• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[Yule, 1967] Stanley sam w Ministerstwie, a jednak nie... bo z Brenną | Stan x Brenna

[Yule, 1967] Stanley sam w Ministerstwie, a jednak nie... bo z Brenną | Stan x Brenna
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#1
27.08.2024, 21:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.08.2024, 21:04 przez Stanley Andrew Borgin.)  
21 grudnia 1967 (Yule), ulica Horyzontalna
Stanley Andrew Borgin & Brenna Longbottom
"Zemsta cukiernika"

Święta miały to do siebie, że były jednymi z lepszych możliwych dni, aby mieć nocne dyżury - oczywiście według Stanleya. No bo nie oszukujmy się, co ludzie mogli wtedy zgłaszać? Kuzyn napluł mi do barszczu? Wujek zjadł mojego pieroga? Siostra polizała mi babeczkę, którą miałem upatrzoną od wczoraj? Bez szans, aby ktokolwiek zareagował na takie bezsensowne zgłoszenie.

W takim obrocie spraw, nie pozostawało nic innego jak siedzieć, pić kawę i pisać jakieś zaległe raporty, a może i zagrać partyjkę w karty jak czas pozwolił. Najważniejsze jednak było to, aby unikać jednej osoby - Brenny Longbottom i jej wszystkich nadgodzin.

Z części tablicy, która była dostępna dla brygadzistów, wynikało, że akurat ta przewspaniała osoba musiała mieć dyżur też tego dnia. Nic nowego. Zawsze ma dyżur. Wariatka Stanley komentował to jakże słusznie i poprawnie we własnych myślach. No bo na brodę samego Merlina, mogła sobie chociaż raz odpuścić dla dobra wszystkich. Dla zdrowia psychicznego Borgina.

W tym jakże wspaniałym dniu, była tylko jedna rzecz, która niepokoiła Stanleya. Mianowicie tablica z obecnościami, według której wynikało, że... tylko on i Brenna znajdują się aktualnie w budynku Ministerstwa, a reszta gdzieś wybyła na patrole czy została oddelegowana do innych zadań. Nosz kurwa mać. Jakim cudem... Sprawdźmy jeszcze raz...

Niestety. Tablica się nie myliła. Stinger na Pokątnej z Greegrassem. Buckhold wraz z Averym. Smith i Johnson na Horyzontalnej... A reszta? Też gdzieś chodziła.

Wszystko wskazywało na jedno - jeżeli cokolwiek by się wydarzyło, Borgin, musiałby interweniować wraz z Longbottom. Nie pozostawało mu więc nic innego jak modlić się, aby nic się tego wieczora nie stało i nikt więcej nie potrzebował ich pomocy. Stanley niewiedzał jeszcze jak bardzo się mylił. A mylił się bardzo...

Chwilę po godzinie 22 przyszła wiadomość z prośbą o sprawdzenie sklepu cukierniczego "S.Łodka & B.Ułka", który należał do małżenstwa pochodzącego gdzieś z Europy Wschodniej. Według zgłoszenia, było słychać jakiś huk i krzyki ze środka, co zaniepokoiło innych mieszkańców w okolicy.

Nazwiska nie brzmiały na angielskie, ale to nie było najgorszym w tym wszystkim. Dużo gorsze było polecenie, które padło niedługo później, a brzmiało krótko i zwieźle... Longbottom i Borgin, sprawdźcie to... W tym momencie, Stanleyowi nie pozostało nic innego jak zrobić znak krzyża i modlić się, aby to jakoś poszło.


Pod wskazany adres dotarli dosyć szybko, drzwi do cukierni były zamknięte, a ze środka nie było widać żadnego światła. Nieopodal jednej klatki stała jakaś kobieta, która po podaniu swoich danych osobowych, zaczęła wkrótce opowiadać co usłyszała i co ją zaniepokoiło.

- Siedziałam sobie jak gdyby nigdy nic podczas kolacji wraz ze swoimi dziećmi i cały czas coś tam tłukło. Ale to tak tłukło... Łiłiiiłii łeełeee... I tak bez przerwy. Merlinie. Ani spać, ani się położyć... Co tu zrobić? - żaliła się - Więc postanowiłam zawiadomić brygadę uderzeniową o tym... A to bardzo miłe małżeństwo było. Pomocne. Kochali się przecież. Trochę bił żonę, ale wypieki pierwsza klasa... - zakończyła, wycierając swój nos w bawełnianą chusteczkę. Kobieta wyglądała na bardzo przejętą zaistniała sytuacją.

Stanley odnotował to co powiedziała w swoim notatniczku i żałując, że tamta pani przestała już mówić, zwrócił się do swojej - niestety - współtowarzyszki wieczorku.

- Ekhhmmm... Cóż... - odchrząknął - Chyba powinniśmy wejść jakoś do środka, aby sprawdzić co tam zaszło? - zapytał Brenny, spoglądając w kierunku klamki od drzwi do tego przybytku. Wparowanie siłowe zawsze brzmiało jak jakieś rozwiązanie.

- Ja bym uważała na państwa miejscu, bo Brunon krzyczał coś, że... - kobieta ściszyła odrobinę głos, chcąc mieć pewność, że nikt inny jej nie usłyszy - To jeszcze nie jest moja finalna forma... - powtórzyła, rozglądając się odrobinę panicznie po ulicy - Mówił to z jakimś takim... Nie wiem... Fanatyzmem w głosie? Proszę na siebie uważać - dodała jeszcze, oddalając się z powrotem do swojej klatki. Nie miała zamiaru przeszkadzać.

- Nie brzmi to zbyt ciekawie. Jakieś porachunki cukierników? A może wojna ciastkarzy? - zaproponował, wyciągając różdżkę przed siebie, wszak nie chciał ryzykować, a i tak zapewne musieli wykorzystać przymusowe wejście do lokalu. Wszystko w imię zasady - służyć, chronić i pomagać... czy jak to tam szło.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
27.08.2024, 21:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.08.2024, 21:31 przez Brenna Longbottom.)  
Niechęć Brenny do Stanleya oscylowała jeszcze na bardzo umiarkowanym poziomie.
Nie ufała mu – bo dziadek i ojciec kazali nie ufać Borginom, i wiedziała, że ma to coś wspólnego z Crawleyami. Pełną historię miała poznać dopiero za kilka tygodni. Nikt nie groził Dorze na korytarzach kliniki, a dwudziestodwuletnia Brenna nie była na tyle przewidująca, aby choćby przeczuwać nadejście wojny i śmierciożerców. Później miała wspominać to jako jeden z lepszych okresów swojego życia, i była przepełniona energią oraz entuzjazmem, które wkładała zarówno w obowiązki służbowe, jak i wtrącanie się w życie krewnych i przyjaciół, a na jej głowie niewiele było zmartwień – może poza tym, co czasem widywała w kręgu widmowidza, ale po co za wiele o tym myśleć, skoro można skupić się na codzienności?
Stanley był więc po prostu kuzynem Anthony’ego i kimś, na kogo trzeba uważać. Musiało minąć trochę czasu, ale w pełni odwzajemniła płomień jego uczuć, na zawsze zaplątując pomiędzy nimi sznur zapiekłej niechęci.
Poprawiła bombki na niewielkim drzewu, ustawionym w kącie biura, wsunęła pierniczki do szuflad tych nieszczęśników, którzy tego dnia albo już byli w biurze, albo niedługo wrócą do niego z patroli, tak by osłonić im życie, a potem nucąc pod nosem kolędę uzupełniała swoje raporty i sprawdzała ostatni raport brata, tak na wszelki wypadek. Uniosła głowę znad papierów na moment, gdy Smitha i Johnsona posłano na Horyzontalną, ale ani trochę nie przejęła się, że zostali w biurze sami z Borginem. Trochę może żałowała, że tego Yule nie może spędzić z rodziną, ale zjedli razem świąteczne śniadanie, a prezenty czekały już rankiem przy łóżkach, więc nic nie szkodzi, że opuściła kolację.
– Jasne! – rzuciła tylko, i porwała płaszcz, kiedy okazało się, że muszą coś razem sprawdzić, i tak oto Longbottom oraz Borgin, ruszyli we dwoje w ciemną, grudniową noc.
*

Wiele, bardzo wiele ją kosztowało, aby nijak nie skomentować tego, że no trochę bił żonę, ale był bardzo miły i jeszcze tak smacznie piekł! W duchu Brenna zgrzytała zębami, ale jakoś powstrzymała gniewne słowa, cisnące się na usta i zdołała nawet utrzymać neutralny wyraz twarzy.
– Jak długo jest spokój? – spytała jeszcze tylko, nim kobieta znikła w pobliskiej bramie.
– Tak od dziesięciu minut cisza, ale wcześniej to tylko krzyki, i to łiii łeee, aż głowa pękała, inni sąsiedzi też na pewno słyszeli – zapewniła. I ledwo moment po tym, jak odeszła, na piętrze poruszyła się firanka: najwyraźniej kobieta postanowiła śledzić, co się dzieje.
– Cóż, może wykorzystał Yule na stworzenie arcydzieła sztuki cukierniczej i go poniósł entuzjazm. Ale może jest też absolutnym psychopatą i ostrzegał żonę, że będzie ją dalej lał – odpowiedziała, i gdy świadek znikł, przez jej twarz przebiegł nieładny grymas. Też sięgnęła po różdżkę, ale nie użyła jej od razu. Najpierw spróbowała zajrzeć do środka przez okna, ale w ciemnościach nic nie dało się dostrzec, przyjrzała się drzwiom i wreszcie w nie uderzyła, ot zgodnie z procedurami. Wyważać drzwi mogli dopiero po tym, jak grzecznie w nie zapukają.
– Panie Brunonie?! – zawołała, na wszelki wypadek ustawiając tarczę, bo kto wie, czy nie zechcą traktować Brygadzistów zaklęciami na dzień dobry. – Brygada Uderzeniowa! Otrzymaliśmy zawiadomienie. Proszę otworzyć, inaczej będziemy zmuszeni wejść do lokalu przy użyciu siły.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#3
02.01.2025, 23:10  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.01.2025, 23:15 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Ministerstwo miało jeden, główny problem i nie chodziło tym razem stricte o pewną nadgorliwą gryfonkę. Problem, którym była Brenna Longbottom, a raczej brak dodatków motywacyjnych za konieczność pełnienia służby z wyżej wymienioną reprezentantką służb bezpieczeństwa. No bo nie oszukujmy się, kto jak kto, ale Brenna to akurat przyciągała niebezpieczeństwo, dziwnych ludzi i wszelkiej maści problemy. Niektórzy mówili, że "wypadki chodzą po ludziach" - nic bardziej mylnego. Wypadki chodziły za Brenną, która się o nie prosiła, a może wręcz wymagała ich od życia. To nie było najgorsze, wszak dużo gorszy był fakt, że to akurat Stanley był teraz na pierwszej linii zagrożenia tymi Longbottomowskimi fanaberami związanymi z poszukiwaniem wrażeń... często bolesnych wrażeń.

- Cóż... Jestem niemalże święcie przekonany, że przysięga małżeńska brzmi odrobinę inaczej, niż... - uniósł brew w zdziwieniu na to co miał za chwilę powiedzieć - Będę lał cię aż do śmierci...? - dokończył, chociaż głos miał niepewny, zupełnie jakby nie miało to najmniejszego sensu. Tak też było, ponieważ Borgin nie tolerował bicia kobiet. Może z małym wyjątkiem pojedynków i porachunków rodzinnych, które nie były obce jego najbliższym. Ba! Sami byli zaangażowani w tego typu sprawy ale to historia na kiedy indziej.

Kiedy Brenna ponownie spróbowała perswazji, udało się usłyszeć ze środka chwilowe poruszenie - jakby ktoś przewracał coś ciężkiego, zupełnie jak stół, a następnie za niego przeskakiwał.

- Nikogo nie ma w środku! - rozległ się niski, odrobinę piskliwy męski głos - Możecie odejść! - zakomunikował, przewracając przy tym jakiś słoik.

Dla Stanley był to prosty komunikat - nikogo w środku nie było, więc sprawa się rozwiązała sama i mogli wrócić do Ministerstwa, aby napić się kawy albo porozwiązywać krzyżówki. Niestety, Longbottom miała w swoich oczach taki płomyczek nadziei, że zaraz dojdzie do rękoczynów, co nie napawało optymizmem Borgina.

- No to co... - zwrócił się do swojej dzisiejszej towarzyszki - Chyba trzeba wracać skoro nikogo nie ma... - zasugerował, chociaż jego pomysł wydawał się nie mieć poparcia w tym momencie - Albo... nie...? - poprawił się szybko, przewracając przy okazji oczami. Cholerna Brenna przeklinał ją pod nosem. Dlaczego musiała być taka uparta? Z Atreusem na pewno by coś takiego przeszło i już dawno siedzieliby ponownie za biurkami.

- Dobra. To ja może spróbuję się dostać do środka - zaproponował, nie czekając na reakcję - Panie Brunonie! Za chwilę użyjemy środków przymusu bezpośredniego, aby dostać się do pana i upewnić się, że wszystko jest w porządku - dodał, celując różdżką w kierunku drzwi od zamka. Ministerstwo miało bardzo ciekawe nazewnictwo na "wtargnięcie z włamaniem", którego mieli za chwilę dokonać.

- Mówiłem, że nikogo nie ma! Nic tu się nie dzieje! - krzyczał rozwścieczony - Idźcie stąd parszydła albo stanie wam się krzywda! Ostrzegam po raz ostatni! - zdążył dokończyć, a dało się usłyszeć nóż czy inny tasak, który wbił się w jakiś mebel wewnątrz pomieszczenia. Brunon ewidentnie nie żartował.

- Nie obejdzie się chyba bez rękoczynów... - skomentował zachowanie ich nieco nadgorliwego kolegi za ścianą. Nie czekając na to, aż cukiernik zacznie realizować swój plan, zakręcił różdżką, próbując otworzyć zamek.

Stanley nie był tylko pewny czy powinien ostrzec Brennę, aby się tam nie pchała od razu, ponieważ nie widziało mu się spędzenie reszty wieczoru w świętym Mungu, bo panie bohaterka postanowiła ratować tegoroczny wypiek pierników. Nic z tych rzeczy!


Dwa rzuty na próbę otworzenia zamka w drzwiach. Korzystam z kształtowania.
Rzut N 1d100 - 56
Sukces!

Rzut N 1d100 - 15
Akcja nieudana


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
03.01.2025, 00:29  ✶  
– No cóż, zdaniem niektórych, skoro kobieta już obiecała być z mężczyzną do samej śmierci, powinna znosić cierpliwie bycie laną – stwierdziła Brenna, trochę sarkastycznie, chociaż temat nie był dla niej ani trochę zabawny. To nie tak, że uznawała uderzenie kobiety za złe w każdej sytuacji – żyli w świecie czarów, i była gorąca orędowniczką równouprawnienia. Pracowała w policji, a przestępstwa popełniali nie tylko mężczyźni. Ale na pewno bicie było złe w sytuacji, kiedy lałeś żonę, bo byłeś na nią zły.
Pan Brunon był idiotą.
Był idiotą nie dlatego, że bił żonę – niestety, często oprawcy okazywali się całkiem inteligentni, i ba, bywało, że nikt ich o takie postępowanie nie podejrzewał – ale że najwyraźniej liczył, że takie wyjaśnienia odstraszą dwójkę Brygadzistów. Brenna bardzo nieprofesjonalnie przewróciła oczyma, zupełnie nieświadoma, że Stanley uzna to za pobłyskiwanie w jej oczach nadziei na rychłe rękoczyny.
A potem zamarła, kiedy Borgin oświadczył, że trzeba wracać.
Spojrzała na niego, trochę niepewna, czy Stanley sobie z niej żartował, podpuszczał ją czy może pił na służbie. Pociągnęła nawet nosem, ale nie wyczuła ani odrobiny alkoholu, za to wydało się jej, że czuje zapach jakichś ciastek albo pieczywa, mogła to być jednak wyobraźnia.
– Myślę, że jednak nie uwierzę mu na słowo – powiedziała cicho. Całkiem normalnym tonem! Nie był nawet szczególnie przesłodzony: w końcu na razie Stanley na liście nielubianych przez nią osób zajmował może dziesiąte czy jedenaste miejsce, a że Brenna tych, których nie lubiła, miała może z piętnastu ludzi jak Anglia długa i szeroka, więc wcale nie znajdował się szczególnie wysoko. Ba, nie pomyślała nawet, aby zrobić z niego żywą tarczę – takie piękne wizje to miała dopiero zacząć snuć za jakiś czas…
– Panie Brunonie, obawiam się, że to groźby karalne wobec funkcjonariuszy, za które może grozić panu mandat dwudziestu galeonów. Prosimy o współpracę, inaczej będziemy musieli pana aresztować z paragrafu… – wyrecytowała z prędkością karabinu maszynowego wskazując odpowiednie przepisy, kiedy Stanley mocował się z zamkiem, próbując chyba coś wysadzić w środku. Nie żeby naprawdę liczyła na współpracę pana Brunona: nadmiar cukru jak nic rzucił się mu na głowę. Ale wyrecytowanie pewnych formułek potem bardzo przyspieszało robotę papierową, a jeśli dochodziło do procesu, komplikowało życie obrońcom oskarżonego i ułatwiało pracę sędziów Wizengamotu.
I oczywiście, że ledwo czar Borgina zadziałał, pchnęła drzwi, by stanąć na progu.
Chociaż sama też nie chciała spędzać reszty Yule w szpitalu i dlatego uniosła różdżkę, na dzień dobry próbując na wszelki wypadek rzucić zaklęcie tarczy.

Rozproszenie
Rzut Z 1d100 - 49
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 28
Akcja nieudana


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#5
11.01.2025, 21:04  ✶  

Bardzo mało wiary było w Brennie. Co jej zawinił ten cukiernik? Trochę się posprzeczali z żoną, może doszło do jakichś rękoczynów... ale żeby od razu mu nie ufać? No na brodę samego Merlina - każdy mógł mieć gorszy dzień!

Co do alkoholu na służbie... cóż, propozycja ciekawa i raczej zalecana, aby przeżyć ten wieczór. Szkoda, że nie pomyślał o tym wcześniej... Teraz mógł sobie tylko pluć w brodę.

Kiedy Longbottom wypowiedziała swoją formułkę, a raczej formułkę, wszak któreś z nich musiało to powiedzieć, ponieważ tego wymagały od nich wszelkiej maści regulaminy i zasady. Dzięki tym kilkunastu słowom, mieli teraz wolną rękę do tego, aby spacyfikować ich cukierkowego wariata.

- Możesz mi dać i 200! - odgrażał się Brennie - Nigdzie się nie wybieram! - bronił się przed regułkami, które padały w jego kierunku. Najwidoczniej branża cukiernicza musiała się trzymać całkiem nieźle, że mógł tak szastać swoimi galeonami na lewo i na prawo.

Na całe szczęście udało się otworzyć zamek. Na całe nieszczęście, Brenna była już w trakcie wtargnięcia z włamaniem zanim Stanley zdążył zareagować lub coś powiedzieć.

- Nosz kurwa mać - skomentował pod nosem, widząc jak Longbottom bierze udział w Wielkiej Pardubickiej do środka cukierni. Szkoda, że była jedyną, która startowała w tej dyscyplinie - Jesteś srogo pierdolnięta - dorzucił tak cicho, jak tylko mógł. Co tu zrobić? Zostawić ją na pastwę tego popaprańca czy może jednak jej pomóc?

- Ostrzegałem! - wykrzyczał w kierunku intruza, a następnie wychylił się lekko nad przewróconym stołem, aby przystąpić do obrony swojego zakładu - YATATATATA! - wtórował sobie w maniakalnym śmiechu, splatając po chwili zaklęcia. Dla niego była to święta wojna. Nie mógł wpuścić niegodnych jego fachu do swojej siedziby.


Dwie próby Brunona na utworzenie podmuchów wiatru, który miałby miotnąć Brenną o ścianę. Kształtowanie.
Rzut Z 1d100 - 100
Krytyczny sukces!

Rzut Z 1d100 - 35
Akcja nieudana


- Fora ze dwora! - posłał Longbottom krótkie spojrzenie spod swojej bujnej czupryny - WYNOCHA! Po raz ostatni! - ciągle próbował swojej charyzmy mimo, że postawił już na przemoc.

Słysząc kolejne słowa Brunona, klnął na jedno i na drugie. Na cukiernika, że musiało mu akurat odpierdolić w Yule. Na Brennę, że akurat musiało jej odpierdolić i wbiegła bez zawahania do środka. No przecież nawet się nie paliło... przynajmniej na razie.

- Będę Cię osłaniał, a Ty spróbuj go stamtąd wykurzyć - rzucił do funkcjonariuszki, wchodząc do środka. Nie miał zielonego pojęcia czego mógł się spodziewać po ich przeciwniku. Wiedział za to czego może się spodziewał po Brennie, a to zakrawało o pokazy akrobatyczne i pewnie nawet szermierkę. W gruncie rzeczy zdawał sobie sprawe z jednego - nie odpuści mu. No nie było mocnego na tą wariatkę, a już nakręciła na solidny wpierdol.


Dwie próby na utworzenie tarczy wokół Brenny. Rozproszenie.
Rzut PO 1d100 - 5
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 2
Akcja nieudana


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
16.01.2025, 09:34  ✶  
Stanley był naprawdę okropnym człowiekiem – zamiast rzucać inwektywy głośno i wyraźnie, żeby mogła zapisać je sobie w dzienniczku i potem czytać do poduszki, obrażał ją na tyle cicho, że nie miała szans usłyszeć. Niestety, skupiała się w tej chwili na panu Brunonie oraz na, cóż, braku pani Brunonowej, nigdy więc nie miała dowiedzieć się, co takiego powiedział pod nosem.
– Gdzie jest pańska żona, panie Brunonie? – zapytała jeszcze, głośno i wyraźnie, gdy wchodziła do środka, z zaklęciem tarczy. Niepokoiło ją to: sąsiedzi słyszeli odgłosy kłótni, wspominali, że czasem tłukł partnerkę, a teraz mieli tu szaleńca i… no nikt poza nim się nie odzywał.
Yatatatatata?
Ewidentnie należało jak najszybciej przetransportować go do Lecznicy Dusz…
Nie planowała pokazów akrobatycznych. Szermierki też nie, nie miała pod ręką miecza, poza tym ten był zwykle jednak mniej skuteczny od różdżki, gdy twoim zadaniem było opanowanie oszalałego cukiernika, któremu cukier chyba uderzył do głowy. Cokolwiek jednak miała w planach, nie miało to wielkiego znaczenia – pan Brunon bowiem rzucił zaklęcie, którego nie powstydziłby się sam Albus Dumbledore. Siła uderzeniowa przeszła przez pomieszczenie, roztrącając meble, wyrzuciła też w powietrze dziesiątki ciastek, które leżały zapomniane dotąd w opakowaniu, pewnie nieodebrane przez jakiegoś klienta przed Yule, a potem z całą mocą walnęła w Brygadzistkę.
Tarcza Brenny wprawdzie owszem, zadziałała, ale czar, który przeszedł przez pomieszczenie, był zbyt silny, aby ta bariera wystarczyła. Tarcza Stanleya nie zadziałała, i chociaż Brenna na tym etapie jeszcze nie zdawała sobie sprawy z oczywistej prawdy, czyli że wszystko co złe, to po części wina Stanleya, i rzadko obwiniała o coś innych, już wkrótce miała zrozumieć, że n a p e w n o zrobił to specjalnie.
Brenna uderzyła o ścianę – i miała szczęście, że tę tarczę wcześniej postawiła, bo bez niej pewnie zostałaby z miejsca pozbawiona przytomności. W stronę Stanleya poleciało zahaczone mocą zaklęcia krzesło (a także dwa ciastka z marmoladą).
– Szlag – podsumowała Brenna, gdy opadła na podłogę, wciąż trochę oszołomiona i niepewna, czy wszystkie jej kończyny są całe i niepołamane. O głowę nie było co się martwić, upadła na nią w ciągu całego życia zapewne już tyle razy, że szkody były nieodwracalne, już wyrządzone i kolejne uderzenie niewiele zmieniało… chyba.
Wciąż z poziomu posadzki, by nie tracić czasu na wstawanie i nie dać panu Brunonowi okazji na kolejną sztuczkę, wycelowała w niego – próbując mężczyznę rozbroić, wytrącając mu różdżkę z ręki.

(kształtowanie, wytworzenie ciśnienia, które ma wytrącić różdżkę, rzucam z IV, bo to retro)
Rzut PO 1d100 - 65
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 89
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#7
18.01.2025, 23:27  ✶  

Brunon milczał. Już dawno wybrał przemoc zamiast dyskusji, a zwłaszcza wtedy, kiedy brygadziści postanowili, że sprawdzą to, co działo się jego zakładzie. To musiała być dla niego ujma na honorze.

Stanley starał się z całych sił, aby ta tarcza zadziałała. Nie miał żadnego interesu w tym, aby Brennie stała się krzywda. Zwłaszcza, że była z Borginem na akcji i to mówiło tylko jedno - wszystko problemy Longbottom, to też Twoje problemy. Tego chciał właśnie uniknąć.

- Już Cię do reszty pojebało? - zapytał, kierując swoje słowa zarówno do Brunona, jak i Brenny. Do swojej koleżanki, ponieważ dała się zaskoczyć jakiemuś cukiernikowi, a do tego wariata, że miał czelność podnieść ręke na funkcjonariusza służb bezpieczeństwa. Dziwnym przypadkiem, ich dwójka miała imiona na "B" i była nieco odstrzelona.

Widząc jak Longbottom uderzyła o ścianę, Stanley zdążył się oburzyć. Nie trwało to jednak długo, ponieważ musiał przystąpić do próby ratowania własnych czterech liter. To, że nie chciał, aby Brenna trafiła do szpitala, działało również w drugą stronę - on też nie chciał tam trafić, bo wtedy musiałaby go tam odtransportować Longbottom.

- Czy Ty zdajesz sobie sprawę, ile będzie papierologii jak zrobisz jej krzywdę?! - rzucił z gniewem w głosie, bo naprawdę nie chciał pisać dodatkowych raportów do tej pokręconej akcji. Tyle niepotrzebnych problemów mogli mieć, gdyby Brenna ucierpiała podczas tej akcji.

Jakiś mroczny podszept mówił mu, aby złapał też ciastka, które mógłby następnie wręczyć Maeve. Na pewno doceniłaby taki gest... ten pomysł musiał jednak poczekać, ponieważ Stanley musiał się spróbować bronić.


Dwie próby na utworzenie tarczy ochronnej przed krzesłem. Rozpraszanie.
Rzut PO 1d100 - 3
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 28
Akcja nieudana


Brunon też nie próżnował w swoich działaniach. Był gotów do ciśnięcia kolejnymi zaklęciami, ale niestety Brenna była szybsza od niego i pozbawiła go broni.

- Oddawaj! - wykrzyczał w kierunku "złodziejki", bo takie przezwisko pewnie zyskała w głowie tego szaleńca.

Dwójka funkcjonariuszy nie mogła wiedzieć, że Brunon był zarówno utalentowanym cukiernikiem, jak i czarodziejem. Utrata różdżki w niczym mu nie przeszkadzała, co miał zamiar za chwilę spróbować udowodnić.

- Myślisz, że to mnie powstrzyma? - zwrócił się kierunku Brenny - To się mylisz! - a następnie zakręcił palcami, aby przy pomocy magii beżróżdżkowej cisnąć Borginem o ścianę.


Dwie próby Brunona na utworzenie podmuchów wiatru, który miałby miotnąć Stanleya o ścianę. Kształtowanie.
Rzut Z 1d100 - 55
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 6
Akcja nieudana


Przybrana przez niego taktyka, najwyraźniej sugerowała mu, aby miotać wszystkim i wszystkimi o ściany. To musiało w końcu zadziałać.

Inną strategię musiała przyjąć też dwójka funkcjonariuszy, ponieważ Brunon okazał się twardszych orzechem do zgryzienia, niż mogli to z początku zakładać. Przynajmniej Stanley tak zakładał, wszak czego mógł się spodziewać po jakimś obłąkanym cukierniku?



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
21.01.2025, 11:06  ✶  
Gdyby uderzenie o ścianę jej trochę nie oszołomiło, może nawet byłaby wzruszona: Stanley wybierając pomiędzy jej krzywdą i wypełnianiem papierów, a brakiem krzywdy i brakiem papierów, był skłonny wybrać to drugie. Ale nie do końca ogarniała, co dokładnie Borgin krzyczał do pana Brunona, zwłaszcza że w powietrzu latały meble, ciastka oraz ludzie. Tak, na tym etapie swojego życia jeszcze kwalifikowała Stanleya jako „człowieka”, mimo tego, że rodzina już zaszczepiała jej pewną nieufność do Borginów, póki co nie zdążył trafić do przegródki z napisem „Voldemort, Michael Borgin, Stanley Borgin oraz Augustus Rookwood Jak Ja Go Kurwa Nienawidzę”, których to za ludzi nie uważała. Dlatego zdecydowanie wolała w tej chwili, aby Stanleyowi nie stała się krzywda. Zwłaszcza że oberwał, bo nie zdecydowała się na ciskanie skuteczniejszymi czarami…
Gdy pan Brunon przebił jego obronną tarczę, posyłając mężczyznę na ścianę, ona sama korzystając z zyskanych w ten sposób paru sekund poderwała się z ziemi. Już unosząc różdżkę przesunęła się trochę, pomiędzy Borgina a szalonego mistrza cukiernictwa oraz magii (nieostrożność, Brenno, nieostrożność, mógł teraz posłać jej czar w plecy i tłumaczyć, że celował w niego, ale na jej usprawiedliwienie, była jeszcze młoda i czasem się nie zastanawiała…). Bezróżdżkowa, do licha, to im się trafiło: obiecała sobie, że jak już stąd wyjdą, będzie każdego barmana oraz piekarza podejrzewała o bycie emerytowanym aurorem albo mistrzem zbrodni, który po wielu przygodach postanowił zająć się serwowaniem klientom alkoholu i bułeczek.
Tym razem, kiedy machnęła różdżką, usiłowała związać szanownemu panu Brunowowi dłonie. Tak porządnie, żeby nie mógł wykonać żadnych gestów, które posłałyby ją znowu na ścianę – najwyraźniej było to ulubione zaklęcie mężczyzny.
kształtowanie
Rzut PO 1d100 - 94
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 79
Sukces!


– Żywcem mnie nie weźmiecie!!! – wrzeszczał tymczasem pan Brunon, próbując zanurkować z powrotem za swoją barierę ze stołu, gotów najwyraźniej, gdyby czar przypadkiem go trafił, próbować umykać na zaplecze lokalu. – Za słodkie bułeczki i tort czekoladowy!!!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#9
12.02.2025, 18:49  ✶  

Cóż... przyganiał kocioł garnkowi. Może gdyby Stanley nie śmiałby się w głębi duszy z Brenny, to mógłby dalej stać na nogach. Tak niestety nie było i mogli we dwójkę podziwiać cukiernię spod ściany.

Nie zmieniało to jednak faktu, że trochę pogruchotało w plecach, a na twarzy Borgina zagościł mały grymas.

Niestety nie miał pojęcia, że Longbottom uznawała go za człowieka. Wspaniały zaszczyt! Nie zamierzał pozostawać dłużnym, więc już traktował ją jako "szaloną nadgodziniarę, która podnosiła mu ciśnienie". Pomyśleć, że to była tylko jedna z superlatyw, którą mógłby wystosować w kierunku jej osoby. Jakby tak miał z 15 minut, fajkę, kubek kawy i święty spokój w Ministerstwie od swojej najwspanialszej koleżanki, mógłby wymyślić kilka kolejnych określeń na jej jakże wspaniały majestat, a raczej jego brak w oczach Borgina.

Najśmieszniejsze jednak było, że Stanley również powoli zaczynał nabierać podejrzeń do wszelkiej maści cukierników, piekarzy i wszystkich innych osób, które trudziły się tym fachem. Nie można było z nimi zadzierać.

- A co to? - zapytał zdziwiony - Co Ty robisz?! - zapiszczał, kierując swoje słowa w kierunku Brenny - Puszczaj mnie to na ten tychmiast! Już, już! - zachęcał ją - ALBO TEGO POŻAŁUJESZ! - zarechotał w złowieszczym śmiechu. Jako, że Brunon był człowiekiem niespokojnym, niczego nie można było się po nim spodziewać. Był prawdziwie nieprzewidywalny i chyba nie rzucał słów na wiatr, a już na pewno nie w sytuacji, kiedy ktoś próbował rządzić się w jego cukierni.


Dwie próby Brunona na pozbycie się związanych dłoni. Rozproszenie.
Rzut Z 1d100 - 16
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 82
Sukces!


Borgin za to nie próżnował w działaniu. Podniósł się i nie czekając na specjalne zaproszenie, postanowił rozpędzić się, aby w chwilę później wyskoczyć do Brunona niczym jakiś szczupak w potoku, co by go staranować. Nie było to może najbardziej rozsądne zagranie ze wszystkich możliwości, ale musieli spróbować coś zrobić. Nie mogli tak tkwić i pozwolić na to, aby ten szalony cukiernik miotał nimi o ściany jak jakimiś papierkami. W końcu byli stróżami prawa!


Dwie próby Stanleya na skoczenie w kierunku Brunona, aby go powalić. Aktywność fizyczna.
Rzut O 1d100 - 27
Akcja nieudana

Rzut O 1d100 - 68
Sukces!


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
16.02.2025, 17:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.02.2025, 17:07 przez Brenna Longbottom.)  
Obrona pana Brunona przed Stanleyem

Pan Brunon marnował się jako cukiernik. Mógłby z pewnością pracować w ich Departamencie i pewnie jak nic dawałby Stanleyowi i Brennie lekcje, a może mógłby robić jakąś wielką karierę jako szpieg o kryptonimie 007, uwodząc słodkie blondynki, zabójcze brunetki i pokonując asów zbrodni. Lub knuć przejęcie władzy nad światem w imię wyrobów cukierniczych (chociaż kto wie, czy tego właśnie nie robił?). Nie dość, że jakimś cudem zdołał częściowo oswobodzić ręce, chociaż zaklęcie powinno uniemożliwić mu wykonywanie gestów, to jeszcze gdy Stanley rzucił się na niego szczupakiem, owszem, został schwytany, pchnięty na drzwi do zaplecza i wpadli tam razem - w półmrok, w którym... świecił jasno bardzo, bardzo wielki tort. Może ten czekoladowy, w imieniu którego prowadził z nimi walkę. Niestety, wydając z siebie wciąż bojowe okrzyki (pośród których wspominał o ciasteczkach, i o tym, że nie powstrzymają jego finalnej przemiany, cokolwiek to oznaczało), zdołał jakoś odepchnąć od siebie rosłego Brygadzistę.
Jak nic, zjadł trochę za dużo cukru.
Brenna wpadła na zaplecze zaraz za mężczyznami, ignorując bark, obolały po rzuceniu o ścianę i chwilowo, pod wpływem adrenaliny, nie myśląc o tych wszystkich siniakach, które nabiło jej zaklęcie pana Brunona. Nie bawiła się już w zaklęcia, a wzorem Stanleya spróbowała dopaść szalonego cukiernika, z zamiarem próby unieruchomienia go i skucia. Kajdanki z Departamentu powinny całkiem skutecznie uniemożliwić mu rzucanie zaklęć, czy znał się na magii bezróżdżkowej, czy nie.
Gdyby miała teraz czas na myślenie o czymkolwiek więcej niż o dokonaniu aresztowania, może przyszłoby jej do głowy, że jeśli chwila, a ją i Stanleya połączy wspólna tajemnica. Bo jeśli zaraz pana Brunona nie dopadną, to jeżeli się przyznają, że we dwójkę nie byli w stanie obezwładnić jednego cukiernika z Pokątnej, staną się przedmiotem żartów w Ministerstwie Magii na kolejny rok.

Aktywność fizyczna, próba dorwania i skucia pana Brunona
Rzut PO 1d100 - 78
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 88
Sukces!


I od razu obrona pana Brunona przed Brenną
Rzut N 1d100 - 78
Sukces!


Na całe szczęście - chociaż pan Brunon bronił się całkiem skutecznie i zdołał łokciem walnąć w nos Brenny - kajdanki na jego nadgarstkach zostały zapięte...


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2719), Stanley Andrew Borgin (3748)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa