• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[05.09.1972 (wieczór)] Księżycowy Staw | Let's steal the stars

[05.09.1972 (wieczór)] Księżycowy Staw | Let's steal the stars
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#1
10.02.2025, 13:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:13 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic

[Obrazek: 6dd084a91a77db1bb147f78db22cb51d.gif]

To był spokojny i nad wyraz cichy dzień, aż Thomas nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Siedzenie w pokoju czy leżenie na trawie w ogrodzie i pozwalanie żeby myśli go pochłonęły nie było tym co byłoby najlepsze dla niego. Zabrał się więc do roboty i spędził niemal cały dzień na tym, aby dopracowywać zabezpieczenia Księżycowego Stawu. W końcu obiecał Brennie, że zajmie się nimi i nie mógł tego odwlekać w nieskończoność. C o prawda powiedziała mu, że nie musi się z tym spieszyć, to jednak życie nie czekało i musiał się tym zająć. Kiedy miał zajęty umysł pracą i cały czas coś w rękach to łatwiej mu było nie poświęcać czasu na posępne myśli, najzwyczajniej w świecie nie miał na to czasu.

Nawet nie miał pojęcia, kiedy zrobił się wieczór. Popatrzył po pokoju, gdzie leżały porozrzucane księgi, pergaminy, różne kawałki metalu i cześci mechanizmów. On sam siedział po turecku na środku podłogi, będąc epicentrum tego całego rozgardiaszu, może i świat był heliocentryczny, ale obecnie w tym pomieszczeniu wszystko zdawał się być thomasocentryczne. Wstał przeciągając się i czując jak stawy strzelają mu i zarówno w klatce piersiowej jak i karku nastąpiło znajome rozluźnienie.
Stęknął wzdrygając się lekko, nigdy nie mógł przyzwyczaić się do tego uczucia, było dziwnie relaksujące. Uśmiechnął się i ruchem różdżki wyłączył magnetofon, z którego cicho wciąż leciała muzyka. Nie pamiętał już kiedy ostatnim razem zmieniał stronę kasety, ale potem zdał sobie sprawę, że przecież go zaczarował, aby ten robił to automatycznie. Pokiwał głową, czasami zapominał już rzeczy, które zrobił. W tym momencie poczuł, jak jego żołądek wykręca się w próbie zwrócenia swojej uwagi i aż zerknął na zegarek, chyba zapomniał o jedzeniu. Wychodząc ze swojego pokoju rzucił jeszcze spojrzenie na drzwi do pokoju obok, ale nie słysząc żadnych odgłosów po prostu skierował się na dół, do kuchni.

Nie spędził tym zbyt wiele czasu, dwa tosty w zupełności zapełniły jego żołądek, nie zamierzał się objadać. Dlatego też po jakimś czasie opuszczał kuchnię z kubkiem herbaty w jednej ręce i jabłkiem w drugiej. Zatrzymał się w holu i gryząc owoc zerknął w górę na dzieło Millie zdobiące sklepienie.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#2
08.03.2025, 22:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.03.2025, 22:54 przez Millie Moody.)  
Translokowanie się za plecy Thomasa

Rzut PO 1d100 - 28
Akcja nieudana


Plan był prosty. Zobaczyła, że wychodzi z kuchni i chciała go przestraszyć. Widziała miejsce gdzie ma się teleportować, miała pewność, że jej nie zobaczył do tej pory więc wyjebanie mu się na plecy teleportacją było DOSKONAŁYM POMYSŁEM KURWA MAĆ.

Pierwsze co usłyszał to stłumione syknięcie bólu, a potem upadek na ziemię. To był świetny pomysł, to był doskonały pomysł tylko coś zawiodło. Pewnie mózg. Zawsze Moody zawodził mózg. A może pod presją po prostu robiła to skuteczniej?

Zaraz potem poszedł na podłogę bełt ze śliny i kwasów żołądkowych, bo ostatnio chyba jadła śniadanie. Jej palce krwawiły, bo część paznokci aportowała się dwa metry dalej. To że obok nich spadło kilka włosów czarnych jak krucze pióra były małym problemem.

– Moja kurwa noga....– syknęła przez zaciśnięte zęby, przewracając się na plecy. – Obiecuję nigdy więcej nie knuć niczego pierdolonego nie czekaj ała... – sapała, hamując łzy zbierające się w oczach, nie dbając o to, że część włosów tapla się w wydzielinach pozostawionych przez nią chwile wcześniej. Kochała się teleportować. Dawno tego nie robiła? Nie no. Może się rozkojarzyła? Może zastanawiała się, czy dymek z herbaty Thomasa wygląda na amortencje, czy może bezpiecznie zrobić mu psijebanegokusa. – Weź się kopsnij po... kopsnij się po Szkiele-Wzro ok, i nie mów Brennie. Ja to odkupię – wydukała próbując nie rozbeczeć się jak mała dziewczynka z powodu kilku paznokci i czegoś co się zadziało z jej nogą.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#3
14.05.2025, 19:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.05.2025, 19:24 przez Thomas Figg.)  
Rzut Z 1d100 - 10
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 28
Akcja nieudana


Był pewny, że jest sam, dlatego kiedy usłyszał za sobą odgłos aż podskoczył wylewając herbatę, paszczęście przed siebie, a nie na siebie, ale jabłko wyleciało mu z ręki i potoczyło się gdzieś po podłodze. Zupełnie nie przejmując się owocem obrócił się na pięcie, tylko po to, żeby ujrzeć jak Millie po puszczeniu widowiskowego bełta pada na plecy. Zdecydowanie był to dość osobliwy sposób na pojawienie się w Stawie.
- Ty się do... - głupie pytanie, oczywista odpowiedź, oczywiście, że nie było wszystko okej, szczególnie po jej słowach. Ale chyba, przecież... No nie! - Rozszczepiłaś się? - wyszarpnął różdżkę i skupił się na przyzwaniu eliksiru, o który prosiła, ale jedyne co się stało to jedno wielkie nic.
- Kurwa mać, działaj badylu! Chwila - powiedział biegnąc w stronę, gdzie umieszczone były zapasy. Po drodze odstawiając na wolna przestrzeń kubek z herbatą, zupełnie nie dbając o to gdzie go stawia, byleby nie upuścić go na leżąca na ziemii Moody.
Tupot nóg wrócił już po chwili wraz z postacią Thomasa, który opadł na kolana tuż obok niej, aż deski zatrzeszczały pod jego ciężarem. Wziął ze sobą jeszcze dyptam i eliksir przeciwbólowy, w razie jakby okazało się, że ma jeszcze inne objawy rozszczepienia.
Próbował ocenić "szkody" jakie wyrządziło jej rozszczepienie, ale nie widział niczego co zagrażałoby jej życiu, chyba obędzie się bez wizyty w Mungu i całe szczęście. To nie znaczyło jednak, ze przestał się całkowicie martwić, co to, to nie.
- Usiądź, jeszcze nam brakuje, żebyś się zadławiła - powiedział wkładając jej pod plecy jedną rękę i podnosząc ją do pozycji siedzącej. - Najpierw szkiele-wzro, mam jeszcze przeciwbólowy - zaadministrował podsuwając jej pod usta fiolkę z pierwszym eliksirem, niech ten zacznie już działać, a przeciwbólowy zdecydowanie się przyda. Dobrze wiedział jak nieprzyjemne jest działanie tego eliksiru, oj bardzo dobrze wiedział.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#4
04.06.2025, 13:47  ✶  
– Pierdolone w dupę kurwa jebane kości... – Miles sarkała pod nosem, jakby od tego zależał jej oddech. Przekleństwo po przekleństwie, jej układ nerwowy odpierdalał szajs przez to jak bardzo ją to wszystko bolało. – Kumasz, że jestem z tego kurwa najlepsza. Rozumiesz to?! Najlepsza! I co? I chuj, nawet nie mogłam wskoczyć Ci na plecy żebyś się zjebał na parkiet JAK ŻYĆ?! – pomstowała, mimo wszystko przyjmując pomoc Thomasa.

Jego opiekuńczość drażniła ją w takim samym stopniu jak przynosiła ulgę. Nie żeby była w tym stanie jakkolwiek analizować swoje emocje, nie stać jej było też na reminiscencje swoich prób teleportacyjnych i zwyczajowych szyderstw które słyszała na zewnątrz, albo w swojej głowie, gdy one się działy i... nie działały. A jednak, kurs teleportacyjny był - poza udziałem w drużynie miotlarskiej - najmilszą rzeczą jaka mogła się jej przydarzyć.

Dobrze było czuć się dobrym w czymkolwiek.

Szkoda, że teraz to nie zadziałało.

Bycie dobrym... kurwa mać, w którym niby miejscu?

***

Eliksir był paskudny i powinna chcieć być sama, ale ani nie powiedziała Thomasowi że ma wypierdalać, ani też nie dała mu jakkolwiek tego dać odczuć. Było jej dziwnie, bo w sumie oczekiwała, że zostanie w jej pokoju w momencie kiedy przekroczyli próg i szczęśliwie nikt nie rzucił sucharem, że robią to prawie jak nowożeńcy. Ona ujebana farbą, on ujebany czarną magią minionym dniem.

Eliksir był paskudny, ale znała jego smak - to nie był pierwszy raz kiedy bardziej opłacało się usunąć kość i ją odrosnąć, niż poskładać to co zostało wewnątrz jej ciała po upadku z miotły czy nieudanej teleportacji.

Leżała plackiem na swoim łóżku, zlana potem i bardzo dziwnymi myślami.

– Ostatni raz się teleportuje kurwa w życiu – powiedziała, zamiast podziękować za opiekę. – Od dziś wszędzie będę napierdalać pieszo. Przez tą jebaną odsiadkę mam wrażenie, że wszystkie mięśnie mi wyparowały. – Biadoliła dalej, próbując nie patrzeć w dobrotliwą twarz typa, który kilka dni temu się z nią całował po opuszczenia demonicznego gniazda. – Kumasz jakbyś był śmierciuchem? Ja na Ciebie skaczę z zaskoczenia a potem padam na ziemię bo mi kolano wyjebało. Żałosne. Co ze mnie za zakonnik. Jakiś niedorobiony. – Burczała dalej, dając upust własnej frustracji. – Ty przynajmniej na czymś się znasz, te całe runy co? Zaklinanie przedmiotów. Papcio Morfina wspominał, że jesteś zajebisty w tym. A ja? Dekoratorka wnętrz od siedmiu boleści. Nie umiem nawet porządnego pranka zrobić – prychała, wypełniając przestrzeń utyskiwaniem.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#5
11.06.2025, 15:04  ✶  
- Nie jesteś dla siebie zbyt ostra? - zapytał zupełnie nieświadomy, że powinien teraz jedynie potakiwać i pomstować z nią na czym magia stoi, zamiast oferować pomocy z wyleczeniu jej niefortunnego wypadku i jeszcze służyć "mądrymi" słowami. - Nawet najlepszym zdążają się potknięcia. Gdybyśmy zawsze wszystko robili doskonale, to gdzie by tu była zabawa. Szybko byśmy się znudzili - w bezwiednym odruchu pogłaskał ją uspokajająco po głowie - choć wydawało mu się to naturalne i normalne to bardziej to teraz czy nie przypominało wsadzania ręki do klatki z lwicą? Która te rękę może odgryźć.

Trącił ręką jabłko z którym szedł wcześniej i schował je odruchowo do kieszeni.
- Jeszcze mnie tak nastraszysz... Ale ty to wtedy sprzątasz - dodał jeszcze unosząc ostrzegawczo palec do góry, zdecydowanie próbowanie żartowania było lepsze.

- Ale teraz zabierzmy cię w jakieś wygodniejsze miejsce, nie będziesz przecież leżeć na podłodze aż ci się kość zregeneruje - dodał i bez czekania na cokolwiek, po prostu złapał ją pod kolanami i plecami podnosząc do góry. W głowie jednocześnie odnotowując jak niepokojąco lekka jest - jakby ktoś rzucił na nią permanentne zaklęcie lewitacji.

***

Kiedy już Millie znalazła się na łóżku popatrzył na nią uważniej, poza nogą nie widział, żeby miała jakieś inne efekty rozszczepienia, dlatego też przysiadł obok niej na łóżku. Może jeszcze nie potrafił doskonale odczytywać jej nastrojów i był irytująco w tym niedomyślny, jednak w tej chwili nie widział oznak, które kazałyby mu brać nogi za pas.

Słuchając jej wywodu kiwał co jakiś czas głową i wyjął jabłko. Chuchnął na nie o wypolerował o materiał koszuli na piersi. Poszukał wzrokiem jeszcze jakiegoś noża, ale nie widząc żadnego po prostu zabrał się za obieranie owocu z użyciem magii.
- Do Londynu będziesz szła kilka dni, brzmi jak ciekawa wycieczka, mam spakować namiot i kanapki? - zapytał całkowicie niewinnie, rozumiał dlaczego tak utyskiwała. Na jej miejscu zapewne robiłby tak samo, no może bardziej użalając się nad sobą niż Millie.
- Cóż, to może podczas walki ze śmierciuchami jednak trzymać się bardziej konwencjo... W sumie to ciekawy sposób wykorzystania zaskoczenia - powiedział z niekłamanym uznaniem, dlaczego nigdy sam nie wpadł na coś takiego? No tak, ale czego się spodziewał, wymyśliła to mistrzyni siania zamętu i nietuzinkowych pomysłów, słynna ujeżdżaczka drzwi. Poprawił się nieswojo czując, jak ktoś mówi dobrze o jego zdolnościach, przecież jemu też zdarzały się potknięcia - nie tak dawno przecież podczas łamania klątwy na naszyjniku dostarczonym przez Olivię.
- Morpheus ma widzę długi język - mruknął pod nosem, wolał nie wchodzić w szczegóły dlaczego rozmawiała z wujkiem o nim, albo dlaczego jego temat pojawił się w ich rozmowie.
- Masz - powiedział podając jej cząstkę jabłka, w którym nie było nasion i było obrane ze skóry. - Zabije ohydny smak eliksiru - dodał tytułem wyjaśnienia, że wcale nie robi tego, żeby wpychać w nią jedzenie.
- A jak już będziesz miała całą nogę to możesz wrócić do robienia pranków i zobaczysz tym razem wyjdą ci zajebiście - posłał jej szeroki uśmiech, bo w sumie to nie wiedział jak może ją rozchmurzyć.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#6
12.06.2025, 13:56  ✶  
Może i dobrze, że Thomas wykazał ostrożność, bo rzeczywiście zęby Miles zalśniły, a z gardła poszedł niekontrolowany bulgot, gdy ból brał górę, a śliczna (zależy kto patrzył, bo Miles nigdy siebie tak nie widziała) dziewczyna przypominała poranioną, wyciągniętą ze śmietnika bestię. Bestyjkę.

Ale ostatecznie nie ugryzła go, ba - nawet dała się zabrać. Dała się sobą zaopiekować. Niech mu kurwa będzie.

I potem nawet zjadła jabłko, łypiąc na niego wściekle, choć przecież to nie była jego wina, że to jej nie wyszło.
- Zazwyczaj jak poluje na ludzi to jednak podwijam mu szatę na głowę i czekam aż wyjebuje się o ścianę. Albo jak jeszcze dobrze pójdzie i potem majtki pójdę wbite w poślady - zarechotała złowieszczo, a potem wyciągnęła rękę po kolejny kawałek jabłka, skoro już było gdzieś w zasięgu łapy.

Chwile pociamkała we względnym milczeniu, teraz czując się nieco lepiej w swoim łóżku, w znajomym otoczeniu, znajomym zapachu, w takim dziwacznym zaopiekowaniu...
- Co się tak krzywisz, jak Ci mówię, że ludzie dobrze o Tobie mówią? Jakbym kazała zeżreć Ci żabę. Mógłbyś chociaż trochę obrosnąć dupkowatością. To nie jest normalne żeby ludzie byli tacy... - słodcy - to przychodziło jej do głowy, ale przecież nie powie tego złamasowi co śmierdzący czarną magią przyszedł w środku nocy wyginać ją w pół na środku korytarza i uznał za najlepsze co może zrobić to wpić w nią swoje usta. A by jeszcze raz mu przeszorowała plecy ryżową szczotą. Nie była pewna jak na wspomnianych plecach mógł w ogóle potem leżeć.

- Jaki jest Twój deal w ogóle? O co Ci chodzi? - wypchnęła z siebie nagle, znów czujnie, napięta, barykadując się w łóżku, które przecież w ostatnich dniach i tak nie było tylko jej łózkiem. Najchętniej podwinęłaby nogi pod brodę, ale no to nie było wykonalne.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#7
14.06.2025, 11:31  ✶  
Zmarszczył brwi kiedy powiedziała mu o swoich zwyczajach podczas "polowania", aż mu się pionowa zmarszczka między brwiami zrobiła.
- Czyli trzeba być krok przed tobą i po prostu nie nosić gaci, proste - odpowiedział z przebiegłym uśmiechem, zupełnie jakby właśnie odkrył jedno z najważniejszych praw fizyki, które przyniesie mu sławę i wieczną chwałę. Dokładnie tak, taki był z siebie dumny, jakby to odkrył sposób na pozbycie się Voldemorta raz na zawsze. No dobra, może nie aż tak, ale porównywalnie!

- Nie krzywię się ,ja mam taki ryj po prostu - odpowiedział próbując ratować się żartami, jednak nie polepszało to zbytnio sprawy, bo nadal trochę uciekał wzrokiem zmieszany. Jaki był najlepszy sposób na rozwiązanie tematu, który mu nie pasował? Proste, przemilczeć i szybko zmienić temat, a jakże. Unikanie tematu to najlepsze rozwiązanie. Nie ma tematu, nie ma problemu - on to miał łeb.

Plecy chyba jeszcze nawet nosiły mu ślady po ostatnim "myciu" przez nią, ale nie przeszkadzało mu to, dawno temu już nauczył się akceptować ból takim jakim był. W nim czasami odnajdywał to czego mu brakowało, potwierdzenia że faktycznie nadal żyje. Ból był łącznikiem między nim a światem - pozwalając mu pozostać w tym miejscu na jeszcze trochę, bo skoro boli to przecież nie jest stracony, jeszcze.

Zamrugał wyrwany z rozmyślań, jak widać Millie sama postanowiła zmienić temat. Teraz to już jednak by wolał wrócić do poprzedniego tematu i mówieniu o swoich mocnych stronach, jakże żałował, że jednak go nie pociągnął.
- Jak to o co? - zapytał udając zdziwienie i ze śmiertelną powagą dodał. - Dobranie się do twojego tyłka, moja droga - nie napawał się tym jednak długo, nie dał jej myśleć, że faktycznie to jest to co go motywuje.
- O nic mi nie chodzi. Czy muszę mieć jakiś ukryty motyw? - zapytał choć dobrze wiedział i serce aż mu się rwało do powiedzenia jej jaki jest jego deal. To jednak jego płochliwy umysł skutecznie go tłamsił i sprawiał, że wycofywał się dość szybko z tego pomysłu. Wewnętrzna batalia między tą dwójką trwała już któryś dzień i sam nie wiedział, że to dzięki Voldemortowi, który pójdzie w ślady Nerona, w końcu wyzna jej swoje uczucia.

- Lubię spędzać z tobą czas, to wszystko. Dobrze mi tu... - dodał jeszcze nieco ciszej, jakby wypowiedzenie tego na głos miało to w jakiś sposób zniweczyć. Ale bardziej dlatego, że serce zaczynało wygrywać z umysłem w batalii. - A co, już ci w niesmak moja obecność i chciałabyś odzyskać na własność swój pokój? - zapytał trącając ją paluchem. Można by myśleć, że w następnej chwili powinien wstać i powiedzieć "to ja sobie pójdę i dam ci spokój", ale coś w nim się buntowało i wcale nie chciało stąd wychodzić. Z nogami wciąż na podłodze odwrócił się do niej plecami i legł na łóżku w poprzek, kładąc głowę na brzuchu Millie. - To bardzo mi przykro, ale nigdzie się nie wybieram - powiedział szczerząc się w stronę sufitu jak głupi do sera.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#8
15.06.2025, 21:31  ✶  
– Na dobranie się do tyłka to za późno mój kolego bo poza faktem, że nie rucham się z Zakonnikami, ha złożyłam eeee 5 dni temu ślub czystości i jeśli będziemy się ruchać to Matka sprowadzi na mnie pecha i umrę. Także sory– zrobiła super skwaszony uśmiech, z ciasno zaciśniętymi wargami i jak zwykle nie wiadomo było do końca czy mówi poważnie czy niekoniecznie poważnie, a może trochę poważnie, ale musisz zastanowić się która część zdania należy do którego poważnie czy też nie. Może powinien mieć stokrotkę, żeby określić to upadającymi płatkami (poważnie, nie poważnie?), a może pieprzone wahadełko, które by zaczęło kręcić się na każdą wkrętkę, którą Moody miała dla niego gotową.

Nieco się rozluźniła, a na wzmiankę, że zamierza się wyprowadzić oberwał nawet poduszką, przy akompaniamencie stęknięcia osoby, która nieopatrznie postanowiła się przy tym procederze poruszyć.
– Teraz to masz zakaz, bo jak zaczniesz mi piszczeć przez ścianę w tych swoich koszmarach to nawet nie będę miała jak do Ciebie kurwa podejść i pizgnąć Ci na miejscu. Słowo się rzekło, robisz za moją kocią poduszkę. – To było samolubne, to było kurewsko egoistyczne, gdy położył jej głowę na unoszonym oddechem brzuchu, a ona wsupłała mu dłoń między loki. Trochę się rozluźniła, trochę opadła na poduszki w cichej rezygnacji, zawieszeniu broni. Thomas miał do niej miętę, czy może raczej powinna powiedzieć kocimiętkę. Łasił się do niej w sposób tak ostentacyjny, że nie mogła zdecydować co z tym zrobić.

Był za miły.

To było podejrzane.

Ile razy miała wbijane do głowy, że dobrzy ludzie nie są mili, tylko są po prostu dobrzy. Że bycie miłym oznacza słabość? Że mili są lamerzy?

A z drugiej strony Jonathan jak wysłuchiwał jej gorzkich żali na temat chłopów, którzy gdzieś się wokół niej kręcili, sugerował postawić na przyjaciela. Jej kalkulacje były teraz całkiem chłodne - pomijając efekty uboczne eliksirów - Thomasowi mogła zaufać (pomijając śmierdzenie czarną magią, ale ok niech mu będzie, że chciał żeby to demon cierpiał, nawet jak nie miał stuprocentowej pewności, że jebał demona, a nie jakąś zahipnotyzowaną typiarę), Thomas był w zakonie, Thomas był po tej dobrej stronie, Thomasowi mogłaby powiedzieć wszystkie najgorsze rzeczy na swój temat, a ten nadal patrzyłby na nią swoimi rozmaślanionymi oczyma i mówiłby że to słodkie. I jeszcze głaskałby ją po głowie niedoczekanie!

Chociaż głaskanie po głowie brzmiało nader kusząco, o wiele bardziej niżrosnąca w niej ochota przetestowania wytrzymałości jego ciała, na zabawy w których akurat się odnajdywała.

Z resztą to nie miało znaczenia bo OBIECAŁA i Liszek jej świadkiem. To co prawda nie była wieczysta przysięga i nie na zawsze tylko tak na trzy miesiące, ale...

...nie, nie było żadnego ale.

Poza tym wszystko ją bolało w w chuj i dobra, powiedzmy, że myślenie o szorowaniu Thomasem podłogi było przyjemnym rozproszeniem jej obecnych bolączek, ale to byłoby nie w porządku wobec przyjaciela tak myśleć i w ogóle nie w porządku koniec kropka!

Odetchnęła głęboko, a palce wsunęły się głębiej w jego sierść, znaczy w jego czarne loczki.

– Nie o to pytała debilu. Chodziło mi o to co Ty w ogóle chcesz od życia? Napierdalać się ze śmierciożercami każdy debil potrafi, a mnie chodziło wiesz, o takie... o takie plany zawodowe. – opuszki dotarły do skalpu i zaczęły po nim kreślić leniwe kręgi, tak jak kiedyś leniwe kręgi po jej głowie kreśliła mama. – Zanim była wojna to rozpierdalałeś się po całym świecie i co? Co tam właściwie robiłeś? Wiesz, wątpię, żeby Twoją życiową było za robienie kuriera roznoszącego pączki? Co takiego tam robiłeś...? Chciałbyś robić to dalej? No już zeznawaj. Gdybym tylko chciała byłabym zajebistym detektywem, rozpoznam kiedy mi ściemniasz w ryj kocie. – Kłamała, bo byłaby chujowym detektywem. Kłamała, że rozpoznałaby że jej kłamie, ale to z innego powodu. Może tak bardzo chciałaby wierzyć, że nie musi jej kłamać? Że ona nie musi kłamać jemu? Że to nie sen, ani koszmar. Że pewnego dnia mogłaby zaufać, że ktoś zobaczyłby cały szlam jaki trzymało jej wątłe ciało i nadal by stwierdzał, bez różowych okularów, że jest po prostu ok? Było kilka takich osób w otoczeniu Miles, taki Bazyliszek na przykład.

Thomas mówił zgodnie z jej prośbą, poddając się niespiesznej pieszczocie, a ona w pewnym momencie mruknęła:

– Te klątwy to kurwa... gruba sprawa. Powinieneś się poznać z Liszkiem. On lubi... on lubi takie tematy – by niedługo potem zasnąć, w dupie mając to jak Thomas miałby tej nocy spać, skoro jej rekonwalescencja zajmowała całe legowisko, a drugie z łóżek zajebane było obrazami. Być może miał inne plany na tą noc, być może ona chciała robić co innego. Ale w sumie... ten wieczór był nawet miły. I noc w którą śniły jej się wijące po ścianach grobowców koty i bazyliszki.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Thomas Figg (1629), Millie Moody (1710)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa