01.10.2024, 05:49 ✶
- Raz, dwa, trzy... - cichemu liczeniu towarzyszyły regularne szurnięcia, świadczące o powiększającym się stosiku nadgryzionych książek, który rósł obok Crawley. - Sześć, siedem... - siedziała na regale, z nosem utkwionym w półce, którą właśnie opróżniała, żeby starannie ją przetrzeć, pozbyć się kurzu, rzucić jakieś zaklęcie przed nim chroniące, a potem przejrzeć czy te tomiki w ogóle nadawały się do czegoś konkretnego. Większość już na pierwszy rzut oka wydawała się do wyrzucenia i przechodziło jej to przez myśl z okropnym wręcz bólem. Pokrywała je przede wszystkim ogromna wręcz warstwa kurzu, która przy najmniejszym ruchu unosiła się w powietrze i wdzierała do nosa, co z kolei powodowało kaszlenie. Oprócz tego kartki były zawilgotniałe, część porastała dziwna narośl, a w niektórych przypadkach chyba nawet trochę się ruszała. - Mam siedem o domowych sposobach na przetwory. Ktoś chyba lubił kiszonki - poinformowała znajdującego się przy innym stanowisku Thomasa, a potem zsunęła się na podłogę. Niektóre regały były skonstruowane tak, że na dolnej części posiadały wysunięte blaty, a poniżej nich - szafki. Idealnie, żeby rozłożyć na tym wykładane lub odkładane na miejsce książki. Albo żeby sobie na tym usiąść.
Zgarnęła wszystkie siedem książek na jeden stos, uważając żeby nie wzniecić przy tym nadmiernej ilości kurzu albo nie obudzić dziwnie świadomiej pleśni do faktycznego życia, a potem ruszyła w kierunku długiego stołu, który znajdował się nieopodal. Odsunęła krzesło nogą i ułożyła woluminy na blacie. Tym razem chmura kurzu uniosła się ku górze i Dora zakaszlała. W tym tempie chyba nabawi się pylicy. W sumie to obydwoje, bo słyszała wcześniej jak Figg też kaszlał.
- W sumie tam gdzie teraz jesteś, to jest jeszcze ta szafka na dole do przepatrzenia, bo nie zdążyłam tam wcześniej zajrzeć, jak przeglądałam czy w którejś zostało się coś ciekawego - rzuciła, posyłając w jego stronę krótki, ciepły uśmiech, nawet jeśli nie zdarzyło mu się na nią w tym momencie spojrzeć.
Zgarnęła wszystkie siedem książek na jeden stos, uważając żeby nie wzniecić przy tym nadmiernej ilości kurzu albo nie obudzić dziwnie świadomiej pleśni do faktycznego życia, a potem ruszyła w kierunku długiego stołu, który znajdował się nieopodal. Odsunęła krzesło nogą i ułożyła woluminy na blacie. Tym razem chmura kurzu uniosła się ku górze i Dora zakaszlała. W tym tempie chyba nabawi się pylicy. W sumie to obydwoje, bo słyszała wcześniej jak Figg też kaszlał.
- W sumie tam gdzie teraz jesteś, to jest jeszcze ta szafka na dole do przepatrzenia, bo nie zdążyłam tam wcześniej zajrzeć, jak przeglądałam czy w którejś zostało się coś ciekawego - rzuciła, posyłając w jego stronę krótki, ciepły uśmiech, nawet jeśli nie zdarzyło mu się na nią w tym momencie spojrzeć.
The woods are lovely, dark and deep,
But I have promises to keep,
And miles to go before I sleep.
But I have promises to keep,
And miles to go before I sleep.