• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[Jesień 72, 8-9.09 Spalona Noc, Thomas & Millie] Cool Cat

[Jesień 72, 8-9.09 Spalona Noc, Thomas & Millie] Cool Cat
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#1
27.03.2025, 19:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:14 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic

8-9.09 Spalona Noc
północ plus minus kwadrans

– Ruszaj dupsko kurwa! – krzyknęła przez ramię, wypadając z cukierni będącej obecnie super duper trochę mało tajnym schowkiem na ludzi. Całe szczęście że Nora wyjebała gruby hajs na ochronę tego miejsca, mieli bazę, było poczucie, że jest jakiś przyczółek, jakieś miejsce ogarniania czegokolwiek jakkolwiek. Bo ona nic nie ogarniała. Nie to że szła na żywioł kurwa wyplujże to słowo z ust. Ogień, pieprzony ogień. Co ją zajebało ostatnio? Ogień. To był śmiech na sali, że w trakcie Lammas dostała lekkiego paraliżu na widok słodko pierdzących bengali puszczanych przez tancerza na scenie, a teraz wszystko płonęło a ona...
...odwagę w sercu miej tralala...

Nie było czasu. Ktoś rzucił rozkaz, pociągnęła za sobą Thomasa za fraki. Niech lepi tę swoją biedną duszę dobrymi uczynkami. Neah, tak naprawdę chciała iść z nim na akcje, wiedziała że nikt lepiej jej się do pleców nie przyklei. Thomas może nie był gliną, ale swoje umiał i może jako grzebacz w ziemi szybciej dostrzeże, którą kamienicę trzeba ratować, żeby się nie rozjebał cały blok.

– Mogę zobaczyć z góry, tylko ten jebany dym... – rzuciła zaciskając dłoń na trzonku miotły i zaraz potem zakrywając sobie kawałkiem namoczonej szmaty twarz. Tylko złociste gały czujnie obserwowały całe otoczenie w poszukiwaniu budynku, który powinni ratować w pierwszej chwili.
Percepcja III, na wypatrywanie najlepszej kamienicy do ratowania
Rzut Z 1d100 - 12
Akcja nieudana

Odwaga
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#2
06.04.2025, 19:51  ✶  
- Już przecież się n... - urwał pospiesznie odstawiając szklankę na miejsce. Nie było wiele czasu, żeby odsapnąć, czy choćby napić się wody, ale nie zamierzał narzeka na to, że nie może sobie usiąść w fotelu i w spokoju napić się dyniowego soku. Nawet gdyby wolał to teraz robić to nigdy nie powiedziałby tego na głos. Dopitą do połowy wodę odstawił na blat i zarzucając sobie na ramiona kurtkę ruszał zaraz za Millie. Na pożegnanie jeszcze tylko machnął ręką tym, którzy zostawali w środku, a raczej spróbował zanim pociągnęła go za sobą.
- Spokojnie tygrysico, koszulę będziesz ze mnie zrywać potem - rzucił żartobliwie kiedy szarpnęła go za fraki, żeby szybciej ruszył dupsko. Obracanie wszystkiego w żart było jego sposobem na pomaganie innym na radzenie sobie ze stresem, w sumie jemu też to pomagało, trochę śmiechu nikogo nie zabiło, a pomagało rozluźnić atmosferę.
Co prawda obawiał się czy pchanie się w pobliżu ognia było rozsądne dla Moody, szczególnie mając w pamięci ich rozmowę w Księżycowym Stawie i to czego się tak lękała. Ale między innymi dlatego, kiedy tylko usłyszał, że idzie pomagać innym nie mógł puścić jej samej absolutnie i na pewno nie zamierzał. W tym jednym momencie nie chodziło nawet o bycie Zakonnikiem, powody były bardziej personalne.

Zerknął na miotłę, którą też trzymał w dłoni, jakaś stara, bardziej służącą za element wyposażenia domu niż używana, ale westchnął odbijając się od ziemi po tym jak już obwiązał sobie usta i nos mokrą szmatą. Teraz żałował, że nie poświęcił uwagi tym dziwnym wynalazkom mugoli, które pomagają im oddychać w najgroźniejszych nawet wyziewach, jakieś tam maski gazowane czy jak to oni nazywali. No ale czasu nie cofnie, podleciał bardzo powoli i ostrożnie do Millie, próbując dojrzeć gdzie muszą się udać, aby ratować innych.
- Nie prościej by było jednak przebiec wzdłuż Pokątnej? Dym unosi się do góry - krzyknął w stronę kobiety próbując nie zgubić jej w powietrzu, mistrzem lotnictwa to on nie był, umiał się na miotle utrzymać i tyle.

Percepcja II, na wypatrywanie kamienicy do ratowania
Rzut N 1d100 - 33
Akcja nieudana
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#3
15.04.2025, 09:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.04.2025, 09:39 przez Millie Moody.)  
Dymu było mnóstwo, jeszcze więcej w panice przemieszczających się ludzi, próbujących ratować siebie, swoje rodziny i chociaż część majątku. Magiczne rzeczy wybuchały co jakiś czas strawione przez pierdolony czarny deszcz czarnego chuja.

Wejście na miotłę było odruchem, ale gdy tylko usłyszała głos za sobą jej wnętrze rozkurwiło się mieszaniną emocji w których troska przyjęła swój najbardziej agresywny wymiar. Plan był inny ale momentalnie gnana impulsem porzuciła obserwację i gwałtownie zawróciła by ściągnąć Thomasa do parteru zarówno fizycznie jak i...

– Ciebie pojebało!? JA miałam lecieć TY biegać. Koty nie latają debilu! – była rozgorączkowana. Jeszcze żeby to był Erik, który swoimi żelaznymi udami potrafił tak przylepić się do drewnianego drąga, że żadna siła nie była w stanie go z niego oderwać! Longbottom w cv miał bycie obrońcą, był napierdalany przez tłuczki i kafle pół życia. A kociak Thomas? Jeszcze ZNOWU przypaliłby sobie wąsy!

Trzymała go mocno za nadgarstek. Jak dziecko, choć z dala trudno byłoby ocenić które realnie było tym dzieckiem: wyglądali nieco kuriozalnie - przez samą różnicę wzrostu, ale kto niby miałby na to teraz patrzeć. Przeszli kilka kroków i zatrzymali się u studni, która stała opodal zakonowej bazy na Pokątnej.

Chuj. Ciężko było wypatrzeć najlepszą do gaszenia kamienicę, kiedy płonęły wszystkie! No dobra jeszcze nie wszystkie, ale miała wrażenie, że znaleźli się w samym centrum piekła.
– Zabezpieczmy sąsiedztwo Nory, żeby nie stracili dachu nad głową! – krzyczała, ale szmata i ogólny chaos nie sprzyjały komunikacji innej niż niewerbalna. Z determinacją w złotych lśniących żółcią w ognistym poblasku, wypuściła Thomasa i wskazała na nadciągające płomienie z prawa i lewa. Trzonek miotły opadł na ziemię. Na razie. Tymczasowo. Chwyciła mocno różdżkę i nakierowała jej kraniec na wnętrze studni koncentrując się na energii przebijającej przez jej wściekłość. Wodo płyń wytyczyła szlak koryta prosto ze studni ku linii ognia po lewej od klubokawiarni. Dużo wody, ze świadomością, że jej uderzenie w budynek trzeba będzie modyfikować w zależności od tego, gdzie jeszcze będzie się palić. Wierzyła jednak, że będzie w stanie utrzymać czar, w końcu na tej dziedzinie magii znała się najlepiej...

Odwaga
Porywcza


Translokacja IV - chcę nakierować wodę strumieniem ze studni tak, aby zgasić jedną z kamienic na ulicy Pokątnej.

Rzut PO 1d100 - 94
Sukces!
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#4
24.04.2025, 15:03  ✶  
- Pytasz jakbyś nie znała odpowiedzi. Może i nie latamy, ale spadamy na cztery łapy i mamy dziewięć żyć - odpowiedział beztrosko z uśmiechem na ustach. Może nie powinien okraszać tego tak niefrasobliwym wyrazem twarzy? Ale co mógł poradzić, taka byłą prawda. No może nie mieli faktycznie dziewięciu żyć, a przynajmniej nie ludzcy Figgowie. Nie zachowywał się też na kogoś, kto specjalnie wskoczył na miotłę, żeby "przypadkiem" wpaść do płonącej kamienicy. Upuścił miotłę na ziemię, faktycznie wziął ją niepotrzebnie, a nawet jakby ją zgubił to nic się nie stanie i tak zbierała kurz głownie w domu - znał i preferował inne metody podróży.

Nie wyrywał się, nie zabierał swojej ręki z uścisku drobnej kobiety - wyglądać by to mogło zaiste zabawnie gdyby spojrzeć na to z boku i nie patrzeć na to w jakich okolicznościach znajdowała się magiczna ulica. Chociaż, dekadentyzm przecież też był modny. Cóż stało na przeszkodzie, aby wybrali się na spacer w takiej sytuacji? Oj stało wiele, w tym też poczucie obowiązku z pomaganiu innym, które czuł w sobie Thomas.

Kiedy odczuł brak uścisku na dłoni zerknął w stronę Millie i chyba dobrze, ze to zrobił, bo mógłby przeoczyć jej słowa. W tym ogólnym zgiełku i przez szmaty blokujące im twarze, komunikowanie się było problematyczne. Szkoda, że nigdy nie nauczył się komunikować z innymi bez słów - ale z drugiej strony nigdy nie potrzebował. Nie można było być gotowym zawsze na wszystko, wiedział o tym.
- Dobra, działajmy razem - odkrzyknął jedynie i stanął tak, aby stykali się ramionami. Nawet jeśli nie mogli cały czas upewniać się, że sobie pomagają podczas gaszenia, taka forma zapewnienia musiała im wystarczyć.

Zacisnął mocniej dłoń na różdżce i skupił się na czarze, który wpadł mu do głowy. Co prawda ryzykowałby, że uszkodzi przy tym kogoś, dlatego wybrał na swój cel zawaloną kamienice, która nadal stwarzał zagrożenie pożarowe dla pobliskich budynków. Nie chciał jej gasić za pomocą wody, te wykorzystywała Millie, miał plan o wiele prostszy. Chciał odebrać ogniowi to co go nasyca. Machnął różdżką, aby w okolicy płomieni całe powietrze zniknęło i wytworzyła się czasowa próżnia - dobrze wiedział, że bez powietrza nie ma ognia.

Odwaga, Kompleks Bohatera
Translokacja III:
Rzut Z 1d100 - 57
Sukces!
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#5
25.04.2025, 19:04  ✶  
Efekt był piorunujący.

Efekt był olśniewająco piękny.

Efekt...

Miles poczuła przyjemny dreszcz czując jak energia, która przechodziła przez jej ciało jest tak potężna. Gnijąca od zawsze pośród własnych kompleksów dotyczących ciała, możliwości magicznych, intelektualnych i psychologicznych, teraz rozkwitała w aurze rozpierdalających się wokół strumienia wodnych drobinek.

Kiedy się rodziła, moneta zatoczyła krąg przesuwając się na swoim kancie.

Moc obezwładniała ją, moc upajała lepiej niż najmocniejszy bimber, najsłodsza karmelówka wypalająca przed miesiącami jeszcze ścieżki w jej gardle. Trzymała strumień zapominając o barku ocierającym się o jej bark, zapominając na krótki moment o pożodze pustoszącej miasto. Nie liczył się nikt i nic, mogła tańczyć, dać się porwać szaleństwu, mogła zachłysnąć się dymem i stąpać boso pośród zgliszczy. Wizja spłynęła na jej blade czoło, na ciało przyobleczone nadpalonymi brudnymi mugolskimi szmatami. Ciche westchnienie wyrwało się z zaschniętego gardła i ugrzęzło w zawilgotnionej materii, a złoto oczu zalśniło magiczną egzaltacją.

Odebrała studni wodę, aby zatrzymać pochód śmierci.

Przynajmniej tu, przynajmniej na ten krótki moment, płomienie nie powinny dotrzeć do słodkiego serca ich małej rebelii, do zameczku cukrowej panny w której skrywało się coraz więcej i więcej mugolaków, półkrwiaków i na bogów wszystkich, którzy mieli dość rozumu, żeby zrozumieć, że tam mogą być bezpieczni i nie musza się bać, że nagle pośród pączków zalśni zielony promień plugawej śmierci. Teraz też nie zalśni czerwień, gdy zabezpieczyła jedną stronę, a Thomas och! Thomas zabezpieczył drugą.

Odwróciła się ku niemu, a oczy zeszklił się radością. Nie wygrali wojny, ale tę małą batalię o ochronę przyczółku. Może i był debilem, co chwiejąc się na miotle chciał ratować ludzi samemu walcząc o utrzymanie równowagi, ale teraz gdy udało im się zadusić zagrożenie, gdy chwilowa ekstaza płynąca z mocy przepływającej przez jej członki rozpłynęła się wraz z ostatnią kroplą, wraz z widokiem powstrzymanego ognia. Studia musi napełnić się od nowa, oni muszą działać dalej. Pożar trwał, ale Miles mimo wszystko zarzuciła ramiona na barki Thomasa w entuzjazmie rozkwitającym w piersi, entuzjazmie tego małego zwycięstwa.

– Jesteś super – odcisnęła wargi skryte za brudną i śmierdzącą szmatą, na policzku skrytym za brudną śmierdzącą twarzą.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#6
01.05.2025, 12:31  ✶  
Nie do końca zaklęcie zadziałało tak jak chciał, może nie skupił się odpowiednio mocno? Wciąż rzucając ukradkowe spojrzenia w kierunku Millie, ale osiagnął z czasem swój cel. Patrzył jak płomienie na zapadniętej kamienicy powoli dławiąc się i znikając pod jego zaklęciem. wolał nie myśleć co by było gdyby faktycznie znalazł się tam ktokolwiek żywy. Chociaż z drugiej strony, przepełniła go przemożna chęć rzucenia tego zaklęcia w stronę jakiejś żywej istoty, najlepiej odpowiedzialnych za te ataki. Tak, szybka śmierć nie byłą dla śmierciożerców i naśladowców, oni powinni umie... Urwał swoje rozmyślania potrząśnięciem głowy. Znowu zapuszczał się na niebezpieczne tereny...

Tera miał nieco inne priorytety niż ściganie odpowiedzialnych za te pożary. Wciąż pamiętał i chyba nigdy nie zapomni ich rozmowy w Stawie, w malinie herbaty grzybowej odnośnie ognia. Nie zamierzał łamać danego słowa, dlatego od momentu, kiedy ich drogi zeszły się tej nocy nie zamierzał opuszczać boku, traktował bardzo poważnie swoje obietnice, szczególnie te kierowane w kierunku niej. Choć kłóciło się to z jego przekonaniem, że musi ratować wszystkich wokół, to wiedział, że ona była jego najważniejszym priorytetem - zamierzał tkwić u jej boku gotów do pomocy.

Z zadowoleniem patrzył jak już nawet dym nie unosił się znad zawalonej kamienicy, dogasła do końca i już nawet nie unosił się z niej dym świadczący o tym, że szczątki tlą się dalej - pierwsza bitwa dla nich.

Chciał się rozejrzeć za kolejnym celem do ugaszenia, ale został sprowadzony na ziemię, a raczej bliżej ziemii, kiedy Millie zarzuciła mu ręce na ramiona zmuszając do pochylenia się. Nie żeby mu to przeszkadzało, zdecydowanie nie, choć oczywiście okoliczności mogłyby być inne niż stojący wokół płonących budynków, ale wybitnie nie zamierzał narzekać. Odruchowo złapał ją w pasie, żeby nie stać jak manekin na wystawie.
Może i dostał całusa przez dwie warstwy szmat ochronnych, ale czuł się jakby nic między nimi nie było, nie widać było tego po jego ustach, które rozciągnęły się pod zabezpieczającą go szmatą w tak szerokim uśmiechu, że jutro na pewno go będą boleć policzki, ale błyski, które pojawiły się w oczach także zdradzały że ten jeden gest sprawił mu wiele radości.
- Dzięki, staram się - nigdy nie potrafił przyjmować komplementów, nawet jeśli tak prostych. - Ty też jesteś zajebista, razem poradzimy sobie z tym bez trudu - dodał jeszcze wskazując ruchem głowy na resztę płonących budynków, ale niechętny do wypuszczenia jej ze swoich rąk.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#7
06.05.2025, 21:17  ✶  
To było takie głupie.

To było takie wspaniałe.

Adrenalina szturmem zdobywała jej żyły, które pompowały od mózgu do ciała od ciała do mózgu najczystszą, najdoszkonalszą brawurę. Na Beltane gryzła piach, a teraz ogień ukorzył się przed jej potęgą i radość wynikająca z tego, ta cała euforia, ta cała ekstaza... Byli brudni, byli śmierdzący, byli po środku piekła. Byli szczęśliwi, bo coś się udało, bo każda odrobina sukcesu niosła nadzieję na więcej takich odrobin. Byli obok siebie, byli po swojej stronie. To nie był pierwszy raz kiedy poczuła tę dziwną więź, ale też ulgę. Ostatnio gry rozmawiała z Brenną, w zagubieniu, w zakłopotaniu, w niechęci do samej siebie przyznała się do swoich podejrzeń, ale ta mieszanina emocjonalna nie zmieniła wcale tego, że ledwie wczoraj prawie, że znów przepadła. Prawie. Patologiczne ścieżki jej trującego rtęcią pożądania umknęły żarowi zdrowego żelaza wykuwanego młotem świętego obowiązku, ciężkiej pracy i...

zaufania.

Czuła to już dzisiaj, czuła, gdy otworzyły się drzwi Praw Czasu, gdy dostrzegła Peregrinusa, który bynajmniej nie poświęcał swojego wolnego czasu na bieganie w masce po londyńskim pogorzelisku. Oczywiście - zawsze mógł być naśladowcą - ale umysł Miles nie sięgał tak daleko w możliwe intrygi popleczników Czarnego Lorda. W jej mniemaniu, w jej postrzeganiu całej sytuacji, jej Złoty Chłopiec, jej bratnia dusza, był w momencie przejęcia wiotkiego ciała nieznajomej czysty jak łza. Był jej osmolonym aniołem - brud najwidoczniej nie opuszczał ich relacji, która mimo wszystko pozostawała czystsza niż cokolwiek Miles w życiu spotkało.

Tak samo teraz spoglądając w szczerze uśmiechające się oczy Thomasa współdzielącego z nią radość, zapomniała trochę o szumnie wykrzykiwanych potencjalnych z Basiliusem zakładach, zapomniała o własnych zasadach, których zasadność i tak przecież poddawała w wątpliwość w ostatnich dniach. Być może tej nocy umrą. Być może nigdy więcej nie będą mieli szansy się przytulać. Być może to co postanowiła zrobić nie miało sensu.

Zsunęła mu szmatę z ust tylko po to, by zsunąć też własną. Tylko po to, by wgryźć się w niego żarłocznie, o wiele mniej delikatnie niż można było się spodziewać po jej posturze, choć każdy kto znał Miles wiedział, że może właśnie tego, tych zębów, tego braku jakiejkolwiek subtelności należałoby się spodziewać. Życie i śmierć. Popiół i diamenty w nim zagrzebane.

– Lecę po Erika, żeby pościągać ludzi z pięter, a Ty ogarnij tych z parteru. Teraz jak klubokawiarnia jest zabezpieczona, to najlepsze miejsce, żeby ich przechować. – wyrzuciła chrapliwie, wysmykując się z jego objęcia zbyt łatwo, jakby sama była płomieniem, nie dającym tak łatwo się ujarzmić. – Masz zakaz latania na miotle Kocie! Nie chcę szukać Liszka, żeby Cię składał, pewnie ma swoje do roboty! – rzuciła jeszcze przez ramię i ściskając miotłę w dłoni pognała do znajdującej się przed nimi klubokawiarni, by wyciągnąć swojego byłego kapitana ze środka. Longbottom miał żelazne uda, powinni bez trudu przetransportować całkiem sporo ludzi.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#8
09.05.2025, 15:23  ✶  
Umysł Thomasa kąpał się obecnie w koktajlu adrenalinowym - gaszenie pożaru, ratowanie innych z opałów tylko napędzało jego bohaterską część. I jak sprawnie im szło z opanowanie sytuacji i coraz lepiej zabezpieczanie okolicy. Z czasem przecież uda im się ugasić to wszystko, prawda? Oczywiście, że tak, bycie w akcji dawało mu zastrzyk nie tylko mocy ale też i pewności, że osiągną swój cel. Dodatkowo obecność Millie sprawiała, że koktajl w jego głowie dopełniany był nutami dopaminy.

Mógłby zapewne jeszcze o kilku rzeczach pomyśleć, ale bliskość malarki skutecznie wypychała mu z głowy wszystko inne. Gdy trzymał ją w ramionach nawet to, że Londyn płonął nie było aż tak istotne. Niech sobie płonie, on miał swoją Ziemię w ramionach, bezpieczną. Powinien się może bardziej denerwować, w końcu ona nie była tak świadoma jego uczuć jak on, ale... W pewnym sensie przy niej osiągał spokój umysłu, myśli aż tak nie goniły, płynęły w dość ułożony sposób.

Tylko ten spokój został wzburzony - nie miał pojęcia czy serce mu zamarło, czy biło tak szybko, że nie był w stanie czuć jego uderzeń, ale wiedział, że stał jak spetryfikowany podczas gdy ona odsłaniała ich twarze. Spodziewał się? Absolutnie nie. Marzył o tym? Absolutnie tak. Przepadł bez reszty, jeżeli wcześniej były jeszcze jakieś wątpliwości, tak teraz nie było absolutnie żadnych. Poczuł się jakby właśnie otworzyły się przed nim drzwi, za którymi czaił się zupełnie nowy, nieznany mu świat, który pragnął zwiedzić, którego był ciekaw. Drapieżny dynamizm tego pocałunku sprawił, że zostawiła go z zaszokowaną miną i absolutnie nie miała problemów z wysmyknięciem mu się, jakby faktycznie spetryfikowała go swoimi działaniem. Wciąż czuł na swoich jej miękkie wargi i twarde zęby. Była delikatna i ostra zarazem - zawróciła mu w głowie bez reszty.

- Spokojnie mam jeszcze osiem żyć! - zawołał za nią kiedy już otrząsnął się i odprowadzał ją jeszcze wzrokiem jakby się nad czymś zastanawiał.
- Ej Millie! - krzyknął jeszcze za nią, uśmiechając się od ucha do ucha. Nie, nie, nie mów tego, powiedz cokolwiek. Coś głupiego, że ma słodki tyłek bo usiadła na cukrze u Nory, albo spytaj czy nie jest wampirem. COKOLWIEK. Ale umysł Thomasa chyba wziął sobie jednak wolne w tym momencie. Może do rana nie będzie miał okazji już tego powiedzieć, może już nigdy. Pożar Londynu sprawił, że czas było chwytać życie za nogi. Co jeżeli jedno z nich tutaj umrze i faktycznie będzie żałować? Nie mógł, zresztą serce mu się rwało niczym oszalałe, niczym królik widzący nadzieję w naderwanej linie swoich wnyk. Nim jego umysł zdążył zarejestrować, tworzył usta i krzyknął. - Kocham Cię - całkowicie zignorował, że słyszeć to będzie nie tylko ona, po prawdzie to w tej chwili mógłby przebiec się Pokątna i krzyczeć to na lewo i prawo.

- It's alright, we'll survive - zanucił wesoło pod nosem nim odwrócił się, aby otoczyć ulicę spojrzeniem. Jak jeszcze przed chwilą był zmęczony i myślał tylko o tym, żeby walnąć się gdzieś choćby na pięć minut, ale teraz poczuł się jakby ktoś naładował jego baterie. Uśmiechnął się w tym momencie już odrzucając szmatę zasłaniającą mu twarz, była brudna i przesiąknięta dymem tak mocno, że było to bez różnicy czy ją ma czy nie. Może jednak nie powinien tego robić bo zaraz zaniósł się okropnym kaszlem, którego uspokojenie zajęło mu chwilę.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#9
10.05.2025, 09:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.05.2025, 09:33 przez Millie Moody.)  
Już miala iść po Erika, już miała wskoczyć na miotłę i robić swoje, poddawać się miarowemu pulsowi młota uderzajacego o kowadło.

Już miała.

Thomas ją zawołał i była serdecznie przekonana, że chce jeszcze coś powiedzieć co miałaby przekazać Norze na przykład. To miałoby sens. Albo przypomnieć jej o jakimś gównodetalu, albo być rozczulającym bubusiem, który powie coś w stylu "uważaj na siebie" (dobre sobie, jakby sama mu to powiedziała, to ON NA PEWNO NIE ROBIŁBY NIC GŁUPIEGO pierdolony hipokryta, nie będę kurwa jego niańką).

Thomas jednak powiedział co powiedział, a Miles wryło na moment w chodnik, co nie było zbyt sprzyjające w dość intensywnie płonących okolicznościach miejskiej przyrody.

Cóż.

Jej mózg też nie działał.

- Wiem! - odkrzyknęła mu tylko po czym bezceremonialnie odwróciła się. Zniknęła w bezpiecznej zakonowej kryjówce, tylko po to by wyciąghnąć z niej na ewakuację Erika. Młot obowiązku bił głośno. Nie było czasu by słyszeć bicie cudzego, czy nawet własnego serca.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Thomas Figg (1621), Millie Moody (1561)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa