20.01.2025, 01:04 ✶
Zestresowała się jeszcze bardziej, widząc, że Charles opiera się o drzwi plecami. Z nieznanych przyczyn instynkt samozachowawczy Scylli postanowił się obudzić dopiero teraz, kiedy była już z nim sam na sam w mieszkaniu, w którym nigdy nie była, a on odciął całym sobą najbezpieczniejszą drogę ucieczki. Patrzyła więc przed siebie, ale nie na niego; gapiła się niczym stojąca na torach łania w światła rozpędzonego pociągu, nie rozumiejąc, cóż to za rażąca światłość zmierza ku niej, ale będąc pewną, że niesie ze sobą zagrożenie i przykry koniec opowieści. Oczywiście w przeciwieństwie do zwierzęcia Scylla mogła się wycofać i próbować skoczyć oknem, mogła też podjąć próbę teleportacji. Niemniej, tak jak ono, zastygła w ruchu czekając na ważne słowa, bo nie śmiała się wyrwać z ciepłego uścisku dłoni Mulcibera.
Kiedy usłyszała, że jest wilkołakiem, nie zareagowała. Nie, nadal stała w tej samej pozie, wyraźnie skołowana. Minęło kilka sekund niezręcznej ciszy, po czym coś drgnęło w Greybackównie, postanowiła się lekko obrócić i spojrzeć poprzez własne ramię. Była święcie przekonana, że nie była dotknięta przekleństwem likantropii, więc może była tu jakaś inna Scylla? Może miała za plecami swoją złowieszczą kopię, kto wie, warto się było przekonać. Niestety wyglądało na to, że byli tutaj sami samiutcy, więc obróciła się błyskawicznie z powrotem, przypadkowo nawiązując kontakt wzrokowy z Charlim. Mrugnęła kilkukrotnie, z takim wczuciem się, że prawie było słychać każdy ruch jej powieki.
- To jest to coś bardzo, bardzo ważnego? - Wydusiła wreszcie, nie mogąc posiąść się z podziwu, że denerwowała się o coś takiego całą tę drogę. O niezgodną z prawdą plotkę? - Na bogów, Charles. Nie. Nie jestem wilkołakiem i nigdy nie byłam. I nie będę - wypluwała z siebie po kolei zdania, walcząc z narastającą frustracją, bo czuła, że takowa maluje się na jej twarzy. Były czasy, kiedy bardzo chciała okazać się tym nieszczęsnym wilkołakiem, bo to oszczędziłoby jej lat cierpienia i eksperymentów ojca, ale z pustego nawet Salomon nie naleje. - Kto ci tak powiedział? Wiesz, w sumie nie obchodzi mnie kto, ale wiedz, że cię oszukał. Jak to się mówi, wystrychnął na dudka? - Wyciągnęła z kapelusza metaforę, licząc, że Charlie szybciej zrozumie. Inni ludzie strasznie lubili przenośnie z jakiegoś powodu. - I myślałam, że jesteś ponad to. Ponad wierzenie w plotki. Czemu mnie najpierw nie zapytałeś? - Zmarszczyła brwi, zabierając w końcu ręce z uścisku. Jeszcze to do niej nie dotarło, ale chyba była nieco zła.
Kiedy usłyszała, że jest wilkołakiem, nie zareagowała. Nie, nadal stała w tej samej pozie, wyraźnie skołowana. Minęło kilka sekund niezręcznej ciszy, po czym coś drgnęło w Greybackównie, postanowiła się lekko obrócić i spojrzeć poprzez własne ramię. Była święcie przekonana, że nie była dotknięta przekleństwem likantropii, więc może była tu jakaś inna Scylla? Może miała za plecami swoją złowieszczą kopię, kto wie, warto się było przekonać. Niestety wyglądało na to, że byli tutaj sami samiutcy, więc obróciła się błyskawicznie z powrotem, przypadkowo nawiązując kontakt wzrokowy z Charlim. Mrugnęła kilkukrotnie, z takim wczuciem się, że prawie było słychać każdy ruch jej powieki.
- To jest to coś bardzo, bardzo ważnego? - Wydusiła wreszcie, nie mogąc posiąść się z podziwu, że denerwowała się o coś takiego całą tę drogę. O niezgodną z prawdą plotkę? - Na bogów, Charles. Nie. Nie jestem wilkołakiem i nigdy nie byłam. I nie będę - wypluwała z siebie po kolei zdania, walcząc z narastającą frustracją, bo czuła, że takowa maluje się na jej twarzy. Były czasy, kiedy bardzo chciała okazać się tym nieszczęsnym wilkołakiem, bo to oszczędziłoby jej lat cierpienia i eksperymentów ojca, ale z pustego nawet Salomon nie naleje. - Kto ci tak powiedział? Wiesz, w sumie nie obchodzi mnie kto, ale wiedz, że cię oszukał. Jak to się mówi, wystrychnął na dudka? - Wyciągnęła z kapelusza metaforę, licząc, że Charlie szybciej zrozumie. Inni ludzie strasznie lubili przenośnie z jakiegoś powodu. - I myślałam, że jesteś ponad to. Ponad wierzenie w plotki. Czemu mnie najpierw nie zapytałeś? - Zmarszczyła brwi, zabierając w końcu ręce z uścisku. Jeszcze to do niej nie dotarło, ale chyba była nieco zła.
i poklękli spóźnieni u niedoli swej proga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga
by się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga