Jak wiele zabawek mógł zniszczyć niewielki pies w ciągu zaledwie miesiąca? Odpowiedź brzmi - dużo.
To był właśnie powód, dla którego Jessie wybrał się do sklepu zoologicznego na ulicy Pokątnej z samego rana. Ostatnio coraz więcej zabawek Benjiego, które jeszcze w czerwcu zakupili z Jonathanem, zostało połamanych, rozszarpanych i roztrzaskanych przez psie kły i łapki. Ponieważ jego legowisko nadal znajdowało się w pokoju Jessiego, chłopakowi udawało się ukryć "dowody zbrodni" przed matką, która pewnie jeszcze bardziej zaczęłaby się martwić o swój zestaw mebli.
Zakupił kilka pluszaków, jakieś gryzaki i kółka zabawek na psią inteligencję i wziął jeszcze kilka przysmaków, mających wspomóc czyszczenie kiełków, ale również odświeżać jego oddech, bo przecież nikt nie lubił, kiedy było się budzonym psik oddechem, zwłaszcza gdy ów pies bardzo lubił lizać właścicieli po twarzy. W każdej innej sytuacji, oczywiście, psi oddech, o którego poprawę nikt nie dbał, był równie nieprzyjemny.
Zamienił również kilka słów z pracownikiem sklepu, bo może był w stanie podpowiedzieć mu, co mógł zrobić, by Benji tak szybko nie psuł swoich zabawek. Mężczyzna zaśmiał się serdecznie i pokręciła głową. "Za dużo energii", powiedział. Benji wciąż był młodym psem, jego organizm działał prawidłowo i tworzył więcej energii, niż powinno mieścić się w jego wcale nie takim dużym ciałku. Remedium - długie spacery, połączone z dużą aktywnością ruchową. Benji musiał się po prostu wyszaleć, wykorzystać całą zgromadzoną energię. Wtedy nie będzie miał sił na niszczenie zabawek.
W sumie było to logiczne i Jessie zastanawiał się, dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej. Podziękował serdeczne mu sprzedawcy i wyszedł ze sklepu, kierując się w dół uliczki, szukając piekarni, którą ostatnim razem przegapił. Skoro już tu był, mógł przecież kupić jakieś bułki dla mamy i rodzeństwa. A jeśli okażą się smaczne, może wysłać je również wujom?
Plan był prosty - a takie najłatwiej było zepsuć. Rankiem niewielu było czarodziei, którzy przechadzali się po Pokątnej i odwiedzali każdy sklep po kolei, przez co wszelkie zamieszania łatwiej zwracały na siebie uwagę.
I właśnie jedno zwróciło uwagę Jessiego. Ktoś się szarpał.
-Hej! - zawołał, zbliżając się do niewielkiego zgromadzenia. -Co tam się dzieje?
Kiedyś mu się za to porządnie oberwie, ale przynajmniej nikt nie będzie miał do niego pretensji, że nic nie zrobił.