Rozliczono - Dora Crawford - osiągnięcie Piszę, więc jestem
To, co wydarzyło się w sadzie Abbottów nie dawało jej spokoju. Rośliny, które tam spotkała były niezwykłe. Nigdy w życiu nie widziała czegoś takiego. Były to gatunki, o których nie czytała w żadnej z ksiąg, które kiedykolwiek wpadły jej w ręce. Wertowała w okolicznej bibliotece wszystkie możliwe książki o podobnej tematyce i nic. Może przez to, co wydarzyło się podczas Beltane i przyroda zwariowała? Nie miała pojęcia, nie było jej dane jednak znaleźć informacji o żadnym, podobnym przypadku.
Miała po tym wydarzeniu w sadzie pewną pamiątkę - dzieci, którym pomogła się bezpiecznie wydostać z terenu przyjęcia wręczyły jej pamiątkę - kwiat, który trzymała na swojej szafce nocnej. Wczoraj, podczas pełni doszło do niezwykłej sytuacji, kwiat lśnił niczym latarenka, nie miała pojęcia dlaczego. Nie zamierzała tego tak zostawić, Norka lubiła wiedzieć dlaczego coś działa tak, a nie inaczej. Postanowiła się więc skonsultować z kimś, kto tak jak ona interesował się zielarstwem. Napisała rano do Dory, że złoży jej wizytę. Wyjątkowo, bo pojawiała się w Warowni raczej u Erika i Brenny, rzadko kiedy zjawiała się konkretnie u panny Crawley.
Zaopatrzona w plecak, do którego wrzuciła książki, które wydawały jej się najistotniejsze, wielki karton z pączkami - wiedziała, że na pewno znajdzie się na nich sporo amatorów oraz rzeczony, magiczny kwiatek teleportowała się do Warowni przy pomocy sieci Fiuu. Nie umiała przemieszczać się w żaden inny sposób, jej przygody związane z teleportacją skończyły się równie szybko co zaczęły - to nigdy nie była umiejętność którą chciała opanować.
Zostawiła w kuchni Longbottomów część pączków, Malwa pomogła jej znaleźć odpowiednie naczynie, a sama ruszyła na górę, do pokoju Dory. Zapukała do drzwi, kiedy się przed nimi znalazła. Czekała na zgodę na to, iż może wejść do środka pomieszczenia.