Nie poprawiał sytuacji fakt, że wysłał jej ten nie do końca prawdziwy list, ale nie mógł niepojawiań się w domu przez kilka dni, zapewne wzbudziłby tym jej niepokój i jeszcze by zaczęła go szukać. Lepiej było zapobiegać, teraz jednak wiedział, że nie było to najmądrzejszy z jego czynów. Zresztą przełom sierpnia i września nie obfitował w mądre decyzję podjęte przez Thomasa. A myślałby kto, ze najstarszy z rodzeństwa będzie tym najbardziej odpowiedzialnym. Chyba będzie musiał porozmawiać z ojcem o tym, aby nie to Nora przejęła obowiązki dziedzica, zresztą jako ród nie będący czystej krwi nie grało to aż tak wielkiej roli. Westchnął i wypuścił dym z płuc. O ileż łatwiej byłoby zostawić listy i teleportować się stąd, byle dalej.
Z duszą (połamaną) na ramieniu, sercem podchodzącym do gardła i ciężką gulą w żołądku otworzył drzwi. Dobrze wiedział, ze to właśnie był jedne z wielu kroków, które będzie musiał podjąć, aby choć trochę móc naprawić swoje czyny i zrozumieć co się z nim działo.
- Nora? Jesteś w domu? - zawołał wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. Czuł to paskudne uczucie, strach przed niezrozumieniem i odrzuceniem. Dobrze wiedział, że siostra go kocha, ale z drugiej strony wszystko miało granice, a on?