• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[08.09.1972] Z nieba sypał się popiół

[08.09.1972] Z nieba sypał się popiół
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#1
03.04.2025, 20:05  ✶  
08.09.1972, przed zmierzchem, Nora Nory, Pokątna

Był piątek, słońce chowało się za horyzontem, dzień powoli ustępował miejsca nocy. Piątki to jedne z najbardziej intensywnych dni tygodnia. Ludzie pracujący na etacie lubili wtedy hucznie świętować rozpoczęcie weekendu, co wiązało się z tym, że Nora miała ręce pełne roboty. Wiele osób po pracy lubiło wpaść do niej na ciastko, czy pączka, uraczyć się przy tym kieliszkiem wina, likieru, czy innej nalewki. Klubokawiarnia miała tę zaletę, że rano oferowała głównie słodkości i kawę, a po południami można tam było wypić coś mocniejszego przed powrotem do domu.

Nic nie zapowiadało tego, że ten dzień będzie inny od wszystkich. Figgówna ubrana w swój fartuszek w pszczoły stała za ladą, gdzie wydawała co chwilę kolejne zamówienia. Tuż obok niej znajdowała się Wendy, rzadko kiedy miała okazję mieć piątki wolne z racji na spore zapotrzebowanie personalne.

Humory miały całkiem wesołe, może nie był to najcieplejszy dzień tej jesieni, jednak w cukierni, gdzie wszystko było barwne i urocze trudno było wpadać w pochmurny nastrój. Zresztą czas mijał im wyjątkowo szybko, z racji na to, że co chwila w Norze pojawiali się kolejni klienci. Może wiązało się to z większym nakładem pracy, aczkolwiek większość z nich była całkiem rozmowna i przyjemna w obyciu, więc nie był to wcale taki zły dzień.

Figgówna wzięła do ręki tacę, na której znajdowały się trzy kieliszki pełne wina i ruszyła w stronę stolika przy oknie. Poruszała się całkiem zgrabnie na tych swoich wysokich obcasach. Cóż lata wprawy robiły swoje. Uśmiechnięta, postawiła zamówienie przed klientami, życzyła im smacznego, po czym oddaliła się znowu za kontuar.

Sięgnęła po kolejną butelkę, już miała napełniać kolejne kieliszki, kiedy przy oknie zrobiło się spore zamieszanie. Nie do końca wiedziała co się dzieje, ciężko jej było coś zobaczyć z miejsca przy którym stała, ale albo jej się wydawało, albo goście zaczęli krzyczeć coś o popiele, który sypał się z nieba. Dostrzegała, że za oknem niebo zrobiło się granatowe, jakby przykryły je bardzo ciemne chmury, jednak wydawało się jej, że po prostu nadeszła noc. Chyba jednak to było coś innego. Uniesione głosy zaczęły sugerować, że coś się pali. Tylko co? Może któraś z kamienic? Powinna to sprawdzić i pomóc sąsiadom, żyła w zgodzie z okolicznymi przedsiębiorcami i mieszkańcami, więc wypadałoby się tym zainteresować. Nie miała pojęcia, gdzie była Mabel i Sam, czy znajdowali się w części mieszkalnej? Cóż, wypadałoby ich poszukać, z drugiej jednak strony nie mogła zostawić teraz Wendy samej, kiedy zaczęło się tak wiele dziać. Była w kropce.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#2
03.04.2025, 20:31  ✶  
Samuel miał pewien problem. Ten problem nazywał się Ka i kończył na rl.

Nie lubił czuć się głupi przy innych ludziach, ale nauczył się i zrozumiał, że tak po prostu będzie. Ci ludzie znali System, Ci ludzie wiedzieli jak wypełnić Formularze i ogólnie nie straszny był im potwór Biurokracji.

Tymczasem Karl był kotem i w dodatku filozofem i jakoś Samuel miał z tym problem.

Szczególnie kiedy bawili się z Mabel, a Karl na wszystko miał komentarz odwołujący się do myśli ludzi, którzy dawno temu umarli. Jeszcze by rozumiał, gdyby Karl mówił o swoich przodkach, ale nie. Mówił o ludziach, których nigdy nie poznał i nie miał prawa poznać.

Sapnął z irytacją.

– Mabel nie trzeba znać jakiegoś prawa fundamentalnego i wyzysku chłopstwa, żeby bawić się w zamek. I nie nie będziemy płacić żadnej dziesięciny niby komu? Mam Ci zrobić koronę panie kocie? – mężczyzna coraz bardziej otwarcie wchodził w polemikę z kocisławem siedząc w pokoju dziewczynki. Wkoło porozrzucane były zabawki, a Sam przerobił krzesło transmutacją na uroczą warownię (niekoniecznie Longbottomów), w której miała rządzić księżniczka MaBelle, a nie jej straszliwy i złowrogi doradca Karloslav. – A poza tym zbliża się pora spania, mama mówiła, że łóżko przed dwudziestą, a jest już... – rzucił okiem na zegarek stojący przy łóżeczku dziewczynki – Szlagszlagszlagzagapiłemsięszlagszlagszlag dobra eee słuchaj noo eee zęby i bajka? I spanie? Nie na Knieję, przecież Ty nic nie jadłaś! Karl o właśnie i to było NAJWAŻNIEJSZE Twoje zadanie pilnować godziny nicponie idziemy szybko coś porwać z kuchni, może mama nas nie zobaczy jak będziecie dostatecznie cicho. – Patykowaty mężczyzna podniósł się, po czym nieoczekiwanie chwycił pod jedną pachę dziewczynkę pod drugą pachę kota. – Oto ja wielkie Smoczycho Samicho porywam Was na wyspy pączusiów i także ee... zapewne mm... zdrowego jakiegoś jedzenia! Ruszacie ze mną w moich wielkich łapskach krakrakra! – to mówiąc bardzo całkiem zwinnie łokciem otworzył klamkę i ruszył w stronę cukierni, żeby błagać swoją Boginię o przebaczenie, że Mabel jeszcze nie śpi, a on nie dopełnił swoich ojcowskich obowiązków. Znaczy miał zamiar je dopełnić w tym momencie, no trochę spóźniony, ale szczęśliwie było to ledwie kilka minut, a nie dajmy na to hehe kilka lat.

We trójkę poszli do kuchni, nieświadomi tego, że będzie to noc, której nigdy nie zapomną...
Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#3
09.04.2025, 11:53  ✶  
– Aaaaale tatoooo. Bo ty nic nie rozumiesz  – powiedziała Mabel, chwytając w dłoń swoją niewielką zabawkę-wiewiórkę ubraną w białą sukienkę, która miała być kapłanką. – Jeśli zniesiemy dziesięcinę, kapłanka Wiewiórella zwróci poddanych przeciwko nam, bo nie będzie się miała z czego kupować nowych sukienek, lub powie że to ja mam jej płacić. A nie mogę się kłócić z kapłanką kiedy zły smok chce nas wszystkich zjeść!

Tak przynajmniej rozumiała skomplikowane tłumaczenia Karla o podatkach w średniowieczu.

– Jeśli mam być szczery bardziej do twarzy mi w diademach – oznajmił Karl, przyglądając się z uwagą całej zabawie Mabel, od czasu do czasu rzucając bardzo pomocne uwagi w tym trzy razy sugerując egzekucję.

– Spać? Już? Ale mieliśmy robić bal! – zawołała, a potem zachichotała, gdy zobaczyła jak drugi czarodziej nagle zaczął panikować, że było bardzo późno. Bo przecież ona zmęczona wcale nie była. Co więcej, nawet nie zauważyła, że minęła pora o której powinna kłaść się do łóżka.

Karl natomiast zamiast zaśmiać się wraz z nią sam niespokojnie zerknął na zegarek.
– To eee... Mabel bawiła się po prostu bardzo dobrze, prawda Samuelu? Aż szkoda było jej przerywać. Poza tym czas to jedynie pojęcia względne, a gdzieś na świecie na pewno jest przed dwudziestą i jesteśmy w ogóle pewni, że ten zegar działa? Bo ja mam wrażenie, że chyba nie do końca – mówił kot, jakoś dziwnie się tłumacząc.

Nastąpiła kolejna fala śmiechu, i cichego syknięcia niezgody ze strony kota,  kiedy tata, czy raczej smok, porwał ich oboje i zaprowadził do kuchni.
– Mamo! Mamo! A wiesz co to feudalizm!? – krzyknęła już od progu dziewczynka, jeszcze zanim w ogóle zorientowała się, czy mamą rzeczywiście była w kuchni. – I tata zrobił z krzesła warownię! Ładniejsza od tej Longbottomów. I miałam poddanych!
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
09.04.2025, 19:14  ✶  

Nora nie zmieniła swojego położenia. Nie było jej w kuchni, gdzie znalazła się Mabel i Samuel, a i kot. Nadal była na sali, gdzie jeszcze można było spotkać wielu gości, których przed chwilą obsługiwała. Nie słyszała więc tego, co mieli jej do powiedzenia. Zwłaszcza, że była w zupełnie innym pomieszczeniu, trudno było cokolwiek usłyszeć na sali, gdzie ludzie zaczęli panikować widząc to, co działo się na zewnątrz.

Sama Norka jeszcze nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co się działo. Trudno było to zrozumieć, kiedy największe zamieszanie dopiero zaczynało pojawiać się na zewnątrz. Wzięła na ręce Lady, która słodko spała na blacie i przytuliła ją mocno do siebie. Bała się. Czuła niepewność, nie miała pojęcia, co właściwie zwiastowały te czarne chmury, które przykryły niebo.

Czuła, że nie był to kolejny pochmurny wieczór, tylko coś dużo, dużo gorszego. Zwłaszcza, że gdy podeszła do okna dostrzegała ten popiół, który spadał z nieba. Budynki na Pokątnej zajmowały się ogniem, jeden za drugim. Na chodnikach zaczęli biegać spanikowani ludzie. Niektórzy z klientów również wybiegli z Nory z krzykiem. Działo się coś złego. Bardzo złego, tyle, że jeszcze nie wiedziała co.

Pogłaskała kotkę po głowie. Miała nadzieję, że nic im tutaj nie groziło, chociaż, czy mogła być tego stuprocentowo pewna? No nie, nie kiedy dostrzegała to, co działo się na zewnątrz. To miała być bardzo niespokojna noc, nie zakładała tego jeszcze kilka minut temu. Miał to być jeden z wielu podobnych wieczorów. Należało jednak zawsze spodziewać się niespodziewanego, czyż nie?

Figgówna spoglądała przez okno, wpatrywała się w jedną z kamienic, która znajdowała się w oddali. Pamiętała, że Brenna wspominała o tym, że mieszka tam Frankie z rodziną, byli oni sojusznikami Zakonu Feniksa. Próbowała dostrzec, czy nad ich domem nie zbiera się dym. Właściwie prawdopodobne było to, że to zamieszanie było winą śmierciożerców.


//
rzucam na percepcję ◉○○○○
Rzut O 1d100 - 21
Akcja nieudana
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#5
14.04.2025, 20:03  ✶  
Serce Samuela rozpuściło się.

Było totalnie rozlazłą kałużą rozlazłości, gdy Mabel wypowiedziała z właściwą sobie swobodą "tato". No był sprzedany totalnie i absolutnie i bardzo, bardzo, bardzo musiał się starać, żeby to rozpuszczone serce nie wyciekło mu oczami. Cokolwiek potem już powiedziała dziewczynka, cokolwiek powiedział jej spasiony kocur... to nie miało znaczenia, bo znów (jak z resztą za każdym razem) sposób w jaki rozbrajała go jednym prostym słowem sprawiał, że chciał jeszcze bardziej i bardziej się dla niej starać.

Gdy wkroczyli do kawiarnianej kuchni a tam nie było Nory, nie przejął się tym zbytnio. To było normalne że panna jeszcze Figg doglądała swojego obejścia, pracowała ciężko i lubił - gdy Mabel już spała sobie smacznie - schodzić czasem na dół i mimo londyńskiego gwaru i mnóstwa drażniących zapachów, lubił obserwować jak pracuje, jak porusza się między stolikami i każdego zna, jakby był jej najlepszym przyjacielem, każdemu podsunie słodycz według upodobania, każdemu poprawi humor swoim szerokim uśmiechem, którego odbicie teraz widział w drobnej twarzyczce jej córki. Ich córki. Jakież to było wspaniałe uczucie być ojcem, Samuel wciąż nie mógł sobie poradzić z tym wszystkim, ale był po prostu szczęśliwy.

Nie spodziewał się nawet, że lada moment jego imię zostanie poddane próbie.

Nie zwracał uwagi za bardzo na to co działo się na zewnątrz, nie zwracał uwagi, że coraz więcej niepokojących dźwięków stamtąd dobiegało. Czuł się bezpiecznie i ciepło do wnętrz klubokawiarni. Czuł się tu dobrze.

– No już szybciutko... bierz ee... kanapkę i daj tam ogórka. Pomidora? Mięso koniecznie, trzeba jeść mięso, moja własna mama właściwie jadła tylko mięso i orzechy. – Nie ważne, że było to najprawdopodobniej podyktowane postępującą klątwą. – Ale no... pamiętasz co mam mówiła o zdrowych rzeczach. Może... może marchewka? – zaproponował, a potem wpadł na kompromis doskonały. – Może ciasto marchewkowe...? – szeroki uśmiech zabłysł na poczciwej twarzy ale szybko odkryli, że ciasta marchewkowego nie ma już w kuchni, ale powinno jeszcze być do wydawania, więc rozpoczęli swoją pielgrzymkę na przody, do części dedykowanej klienteli.

Gdy dostrzegł stojącą przy oknie Norę jeszcze nie wiedział, że były to ostatnie momenty spokoju.
– Hej kochanie!– krzyknął i w długich sprężystych krokach dołączył do swojej słodkiej narzeczonej, obejmując ją od tyłu i całując delikatnie bark. Zakładał, że Mabel wykrada właśnie miód pszczołom, on musiał odwrócić uwagę królowej matce. – Dzisiaj masaż miodowym olejkiem czy morskim życzy sobie moja pani po pracy?
Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#6
18.04.2025, 17:53  ✶  
– Nie chcę szynki. To znaczy... A mamy tę dobra szynkę, co jedliśmy ostatnio? Nie tę co była na śniadanie, a te drugą. Taką różową. No wiesz którą. Tę smaczną – zaprotestowała, próbując jednocześnie zrobić sobie kanapkę, nieco zirytowana faktem, że niewielkie pomidorki, które włożyła pomiędzy bułkę nie gniotły się tak ładnie, jak w jednej obrazkowej książce, którą czytała. – A pokroisz mi ogórka?  Albo nie! Ja sama to zrobię. Tylko proszę pomóż mi z pomidorami, bo one tak uciekają. Albo dobra, nie. Też dam radę. Po prostu najpierw wbije w nie ostrze tak do środka, dobrze? Jakbym kogoś dźgała. – Mabel, wciąż chichocząc z reakcji taty, próbowała szybko pomóc mu w jej pójściu spać, ale kiedy zaproponował ciasto marchewkowe na kolację oczy jej się zaświeciły.

– Nie macie wrażenia, że coś jest nie tak? – spytał nagle Karl, nie precyzując co miałoby być dokładnie nie tak. Mabel jedynie wzruszyła ramionami i poszła wraz z tatą wykradać ciasto z sali klubokawiarni.

I już miała duży kawałek ciasta wyłącznie dla siebie, i już niosła go szybko na różowym talerzu z powrotem do części mieszkalnej, kiedy...

Brzdęk.

Za okna dobiegł ich czyjś krzyk na tyle przeraźliwy, na tyle dramatyczny, że Mabel przestraszona, podskoczyła i upuściła na podłogę talerzyk ze zdobyczą, który szczęśliwie potłukł się jedynie ma kilka większych części. Młoda Figg spojrzała w stronę rodziców, zaniepokojona tym co się działo na zewnątrz. Ktoś potrzebował pomocy?
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#7
20.04.2025, 21:10  ✶  

Nie dostrzegła chmury dymu nad budynkiem, który próbowała wypatrzyć przez cukiernianą szybę. Być może rodzina Frankie była jednak bezpieczna, może nikt nie wiedział o ich powiązaniach związanych z Zakonem Feniksa. Czy właściwie jednak mogła zakładać, że ktokolwiek był bezpieczny? Płomienie wydawały się rozprzestrzeniać bardzo szybko, trawiły kolejne kamienice, spanikowani ludzie biegli po chodnikach, ulicach. To nie wyglądało jakby miało się szybko zakończyć, wręcz przeciwnie czuła, że chaos dopiero się rozpoczynał. Miała szczęście, że znajdowała się w Norze, tylko, czy aby na pewno? Niby zorganizowała sobie odpowiednie zabezpieczenia, ogień nie powinien zrobić tutaj większych szkód, tylko, co jeśli nie były to zwykłe płomienie, jeśli znajdowała się w nich magia, czy na pewno mogło wydawać jej się, że będą tutaj bezpieczni? Nie wiedziała jeszcze, co powinna myśleć o tym wszystkim, nie umiała znaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Nie zamierzała jednak wyrzucać z cukierni gości, jeśli chcieli tutaj zostać, to droga wolna. Miała sporo wypieków, które była skłonna im przekazać, wiedziała, że ludzie lubili zajadać stres, to pomagało oderwać ich myśli od tego, co działo się wokół.

Pogłaskała Lady, którą miała na rękach. Nie zamierzała wypuszczać jej z dłoni, musiała mieć pewność, że kolejny z jej kociaków nie straci życia przez działania osób, które nie życzyły im dobrze. Salem w końcu poległ podczas Beltane, tam śmierciożercy poczuli się pewnie, szli po swoje nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Czuła, że to był kolejny pokaz ich siły. Nie spodziewała się jednak, że uderzą tak bezpośrednio, nie zakładała tego, jak widać nie do końca odpowiednio oceniła ich siły i zamiary, zresztą nie wydawało jej się, że ktokolwiek spodziewał się, że dojdzie do takiej demonstracji ich władzy.

Usłyszała głos dochodzący z wnętrza sali, odwróciła się nieco zbyt gwałtownie jak na siebie. Spoglądała na Samuela, w jej spojrzeniu mógł dostrzec niepokój. Raczej rzadko kiedy wyglądała w ten sposób. Nie do końca wiedziała, jak powinna ubrać w słowa, to co działo się w jej głowie. Szkoda, że to ona musiała ich uświadomić o tym, co działo się na zewnątrz.

Podeszła do narzeczonego całkiem szybkim krokiem, nie chciała krzyczeć na całe pomieszczenie tego wszystkiego, co kłębiło się w jej głowie. - Londyn płonie. - Nie przywitała się, nie odpowiedziała na jego pytanie, po prostu stwierdziła fakt, była przy tym śmiertelnie poważna.

Przeniosła wzrok na Mabel, która właśnie upuściła talerz na ziemię, podeszła do niej, zniżyła się nieco do poziomu dziewczynki. Musiała ją uspokoić, ona musiała czuć się bezpiecznie. - Nic się nie stanie, jesteśmy bezpieczni, wszystko będzie dobrze. - Ton jej głosu był bardzo spokojny, jak na to co działo się na zewnątrz.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#8
24.04.2025, 14:46  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.04.2025, 14:50 przez Samuel McGonagall.)  
Nie rozpoznał od razu w jej niepokoju śmiertelnego zagrożenia.

Spotkali się w połowie sali, idąc do siebie pospiesznie, choć ze zgoła odmiennych powodów.

Jego pytanie strawił metaforyczny ogień i w końcu Samuel McGonagall zrozumiał prawdę o zagrożeniu w obliczu którego stanęli. Ciepła i otulająca go mgła uczucia i rodzinnego szczęścia została zasnuta ciemnymi chmurami, zupełnie tak jak Londyn został otulony czarną kołdrą, która ni jak nie przynosiła komfortu. Brał udział w wypalaniu łąk, pomagał gasić pożary, wiedział jak w suche lato jedna iskra potrafi zająć połać zaniedbanego lasu. Ale nigdy nie był wtedy w mieście, w Londynie, który kojarzył mu się ze smrodem i kamieniem. Czy kamienie paliły się tak łatwo? Dachówki, meble, otaczające ich magiczne przedmioty... I jeszcze to co powiedziała jego narzeczona. Nie kamienica płonie. Nie ulica. Londyn. Całe miasto. A on nie miał powodów by poddawać jej słowa w wątpliwość.

– Musimy uciekać – wyszeptał cicho, bardziej do siebie, nieświadom tego, że Nora już od niego się odsunęła, by przynieść ukojenie swojej córce. Ich córce. – Nora, musimy jak najszybciej stąd uciekać. W Warowni będziemy bezpieczni, Ci wszyscy ludzie będą tam bezpieczni! – Wyrzucił z siebie głośniej, wskazując na skołowanych klientów, choć kto by go tam słuchał? Ludzie parli do witryny, gwar rozmów, aura wzmagającej paniki rosły, gdy mężczyzna oddalał się od swojej rodziny aby dojść do kominka. Sięgnął do kieszeni po proszek, aby otworzyć przejście. Było to dla niego oczywiste, że Nora weźmie teraz Mabel, nie zapomną o kotach i odejdą, umkną, uciekną przed zagrożeniem. Nie był bohaterem, ostatnio przegrał pojedynek z kotem, ale chciał och jak bardzo chciał, żeby jego rodzina była bezpieczna. Zupełnie nieświadom koszmaru, który dział się wokół kominka w Dolinie Godryka, cisnął proszek a ogień... ogień pozostał taki sam. Jeszcze raz, i jeszcze... i wtedy zrozumiał.

Jego własne tętno dopadło go, gdy drżącymi dłońmi oparł się o chłodny marmur otulający przestrzeń teleportacyjnego kominka. Był niedźwiedziem w potrzasku, był zwierzęciem stojącym w obliczu nieposkromionego żywiołu - płomień, który tańczył wewnątrz paleniska, nie uratował ich przed płomieniem tańczącym po ludzkich domostwach.

Surowa magia wezbrała w żyłach, gwałtownie domagając się ujścia. Zacisnął palce walcząc o to, by kształtująca wbrew jego woli otoczenie struga nikomu nie uczyniła krzywdy... To działo się zbyt szybko, by uciec.

Klątwa Żywiołów (ziemia) - Sam zmaga się z klątwą żywiołów, ponieważ Londyn płonie

Rzut Z 1d100 - 71
Sukces!

Atak ziemi nie przyszedł, a pouczenia doktor Florence przyniosły skutek. Lekcje pomagające mu narzucać wolę kształtującej się magii również pomogły rozproszyć ją w niegroźnej emanacji. Energia rozsypała się fioletowymi i różowymi goździkami po okolicy kominka, tworząc dziwaczny wobec okoliczności kwietny dywanik. Część kwiatów niestety spłonęła, choć nie nad tym zastanawiał się teraz Sam odgarniający włosy ze zroszonego potem czoła.
Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#9
05.05.2025, 12:43  ✶  
Mabel jeszcze przez kilka chwil nie rozumiała, co takiego, tak naprawdę miało właśnie miejsce. Nie zrozumiała w pierwszej chwili czemu mama zareagowała z taką powagą. Przecież ktoś krzyknął to prawda i zdecydowanie się zmartwiła, ale ktoś inny na pewno zaraz mu pomoże i...

Ktoś wspomniał o pożarze. Prawdziwym pożarze. Ktoś zaczął cicho szlochać, ale zaraz inny klient szybko go uciszył. Tata podszedł do kominka  mówiąc, że muszą szybko uciekać do Warowni. Mabel spojrzała na mamę już ze zdecydowanie większym przerażeniem w oczach i objęła kobietę.
– Jakiś budynek płonie? – spytała cicho w ramię mamy, bo chyba nie do końca była w stanie zrozumieć, że mógł płonąć cały Londyn, a nie tylko jakiś jeden budynek, co już i tak było straszne. Poza tym przecież tutaj nic nie płonęło no chyba że ognisko w kominku. Jeśli jednak mieli uciekać, to chyba znaczyło, że znajdowali się blisko niego. – Wszystko będzie dobrze, prawda?

– Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz, jak to mawiają mugole – wymamrotał Karl cicho w stronę Sama, tak aby Mabel go nie usłyszała, a potem dodał głośniej. – Pójdę znaleźć tego ancymona. – Tu miał na myśl Kapitana Pazura. – I sprowadzę wszystkich do tej sali gdybyśmy musieli się szybko ewakuować.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#10
05.05.2025, 20:41  ✶  

Ruszyli w swoim kierunku, to był odruch. Norka była przerażona, nie miała pojęcia, co się dzieje. Docierało do niej coraz więcej, najwyraźniej miasto zaczęło płonąć i nie była to tylko jedna kamienica, a dużo większy obszar. Nie miała pojęcia, co właściwie powinni robić, jak się zachować, czy opuścić to miejsce? Nie do końca chciałaby pozostawić swój dobytek bez żadnej opieki, nie była w stanie tego zrobić, tylko czy mogła mieć pewność, że nic im tutaj nie groziło? No nie do końca. Z nieba sypał się popiół, ciemny dym zaczynał okrywać okolicę. Nie wiedziała, jak długo to potrwa, czy był to dopiero początek, czy niedługo miało się to skończyć? Skąd mogłaby wiedzieć. Morpheus wspominał coś o wizji podczas spotkania Zakonu Feniksa, nie spodziewała się jednak, że to wydarzy się tak szybko, że powinni byli się na to przygotować. Jak widać znowu nie dali rady przewidzieć wszystkiego.

- Nie. - Powiedziała cicho, praktycznie bezdźwięcznie. Nie mogli uciekać. Nie zamierzała uciekać, nie widziała takiej możliwości. Musiała zostać na miejscu, pomóc wszystkim tutaj obecnym, pilnować swojego dobytku. Jak mogłaby teraz stąd zniknąć? Po tym wszystkim, po tej całej pracy którą włożyła w cukiernię. Nawet przez moment nie pomyślała o tym, aby się stąd ewakuować. Nie chciała opuszczać Londynu, to był jej dom, może i płonął, jednak to niczego nie zmieniało.

Nie miała pojęcia dokąd poszedł Sam, ale nie obchodziło jej to teraz. Jeśli chciał, to mógł stąd uciec. Ona na pewno tego nie zrobi. Miała w sobie pokłady odwagi, które pokazywały się w najbardziej absurdalnych momentach, tak samo działo się z samozaparciem. Nikt nie wyciągnie jej stąd nawet siłą. Musiała tutaj zostać i to nie podlegało dyskusji. Najmniejszej.

Przytuliła Mabel mocno do siebie. Starała się nie okazywać, jak bardzo się boi. Musiała być silna, musiała sobie z tym poradzić. Miała doświadczenie w radzeniu sobie z trudnymi sytuacjami, to nie był pierwszy raz, kiedy spotkało ją coś nieprzewidywalnego. Wiedziała, że sobie poradzi, że sobie poradzą, że to nie był koniec świata, chociaż może widok za oknem sugerował coś innego. Nic im się nie stanie. Zamierzała się trzymać dokładnie tej myśli. Ktoś musiał być silny, ktoś musiał być ostoją, najwyraźniej padło na nią. Nie mogła panikować. Odetchnęła głęboko, nabrała powietrza w płuca. Starała się, aby jej głos brzmiał pewnie. - Tak, kilka kamienic płonie, ale nasza jest bezpieczna. - Mówiła to takim tonem, jakby naprawdę w to wierzyła. Zresztą przecież zadbała o odpowiednie zabezpieczenie tego miejsca. Ogień nie powinien ich pochłonąć, nie tym razem, chyba, że był magiczny, nie mógł być magiczny, odsunęła od siebie te myśli. Wszystko będzie dobrze, tak, to powinna być ich dewiza.

- Wszystko będzie dobrze, na pewno. - Nie przestawała przytulać Mabel. Jako, że trzymała również na rękach Lady był to dość delikatny uścisk.

- Uważaj na siebie. - Rzuciła jeszcze do Karla, chociaż nie była jego największą fanką. Dobrze by było, żeby faktycznie wszyscy znaleźli się w jednym miejscu, wtedy będzie łatwiej ich wszystkich policzyć i mieć pewność, że nikomu nie stała się krzywda. Nie miała pojęcia, gdzie był Thomas, Erik, Brenna, miała nadzieję, że wszyscy jej najbliżsi byli cali i zdrowi, cóż, to nie będzie spokojna noc i na pewno wiele pracy ją czekało. Nie mogła być bierna, powinna się szykować na najgorsze. Zacząć szykować cukiernię na przyjęcie potrzebujących ludzi. Tak, musiała działać.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (2368), Samuel McGonagall (2237), Mabel Figg (730)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa