- Nie spodziewałem się, że aż taki w tobie duch gracza jest - dodał jeszcze rozbawiony, bo tak naprawdę to nic mu nie było, może jakieś otarcie, ale będzie żył, z gorszych rzeczy musiał już wychodzić. To była ledwie powierzchowna rana. Ktoś mógłby powiedzieć, że bardziej cierpiała jego duma, ale to też nie była prawda.
- Trochę więcej optymizmu, może to po prostu szczęśliwy dzień - Thomas mówiąc o tym, aby nie być pesymistycznie nastawionym do życia, było zapewne czymś czego Nora nie miała w swoim letnim bingo. Ale cóż, nawet on miewał takie momenty, kiedy wiedział co powiedzieć, nawet jeśli nie do końca w to wierzył. Był idealnym materiałem do mówienia rad, niekiedy całkiem trafnych, łatwo było mówić coś co samemu chciało się usłyszeć od innych.
- Nie, nie ty, to drzewko! - oznajmił wgapiając się intensywnie w sadzonkę, która przed chwilą go biła. Widział, że się ruszała. Nie mógł więc się mylić. Prawda? To nie był podmuch wiatru, to nie był jakiś robak, czuł uderzenie gałązek.
- Nie, to to drzewo, na pewno! - powiedział z zaciętością i powoli wyciągnął rękę w stronę drzewka, aby je dotknąć. Wtedy też zauważył to idealnie, gałęzie wygięli się i smagnęły go w wierzch dłoni zostawiając zaczerwienioną pręgę.
- Aua! No nie, to drzewo mnie atakuje! Noooora! - powiedział głośno wołając siostrę na pomoc, bo przecież to nie był tani trochę normalne, że drzewo kogoś uderzyło. Cos tutaj było zupełnie nie tak, a on nie zamierzał tak tego zostawić.