• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[24.08.1972] Flawless | Laurent & Flynn

[24.08.1972] Flawless | Laurent & Flynn
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#1
10.01.2025, 00:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.01.2025, 12:43 przez Laurent Prewett.)  
He planned ahead for a year, he said let's play it by ear
He didn't want him to run, he didn't want him to fear
Nobody said it'd be easy, they knew it was rough
But, tough luck

Zebranie i dokończenie paru dokumentów było już formalnością, tak samo jak podskoczenie na Pokątnej do biura. Dopiero tam zajęło to chwilkę. Dopełnienie formalności, podpisy, upewnienie się co do tego, że nic nie staje do góry nogami - to znaczy stawało, ale to zmartwienie już omijało konieczność rozmów z prawnikiem. Łatwo było sprawić, żeby akcje danej działalności spadały na łeb i szyję. Łatwo było stracić zaufanie ludzi i mieć problem z utrzymaniem stabilności przepływu gotówki, kiedy była ona najbardziej potrzebna. Żeby tego dokonać potrzebne były spotkania, spotkania i jeszcze więcej spotkań... ale z drugiej strony to po co miał tyle pieniędzy, żeby nie robić z nich użytku? Ta oświecająca myśl dojrzewała w nim powoli od czasu Beltane. Wielka tragedia potrafiła równie mocno potrząsnąć człowiekiem. Drugie potrząśnięcie nadeszło właściwie dzisiaj. Kiedy sobie uświadomił, że znowu w tym zatonął, znowu wszystko musiał robić sam, a przecież... wcale nie musiał. Mógł znowu przystopować i oddać swój czas Flynnowi. Mógł... dać się rozproszyć.

Takim właśnie sposobem wyszli razem z kamieniczki, a Laurent z zadowoleniem poprawił kołnierz swojej marynarki. Nie to, żeby było cokolwiek tam poprawiać. A jednak odruchy były dokładnie takie - poprawa kołnierzyka, przesunięcie palcami po włosach, poprawa mankietu. I to wszystko całkowicie automatycznie, bo widać było, że sam blondyn był skupiony na czymś zupełnie innym.

- Pójdziemy najpierw do krawca. - Bo z pełnym brzuchem gorzej się brało wymiary... szczególnie takich spodni, jakie nosił Flynn. Albo właśnie powinni pójść dokładnie wtedy..? Zawsze to parę centymetrów w zapasie. - Już tutaj zaczyna się "będę miał co trzymać". - Na tym zaś on sam zatrzymywać się nie zamierzał. Mimo to spoglądał na Flynna pytająco, szukając potwierdzenia, zaprzeczenia, że może jednak jest głodny. I miał cholerną rację - te zaczepki o jedzenie na Laurenta działały. - Chyba że tak bardzo przypodobało ci się chodzenie w moich ciuchach. - Laurent miał sporo bardzo neutralnych koszul, całkowicie prostych spodni - Flynn wyglądał w nich... ślicznie w nich wyglądał. Cholera, kolejna racja - pozbawiony skór Flynn nie miał szans być Crowem. Stawał się łaciatym psiskiem merdającym ogonkiem, którego chciało się wytulić, wymacać i wyciągać za policzki.

Jeśli nie było zaprzeczenia - Laurent ruszył w kierunku Horyzontalnej, gdzie był krawiec, do którego lubił chodzić, a i nieopodal jedna z restauracji, do której chciał go zabrać. Wcale nieprzekonany, czy się Flynnowi spodoba... Szukał w myślach jakiejś, do której nie trzeba ubierać garnituru na miarę, żeby wypełniać pewną kulturową normę, bo nie chciał do tego czarnowłosego przymuszać. Ani do tego, żeby gapił się na te wszystkie sztućce i jeść w końcu jednym widelcem. Wolał... wystartować z minimalnie niższego pułapu. Minimalnie, bo prawda była taka, że Laurent nie bardzo znał jakieś "normalne" przybytki. To i tak odkrył tylko dzięki Olivii - nie wywodziła się z wysokich sfer i kiedyś szukał czegoś, co by jej nie przytłaczało. Chociaż zapraszania na drogie kolacje wcale sobie nie darował. Wręcz przeciwnie.

- Zanim znowu mi wypadnie to z głowy - apropo różdżki, którą mi ukradziono. Nie szukaj jej już. Wiem, gdzie ona jest. - Bo chciał mu to powiedzieć, odkąd mu ta informacja wpadła w rękę, ale zapominał. Za to przypomniało mu się widząc mijany skręt na bibliotekę Parkinsonów. - Jest w rękach właściciela Rose Noire.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#2
10.01.2025, 10:16  ✶  
Ubrany tak, jak powinien być ubrany Crow, mężczyzna wyróżniał się na tle innych czarodziejów nie mniej niż wystrojony Laurent. Powoli docierał do niego jeden dosyć istotny w kontekście jego kompleksów wniosek - do niego też nie pasował. Ale to było inne nie pasowanie niż to, którego doświadczał przy dwóch poprzednich facetach - bo oni ubierali się do bólu normalnie, za to Laurent ubierał się jak drzewko przystrojone szronem na Yule - zdawał się błyszczeć w słońcu jak jebana bombka, kiedy Crow... No cóż. Gdyby mieli dobierać się w pary po samym wyglądzie, nigdy nie mógłby opuścić Podziemi - nie znał nikogo innego, kto ubierał się tylko i wyłącznie na czarno.

- Co? - Już od pierwszego zdania wydawał się nieco skołowany, ale dopiero drugie, którego kompletnie nie zrozumiał (jakie trzymanie?) zmusiło go do zwerbalizowania w ten sposób tlącego się od New Forest, lekkiego niepokoju. Crow złapał go za rękę przeszli do przodu kilka kroków i pociągnął go na bok, przystawiając do ściany w bocznej alejce. W ten sposób zeszli z drogi wiecznie spieszącym się czarodziejom. - Słońce... - Oczywiście, że to pierwsza pieszczotliwa rzecz, jaka przyszła mu do głowy, kiedy widział jego buzię w tym świetle. Spoglądał na niego od dołu, rozplatając ich palce, ale tylko po to, żeby przesunąć nimi po jego ramieniu. - Mhm... - Nie powiedział tego wcześniej, bo przecież meble rozproszyły go bardziej, ale to nie tak, że nagle o tym zapomniał. Trochę liczył na śmierć tematu kiedy tylko przejdą obok restauracji, do której Laurent chciałby to zabrać. - Co ty mi chcesz kupić u czarodziejskiego krawca? - Nie wyglądał na złego, ani nie drwił z niego. To co wybrzmiewało w jego oczach i głosie to było zwyczajne zdziwienie. - Szatę? Widziałeś mnie w gajerze poza tym weselem dla totalnych pojebów? - Ręka sunąca po jego ciele dojechała do szyi, gdzie zatrzymała się na dobre, a Crow przesunął kciukiem po jego policzku. - Jak chcesz mi kupić coś ładnego, to pora wymienić sykle na funty.

Skryci na moment w cieniu jakiejś kamieniczki, za którą ludzie przedzierali się skrótem na Nokturn, nie znajdowali się na widoku przechodniów, ale to była kwestia czasu aż któryś z nich skręci lub odwróci głowę.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#3
10.01.2025, 14:35  ✶  

Co mogli sobie myśleć ludzie widzący ich razem? Pewnie jedyną rzecz, jaką by mogli - że jakiś bogaty paniczyk ciągnął za sobą dziwkę. Myśl, która nie przechodziła teraz przez głowę Laurenta, bo była ona zajęta wypełnianiem swojej checklisty. Mimo tego, że nie miał problemów z dopasowywaniem się do sytuacji i zazwyczaj szybko sobie radził z wlepieniem się i złączeniem z miejscami i ludźmi dookoła niego, to nie dało się nie zauważyć, że to był ten człowiek, który czuł się swobodniej, kiedy rzeczy działy się chociaż minimalnie tak, jak on to sobie umyślił i przewidział. Kiedy nie musiał się dopasowywać i pracować umysłem na najwyższych obrotach, żeby się odnaleźć.

Zatrzymał się więc z boku, skupiając się na brązowych oczach. Słońce. Chmury przysłaniały niebo - miały szczęście, bo jeszcze gotów był rzucić w tym momencie wyzwanie największej z gwiazd, że to on jest tutaj jedynym słońcem mającym prawo dotykać człowieka, który właśnie dotykał jego samego.

- Nie chcę ci niczego kupować. Chcę, żeby wziął twoje wymiary i uszył ci, co tylko żywnie ci się wymarzy. - Odparł wprost, badając jego mimikę i nastrój tej rozmowy. Nie znajdował w niej żadnego negatywu. Ciągle miał problem z odgadnięciem, kiedy we Flynnie załączała się drwina, a kiedy próżno jej było szukać. Choć miał wrażenie, że w ostatnim czasie tej drwiny prawie nie było. Były za to momenty, kiedy Flynn się ewidentnie powstrzymywał, a Laurent wybierał bycie tchórzem - nie miał odwagi konfrontować zawsze swojej rzeczywistości z tym, co chodziło temu człowiekowi po głowie. Przynajmniej czasami. Bo znowu były momenty, kiedy ciekawość i chęć poznania tego, co to za wrony skrzeczą w jego głowie, wygrywały. Dotknął czule jego dłoni na swoim policzku z uśmiechem. - Jeżeli tak wolisz to nie ma problemu. - Zapewnił go. - Ale skoro radzi sobie z moimi fantazyjnymi pomysłami na odzież i poradził sobie z uszyciem skóry dla mnie - twoim wymaganiom też podoła. - Flynn nie mógł nie zauważyć skórzanego, czarnego stroju - jednego jedynego - który wisiał w szafie Laurenta. A to dlatego, że był wystawiony ewidentnie na pokaz. Laurent lubił na ten strój patrzeć. Chociaż założył go dosłownie dwa razy - i wcale nie przypuszczał, żeby zakładał go wiele więcej. Drugim takim wystawionym strojem była czerwona sukienka w groszki z fantazyjnym kapeluszem do kompletu - ta sama, w której pływał w oceanie z Flynnem. Została, rzecz jasna, uprana i odnowiona.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#4
10.01.2025, 22:10  ✶  
Na jego twarz wypełzł delikatny uśmiech. Żeby o czymś marzyć, człowiek musiał mieć przynajmniej minimalny obraz tego, co miałoby się zadziać. Jakaś zamiana. A może wręcz przeciwnie - stagnacja, albo powrót do czegoś, co wymknęło się spomiędzy palców. Co miało być jego marzeniem? Co miałby powiedzieć krawcowi, który może uszyć mu cokolwiek by tylko zechciał? Nic. Nic tam nie było. Przecież ktoś, kto tak rzadko nosił inne rzeczy niż to, co zajeżdżał latami aż żadna siła nie była w stanie połączyć rozprutych szwów na nowo, myślał o tym za rzadko, żeby się w takim miejscu w ogóle odezwać, a... Przynajmniej tak to sobie wyobrażał, bo w sumie to bazował tylko na wyobraźni. Miał coś przecież w głowie, strzępki tego co mu się podobało, co widział. Ale jak to niby opisać? Jak przekazać to komuś, kto szyje rzeczy dla takich ludzi jak Laurent? Oczywiście, że Aria go kiedyś mierzyła. Mierzył go też wymuskany pedał z ekipy przygotowującej obsługę wesela, jacyś przypadkowi ludzie, którzy musieli coś kiedyś zwęzić, bo coś tam. Nie reagował alergią na krawiecką miarkę. A jednak! Nikt by go nigdy nie uraczył zabraniem w takie miejsce, ale chyba też niekoniecznie dlatego, że nie chciał - po prostu wszyscy trafiali w pewnym momencie na to - na zaprzeczenie, jakoby miał to być dobry pomysł.

No bo on miał już swoje ulubione miejsca.

Kupowanie rzeczy było stresujące. Nie lubił tego. Nie lubił sklepów, w których było cicho i słyszano każdą rozmowę ani tłumu, ścisku, szumu centrów handlowych, które budowano mu chyba na złość. Zawsze wychodził z nich zajebiście zmęczony i wyprany z energii do czegokolwiek, ale to był jakiś konsensus. Widział przecież, że Prewett faktycznie chciał coś dla niego zrobić, a prawdy nie dało się ukryć - jemu naprawdę przydałoby się coś na zmianę.

- Chodź coś zjeść - powiedział nieco stanowczo, nie pozwalając temu tematowi umrzeć. - A potem mogę pokazać ci, gdzie sprzedają moje marzenia. Ready-made. Jestem prawie pewny, że tobie też spodobają się te miejsca. - Bo od czasów kiedy sceny zaczął podbijać Bowie, nastrój w Londynie się zmienił. Miał wrażenie, że ubrania trochę... błyszczały... Poza tym w Camden Town znajdował się sklep z płytami, w którym zawsze kupowali z Waughym, na co tylko było ich stać. A jemu chyba zależało na tym, żeby go zobaczyć? - Tylko dawaj tędy - dodał, chwytając go za dłoń, na powrót splatając ich palce razem. Pociągnął go w kierunku tej bocznej alejki, z dala od zgiełku tłumu. W konkretne miejsce, do faceta w nieco bardziej obskrobanym lokalu, majstrującym przy brzęczącym radiu. Niewiele mówiąca witryna nie wyglądała na ani trochę zapraszającą - właściwie to obklejone czymś ciemnym szyby sugerowały zamknięcie - jedynie mała, biała kartka na drzwiach Winfred Hall, wraz z adresem lokalu usługowego i maleńkim OTWARTE, sugerowała że Crow nie zabierał go do czyjegoś prywatnego mieszkania. Mężczyzna poprawił okulary, ale nie podniósł na nich wzroku, a ni nie przywitał się. Wydostająca się z głośnika kakofonia dźwięków musiała Crowa nieco zirytować - zadrżał i spiął się, ale najwyraźniej nie zamierzał nic na ten temat powiedzieć. Zamiast tego puścił Laurenta i wyłożył się łokciami na blacie, wścibsko zaglądając do tego, nad czym właściciel tak zawzięcie pracował. Ułożone na półkach rzeczy miały naklejone ceny poniżej wartości rynkowej. Na jednej z nich wisiała również deseczka z napisem: zabawek dziecięcych pod zastaw nie biorę.

- Idź mi z tymi kudłami Crow, zanim się wkurwię - warknął wreszcie, przerywając niezręczną ciszę.

- A wymienisz nam kasę na funty?

Dopiero teraz podniósł spojrzenie znad radia, żeby zmierzyć Laurenta ciekawskim spojrzeniem szeroko rozstawionych i małych, choć bystrych oczu. Nie wyglądał ani trochę atrakcyjnie, ale miał w sobie tę iskrę mówiącą, jakby miał naprawdę wiedzieć, o czym mówi. Crow by się z tym nie zgodził. Widać było, jak ocenia stan radia z lekkim rozbawieniem.

- Ile?


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#5
10.01.2025, 23:11  ✶  

Patrzył na ten uśmiech uważnie i chociaż tego teraz nie było po nim widać to był wobec tego podejrzliwy. Nie potrafiąc wyczuć tego, kiedy pojawia się zaprzeczenie i odtrącenie dlatego, że to naprawdę było niewygodne, a gdzie... gdzie była w tym jakaś gra, która... no właśnie. Do czego miała prowadzić? Że zapomni i jednak zrezygnuje z czegoś? A może jednak że będzie właśnie bardziej drążył? To drugie zaczynał coraz bardziej odsuwać w niemal wszystkich sytuacjach, bo kiedy pojawiały się uniki to odbierał to jako sygnały do faktycznej chęci porzucenia tematu. Cóż, Laurent bywał uparty i drążył - czasem aż do przemęczenia. Zdawał sobie z tego sprawę. Perk "bycie upierdliwym" starał się zredukować. Tylko gdzie on się zaczynał, gdzie kończył? Gdzie jeszcze dobrze było widziane to, że jednak chce coś zrobić, a gdzie już się wywracało oczami? Flynn nimi nie wywracał. Nie - uśmiechał się. Tylko czemu? Tego uśmiechu też rozszyfrować teraz nie potrafił. Myślał nad tym za dużo - pewnie to był aktualny problem. Fakt był jeden - wcale nie zamierzał odpuścić tego tematu... bo tak, nie bardzo rozumiał, jak to funkcjonowało, ale Flynn chyba... nie miał za dużo ubrań. Nie rozumiał tego zupełnie. Na razie najbardziej realne dla niego było to (co sobie dopowiadał), że to kwestia tego, że nie chce wracać do tego Alexandra po swoje rzeczy.

- Dobrze. - Odparł z uśmiechem. Nawet go to bardziej cieszyło. Możliwość zobaczenia tego ulubionego miejsca Flynna, chociaż wędrówka po mugolskich dzielnicach miasta wiązała się z drobną obawą. Ale i drobną ekscytacją. Już i tak wiedział, że jedna go czeka - będzie się musiał na nią umówić z Olivią... ale to później. Później. Teraz dał się poprowadzić w uliczkę, uważnie przyglądając się otoczeniu i nieznanemu sklepikowi. Albo mieszkaniu. Jak się okazało - tak, sklepikowi. Ze wszystkim i z niczym. Od progu dawało to wibracjami miejsca, gdzie idziesz opchnąć skradziony towar. Skąd Laurent to wiedział? Ano - nie wiedział. Za to potrafił łączyć Flynna, Ścieżki i niskie ceny w jedną całość za pomocą swojej niekoniecznie ponadprzeciętnej inteligencji.

Wkroczył do wnętrza zaraz za Flynnem. Krokiem wolnym, przyjmując pozę minimalnie niedbałą. Powłóczystym spojrzeniem przeciągając niby to od niechcenia po tych rzeczach, które tutaj zagracały półki. Zajmowały? Nie, one je bardziej zagracały. Puścił dłoń Flynna i w końcu spojrzał na jego plecy, a potem znad jego pleców - na mężczyznę, który robił... coś. Cokolwiek to było - z tej perspektywy nie widział. Nawet nie zamierzał się dowiadywać. Chciał się za to oprzeć niedbale o coś łokciem, ale nie było w nim zaufania do tych półek. A nie chciał robić miny złego bossa gangu, który przyszedł tutaj coś rozpierdolić, żeby ukryć zażenowanie wpadką.

Posłał mężczyźnie uśmiech uprzejmy, ale tylko tyle w nim było. Chłodny nieco w swoim wymiarze. Sięgnął wolnym ruchem po portfel ze skóry. Doskonale. Perfekcyjnie wręcz! Na pewno Olivia też wiedziała, gdzie zrobić taką podmianę, ale skoro miał teraz okazję... tylko właściwie jaki jest przelicznik? I w ogóle jaka jest wartość tych mugolskich pieniędzy? Nie wiedział.

- 50. - Odparł i dopiero teraz wpadł na to, że przecież może podeprzeć się łopatkami ściany, żeby wyglądać bardziej nonszalancko i sprawiać wrażenie bardziej rozluźnionego. Jego wzrok nie wodził wokół - był skoncentrowany na sprzedawcy. Albo przeniósł się na Flynna, jeśli ten się obrócił. Gotów był wyciągnąć magicznie powiększany portfel i rzeczywiście wyłożyć te galeony - tę sumę, albo mniejszą. Bo może akurat tyle na podmianę mężczyzna nie miał, zdawał sobie sprawę z tego, że rzucił bardzo dużą kwotą. Pod okiem Flynna, któremu ufał, że będzie wiedział, czy ich tutaj w chuja ten pan nie zrobi. Chociaż sam przybierał taką pozę, jakby to nie było dla niego nic nowego.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#6
11.01.2025, 00:40  ✶  
Laurent zastanawiał się w jaki sposób powinien się zachować, Crow natomiast... Z pewnością nie myślał o tym wcale. On już nie wisiał na tej ladzie, on się na niej wyłożył, coraz bezczelniej wciskając łeb w miejsce, w którym nie powinno jej być. Właściciel lombardu parsknął dwa razy. Wpierw widząc, że ostrzeżenie o trzymaniu kudłów z daleka nie zadziałało i musiał ręką odsunąć głowę Crowa o kilka centymetrów do tyłu. Za drugim razem słysząc to „pięćdziesiąt” rzucone jak gdyby nigdy nic. Tylko, że Crow wcale nie uznał tych „pięćdziesięciu” za dziwne. Podniósł się nieco na łokciach i chociaż Laurent nie mógł zobaczyć jaką minę dokładnie robił, musiała w jakimś stopniu tego Halla utemperować.

- Kurwa mać - warknął mężczyzna, odkładając to radio na blat, żeby przetrzeć spocone czoło ścierką. - Z pizdy się tutaj pojawiasz po chuj wie jakim czasie i chcesz w funtach ze cztery jak nie więcej wypłat pracownika fabryki. Z gościem, po którym na pierwszy rzut oka myślałem, że go chcesz ojebać na kasę.

- Tylko spróbuj mu kiedyś wymienić pieniądze po kursie dla idiotów, Hall.

Facet tego nie skomentował, jedynie stęknął ociężale stając na nogi i prostując się. Był niewiele niższy od Crowa, ale krępa budowa ciała i garbienie się nie pomagały w nie patrzeniu na niego z góry. Może to właśnie sprawiało, że wydawał się kryć coś w sobie - jakiś spryt, kartę wciśniętą w rękaw zabrudzonej smarem koszuli. Bo niektórzy nie mogli załatwiać rzeczy wyglądem, miłego charakteru nie miał, z zastraszaniem też pewnie szło mu kiepsko, a posiadał własny biznes wcale nie tak daleko od Horyzontalnej. Strzelił karkiem, pokręcił się tu jeszcze chwilę szukając klucza i schylił mocno, żeby otworzyć szufladę na samym dole miejsca, przy którym wcześniej siedział. Crow w tym czasie wydawał się być tym średnio zainteresowany. Grzebał w podstawionym mu niby od niechcenia sprzęcie, generując nowe, chociaż nieco mniej irytujące trzeszczenie. Skutecznie redukował w jakiś sposób napływający z głośnika szum.

Faktycznie, w kasetce wyjętej z ukrytej szuflady, facet posiadał dużo pieniędzy w różnych nominałach. To nie mogły być tylko brytyjskie pieniądze, ale żaden z mężczyzn w to nie wnikał. Hall musiał też czuć się w tym towarzystwie bezpiecznie - bo kto normalny położyłby to na ladzie tak po prostu? Banknot z napisem 50, najmniej zużyty ze wszystkich, musiał być rzadkością, bo miał taki tylko jeden. Dwudziestki - bardziej zużyte, ale wciąż rzadkie. Dziesiątki. Do tego garść pensów, na widok których Crow z westchnieniem zaczął je przeliczać.

- Żeś się opuścił.

Najwyraźniej chciał mu dojechać, że biznes mu nie szedł, bo Hall zrobił minę, jakby od niego śmierdziało. Crow - wciąż nic - podał mu ten banknot z napisem 50, żeby mu wymienił na drobniejsze nominały. Sprawdził je pod światło. Niektóre były brudne, nieco zużyte, ale żaden z nich nie był rozerwany.  Nie zareagował na chrząknięcie Halla, ale ten wcale nie kierował go do niego. Wystawił rękę w kierunku Laurenta i wykonał spokojny, acz dobitny gest „dawaj co masz”.

Kiedy Laurent pakował te pieniądze do portfela, rozmawiali o tym zepsutym radiu. A później znaleźli się na dworze i Crow wyglądał nieco mniej nonszalancko i spokojnie niż wcześniej. Bo dopiero teraz coś do niego dotarło. Odszedł z Laurentem nieco na bok, żeby odpalić papierosa.

- Zakładam, że gdzieś gdzie lubisz jeść obiady nie można palić w środku, co? - Idiotyczne, nowe zasady utrudniające mu życie. - Mhmmm. - Zastanawiał się jak ubrać to w słowa. - Taki normalny kantor wymieni ci galeon za piątaka. Jak chcą więcej to cię zdzierają. A jak chcą mniej, to pewnie wciskają ci fałszywki. - Chciał się go zapytać o tak wiele rzeczy, ale jedna nie dawała mu spokoju najbardziej. Można za to pewnie kupić telewizor. Ależ by się obłowił drobny złodziejaszek przebiegający tu teraz ukradkiem... Gdyby tylko udało mu się uciec. - Zawsze nosisz przy sobie tyle kasy?


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#7
11.01.2025, 01:29  ✶  

Obserwowanie Flynna w takich sytuacjach było dla niego rozrywką samą w sobie. Prawdopodobnie mógłby tak cały dzień. Patrzeć, jak ćwiczy z innymi cyrkowcami. Jak rozmawia ze swoimi znajomymi. Obserwować niuanse zmian w nim i w otoczeniu. Marszczyć brwi, kiedy on marszczył brwi i napinał mięśnie. Słuchać bluzg wyrzucanych między żartami i tych, które ostrzegały przed rękoczynem. Trochę było mu szkoda, że nie widział tej miny, ale tylko trochę. To niedopowiedzenie (niedopatrzenie?) było ciekawe, bo budziło wyobraźnię. I miał bardzo ładny widok na jego plecy, częściowo odsłonięte i seksowny tyłek - a on całkowicie cenił sobie ten obrazek. Uśmiechnął się nieco pod nosem na to hasło rzucone przez czarnowłosego - to ostrzeżenie. Ale tak jakby to było normą to spojrzał na swoje paznokcie, niby to w ogóle nie poruszony, jakby dokładnie tak miało być i jakby dokładnie tego się spodziewał. Nie spodziewał. W ogóle nie wiedział, czego się spodziewać i czy stanie tutaj jest bezpieczne, czy może jednak zaczną uciekać. Nie było w nim jednak strachu, bo akurat tego się spodziewał po Edgu - że nie zaprowadzi go gdzieś, gdzie potencjalne niebezpieczeństwo mogłoby zostać ściągnięte na jego głowę.

Atmosfera była wyjątkowo rozluźniona. Taka leniwa. Bardzo łatwo było mu się w nią wtopić i do niej dostosować, chociaż nie zmieniało to zupełnie tego, że był ekstrawaganckim klientem tego lokalu. Z lekkim niesmakiem skrzywił się dopiero patrząc na te niektóre monety - na ich stan konkretniej, ale to był tylko moment. Zmusił się do tego, żeby bez zawahania je zebrać i zsunąć do sakiewki, nim ją zamknął i włożył z powrotem do wewnętrznej kieszeni marynarki. Ostatni zdystansowany uśmiech, ostatnie "miłego dnia" i już byli na zewnątrz. Które to potraktował z małą dozą ulgi, bo jazgot tamtej muzyki i wrażenie zaduchu sprawiło, że nabrał nieco więcej powietrza i pomachał sobie dłonią przed twarzą. Mimo tego zaliczyłby to wydarzenie do ciekawych i udanych, nie do negatywnych.

- Prawdę mówiąc nie zwracałem uwagi... nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miał mnie wyprosić, bo zapalam papierosa. - Laurent próbował gdzieś sobie odnotować w głowie, czy były jakieś takie sytuacje... ale nie kojarzył. Znaków jakichś wielkich tak samo. W zasadzie wydawało mu się wręcz, że widział niektóre osobistości palące. - Za piątaka... - Aktualnie Laurent oglądał te monety z ciekawością, chociaż teraz na te niektóre patrzył tak, jakby bardzo chciał umyć dłoń po ich dotknięciu. - To jakiś twój stary znajomy? - Biorąc pod uwagę rzucone hasło i ich zachowanie względem siebie to na coś takiego stawiał. Flynn chyba w ogóle... miał dużo znajomości. - Nie. Chyba że wybieram się do prawnika, krawca i na obiad. - Innymi słowy - chyba że planuję je zaraz wydać. - Albo mam przy sobie Crowa, który nie pozwoli, żeby ktoś mi coś zabrał. - Mówił to całkiem poważnie, nadal z zainteresowaniem patrząc na każdą monetę i banknot po kolei. - Czy to wystarczy? - Zapytał zmartwiony, spoglądając w końcu na Flynna. - Co do tej restauracji to nie chciałbym, żebyś czuł się dyskomfortowo. Jestem świadom tego, że obowiązują tam... sztywne zasady. Mam jedną ulubioną restaurację, ale, hm... - Nie bardzo wiedział, jak to ująć, za to jak chwilowo nadal byli na uboczu i maski nie utrzymywał to widać było, że temat rzeczywiście go przejmuje. - Znam kilka... przystępniejszych miejsc, w których nie dają ci pięciu różnych łyżeczek do pięciu różnych dań.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#8
11.01.2025, 03:08  ✶  
I co się odpowiadało w takich sytuacjach? Czy jeżeli kogoś znałeś i rozmawiałeś z nim więcej niż raz, to był twoim znajomym? Czego potrzebował Laurent, żeby uznać kogoś za znajomego, za przyjaciela, za współpracownika, za kochanka? Nie wiedział. Zamiast potwierdzać lub zaprzeczać, określił to inaczej.

- Zdarzało nam się robić coś razem. - Nie dało się tego opisać niczym mniej i niczym więcej. Robili jakieś rzeczy związane z pracą, o ile można było nazwać pracą bycie przestępcą. Nie rozgadał się o tym, bo ani nie był gadułą, ani nie uznał tego za istotne.

Istotniejsze były te pieniądze. To, że się musiał rozejrzeć wokół, mrużąc oczy i upewnić, że te małe gnojki, które go tutaj okradły kiedy szedł z Woodym, nie zaczają się na łatwą zdobycz drugi raz. Skoro oddały różdżkę Laurenta pachołkom Dante, to zmienił co do nich zdanie. Wtedy pokręcił łbem i zostawił im coś na dobry dzień bez używania siły, ale teraz miał o nich nieco gorszą opinię i doszedł do wniosku, że lekkie przetrzepanie im dupy mogło być niezłym środkiem wychowawczym. Tylko Laurent też potrzebował teraz srogiego reality checka.

- Dobra, dwie rzeczy. - Odetchnął głęboko, gestem sugerując mu, żeby schował ten portfel. Gdyby to nie był jego fagas i nie mieli pewnych problemów komunikacyjnych, pewnie by go teraz zalał wulgaryzmami. Nie w takim sensie, że by go zwyzywał od debili, ale widać było, jak ostrożnie dobiera słowa. Mógłby mu to niby wytłumaczyć milej, bez sugerowania kompletnego odklejenia od rzeczywistości, ale to i tak było wyraźnie kilka stopni schodów niżej od tego, co przekazałby jakiemuś swojemu znajomemu. - Masz tu ponad dwieście funtów. - Jego ton wskazywał na tłumaczenie mu czegoś ważnego. No i to w sumie było ważne - ktoś mógł go bardzo łatwo wykorzystać. - Przeciętnie facet zarabia tak w porywach do czterdziestu na tydzień, ale podkreślam ci to - facet. Bo mugole żyją tak, że on musi za to utrzymać rodzinę, więc facetom dają więcej niż babom. Ty rozmieniłeś dobrą wypłatę z całego miesiąca. Taką przewidzianą na utrzymanie mieszkania, ubranie żony, kupienie dzieciom książek do szkoły albo nowych butów. Czaisz to? I się mnie pytasz, czy ci to wystarczy. - Naprawdę nie chciał utrzeć mu tym nosa, niestety dostrzegał jakieś fundamentalne braki w orientowaniu się w otaczającej go rzeczywistości. - Żaden mugol tyle przy sobie nie nosi, jak nie musi. Z pięćdziesiątki kasjerce ciężko byłoby wydać. - A ta restauracja... Eh. - Spoko, kumam. - Ale jednocześnie wcale nie kumał. Nie usłyszał od niego wiesz, ja nie chcę, żebyś się tam czuł jak w klatce, tylko standardowe, słyszane wielokrotnie nie będziesz się potrafił tam zachować, nie chcę, żeby nas tam widzieli. Jak to powiedział Alexander? Ah tak - coś tam bredził, odkładając na bok opinie o cyrku, że byli mugolakami porywającymi dzieci, ważniejsze było to, że chodzenie z nim za rękę i obwieszczanie światu o ich miłości miało być zagrożeniem dla całej rodziny. Drugiego beznadziejnego przypadku poruszać w głowie nie musiał, bo pierwszy był wystarczająco dobitny. Nie dziwiło go więc szczególnie dawanie wywiadów do gazetek i wypowiadanie wojny Śmierciożercom przy jednoczesnym strachu przed zobaczeniem go z kimś, kto nie chciał korzystać z dobrego widelca. - I możemy iść gdziekolwiek. Jak nie chcesz tutaj, to w Camden Town też są knajpy. Nie wiem, co tam dają, pewnie w jednej kanapki z musztardą i szynką zmieloną z sześciu różnych świń, a w drugiej zaraz obok wegetariańskie pierożki. - Wzruszył ramionami. Próbował grać kogoś, komu to było obojętne, ale to uderzyło w jego kompleksy.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#9
11.01.2025, 12:05  ✶  

Skinął po prostu głową i nie kontynuował tematu, chociaż pytania rodziły się same. Potrafił jednak w tym wypadku wiedzieć, kiedy pojawiały się dwie opcje tego dialogu: a) nie chcę o tym mówić, b) nie chce mi się o tym mówić. Bez znaczenia, które z nich teraz rządziły Flynnem - nie chciał ciągnąć. Szczególnie, że mieszanka emocji na twarzy Flynna grała w tym znaczącą rolę.

Schował portfel, obdarzając mężczyznę pilnym spojrzeniem.

Dwieście funtów mówiło mu nic. Nie przerywał. Nie trzeba być geniuszem, żeby spodziewać się, że nastąpi tutaj kontynuacja tłumaczenia, skoro już czarnowłosy przyjął taki a nie inny ton. Byłoby kłamstwem powiedzenie, że Laurent tego nie lubił, nawet jeśli czasem wpędzało to go w zakłopotanie - kiedy sam popełnił jakiś błąd, a Flynn go poprawił. Albo czasem w kompleksy. We frustrację. Liczył dalej - na razie mieli 2:1 z istotnych poprawek. I to Flynn wygrywał. Za to nie radził sobie najgorzej z liczeniem - przynajmniej pieniędzy. 40 funtów na tydzień, tutaj było ponad 200. Więc 200 to bardzo mało, tak? Z drugiej strony mówili o jakiejś fabryce... O fabrykę zapyta zaraz. Zdumienie przyszło potem. Że to 200, co miał w portfelu miało wystarczyć na utrzymanie całej rodziny. Zdumienie... nie, to był wręcz szok, który sprawił, że aż lekko potrząsnął głową. Trochę miał nadzieję, że Flynn mu zaraz powie, że to kłamstwo, no bo przecież - wyżyć przez cały miesiąc, z całą rodziną, za 50 galeonów..? Potrząśnięcie się więc udało - przy tym blondyn nie odebrał tego jako żaden przytyk. Pewnie mogłoby być inaczej, gdyby było to przedstawione w mniej... przystępnej formie. Próbował to jakkolwiek policzyć przez siebie. Swoje wydatki. Z miesiąca. 50... co. Jak w ogóle..? Za to da się wyżyć? Wstrząsnęło nim to absolutnie. Dolicz do tego dziecko... a opiekunka dla dziecka? Nie wystarczyłoby na jej wynajęcie. Więc żona nie pracuje w ogóle i mąż ją utrzymuje? Był tak przejęty tym zagadnieniem, że zupełnie mu umknęło to "spoko, kumam" na ten moment. Dopiero rozwinięcie tego trochę przywróciło go na ziemię. Potrzebował momentu, żeby się skupić na przekazie. Na Flynnie. Nie na robieniu rachunku w swojej głowie.

- To znaczy, że chcesz, czy nie chcesz, żebym zabrał cię do mojego ulubionego miejsca? - Zadał pytanie po chwili ciszy ze swojej strony, której potrzebował na ułożenie świata w swojej głowie do normalnej płaszczyzny. A ile Flynn zarabia w cyrku? Teraz go to strasznie męczyło. Czy to dlatego mieszkali w tych przyczepach? Ale Flynn przecież miał niemałą sumkę - to, czym się podzielili po Dante. Może to rozdał? A może to za to kupił pierścionek, który teraz obracał na swoim palcu w odruchu? - Nie, nie, tutaj... mam szczerą nadzieję, że nie będziesz miał obrzydzonej miny, jak ci pokażę, co najbardziej lubię jeść. - Tak czy siak zaprosił go gestem na powrót na uliczkę. Obojętnie, do której restauracji by nie mieli skręcić. I akurat nie żartował z tym, co powiedział. Pewnie to powinno być głupie i trywialne, ale co zrobisz - on się takimi rzeczami przejmował. - To ile ty zarabiasz w cyrku? - Nie wytrzymał.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#10
11.01.2025, 15:29  ✶  
Nie doczekał się żadnego zmarszczenia brwi albo splecenia rąk w geście poczucia się urażonym dotknięciem niewiedzy, więc nie rozeźlił się jeszcze mocniej, ale i tak czuł się trochę nieswojo - bo jednak to wciąż było poprawianie kogoś w tym jak widział rzeczywistość, a on tego nie lubił. Kiedy przyuczał do funkcjonowania w społeczeństwie jakiegoś idiotę, zwykle robił to po złości. Tutaj? No nic mu po złości robić nie chciał, co najwyżej utrzeć nosa za ucieranie nosa, gdyby się naprawdę skusił do działania na jego zazdrości.

Czy nie chciał tam iść? Laurent ciągle pytał go o zdanie, a on stał tak skołowany, nie wiedział, co powiedzieć... Czego on właściwie chciał? Nie miał zamiaru zagłębiać się w tajniki korzystania z małych i dużych widelczyków, skoro wszystkimi dało się nadziać jedzenie i wsadzić je do ust - to prawda. Sam wybrałby miejsce, w którym wszyscy jedzą rękoma, a później oblizują palce z soli i tłuszczu, chociaż nie umyli ich po wcześniejszych zakupach. To wszystko była absolutna prawda - nie pasował tam, spodziewał się krzywych spojrzeń, dlatego palił tak zawzięcie już teraz, ale to przecież nie znaczyło, że musieli robić wszystko to, co on lubił. Bo pierwsze pytanie, które padło i przyprowadziło ich na tę przeklętą ulicę brzmiało co chcesz na obiad. Wciąż nie usłyszał na nie odpowiedzi.

- To znaczy, że znam swoje miejsce. - Odburknął, bardzo nieprzyjemnie, z czego szybko zdał sobie sprawę i odwrócił spojrzenie. - Możemy zmienić temat? Chodź po prostu gdzieś, gdziekolwiek - gdziekolwiek gdzie chcesz mnie widzieć - serio. - A pytanie o pieniądze wyraźnie zbiło go z tropu. Wrócił do patrzenia na niego, ale ten wzrok był dziwny. Jakby próbował domyślić się czegoś, czego nie wie i kompletnie się tego nie spodziewał. No bo Fantasmagoria to nie była firma, w której pracował na etat, Alexander to nie był jego pracodawca, tylko jego brat. Nie było to szczególnie ciężkie do wyjaśnienia, wystarczyło kilka zdań, ale coś mu w tym pytaniu nie grało - ta przekmina, czy skoro oczekuje od Bellów płacenia mu pieniędzy, to czy Prewettowie płacili mu za noszenie swojego nazwiska? O chuj chodziło? Podrapał się po głowie niezręcznie, gasząc peta o murek. - Po prostu mnie utrzymują. - Wzruszył ramionami. Dawali mu jedzenie, miejsce do spania, ubrania do ćwiczeń i występów, wszystkie materiały niezbędne do jego pracy przy konstruowaniu sceny i mechanizmów, jakie się w niej znajdowały. Czasami wciskali mu do ręki jakieś drobne kieszonkowe, ale nigdy bez cienia obawy, że Flynn tego zwyczajnie nie przećpa. Głęboką wiarę w częstowanie go niespodziewaną gotówką przy zachowaniu przez niego trzeźwości posiadał tylko Jim, ale on wierzył w dużo rzeczy, które nie istniały.

Papieros upadł na ziemię, a Crow zadeptał go butem. Chwilę po tym skorzystał z zaproszenia do dalszego spaceru przez magiczne dzielnice, obejmując przy tym Laurenta ręką. Palce zaciśnięte na jego ramieniu dobitnie sugerowały, że szli razem, uniemożliwiając irytującym, wiecznie spieszącym się przechodniom wymuszenie rozejścia się na boki, żeby mogli się pomiędzy nimi przecisnąć.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: The Edge (12151), Laurent Prewett (13906)


Strony (5): 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa