• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[26.08.1972] The Parent Trap

[26.08.1972] The Parent Trap
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#11
06.12.2024, 00:37  ✶  

Panna Figg wsłuchiwała się w ich rozmowę, nie chciała przeszkadzać. Nie czuła sie odpowiednio doinformowana, aby odzywać się zupełnie niepotrzebnie. Cóż, dobrze było widzieć ich razem, potrafiących się dogadać bez najmniejszego problemu.

Miała świadomość, jak wyglądało zycie Samuela - jego matka dosyć zaborczo izolowała go przed całym światem, nadal nie miała pojęcia, jak właściwie udało im się do siebie dotrzeć, mimo tej złotej klatki, w której został wychowany, to było dalej zastanawiające. Zawsze można było znaleźć sposób, prawda? Jeśli bardzo się chciało.

Niewiele wiedziała o jego ojcu, poza tym, że już odszedł z tego świata. Nie wypytywała go o to jakoś za bardzo, bo nie czuła, że powinna to robić, nie chciała rozdrapywać starych ran, to nie miało najmniejszego sensu.

Gdyby ktoś zapytał ją o zdanie, to pewnie stwierdziłaby, że to, co zrobiła mu matka było w pewien sposób porwaniem. Odizolowała go od całego świata, nie chciała, aby się w nim odnalazł, zamknęła go w Kniei, która mogła wydawać się wolnością, ale wcale nią nie była.

- Tak właściwie Mabel, to jeśli chodzi o rodzinę... - To był chyba odpowiedni moment, aby wtrąciła się do tej rozmowy, skoro już zaczęli zmierzać ku tym tematom. Mieli powiedzieć jej o wszystkim, czyż nie? Żadna chwila nie będzie bardziej odpowiednia, bo czy właściwie jakakolwiek mogłaby być?

To nie było proste, nie było łatwe, ale musiała to zrobić. To był czas, w którym postanowiła pozbyć się wszystkich tajemnic, bez względu na to ile miałoby ją to kosztować, podjęła już decyzję.

- To nie jest do końca tak, że Sam nas znalazł. - Przesunęła się pod ścianę, na tym wąskim łóżku. Wiedziała, że nie ma juz odwrotu. - Nie wiem, czy kiedyś ci o tym wspominałam, ale znamy się od wielu lat. - Chyba od tego warto było zacząć?

- My już jesteśmy rodziną, jest coś co chcielibyśmy ci powiedzieć. - Tak, bo razem o tym zadecydowali, bo Sam już o tym wiedział. - Samuel jest twoim tatą. - Nie miała pojęcia, czyjej dłoni powinna szukać w tej chwili, Samuela, Mabel, odruchowo więc wyciągnęła obydwie, jakby każde z nich potrzebowało wsparcia w tym momencie. Nie miała pojęcia, jak Mabel zareaguje na tę informację, nie wiedziała, czego powinna się spodziewać, bo cóż, to było dosyć niespodziewane.

Niedźwiedź z wąsami mógł być całkiem niezłym odstępstwem od tematu, ale to nie o nim teraz chciała teraz rozmawiać.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#12
06.12.2024, 10:23  ✶  
Słowa, znajome słowa ze znajomymi treściami. Przecież to nie było nic już tak niezwykłego. Przecież już wiedział, już miał te kilka godzin by oswoić się z tematem. Oddech był ważny, aby szum krwi nie był zbyt rwący, aby serce nie biło zbyt mocno. Oddychał głęboko, ale drgnął minimalnie gdy zdał sobie sprawę z tego, że Nora go dotyka, trochę zaskoczony tym gestem, choć absolutnie nie było możliwe, żeby ów gest nie był mile widziany. Sięgnął też do niej, poprawił chwyt, by czuć powiązanie, łączność, jak drzewa, które pod ziemią splatają ze sobą swoje korzenie.

– Tak. – dodał ochryple, bardzo cicho, zdradzając swoją niepewność, choć Sam był ze swojej natury prawdomówny, niemal zawsze można było czytać w nim tak jak w otwartej księdze. Jego niebieskie oczy zeszkliły się nieco, próbował patrzyć na siedzącą obok niego dziewczynkę, ale poczucie winy dociążało go, głowa sama zawisała na szyi w tym emocjonalnym uścisku.

Ważne było oddychanie. Więc - oddychał.

– Byłem bardzo zazdrosny i powiedziałem Twojej mamie, że beze mnie będzie jej lepiej. bo nie potrafiłem opuścić moich rodziców i mojego domu. – wybrzmiała cicha spowiedź, grzech, który pozbawił ich ośmiu pięknych lat. – A potem, jak Twoja mama zorientowała się, że przyjdziesz na świat, sądziła, że ja nie chcę jej w swoim życiu. Że nie chcę Was. – Zacisnął swoją dłoń mocniej, jakby gestem chciał choćby zapewnić, że to nie jest prawda. Nie był w stanie powiedzieć, co by było gdyby, ale mógł mówić teraz, za teraz.

– Więc... jak mówiłem, ja... rozumiem, że... mmm... nie będziesz chciała nie wiem... mówić mi tato, ale proszę nie mów mi Pan Sam. Samo Sam też jest dobrze – poprosił niepewnie, wciąż unikając kontaktu wzrokowego.

Wdech i wydech. I dłoń na różdżce, gdyby szybko znów potrzebowali ptasiego mózgu, który zdecydowanie łatwiej przyjmował tak ważne chwile. Nie chciał, szalenie nie chciał, zmieniać się w zwierze, czując, że ta rozmowa zdecydowanie należy do ludzi i ich spraw. Ale serce wyznaczało swój rytm, a łzy same cisnęły się do oczu. Było ciężko. To nie klątwa jednak powinna być na pierwszym planie, a mała, siedząca obok nich dziewczynka. Myśli falowały, napędzając się i zwalniając.

Oddychał i myślał o rozciągających się żebrach, o przeponie, która zmuszała powietrze do wejścia i wyjścia.

– To może być tylko zwierzę. Takie niemagiczne. Niedźwiedź ze skrzydłami, no... mógłbym, ale on i tak nie poleci. Niedźwiedzie mają za ciężkie kości – dodał cicho.
Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#13
06.12.2024, 17:00  ✶  
Mabel nie miała taty. Mabel miała mamę. Mabel miała Karla, rodziców chrzestnych ciocie i wujków, którzy wydawali się nie kończyć, a teraz miała mieć też pana Sama, narzeczonego mamy, który z nimi zamieszka z czego się przecież szalenie cieszyła.
Ale nie miała taty. Tak było i już. A jakby już go miała to przecież nie byłby to pan Sam, bo przecież… No ale jak to? Nie, że pan Sam byłby złym tatą, bo przecież był super i chyba powinna się cieszyć, bo jak już miała mieć tatę to wolała mieć takiego, niż jakiegokolwiek innego, ale… Ale nagle miała tatę. Mama nie wychodziła po prostu za pana Sama, a za jej tatę. To nie tak, że właśnie siedziała obok pana Sama i mamy, a obok mamy i taty.
To było po prostu dziwne i chociaż dorośli właśnie przed chwilą wyjaśnili jej, jak to się stało, że tak długo się nie widzieli i tak długo nie miala pojęcia o tym wszystkim, to po głowie i tak biegało jej milion znaków zapytania, szukających odpowiednich pytań, których sama nie mogla znaleźć
– Oh. Okay. – wydusiła z siebie cichym głosem, ściskając mocno skrawek swojej bluzki. Rozejrzała się po pokoju, unikając wzroku mamy i Pa… i Sama, zatrzymując się dłużej na drzwiach do pomieszczenia w nadziei, że zaraz pojawi się w nich Karl. Niestety jej przyjaciel najwyraźniej naprawde postanowić dać im trochę prywatności i nawet nie usłyszał tego co ona właśnie usłyszała.
Czy było coś co powinna powiedzieć? Nie miala pojęcia
A jakoś konkretnie zareagować? Nie miała pojęcia.
Nie było jej przykro, Nie była zła. Prawdę mówiąc, to na pewno było w tym coś ekscytującego, tylko że teraz… Teraz po prostu sama nie wiedziała, co powiedzieć. Nigdy nie ćwiczyła przecież rozmowy z tatą, bo po prostu akceptowała fakt, że go nie było. I tyle.
– Oh – dodała jeszcze raz słysząc, że nie zostanie niedźwiedziem ze skrzydłem, chociaz chyba teraz, aż tak o tym już nie myslala,
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#14
09.12.2024, 00:27  ✶  

Cóż, to nie było proste. Nigdy nie miało być proste, nie zakładała, że kiedykolwiek do tego dojdzie, nie spodziewała się, że ich drogi się ponownie splotą. Jakoś tak wyszło, los tak chciał, otworzyła się na wszystkie możliwości, bo dlaczego by nie miała tego spróbować? Może po tych wszystkich latach ktoś stwierdził, że zasługiwali na szczęście, razem jako rodzina. Mieli przed sobą całe życie, więc nie warto było tego negować. Zawsze marzyła o tym, że kiedyś będą pełną rodziną. Może nie próbowała nic z tym robić, bo wtedy jeszcze nie wiedziała, że w ogóle istnieje taka możliwość. Podjęła decyzję, miała swoje sekrety, tajemnice, które właśnie zaczęły wychodzić na światło dzienne. Wierzyła, że w końcu wszystko się ułoży, musiało się ułożyć.

Robiło jej się lżej na sercu, bo tajemnice były ogromnym ciężarem, zdecydowanie wolała się ich pozbyć. Nie było to łatwe, ale musiało kiedyś do tego dojść, lepiej wcześniej, niż później, chociaż właściwie i tak dosyć długo udawało jej się ukrywać prawdę przed całym światem. Trochę żałowała tej decyzji, wszystko mogłoby wyglądać inaczej gdyby już na początku zdecydowała się powiedzieć Samowi o Mabel, ale nie mogła cofnąć czasu. Wtedy myślała inaczej, tego nie dało się już naprawić, za to mogli wreszcie zacząć budować coś nowego, bez tych wszystkich tajemnic.

- Wtedy nie wiedziałam kilku rzeczy Mabel, podjęłam decyzję, dość trudną, okazała się być zła, ale czasem ludzie popełniają błędy. To był mój błąd. - Nie chciała, aby Sam brał na siebie całą odpowiedzialność za tę sytuację, bo nadal uważała, że była ona mocno zagmatwana i doprowadziły do niej niedopowiedzenia, których nie mogli powtarzać. Szczerość zdecydowanie była lepszym wyborem.

Poczuła dłoń Samuela, jednak Mabel jej nie uścisnęła, ruszyła się więc trochę gwałtowniej, aby i ją złapać. Chciała, aby córka poczuła jej wsparcie. Wiedziała, że wszystko, co znała właśnie runęło, bo zrzucili na nią tę informację, ale musiała się tego dowiedzieć. Nie chciała dłużej tego przed nią ukrywać. Zasługiwali na prawdę, Sam zasługiwał na to, aby dowiedziała się, że jest jej ojcem. Zwłaszcza, że mieli stworzyć razem rodzinę, podjęli już przecież taką decyzję.

- Nikomu jeszcze o tym nie mówiłam Mabel, Sam zresztą też dowiedział się dopiero wczoraj, to była moja tajemnica. - Jeśli ktoś był temu winny to tylko ona, zamierzała wziąć całą odpowiedzialność na siebie.

- Mab, czy wszystko w porządku? - Cóż, wolała się upewnić, na pewno zmieniało to wizję jej świata, nie miała pojęcia, co powinna zrobić, bo ta sytuacja była dla niej czymś zupełnie nowym.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#15
09.12.2024, 09:55  ✶  
Na moment patrzył zbolałymi oczyma na Norę, ale uśmiechnął się do niej lekko, nieco pokrzepiająco w tej trudnej dla wszystkich sytuacji. Zachowanie Mabel nie niepokoiło go aż tak, bo nie wiedział jak dziewczynka zachowuje się normalnie. Nie miał też za bardzo oczekiwań, więc w żaden sposób nie zasmucił go brak entuzjazmu z jej strony, skoro wcześniej tak iskrzyła.

Nie zauważał tych subtelnych różnic, bo nie znał się na dzieciach, ale trochę już znał się na Norze i był w stanie zauważyć jej zmartwienie. Kobieta pochylała się do dziecka w próbie nawiązania kontatku a on... on nie chciał jej w tym przeszkodzić, ani też się za bardzo wtrącić. Przez moment tylko rozważał, czy może lepiej nie byłoby wyjść, zostawić kobietom kobiece sprawy, w podziale ról, który zdawał się przypisany rodzajowi ludzkiemu. Finalnie jednak pzostał w łóżku, w nieco poddenerwowanym milczeniu, łypiąc to na jedną, to na drugą, w niepewności kolejnych chwil.

Odchrząknął.

- Mmm... tak... ja... nie wiedziałem wcześniej. - potwierdził tylko cicho, skubiąc mankiet kraciastej koszuli, na moment w myślach uciekając do swoich, jakże głupiutkich obaw teraz, że biologiczny ojciec Mabel może nagle się pojawić i przeszkodzić im w ślubie. Na pewno się pojawi. Na pewno nie przeszkodzi w uroczystości. Takie to było... niepoważne teraz, z perspektywy czasum z perspektywy tych kilku ledwie godzin.
Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#16
16.12.2024, 10:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.12.2024, 10:39 przez Mabel Figg.)  
– Ale ja nie jestem zła – wymamrotała cicho, bo miala jakieś dziwne wrażenie, że rodzice (rodzice? Tak, rodzice. Rodzice, rodzice, rodzice. Jakie to było dziwne słowo. Rodzice.) z jakiegoś powodu jej się tłumaczyli, zwłaszcza mama, a ona przecież nie złościła się na nich o nic. Jeśli nie mogli powiedzieć jej wcześniej, to przecież to rozumiała. Prawdę mówiąc bardziej w tym wszystkim po prostu nie pasowała jej sam koncept, lub też idea, tak jak to mówił Karl, posiadania taty, niż fakt że jednak miała jednego i on tak jakby no siedział teraz obok niej.
Powoli pokiwała głową.
– Tak, tak. W porządku – potwierdziła, nieco pewniejszym tonem głosu, niż jeszcze chwilę wcześniej, co nie znaczyło, że był to jej typowy głos. Zamrugała i przeniosła spojrzenie z zacisnietej na kawałku materiału pięści na mamę, której posłała słaby uśmiech, a potem na Sama. W sumie to nie wiedziała, jak go nazywać. Pan Sam odpadało, bo przecież ją o to poprosił. Tata... Było chyba jeszcze trochę zbyt dziwne, a Sam... Chyba nie mówiło się do taty po imieniu. Ale czy mówiło się do Sama tata?
– Myślę, że... Że chyba mam fajnego tatę – powiedziała w końcu, wypowiadając to ostatnie słowo bardzo cicho, niemal szeptem, jakby było dla niej ciężkie do wymówienia, a potem po prostu przytuliła się do czarodzieja, bo wyglądał też tak bardzo niepewniem. – Ale eee... Czy inni mogą o tym wiedzieć? Czy to dalej tajemnicą?
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#17
17.12.2024, 01:02  ✶  

- Masz prawo być zła, na mnie, masz prawo czuć, co tylko zechcesz. - Sama nie miała pojęcia, jakie emocje mogą pojawić się w takiej sytuacji. Dosyć długo ukrywała to przed nimi, wiedziała, że to może nieść ze sobą różne reakcje. Nie zamierzała sugerować, jakie uczucia mogły być właściwe. W końcu każde przecież mogły być odpowiednie. Niczego tak naprawdę nie oczekiwała, bo nie miała do tego prawa. To było nowe, zupełnie niespodziewane, mimo wszystko cieszyła się z tego, że było już za nimi. Lżej jej było bez tego ciężaru, który towarzyszył jej przez ostatnie kilka lat życia.

Posała córce ciepłe spojrzenie, uśmiechnęła się przy tym delikatnie. Cóż, dobrze wiedzieć, że uważała swojego tatę za fajnego, tak, to było budujące i mogło przynieść całkiem świetlaną przyszłość. Zresztą wcale nie dziwiła się reakcji Mabel. Samuel wykazywał nią zainteresowanie i poświęcał jej czas nawet wtedy, gdy nie wiedział o tym, że jest jej ojcem. To nie było dla niego problemem, Norka sama była zdziwiona jego podejściem, bo przecież mało kto był w stanie w ten sposób zachowywać się w stosunku do obcego dziecka.

- Nie ma już żadnych tajemnic, inni mogą się dowiedzieć, póki co jeszcze nikt nic nie wie, ale czas najwyższy przekazać im te informacje. - Nie wspominała o Thomasie, z którym rozmawiała w nocy, jakoś tak wyszło, że dowiedział się wcześniej od Mabel, ale było to tylko i wyłącznie dziełem przypadku. Nie zrobiłaby tego świadomie, bo zależało jej na tym, aby zacząć od samych zainteresowanych.

- Jesteśmy rodziną, a niedługo staniemy się ją oficjalnie, tak jak powinno być od samego początku. - Nareszcie wszystko zaczęło sie układać, nawet nie miała żalu o te siedem lat, które zostały im odebrane, czymże one w końcu były przy tej długoletniej przyszłości, która była im pisana.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#18
17.12.2024, 21:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.12.2024, 20:13 przez Samuel McGonagall.)  
Samuel dusił w sobie wzruszenie, oddychał głęboko i nie dawał porwać się emocjom ze stoickim spokojem, choć w nosie ewidentnie go zakręciło od łze skrzących się na dni oka.

Był jednak twardy - nawet nie ze względu na swoją płeć, ale przez wzgląd na bezpieczeństwo obu ukochanych przez niego osób. Pytanie Mabel było też jego własnym i każde jedno słowo wypowiedziane przez Norę przynosiło nic jak ulgę. Wielką ulgę.

Może o tym rozmawiali wcześniej, ale rzeczy działy się tak szybko...

Tak wspaniale szybko.

Wraz z odpowiedzią jasnowłosej cukierniczki, wyciągnął do nich swoje patykowate ramiona i objął je - nieco niezręcznie, nieco krzywo gdy tak siedzieli na łóżku. Nie przeszkadzalo mu to przyciągnąć je do siebie kryjąc twarz w ich jasnych jak len włosach pachnących cukrem i kwiatami.

- Jesteśmy rodziną...- wyszeptał, czując jak serce mu wali, głośno i pewnie, a potem głośno, bardzo głośno smarknął, i nie czekając dłużej, zabrał jedną rękę sięgnął do kieszeni po różdżkę, szybko szybko, bo wzruszeń jednak było za dużo, bo emocje zaraz rozsadziłyby to miejsce nie tylko w sposób metaforyczny.

Chwycił za różdżkę i...

Łóżko trzasnęło, drewno nie dźwignęło niedźwiedziego zadka. Miał być krogulec, ale... tak bardzo chciał je dalej tulić, a nie tylko skrzydełkami machać i łepek przekrzywiać. Nie przewidział tylko, że ponad pół tony żywej wagi to może być za dużo dla wątłych nóżek dziewczęcego legowiska.

- Ughhhaaauuu.... - z niedźwiedziego gardła zabrzmiało przepraszająco, gdy uniósł wielkie owłosione łapska i zaczął oglądać się za siebie na swój zad by ocenić szkody. Zaraz potem jednak parsknął przez niedźwiedzie chrapy i... wrócił do przytulania dzieczyn, które siłą grawitacji i tak lądowały w niedźwiedzim futrze.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (2215), Samuel McGonagall (1828), Mabel Figg (1934)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa