• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[Jesień 72, 8-9.09 Spalona Noc, Olivia & Basilius & Millie] Bicycle

[Jesień 72, 8-9.09 Spalona Noc, Olivia & Basilius & Millie] Bicycle
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#1
27.03.2025, 19:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.05.2025, 21:07 przez Millie Moody.)  
09.09.1972
godziny pojebane, ale gdzieś po drugiej

Ta noc. Ta pierdolona kurwa w dupę jeża noc.

Ogień sięgał po nią co rusz, chociaż oczywiście największe gówno jakie ją spotkało jak dotąd dotyczyło tego co odjebało widmo z dymu czy ki inny czort. Wciąż była roztrzęsiona, ale tak jak licho nie spało, tak dobro nie powinno zwlekać z niesieniem pomocy. Było jakoś po drugiej, ale adrenalina mówiła jej, że to piekło nigdy się nie skończy, a świt nigdy nie nadejdzie.

Jebać to.

Trochę na ślepo wykonywała polecenia, które dostała od kogoś gdzieś w biegu, w strachu, w zmęczeniu.

Idźcie tam. Ogarnijcie czy ludziom czego nie trzeba.

Wzięła Norowe ciastka (okład z pączków tak), wzięła torbę wciśniętą jej w ręce, wzięła miotłę. Wyszła z kimś. Umorusani sadzą, z pojebanymi myślami w głowie. Mięśnie jeszcze nie ogarniały, że są zmęczone z resztą w młodym ciele młody kurwa duch.

Pochylona przyczajona, szła pospiesznie Pokątną, gdzieś tu w piątym zaułku w po prawej, piwnica, tam mieli się ukryć.

Idealny moment na small talk. Milie do końca nie wiedziała jak się nazywa. To znaczy... zawsze miała z tym problem, ale dzisiaj wyjątkowo. Przynajmniej nadal wiedziała, że żyje bo napierdalało ją całe ciało.

– Niezły trauma bonding, witamy na pokładzie. – wyszczerzyła się do idącej z nią Olivki, ale jej wzrok ześlizgnął się jakby za nią, a potem czujnie uciekł w bok, napięciem czekającym na atak. Trzymała różdżkę w dłoni mocno. Po windermere miała ochotę przykleić ją sobie do kościstego dupska. – Dobrze Cię widzieć całą. Liczę na zniżki. Zostanę Twoją ulubioną klientką. – mówiła cicho, gdy umysł tańczył na granicy szaleństwa, lęku i histerycznego śmiechu. Trzeba było zająć się innymi. Trzeba było być godną siostrą Alastora. Zebrała się do kupy. Powiedzmy.

!Strach przed imieniem
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
27.03.2025, 19:39  ✶  
Chociaż nie doznajesz żadnych omamów słuchowych, nie jesteś w stanie wydusić z siebie Jego imienia. Kogo? Sam-wiesz-kogo... T-tego, którego imienia nie wolno wymawiać... Tego, który zasiał w ludziach strach.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#3
28.03.2025, 10:20  ✶  
Olivia była zmęczona. Zmęczona jak jasna cholera - nie dość, że wrzesień zaczęła nie najlepiej, jeżeli chodzi o sen i dbanie o work-life-balance, to nie spała praktycznie od doby. Gdyby nie eliksiry pobudzające oraz hektolitry kawy, które znajdowała w przeróżnych częściach Magicznego Londynu, no i oczywiście adrenalina: to pewnie zasnęłaby na stojąco. Ale jak mogła spać, skoro wciąż tyle osób potrzebowało pomocy?

Pękata Fiolka była otwarta dla potrzebujących: w chwili gdy z Tristanem udało się przenieść i zabezpieczyć wszystkie eliksiry, a pozostałym ugasić pożar w okolicy budynku, miejsce stało się plus-minus bezpieczne. Co prawda było mocno nadpalone i Olivia czuła, że coś było z nim nie tak, ale jako tymczasowy punkt, w którym mogą rozdawać koce, wodę i coś do jedzenia, się sprawdzał. Nie było tu kolejek potrzebujących, bo państwo Quirke skupiali się głównie na sąsiadach: od wielkiej, spektakularnej pomocy był Kowen oraz Ministerstwo, nie oni. Oni mogli zadbać tylko o najbliższe otoczenie.

Olivia musiała się nieźle nagimnastykować, żeby czuwać zarówno nad Tristanem, który nie był obok niej, jak i pomagać mamie i tłumaczyć jej się, gdzie znika. Gdy obok był Ward, jej rodzice wiedzieli, że jest bezpieczna: w chwili jednak, w której mężczyzna zniknął, by sprawdzić co się dzieje z jego mieszkaniem i mugolskimi dzielnicami, znowu powróciła ta nadopiekuńczość, która doprowadzała Olivię do szału. Teraz jednak nie było czasu i miejsca na to, by na to narzekać: Olivia po prostu mówiła, że idzie tam, a potem tam. Że idzie sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy oraz tak, tym razem nie wpadnę do płonącego budynku żeby kogoś uratować, poczekam na Brygadę. Mama nie widziała jej akcji z Brenną, ale ktoś jej o tym doniósł. Same sześćdziesiony w okolicy.

- Żeby to pierwszy albo ostatni... - mruknęła, nie odpowiadając uśmiechem. Była cholernie zmęczona, na dodatek w ciągu tej jednej, krótkiej nocy, widziała tyle śmierci i zła, że jej twarz powoli odmawiała wykrzywiania ust w uśmiechu. Zupełnie tak, jakby mięśnie się buntowały. - O ile będzie co sprzedawać, jak ugasiliśmy ogień, matka zaczęła rozdawać potrzebującym to, co mogła.
Powiedziała, zaciskając dłoń na miotle. Miotła, podobnie jak sama Olivia, była brudna i wymęczona, ale to nic. Jeszcze obie posłużą chociaż przez chwilę.
- Przypomnij mi, Millie, co my mamy zrobić? - zapytała, przecierając brudną twarz dłonią. Zniknął gdzieś ten beztroski uśmiech i dobry humor, pojawił się ponury konkretyzm.

!Strach przed imieniem
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#4
28.03.2025, 10:20  ✶  
Chociaż nie doznajesz żadnych omamów słuchowych, nie jesteś w stanie wydusić z siebie Jego imienia. Kogo? Sam-wiesz-kogo... T-tego, którego imienia nie wolno wymawiać... Tego, który zasiał w ludziach strach.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#5
28.03.2025, 16:05  ✶  
– Słuchaj, chciałabym Ci powiedzieć, że pomogę, ale ostatnio jak uczyłam się gotować, to spaliłam garnek z jajkami a moje ciasto pływało w środku będąc węglem z zewnątrz... Ale kuzyn mówił, że nieźle sprzątam więc wiesz. Możesz na mnie liczyć Liv. Potem. Jak to pierdolone gówno już zgaśnie. – Pyrknęła ją lekko barkiem, trochę po chłopakowemu, bo w sumie Miles wychował brat, który tak porozumiewał się ze światem i tak niósł światu przesłanie, że jest obok. Fajnie, że Olivka miała taką fajną mamę. O dziwo iskra zazdrości nie przeskoczyła na Moody, która nie miała mamy wcale, ale też prawda była taka że w obliczu realnych wyjebanych w kosmos problemów dawne niesnaski i wyobrażenia na temat idealnej Olivii Quirke wyparowały wraz z... ee... większością miasta. Czy coś.

– Idziemy do skitranych ludzików, Ty pytasz czy im czego nie trzeba, bo ja mam no... kiepski ryj, mało współczujący. Dajemy im pączki, wodę, koce. Potem no ee jak czegoś będą jeszcze potrzebowali to to ogarniamy razem. W tym czasie połażę po nich, w sensie no nie dosłownie, tylko tak wiesz zagadam, czy kogoś nie zgubili, mam szkicownik, porobię portrety pamięciowe, żebyśmy wiedzieli kogo szukać i jak polecimy do następnej skrytki to ogarniemy wiesz. Czy nie trzeba gdzieś grzebać w gruzowisku, bo są przypisani. Chyba. Nie wiem. – Chaos. Chaos królował na spalonych ulicach, ale Miles paliła się (nie dosłownie) do tego by pomóc, tylko jej mózg krawężnika przyzwyczajony do dostawania poleceń sam kiepsko generował własną inicjatywę. Działała więc w zakresie, który został im dzięki bogom wyznaczony, ewentualnie licząc, że ocaleńcy będą szczęśliwi, że żyją i nikt nie zgubił swojego krewniaka. Pobożne życzenia. Zapewne niewiele mające wspólnego z rzeczywistością.

– Dobra, to jest tam... Musimy się wślizgnąć obok tamtego spalonego wozu. – wskazała jej ruchem głowy, naciągając głębiej kaptur na głowę i rozglądając się czujnie za potencjalnym zagrożeniem, które sprawiałoby, że byliby w czarniejszej dupie, jeśli w ogóle byłoby to możliwe. Nie chciała jednak, by ktoś znalazł tę jebaną skrytkę i miała tu na myśli bardzo konkretnych ktosiów w maskach. Gospodarzy imprezy

Percepcja III, obczajanie ulicy
Rzut Z 1d100 - 2
Akcja nieudana
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#6
29.03.2025, 22:57  ✶  
- Gotować też umiem, ale nie umywam się do Nory - powiedziała cicho, zerkając prosto w niebo. Pożar wciąż trawił Londyn, ale wydawało się że został jako-tako opanowany. Tak przynajmniej jej się wydawało, bo ciężko było stwierdzić przez ten cholerny popiół i dym, który zamiast wzbijać się ku górze, to opadał na ulice i utrudniał poruszanie, oddychanie i ograniczał widoczność. Uśmiechnęła się na to tyrpnięcie barkiem. Jej nie wychował brat, bo z rodziny to miała tylko siostrę, która obecnie stacjonowała na stałe we Francji. Olivia nieczęsto z nią rozmawiała, ale gdy teraz patrzyła na to, co się dzieje... Zaczynała żałować, że tak rzadko z nią chociażby wymieniała listy. - Nie wzięłam pączków, sorry. Ale mam kanapki. Pączki byłyby dobre później, jak już zaspokoją pierwszy głód. Więc jak masz, to możesz im dać.
odpowiedziała, poprawiając plecak, który miała na ramieniu. Kilka odpowiednich zaklęć i wszystko się elegancko zmieściło, ale pytanie jak długo te zaklęcia utrzymają cały plecakowy ładunek w ryzach?

Chaos królował na ulicach Londynu, ale również w głowie Millie. Umysł Olivii jednak był wyjątkowo spokojny i czysty. Uporządkowany. Mimo grozy, która zawładnęła jej sercem, czuła się dziwnie spokojna. Była bezpieczna, Tristan był bezpieczny. Jej rodzice przeżyli, a z tego co widziała sąsiadom również udało się uciec. Na dodatek kilka dni temu była u Basiliusa, więc... Gdyby nie ten cholerny pożar, to kto wie: może to dzisiaj Tristan by ją poprosił o rękę? Lubiła sobie wyobrażać tę chwilę, a skoro już wiedzieli, że mogą mieć razem dziecko, a dodatkowo z ich ust padły kolejne deklaracje, to było to tylko kwestią czasu.
- Tam... - Olivia rozejrzała się. Wszystko to, co mówiła Millie, przyjęła milcząco, kiwając tylko głową. Bo co innego mogły zrobić? Z Pękatej Fiolki zgarnęła kilka eliksirów, ale było jej naprawdę wstyd jak pomyślała o tym, ile ich było jeszcze rankiem, a ile ich jest teraz. I to nie dlatego, że część rozdali potrzebującym a dlatego, że po prostu część się potłukła. Nie była zbyt uważna, wtedy jeszcze ręce jej się trzęsły, jej matce zresztą też. Ale czy mogła mieć z tego powodu wyrzuty sumienia? I tak robiły więcej, niż do nich należało.

Mocniej ścisnęła miotłę, a potem.. .Spojrzała na nią, a potem znowu na Millie.
- Mills, a po chuj nam miotły? - zapytała jeszcze głupio, patrząc na wóz, obok którego miały przejść. Na wszelki wypadek również się rozejrzała, tak dla pewności, czy nie było tu żadnych niepowołanych gości.

Rzut na percepcję, czy widzę podejrzanych typów
Rzut O 1d100 - 68
Sukces!
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#7
30.03.2025, 11:08  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.03.2025, 11:09 przez Millie Moody.)  
- Zajebiście że umiesz, mi chodziło o to, że no... nie pomogę Ci z warzeniem eliksirów bo jajek nie umiem ugotowac. Nieważne sorry, em... jestem, wszyscy jesteśmy zmęczeni co nie? A ja Ci tu o jajach przypalonych... W ogóle ja wzięłam jakiś zestaw słodkości norowych własnie. One chyba mają jakieś uspokajające w sobie coś nie wiem. - W głowie Miles panował chaos, ale jej siłą i przewagą w sytuacjach krańcowych był fakt, że chaos tam był cały czas. Omamy, stresory, ryzykowanie życiem z przeróżnych, mniej lub bardziej zasadnych powodów? Dzień jak co dzień. Pomijając te trzy miesiące w lecznicy dusz.

- Potem jeszcze trzeba obczaić jeden punkt na Horyzontalnej. na miotłach będzie szybciej, albo jak nam każą coś przynieść skądś. Wczoraj chujowo się tepnęłam i całą noc mi kolano odrastało, kurwa jak nie będzie trzeba to wolałabym się nie teleportować. Miotłą szybciej, nawet blisko ziemi. Wiesz jak mugole na motorach czy coś. - Niemal jak na wezwanie, gdy powiedziała o mugolach szczątki budynku obok którego przechodziły zawalił się buchając w nie iskrami i żarem na tyle niefortunnie że że poszło to Miles w twarz gdy odwracała się ku niemu.

- Kurwaaaa - syknęła rozcierając czernidło po bladej buzi. - Dobra kaman, chodźmy tam już do tych skitranych - mruknęła nie rozlgądając się już wcale tylko kuląc się i rozmasowując rękawem skórę. Szczęście nic nie poleciało w oczy.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#8
05.04.2025, 10:53  ✶  
Zaśmiała się cicho, chociaż był to śmiech zmęczony i dość smutny. Millie, która kojarzyła Olivię ze szkoły, mogła zaobserwować tę zmianę, która zaszła w dziewczynie tej nocy. Nie była jakaś dramatyczna, bo Moody miała rację: wszyscy byli zmęczeni, ale była jednak zauważalna.

Zauważalny był także brak ich nie-kolegów w czarnych szlafrokach i maseczkach, więc gdy tylko zmrużyła oczy i upewniła się, że wokół nie było nikogo, dała znać Millie, by ta szła przodem.
- Nienawidzę teleportacji, więc w sumie to dobry pomysł - powiedziała, a na samo wspomnienie tego uczucia, które towarzyszyło teleportacji poczuła, że żołądek zaczyna jej niebezpiecznie pracować. - Zawsze po niej rzygam.

Po podróży siecią fiuu również, ale nie zawsze. Nienawidziła tych dwóch środków podróży, zdecydowanie wolała miotły. Czasem nie miała wyboru, zdała też egzamin z teleportacji, ale no... Po tym, co powiedziała Millie chyba będzie nienawidzić teleportacji jeszcze bardziej. Przecież to było nie tylko okropne, ale i niebezpieczne! Rozszczepienie - tylko tego im brakowało.

Wślizgnęły się tuż obok spalonego wozu, uważając na to, by nic nie zajęło ich włosów oraz ubrań. No i mioteł. Co prawda wóz się nie palił, ale być może został tam gdzieś jakiś żar, który mógłby na nowo wzniecić ogień? To chyba było najgorsze w tym żywiole: niby było już po wszystkim, ale tak naprawdę wcale nie, bo wystarczył wiatr, który znowu rozdmucha żar, i ogień zapłonie na nowo.
- Co to... Kto tam?! - zza wozu dobiegł kaszlący, słaby głos.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#9
05.04.2025, 22:02  ✶  
– Ale serio? Znaczy... no ja już zapomniałam trochę jak to jest, ale kurwa ostatnio jak się teleportowałam, to mi wyjebało jedną kość. Ten potek na kości... paskudztwo... – skrzywiła się na samo wspomnienie, bo nie, nie było to przyjemne i w porównaniu do mdłości po teleportacji to było nic jak kość Ci bardzo powoli odrasta i człowiek czuje się tak jak się czuje. – Zobaczymy czego będą potrzebować. Teraz... myślę że już jesteśmy po najgorszym, więc z tymi miotłami to bezpieczna opcja, o ile się komfortowo czujesz na dużym kiju. – skomentowała jeszcze, nim iskry wystrzeliły, a pył na moment przesłonił jej zakres widzenia.

Miały iść, miały iść dalej, ale kaszlący słaby głos to był sygnał, że ktoś kto potrzebuje pomocy jest tuż obok.
– Halo? Potrzebuje pan pomocy? – zapytała, o tyle dobrze, że czujnie trzymała różdżkę. Wątpiła, aby był to podstęp, ale... dzisiejsza noc była pełna szaleństwa i chaosu. Ludzie stawali się potworami, a kryzys i pożar wyciągał z nich to co najpiękniejsze, najszlachetniejsze, ale też najstraszniejsze i najczarniejsze. Mimo wszystko chciała pomóc, pragnęła pomóc, póki sił starczyłoby jej w nogach. Póki nie padnie gdzieś, miejmy nadzieję w okolicy osób, które były jej życzliwe. Czy nie taki był Alastor, jej prywatny osobisty bóg, niedościgniony wzór do naśladowania? Czy on sam nie krążył gdzieś teraz po Londynie i patrzył, czujny jak zawsze, silny, będący oparciem dla tych, którzy stracili wszystko? Ona była jedną trzecią tego rosłego aurora, ale nie poddawała się. Nie mogła. Musiała być godna, aby nazywać się jego siostrą.

Odważnie wystąpiła przed Livkę, aby w razie czego ją obronić i wystąpiła za wóz, aby zobaczyć, kto do nich krzyczy i czy może nie rozpozna w umorusanej, umęczonej twarzy kogoś, kogo pamiętałaby ze swoich patroli.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#10
11.04.2025, 13:47  ✶  
- Tak, serio. Po Fiuu także mi się kręci w głowie, to pewnie przez błędnik - powiedziała, wzruszając ramionami. Nie musiała się tego w żaden sposób wstydzić, gorzej jeżeli ktoś nie wiedział, a ona potrafiła mu zarzygać buty. - Czasem jest okej, ale teleportacja to zawsze rzyganko. Brenna raz prawie oberwała. I ten... Brat Nory, nie pamiętam jak ma na imię. Pomagał mi z jedną rzeczą i nas przeniósł, dał mi wcześniej torebkę po cukierkach, ale nie trafiłam.
Zaśmiała się, chociaż trochę sucho. Niby nie było jej głupio, bo Thomas nie dostał wymiocinami, ale wciąż trochę przypał.
- Ale że po prostu usunęło ci kość? - słyszała o rozszczepieniach, ale o czymś takim... Wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł nieprzyjemny dreszcz. - To już chyba nigdy nie skorzystam z tej formy podróży. Nie znam smaku Szkielowzro, ale widziałam jak go pili. I sama go robiłam kilka razy, zapach ma obrzydliwy, a smakuje pewnie jeszcze gorzej. Współczuję.

Osoby, która do nich krzyczała, Millie nie kojarzyła. Ale widziała, że jest źle - mężczyzna, bo nim była ta osoba, był cały brudny, a na dodatek miał przygniecioną nogę wielkim kawałem kamienia, chyba pochodzącym ze ściany kamienicy obok. Nie krzyczał z bólu, lecz wyglądał na bardzo, bardzo słabego. Patrzył na kobiety półprzytomnym wzrokiem.
- Chyba... chyba tak - powiedział cicho, zupełnie jakby jego wcześniejszy krzyk wydusił z niego wszystkie siły. - Zgubiłem moją żonę, Esther. Jest z wami?
Olivia rozejrzała się, ale nie widziała w okolicy nikogo poza tym mężczyzną. Niedobrze.
- Zaraz panu pomożemy, jak wygląda pana żona? - nie zamierzała przecież stać bezczynnie, poza tym podejrzewała, że trzeba zająć rozmową jego uwagę. Miała przy sobie eliksiry, więc trzeba było pozbyć się kamienia i sprawdzić, co z nogą, ale tym chyba lepiej żeby zajęła się Millie, bo ona niezbyt dobrze radziła sobie z translokacją.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (58), Olivia Quirke (2482), Millie Moody (3231), Basilius Prewett (1588)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa