• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[27.08.1972] Księżycowy Staw | Historie naszych słabości

[27.08.1972] Księżycowy Staw | Historie naszych słabości
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#1
01.10.2024, 05:49  ✶  
- Raz, dwa, trzy... - cichemu liczeniu towarzyszyły regularne szurnięcia, świadczące o powiększającym się stosiku nadgryzionych książek, który rósł obok Crawley. - Sześć, siedem... - siedziała na regale, z nosem utkwionym w półce, którą właśnie opróżniała, żeby starannie ją przetrzeć, pozbyć się kurzu, rzucić jakieś zaklęcie przed nim chroniące, a potem przejrzeć czy te tomiki w ogóle nadawały się do czegoś konkretnego. Większość już na pierwszy rzut oka wydawała się do wyrzucenia i przechodziło jej to przez myśl z okropnym wręcz bólem. Pokrywała je przede wszystkim ogromna wręcz warstwa kurzu, która przy najmniejszym ruchu unosiła się w powietrze i wdzierała do nosa, co z kolei powodowało kaszlenie. Oprócz tego kartki były zawilgotniałe, część porastała dziwna narośl, a w niektórych przypadkach chyba nawet trochę się ruszała. - Mam siedem o domowych sposobach na przetwory. Ktoś chyba lubił kiszonki - poinformowała znajdującego się przy innym stanowisku Thomasa, a potem zsunęła się na podłogę. Niektóre regały były skonstruowane tak, że na dolnej części posiadały wysunięte blaty, a poniżej nich - szafki. Idealnie, żeby rozłożyć na tym wykładane lub odkładane na miejsce książki. Albo żeby sobie na tym usiąść.

Zgarnęła wszystkie siedem książek na jeden stos, uważając żeby nie wzniecić przy tym nadmiernej ilości kurzu albo nie obudzić dziwnie świadomiej pleśni do faktycznego życia, a potem ruszyła w kierunku długiego stołu, który znajdował się nieopodal. Odsunęła krzesło nogą i ułożyła woluminy na blacie. Tym razem chmura kurzu uniosła się ku górze i Dora zakaszlała. W tym tempie chyba nabawi się pylicy. W sumie to obydwoje, bo słyszała wcześniej jak Figg też kaszlał.

- W sumie tam gdzie teraz jesteś, to jest jeszcze ta szafka na dole do przepatrzenia, bo nie zdążyłam tam wcześniej zajrzeć, jak przeglądałam czy w którejś zostało się coś ciekawego - rzuciła, posyłając w jego stronę krótki, ciepły uśmiech, nawet jeśli nie zdarzyło mu się na nią w tym momencie spojrzeć.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#2
02.10.2024, 01:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.10.2024, 12:26 przez Thomas Figg.)  
Thomas podczas sprzątania biblioteki mógł stwierdzić kilka rzeczy: Juliusowie uwielbiali starożytny Rzym, ilość książek traktujących o tym okresie był zatrważająca, druga to ktoś kto gromadził te zbiory miał chyba wiele chronicznych przypadłości medycznych, na stos niepotrzebnych książek zdążył odłożyć już dwa poradniki radzenia sobie z owsikami, a teraz dokładał kolejne trzy książki o "leczeniu" czkawki, bał się czyścić z kurzu kolejne książki, nie wiedząc co też może tam znaleźć.
- To mój regał kompletował chyba jakiś niedoszły magomedyk - odpowiedział odkładając kolejną "książkę" medyczną, tym razem o domowych sposobach leczenia podagry i odwrócił się w stronę wyższej półki, aby rozkichać się jak szalony. Nie mógł powstrzymać tej salwy, z każdym kolejnym kichnięciem czując jakby coś chciało mu wyjść z niego przez nos. W końcu jednak chyba po dziesiątym czy dwunastym kichnięciu (stracił rachunek po szóstym) udało mu się uspokoić, choć w nosie nadal go kręciło. Natychmiast złapał się za nos, aby go zatkać, nie przypominał sobie, aby był uczulony na kurz, ale z drugiej strony takie jego ilości działały kichogennie niczym pieprz.

- To są schowki? - zdziwiony zerknął w stronę Dory, aby wychwycić jej uśmiech i odpowiedział tym samym. - Ktoś bardzo zadbał o praktyczne zaprojektowanie tej biblioteki - wracając do pracy pochwali zamysł twórcy tego pomieszczenia, bo faktycznie zostało ono zrobione przez kogoś kto lubił nie tylko kolekcjonować książki ,ale też spędzać nad nimi czas. - Mam tylko, że tutaj nie będzie bogina - mruknął do siebie i przezornie złapał za różdżkę, kiedy lewą ręką otwierał schowek. Zadowolony nie zauważył śladów magicznej bestii podczas sprawdzania schowka, dlatego też nieco rozluźniony zerknął co jest w środku. Kilka mocno zużytych piór, jakiś kałamarz z zaschniętym całkowicie atramentem i dziwnie mała książka obita w zieloną skórę ze złotą obwolutą. Sięgnął po nią i przewertował kilka kartek i zamknął dość energicznie trzymaną przez siebie książkę, a raczej pamiętnik. - Nie mam pojęcia co z tym zrobić, to pamiętnik Estelli, ale co tutaj robi? - burknął nie do końca wiedząc, co powinien zrobić z tym znaleziskiem. Wziął więc naręcze książek i ruszył w stronę stołu zajmowanego obecnie przez Dorę.
- Co z tym zrobimy? - nie widział powodu, żeby czytać pamiętnik zmarłej osoby (nie żeby widział sens i powody do czytania pamiętników żywych), ale z drugiej strony wyrzucanie tego czy palenie? Był nieco rozdarty i położywszy swój stos książek z wytartymi okładkami na stole położył rzeczony pamiętnik bliżej Crawfordówny, nie chciał samemu decydować co z tym zrobić. Ale chyba jednak najrozsądniejsze byłoby jednak spalić ten pamiętnik, aby nikt nie miał okazji go przeczytać - ot z szacunku dla zmarłej.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#3
16.10.2024, 13:29  ✶  
- O! Może coś się z tego przyda? - zainteresowała się, zerkając ciekawsko w jego stronę, kiedy wspomniał o magomedyku. Nawet jeśli niedoszłym, to gdzieś w tym jego szaleństwie i zbieraniu wszystkiego, w tym lekarstw na nawet najgłupsze przypadłości, mogło znaleźć się parę pozycji, które nawet jeśli banalne to przydałyby się do czegoś. Jeśli nie jej to komukolwiek innemu, chcącemu sobie w Księżycowym Stawie doraźnie pomóc.

- Noo, można sobie tam schować na przykład rolki pergaminów, albo jakieś księgi, których nie chce się wystawiać na widoku i zamknąć to wszystko na klucz - wyjaśniła pośpiesznie, chociaż obawiała się że nie mieli tutaj co szukać żadnych skarbów i cennych ksiąg. Ta biblioteka została już pewnie przetrzepana z dziesięć razy, zanim dzisiejszego dnia się w niej znaleźli i zostały im same ochłapy pokroju zwalczania owsików i kiszenia kapusty.

- Bogina? - zainteresowała się, wyrównując książki na stole i przyglądając mu się uważnie. - A nie został nam tylko poltergeist na strychu? W sumie to nie pamiętam co Brenna mówiła w tym temacie, bo odniosłam wrażenie że jest... bezpiecznie? - chociaż czy bogin był aż tak niebezpiecznym elementem? Chyba nie. Nie była pewna jak czuła się co do mierzenia z własnymi obawami, ale na pewno współczuła takim istotom jak boginy bo to musiało być absolutnie okropne polegać tylko na tych najgorszych emocjach ludzi.

Dziewczyna nawet zrobiła parę drobnych kroków w jego stronę, kiedy podszedł do niej z pamiętnikiem Estelli. Wzięła go do ręki, obróciła, przyglądając się zielonkawym okładkom, ale nie otworzyła.
- Cóż... nie powinniśmy go czytać - rzuciła, ale z pewnym wahaniem, ale nie dlatego że bardzo chciała to zrobić sama, a dlatego że nie była pewna czy Thomasowi nie chodziło to po głowie. Zmrużyła oczy, trochę wymownie przechylając wolumin w jego stronę, bo gdyby bardzo chciał to zamknęłaby oczy i udała że nic nie widzi. - Możemy go spalić? Gdyby nie to że już ich pochowaliśmy to powiedziałabym, żeby go razem z nimi zakopać.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#4
17.10.2024, 03:01  ✶  
- Myślę, że leczenie owsików czy czkawki nie jest coś niezbędnego dla Zakonu, ale kto wie, może faktycznie tego będziemy potrzebować - stwierdził rozbawiony wizją śmierciożerców chodzących po ulicach i rzucających na ludzi klątwy przyprawiające ludzi o intensywne ataki czkawki czy powodujące owsiki. To było tak surrealistyczne i niedorzeczne.


- To w sumie całkiem przydatne zastosowanie, nie pomyślałem o tym - zgodził się z uznaniem na propozycję Dory. - Będziemy mogli to wykorzystać do zabezpieczenia tamtych książek Lydii - zgodzi się wiedząc, że będzie musiał wymienić zamek na magicznie zabezpieczony, aby mechanizm nie był podatny na zwykłą alohomorę. Gdyby tak zostawili to przecież równie dobrze mogliby nie chować książek do tych skrytek. To będzie całkiem użyteczne do prowadzenia badań. Na szczęście takie zamki nie pochłaniały zbyt wiele czasu, choć nie pamiętał kiedy ostatnio zajmował się tyloma rzeczami na raz co w ostatnim czasie.

- Tak, spotkaliśmy go z Brenną w gabinecie głowy rodu Juliusów, ale nam uciekł, nie wiem w sumie co się z nim stało. Może jednak ktoś inny go załatwił? - tak chyba było, ale nie był pewien czy były to dwa różne bogini, czy ten sam. Cóż trochę ostrożności na pewno nie zawadzi przecież. Nie mówił, że mają chodzić na palcach i zaglądać po każdy stół i za każdą firankę. W tak starym domu mogły się czaić jeszcze jakieś niespodzianki. Bogini były dość nieprzyjemne, nikt nie lubił widzieć tego czego bał się najbardziej.

- Ja nie zamierzam go czytać - odpowiedział kiwając przecząco głową, zdecydowanie czytanie czyjegoś pamiętnika było nie do pomyślenia dla Thomasa, nie ważne że ta osoba dawano nie żyła. - Tak, rozkopywanie grobu tylko po to, żeby zakopać ten notes z nimi nie brzmi dobrze. Spalmy go w kominku jak już tu skończymy - zgodził się na jej propozycję, bo w sumie to faktycznie była najrozsądniejsza do wykonania. Być może pamiętnik Estelli by im powiedział nieco o samych Juliusach, jednak wątpił, aby znaleźli tam cokolwiek użytecznego dla nich.

- A co to za kartka? - zapytał widząc kątem oka, że coś leży na podłodze. Odwrócił się w tamtą stronę i wyglądało na to, ze z jakiejś książki wyleciała luźno kartka i wpadła pod jeden z regałów z książkami. Podszedł z zamiarem podniesienie jej, ale nie mógł, utknęła pod meblem połowicznie. Nie chciał jej zniszczyć, próbował delikatnie podnieść regał by wydobyć stronicę. Oczywiście nie pomyślał o użyciu różdżki. Może wtedy udałoby mu się zapobiec temu co wyda warzyło się dosłownie moment później. Co prawda wydobył kartkę, ale zachwiał regałem na tyle, że zachybotał intensywnie. A to wszystko dla rysunku sowy, który ktoś wykonał i umieścił w jednej z książek luzem. Próba utrzymania regału się udała, ale nie do końca tak jak by chciał. Sam mebel stał twardo na ziemi, jednak Figg zobaczył jak lecą na niego książki. Zdążył tylko zasłonić twarz, aby nie oberwać opasłym tomiszczem prosto w nos, ale za to poczuł jak uderza go ono w czoło zostawiając po sobie dobrze widoczny ślad. Łoskot poniósł się echem po bibliotece, a Dorą mogła zobaczyć jak chmura kurzu opada na Thomasa przywalonego książkami z regału. Jęknął czując jak chyba w każdy centymetr ciała wbijają mu się kanty książek. Od nagromadzenia pyłków, kichnął donośnie, tak że aż go twarz zabolała od tej czynności. - A mówią, że słowem nie zadasz fizycznego bólu - jęknął i zanim znowu się rozkicha jak szalony zaczął się gramolić z podłogi.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#5
12.12.2024, 12:53  ✶  
- A co jeśli jest tutaj niewiadomo co i my się tym zarazimy i odpowiedź na to jak sobie z tym radzić jest w jednej z tych książek? - wypaliła, rozglądając się dookoła, jakby zaraz miało na nich wyskoczyć coś robaczywego, albo owsik wypełznąć zza jednego z regałów. Oczywiście, Dora nie była tak niemądra na jaką czasem zdawała się brzmieć, chociażby przez sam ton głosu, i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że czarodzieje nie chorowali na owsiki, a na czkawki mieli szybkie sposoby. Księżycowy Staw był jednak równie stary co tajemniczy i dziewczyna była absolutnie przekonana, że coś mogło kryć się w starych szafach, zegarach i książkach.

Z resztą, ta czkawka to był według niej całkiem śmieszny przykład, bo nie tak dawno proponowała przecież Sarce, żeby rzucić na kogoś czkawkową klątwę.

- No w sumie. Można by założyć takie zamki czy tam zabezpieczenia jak dla dzieci, ale nie dla dzieci - bo te dla dzieci to czasem były podstępne i nie dawały się otworzyć nawet dorosłym. Parę razy się jej tak zdarzyło, ale nie zamierzała się przecież do tego tak zwyczajnie przyznawać, bo to było jednak troszkę żenujące.

- Oh. No to pewnie ktoś inny się nim zajął - bo to brzmiał troszkę nieprawdopodobnie, żeby ktoś pozwolił takiemu boginowi biegać samopas. Dora swoją fazę na próbę przekonywania do siebie niebezpiecznych stworzeń miała już dawno za sobą i nie chciała przerabiać prób udobruchania bogina. Z resztą, nigdy specjalnie jej to nie wychodziło. To znaczy wyobrażenie sobie czegoś śmiesznego na podstawie makabry w jaką przemieniała się ta istota. - No dobrze, może być kominek. To odłóżmy go na razie na bok, żeby o nim nie zapomnieć. Może znajdzie się coś jeszcze, co nie powinno trafić w cudze ręce. Jakieś inne pamiętniki? - chociaż wątpiła, ale kto wie, może prowadzenie dzienników to była pasja każdego z byłych domowników tej posiadłości.

Przełożyła parę książek, akurat kiedy Thomas ruszył podnieść stronnicę, która walała się po podłodze. Ale kiedy tylko narobił nieco więcej rabanu, zaraz wyprostowała się jak struna i obejrzała na niego troskliwie, czy ten cały łoskot nie równał się również jakimiś nieprzewidzianymi obrażeniami jego osoby. - O nie, nie. Nic ci nie jest? - zmartwiła się wyraźniej, doskakując do tej kopy książek i samego Thomasa, wyciągając do niego ręce, ale nie dotykając go, jakby w gotowości na szybką reakcję w stosunku do tego, co jeszcze mogło się wydarzyć. Ale nie wydarzyło się nic. No, może pomijając salwę kaszlu. - Mówią też, że słowem można zranić bardziej jak mieczem - zachichotała, odsuwając parę książek, a wtedy coś znowu łupnęło. To było głuche tąpnięcie, kiedy stojący w pomieszczeniu, wysoki zegar z właściwą dla siebie leniwością zaczął wybijać godzinę. Wahadło zakołysało się, ale... czy wcześniej w ogóle się poruszało? Dzwony zabrzmiały, nierówno i w przytłumiony sposób, ale Crawley odłożyła kolejne książki, by Figg nie musiał po nich deptać wstając z podłogi.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#6
20.12.2024, 17:40  ✶  
-Dobrze już dobrze rozumiem, zostawimy te książki, zresztą to nie jest tak, że potrzebujemy dużo miejsca na jakieś nowe, więc na razie mogą zostać - nie musiała go zbyt długo namawiać, bo w sumie to miała rację. Bez tych wszystkich ksiąg, gdyby się ich pozbyli, to nagle biblioteka nie byłaby już biblioteką, znaczy byłaby tylko z nazwy, bo mieliby raczej pełno pustych regałów z marną perspektywą, że uda im się je zapełnić. Lepiej będzie "podmieniać" zbiory niż je tworzyć od podstaw.

- Spokojnie, nie będą aż tak skomplikowane, nie chcemy przecież spędzać potem pół dnia nad otwieraniem jednego schowka, prawda? - zapytał dobrze wiedząc o czym mówi, pamięta jak montował na swoim kufrze zabezpieczenie przed Mabel, aby czasem nie pakowała swoich dziecięcych rączek w jego niebezpieczny zbiory. Potem sam miał kilka razy problemy i szybciej już było całkowicie zniszczyć to zabezpieczenie niż je otwierać.

Zadowolony odetchnął kiedy udało mu się wstać zanim zakręciło go w nosie jeszcze bardziej i zaczął kichać jak szalony, na szczęście wystarczyło tylko potrzeć nos palcem, aby powstrzymać się przed tym.
- Nie wiem jak boli zranienie mieczem, ale nie jestem skory do porównywania co boli bardziej - perspektywa bycia krojonym czy przebijanym mieczem nie była na tyle kusząca aby chciał sprawdzać te teorię, że słowo rani bardziej od miecza. Otrzepał się z kurzu, który unosił się wokół niego niczym mgła nad wzgórzami w wczesnojesienny poranek. Zajęty otrzepywaniem się nie zwrócił uwagi na zegar.
- Przynajmniej zdejmowanie ich w celu wyczyszczenia - mruknął pod nosem patrząc krytycznie na leżące na ziemi tomy. Zamierzał je za pomocą magii ponownie poukładać na półkach, dlatego też sięgnął po różdżkę.

Translokacja na księgi
Rzut Z 1d100 - 58
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 55
Sukces!
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#7
01.01.2025, 19:04  ✶  
Pokiwała głową, zgadzając się z nim. Ale coś jej podpowiadało, że te zabezpieczenia to był taki trochę jej pomysł na wyrost, bo jeszcze by się okazało że nawet te proste dla dzieciaków, stanowiłyby jedno z największych wyzwań dla tych całkiem dorosłych członków Zakonu Feniksa.

- Ja sobie tak w sumie myślę, że mieczem to poboli, poboli i przestanie jak się tylko zaleczy. To w sumie całkiem szybko, jak ma się odpowiednie eliksiry czy maści. No parę dni maksymalnie. Ale takie słowo? Jak ci ktoś powie coś strasznie niemiłego, albo samą prawdę której nie chce się słyszeć, bo jest bardzo przykra, to to potem człowiek mieli w głowie i mieli i to do niego wraca, i się tego absolutecznie nie da pozbyć z głowy. Absolutnie znaczy - co prawda nigdy nie została niczym dźgnięta, czego też nie zamierzała zmieniać, ale miała w głowie jakieś przeświadczenie, że rany fizyczne były chociaż odrobinę lepsze, bo posiadały źródło. O ile cokolwiek co sprawiało ból mogło być lepsze. A problemy głowy? Męczące słowa, które echem odbijały się w głowie, nie dając spokoju? One nie miały źródła, które można było wskazać. A mimo to potrafiły rozrywać od środka, tak że chciało się wydrapać serce. Ten rodzaj bólu Dora znała aż za dobrze.

Odwróciła się, podobnie jak Thomas, żeby zająć się dalej książkami. Podczas kiedy on zaczął machać różdżką, układając je na półkach, ona wróciła do starej dobrej segregacji, układając je na tematyczne kupki.

To nie była dobra godzina, pomyślała tylko, kiedy dzwony jęknęły kolejny raz, wybijając o jeden ton za dużo, ale nie przejęła się tym bardziej, nieprzerwanie przecierając okładki woluminów i dysponując nimi na stole. Może potem uda się go właściwie ustawić, a może i pogrzebać gdzieś w machizmie, bo może to nie był problem tylko źle ustawionych wskazówek.

Ciężarki zgrzytnęły na drobnych łańcuszkach, kiedy jeden z nich opadł odrobinę, cicho dając ostatnią wskazówkę, że coś było nie tak, ale kiedy miało się poltergeista na strychu, chyba nie na wszystkie rzeczy zwracało się taką samą uwagę. A potem drzwiczki skrzypnęły ledwo słyszalnie, otwierając się powoli, jakby z namysłem, trochę pokraczną dłonią, która dopiero decydowała się na to, do kogo chciała należeć.

Thomas stał bliżej, z uniesioną różdżką odsyłając kolejne książki na swoje miejsce, ale coś wreszcie przykuło jego uwagę. Coś poruszyło się na granicy spojrzenia, prostując do człowieczej sylwetki, pokiereszowanej, nadpsutej i z niewidzącymi, martwymi oczami.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#8
02.01.2025, 12:44  ✶  
Popatrzył uważnie na Dorę, słuchając jej uzewnętrznienia się na temat różnic w przypadku ran zadanych mieczem a słowem. Zastanowił się nad tym co mówiła, było w tym sporo racji, czasami aż się zastanawiał kto jest starszy z ich dwójki, on wiecznie szukający pretekstu do żartu, czy ona. Każdy miał swój własny bagaż, który nosił ze sobą, zapewne konieczność życia przez nią w ukryciu dodawał sporo do tego.
- Cóż, jest w tym jakiś sens, ostrze z rany wyjmiesz łatwo i zaczniesz ją szybko leczyć, a słowo z głowy wyjąć już trudniej - zgodził się z tokiem rozumowania jaki przedstawiła, miała co do tego rację, nie mógł jej tego odebrać i nawet nie zamierzał. Miał doświadczenie z oboma rodzajami bólu i zdecydowanie ten fizyczny był łatwiejszy do opanowania niż psychiczny wywołany przez to co ktoś powiedział. - Zobacz też, że każda klątwa była najpierw słowem, które dzięki magii zostało ukierunkowane  w coś mającego nieść cierpienie czy śmierć - dodał jeszcze w zamyśleniu, nigdy nie patrzył z tej story na klątwy, ale przecież to prawda, słowa inkantacji były tym co kierunkowało moc magiczną rzucającego, zupełnie jak różdżka pozwalała mu skupić energię magiczną. Cóż, ale to nie było ani miejsce, ani czas na rozmyślaniu nad naturami klątw i tego jak były formowane i rzucane - jedyne co wiedział, to że kiedy w przyszłości będzie musiał poświęcić temu nieco więcej czasu, bo w tej chwili Dorą zasiała w nim ziarno ciekawości i z czasem to zacznie coraz bardziej swędzieć go w mózgu, aby zgłębić ten temat.

Lewitując kolejne książki za pomocą magii pewnie nie zwróciłby uwagi na odgłosy dobiegające od zegara. Przebywając w domu, gdzie  czuły się bogini, na strychu przebywał zapieczętowany poltergeist, zdawać by się mogło czasami, że dom ten żyje własnym życiem. Ale nie mógł zignorować ruchu, który dostrzegł kątem oka, przecież byli tu tylko we dwójkę i Dora nie stała obok zegara. Zerknął w tamto miejsce i zamrugał z wciąż uniesioną różdżką. Książki, które miał właśnie wylewitować następne na półki opadły na ziemię z głuchym łupnięciem.
- Proszę powiedz, że jedna z ksiąg mnie uderzyła w głowę i mam przywidzenia - odezwał się mając nadzieję, że jest tak jak mówi, ale był gotów na rzucanie czarów, gdyby jednak okazało się, że to faktycznie jest... No właśnie, co to było?
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#9
17.04.2025, 22:45  ✶  
Kiedy była mała, mama powtarzała jej, że umysł był najpotężniejszą bronią. Jak to się dla niej skończyło - wszyscy wiedzieli, jednak Dora w pewien sposób hołdowała jej pamięci, podtrzymując to zdanie. Brzmiała przez to staro i czasem niezwykle przemądrzale, ale cóż - nie wiedziała jak inaczej wyrażać swoje zdanie w tym temacie. Za dużo naczytała się książek; tych ciężkich, oprawionych w stare okładki i spisanych niekiedy ręcznie, a za mało zadawała się z prawdziwymi ludźmi, których miała na wyciągnięcie ręki.

- Mhm. Czytałam kiedyś o teorii, że najpierw jest emocja, a potem magia. Ale że emocje nazywamy słowami, to nasza semantyka definiuje nasze emocje, a przez to w jaki sposób posługujemy się magią. Bardzo ciekawe - odparła i to tyle było w temacie tego, że potrafiła brzmieć staro i jakby zjadła za dużo rozumów. Tak po prawdzie to mogliby o tym rozważać jeszcze godzinami, ale mieli do zrobienia ważniejsze rzeczy, którymi było segregowanie książek i robienie porządku - na całe szczęście.

Odłożyli księgi na miejsce, a rozdzwoniony zegar wreszcie umilkł, jakby rozmyślił się ze swoimi dotychczasowymi zamiarami. Dora nie poświęciła mu aż tak dużo uwagi, bo nie miała teraz czasu zbytnio liczyć niespójności dzwonów z aktualnym czasem. Spojrzała jednak na Thomasa nieco uważniej, kiedy ten się odezwał.
- Ooo, znam ten tom. Kolekcjonerska edycja - koło zegara faktycznie coś było, ale nie stało a latało, bo książka machała leniwie kartkami, unosząc się w powietrzu. - To traktat o lataniu. W sensie lataniu ludzi bez użycia mioteł. Bardzo ciężko go przeczytać, no bo ciągle ucieka - jak na zawołanie książka śmignęła w drugi kąt pokoju. Musieli więc z Figgiem zmienić plany i zamiast książki segregować, zajęli się łapaniem uciekiniera, co zajęło im jakimś cudem o wiele za wiele czasu.

Koniec sesji


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Dora Crawford (1789), Thomas Figg (1611)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa