Mężczyzna nie był mistrzem sztuk wizualnych, ani kimś wyszkolonym w kaligrafii. Potrafił rysować technicznie, miał też dużo pomysłów i uważnie obserwował otoczenie, wszystkie te rzeczy wybrzmiewały w przekazanych Laurentowi szkicach, ale były one zdecydowanie wybrakowane o talent artystyczny i umiejętność przekazywania na (jak to ujmował w swojej głowie) „płaskim papierze” czegoś, co widział w głowie w przestrzeni. Może gdyby był wykształconym architektem, a nie idiotą samoukiem, wyszłoby mu to lepiej, ale i tak był z siebie zajebiście dumny i to dlatego słowa krytyki (zapewne słusznej) cholernie by go zabolały. Narysował rzuty, bał się jednak, że te będą niezrozumiałe - stworzył więc makietę ze śmieci i przypadkowo znalezionych w cyrku przedmiotów. Maleńka diorama modelarska nie posiadała zdefiniowanych kolorów dla docelowego domku - prezentowała jedynie bryłę i uniesienie terenu w górę. Laurentowi przekazane zostały więc: makieta, plansza z inspiracjami i pomysłami, a także rysunki techniczne całości. Dla wybranego przez Laurenta architekta liczyły się emocje, bezpieczeństwo i wygoda.
Na zewnątrz (przedstawione za pomocą makiety): Do domu miała być pociągnięta leśna ścieżka prowadząca do pierwszego z dwóch wejść. Dom nie miał być ogrodzony, ale Flynn wymyślił osadzenie obok niego wielkiego drzewa (wybrał już zdjęcie - to była wierzba biała, ale nie podpisał jej, zapewne nie wiedząc, jak się nazywa), osłaniającego nieco balkon i budynek. Od boku miała zostać dobudowana szklana niby-weranda (bo tego też za cholerę nazwać nie potrafił - dałby sobie rękę, uciąć, że szklane pomieszczenie było jakąś jego pijacką inwencją) - tak, aby widzieć z niej zarówno stronę, po której znajdował się las, jak i stronę morską. Drugie wejście prowadziło przez to szklane pomieszczenie na ogród właśnie, tam natomiast miała znajdować się również nieopisana nigdzie, miniaturowa szopka ze śmiesznym daszkiem przypominającym muszelkę.
Najważniejsze było jednak to, że kształt ziemi był inny. Niemalże płaski teren był wzniesiony do góry i nachodził na budynek od jednej strony, częściowo (ale nie kompletnie) wkopując dom w ziemię. Z tego też powodu wejście od strony ścieżki, to obok którego ulokował wiatę z rowerami, prowadziło po schodkach na pierwsze piętro domu, a nie jak to przewidywała logika - na parter. Z innych stron teren był wygładzony w sposób delikatny, niemalże naturalny, ale przy samym domu, aby przydomowy ogród i droga nad morze pozostały płaskie, teren zapadał się „nagle”, ale urwanie się terenu nie budowało wrażenia skarpy - bo z jednej strony dom osłonięty był wierzbą, a z drugiej Flynn wykonał kamienne schody. Strome i patrząc na kamyczki śliskie - zapewne wcale nie chciał, aby chodził po nich Laurent - a gdyby chciał przebiec się tam ktoś naiwny, to by sobie w deszczowy dzień głupi ryj rozwalił. Reszta zerwanego terenu była ozdobiona jak murek i najwyraźniej miała też pełnić taką funkcję. Jeżeli został o to zapytany, to z fascynacją opowiadał, że chciał to umocnić jakimiś tam kamieniami, że to będzie taka osłona przed wiatrem i coś tam o podłożu, żeby mógł stać tam stolik. Tylko mówił to tak niewyraźnie i chaotycznie, że ciężko go było zrozumieć.
Plansza z inspiracjami: Prezentowała głównie to, że Flynn nie zignorował tego, kim Laurent był. Musiał spędzić kilka ostatnich dni w jakiejś bibliotece, kopiując tamtejsze rozwiązania i odkrywając o istnieniu czegoś takiego jak art nouveau, chociaż próbował je nieco „ostudzić”, żeby nikt go nie wziął za kompletnego idiotę i pedała, a w połowie planszy przypomniał sobie, że oboje byli zarówno kompletnymi idiotami i pedałami, więc co za różnica na tym etapie.
Pomieszczenia: Nie rozplanował w nich konkretnego ułożenia mebli, ale opisał to i znajdowało się w tym dużo sugestii. Na środku każdego piętra znajdował się korytarz ze schodami, a także łazienka. Największa z nich znajdowała się na parterze.
Piętro I: Główne wejście prowadziło na pierwsze piętro, które Flynn uczynił piętrem pracy i odwiedzin ludzi nielubianych lub po prostu takich, których nie chciałeś wpuszczać do bardziej prywatnej przestrzeni piętro niżej. To piętro posiadało ładny balkon z widokiem na wszystko wokół, a także: biuro (ulokowane od razu po lewej stronie od wejścia), jeden z dwóch salonów (taki bardziej reprezentatywny - bez bardzo personalnych rzeczy, przygotowany do przyjmowania gości na kawę, do rozmów z osobami, których nie mógł przyjąć w poprzednim lokum, albo gdyby chciał tutaj odpocząć jego skrzat - Flynn przewidywał, że większość czasu Laurent będzie spędzał na dole), pierwsze piętro biblioteki (posiadała ona swoje własne, kręcone schodki prowadzące na górę, do kolejnego piętra - i tutaj Flynn opisał, że to również dobre miejsce do przechowywania pamiątek), a także ulokowaną najbliżej schodów, dużą garderobę (głównie dlatego, że mimo szczerych chęci, Flynnowi nie udało się zmieścić jej piętro niżej bez poczucia, że dom jest za duży). Zaproponował również, aby w tym właśnie salonie znajdował się kominek sieci fiuu.
Piętro II: To piętro posiadało wyraźnie i równiutko podpisany pokój skrzata domowego Migotka, drugie piętro biblioteki, klapę na strych (strychu Flynn nie zagospodarował na nic, za to zasugerował trzymanie tam konia albo BMW) oraz dwa pokoje gościnne.
Parter: Był nazwany przez Flynna piętrem życia. Posiadał sypialnię (przestronną, z zaznaczeniem, że łóżko miało być ulokowane w pewnej linii od okna, ale nie wyjaśnił nigdzie dlaczego), tę wcześniej wspomnianą, szklanką dobudówkę (z podejrzanie wyraźnie wyrysowanymi donicami na kwiaty), kuchnio-salon (z jakiegoś powodu musiał uznać, że Laurent preferuje mieć te pomieszczenia razem i tym razem faktycznie opisał jak można to zmienić - dodając ścianki w konkretnych miejscach, ale generalnie uczynił to miejsce najlepiej oświetlonym, z dobrym widokiem na ogród i przestronnym), a także ukryte przejście i ziemiankę. Ziemianka miała być oczywiście miejscem przechowywania żywności. Ukryte przejście było ukryte bardzo dziecinnie - miał tam znajdować się mechanizm, który po przejechaniu palcami po konkretnej części ściany, będzie odkrywał przejście do ciemnego, pomieszczenia będącego przedsionkiem tunelu do miejsca, które Flynn odkrył, biegając po okolicy. Był to jedyny pokój, jaki rozrysował osobno i tak szczegółowo. Posiadał wentylację i konkretny kształt przypominający jaskinię, tak aby móc ulokować na jego suficie sztuczne niebo. Ściany miały być ozdobione miniaturowymi szkiełkami odbijającymi światło. Ciasne, wentylowane, ukryte, miało wprawiać we wrażenie znajdowania się pod wodą, a jeżeli pozwoliłaby mu na to magia (to jest, znalazłby odpowiedniego specjalistę), mógłby umieścić tam miniaturowy wodospad, uznając dźwięk wody za kojący dla kogoś, kto tyle o niej mówił.
Nie zapomniał też o detalach - o kominku i kominie, o wyspie kuchennej, o łazience bliżej sypialni... Rozłożył to też tak, aby zmniejszyć to miejsce samym przewidzeniem pokoi, w których Laurent będzie przebywał najwięcej. Dom był „za duży na jego potrzeby” - ale przecież nie będzie musiał nigdy wspinać się na drugie piętro, poza biblioteką. Przy rysunkach znajdowało się wiele dopisków, nierzadko zakończonymi znakami zapytania. Czy to ci w ogóle jest potrzebne (przy pokoju gościnnym numer dwa)? Albo: a gdybyś miał prywatne molo (na dole ostatniej kartki)?
Kiedy Prewett się odwrócił, szklanka Flynna była pusta. Miał głowę odwróconą w bok, zasłaniał się ręką, ale i tak było widać, że ma czerwone uszy.
you think you know how crazy I am.
My mind is a hall of mirrors.