25.11.2024, 23:54 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.11.2024, 23:29 przez Scarlett Mulciber.)
Tego dnia humor jej zdecydowanie dopisywał i nawet wątpliwej jakości warunki pogodowe nie były w stanie tego zmienić.
Czy to za sprawą podróży, czy może tego, że Malfoy nie zwrócił podarku, który ta zrobiła.
Wiedziała, że był zajęty, że się śpieszył pisząc, to było widać. A jednak odpisał. Mógł zrobić to później, czy dnia następnego.
Lubiła to uczucie. Tego, że nigdy jej nie zignorował. Zdawałoby się to nic wielkiego, a jednak nie bez powodu w jego mieszkaniu leży powiększająca się sterta listów.
Pochłonięta myślami, kroczyła przez dworzec, wprost do budynku. Gdy minęła drzwi frontowe z myśli wyrwał ją stukot jej własnych obcasów.
Cóż za cudowna akustyka - przemknęło jej przez myśl, zatrzymując się. Rozejrzała się po sklepieniu.
Miała jeszcze trochę czasu, a grzechem byłoby nie skorzystać z warunków jakimi uraczył ją budynek.
Zsunęła z ramienia futerał, odkładając go na ziemię. Usłyszała przyjemny brzdęk metalowych zatrzasków, gdy te ustąpiły pod jej palcami.
Delikatnie wydobyła instrument z futerału, sięgając po smyczek. Rozejrzała się dookoła, na moment zawieszając wzrok na przechodniach. Każdy się gdzieś śpieszył. Pędził w innym kierunku. Nie dając pewno sobie nawet chwili zastanowienia nad tym czy warto.
Ułożyła wygodnie instrument, a smyczek delikatnie przesunął po strunach. Rozległ się jednostajny dźwięk.
Zaobserwowała pierwsze krótkie spojrzenia, poszczególne zerknięcia spowodowane nieoczekiwanym hałasem.
Przymknęła ślepia, sunąc smyczkiem po strunach. Krótko, długo, wolno, szybko - a instrument zaczął wygrywać Carol of the Bells. Dźwięk odbijał się od ścian, niosąc korytarzami, muskając brudne okiennice, wychylając zza drzwi. Otulał przechodniów, skłaniając ich do zwolnienia.
W pewnym momencie oderwała smyczek od strun, a muzyka gwałtownie ucichła. Opuściła dłoń, dając się ponieść chwilowej zadumie. Mogłaby tak stać i grać, a jednak tak jak i każdy w tym miejscu, ona również musiała pędzić. W końcu miała spotkać się jeszcze z rodziną. Trochę żałowała. Wątpiła aby wróciła jeszcze do tego miejsca, w końcu nie miała powodu, był to jedynie punkt na mapie. Była pewna, że to tylko chwilowe zauroczenie i równie piękne brzmienie kryje wiele miejsc w samym Londynie. Wystarczyło się tylko dobrze rozejrzeć
Czy to za sprawą podróży, czy może tego, że Malfoy nie zwrócił podarku, który ta zrobiła.
Wiedziała, że był zajęty, że się śpieszył pisząc, to było widać. A jednak odpisał. Mógł zrobić to później, czy dnia następnego.
Lubiła to uczucie. Tego, że nigdy jej nie zignorował. Zdawałoby się to nic wielkiego, a jednak nie bez powodu w jego mieszkaniu leży powiększająca się sterta listów.
Pochłonięta myślami, kroczyła przez dworzec, wprost do budynku. Gdy minęła drzwi frontowe z myśli wyrwał ją stukot jej własnych obcasów.
Cóż za cudowna akustyka - przemknęło jej przez myśl, zatrzymując się. Rozejrzała się po sklepieniu.
Miała jeszcze trochę czasu, a grzechem byłoby nie skorzystać z warunków jakimi uraczył ją budynek.
Zsunęła z ramienia futerał, odkładając go na ziemię. Usłyszała przyjemny brzdęk metalowych zatrzasków, gdy te ustąpiły pod jej palcami.
Delikatnie wydobyła instrument z futerału, sięgając po smyczek. Rozejrzała się dookoła, na moment zawieszając wzrok na przechodniach. Każdy się gdzieś śpieszył. Pędził w innym kierunku. Nie dając pewno sobie nawet chwili zastanowienia nad tym czy warto.
Ułożyła wygodnie instrument, a smyczek delikatnie przesunął po strunach. Rozległ się jednostajny dźwięk.
Zaobserwowała pierwsze krótkie spojrzenia, poszczególne zerknięcia spowodowane nieoczekiwanym hałasem.
Przymknęła ślepia, sunąc smyczkiem po strunach. Krótko, długo, wolno, szybko - a instrument zaczął wygrywać Carol of the Bells. Dźwięk odbijał się od ścian, niosąc korytarzami, muskając brudne okiennice, wychylając zza drzwi. Otulał przechodniów, skłaniając ich do zwolnienia.
W pewnym momencie oderwała smyczek od strun, a muzyka gwałtownie ucichła. Opuściła dłoń, dając się ponieść chwilowej zadumie. Mogłaby tak stać i grać, a jednak tak jak i każdy w tym miejscu, ona również musiała pędzić. W końcu miała spotkać się jeszcze z rodziną. Trochę żałowała. Wątpiła aby wróciła jeszcze do tego miejsca, w końcu nie miała powodu, był to jedynie punkt na mapie. Była pewna, że to tylko chwilowe zauroczenie i równie piękne brzmienie kryje wiele miejsc w samym Londynie. Wystarczyło się tylko dobrze rozejrzeć