07.10.2024, 09:34 ✶
– Mam dobry gust we wszystkim, poza doborem przyjaciół, najwyraźniej – oświadczyła Charlotte z takim bardzo teatralnym westchnieniem, nawet nie próbując udawać, że mówi poważnie. Bo rzecz jasna Jonathan był wspaniały, bo inaczej to by się z nim nie przyjaźniła. Tylko mógłby czasem dwa razy zastanowić się, zanim przygarnie zabłąkanego psa albo szalonego wampira (o tym drugim rzecz jasna na razie nie wiedziała). I czasami miała ochotę go zamordować bez litości, ale Charlotte dość często miała ochotę mordować ludzi. Może dobrze, że dość szybko została matką, troska o dzieci trochę przyćmiewała te mordercze instynkty – kto miałby siłę planować morderstwo doskonałe, kiedy miał na przykład trójkę chorych dzieci w domu? I ostatecznie jednak nie zabiłaby Jonathana, przecież potem byłoby jej przykro – a nie było wielu osób, których kobieta by mogła żałować.
– Och, mam nadzieję, że to robiła, ale jestem pewna, że perukę bym zauważyła. Moja matka ma całkiem dobre geny. Oczywiście, ja odziedziczyłam po niej tylko te najlepsze – stwierdziła, a potem resztka drewienka i ziółek trafiły do kosza. – No dobrze, może jednak jesteś dobrym przyjacielem – przyznała, kiedy wspomniał o tych wszystkich brodawkach oraz trądziku. Jonathan miewał jednak wspaniałe pomysły, aż miło było sobie coś takiego wyobrazić. Może Charlotte powinna rzucić na matkę jakąś drobniutką klątwę? Tak na lepsze samopoczucie. – Hm… w sumie to jestem dla nich zwykle miła. Wiesz, ducha trzeba przekonać do rozmowy. Na całe szczęście, nie mają pojęcia, co człowiekowi naprawdę chodzi po głowie.
Wtedy mogłyby faktycznie zacząć się przed nią ostrzegać i wyciągnięcie z nich informacji stałoby się bardzo trudne.
Kiedy pochyliła się nad świecą, Charlotte Kelly nie prosiła jednak ostatecznie o brodawki na nosie matki. Raczej o bezpieczeństwo domu, w którym mieszkały jej dzieci. Bo zdarzało się, że nawet narcystyczne i bezlitosne osoby kochały swoje potomstwo i ona była jednym z tych przypadków, a nad Anglię nadciągały coraz gęściejsze cienie.
– Och, mam nadzieję, że to robiła, ale jestem pewna, że perukę bym zauważyła. Moja matka ma całkiem dobre geny. Oczywiście, ja odziedziczyłam po niej tylko te najlepsze – stwierdziła, a potem resztka drewienka i ziółek trafiły do kosza. – No dobrze, może jednak jesteś dobrym przyjacielem – przyznała, kiedy wspomniał o tych wszystkich brodawkach oraz trądziku. Jonathan miewał jednak wspaniałe pomysły, aż miło było sobie coś takiego wyobrazić. Może Charlotte powinna rzucić na matkę jakąś drobniutką klątwę? Tak na lepsze samopoczucie. – Hm… w sumie to jestem dla nich zwykle miła. Wiesz, ducha trzeba przekonać do rozmowy. Na całe szczęście, nie mają pojęcia, co człowiekowi naprawdę chodzi po głowie.
Wtedy mogłyby faktycznie zacząć się przed nią ostrzegać i wyciągnięcie z nich informacji stałoby się bardzo trudne.
Kiedy pochyliła się nad świecą, Charlotte Kelly nie prosiła jednak ostatecznie o brodawki na nosie matki. Raczej o bezpieczeństwo domu, w którym mieszkały jej dzieci. Bo zdarzało się, że nawet narcystyczne i bezlitosne osoby kochały swoje potomstwo i ona była jednym z tych przypadków, a nad Anglię nadciągały coraz gęściejsze cienie.