• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[26.08.1972] The Parent Trap

[26.08.1972] The Parent Trap
Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#1
18.11.2024, 17:42  ✶  
– Nie przejmuj się młoda, częścią dorastania jest zrozumienie, że obiady rodzinne to nie miłe spędzenie czasu, a jedynie ukryte za maskami uśmiechów chaos i pustka – powiedział Karl.
Mabel skrzywiła się i chwyciła jaskrawo-żółtą kredkę, aby narysować na kartce, nad która właśnie się pochylała, uśmiechnięte słońce. Siedziała właśnie na różowym dywanie w swoim pokoju w skupieniu ozdabiając kartkę papieru. Wszędzie wokół niej walały się kredki, papier, szczelnie zamknięte, a przynajmniej taką miała nadzieję, tubki z brokatem i jeszcze kilka innych upiększaczy papieru.
– Nie prawda. Gdyby dorośli naprawdę nie lubili rodzinnych obiadów, to by ich tak często nie organizowali – odpowiedział w końcu, prostując się na chwilę po to, aby wziąć jedną z przyniesionych przez Karla w papierowej torbe, sajgonek. Kot jedynie pokręcił łbem.
– Mabel już chyba rozmawialiśmy o tym wcześniej. W twoje rozumowanie wkrada się podstawowy błąd, zakładający, że dorośli przedstawiciele twojego gatunku, podejmują decyzje bazując na logice i racjonalności, a tego naprawdę nie możesz od nich oczekiwać, jeśli chcesz lepiej zrozumieć ten świat.
Mabel szybko przegryzła swoją sajgonkę, tylko po to aby westchnął ciężko. To byl naprawde dziwny obiad i chyba nie do końca dalej rozumiała co się takiego na nim tak właściwie wydarzyło. Mama naprawde kogos porwała? I wujek? Czy będą mieli przez to jakies klopoty? Będą musieli wydostać ich z więzienia? Co jeśli ktoś zobaczy kogoś z jej rodziny, kto się napił alkoholu i uzna, że trzeba i ja porwać? Bo dobrze, Karl uspokoił ją już, że tak nie będzie i że jest różnica pomiędzy piciem, a piciem, ale dalej czuła niepokój, No i jeszcze martwiła się o pana Sama, który chyba chciał jej coś powiedzieć, ale nagle wyszedł zmartwiony, Będzie musiała zapytać go jak się czuł, ale musiała na razie skończyć jedną, ważną rzecz.
– Chyba nie wyszło źle, nie? - spytała przyjaciela, a kot zeskoczył z jej łóżka, aby przyjrzeć się jej pracy i skinąć łbem w geście aprobaty.
– Nie nazwałbym tego szczytem dyplomacji, ale czasem lepiej jest tak niż nadużywać swoich słów.
Mabel uśmiechnęła się słabo i sama przyjrzała się temu nad czym właśnie pracowała. Kiedy już uspokoiła się po tym, co usłyszała podczas obiadu, postanowił zrobić to do czego zawsze zachęcał ją Karl, to znaczy wziąć sprawy w swoje ręce. W tym wypadku było to napisanie listu do tego porwanego chłopca, aby przypadkiem się nie gniewał i nie próbował uciekać od jej prababci, u której podobno teraz był. Staranne napisana, zbyt mocno przyciskany do kartki olowkiem, wiadomość głosiła: Przepraszam, że moja mama i wujek cię porwali, Nic ci nie grozi. Prosze na razie nie uciekaj. To dla twojego dobra. I jedz ciastka.
Aby ocieplić list narysowała na nim wiele kolorowych rysunków, a do koperty, którą gdzieś znalazła wrzuciła kilka kocich naklejek. Może to jakoś pomoże. Złożyła list na cztery części i ostrożnie włożyła go do koperty, a potem zerknęła w stronę drzwi. W sumie to chyba powinna sprawdzić co tam u dorosłych, skoro juz skończyła pracować nad listem. Szybko wstała i otworzyła drzwi.
– Mamo? Wujku? Panie Samie? Żyjecie? – zawołała, wyglądając na korytarz.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
19.11.2024, 02:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.11.2024, 00:20 przez Nora Figg.)  

To nie był jej dzień. Zdecydowanie. Nie do końca zakładała się, że potoczy się w ten sposób, ale wiedziała, że musieli przekazać te informacje Brennie. Trochę namieszali, wypadało wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Zresztą ostatnio działo się coraz więcej takich nietypowych, niestandardowych wydarzeń, które mocno próbowały zatrząść światem który znała.

To nie był lekki dzień, wręcz przeciwnie, wpisałaby go na liście jako jeden ze swoich najgorszych. Ostatnio dosyć często musiała się mierzyć z rzeczami, na które nie miała żadnego wpływu i trochę ją to przytłaczało. Nora nie była alfą i omegą, nie była wspaniałym mówcą, była przeciętną czarodziejką, ale przede wszystkim była matką i tego nikt nie mógł jej odebrać.

Miała świadomość, że Mabel mogła usłyszeć dzisiaj nieco za dużo, że zdecydowanie to nie powinno mieć miejsca, ale czasem zdarzały się takie sytuacje - pełne chaosu, nad którym nikt nie mógł zapanować.

Pogłaskała Lady za uchem, jej kotka, jak zawsze wybrała najbardziej odpowiednią opcję - po prostu poszła spać, cóż, nie powinna jej się dziwić, był to odpowiedni sposób, aby uniknąć jakichkolwiek konfrontacji. Niby przywykła do tego, że miała nowego kota, ale nadal brakowało jej Salema - który był jej sumieniem, rozumiał ją praktycznie jak nikt inny. Oczy jej się zaszkliły, gdy o nim pomyślała, cóż - nigdy nie będzie już miała możliwości skorzystania z jego dobrej rady.

Usłyszała głos, który rozległ się między pomieszczeniami. Wołała ją Mabel, tego nie mogła zignorować, chociaż miała chęć zignorować wszystko, co działo się wokół niej. Czuła, że ją to przerasta, że sobie nie radzi, że zbyt wiele wzięła na swoje barki. Powoli próbowała przerzucić to na odpowiedzialność losu, wtedy przynajmniej nikt nie był winny.

Nie zamierzała mierzyć się z kotem swojej córki, jeśli miał coś do powiedzenia, to na pewno to zrobił [u]spojrzała tylko w jego kierunku sugerując, że to jest czas, aby zniknął z pola widzenia. Musieli porozmawiać, zdecydowanie było to istotne, szczególnie, że w końcu udało jej się wreszcie opowiedzieć nieco o tym wszystkim, to nie było łatwe, nie było przyjemne, ale miała to za sobą. Nora Figg była naprawdę silnym człowiekiem, chociaż nie zdawała sobie z tego sprawy.

Wkroczyła w końcu do pokoju swojej córki, tak wypadało, aby to zrobiła. Widać po niej było zmęczenie - nie spała tego dnia najlepiej, o ile w ogóle spała. - Mab, już tu jestem. - Usiadła na jej łóżku. Miała świadomość, że dziewczynka może mieć wiele pytań, pozwoliła jej mieć możliwość zadawania ich.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#3
19.11.2024, 12:34  ✶  
Samuel czuł się bardziej niż zagubiony. Nie wiedział jak działa świat, jakimi zasadami kierują się ludzie, którzy zechcieli wpuścić go do swojego życia. Rozumiał już podstawy - proszę, dziękuję, przepraszam, wiedział, że ktoś może mówić, że się cieszy ze spotkania, a nie cieszył się wcale. Wiedział, że ktoś może mówić, że nie chce rozmawiać, a tak na prawdę chciał rozmawiać szalenie, tylko wciąż nie wychodziło mu rozróżnienie jednego tego momentu od drugiego.

Dziś było jeszcze gorzej.

Eliksiry uspokajające nie działały już, ale efekt przedawkowania wciąż sprawiał, że głowę miał obłożoną watą. Wiadomości z dnia wczorajszego o tym, że jest ojcem Mabel, zapewnienia Nory, że wszystko będzie dobrze i potem ta nieszczęsna wymiana zdań w kuchni dokładały tylko tej waty.

Tułał się po cukierni, unikając kotów, unikając ludzi, unikając konieczności mówienia, co jakiś czas tęsknie spoglądając w kierunku kominka Fiu.

Ale potem usłyszał głos Mabel.

Pan Sam.

Westchnął ciężko i chwilę mu zajęło, nim ruszył w stronę właściwych drzwi. Uchylił je i zobaczył siedzącą na łóżku Norę i Mabel. Oparł się o framugę, szukając spokoju w suchym, pomalowanym, ale wciąż w środku, w swoim rdzeniu drewnie. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, więc utknął tak w szparze uchylonych drzwi, z twarzą bardzo smutną, niepewną, z błękitnymi oczyma unikającymi twarzy kobiet. Wysoki, przygarbiony, niepewny tego, czy w ogóle powinien im przeszkadzać, czy powinien w ogóle się odzywać. Milczenie więc zdało się bezpieczną opcją.


Zawada: Aspołeczny, Poza schematem
Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#4
19.11.2024, 19:57  ✶  
Pierwsza pojawiła się w pokoju mama, siadając na łóżku, a słysząc jej słowa Karl, westchnął jedynie.
– No dobrze, już już. Zrozumiałem twoją niewerbalną wiadomość. Mabel, jakby coś się działo to mnie wołaj. Zostawiam was same – mruknął kot, trącając swoim nosem rękę dziewczynki, a następnie wyszedł z pomieszczenia wzdychając raz po raz.
Mabel uśmiechnęła się słabo w stronę mamy, a następnie przysiadła obok niej na łóżku, chwytając swojego pluszowego flaminga i bezwiednie zaczynając bawić się skrzydełkami pluszaka.
– Myślałam, że nie powinno się łamać prawa nie ważne jakie są powody – rzuciła cicho, wpatrując się w mamę, a potem dodała jeszcze mniej pewnie. – A jak ktoś tak robi, to tylko w książkach.
Bo przecież jednak fikcyjnym postaciom wypadało chyba jednak nieco więcej, a przynajmniej tak jej się wydawało. Dzieci w książkach mogły jednak trochę cześciej być niegrzeczne, niż na przykład ona w takim przedszkolu. Już miała coś jeszcze do tego dodać, ale wtedy zobaczyła nieśmiało zaglądającego do jej pokoju pana Sama. Posłała mu uśmiech, starając się, aby był on jak najszczerszy, bo pan Sam sam wyglądał jakoś takoś... Smutno?
– Wszystko w porządku? – spytała. – Bo pan tak wyszedł w środku rozmowy. I w ogóle pan był ptakiem. Pan jest też ptakiem i niedźwiedziem? Można tak? – Oby tylko on jeszcze kogoś nie porwał, bo trochę nie chciało jej już się robić kolejnej laurki dla kolejnej porwanej osoby. – Jak coś to mam jeszcze sajgonki, które Karl przyniósł. Jakby pan był głodny.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
21.11.2024, 00:32  ✶  

Nie zamierzała komentować słów kota, miał niewyparzony język i właściwie ostatnio sporo razy zastanawiała się nad tym, czy nie powinni go nieco utemperować. Dlaczego nie wszystkie koty mogły być takie słodkie i grzeczne jak jej Lady? Nie miała pojęcia. Cóż, pewnie dlatego, że jej własna, osobista kotka była dopiero pisklęciem, które jeszcze nie miało szansy za bardzo odnaleźć się w świecie. Nie to, co Salem, ten był prawdziwym kocim gwiazdorem, nadal za nim tęskniła i nie do końca pogodziła się z jego tragiczną śmiercią. Był w końcu jej przyjacielem, od dawien dawna.

Odprowadziła Karla wzrokiem do wyjścia, na szczęście miał w sobie też nieco przyzwoitości i nie zignorował jej obecności, chociaż tyle. - To zależy, prawo jest skonsturowane w pewien sposób i nie przewiduje wszystkich możliwości, które mogą się zdarzyć, wiesz? - Próbowała znaleźć sposób, w jaki mogłaby wytłumaczyć córce sytuację o której niepotrzebnie się dowiedziała, tak to nie był najlepszy dzień Norki jako matki. - Czasami zdarzają się powody, przez które można trochę nagiąć to prawo. - Nie, nie można było tego robić, miała tego świadomość, ale wolała, żeby Mabel nie myślała o niej i o Thomasie jak o kryminalistach. - Ten chłopiec znalazł się w trudnej sytuacji i bardzo chciałam mu pomóc. - Dodała jeszcze na swoje wytłumaczenie, bo czuła, że to jest potrzebne.

Usłyszała kroki, przeniosła więc wzrok w stronę framugi, pojawił się Sam. Posłała mu przepraszające spojrzenie, nie do końca spodziewała się, że ten obiad potoczy się w taki sposób, ale cóż - tak to bywa z rodzinnymi obiadami.

Mabel zaczęła zasypywać mężczyznę serią pytań, tak właściwie to może to i dobrze, dzieci potrafiły spowodować, że każdy bardzo szybko odnajdywał się w danej sytuacji, nie miały żadnych granic, nic im nie przeszkadzało. Mogły pytać o wszystko. Też dostrzegła tę niepewność w jego oczach.

Odezwała się jednak dopiero wtedy, gdy Mab przestała zadawać pytania. - Usiądziesz z nami? - Przesunęła się nawet do ściany, jakby chciała zrobić więcej miejsca na tym dosyć małym łóżku.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#6
24.11.2024, 15:09  ✶  
Przez moment stał w niezdecydowaniu.

Emocjonalna fala w każdej chwili mogła znów uderzyć, choć tym razem był na to lepiej przygotowany. Ostudzony zarówno z entuzjazmu, jak i wielkiego zdezorientowania. Ćwiczenia oddechowe, ułożenie sobie tego wszystkiego w głowie, czy może zepchnięcie brutalne do piwnicy przedświadomości, żeby tylko tu i teraz zachować stoicki spokój.

– Tak. Mam taką przypadłość, że jak mam dużo emocji, to wokół pojawiają się pnącza i trujące rośliny. Nie chciałem zrobić Wam krzywdy. – Powiedział szczerze, tak jak zawsze mówił to co miał na sercu, a przynajmniej to co na nim widział, a nie co zostało zbutowane i schowane, żeby móc w spokoju usiąść we trójkę. – Ale doktor Bulstrode się tym zajmuje, ponoć... ponoć jest świetna w leczeniu takich rzeczy więc może to nie będzie tak na zawsze – dodał uspokajająco, bo ostatnie czego by chciał to to, żeby Mabel bała się z nim spędzać czas. – Jak jestem zwierzęciem to łatwiej mi nad tym zapanować. Ptaki i misie nie czują tak dużo. Są zazwyczaj głodne albo śpiące – albo chcą prokreować, ale tego już Samuel nie dodał mając szczęśliwie po tych czterech miesiącach tyle ogłady, żeby ogarniać, że dorośli dziwnie reagują kiedy mówi się o seksie dzieciom.

W końcu zdecydował i przeszedł te kilka kroków, by przysiąść na łóżku. Bardzo nie odnajdywał się w tym położeniu, w tym miejscu (czy w ogóle kiedykolwiek zaglądał do pokoju Mabel wcześniej?), w tej rozmowie. Zmuszał się jednak do spokojnego oddechu, wyobrażając sobie szybowanie nad Knieją, której nie gnębią żadne paskudne potwory. Wszystko będzie dobrze.

– Nie wiem, czy jeśli zaczniesz uczyć się animagii, to będziesz mogła przyjmować dwie formy. Moja matka była tego pewna, bo moja krew nie była czarna, ale do końca nikt nigdy nie wyjaśnił mi tej zależności – odpowiedział na kolejne pytanie najlepiej jak umiał, po czym spojrzał na Norę i uśmiechnął się smutno. – Kiedyś się nad tym nie zastanawiałem. Kiedyś nic z tego jak wyglądało moje dzieciństwo nie wydawało mi się dziwne. Teraz... teraz zaczynam mieć wątpliwości – przyznał.
Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#7
30.11.2024, 03:24  ✶  
Mabel miała problem z pojęciem tego wszystkiego. To znaczy… Tak, rozumiała o co chodziło mamie, bo sama przecież czasem łamała, ,lub chociaż chciała złamać jakieś zasady, które wydawały jej się wyjątkowo niesprawiedliwie, lub po prostu głupie. Ale no… Jak to się w takim razie rozróżniało? I czy przypadkiem za wszystkie wykroczenia i tak nie karano w ten sam sposób?
– A ten chłopiec... – zaczęła niepewnie, nie chcąc przypadkiem powiedzieć czegoś co uraziłoby mamę, bo przecież nie o to chodziło – On chciał zostać por… no zabrany? Cieszył siè z tego? W sensie, czy wszystko już teraz u niego dobrze? Bo wiesz, jak coś to zrobiłam mu laurkę, wiec jesli jest smutny, lub myśli, że jesteś naprawdę porywaczką, a nie taką dobrą porywaczką, to możemy mu ją wysłać i może to pomoże? – Tak? Nie? Chyba sama już trochę nie rozumiała, jak to wszystko działało.
Potem przeniosła spojrzenie na pana Sama, a jej oczy kolejno zabłysły w podekscytowaniu, ale zaraz po tym i w rozczarowaniu, gdy usłyszała, że taka fajna umiejętność może nie być na zawsze.
– Oh, szkoda, bo brzmi jak coś fajnego. – No bo to na pewno nie było tak, że to zawsze robiło komuś krzywdę. Pan Sam pewnie po prostu mówił tak, bo był dorosły, a dorośli czasem tak dramayzowali. I może ta pani Bulstrode była po prostu nudną dorosłą i chciała wyleczyć, wszystkie fajne rzeczy? Znała takie jak ona z książek.
I kolejne rozczarowanie ponownie połączone z pewnym niezrozumieniem.
– Ale ja też nie mam czarnej krwi – zauważyła, chyba że od jej ostatniego zdartego kolana coś się zmieniło. – Ale to, nic. W sumie jakbym się z panem nauczyła zmiany w chociaż w jedno zwierzę to też by było fajnie – dodała pocieszająco – I proszę się nie martwić. To że ktoś ma nieco dziwniejsze dzieciństwo to chyba nic złego. Tak nam mówili w przedszkolu.
Zmarszczyła brwi.
– No chyba, że potem trzeba kogoś porwać. Pan też był porwany?
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
02.12.2024, 14:32  ✶  

Cóż, nie był to prosty dzień, zdecydowanie należał do jednego z bardziej skomplikowanych, wiele się wydarzyło, w bardzo krótkim czasie, teraz wypadałoby jakoś to wszystko ogarnąć. Nie miała pojęcia od czego zacząć, wiedziała jednak, że powinna przejść przez wszystko po kolei, żeby nie pozostawiać miejsca na żadne niedomówienia. To mogłoby przynieść niepotrzebne domysły, których wolała uniknąć. Był to moment, w którym wreszcie wypadało sięgnąć po prawdę, co wcale ni było takie proste, szczególnie, że przecież miała swoje tajemnice i żyła z ich ciężarem przez lata. Nie czuła się wcale lżej, kiedy miała je wszystkie wyjawić, to niosło zupełnie inny balast.

Samuel zdecydował się do nich dołączyć, spoglądała na niego kątem oka, zbliżał się moment, w którym powinna wreszcie wydusić z siebie to wszystko, co ukrywała przed nimi od dawna.

Nie wtrącała się w rozmowę, którą zaczęli, nie czuła się odpowiednią osobą do dorzucania swoich trzech groszy w tematach, na których zupełnie się nie znała. Tak, powinna nieco zainteresować się klątwą żywiołów, bo Mabel przecież mogła to odziedziczyć, jedna Matka wiedziała, kiedy mogło się to u niej obajwić. Będzie musiała odezwać się do panny Bulstrode, którą kojarzyła z widzenia, skoro Samuel wspomniał o tym, że pracuje ona nad tym, aby coś zrobić z tą dziwną przypadłością.

Nie umknęła jej uwaga o czarnej krwi, właściwie, czy słyszała kiedyś coś podobnego? Tym może też wypadałoby się zainteresować, chociaż Mabel przecież krwawiła normalnie, czy to było ze sobą powiązane, co właściwie było, a co nie? Pojawiało się coraz więcej niewiadomych i nie do końca się jej to podobało, będzie musiała później zająć się tym wszystkim, powoli przejrzeć księgi, może zwrócić się do doświadczonych czarodziejów, których przecież znała.

- Ciocia się nim zajęła, więc na pewno wszystko jest dobrze. - Nie chciała ciągnąć tematu porwanego chłopca, chociaż widziała, że to bardzo mocno zainteresowało jej córkę. Cóż, powinna się tego spodziewać, nieczęsto dowiadywała się o tym, żeby jej matka robiła takie rzeczy. To nie było w stylu Nory, tyle, że właśnie, jeśli chodziło o krzywdę, która mogła dotyczyć dzieciaków, to cóż, nie potrafiła sięgać po rozsądek, wtedy przestawała myśleć.

Nie do końca umiała teraz sięgnąć po informacje, które miała zamiar przekazać w tej chwili Mabel, nie chciała przerywać ich przyjemnej rozmowy, więc czekała, aż pojawi się odpowiedni moment, czy w ogóle kiedykolwiek miał zaistnieć odpowiedni moment? Nie miała pojęcia, póki co więc czekała.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#9
02.12.2024, 21:54  ✶  
– Nie wiem, czy to nic złego. Szczerze mówiąc... teraz jak o tym myślę, to na przykład wolałbym chodzić do szkoły. Uczyć się innych rzeczy niż o tym jak działają rośliny i zwierzęta, nie wiem... może coś więcej czytać? – zamyślił się na moment, całkiem poważnie rozważając słowa Mabel. Nie miał wcale wczytane, że dorośli, czy też rodzice muszą zachowywać się tak czy siak. Bardzo, bardzo nie wiedział jak to jest być rodzicem, szczególnie, że jeszcze wczoraj nim nie był.

Teraz, gdy siedział na łóżku i patrzył na szczerą, otwartą twarzyczkę drobnej dziewczynki, teraz widział. Wiedział na co patrzeć by znajdować taniec cech swój i Nory. Było to dziwne uczucie i Sam nie chciał za bardzo zastanawiać się nad tym, czy je lubi czy nie. Nie mógł czuć zbyt wiele, jeśli obie miały być bezpieczne.

– Raczej nie byłem porwany, bo moja matka była tego samego rodzaju co ja. Mówiłem Ci, uczyła mnie zamiany w zwierzę i jak to robić, żeby zmienić się tylko trochę. Ostatnio spotkałem nawet... kuzynkę. Tak myślę, że kuzynkę wybieram się teraz na dniach gdzieś, gdzie ma być więcej takich jak ja. Nie wiem, może sam dowiem się trochę więcej. Kiedyś myślałem, że jestem sam i mama, a jak ona odeszła, no to... no to że jestem sam, ale jest no... cała rodzina. Chyba. – Samuel nawet nie chciał celowo zbaczać na mokradła smutku, nie chciał mówić o sobie, ale przecież o tym też trochę poniekąd rozmawiali. Nie wiedział nic o tym dziecku z plaży, więc milczał, ale skoro o niego chodziło, to mówił. Nie był smutnym dzieckiem, ale teraz, gdy poznawał świat coraz bardziej, to rozumiał że jego dzieciństwo było smutne - pozbawione rówieśników, szaleństw, opowieści, doświadczeń, które miał niemal każdy z kim rozmawiał. McGonagall odcieła się od reszty familii swojego ojca, kądziel fruwała gdzieś po lasach Amazonii a ojciec... jeszcze za życia był tematem tabu. – Na wszelki wypadek wybierz sobie jednak zwierzę w które chcesz się zmieniać najbardziej. Jakbyś nie mogła w drugie. To będzie kot? A może wolałabyś latać jak hipogryf? – zaproponował, skupiając się mocno na wizji przyszłych lekcji. Próbował sobie przypomnieć ile miał wiosen gdy zaczął, ale chyba to było już po wieściach dotyczących klątwy żywiołów. Gdy był niedźwiedziem, albo ptakiem... było łatwiej.
Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#10
05.12.2024, 23:26  ✶  
Pokiwała głową ze zrozumieniem na słowa mamy, bo rzeczywiście w jej głowie jeśli ciocia Brenna miała się czymś zająć, to należało uznać to za zrobione. Chociaż hm... Dalej dziwnie było trochę myśleć o tym, że ciocia zajmowała się czymś co zrobiła mama, nawet jeśli w słusznej sprawie, kiedy przecież jej praca była związana z łapaniem tych złych. Ale w sumie to i tak nie do końca rozumiała na czym dokładnie polegały prace dorosłych, wiec może nie powinna zbyt długo nad tym myśleć.
– To dobrze – powiedziała więc krótko i posłała mamie szczery uśmiech. – A zostało jeszcze trochę tego sosu do sajgonek co wujek kupił?
Bo w sumie o to też miała się już jakiś czas temu zapytać.
– Zaraz. Nie był pan w szkole? Ale takiej żadnej, żadnej szkole? – Zmarszczyła brwi. – Myślałam, że wszyscy chodzili do jakiejś szkoły. Mugole też. – Nie chodzić do szkoły, ale... Jak to? Zupełnie nie mogła tego zrozumieć. Sama nie mogła się przecież doczekać, aż kiedyś pójdą z mamą na Pokątnej, kupią jej szatę i podręczniki, a potem pojedzie do Hogwartu i, ku zrozpaczeniu Karla, zostanie przydzielona do jednego z czterech domów.
Trochę nie wiedziała co dalej powiedzieć panu Samowi, którego najwyraźniej coś mocno gryzło, a rozmowa o jego dzieciństwie chyba nie była aż tak przyjemna dla niego, jak powinna. Zerknął niepewnie na mamę, a potem ostrożnie dotknęła dłonią ramienia czarodzieja.
– No iiiii ma pan też nas. Tę rodzinę co pan teraz znalazł i nas, a jak pan wyjdzie za moją mamę... – Ożeni? Wyjdzie? Nigdy nie mogła zapamiętać, które słowo było do męża, a które do żony. – To my już w ogóle będziemy rodziną.
Zwierzę... W jakie zwierzę mogłaby się zmienić? Koty brzmiaky super. Hipogryfy też. No ale były jeszcze niedźwiedzie...
– A mogę być latającym niedźwiedziem? Z wąsami?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (2215), Samuel McGonagall (1828), Mabel Figg (1934)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa