25.07.2024, 11:29 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:05 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Brama skrzypiała iście potępieńczo, gdy Brenna ją otwierała, wyraźnie domagając się naoliwienia, a może nawet zmiany zamków. Ścieżka, prowadząca ku wejściu była kiedyś wybrukowana, wytyczona kamieniami, zapewne zaklętymi i rozbłyskującymi po zmroku światłem. Teraz jednak moc zaklęć przeminęła, bruk popękał, trawa wypełzła na ścieżkę, tu i ówdzie wyrosły z niej mlecze. Idąc mijały gąszcz roślin, przerośnięte żywopłoty, chwasty, pleniące się tam, gdzie kiedyś wytyczono rabaty pełne kwiatów.
Okna posiadłości Juliusów były przysłonięte grubymi zasłonami.
Dom zdawał się spać.
- Księżycowy Staw. Nazwa pochodzi od jakiegoś zbiornika wodnego, jest kawałek za murami, na tyłach, tam jeszcze nie byłam, rozglądałam się tylko po parterze. Kiedyś to należało do rodu Juliusów, ale właściciel, Ignas, był ostatnim jego przedstawicielem, miał dzieci, ale no wszystkie pomarły, żadne nie zdążyło założyć rodziny, więc przeszło to w ręce jakichś bardzo dalekich krewnych, a potem było trochę perypetii... - relacjonowała Brenna, wsuwając klucz, odebrany chwilę temu zaledwie, na targowisku na Pokątnej - właściciel upierał się, że odda papiery i klucz tam właśnie, nie chciał się tu fatygować - do zamka. Musiała mocować się z nim przez chwilę: wyraźnie nikt nie otwierał tych drzwi od bardzo dawna.
- Czeka nas tutaj od cholery pracy, przede wszystkim dużo sprzątania, ale ostatni raz ktoś tutaj mieszkał na dłużej ze dwadzieścia lat temu, w okolicy prawie nie ma ludzi, a jak są, to podobno głównie mugole, a i kosztowało to wszystko mało. Aż myślałam, że będą jakieś problemy z prawem własności, ale mój prawnik twierdzi, że wszystko gra. I jakoś… no podobało mi się tu po prostu? – powiedziała Brenna, doskonale świadoma, że większość tę deklarację przyjmie jako równoznaczną z „jesteś zupełnie szalona”. Ale to opuszczone miejsce i jego historia poruszały jej wyobraźnię i sprawiały, że miała chęć ocalić je od zapomnienia.
Dziś póki co chciała tylko tutaj zajrzeć i upewnić się, że przed przekazaniem klucza właściciel czegoś nie wymyślił. Zostawić kilka rzeczy, które dźwigała w pudle pod pachą, a których będą potrzebowali, gdy się tu pojawią bardziej gromadnie. Sprawdzić, czy schody albo podłoga się pod nikim nie zawalą. Nie miała czasu na więcej, bo czekał ją nocny dyżur.
Wzięła ze sobą Millie głównie dlatego, że nie chciała, by ta tkwiła sama, zanim Alastor skończy służbę. I ponieważ nie było mowy o angażowaniu jej w tej chwili w cokolwiek bardziej niebezpiecznego, a było jasne, że Moody nie usiedzi długo na tyłku tak, jak zalecał lekarz z Lecznicy Dusz.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.