morskim brzegiem. Miała zamiar wkrótce pójść spać, już w koszulce i szortach, z kubkiem kakako w jednym ręki i z gazetą, opisującą przypadek, który ją zainteresował, planowała wyjść z kuchni, kiedy jej wzrok padł na wchodzącą do domu Dorę.
Gałgan, jasny, labradoropodobny pies Longbottomów, ruszył do Crawleyówny, merdając ogonem, a Brenna już – już otworzyła usta, by się przywitać i spytać, jak minął dzień… ale nie zdążyła. Jej spojrzenie, dotąd trochę nieprzytomne, jakby myślami była daleko, nabrało ostrości, wyraz twarzy stał się czujniejszy. Dora była wyraźnie roztrzęsiona. A nawet jeśli była młodziutką dziewczyną, o sercu trochę zbyt dobrym na świat, jakim stała się czarodziejska Anglia, to przeszła w swoim życiu dostatecznie wiele, aby takiego wpływu nie miało na nią jakieś głupie potknięcie w lesie.
– Nie, nie powinnaś – przyznała spokojnie, bez żadnych oporów, nie mając zamiaru zaprzeczać oczywistemu. Od dawna zbierało się na poważną rozmowę na temat tej beztroski, która mogła doprowadzić do grobu nie tylko Dorę, ale też ich wszystkich, i Brenna już spięła ramiona, szykując się na informację, że Crawley znów wpadła na Borginów… gdy padła zupełnie inna informacja.
W porządku. W takim razie poważna rozmowa mogła chwilę poczekać. Zmierzyła Dorę spojrzeniem od stóp do głów, wzrok na moment koncentrując na szyi: szukając śladów obrażeń, walki albo krwi. I odetchnęła, kiedy niczego takiego nie zauważyła.
– Chodź proszę, usiądź – powiedziała, przesuwając się, by wejść z powrotem do kuchni. – Nic ci nie jest? Twojemu koledze? Kim on był? – spytała chwilę później, podsuwając Dorze kubek ze swoim kakao, którego nie zdążyła jeszcze się napić. Rzuciła gazetę w jakiś kąt, zapatrzona na Crawleyównę, z trudem powstrzymując kolejne pytania, cisnące się na usta.
Na ile mu ufasz?
Czy wie, że nie powinien nikomu mówić, że cię widział?
Nie powiedziałaś mu, jak cię znaleźć?
Gdzie to dokładnie było?
Co się tam stało?
Ale umiała przesłuchiwać: i wiedziała, że nie mogła zarzucić jej pytaniami. Choć było to okropnie trudne. Między innymi dlatego nie powinno się prowadzić spraw, w które jest się osobiście zaangażowanym. Nie powinno się przyjmować zgłoszeń od swoich bliskich. A jednocześnie musiała przyjąć to zgłoszenie. Nie mogła wpuścić Dory Crawley do Ministerstwa Magii, do Departamentu Przestrzegania Prawa, gdzie był ktoś, kto posłał Jasona Meadowesa na śmierć. Gdzie byli wciąż przyjaciele Stanleya Borgina. Gdzie na jednym z korytarzy mogłaby stanąć naprzeciwko Anthony’ego Borgina, idącego po jakieś dokumenty.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#3
22.07.2024, 06:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.07.2024, 06:12 przez Dora Crawford.)  
Crawley chętnie pogłaskała Gałgana, drapiąc go za uszami, ale nie zrobiła tego tak długo, jak zazwyczaj, przez co pies wydawał się zwyczajnie zawiedziony. Kiedy natomiast napotkała spojrzenie Brenny i ta się odezwała, przez moment pomyślała o tym jak bardzo chciałaby, żeby była to właśnie pouczająca rozmowa na temat tego jak wychodzi z domu.
W pośpiesznych krokach była niemal ulga, ale dziewczyna zanim usiadła, objęła Brennę mocno, na moment zwyczajnie ciesząc się jej obecnością. Mimo tego jak ich życie było zwyczajne chore, możliwość znalezienia w kimś oparcia tak wiele zmieniała. Jej ojciec był dobrym i poczciwym człowiekiem, jednak nie było w nim magii, a to natomiast zmieniało wszystko. Nie mógł nic poradzić na Borginów, ich zaklęcia i klątwy. Tak samo nie był w stanie poradzić sobie z takimi wampirami, czy podlać ogródka, bo jeszcze któraś z magicznych roślin zrobiłaby mu krzywdę. A Menodora tak bardzo nie chciała, żeby czuł się bezradny - może dlatego z większością problemów przychodziła do Longbottomów, a do ojca uśmiechała się wesoło, nie dając mu poznać że coś jest źle.

- Nic mi nie jest - zapewniła wreszcie, siadając na kuchennym krześle. - Mój kolega nazywa się Jasper Kelly. Byliśmy razem w kawiarni, nazywała się chyba "Zaklęta Filiżanka"? Tak. Taka mała, niedaleko Esów i Floresów. Poszliśmy w dół ulicy i w bocznej alejce kogoś zobaczyliśmy. W sumie on bardziej zwrócił uwagę, bo powiedział że coś widzi i powiedział żebym poczekała i chciał się przyjrzeć. Ale poszłam za nim i zobaczyliśmy tam jak... Jak jakiś mężczyzna trzyma kobietę, ale jak się temu przyjrzeliśmy to... to było widać krew. Szczególnie jak podniósł twarz - spojrzenie miała nieobecne, utkwione w kubku z kakao, który wcześniej podsunęła jej Brenna. Spojrzenie kogoś, kto w tym momencie bardziej przyglądał się swoim spojrzeniom, chcąc wyłapać jak najwięcej detali... Ale w pewnym momencie potrząsnęła głową, zdawszy sobie sprawę, że Longbottom nie pytała dokładnie o to. Pytała tylko o Jessiego. Uśmiechnęła się lekko, może nieco niezręcznie, bo zrozumiała dlaczego w pierwszej kolejności przyjaciółka sięgała właśnie w tę stronę. Ale Dora zwyczajnie, słusznie czy nie, ufała Kelly'emu. A może zwyczajnie, jak zwykle, nie pomyślała aż tak bardzo o tym, że to co chłopak może wiedzieć może mieć dla niego nieprzyjemne skutki. - Ten wampir go ugryzł. Potem zabrałam i jego i tę dziewczynę do szpitala. Do Munga. Zostawiłam ich tam, jemu mówiąc że sama to głoszę i teleportowałam się do domu. Nie wiem ile będą go trzymać, ale dziewczyna była słaba i ledwo przytomna, pewnie ją zostawią na obserwacji przynajmniej do jutra, póki eliksiry uzupełniające krew nie doprowadzą jej do odpowiedniego stanu. - tak jak wcześniej opisywała zdarzenie raczej niechętnie, nerwowo bawiąc się trzymanym w dłoniach kubkiem, tak kiedy przeszła do tematu samego szpitala i stanu zdrowia obydwojga osób, jej ton przeskoczył lekko, przybierając nieco bardziej rzeczowy ton.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
22.07.2024, 22:22  ✶  
Na moment zamknęła Dorę w uścisku. Crawleyówna była jej młodszą siostrą w każdym znaczeniu, poza tym związania poprzez krew i zawsze chciała być dla niej oparciem. Chciałaby też – pragnęła tego tak mocno, że to czasem aż bolało – aby ta mogła wieść normalne życie, by nad jej głową nie wisiało niebezpieczeństwo, by zwykły spacer nie mógł zakończyć się tragicznie dla nich wszystkich.
A jednocześnie wiedziała, że to niemożliwe, i też czasem czuła się przez to absolutnie bezbronna i jeszcze bardziej bezużyteczna, mimo całej swojej magii, pracy w Ministerstwie, skrytki wypełnionej galeonami. Nie mogła pozbyć się Borginów, nie mogła zadbać, aby nigdy nie napotkała na wampira, nie mogła upewnić się, że nikt z ludzi, którym ufała, nikomu nic nie powie, choćby niechcący.
Ale mogła wysłuchać, co teraz Dora miała do powiedzenia i przynajmniej spróbować zadbać o to, aby ta sytuacja się nie powtórzyła.
Jasper Kelly: imię i nazwisko znane, możliwe do przypisania do konkretnej twarzy i konkretnej historii. Syn mugolaka, chrześniak Jonathana, w teorii osoba bezpieczna, ale w praktyce i tak mogąca powiedzieć za wiele tu i ówdzie. Ten problem Brenna odłożyła jednak na później, na razie postanawiając skupić się na samej historii, opowieści, która sprawiała, że dreszcz przechodził jej po kręgosłupie. Wiedziała, że Dora zna się na zaklęciach bojowych całkiem dobrze, sama ją ich uczyła, i wiedziała, że zdarzało się jej już wykonywać zadania dla Zakonu, które nie zawsze były bezpieczne. A jednocześnie wiedziała też, że Crawley niekoniecznie byłaby w stanie zrobić komuś krzywdę. Nawet atakującemu ją wampirowi.
I tak bardzo nie chciała, aby dziewczyna oglądała takie rzeczy, ale nikt nie mógł ochronić jej przed paskudnym światem.
Brenna pamięć miała dobrą, teraz jednak brakowało jej notatnika, który nosiła przy sobie niemal zawsze, acz nie wtedy, gdy wybierała się spać. Przysunęła więc sobie gazetę, odnotowując kluczowe rzeczy w hasłach, by potem móc wszystko sensowniej spisać. Nie przerywała Dorze, nie chcąc zaburzyć rytmu opowieści, sprawić, że ta zgubi wątek, czegoś zasugerować. Brenna naprawdę lubiła mówić, ale umiała też całkiem dobrze słuchać, a słowa, jakie wyrzucała z siebie falami, zwykle miały kogoś rozbawić albo skłonić do przyłączenia się do rozmowy, teraz zaś nie było to konieczne. Z pytaniami poczekała więc aż dziewczyna wyrzuci z siebie tę pierwszą opowieść – chociaż zacisnęła palce mocniej na mugolskim ołówku, schwytanym jednym z szafek, gdy Dora kończyła historię.
Jednak kiedy się odezwała, głos miała bardzo opanowany. Mówiła trochę wolniej niż zwykle: nie jak w tych niezobowiązujących sytuacjach, gdy nie trzeba było się przejmować, że coś umknie.
– W takim razie teleportuję się do Munga i poproszę, żeby powiadomili Brygadę, kiedy tylko będzie można ją przesłuchać. – Bycie wampirem nie było nielegalne. Picie krwi też nie, zwłaszcza jeśli odbywało się za zgodą drugiej osoby. Doprowadzanie tej osoby do stanu, w którym kończyła w szpitalu, do legalnych już nie należało. Atakowanie przypadkowych przechodniów również. – Dora, jesteś w stanie mi go opisać? – spytała. Żałowała, że nie może po prostu odesłać dziewczyny do łóżka, by wypoczęła i uspokoiła się, ale do jutra z jej pamięci mogły umknąć istotne szczegóły. – Kolor oczu, włosów, wzrost, ubranie. Cechy charakterystyczne.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#5
01.08.2024, 07:38  ✶  
Crawley spoglądała w bliżej nieokreślonym kierunku, gdzieś w okolicach dłoni Brenny, kiedy wyłuskiwała z pamięci kolejne detale. Zgrzyt ołówka na gazecie zgrywał się z kluczowymi słowami, które trafiały na papier, żeby Longbottom nigdzie nie umknęły, a Dora zastanawiała się za każdym razem czy idzie w dobrym kierunku i czy faktycznie wspomina istotne rzeczy. Ale obraz w jej głowie był wciąż na tyle wyraźny i żywy, że z łatwością go odczytywała. Pojedyncze słowa drżały jednak lekko, a momentami ściągała usta, wyraźnie czując emocje, które na nowo odżywały.
- Hm... było ciemno... - powiedziała powoli, drapiąc się ospale po szyi, kiedy znowu zawiesiła spojrzenie w przestrzeni, chcąc wyłowić z pamięci jakieś detale. - To był słabo oświetlony zaułek. Nie powiem ci, jaki miał kolor oczu, ale włosy wydawały mi się raczej jasne. Ciemny blond albo bardzo jasny brąz. Był mniej więcej twojego wzrostu, może parę centymetrów wyższy, ale nie aż tak jak Erik. Miał na sobie niebieską koszulę w kratę i czarny T-shirt. Ciemne spodnie. Wydawał się normalnym człowiekiem w sensie... - rozłożyła bezradnie ręce, kiedy uświadomiła sobie jak zwyczajnie brzmiał mężczyzna z jej opisu. - Ja... bardziej zajęłam się tą dziewczyną, bo bałam się, że jej coś rzeczywiście poważnego jest. Była całkowicie nieprzytomna i nie była w stanie ustać na własnych nogach. Na początku próbował nas przekonać, że ona się zgodziła i w ogóle, ale... ale potem się rzucił i wyglądał już zupełnie inaczej i... - przetarła dłonią oczy. Z ukłucia strachu, które do niej wróciło, a które teraz nie było wstrzymywane przez nagły przypływ adrenaliny, ale też ze zwyczajnej frustracji. - Ale... ale jestem pewna że jak ta dziewczyna już się obudzi, to na pewno go lepiej opisze, prawda? - rzuciła jakby z nadzieją, bo nagle cała jej nadzieja leżała w tym, że o ile sama nie mogła być wystarczająco pomocna, to może udało jej się być przydatną poprzez pomoc tamtej kobiecie.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
01.08.2024, 14:48  ✶  
Przy takich zeznaniach nie było mowy, przynajmniej zdaniem Brenny, o składaniu ich w niewłaściwy sposób. Pierwsze słowa wypowiadane przez świadka rzadko bez pytań pomocniczych zawierały wszystkie informacje, ale wskazywały kierunek i pozwalały przekonać się, jaki wyglądał ogólny obraz widziany oczyma opowiadającego o sytuacji. W biurze był to też moment, gdy dowiadywałeś się czegoś o samym świadku – drobne gesty, miny, to co mówił, czasem pozwalało później wyłapać, gdzie mijał się z prawdą, gdzie mógł mylić się, bo postrzeganie i pamięć były zawodne, jakie odczuwał emocje. W przypadku Dory jednak tego nie potrzebowała i ani przez sekundę nie wątpiła w jej historię.
– Włosy krótko ścięte, czy dłuższe? – spytała, odnotowując po krótce cechy charakterystyczne. Z policyjnym rysownikiem praca wyglądałaby zupełnie inaczej, ale Brenna nie była Mavelle, rozumiała, że jest ciemno i na razie nie chciała też skupiać się na samych szczegółach. – Oczywiście, że skupiłaś się na niej, potrzebowała pomocy – zapewniła łagodnie, wyciągając dłoń, by uścisnąć rękę Dory. Byłoby to niedopuszczalne w przypadku faktycznego świadka, ale Crawley była jej rodziną, a one nie znajdowały się w biurze.
Odnotowała i to, że dziewczyna ponoć się zgodziła, ale to że ktoś się zgadzał, żebyś go zabił, nie zwalniało z odpowiedzialności za zabójstwo. A tutaj najwyraźniej niewiele do tego brakowało. I z całą pewnością Jasper Kelly i Dora nie zgodzili się na to, aby zostać zaatakowanymi. Sprawa nie byłaby trudna, gdyby nie to, że Brenna musiała bardzo postarać się wykreślić z obrazka samą Dorę, a to oznaczało, że należało pogadać z Jessim w kwestii jego zeznań, zanim ktoś go dopadnie, zaś ewentualnym śledztwem musieli zająć się odpowiedni ludzie.
– Zbiorę zeznania też od Jaspera i tej dziewczyny, ale dobrze mieć opis od każdego z was, bo mogliście zwrócić uwagę na zupełnie inne rzeczy – uspokoiła ją. – Zaraz się przebiorę i skoczę Fiuu do szpitala, ale opowiedz mi jeszcze, co stało się po tym, jak wampir ugryzł Jaspera?
Wypuścił go po ugryzieniu? Uciekł? Jessie się obronił? Dora mu pomogła?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#7
13.08.2024, 07:29  ✶  
Dora zawsze kiedy opowiadała on tych niemiłych rzeczach, które jej się przytrafiały, starała się jak najbardziej ułatwić Longbottomom sprawę, nie ważne czy rozmawiała z Brenną czy Erikiem. Chciała zacząć od początku, opisać scenę, pomyśleć nad detalami - nie była pewna czy tego podejścia się nauczyła czy może zmusiła do tego, uważając to za najbardziej rozsądne podejście do tematu.
- Bardzo krótkie. Nie miał też zarostu - dopowiedziała. Ale mimo tego że chciała być dzielna, to ciężko jej było z pełnym spokojem wracać do ciemnej sylwetki w zaułku. Przesuwała palcami po ustawionym przed nią kubku, co jakiś czas równając jego krawędź do linii słojów, które składały się na drewniany blat stołu. Nie ważne jednak jak ustawiła naczynie, to nigdy nie mogło stać w odpowiedni sposób.

Uśmiechnęła się do Brenny ciepło, kiedy ta wyciągnęła do niej dłoń, ściskając jej własną.

- Cóż... - westchnęła, wiercąc się na krześle. - Kiedy on go ugryzł to... w sumie Jessie próbował go uderzyć kiedy tamten do niego skoczył, ale nie zdążył. Dlatego rzuciłam zaklęcie. Oplotłam go pnączami, tak żeby musiał go puścić i to w sumie podziałało, ale... ale nie na długo - była odrobine tylko zafascynowana tym, z jaką właściwie łatwością wampir wyrwał się z jej zaklęcia. Ale może mogła się tego spodziewać po tym, jak szybko w ogóle poruszał się w tym zaułku. Wydawało się, jakby wystarczyło mgnienie oka, by znalazł się w innym miejscu, a może była to tylko zasługa stresu działającego na nią pod wpływem chwili. - W każdym razie, nie zajęło mu długo, żeby się z tego zaklęcia wyrwać. A potem... potem powiedział nam, że to jeszcze nie koniec i... - zmarszczyła brwi, w jakimś nagłym uświadomieniu sobie, że faktycznie im wtedy pogroził. Nie była tylko pewna na ile jego obietnica była wiążąca. - Że po nas wróci - skończyła dziwnie sztywno i z pewnym chłodem. Nie pierwszy raz ktoś jej groził, że jeszcze ją znajdzie, jednocześnie kryjąc za tym obietnicę wyrządzenia krzywdy. O tyle o ile jednak Borginów faktycznie się bała, to w tym momencie nie mogła nie zastanawiać się jak właściwie wampir chciał ją, ich, znaleźć. Posiadał jakieś nadludzkie zmysły? Dziewczyna nie wiedziała o tych istotach na tyle dużo, żeby wydać jednoznaczną opinię w tej kwestii, ale o tyle o ile w tym kontekście niezbyt martwiła się o siebie, bo żyła w absolutnym przeświadczeniu że w Dolinie Godryka była wręcz nietykalna, to czuła się odrobinie niepewnie w odniesieniu do Jessiego.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
13.08.2024, 12:23  ✶  
Chłopak głupi i odważny, pomyślała Brenna, jakby sama dwa razy nie tłukła się z wampirem i ten nie rozbił jej twarzy.
- Dobrze – pochwaliła krótko Dorę, nawet jeśli pomyślała, że pnącza były trochę za słabym wyborem dla kogoś, kto próbował ich zagryźć. Ale co mogła innego powiedzieć? Crawley ostatecznie sobie poradziła, uratowała Jessiego i tamtą dziewczynę, a to nie był dobry moment na szkolenie i wymienianie bardziej skutecznych zaklęć - samej Brennie zimno się robiło, kiedy myślała o tym, co stało się w tej ciemnej alejce, Dorą więc z pewnością to wstrząsnęło.
A nawet gdyby nie, Brenna nie mogła poinstruować jej, aby sięgała po czarną magię. Choć kiedy Dora wspomniała, że ten im groził, sama miała wielką ochotę potraktować tego gnoja ogniem. Nawet jeśli też wiedziała, że wampir nie ma żadnych szans znaleźć dziewczyny w Warowni, sam fakt rzucanka tych pogróżek ją złościł. Gniew już dawno zasiany w jej duszy przez wszystkie paskudne sprawy w pracy kiełkował coraz żywiej od czasu Beltane, i bardzo łatwo mógł wyrwać się spod kontroli.
Może spróbować, pomyślała, a przed oczyma miała teraz wampirzycę z Marunween, jej bladą, piękną twarz, w mgnieniu oka zatracającą pozory człowieczeństwa. Z trudem powstrzymała odruch zaciśnięcia dłoni w pięści, ale i tak potarła przedramię opuszkami palców, w miejscu, w którym Dolores wgryzła się w ciało i mięśnie, pozostawiając paskudną, źle gojącą się ranę. Myślała o ogniu, płonącym na cmentarzu, o pozostałym po nim prochu – i że nie dałaby rady na to pozwolić, gdyby wcześniej nie uwierzyła, że w tej istocie nie zostało nic z człowieka.
I mimowolnie zastanowiła się, czy dałaby radę zabić po prostu i tego wampira, który groził Dorze: a że coś w jej głowie szeptało „tak”, od tej myśli był tylko o krok do kolejnej.
Kiedy wojna zmieni ją na tyle mocno, że pierwszy raz da świadomie komuś zginąć, a później sama bez wahania pozbawi życia?
– Znajdę go pierwsza – przyrzekła, choć zwykle nie lubiła składać takich obietnic: nie chciała ich łamać, a pewne rzeczy nie leżały w jej mocy, bo była tylko jedną, zwyczajną czarownicą. Tym razem jednak szczerze wierzyła, że nie rzuca słów na wiatr. – Chodź, skarbie, powinnaś się przespać, a ja się przebiorę i skoczę do Munga – dodała jeszcze, podnosząc się z miejsca, jedną ręką zgarniając gazetę, a drugą wyciągając ku Dorze. Zacmokała też na psa, gdy kierowały się ku schodom: pomyślała, że skoro ona nie może zostać, Crawley przyda się tej nocy przynajmniej takie towarzystwo.


Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1669), Dora Crawford (1558)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa