17.12.2024, 22:22 ✶
7 września 1972
Scylla Greyback & Charles Mulciber
Prawa Czasu oraz mieszkanie Charliego, późne popołudnie
Oczy Scylli sunęły po papierze raz za razem, choć jego treść była tak prosta, że nie wymagała szczególnej analizy. Czy zechciałabyś spotkać się dzisiaj ze mną wieczorem?
List Charlesa spoczywał na biurku, a jego słowa od dawna powtarzały się w jej myślach jak echo. Nie podniosła go, nie odsunęła, choć zwykle nie lubiła, gdy coś niepotrzebnie zajmowało przestrzeń. Ten kawałek papeterii był jednak inny.
W gabinecie panowała cisza, przerywana jedynie miarowym tykaniem zegara. Zwykle ten dźwięk ją uspokajał, a regularne wskazówki przypominały, że wszystko toczy się zgodnie z ustalonym porządkiem. Tego dnia jednak czas zdawał się zwalniać. Palce Scylli przesunęły się po krawędzi stołu, jakby chciały znaleźć punkt zaczepienia. Po ostatnim spotkaniu z Baldwinem i Scarlett, czuła w sobie dziwny harmider. Znów dostrzegła w ich oczach to, co widziała u innych - podejrzenia, niewypowiedziane pytania. Stała się na moment centrum uwagi, której nigdy nie chciała znaleźć. To nie było nic nowego, a jednak zawsze pozostawiało po sobie ślad.
Właśnie dlatego list Charlesa wywołał w niej coś na kształt ulgi. Niespodziewane, ale potrzebne oderwanie od jej własnych myśli. Przez chwilę nawet przestała się zastanawiać nad tym, dlaczego właściwie jej to zaproponował. Nie analizowała, nie rozkładała jego słów na części pierwsze. Po prostu wiedziała, że pójdzie.
Gdy poczuła znajomy cień za drzwiami, uśmiechnęła się lekko pod nosem. Nie musiała sprawdzać. Charles zawsze pojawiał się wtedy, gdy najmniej się tego spodziewała, a jednak nigdy nie była tym zdziwiona. Wstała powoli, zgarniając z biurka pergaminy, choć dobrze wiedziała, że to już koniec pracy na dzisiaj.
- Już się zbieram - rzuciła nieco głośniej niż zazwyczaj, chcąc, by dosłyszał. Zabrała swoje rzeczy i wyszła na korytarz, nie łapiąc z chłopakiem kontaktu wzrokowego, ale posyłając mu przyjazny uśmiech. - Cześć. Czemu chciałeś się spotkać? Przecież widzieliśmy się wczoraj - zapytała, może brzmiąc bez kontekstu, jakby robiła mu wyrzut, ale tak naprawdę chciała po prostu wiedzieć. Nadal nie rozumiała, czemu ktoś tak często chciałby się z nią widywać bez konieczności. Nie była najłatwiejszą w obejściu istotą.
i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga