28.10.2024, 19:13 ✶
Jonathan miał taką zasadę, że było naprawdę bardzo mało rzeczy, których by nie zrobił dla dzieciaków Charlotte i zmarłego Neda Kellych. Nie ważne o co chodziło i jak bardzo byłoby to nielegalne, jeśli potrzebowali jego pomocy mogli na niego liczyć, nawet jeśli miałoby to wkurzyć samą Lottie… No dobrze, może od tego ostatniego były jakieś odstępstwa, bo jednak czasem to na co nie zgadzała się jego przyjaciółka było w pełni zasadne, ale tak ogólnie to jednak nie miałby z tym problemu w większości przypadków. Przecież wiedział, że koniec końców najstarsza Kelly go uwielbiała i nie potrafiła się za długo na niego gniewać.
Dlatego też, gdy tylko Theo poprosił go o pomoc w nauce oklumencji, Jonathan bez zbędnego wahania się zgodził, zwłaszcza że przecież prośba nie była nieodpowiedzialna, a wręcz przeciwnie, bardzo ale to bardzo zasadna. Prawdę mówiąc, chociaż irytowała go nieco oklumencja u przyjaciół, bo nie mógł odczytywać ich aur, tak naprawdę nie potrafił sobie teraz wyobrazić normalnego funkcjonowania bez tej zdolności, nie kiedy czasy były niespokojne, a on paradoksalnie miał całkiem sporo sekretów do ukrycia.
Nie wspominając o tym, że praca na wyższych szczeblach świata magicznej polityki bez chronienia swojego umysłu, była po prostu strzałem w stopę.
Dlatego też Jonathan po prostu pewnego lipcowego dnia, zabrał najmłodszego z rodzeństwa Kelly do swojego domku wypoczynkowego w Brighton, aby tam na spokojnie poćwiczyć tworzenie bariery wokół własnych myśli.
– No dobrze, więc tak, czytałeś coś już na ten temat? Albo mama już ci coś opowiadała? Wchodź do salonu, chcesz się czegoś napić? – mówił wchodząc przodem do barwnego przedpokoju, mając po cichu nadzieję, że nic złego się dzisiaj nie wydarzy, bo chociaż był genialny w wielu dziedzinach, to mauczycielem oklumencji nie był. – Skrzat też przygotował już przekąski.
Dlatego też, gdy tylko Theo poprosił go o pomoc w nauce oklumencji, Jonathan bez zbędnego wahania się zgodził, zwłaszcza że przecież prośba nie była nieodpowiedzialna, a wręcz przeciwnie, bardzo ale to bardzo zasadna. Prawdę mówiąc, chociaż irytowała go nieco oklumencja u przyjaciół, bo nie mógł odczytywać ich aur, tak naprawdę nie potrafił sobie teraz wyobrazić normalnego funkcjonowania bez tej zdolności, nie kiedy czasy były niespokojne, a on paradoksalnie miał całkiem sporo sekretów do ukrycia.
Nie wspominając o tym, że praca na wyższych szczeblach świata magicznej polityki bez chronienia swojego umysłu, była po prostu strzałem w stopę.
Dlatego też Jonathan po prostu pewnego lipcowego dnia, zabrał najmłodszego z rodzeństwa Kelly do swojego domku wypoczynkowego w Brighton, aby tam na spokojnie poćwiczyć tworzenie bariery wokół własnych myśli.
– No dobrze, więc tak, czytałeś coś już na ten temat? Albo mama już ci coś opowiadała? Wchodź do salonu, chcesz się czegoś napić? – mówił wchodząc przodem do barwnego przedpokoju, mając po cichu nadzieję, że nic złego się dzisiaj nie wydarzy, bo chociaż był genialny w wielu dziedzinach, to mauczycielem oklumencji nie był. – Skrzat też przygotował już przekąski.