• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[13.07.72, wieczór] Kto? Wampir w Zoo

[13.07.72, wieczór] Kto? Wampir w Zoo
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
13.09.2024, 18:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:59 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Billy Owens był wampirem stosunkowy młodym, bo stworzonym przed kilkoma miesiącami. Był też wampirem, który miał wyraźne problemy z dostosowaniem się do swojego nieżycia. Jego stwórca przynajmniej Ministerstwu Magii pozostawał nieznany, w przeciwieństwie do samego Owensa, który już kiedyś stracił nad sobą panowanie i poważnie poturbował pewną dziewczynę… a biorąc pod uwagę, że wampir zapewne takimi rzeczami się nie chwalił, podobnych przypadków mogło być więcej.
Jeden zdarzył się ledwo co. Panna, której krew pił, niby przytaknęła, że poszła z nim sama, ale dodała, że potem chciała, by przestał, a zdaniem uzdrowicieli straciła tak dużo krwi, że zagrażało to jej zdrowiu i życiu. Niewiele zresztą pamiętała ani z momentu w alejce, ani z tego, co działo się wcześniej. Gdyby nie interwencja przypadkowych świadków, skończyłaby zapewne martwa, bo nawet gdyby przerwał – potrzebowała pomocy medycznej.
Przypadkowy świadek z kolei został zaatakowany i pogryziony, a to wszystko razem prowadziło już do złożenia zawiadomienia, przedstawienia rysopisu w odpowiednim departamencie i ustalenia prawdopodobnych personaliów.
– Spodziewałabym się raczej Nokturnu niż niemagicznego Londynu – stwierdziła Brenna, spoglądając w okna mieszkania, które Owens zajmował jako człowiek i zajmował wciąż po śmierci. Zastanawiała się, czy został tutaj z przyzwyczajenia, mimo ryzyka, jakie niosły te okna (zasłonięte ciężkimi żaluzjami i pewnie jeszcze zasłonami), czy może uznawał polowanie na mugoli za mniej ryzykowne niż działanie w magicznym Londynie.
I czy jeśli chodziło o to drugie, nie było jeszcze jakichś ofiar.
Być może powinna mu współczuć. Był młody, umarł, a teraz musiał jakoś radzić sobie w tym nieżyciu, albo porzucony przez stwórcę, albo stworzony przez kogoś, kto funkcjonował poza prawem. Ściągnął sobie na głowę Ministerstwo, a nawet gdyby oni nie interweniowali, pewnie prędzej czy później zrobiłyby to inne wampiry. Jeśli zostanie skazany, trafi do więzienia, gdzie nie dostanie krwi i zapewne umrze.
Ale Brenna naprawdę umiała być bezlitosna, i nie miała wiele zmiłowania wobec kogoś, kto nie tylko omal nie zabił dwóch osób i zranił trzecią, ale też obiecał jej przybranej siostrze, że ją znajdzie. Ona swego czasu obiecała jej, że będzie bezpieczna, i miała w związku z tym zamiar dowlec wampira do Biura, przesłuchać, zebrać dowody, a potem pozostawić sprawę Wizengamotowi. Poza tym to była jej praca.
– W teorii powinien być w środku, ale…
Wskazała tutaj na niebo. Zachmurzyło się niedawno, zanosiło na deszcz, więc chociaż do zmierzchu została jeszcze godzina, wampir mógł w teorii bezpiecznie stąd wyjść. A Brenna była trochę zła na siebie, bo byłaby tutaj już dawno, ale tak jakby poranne „szybkie sprawdzenie jednej rzeczy” skończyło się wpadnięciem w pułapkę, krążeniem po korytarzach, nurkowaniem w morzu, walką z druzgotkami i omal utonięciem, gdy usiłowała nie dać utonąć Olivii Quirke. I pojawieniem w Ministerstwie w ciuchach sztywnych od słonej wody i szybkim przesyłaniu tutaj ekipy, zanim w pułapkę wpadnie jakiś mugol. Po dane wampira mogła pójść dopiero niedawno.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#2
14.09.2024, 01:25  ✶  
Był zmęczony. Z tego się już robiła jakaś cholerna mantra, która co jakiś czas przelatywała mu głucho przez głowę przez cały maj, czerwiec i w sumie się nie zanosiło, żeby lipiec miał wyglądać nieco inaczej. Spojrzał na Longbottom trochę krzywo, jak najmniej przy tym obracając w jej stronę twarz, kiedy obydwo stali przed wskazanym im mieszkaniem, bo to była wszystko jej wina. On naprawdę podejrzewał, że ona w ogóle nie spała, bo nawet kiedy więź nie szarpała mu żołądkiem, podejrzewał że knuła co zrobić żeby zaraz wrócić do stanu jego wiecznego udręczania.

Podchodził do tego w nieco złośliwy sposób, ale z drugiej strony nic innego mu nie pozostało, bo obiecał sobie w pewnym momencie że  absolutnie nie będzie jej pytał o to, co właściwie odwala po godzinach pracy. Po pierwsze, pewnie by mu nawet nie powiedziała tylko jakoś sprytnie zbyła, a po drugie - nie chciał się jeszcze i tym przejmować. Mógł tylko wziąć głęboki i jakże cierpiętniczy oddech, a potem zaciągnąć się trzymanym między palcami papierosem, jakby to była jego ostatnia deska ratunku, która miała nieco pobudzić zmysły.

- Może mu tam zanadto śmierdzi - mruknął, a potem rzucił peta na ziemię i zadeptał go podeszwą buta. Do tego wszystkiego jeszcze pogoda była parszywa i na bank deszcz znajdzie ich w najmniej odpowiednim momencie, przemokną do suchej nitki i wszystko w ogóle będzie już jeszcze bardziej do dupy.

- Proponuję zapukać - oznajmił, wzruszając przy tym ramionami. Żaluzje były zasunięte na głucho, więc zorientowanie się w sytuacji poprzez zerknięcie przez okna odpadało. - Nie wiem, może przepraszam, ale zgubiłam kotka, widział go pan? Albo pomocy to ja sąsiadka z piętra niżej, stało się coś bardzo strasznego. Jestem pewien, że jesteś w stanie wpaść na coś fenomenalnego, a jak już otworzy drzwi, oczywiście o ile jest w środku, to będzie już banalnie łatwo. A jak nie... no to się potem będziemy martwić.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
14.09.2024, 18:40  ✶  
Brenna tej nocy nawet grzecznie spała we własnym łóżku… oczywiście tylko parę godzin, bo tak przed szóstą znalazła się już na morskim brzegu, a potem to tylko korytarze, druzgotki i tonięcie. Nawet gdy już dotarły z Olivią bezpiecznie na plażę chyba pomyślała, że Bulstrode to ją zamorduje, ale teraz o tym zupełnie zapomniała, pochłonięta całkowicie sprawą wampirzego napastnika. Ale tym razem nie robiła absolutnie nic nielegalnego, o czym nie mogłaby opowiedzieć, wszystko nawet trafiło do raportów (może poza tym fragmentem, w którym Olivia zakrztusiła się i znikła pod falą), chociaż natknęła się na całą sprawę tak jakby trochę przypadkiem, przed rozpoczęciem oficjalnego dyżuru.
– Myślałam o dramatycznym rozwaleniu drzwi kopniakiem z półobrotu albo ich wysadzeniem, ale skoro tak mówisz, to chyba faktycznie zapukam – zgodziła się Brenna, z taką miną, jakby faktycznie miała takie plany, chociaż rzecz jasna nie miała.
Liczyła za to trochę, odrobinkę, że Billy Owens będzie stawiał opór.
Jeżeli będzie stawiał opór, nie zrobi się jej go szkoda. Nie będzie musiała czuć się tak wina, jak czułaby się, gdyby prosił o litość. I chociaż doskonale wiedziała, że to wcale nie będzie banalnie proste – nie był może tak stary i doświadczony jak Dolores, ale Brenna i tak wciąż nosiła na ręku ślady świadczące o tym, że walka z wampirem nie należy do najłatwiejszych – to i tak bardzo chętnie dałaby mu w twarz. Za Jaspera. Za Dorę. Za to wszystko, co czuła, gdy wysłuchiwała pełnej historii napaści.
Próbowała zdusić tę paskudną myśl, nadzieję, że Billy nie pójdzie po dobroci, ale ta i tak była obecna w jej głowie, drążyła umysł niczym robak, tłusty, wijący się i nie dający się usunąć.
Ruszyła więc po prostu do wnętrza budynku, a potem po schodach pod właściwe drzwi. Zapukała, raz, drugi, pomiędzy nimi nadstawiając uszu, ale nie słyszała, by po drugiej ich stronie ktoś się poruszał, nic nie mignęło przy wizjerze.
– Panie Owens? Odczyt liczników, to już drugi raz, gdy przychodzimy, będziemy musieli odciąć panu prąd – powiedziała, bardzo głośno, uderzając w drzwi po raz trzeci (oczywiście, nie miała pojęcia, o jakie liczniki może chodzić, ale koleżanka kiedyś coś wspominała o tym, że będą jej sprawdzać liczniki).
Wciąż brak odpowiedzi.
Brenna przesunęła się tak, by nie dało się tego dostrzec, gdyby ktoś patrzył przez wizjer z mieszkania naprzeciwko i potraktowała drzwi alohomorą. Najwyraźniej Billy’ego nie było stać na porządne zabezpieczenia, bo stanęły otworem, i Brenna po prostu wpakowała się do środka, wciąż z różdżką w ręku.
Nikt nie zareagował - na pierwszy rzut oka dwuizbowe, nieduże mieszkanie było już puste.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
14.09.2024, 21:38  ✶  
- Brzmi prawie, jakby to ciebie samą próbował pogryźć już wcześniej - mruknął, na moment unosząc brwi, bo dla niej to chyba było coś przynajmniej odrobinę personalnego. No chyba że z zasady nienawidziła wampirów, to wtedy bardzo nieelegancko z jej strony. Nic dziwnego, że jej tak Stanley nienawidził, bo pewnie bał się o dobrobyt Sauriela.

Bulstrode też miał bardzo nadzieję, że ich drogi zębatek będzie się stawiał, ale nie dlatego że mu kogoś pogryzł, a z prostego powodu, że bardzo chciał mu przywalić w zęby. W sumie to komukolwiek, bo nawet jeśli Brenna większość nocy spędziła grzecznie w łóżku, to poranek był już wręcz dramatyczny i teraz gdzieś pod tym zmęczeniem, Atreus czuł irytację. Takie poszukiwanego wampira natomiast, nikomu nie będzie przesadnie szkoda, szczególnie że to nie było tylko wbicie się komuś w szyję za zgodą, a rzucenie się na zwykłych przechodniów, którzy próbowali jakoś na tę sytuację zareagować.

Ruszył z Longbottom po schodach, a kiedy doszli na odpowiednie piętro, stanął z boku drzwi, tak żeby nie było go widać przez wizjer. Oparł się o ścianę i z pewnym zainteresowaniem słuchał tego, co właściwie miała delikwentowi do powiedzenia. Absolutnie nie miał pojęcia czym są te liczniki, ale może było dobrym pomysłem to zapamiętać na przyszłość, bo a co jeśli miało mu się to kiedyś przydać przy jakimś mugolu. Chwilę później kobieta otworzyła zamek, a on wsunął się za nią do środka, zamykając za nimi drzwi na zamek. Mieszkanie wyglądało na pustawe, ale jeśli Owens był w środku i nie pomyśli, to może odbije się od tych drzwi i da im chwilę na interwencję.

Potem wyciągnął swoją własną różdżkę i machnął ją, rzucając Homenum Revelio.

na homenum revelio kształtowanie
Rzut PO 1d100 - 11
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 57
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
14.09.2024, 22:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.09.2024, 23:41 przez Brenna Longbottom.)  
Sprawa z wampirami była dla Brenny skomplikowana. Tworzono ich za pomocą nekromancji, a to wymagało energii – albo zabijając i podając swoją krew, i oba te procesy wzbudzały w niej jednakie obrzydzenie. Gdy wracały do życia, potrzebowały krwi i pod maską człowieczeństwa zawsze kryła się istota, która mogła stracić nad sobą panowanie.
Dolores pozostawiała za sobą szlak krwi i cierpienia, ciągnący się przez dekady.
Sauriel w domu Victorii patrzył na nią oczyma potwora.
A jednocześnie Victoria kochała Rookwooda tyle że potwory też można kochać, zaś Cody Brandon, gdy stanął w Biurze BUM, zdawał się po prostu zagubionym dzieciakiem i nie mogła przecież żadnemu z nich powiedzieć: powinieneś nie żyć.
Atreus miał jednak rację: tym razem to było coś osobistego. Billy nie tylko zaatakował przypadkowe osoby, ale to były osoby, które Brenna znała. Nawet Jasperowi winna była pewnego rodzaju ochronę, w przypadku Dory było to już jednak cholernie, cholernie osobiste.
Dlatego uśmiechnęła się do Atreusa, i to tak całkiem wesoło. Najwyraźniej ona nie była zmęczona albo doskonale to kryła, a wszystkie przygody w mrocznych korytarzach i pośród fal nie zaprzątały teraz jej głowy.
– Mam cholerną nadzieję, że spróbuje – poinformowała, zanim ruszyła do drzwi. O tak, miała. Bo jeżeli ich nie zaatakuje, jeśli nie okaże się tym, za kogo go miała, nie mogła podnieść na niego ręki pierwsza.
Nic nie stało się, gdy Atreus rzucił zaklęcie. Brenna pchnęła najpierw drzwi pokoju i zajrzała do środka, a potem wetknęła głowę do kuchni, chyba od dawna nieużywanej. W lokalu panował nieporządek i mrok: poza żaluzjami we wszystkich oknach faktycznie wisiały grube, ciemne zasłony, w dodatku posklejane taśmą tak, aby przypadkiem nie dało się ich łatwo odsłonić. Wyglądało na to, że wampir skorzystał z tego, że chmury zasnuły niebo i wyszedł wcześniej… albo nie mieszkał tu od jakiegoś czasu.
– Szlag. Jeśli zwiał stąd po ataku…
Jeśli nie był idiotą, to dokładnie tak zrobił.
Brenna zmięła w ustach przekleństwo, zajrzała jeszcze do łazienki, sprawdziła szafę i pomaszerowała prosto do drzwi sąsiadów. Była niemal pewna, że o ile za tymi drzwiami tutaj nic nie słyszała, to tam ktoś się poruszał…
– Przepraszam? – spytała głośno, pukając. Przez wizjer dało się dostrzec ruch, choć nikt nie odpowiadał. – Czy widzieli może państwo ostatnio pana Owensa? Drzwi do jego mieszkania są otwarte, a jego nie ma w domu, to troszkę niepokojące.
Przez chwilę z drugiej strony panowała cisza. Brenna po prawdzie nie liczyła na wiele: o ile ktoś obserwował ich, nie musiał obserwować i Billy’ego, a nawet jeżeli, to niekoniecznie musiał chcieć dzielić się informacjami. W duchu godziła się już z ponurą wizją przeszukiwania mieszkania, widmowidzenia, próby poznania zapachu jako wilk, a potem zapewne długich i może bezowocnych poszukiwań w całym Londynie.
– Chłopak codziennie wieczorem chodzi biegać w okolicach Regent’s Park – padło po chwili. – Pewnie wyszedł wcześniej.
– Och, to pewnie zapomniał zamknąć drzwi. Bardzo przepraszam za zawracanie głowy – odparła, powstrzymując z pewnym trudem westchnienie ulgi.
Billy Owens jednak okazał się idiotą.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#6
14.09.2024, 23:29  ✶  
Uśmiechnął się lekko, z pewną dozą zaintrygowania, ale już do jej pleców kiedy ruszyli do drzwi mieszkania. Ciekawe było, słyszeć od niej tego rodzaju deklaracje, jednocześnie ubrane w wesoły uśmiech kogoś, komu najwyraźniej nie przeszkadzała garstka przespanych godzin i poranek gdzie chyba prawie umarła.

Ciemno było w tym mieszkaniu i ponuro, a rzucone przez niego zaklęcie zrobiło absolutnie nic. A więc Owens zrobił dokładnie to, czego najwyraźniej obawiała się Brenna, czyli wykorzystał szansę i poszedł w długą. Mądrze, aczkolwiek jeśli dalej zamierzał powtarzać swoje popisy w zaułkach Londynu, to prędzej i później i tak wpadnie w ręce wymiaru sprawiedliwości. A potem umrze. Bo w więzieniu nie karmili takich jak on.

Bulstrode rozejrzał się z pewnym zniesmaczeniem, bo całe te dwa pokoje i kibel wyglądały na ledwo co zamieszkałe. Gdzieniegdzie walał się kurz, ale po prawdzie to nie spodziewał się, że chłopak przesadnie dbał o porządek kiedy zmagał się z kwestiami wieczystego życia. Wszedł do jednego pokoju, potem do drugiego i z jakimś takim niezadowoleniem doszedł do wniosku, że nie było tu absolutnie nic pożytecznego, jeśli chodziło o podłapanie gdzie mógł się udać. Ale Longbottom najwyraźniej wiedziona chęcią zemsty, już pognała dalej, wiedziona instynktem.

Kiedy ona rozmawiała z sąsiadami Billego, on wyszedł z jego mieszkania i zamknął za sobą drzwi, absolutnie nie przejmując się tym, że państwo podglądacze mogli potem na nich naskarżyć. Wątpił, bo pewnie chodziło tylko o umiarkowane sąsiedzkie zainteresowanie wywołane brakiem rozrywek we własnym życiu. Stanął więc obok kobiety, sięgając po paczkę fajek i wyciągając jeden z papierosów, a potem zerkając na detektyw.
- No to zapraszam na spacer po parku - mruknął, czekając aż zejdą parę kroków po schodach, żeby odpalić papierosa, tak żeby sąsiedzi nie widzieli różdżki.

Wyszli przed budynek, a potem ruszyli ulicą w kierunku Regent's Park. Pogoda oczywiście, robiła się coraz bardziej parszywa i ciemniało szybko i wiatr wzbierał na sile, więc Bulstrode był już absolutnie przekonany że jak tylko zobaczą na swoje oczy wampira, to na ziemię spadnie pierwsza kropla deszczu.
- Przypomnij mi, jak on wyglądał? - rzucił, bo prawdę powiedziawszy na papiery spojrzał co najwyżej kątem oka, w jakimś ostatnim porywie dobrej woli i zaraz przestał na nie patrzeć kiedy dostał bólu głowy bo wyłapał, że kręci się przy tym Brenna.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
14.09.2024, 23:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.09.2024, 23:58 przez Brenna Longbottom.)  
Rzut na poziom farta
Rzut na to, jak się fart objawi na razie go nie wrzucałam, bo nie wiem, czy się rozdzielamy, możesz uznać, że go gdzieś widziszXD


Normalnie by czegoś takiego nie powiedziała. Nawet by nie pomyślała. Wolałaby załatwić sprawę na spokojnie, upewnić się, że już nikt nie zostanie pogryziony przez Owensa, a potem zostawić wszystko w rękach sędziego, przysięgłych i ewentualnie wampirzej społeczności, którzy mieliby zadbać o to, aby Billy nikogo więcej nie skrzywdził. Czy umieszczając go w więzieniu (co przy recydywie zdawało się bardziej prawdopodobne), czy zmuszając do jakichś kursów panowania nad głodem albo ustanawiając nad nim jakiś nadzór.
Ale teraz to była sprawa osobista.
Też nie przejmowała się specjalnie, że sąsiadka może na nich donieść, bo nawet jeżeli – to niby komu? Najwyżej powiedziałaby Billy’emu, że ktoś go szukał, a Brenna nie zamierzała tej nocy w ogóle wracać do domu, jeśli drania nie dopadnie.
– Moment, moment – poprosiła, wycofując się faktycznie wraz z nim na schody, ale nie ruszyła za nim w dół. Poczekała aż na pewno sąsiadka odejdzie od wejścia, a potem… znów wparowała do mieszkania Owensa. Dosłownie na moment, aby po chwili wyjść stamtąd, wciskając do torby koszulkę Billy’ego. O ile z nakazem aresztowania wejść tam mogli, to może i zabierać to niekoniecznie powinna, ale najwyżej będzie się potem tłumaczyć Bonesowi. – Trop – rzuciła krótko. Musieliby mieć naprawdę ogromne szczęście, aby po prostu znaleźć Owensa, wpadając na niego na jednej z uliczek. Do zamknięcia większości ścieżek została jeszcze jakaś godzina i Brenna podejrzewała trochę, że dlatego wyszedł wcześniej, korzystając z pogody – pewnie był głodny, tuż przed zamknięciem w parku nie będzie wielu ludzi, a na ulicach miasta musiałby poczekać do późnej nocy. Znalezienie go w ciągu godziny na tak dużym terenie, zdawało się nieomal niewykonalne.
Ale być może miała szansę chwycić trop jako wilk, jeśli udałoby się znaleźć jakieś miejsce do dyskretnej przemiany. A jeżeli nawet nie, może potem podpowie coś widmowidzenie.
– Metr osiemdziesiąt wzrostu, krótkie włosy, jasny brąz, brak zarostu, piegi na policzku, raczej chudy, niezbyt umięśniony, zawsze nosi na ręku skórzaną bransoletkę. Jest młody, wygląda na jakieś dwadzieścia lat, i jak wychodzi z dokumentów, ma niewiele więcej. Ubiera się jak typowy mugol... i no, pewnie będzie śmiertelnie blady – zrelacjonowała, co przekazał Jessie i co później udało się ustalić na podstawie wywiadu w Ministerstwie i sprawdzenia wcześniejszej sprawy. – To cholernie duży teren. Rozdzielamy się? Pójdę w lewo, ty w prawo, z dwóch stron na północ, tam są mury Zoo, można się spotkać przy wejściu, chyba już jest zamknięte. Możemy iść tak ze trzydzieści metrów od siebie, by być w zasięgu głosu, a jak któreś go znajdzie, to drugie i tak się zorientuje… No chyba że byłby grzeczny.
Ten jeden, jedyny raz, więź mogła być przydatna. Brenna nie czekając nawet na odpowiedź, od razu, gdy tylko dotarli do pobliskiego parku, faktycznie skręciła w lewo.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
15.09.2024, 05:23  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.09.2024, 05:24 przez Atreus Bulstrode.)  
Obejrzał się za nią leniwie, ale nie zaprzestał swojej wycieczki w dół schodów, powoli pokonując kolejne stopnie, w nadziei że faktycznie to będzie moment, a nawet jeśli nie to poczekał na nią już przed drzwiami wejściowymi do budynku. Potem tylko kiwnął głową, bo faktycznie - była to dobra myśl, żeby zabrać ze sobą coś z jego mieszkania, nawet jeśli chyba nie powinni tego robić, ale hej przecież nikt ich nie rozliczy z głupiej koszulki.

Słuchał jej, kiwając tylko głową i starając się pi razy oko zapamiętać podawany mu opis młodego wampirka. Faktycznie, to był jeszcze szczeniak skoro był ledwo po dwudziestce, a to że Atreus był pewnie niewiele od niego starszy, to mu absolutnie nie przeszkadzało w dosadzaniu się do niego w ten sposób. To brzmiał trochę jak materiał na te wszystkie mdłe komentarze na temat przestępców 'był taki młody, miał przed sobą całą przyszłość, nie wiem jak to się stało', ale pewnie tak jak teraz szukał krwi na ciemnych uliczkach i w równie ciemnych zaułkach, tak samo wcześniej w nich bywał robiąc podobnie dyskusyjne rzeczy.

- Może być - odparł po krótkiej chwili zawahania, bo początkowo niekoniecznie mu się to widziało. Ani nie dlatego że nie chciał staną z wampirem oko w oko sam, ani też dlatego że uważał że się powinni nieustannie trzymać za rączki, ale trochę przywykł do faktu że najczęściej pracował z Orionem i dzięki temu mogli polegać na falach. A tutaj, z nią, nie miał tego komfortu. Gdyby mu kazała robić przebieżki na drugim końcu tego parku, a nie w zasięgu głosu, to spojrzałby pewnie na nią co najmniej krzywo. - Tylko się nie daj pogryźć, błagam - rzucił jeszcze na odchodnym, odbijając w boczną alejkę, która wiła się przez park.

Spacer byłby bardzo przyjemny, gdyby nie ogólny cel ich podróży. W sumie jak tak sobie szedł to doszło do niego, że nawet nie musieli iść przecież w zasięgu głosu czy wzroku, bo wystarczyło żeby pi razy oko szli do siebie równolegle - gdyby wampir się na któreś z nich rzucił, to więź z miejsca by zadziałała, dając temu drugiemu znać żeby się pośpieszyć. No, i to było w takich sytuacjach nawet przydatne, ale bardzo szybko te pozytywne rozważania od siebie odsunął, bo mu się przypomniały te wszystkie razy jak go skręcało. Szczególnie dzisiejszy poranek.

W oddali zaczęła majaczyć fasada zoo i Bulstrode pomyślał sobie nawet, że śmiesznie by było znaleźć wampira w zoo, bo to całkiem zabawnie brzmiało tak na ucho, ale potem zagrzmiało i trochę zdegustowany spojrzał w górę, na ciemne niebo które przysnuwały całkowicie chmury. Potem natomiast dookoła, ale mugole chyba już dawno złapali aluzję, że najlepiej było się pochować i ciężko było uświadczyć tu żywą duszę. A wreszcie i auror powiódł spojrzeniem wzdłuż ścieżki i przystaną, lekko przekrzywiając głowę.

Może to faktycznie będzie wampir w zoo, bo ktoś kręcił się przy wejściu. A potem pierwsze krople spadły na ziemię i Atreusowi już nie było tak wesoło. Rozejrzał się więc kolejny raz, już bardziej konkretnie, bo w lewo, szukając spojrzeniem sylwetki brygadzistki, jednocześnie przyśpieszając kroku. Nie chciał gościa niepotrzebnie straszyć, kiedy był zajęty samym sobą i swoimi dziwacznymi planami. Mogli mieć dzięki temu całkiem miły element zaskoczenia.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
15.09.2024, 18:46  ✶  
Billy Owens przed przemianą był notowany co najwyżej za drobną kradzież, a przynajmniej tyle udało się Brennie sprawdzić na szybko, gdy po przedstawieniu rysopisu okazało się, że i owszem, jest on w Ministerstwie kojarzony i możliwy do zidentyfikowania. Nie wiedziała, czy miał szczęście, czy może dopiero pragnienie krwi pchnęły go na tę gorszą ścieżkę. Miała jednak wrażenie, że tym razem trafili na kogoś mało inteligentnego, skoro groził ludziom i nie zmienił miejsca zamieszkania po tym, jak omal nie zabił dwóch osób. Być może liczył, że tego nie zgłoszą – może uważał, że w ciemnościach za mało zobaczyli, by go opisać.
Nie każdy przestępca był geniuszem zbrodni. Właściwie większość nimi nie była.
I każdy Brygadzista i auror mógł tylko za to dziękować, bo naprawdę mieli dość problemów z panoszącymi się wokół śmierciożercami.
– A ja jego mogę? – rzuciła jeszcze krótko, zanim odbiła na bok, ruszając w alejkę wiodącą na lewo. Rozglądała się wokół, przypatrując nie tylko nielicznym mugolom, którzy jeszcze nie opuścili park, mimo zbliżającego się zmierzchu i paskudnej pogody, ale też szukając miejsc, w których ktoś mógłby zaczaić się na przypadkowego przechodnia. I w którym mogłaby przemienić się tak, by nikt przypadkiem tego nie dostrzegł – nie liczyła tak naprawdę, że po prostu przypadkiem zobaczą Owensa, nawet jeżeli wiedzieli, że prawdopodobnie poszedł do parku. Może faktycznie dlatego, że biegał w nim jako człowiek i robił to dalej, a może (co jej zdaniem bardziej było prawdopodobne) szukał okazji do ugryzienia jakiegoś mugola po tym, jak w magicznym Londynie został przyłapany i powstrzymany. Mugole byli łatwiejszym celem. I jeśli takiego nie zabije, to policja pewnie mu nie uwierzy.
Szła dość szybko, czasem z aurorem mogli dostrzec się z daleka między alejkami, czasem nie.
Przystanęła, przypatrując z namysłem najpierw jakiemuś chłopakowi, który biegł alejką (blondyn, nie ten, odnotowała z rozczarowaniem), a potem rozrośniętym krzewom w pobliżu, jakieś kilka metrów od bram Zoo, o tej porze zamkniętych. Nie było tu niemal ludzi – krople deszczu uderzyły o ziemię, gdzieś w oddali zabrzmiało, pogoda skutecznie zniechęcała do spacerów, a samo Zoo było nieczynne już od godziny czy dwóch.
A jednak, los uśmiechnął się do Atreusa, bo dojrzał tyczkowatego chłopaka. Z daleka dostrzegł nawet skórzaną bransoletkę na jego dłoni. Nie miał parasola, za to na głowę miał naciągnięty kaptur, ale tym, co zwracało uwagę przede wszystkim, była aura, rozdrgana, świadcząca o gwałtownych emocjach – mieszały się w niej strach, podniecenie, może trochę złości. Czerń i szarość mieszały się w niej z czerwienią.
Szedł wzdłuż muru – ku jakiejś mugolce, która przystanęła, wyciągając z torby parasolkę. Tylko ją widać było w pobliżu.
Rzucanie teraz zaklęć byłoby dość ryzykowne. Atreus w końcu nie miał stu procent pewności, że to jest ten człowiek czy raczej wampir… no i mimo późnej pory oraz zaczynającej się burzy, wciąż mogli pojawić się w pobliżu jacyś mugole.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#10
15.09.2024, 23:16  ✶  
Uśmiechnął się tylko przelotnie na ten komentarz, bardziej już do siebie niż do niej, bo jak na jego mogła sobie gryźć kogo tylko chciała i kiedy chciała, jemu to niewiele robiło. Nie zamierzał się przecież z nią całować.
W sumie to sam fakt, że typ się kręcił pod tym zoo nie był aż taki naglący. Nawet jego aura nie zmusiła przesadnie Atreusa by szedł jeszcze szybciej, bo w sumie no chyba specjalnie szedł do tego parku, żeby kogoś złowić wśród mugoli. Kiedy jednak oczy aurora trafiły na kobiecą sylwetkę, która majaczyła gdzieś nieopodal i ogarnął, że niby to przypadkiem i nie chcąc zwracać na siebie uwagi, Owens prześlizgiwał się wzdłuż muru właśnie w jej stronę, to Bulstrode spiął się w sobie.
Najpierw jednak zaklął pod nosem, bo nie mógł przecież wystartować do gnojka biegiem - był absolutnie przekonany, że ten by zaraz to wyłapał, a może i nawet zwęszył że coś jest nie tak. Wątpliwe, biorąc pod uwagę jak bardzo nie dbał o to by wykazać się inteligencją do tej pory, ale wciąż nie jakoś wcale prawdopodobne. Przyśpieszył więc kroku ponownie, co już nie było aż tak złe, szczególnie kiedy zaczął padać deszcz i rękoma próbował zasłonić głowę, żeby to niby mu na nią nie padało.

A potem chwiejnie, jak na komendę, wbił się między chłopaczka i grzebiącą w torebce mugolkę. Szybko omiótł spojrzeniem jego twarz, doszukując się w niej wszystkich tych elementów, które wcześniej wymieniła mu Brenna. Blondyn, podobnego wzrostu co on, jasny brąz włosy, bez zarostu, piegi... no zgadzało się wszystko i jeszcze ta bransoletka, którą wcześniej udało mu się wyłowić z daleka. Bulstrode uśmiechnął się do niego lekko, przepraszająco, a potem zachwiał się na niego, łapiąc go jedną ręką za kurtkę na piersi.
- Panie kierowniku, masz pan może ognia? Ja gdzieś swój zgubiłem, ale mam fajeczkę. Mogę się podzielić - wymruczał, drugą ręką zaczynając grzebać w kieszeni, faktycznie w poszukiwaniu paczki papierosów, którą zaraz wyciągnął i pomajtał nią Owensowi przed twarzą. Dobrze, że z właściwą dla siebie manierą nie miał na sobie mundurka, bo tak mógł liczyć na to że wampir był zbyt głodny by wyłapać te wszystkie zbyt porządne detale w jego odzieniu.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3980), Atreus Bulstrode (3077)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa