• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[04.09.1972 wieczór] A cup of tea, a moment of clarity | Olivia & Nora

[04.09.1972 wieczór] A cup of tea, a moment of clarity | Olivia & Nora
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#1
06.03.2025, 12:13  ✶  
04.09.1972 Nora Nory

Ten dzień nie wyróżniał się niczym szczególnym od poprzednich. Sporo się ostatnio, miała wrażenie, że dawno nie miała takiego intensywnego czasu, ale jakoś próbowała się w tym odnaleźć. Zresztą odkąd otworzyła cukiernię dni mijały jej bardzo szybko, jeden za drugim, ledwie mrugnęła, a było za nią już prawie pół roku prowadzenia własnej dzialaności. Zabawne, nie spodziewała się bowiem, że to będzie wyglądało w ten sposób. Pokątna jednak rządziła się swoimi prawami, potrafiła zaskakiwać, nie zamierzała narzekać na to, że ma więcej pracy, niż zakładała. Jej cukiernia powoli zaczynała być integralną częścią magicznego Londynu. Cieszyło ją to, bo przecież od zawsze było to marzeniem panny Figg. Do tego wszystkiego dochodziły sprawy organizacji, której pomagała, sporo wolnego czasu poświęcała na to, aby móc wesprzeć swoich przyjaciół w walce z wrogami. Nie mogła działać szczególnie aktywnie, bo jej umiejętności ją w tym nieco ograniczały, na szczęście miała inne talenty, z których mogła korzystać, aby im pomóc. To chociaż trochę zmniejszało jej poczucie winy związane z tym, że nie biega z nimi i nie ryzykuje swojego życia.

Brenna poinformowała ją o tym, że znalazła się kolejna osoba, która by chciała zacząć z nimi współpracować, co było wspaniałą wiadomością, zważając na to, że ich przeciwnicy ostatnio nie mieli już żadnych oporów przed działaniem. Zaatakowali podczas sabatu, musieli się zbroić i przygotowywać na najgorsze.

Panna Figg stała za ladą, dorzucała właśnie kolejną porcję kolorowych muffinek za przezroczystą gablotę. Po cukierni unosił się słodki zapach świeżych wypieków. W środku nie znajdowało się zbyt wielu klientów, był wieczór, więc pewnie dopiero nadejdzie ta druga fala.

Tuz obok niej, na ladzie siedziała biała kotka, właściwie to leżała zawinięta w kulkę, chyba właśnie ucinała sobie drzemkę, cóż, nie było to niczym dziwnym. Lady większość czasu spędzała właśnie w ten sposób, Nora próbowała to zaakceptować, bo jej poprzedni koci towarzysz Salem miał zupełnie inne nastawienie do życia.

Oczekiwała gościa, cieszyła się na to spotkanie, bo będzie mogła sobie uciąć pogawędkę z nową zdobyczą Zakonu Feniksa. Miała pewien pomysł, tylko potrzebowała do jego realizacji kilku dodatkowych rąk, a z tego, co wspomniała Brenna Olivia idealnie się do tego nadawała.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#2
09.03.2025, 12:57  ✶  
Do tej pory Olivia trzymała się z boku - na tyle, na ile mogła, bo oczywistym było, że jej poglądy nie pozwolą jej być neutralną do końca życia. Od zawsze gardziła tymi, którzy wykorzystywali swój status krwi czy bogactwa do gnębienia innych. Stawała w obronie słabszych i uciśnionych już w szkole, używając do tego głównie słów. Ale ostatnie wydarzenia przyspieszyły to, co było nieuniknione.

Najpierw stała z boku, lecz nie potrafiła już tak dłużej - nie, gdy to Tristan stał się obiektem, na którym się wyżywali. Być może to nie było na początku spowodowane jego statusem krwi, lecz to, ile siły i agresji w sobie odkryła, sprawiło że zaczęła się bać samej siebie. A potem... Potem sama została zaatakowana. Na początku września, gdy szła tak po prostu do domu, wracając od koleżanki, ktoś ją rozpoznał. Nie miała pojęcia jak - czy to przez rude włosy, czy może specjalnie na nią czekali: to teraz nie miało żadnego znaczenia. Znaczenie miał fakt, że te osoby chciały jej zrobić krzywdę i to z tego powodu, że spotykała się z mugolakiem. Wyraźnie to zaznaczyli w słownych przepychankach, zanim nie sięgnęli po różdżki. Olivia miała naprawdę dużo szczęścia, że w tym samym momencie pojawiła się Brenna. Niby nie potrzebowała pomocy, bo okazało się, że całkiem nieźle radzi sobie z magią pod presją, lecz to była tylko kolejna cegiełka do tego, by w końcu podjąć decyzję. A oferta w zasadzie przyszła sama, bo gdy odstawiły agresorów do BUMu, to poszły na piwo i porozmawiać. Olivia nie mogła pozwolić na to, by ktoś kto będzie miał mniej szczęścia niż ona sama wtedy, został zaatakowany.

Dzwoneczek przy drzwiach rozdzwonił się, gdy Olivia weszła do Nory z uśmiechem na ustach. Zwykle się uśmiechała, chociaż tym razem jej uśmiech był dość słaby i zmęczony - był za to szczery. Nie sypiała ostatnio dobrze, ale nie dlatego, że nawiedzały ją koszmary senne a dlatego, że punktem zwrotnym w jej karierze miało być otworzenie czegoś własnego. Nie miała zbyt wielu oszczędności i była tego świadoma, dlatego niemalże cały sierpień pracowała nad zdobyciem własnych klientów oraz nad rozpromowaniem siebie samej zamiast Pękatej Fiolki. Wpadło jej trochę galeonów do kieszeni, na dodatek miała trochę oszczędności w skrytce, bo nie płaciła za wynajem - wciąż mieszkała z rodzicami nad Fiolką. Mogła więc powoli myśleć nad wynajęciem dwupokojowego lokaliku, gdzie będzie mogła pracować na własny rachunek. To jednak wiązało się z nieprzespanymi nocami, zawaleniem życia prywatnego i innymi rzeczami, które musiała odsunąć na bok, w kierunku dalekiej przyszłości. Przeczuwała, że będzie jeszcze gorzej z jej czasem wolnym, ale była już dorosła i powinna się ogarnąć, zamiast ciągle tkwić pod maminą kiecą.

Cieszyła się na spotkanie w Norze nie tylko dlatego, że poleciła ją Brenna - cieszyła się też dlatego, że Nora sama zaczynała od zera. Każdy zaczynał od zera, ale mało kto budował swoją przyszłość własnymi rękami. Zwykle ludzie przejmowali biznesy po swoich rodzicach lub odbijali się od ich pleców. Teraz jednak miała okazję porozmawiać z kimś, kto - podobnie jak ona - zaczął sam. Na widok blondynki uśmiech Olivii rozszerzył się jeszcze bardziej, chociaż nie aż tak, gdy jej niebieskie oczy dostrzegły Lady.
- Hej! Jesteś Nora, prawda? Byłyśmy umówione - na moment spojrzała na kobietę, ale jej wzrok wciąż uciekał do odpoczywającego kota. Kochała zwierzęta - każde jedno. Obojętnie czy to kot, pies czy żaba. - Jaka śliczna! To jest sekret twojego sukcesu? Ogromny talent i szczypta kociej miłości? Hej piękna, jak się nazywasz?
Zaszczebiotała w kierunku Lady, chociaż zniżyła odrobinę głos, by jej nie przestraszyć. Wiedziała, że powinna poświęcić Norze więcej uwagi, ale nie potrafiła gdy obok leżała piękna, biała puchata kuleczka szczęścia.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#3
10.03.2025, 23:16  ✶  

Norka może nie należała do osób, które były celem ataków, nie rzucała się w oczy, nie wzbudzała kontrowersji, mimo tego praktycznie od samego początku wspierała Zakon Feniksa. Jakoś tak wyszło, że została obdarzona zaufaniem, poproszona o pomoc i zaangażowanie nigdy by tego nie odmówiła. Może nie walczyła na froncie, ramię w ramię ze swoimi przyjaciółmi, bo zdawała sobie sprawę, iż zamiast im pomagać, to tylko i wyłącznie utrudniałaby im działania, jednak znalazła dla siebie całkiem odpowiednie miejsce. Wytwarzała eliksiry, maści, świeczki, wszystko, co mogło im się przydać. Do tego pocieszała tych, którzy tego potrzebowali. Odnalazła się w tej roli, chociaż czasem żałowała, że nie może zrobić więcej. Nie wszyscy jednak musieli potrafić walczyć w ten najbardziej oczywisty sposób.

Była jedną z osób, które nie miały najmniejszego problemu z tym, aby bezinteresownie pomagać wszystkim, którzy tego potrzebowali, nie wychylała się jednak, wiedziała, że może to zwrócić na nią uwagę, a nie mogła ryzykować, bo miała dla kogo żyć. Kierowała się w tym wszystkim przede wszystkim rozsądkiem. To było dla niej najważniejsze.

Wielu z jej przyjaciół było zaangażowanych w działania Zakony Feniksa, nie akceptowała więc w ogóle opcji, że mogłoby jej zabraknąć wśród nich, więc była. Robiła, co mogła, aby jakoś ułatwić im życie, do tego faktycznie mogła się przydać.

Wiedziała, że to był dopiero początek, że wiele mogło się jeszcze wydarzyć, że nie byli w stanie przewidzieć tego, co zrobi druga strona. Musieli się zbroić, żeby mieć jakiekolwiek szanse poradzić sobie z wrogiem. Właśnie dlatego ucieszyła się z tego, że Brenna wspomniała jej o nowym rzemieślniku w ich szeregach, razem mogły więcej zdziałać. To było całkiem budujące, zważając na to, do czego doszło podczas Beltane. Zdawała sobie sprawę, że spora część społeczeństwa wolałaby stać z boku, żeby przypadkiem nie znaleźć się na radarze złej strony mocy.

Panna Figg uniosła głowę znad tacy, gdy po pomieszczeniu rozległ się głos dzwonków, który zwiastował pojawienie się kolejnego klienta. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, całkiem szczery, rzadko kiedy uśmiechała się z przymusu i czekała na to, aż rudowłosa kobieta podejdzie do lady. W między czasie udało jej się upchnąć wszystkie słodkości za przezroczystą gablotę, mogła więc na spokojnie przywitać rudowłosą.

Wszystko wyjaśniło się, gdy kobieta znalazła się tuz obok niej. Wtedy uśmiech zrobił się jeszcze szerszy. Naprawdę cieszyła się z tego, że miały okazję się poznać i ze sobą porozmawiać.

- Tak, Nora, Nora Figg. - Powiedziała z entuzjazmem. Wiedziała kto się zjawił, może powinna się jednak upewnić? - Jak mniemam Olivia Quirke? - To było potrzebne, chociaż nie znosiła takich formalności.

- Tak, to wszystko razem spowodowało, że osiągnęłam sukces. - Oczywiście, że Nora nie byłaby takim samym miejscem, bez ich wyjątkowych kotów. Aktualnie trzy mieszkały w tym miejscu, co czasem nie było wcale takie proste, bo koci towarzysze Mabel i Thomasa byli specyficzni i na każdy temat mieli coś ciekawego do powiedzenia.

Kotka uniosła głowę, gdy zobaczyła, że ktoś nowy pojawił się w jej otoczeniu. Powoli podniosła się i usiadła, wbiła swoje niebieskie ślepia w kobietę i mruknęła cichym głosem. - Lady, jestem Lady. Miło mi panią poznać. - Był to chyba najbardziej kulturalny kociak w tej cukierni. Wychyliła głowę w stronę Olivii, aby pozwolić pogłaskać się za uszkiem.

- Masz może ochotę na kawę, herbatę, coś mocniejszego? Kolejne pytanie, jakie słodycze są Twoimi ulubionymi? - Tak, Norka musiała się wtrącić, żeby ugościć swoją nową koleżankę w odpowiedni sposób. Zresztą każdego nowego członka Zakonu Feniksa pytała o ulubione słodkości, musiała w końcu rozpieszczać swoich bliskich. Należało im się coś od życia, odrobina słodkości, przecież jeszcze nigdy, nikomu nie zaszkodziła.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#4
15.03.2025, 22:53  ✶  
Olivia nie wiedziała o Zakonie za wiele. W zasadzie to wiedziała naprawdę malutko - nie wiedziała nawet, że nazywają sami siebie Zakonem Feniksa. Brenna poprosiła ją o pomoc i powiedziała, że istnieje taka grupa... No to jak mogła nie skorzystać? Kiedyś pewnie by się przed tym wzbraniała, bo przecież bycie neutralnym było niezwykle wygodne. Tylko że kiedyś balansowanie na krawędzi neutralności się musiało skończyć. W jej przypadku było to już wtedy, gdy po raz pierwszy obroniła kilkoro mugolaków w szkole. A szala przechyliła się, gdy związała się z Tristanem. To, że ktoś ją z tego powodu zaatakował było już w zasadzie formalnością. Stworzyła dla Brenny kilka eliksirów, ale wiedziała że to za mało. Dlatego gdy odezwała się do niej Nora, a wcześniej Dora, poczuła się... Częścią grupy - tak, dokładnie tak. Nie była sama, było ich więcej, razem mogły zdziałać naprawdę dużo. Olivia wierzyła, że magia zamknięta w odpowiednio uwarzonych eliksirach będzie miała szansę przechylić szalę tej nienawiści w taki sposób, że być może nie ochronią wszystkich, ale chociaż część osób.
- Tak, Olivia, Livia, Livy... Albo "ej ty" - zaśmiała się cicho, bo różnie ją nazywali. Czasem nie było czasu, żeby kłopotać się zapamiętywaniem imienia. A potem z jej ust wydobył się cichy pisk. - Lady! Jakie piękne imię. Idealne dla tak pięknej panny.
Gdy tylko Lady nadstawiła lekko łebek, Olivia ostrożnie wyciągnęła dłoń w jej kierunku. Umiała obchodzić się z magicznymi zwierzętami, uczył jej tego ojciec - magiczne koty Figgów jednak były jedyne w swoim rodzaju. W zasadzie jak koty ogólnie, dlatego wolała nie wykonywać gwałtownych ruchów, co było niezwykle trudne, zważywszy na to jak miękkie futerko miała kotka.
- Och, kawa byłaby cudowna - odwróciła na moment oczy od kota. Faktycznie, pod jej własnymi ślepiami miała przypudrowane, ale wciąż widoczne, sińce od niewyspania. - Wiem, że jest wieczór, ale ostatnie dni to tak jakby ktoś mnie zamknął w magibączku i kazał się kręcić bez przerwy. A słodycze...
Tu musiała się na chwilę zastanowić. Wydęła nieco usta, a jej wzrok zaczął krążyć mimowolnie po szklanej gablocie. Nie miała chyba żadnego ulubionego słodycza, za którego dałaby się pokroić.
- W zasadzie to lubię ciastka. Z czekoladą. Takie najzwyklejsze. I ciasto czekoladowe. I w sumie wszystko, co ma w sobie czekoladę - odpowiedziała, bo to chyba było najbliższe prawdy. Czekolada to było prawdziwe życie. Uśmiechnęła się lekko, na moment powracając wzrokiem do Lady. - Ale ci zazdroszczę. Mieszkam jeszcze z rodzicami a oni nie bardzo chcą mieć zwierzęta. Mówią, że nie mamy na nie miejsca.
Westchnęła cicho. Szanowała ich zdanie, chociaż w ogóle się z nim nie zgadzała. Ile by dała za własne mieszkanie i kota czy psa. Bo jej własna sowa to latała swoimi ścieżkami. Nie miała pojęcia, że za kilka dni będzie wręcz zmuszona do ucieczki z mieszkania rodziców, znajdującego się nad Fiolką.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
18.03.2025, 00:07  ✶  

Patrick wciągnął ją do pomocy dość szybko, całkiem zabawne było to, że ona później również zachęcała swoich przyjaciół do działań, które mogły odmienić los mugolaków na świecie, nie sądziła, że ktoś będzie chciał jej słuchać, a jednak miała siłę przebicia (a może raczej jej przyjaciele byli po prostu okropnie tolerancyjni). Teraz wszyscy razem angażowali się w działania, które mogły pomóc tej mniejszości społeczeństwa jakoś przetrwać to, co działo się na świecie. Lubiła mieć świadomość, że nie siedzi bezczynnie, kiedy niewinni cierpią zupełnie bez powodu. To podnosiło ją na duchu, chociaż przecież wcale nie wychylała się jakoś mocno. Nie mogła tego robić, nie nadawała się do tego, ale miała tego pełną świadomość. Robiła za to wiele innych rzeczy, które mogły pomóc jej najbliższym w walce. Oczywiście, że chciałaby się jeszcze bardziej zaangażować, wesprzeć ich swoja różdżką w walce, ale to nie było do końca rozsądnym posunięciem, na szczęście miała tego świadomość, dzięki czemu nie przysparzała swoim najbliższym kolejnych problemów.

- Zapamiętam. - Dodała z uśmiechem. Na pewno nie było opcji, aby nazywała dziewczynę ej Ty, bo to byłoby niegrzeczne, a Norka była całkiem kulturalną osobą, nie chciałaby się do niej zwracać w ten sposób.

Kotka wydawała się być zadowolona, kiedy usłyszała komplement. - Dziękuję, jest Pani bardzo miła. - Dodała jeszcze przeciągając się przy tym. Lady zbliżyła się jeszcze bardziej do Olivii, gdy zobaczyła wyciągniętą dłoń, kiedy poczuła ciepło kobiety na swojej skórze mruknęła zadowolona. Uwielbiała takie pieszczoty, była w końcu jeszcze całkiem małym kociątkiem, które uwielbiało zainteresowanie. W końcu jednak odeszła od kobiety i ponownie zwinęła się w kłębek, najwyraźniej miała zamiar kontynuować swoją popołudniową drzemkę.

- Nie musisz mi się tłumaczyć moja droga, takie mamy czasy. - Dodała z uśmiechem i ruszyła, aby zaparzyć kawę. Sięgnęła po dwie filiżanki, bo również miała zamiar wypić kolejną porcję kofeiny. Potrzebowała jej, aby jakoś egzystować. Miała tak wiele obowiązków, że bez wspomagaczy by sobie nie radziła. Wróciła po krótkiej chwili z dwoma filiżankami kawy. - Dolać mleka? - Zapytała jeszcze, bo nie miała pojęcia o tym, jakie są preferencje Olivii.

- Czekolada, to zawsze jest dobry wybór. - Nigdy nie zawodził, sięgnęła więc po ciastka maślane, z kawałkami gorzkiej czekolady, nałożyła je na talerzyk, który po chwili przesunęła w stronę kobiety.

- Moi rodzice mają jobla na punkcie kotów, właściwie w samej cukierni aktualnej mieszkają trzy, ale nasze koty potrafią być bardzo upierdliwe. - Nie, żeby szczególnie ją to ruszało. Od dziecka przecież była przyzwyczajona do towarzystwa akurat tych, bardzo specyficznych istot, które zawsze musiały mieć coś do powiedzenia. - Do tego mój dom rodzinny znajduje się tuż przy kocim azylu, jeśli myślałaś o kocie, to zachęcam do wizyty, na pewno znajdziesz tam dla siebie odpowiedniego towarzysza, a rodzice? Nie powinnaś nic im mówić przed tym, jak przyniesiesz kota do domu, gdy zobaczą tę słodką istotę na pewno zmienią zdanie. - Ona zapewne postąpiłaby właśnie w ten sposób, gdyby nie mogła mieć futrzaka. Oczywiście nie mogła nie skorzystać z okazji i zachęcić kobiety do wizyty w Azylu, w końcu tylko kotów szukało swojego własnego domu.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#6
19.03.2025, 09:53  ✶  
- Poproszę - odpowiedziała na to mleko, bo przecież nie lubiła czarnej jak smoła kawy. W zasadzie to nie przepadała w ogóle za kawą, ale sięgała po nią z konieczności w takich sytuacjach, jak ta. Wolała nie sięgać po eliksiry pobudzające, bo Olivia doskonale wiedziała, że ma ogromną tendencję do uzależnień. Przykładem tego były papierosy, wcześniej - narkotyki. A teraz... Cóż, walczyła z przeszłością. Uśmiechnęła się jeszcze do kota, a potem gdy Nora podała jej kawę i przesunęła talerzyk z ciasteczkami w jej kierunku, oczy dziewczyny rozszerzyły się w niemym podziwie. Była głodna i chyba nie była do końca świadoma tego, jak bardzo głodna była. Nie była jednak zwierzęciem, więc kulturalnie sięgnęła po jedno ciasteczko. - Dziękuję. Wiesz co, kiedyś chciałam tak zrobić, ale w zasadzie mieszkam u nich za darmo, odkładam co się da, na dodatek pracuję z nimi... No, z mamą - jeszcze. Nie chciałabym słyszeć wyrzutów, chociaż znajome mówiły mi, że najbardziej przeciwni zawsze są ojcowie, a gdy przynosi się kota do domu, to ojciec i kot po dwóch dniach stają się najlepszymi przyjaciółmi.
Zachichotała, bo pamiętała jedną ze swoich koleżanek, która lata temu przyniosła znalezionego kociaka do domu. Był tam już psidwak i to generalnie nie był dobry pomysł, a jej ojciec wpadł w szał. Nie wyrzucił jednak maleństwa na zewnątrz, a po dwóch dniach faktycznie - już razem spali, jedli sobie z dzióbków... Typowy stary i kot po tygodniu.
- Niedługo będę się wyprowadzać, to myślę że wtedy chętnie odwiedzę koci azyl. Tata mi o nim mówił, pracuje w Ministerstwie, zajmuje się magicznymi zwierzakami. Być może dlatego jest taki niechętny do tego, by mieć zwierzątko inne niż sowa... Powiem ci, tak w tajemnicy między nami, że nasze sowy mają lepsze warunki od nas - wyszczerzyła zęby do Nory. Ich sowy miały osobny pokój, przerobiony na sowiarnię. I chociaż same polowały, to dostawały dodatkowo karmę i ekologicznie hodowane myszy. Na dodatek miały codzienną porcję pieszczot, a okno było praktycznie cały czas otwarte, żeby mogły sobie polatać. Nie było mowy o klatkach.

Olivia odchrząknęła, a potem wzięła łyk kawy z mlekiem. Spojrzała z ciekawością na Norę - wydawało jej się, że znajdą dużo wspólnych tematów do rozmów, bo ona lubiła zwierzęta, a Nora miała kota. Obie lubiły słodycze, no i Olivia też gotowała, chociaż daleko jej było do umiejętności Nory. Gotowała raczej dla siebie i przyjaciół, nie planowała nigdy wychodzić z tą umiejętnością do ludzi. Ale... No właśnie, ale.
- Chciałaś ze mną porozmawiać? Ta wspólna znajoma, o której pisałaś, to Brenna, tak? - oczywiście że Brenna, a kto inny? W to lato nie zliczyłaby, ile razy wpadła na koleżankę z Hogwartu. Zupełnie jakby siebie nawzajem śledziły. Czasem zastanawiała się, czy Longbottom śpi, ale nie była skłonna rzucać w nią kamieniem, skoro sama ledwo sypiała.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#7
01.04.2025, 23:05  ✶  

Skinęła jedynie głową słysząc kolejne słowo Olivii. Dolała jej mleka do kawy, po czym postawiła filiżankę tuż przed kobietą. Przyjemny zapach świeżo zaparzonego napoju unosił się w powietrzu. Figgówna uwielbiała kawę, chociaż chyba jeszcze bardziej lubiła gorącą czekoladę, ale piła ją jedynie w sezonie zimowym, bo nie uważała, że przy swoich gabarytach mogła pozwalać sobie zbyt często na takie przyjemności, i tak dość często musiała próbować swoich wyrobów, przez co bardzo szybko mogła się stać szersza, niż wyższa, a tego zdecydowanie wolałaby uniknąć.

- Rozumiem, właściwie to jeszcze niedawno też mieszkałam z rodzicami, na szczęście ten etap już za mną. Trzymam kciuki za to, że niedługo też będziesz miała to za sobą. - Rozumiała pobudki czarownicy. Wiedziała, że nie tak łatwo jest wyprowadzić się na swoje i zakładać własny biznes. Jej zajęło to dość dużo czasu, ale nie było rzeczy niemożliwych, wystarczało tylko nieco determinacji, a wydawało jej się, że Olivia ma jasno określony cel, co warunkowało sukces.

- Tak, to stały przypadek. Ojcowie często nie chcą zwierząt, a wystarczy chwila i się w nich zakochują. - Co swoją drogą zdaniem Figgówny było bardzo urocze. Wydawało jej się, że każdy prędzej, czy później byłby w stanie zaakceptować zwierzę w domu, wystarczyło tylko trafić na odpowiedniego pupila, a takich było naprawdę wiele.

- Zapewne to przez to. Cóż, to wyjaśnia dlaczego nie chce kota, pewnie martwi się o swoje sowy. - Koty mogły wydawać się dla nich niebezpieczne, czy coś. Coraz bardziej rozumiała pobudki pana Quirke, chociaż wydawało jej się, że takie obawy mogły być zupełnie niepotrzebne.

Skinęła głową, odruchowo, nim się odezwała na kolejne słowa kobiety. Faktycznie warto było przejść do tego, dlaczego ją tutaj zaprosiła. Od jakiegoś czasu chciała zrealizować pewien pomysł i nadarzyła się ku temu odpowiednia okazja, warto było z niej skorzystać. - Brenna wspominała mi o tobie, stwierdziłam więc, że zaproszę Cię do siebie, bo wydaje mi się, że mogłybyśmy współpracować. - Z tego, co słyszała od przyjaciółki to Olivia wyśmienicie radziła sobie z eliksirami. Przydałyby się jej drugie ręce do pracy podczas zaopatrywania swoich przyjaciół, a gdyby połączyły siły... Mogłoby wyniknąć z tego coś dobrego.

- Poza słodyczami moją specjalnością, o której wiedzą nieliczni są również eliksiry, zaopatrzam w nie naszych wspólnych przyjaciół od dawna. - Wypadało jakoś zacząć przechodzić do konkretów. - Myślałam o tym, że mogłybyśmy się spotykać i wymieniać doświadczeniem, zapewne posiadasz sporą wiedzę na temat eliksirów i innych specyfików, warto byłoby współpracować, może nawet wspólnymi siłami mogłybyśmy stworzyć nowe receptury, wiem, że jesteś prawdziwą specjalistką w swojej dziedzinie. - Norka zawsze chętnie sięgała po wiedzę doświadczonych czarodziejów, mogłaby podnieść swoje umiejętności, na czym zyskałby głównie Zakon, co było dla niej dość istotne. Musiała bowiem wspierać swoich najbliższych najlepiej jak potrafiła, skoro nie mogła stanąć z różdżką u ich boku.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#8
05.04.2025, 11:09  ✶  
Ten etap za nią... Gdyby tylko obie kobiety wiedziały, jak szybko życzenie Nory się ziści: lecz nie w tej dobry sposób, który zapewne miała na myśli. Kobiety spotkały się 4 września, wieczorem, a za dokładnie 4 dni Londyn miał pogrążyć się w chaosie i ogniu. Ucierpi także Pękata Fiolka oraz mieszkanie Olivii. I Tristana.
- Pewnie tak, no i tata pracuje z magicznymi zwierzętami, pracuje w Ministerstwie. Dużo o nich wie, więc... to chyba zrozumiałe, że chce dla nich jak najlepiej - powiedziała, skinieniem głowy dziękując za kawę. Uniosła kubek do ust, na moment przymykając oczy. Nie przepadała za kawą, ale Merlinie: czasem potrzebowała jej tak mocno, jak wody do życia. To był jeden z tych momentów. I owszem, ukochana przez Olivię herbata również pobudzała, lecz zdecydowanie nie tak szybko, jak kawa.

Piła w milczeniu, słuchając tego co Nora mówiła. Na komplementy zareagowała lekkim rumieńcem i odłożeniem kubka, a także nerwowym zaczesaniem rudego kosmyka za ucho. Nieczęsto ją ktoś chwalił - i komplementy zawsze sprawiały, że czuła się odrobinę nieswojo. Wiedziała, żeby nie umniejszać swoim umiejętnościom i sztucznie zaprzeczać swoim atutom, lecz... To była wewnętrzna walka, którą toczyła ze sobą od lat. Już chciała powiedzieć że to nie tak, że to po prostu jej praca, wcale nie jest świetna, na pewno jest więcej ludzi lepszych od niej, ale w porę ugryzła się w język.
- Brenna lubi chwalić swoich znajomych, mam nadzieję że nie przestrzeliła z moimi umiejętnościami - powiedziała cicho, lekko się uśmiechając. - Pracuję z mamą w Pękatej Fiolce, ona zajmuje się wszystkim innym poza warzeniem eliksirów. Czasem jednak mi pomaga. Faktycznie, mamy sporo klientów i dużo umiem, bo całą tę wiedzę, którą mam, posiadam właśnie dzięki matce. Jest fantastyczna, potrafi zdobyć naprawdę rzadkie składniki i nauczyła mnie niekonwencjonalnego wykorzystywania ich, bez niej pewnie jedyne co bym robiła, to zamiatała podłogę.
Elyn Quirke nie była uzdolnioną alchemiczką, ale była na tyle dobra w tym, co robiła, że z powodzeniem mogła zostać mentorką Olivii. I, prawdę mówiąc, wielu innych osób. Faktycznie ostatnio nie miała czasu na tworzenie eliksirów, bo prowadzenie sklepu to nie tylko przelewanie cieczy w kolbach: to była ciężka praca, jak praca z klientami czy szukanie składników, do których dostęp był ograniczony.

- To bardzo dobry pomysł - przyznała w końcu z uśmiechem, który był szczery. - Mama zawsze mi powtarzała, żeby nigdy nie osiadać na laurach i sięgać po więcej, bo jak utknie się w miejscu, to nigdy się nie rozwinie. Jestem pewna, że masz w zanadrzu pełno cennych doświadczeń, które sprawią, że razem możemy naprawdę pomóc wszystkim tym, którzy tego potrzebują.
Bo o to przecież chodziło: żeby pomagać tym, na których wypiął się świat.
- A ta dziewczyna... Dora? Też będzie? Jutro się z nią widzę, mamy coś razem robić, ale jeszcze nie wiem co - zapytała w końcu, sięgając po ciasteczko. Jeszcze nie znała Dory ale skontaktowała się z nią, bo Brenna poprosiła o małą rzecz, którą miały razem zrobić. - Im nas więcej, tym chyba lepiej, prawda? Nie chcę robić z tego jakichś cotygodniowych spotkań przy winie, ale och, Nora, to by było wspaniałe, gdybyśmy mogły się regularnie widywać i dzielić doświadczeniami!
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
15.04.2025, 21:09  ✶  

- To ważne, aby wiedzieć jak najwięcej o zwierzętach, którymi się opiekujemy. - Norka miała świadomość, że nie zawsze wszyscy zdawali sobie sprawę z takich podstaw. Niektórzy postępowali bardzo nieodpowiedzialnie, brali do siebie przeurocze szczeniaczki, kocięta, czy inne stworzenia, traktowali je jak pluszaki, a kiedy te dorastały chcieli się ich jak najszybciej pozbyć, nie poświęcali im odpowiedniej uwagi, nie opiekowali się nimi w odpowiedni sposób. Nie bez powodu Koci Azyl był pełen zwierząt. Dobrze mieć świadomość, że nie wszyscy postępowali w ten sposób.

Figgówna nie miała najmniejszego problemu z tym, aby komplementować siedzącą przed nią kobietę. Uważała, że warto jest doceniać talenty innych osób, szczególnie, że słyszała o niej wiele dobrego od Longbottomówny. Wiedziała, że dobre słowo potrafi zbudować pewność siebie, która była naprawdę przydatna, kiedy człowiek wspinał się na wyżyny swojej kariery. Nie wszystkim przychodziło łatwo docenianie innych, Norka uważała, że każdy był na swój sposób wartościowy, starała się zawsze zauważać w drugim człowieku to, co było najlepsze. Nie chodziło tylko i wyłącznie o umiejętności, ale w tej chwili akurat na tym się skupiła, bo przecież tego dotyczyła rozmowa. Nie znała jeszcze Olivii na tyle, aby dostrzec jej inne, te mniej oczywiste zalety, ale na pewno z czasem i z współpracą się to zmieni.

- Brenna nigdy nie przecenia umiejętności swoich znajomych. - Już ona co nieco o tym wiedziała. Przyjaciółka zawsze podchodziła do wszystkiego racjonalnie, nigdy nie przesadzała. - Naprawdę tak myślisz, przecież mówiłaś, że ona nie warzy eliksirów? Nie sądzę więc, aby to była tylko i wyłącznie jej zasługa. - Wręcz przeciwnie wydawało jej się raczej, że to Olivia wykazała się samozaparciem, aby nauczyć się wszystkiego. - Oczywiście nie umniejszam jej roli, wiem jak trudno czasem jest zdobyć niektóre składniki, jeszcze roślinne jestem w stanie sobie wyhodować w większości, gorzej jednak z tymi odzwierzęcymi. Fajnie, że macie z mamą wspólną pasję, bo to zbliża. - Nie bez powodu od lat zajmowała się roślinami, sadziła je, badała. To było sporym ułatwieniem przy pracy, nie musiała co chwilę biegać do sklepu, miała to, co najpotrzebniejsze pod ręką, w tym swoim skromnym ogródku, który znajdował się z tyłu cukierni.

- Trochę eksperymentuję, bawię się również łączeniem eliksirów ze słodyczami, z racji swojego zboczenia zawodowego. - Oczywiście nie mogła pomijać w swoim zainteresowaniu cukiernictwa, które było też dla niej bardzo istotne. Wiedziała jednak, że był to odpowiedni moment na tym, aby bardziej skupić się na eliksirach, bo tego potrzebowali jej przyjaciele, nie miała problemu z tym, aby nieco bardziej zaangażować się w tworzenie dla nich zapasów, chociaż na to mogła się im przydać.

- Mogę do niej napisać, zdarza nam się konsultować w różnych przypadkach, bo wiesz, wszystkim nam zależy na tym, aby nasi przyjaciele mieli łatwiej. - To było dość oczywiste, prawda? - Im nas więcej tym weselej, a może do tego odkryjemy coś niesamowitego. - Naprawdę podchodziła z entuzjazmem do tej współpracy. Lubiła wymieniać doświadczenia, wiedziała, że to był najlepszy sposób na poszerzenie swojej wiedzy.

- Cieszę się, że spodobał Ci się ten pomysł, myślę więc, że jesteśmy dogadane, możemy zacząć we trzy, a z czasem wciągnąć kogoś na te nasze regularne spotkania, na pewno ktoś jeszcze będzie chętny. - Razem będą mogły regularnie uzupełniać braki zakonowe, co na pewno się przyda.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#10
28.04.2025, 10:06  ✶  
Olivia pokiwała głową, a oczy jej się zaświeciły, gdy Nora wspomniała o łączeniu gotowania z eliksirami. Kto by pomyślał, że miały ze sobą tyle wspólnego?
- Też próbuję, wiesz? Ale nie idzie mi jakoś... Wiesz, super - uśmiechnęła się nieco z zakłopotaniem, wzruszając ramionami. - Ot, takie głupie pierdółki mi wychodzą, jak na przykład uczucie lekkości, zakręcone włosy czy inne fajne efekty, które trwają chwilkę, ale robią miło osobie, która je je. Ale nie jest to moim priorytetem, bo to w zasadzie tylko zabawa dla mnie. Najmocniej chcę się skupić na eliksirach i otwarciu czegoś swojego. Bo tak... Praca z mamą niby nas zbliża, ale czasem powoduje pełno napięć.
Olivia spojrzała w bok i westchnęła. Czasem się o to kłóciły, bo jej matka - tak jak i ona sama - miała wybuchowy charakter, ale generalnie dobrze im się pracowało. Ale po prostu Olivia chciała mieć już coś swojego, coś w czym będzie niezależna i samodzielna.
- Chcę otworzyć coś swojego nie dlatego, że z mamą mi się źle pracuje, ale czasem... Wiesz, trudno jest mi postawić na swoim, gdy ona ma inne zdanie - powiedziała, drapiąc się po głowie z nieco zakłopotanym uśmiechem. Zupełnie tak, jakby się tłumaczyła ze swoich decyzji, żeby tylko Nora o niej źle nie pomyślała.

Gdy powiedziała, że napisze do Dory, Olivia pokiwała głową. Sięgnęła po ciasteczko jakby z zamyśloną miną. Przez chwilę milczała, jakby nie do końca wiedziała, co powiedzieć.
- Jak myślisz... - zaczęła w końcu cicho. - Czy to, że teraz mamy spokój, to cisza przed burzą?
Zapytała, unosząc wzrok na Figgównę.
- Kilka dni temu w nocy mnie zaatakowało dwóch łebków, Brenna mnie uratowała. Mówili obrzydliwe rzeczy o moim chłopaku, nie powtórzę tych obelg, bo musiałabym sobie uciąć język. Ale sam fakt, że mnie skojarzyli z nim, i chcieli zrobić mi krzywdę... Myślisz że powinnyśmy opracować coś nowego, co pomoże ludziom się bronić?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (2844), Olivia Quirke (2355)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa